No to obiecany part 3 ;D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ .
Bez obaw, klawiatura nie gryzie : )
Motywują mnie wasze opinie, więc proszę, by było ich coraz
więcej c( :
__________________________________________________________
Wpatrywałam się w chłopaka ze zdziwieniem. Odpowiedziałam na
jego pytanie cicho z nieśmiałością, którą z niewyjaśnionych przyczyn we mnie
wzbudzał:
- Ja. Znowu
się spotykamy. Chciałam... Przepraszam za moje zachowanie w szpitalu. Wtedy...
– zamilkłam, a na moich policzkach zakwitł rumieniec, który oblał też szyję i
kark.
Na wspomnienie mojego idiotycznego behawioru czułam wstyd.
- Daj
spokój. Odniosłem wrażenie, że nie zaliczasz tamtego dnia do najlepszych. –
Spuścił wzrok ze skrępowaniem, po czym dodał pewniej, wyciągając ku mnie dłoń.
– Jestem Zayn. Chodź, tu niedaleko jest sklep z ubraniami, muszę ci przecież
jakoś zadośćuczynić to, że ze mnie taki impotent życiowy.
-
[T.I.] – przedstawiłam się i podałam mu dłoń, którą delikatnie ścisnął. –
Przestań. Zaraz wyschnie, a poza tym nie mogę zostawić brata samego.
- Jest
tutaj? Chciałbym poznać... Joana, tak? – zapytał, przenosząc na mnie pytający
wzrok, który uprzednio błądził po dzieciakach biegających po całym parku.
Zdziwiłam się. Jakimś cudem zdołał zapamiętać imię mojego
brata, które wymieniłam tylko raz, w dodatku szeptem.
- Tak.
Przyszliśmy na urodziny jego kolegi.
-
Brayana? To mój kuzyn! – rzekł rozentuzjazmowany mulat i chwilę później
przygryzł wargę. – Tym bardziej powinienem...
Machnęłam ręką w geście zniewagi.
- To
trochę wody, daj spokój. Nie jestem z cukru, nie rozpuszczę się. – Zmieniłam
szybko temat, by nie dać się namówić na kupno nowej bluzki: - Co u ciebie? Jak
to jest być sławnym i mając...
-
[T.I.]! – nim zdążyłam dokończyć moje zapytanie, usłyszałam za sobą krzyk
Joana. Moment później podbiegł do mnie z ogromną watą cukrową w ręce i
wytrzeszczył na mnie oczy. – Co ci się stało?
Dotknął wolną dłonią plamy na mojej błękitnej bokserce i
mruknął z zniesmaczoną miną:
-
Wrr... Lepisz się.
Parsknęłam śmiechem. Zamurowało mnie. Perlisty dźwięk
wydobywający się z mojego gardła ustał. To pierwszy raz od wielu miesięcy,
kiedy wyraziłam w ten sposób moje rozbawienie. Joan też wydał się zbulwersowany
moim zachowaniem, jednak okazał takt i już bez zdziwienia, podając mi watę
rzekł:
-
Dostałem od mamy Brayana. Podziękowałem jej i chciałem cię poczęstować.
-
Dziękuję, skarbie. – Zerknęłam na Zayn’a. – Joan, poznaj, to Zayn, Zayn, to mój
brat – Joan.
- Cześć
– powiedział wesoło blondynek i kiedy wzięłam od niego odrobinę przysmaku,
podsunął go do bruneta. – Chcesz?
- Hej,
skrzacie – przywitał się beztrosko Zayn i poczęstował się cukrowymi
słodkościami. – Dziękuję.
Chodziliśmy po parku opowiadając o sobie nawzajem. Mimo że
znałam Malika praktycznie od kilkunastu minut, czułam się, jakby nasza
znajomość rozpoczęła się dobre kilka miesięcy temu. Joan biegał wokół nas jak
pogodny chochlik, nieraz znikając na kilkanaście minut, by pobawić się z dziećmi,
jednak zawsze nas znajdował i podskakiwał obok nas, a jego złociste jak
sprężynki pukle lokowatych włosów dodawały mu uroku. Tak miło było patrzeć, jak
jest wesoły...
Ja również nie przypominałam dziewczyny sprzed paru tygodni.
Nie byłam już marudną, obojętną i zdawkowaną nastolatką, która narzekałaby
tylko na swój los i której zawalił się cały świat, lecz rozradowaną, pełną
życia i humoru młodocianą kobietą. Każdą nowość ze świata wielkiej gwiazdy,
jaką był obecny tu Zayn Malik przyjmowałam z rezerwą, niejednokrotnie
komentując ją zabawną ripostą.
Raz, kiedy oddaliłam się kilka kroków do stoiska z napojami,
by przynieść Joanowi i sobie picie (Zayn odmówił, twierdząc, że nie jest
spragniony) usłyszałam rozmowę mojego brata i mulata:
-
Dziękuję – rzekł poważnie Joan.
- Za
co? – zdziwił się Zayn, pierwszy raz słysząc u brzdąca tak oficjalny ton.
- Nie
wiem, co zrobiłeś, ale dzięki tobie [T.I.] znów się uśmiecha. Dawno taka nie
była. Od paru dni chodziła smutna, a i mnie wtedy było źle, kiedy na nią
patrzyłem.
W oczach stanęły mi łzy. Tak bardzo przeżywałam śmierć taty
nie zdając sobie sprawy z tego, co musiał czuć Joan, widząc mnie tak przybitą .
Pociągnęłam nosem i kilkukrotnie zamrugałam, pozbywając się nadmiaru łez i
ruszyłam z powrotem w stronę zbulwersowanego Malika i zamyślonego smyka, który
widząc mnie od razu poweselał.
-
Trzymaj, szkrabie. – Podałam mu napój.
-
Dzięki – odpowiedział i przyssał się do plastikowego kubeczka, a ja usiadłam
obok niego, wcześniej upewniwszy się, czy aby Zayn nie zmienił zdania.
-
Głodny? – zapytałam Joana, a ten energicznie pokiwał głową. – tam jest stoisko
z goframi. Kup sobie jakiego zechcesz. – Wskazałam w danym kierunku i wręczyłam
bratu pieniądze patrząc, jak jego sylwetka znika w tłumie.
-
Przepraszam. Nie wiedziałam przez co przechodzi widząc mnie smutną. Ale to
takie... Niesprawiedliwe. – spuściłam wzrok i utkwiłam go w swoich czerwonych
zdezelowanych, ale nadal ukochanych trampkach. – Po śmierci taty zamknęłam się
w sobie, chciałam, by Joan był szczęśliwy, nie odczuł braku rodziców, chodź
wiedziałam, że choćbym nie wiem jak bardzo się starała nie byłabym w stanie ich
zastąpić. Robiłam wszystko, by żyło mu się jak najlepiej, ale nie dostrzegałam,
że najbardziej błahą rzeczą, czyli moim zachowaniem, sprawiam mu ogromny ból...
- Nie
masz za co przepraszać. Ani jego, ani rodziców. Strach, bezsilność, czy
bezradność są rzeczami ludzkimi, a ty jak nikt inny zasługujesz na miano osoby
z bardzo ukształtowanym człowieczeństwem.
- Ale
to nie zmienia faktu, że... – zaczęłam, przenosząc na niego udręczony wzrok;
tak bardzo dręczyło mnie poczucie winy... Chłopak przerwał mi:
-
Miałem na myśli pozytywizm przemawiający przez to stwierdzenie. To zaleta, nie
wada. Nie znajdziesz na świecie człowieka, który byłby nieomylny i nie byłoby w
nim choć krzty bólu i ujawniającego się przez to negatywnego uczucia.
Zabrakło mi argumentów. Nie myślałam wcześniej jak ciężkie
brzemię spoczywa na chuderlawych ramionach Joana. Do tej pory żyłam w
przekonaniu, że to ja odpowiadam za niego i za siebie, jednak
byliśmy od siebie zależni.
- A
najbardziej irytującym faktem jest to, że nie wiem, jak mogę mu pomóc. Nie
zwrócę mu mamy i taty, a tym bardziej ich nie zastąpię. Nigdy nie zobaczą, jak
dorasta, co osiąga w życiu...
-
Altruizm przychodzi ci łatwiej, niż myślałem. O empatii nie wspomnę – westchnął
Zayn i przysunął się do mnie, po czym mnie objął.
Trwaliśmy tak dopóki Joan nie wrócił z trzema goframi w
rękach. Brzdąc podzielił pomiędzy nasze trio smakołyki i zajadając się,
podziwiał sztuczki klowna, który wywoływał salwy śmiechu każdym swoim komicznym
gestem.
Zaczynało się już ściemniać. Podziękowaliśmy rodzicom
Brayana za dobrą zabawę i życzyliśmy solenizantowi jeszcze raz wszystkiego, co
najlepsze, po czym ruszyliśmy w stronę hotelu. Zayn zobowiązał się nas
odprowadzić, a ja widząc, że Joan cieszy się na wspólnie odbyty spacer, nie
miałam serca odmówić.
Park od naszego lokum dzieliła spora odległość kilku
przecznic, jednak dzięki towarzystwu Zayn’a, drogi szybko ubywało.
Zatrzymaliśmy się na światłach naśmiewając się z bilboardu
przedstawiającego trzy dalmatyńczyki grające w pokera, które reklamowały jedno
z tamtejszych kasyn.
Gdy sygnalizacja pokazała zielone światło ruszyliśmy po
pasach z zamiarem przejścia na drugą stronę, lecz coś nam w tym przeszkodziło.
Usłyszałam dźwięk klaksonu. Odwróciłam głowę w tamtym
kierunku i od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie. Spostrzegłam
ciemny samochód gnający w naszym kierunku ze zdecydowanie zbyt szybką
prędkością. Nie wiedziałam, co robić. W moich żyłach buzowała adrenalina, a w
głowie miałam zamęt. Jedynym racjonalnym pomysłem do mnie przemawiającym było
odepchnięcie Joana z trasy, jaką podążało auto. Tak też zrobiłam.
Jednym szybkim, płynnym ruchem odgrodziłam Joana i Zayn’a od
pędzącego pojazdu i popchnęłam ich w przeciwnym kierunku. Mój brat upadł, ale
najważniejsze było to, że uniknął wypadku. Ja niestety nie miałam tyle
szczęścia. Nim zdążyłam uciec spod kół pędzącego samochodu, poczułam
przeszywający ból. Promieniował od prawej nogi, przez udo, prawy bok i rękę, aż
do samej głowy. Miałam wrażenie, że czaszka pęka mi na dwoje. A potem już tylko
ciemność i niesłabnąca agonia...
~by Klara
Świetne <3.
OdpowiedzUsuńWolałabym szczęśliwe zakończenie : )
YeAAh!!! super
OdpowiedzUsuńpoprosze szczęśliwe zakończenie...
OdpowiedzUsuńrozdział boski..;p
no ja tez bym wolala wesoly the end <3 pisz kochana :D love xoxoxoxox
OdpowiedzUsuńZajebiste ! ♥ Błagam niech tylko będzie szczęśliwe zakończenie i niech wszyscy przeżyją bo się chyba załamie ;) Xx
OdpowiedzUsuńZajebiste ! <3
OdpowiedzUsuńProszę o szczęśliwe zakończenie ;]
Genialne <3 i prosze szczęśliwe zakończenie !!! ; ))))
OdpowiedzUsuńBisteee:D
OdpowiedzUsuńOczywiście, szczęśliwe zakończenie, takie są najlepsze!
Natusss24
następną część prosze ;P
OdpowiedzUsuńświetnie <3
super. :)
OdpowiedzUsuńwolałabym szczęśliwe zakończenie ;*
świtnie.1 czekam na ciąg dalszy.! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuńWolę szczęśliwe zakończenie . :D
genialne:)
OdpowiedzUsuńPopieram, lepsze będzie szczęśliwe zakończenie:D
Idealny <3 a zakończenie chciałabym żeby było szcześliwe :D
OdpowiedzUsuńSzczęśliwe zakończenie ;DD
OdpowiedzUsuńLepiej szczęśliwe zakończenie :)
OdpowiedzUsuńSmutnymi niech zajmuje się Julia :D
kina ;p