piątek, 4 maja 2012

# 33. Zayn .

Oto imagin autorstwa Kasiutki ; ) Mnie osobiście się podoba, oceńcie sami ;D
(Kilka słów do autorki: Poprawiłam nieliczne błędy i dodałam kilka nieistotnych słówek, według mnie teraz łatwiej się go czyta ^^ A, i dziękuję za mejla ; * )
PS Jutro pojawi się smutny Zayn, już napisany przeze mnie ;p
Miłego czytania.!
_________________________________________________________

 
         To była smutna jesień... Liście spadały z drzew, a ja spacerowałam z Louisem za rękę, chodziliśmy ścieżkami parku. Ludzie spoglądali na nas z uśmiechami. No tak, zakochana para spodziewająca się dziecka. Byłam w 7 miesiącu ciąży. Mimo wszystko byliśmy szczęśliwi.
Kilka godzin później, kiedy wróciliśmy już do domu, a mój chłopak wrócił się i poszedł do sklepu po marchewki, usłyszałam dźwięk telefonu. Dzwonili ze szpitala mówiąc, że Louis miał wypadek, kazali przyjechać jak najszybciej. Wraz z chłopakami pojechałam do szpitala. Cały czas prowadzone były operacje.
Po kilku godzinach siedzenia w niepewności, z sali szpitalnej wyszedł lekarz, cały umazany krwią. Powiedział:
-         Przykro mi nic już się nie da zrobić, on umrze. Kazał was do niego zaprowadzić.
Łzy stanęły w moich oczach. Powoli weszliśmy do sali, na środku w szpitalnym łóżku leżał mój Louis. Był blady, ale uśmiechnięty. Podeszliśmy bliżej, a on wyszeptał:
-         Dziękuję, że byliście ze mną, że byłem przez was kochany. Nigdy was nie zapomnę... Proszę, nie płaczcie, ułóżcie sobie życie beze mnie. I...I opiekujcie się nimi. – wskazał na mnie i nienarodzone jeszcze dziecko w moim łonie. - Kocham was... Ułóżcie sobie życie beze mnie...
Aparatura zaczęła piszczeć, lekarze próbowali go reanimować, ale bezskutecznie. Umarł z uśmiechem na twarzy.
(...)
Od tamtego momentu minęło 1,5 miesiąca. Zamieszkałam z chłopakami. Ich zespół się rozpadł... Stwierdzili, że bez Louis’a grupa nie istnieje. Tak jak prosił - nie płakaliśmy. Przez to jeszcze bardziej się do siebie  zbliżyliśmy. Potrzebowaliśmy ciepła, miłości. Tak bardzo brakowało nam Boo Beara... Odwiedzaliśmy jego grób codziennie, jednak to nie uleczało całkowicie tęsknoty za nim...
Kilka dni później chłopaki pojechali na cmentarz. Zostałam tylko ja z Zayn’em, ktoś musiał mnie pilnować, poród zbliżał się nieubłaganie. Oglądaliśmy album ze zdjęciami zespołu, a w tle leciał Spangebob.
-         Pójdę po coś do picia, chcesz? - zapytał mnie i delikatnie się uśmiechnął.
-         Jasne, poproszę wodę.
 Nagle poczułam, że to już ten moment. Dziecko chciało się pojawić...
-         Zayn? - zawołałam trzęsącym się głosem.
-         Yhm, coś sie stało?  
-         Tak. Zaczyna się. Chyba rodzę!
Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Malik przybiegł do mnie natychmiast.
-         Spokojnie oddychaj głęboko! Tylko wezmę twoją torbę!
Po chwili siedzieliśmy w samochodzie, pędząc z zawrotna prędkością. Co jakiś czas Zayn trąbił. W końcu zatrzymaliśmy się przed szpitalem, chłopak wziął mnie na ręce i pobiegł do środka krzycząc, że rodzę. Zabrano mnie na porodówkę, usłyszałam jeszcze tylko głos Malika mówiącego do telefonu:
-         Chłopaki przyjeżdżajcie do szpitala, [T.I.] rodzi!
Szybko go zawołałam. Chciałam, aby był ze mną ktoś bliski. Po kilku godzinach na świat przyszła malutka Louiza. Przez cały czas Zayn był przy mnie, trzymał mnie za rękę, głaskał po głowie i całował w czoło. Czułam się silniejsza, bo ktoś był ze mną, wspierał mnie. Na koniec Malik dał mi całusa w czoło mówiąc:
-         Udało ci się, jestem z ciebie dumny.
Pielęgniarka dała mi małą do potrzymania. Oczy miała po Louisie, tak jak i słodko wykrojone usteczka.
-         Dziękuję ci, Zayn. – wyszeptałam, wpatrzona jak urzeczona w oblicze mojej córeczki.
         Po kilku dniach nas wypisali, mogłyśmy wracać do domu. Jednak zanim tam pojechałyśmy, wraz z Malikiem wzięliśmy małą nad grób jej taty. Po modlitwie zaczęliśmy się zbierać.
Niestety, lub stety, podczas odwracania głowy Zayn musnął mnie ustami po policzku. Wracaliśmy w kompletnej ciszy.
         Będąc już w domu, zaszyłam się w swoim pokoju rozmyślając i wpatrując się w słodką i spokojną twarzyczkę mojej śpiącej królewny. Louis chciał, abyśmy ułożyli sobie życie bez niego, a ja  poczułam coś do Malika. Dalej kochałam Tomlinsona, to jasne, ale tak... inaczej. Pogodziłam się z jego śmiercią. Postanowiłam spróbować spełnić jego prośbę...
         Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie od  tyłu. Poznałam te perfumy, ten zapach - Zayn. Odwróciłam się delikatnie i spojrzałam w jego oczy. On pochylił się i nieśmiało mnie pocałował.  Oddałam pocałunek.
         Od tamtej pory minęło pół roku. Jesteśmy narzeczonymi, planujemy ślub. Zayn zaakceptował Louize, jakże by nie mógł. Mała traktuje go jak ojca, jednak wychowujemy ją z przekonaniem, że jej tata odszedł... Nigdy go nie zapomnimy. Moja córka nazywa się Louiza Emma Kate Tomlinson - Malik.

~by Kasia

20 komentarzy:

  1. O Jezu, ale Zayn opiekuńczy..♥
    Świetny jest.! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony smutny ....nie no swietny jest

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo za pozytywne komentarze! :) Szczerze mówiąc (pisząc)nie wiedziałam czy się wam spodoba. Bardzo dobrze, że Klara dodała kilka słów, bo zdecydowanie opowiadanie się lepiej czyta, a o moich błędach ortograficznych to już nie wspomnę. ;) Jeszcze raz dziękuję za przeczytanie i zamieszczenie tego imaginu na blogu.
    Serdecznie pozdrawiam!~Kasiutka

    OdpowiedzUsuń
  4. : D Moja Kasiutka to napisała .... HieHie

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG . Genialny, nie wiem czy to zasługa Kasiutki czy twoja, może obu :) , ale jest Świetny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości to sukces Kasiutki ;) ja robiłam tylko za korektę xD

      Usuń
  6. To jest piękne ! Popłakałam się (:

    OdpowiedzUsuń
  7. Nasza Kasiutka! Jestesmy z niej dumni!!!- Juliet

    OdpowiedzUsuń
  8. jaki boski imagin ♥.♥
    zapraszam do poczytania mojego bloga http://one-direction-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecudowny :* <3
    Natusss24

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie!!! Lou nie żyje...
    Ale za to Zayn taki opiekuńczy...
    Elisabeth

    OdpowiedzUsuń
  11. wow to było cudowne !
    przekaż tej dziewczynie , żeby pisała dalej ; )

    OdpowiedzUsuń
  12. śmiałam się z tego imienia, ale imagin był świetny, bardzo mi się podobał :3 I b. szkoda że Lou umarł ;(

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasiutka, to było niesamowite !!!
    genialny imagin :)
    jak Lou zmarł to się popłakałam...

    OdpowiedzUsuń
  14. piękny... choć zawsze mi ciężko, gdy ktoś umiera...

    OdpowiedzUsuń