sobota, 30 czerwca 2012

# 84 . Harry . część 1 .

Dziś imagin autorstwa Natalii, tak jak obiecałam ; )
Jest nieco inny, gdyż narratorem jest sam Harry :D 
Dedykacja dla Oli :*
Piosenka: <klik>
_____________________________________________________________

Sławny człowiek to taki, który latami pracuje na swoją popularność, a jak jest już rozpoznawany przez innych, nakłada ciemne okulary, kryje się pod kapturem i udaje, że ze światem show biznesu nie ma nic wspólnego. Tak było i ze mną. Najpierw czułem przemożną chęć odniesienia sukcesu, zdobycia sławy, a kiedy miałem to już wszystko w garści, cieszyłem się, owszem, byłem zadowolony z wyniku moich jak i chłopaków starań, ale w pewnym momencie zastanowiłem się, czy tego właśnie chcę, czy naprawdę chcę zrezygnować z życia prywatnego? Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie, tak jak i na wiele innych. Nie, nie znudziło mi się bycie „gwiazdą”, kochałem to, kochałem fanów i scenę. Tylko często pośród tego tłumu czułem się samotny. Ot, taki jeden mały człowieczek, który nie może znaleźć sobie miejsca na ziemi. Naturalnie reszta zespołu była dla mnie jak rodzina, najlepsi przyjaciele, którym mogłem powiedzieć o wszystkim, a jednak tego nie robiłem. Nie. Czemu? Nie mam pojęcia. Czasem przerastało mnie to wszystko. Miałem ochotę zamknąć się w pokoju, wrzeszczeć, wyżyć się na czymś, ale za każdym razem dochodziłem do wniosku, że nawet jeśli ja nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć, nie mogę zrobić tego chłopakom, za żadne skarby nie chciałem zaszkodzić ich, po części też mojej, karierze. Zapytacie pewnie co takiego się wydarzyło, dlaczego z wesołego, wiecznie uśmiechniętego Harrego Stylesa, zmieniłem się w zmęczonego życiem, smutnego wraka człowieka? Odpowiedź nie jest prosta, bo na mój obecny stan wpłynęło wiele rzeczy. Nie, nie dzielcie skóry na niedźwiedziu, nie doszukujcie się drugiego dna. Tu nie zawinili fani, moi przyjaciele, rodzina czy ktoś inny. Cała odpowiedzialność spoczywa na moich barkach. Każdego dnia wstydzę się spojrzeć w lustro, spojrzeć sobie prosto w oczy. Bo wiem, że nie zrobiłem wszystkiego, by ochronić tę, którą od zawsze kochałem. Tak, macie rację. Oklepana historyjka- on kocha ją, ona woli innego, któreś z nich umiera i dopiero wtedy uświadamia sobie druga osoba, że oszukiwała sama siebie, bo tak naprawdę czuła to samo. Tylko, że ten fragment z mojego życia nie zakończył się happy- endem, nie okazałem się być cudownym księciem z bajki. Może zacznę od początku…

Jak co dzień pojechałem z chłopakami do studia, by nagrywać piosenki na nową płytę. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów, śmiechów, drażnienia menadżera i jak zwykle przerwania w połowie najnowszego kawałka, bo burczenie w brzuchu Nialla było głośniejsze niż śpiewana przez Zayna solówka. Przeszliśmy do pokoju obok, rozsiedliśmy się na wygodnej, czarnej kanapie i zamówiliśmy kilka dużych opakowań pizzy. Irlandczyk spałaszował od razu spory kawałek. Nie byłem głodny, więc ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami, przyglądałem się reszcie zespołu. Liam dyskutował przez telefon, chyba z Danielle, żywo gestykulując rękami, tak że w pewnym momencie wytrącił szklankę trzymaną przez Louisa. Mulat zerwał się na równe nogi z głośnym krzykiem, bo sok wylądował na jego głowie. Malik szybko pobiegł do łazienki, zapewne umyć włosy i doprowadzić je do normalnego stanu, mamrocząc pod nosem obraźliwe słowa skierowane do Payne’a. Zaśmiałem się cicho. Kochałem tę czwórkę wariatów, nie wyobrażałem sobie życia bez nich, bez ich „mądrych” pomysłów. Poczułem czyjeś ciepłe dłonie na moich barkach. Odchyliłem głowę do tyłu, by zobaczyć kim jest ta osoba, choć serce podpowiadało mi, że wiem. Ujrzałem uśmiechniętego Lou, który bawił się moimi loczkami. Tomlinson pocałował mnie w czoło i wyszeptał na ucho, że przyszła Ona. Jako jedyny wiedział, co tak naprawdę do niej czułem. Wstałem, posłałem kumplowi dziękujące spojrzenie i machnąłem włosami, by leżały tak jak powinny. Nie musiałem długo czekać, gdy w progu stanęła Elisabeth, trzymając za rękę swojego chłopaka Alexa. Dziewczyna była wcieleniem boskiego piękna i dobra. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy myślałem, że śnię, że to nie człowiek lecz anioł. El miała gęste, brązowe włosy, które z jednej strony opadały na jej duże, niebieskie oczy, otoczone wachlarzem długich, wywiniętych rzęs, spod których rzucała nieśmiałe, ukradkowe spojrzenia. Ubierała się najczęściej w pastelowe kolory, które podkreślały jej ładnie opaloną jedwabistą skórę. Zakochałem się w niej, nie tylko ze względu na wygląd, ale i charakter. Była miłą, uczynną, pomocną kobietą, nigdy nie przeszła obojętnie obok potrzebującej osoby czy zwierzęcia. Mimo iż była kruchej, drobnej postury, nigdy nie odmówiła starszej kobiecie wniesienia do jej domu zakupów, czy ciągnięcia sporego wózka z paczkami listonosza, który przewrócił się i skręcił kostkę. Gdyby mi ktoś opowiedział o jej dobroci i złotym sercu, pewnie bym nie uwierzył, dopóki na własne oczy bym jej nie zobaczył. Ktoś uszczypnął mnie w ramię. Zamrugałem powiekami, by wrócić do rzeczywistości. Kurde, znów się przy niej rozmarzyłem. Przeniosłem wzrok na Louisa, który z głośnym westchnięciem pokręcił głową. Wzruszyłem ramionami, dając mu do zrozumienia, że nic na to nie poradzę. Alex pocałował na pożegnanie swoją dziewczynę, rzucił w naszym kierunku krótkie „cześć” i wyszedł. Elisa obdarzyła nas promiennym uśmiechem, klasnęła w ręce i powiedziała, że czas najwyższy wybrać stroje na najbliższy koncert. Szybko uporała się z Louisem, który jak zwykle upierał się, że założy bluzkę w paski, z Liamem, który nie przestawał nadawać przez komórkę, z Niallem, ciągle pałaszującym ostatni kawałek pizzy, z Zaynem, marudzącym, że jego „boska fryzura” wygląda jak siódme nieszczęście. „Chyba nie masz pojęcia o boskości”- pomyślałem, mając na myśl El. Przyszła moja kolej. Ruszyłem do garderoby. Otworzyłem ogromną szafę, w poszukiwaniu ulubionej marynarki.
-Tego szukasz?- usłyszałem głos dochodzący zza moich pleców.
Odwróciłem się. Elisa trzymała w jednej dłoni mój ciuch, a w drugiej biały T-shirt i  ciemne spodnie. Pokiwałem głową.
-Wiedziałam, że znów będziesz chciał się w to ubrać- powiedziała.
-Jest mi w tym najwygodniej- odparłem, biorąc od niej ubrania.
Powiesiłem je na wieszaku, po czym zamknąłem szafę.
-Przyszłabyś dziś do nas?- zapytałem
-Ymm…- zamyśliła się, sprawdzając coś w telefonie- Tak, mam wolny wieczór. Chętnie wpadnę. Kupić coś?
-Nie, wszystko mamy.- odrzekłem- Weź ze sobą Alexa- dodałem po chwili namysłu.
-Muszę? Wiesz, chciałabym choć raz spędzić czas sama z wami, bez niego.- nerwowo przekładała koszule na półce.
Podszedłem do niej, łapiąc ją za rękę.
-Coś się dzieje?- spytałem, zmuszając ja by spojrzała mi w oczy.
-Harry, bardzo cię lubię, ale proszę cię, nie wtrącaj się do mojego życia, dobra?- warknęła, wyrywając się z mojego uścisku.
Odsunąłem się, odgarnąłem włosy z czoła i już miałem opuścić pokój, gdy usłyszałem, że dziewczyna płacze. Zatrzymałem się w pół kroku, nie wiedząc co robić.
-Kocham go, a on mnie zdradza.- wyszeptała przez łzy.
Czując, że to mój święty obowiązek, mocno ją przytuliłem, głaszcząc po plecach. Nie powiem, mógłbym tak zawsze. Nie, nie chodzi mi o to, że cieszyłem się z jej smutku, nie myślcie tak. Po prostu lubiłem, gdy El wtulała się w moją koszulkę, co niestety działo się bardzo rzadko. Przesiedzieliśmy tak chyba z godzinę. Pocieszałem ją, mówiąc, że ten co nas stworzył na pewno jej nie ominął, tylko jej drugą połówkę rzucił gdzieś indziej, na drugi koniec świata i teraz ona musi ją tylko odnaleźć.
-Myślałam, że to Alex jest tym jedynym- oznajmiła cicho.
-Wszyscy się mylimy. Zapewniam cię, że żyje osoba, która cię kocha, która pragnie twojego szczęścia.
-Znasz ją?- spytała z nadzieją.
-Elisa, ja…- urwałem, bo do pokoju wszedł Liam.
-O tu jesteście! Chodź Harry, skończymy nagrywać tę jedną piosenkę, a potem wracamy do domu. – rzekł- No rusz się, chłopie! Nie będziemy na ciebie nie wiadomo ile czekać!
Podniosłem się niechętnie, puszczając dziewczynę.
-Bądź o 18. Jak chcesz możesz u nas przenocować- powiedziałem, po czym udałem się do studia.
Śpiewałem bez jakichkolwiek emocji, bez entuzjazmu, optymizmu, który uleciał ze mnie jak dmuchawiec na wietrze. Louis objął mnie ramieniem, chcąc dodać mi otuchy. Uśmiechnąłem się niemrawo. Nie pragnąłem by chłopak przeze mnie cierpiał. Otworzyłem szerzej buzię i zacząłem głośniej wydawać z siebie coraz to mocniejsze dźwięki. Zacisnąłem palce na mikrofonie, zamknąłem oczy i dałem ponieść się melodii. Gdy skończyłem, ujrzałem stojącą obok operatora dźwięku klaszczącą Elisę. Czas jakby się zatrzymał. Byłem tylko ja i ona. Staliśmy tak bez ruchu, wpatrując się w siebie. Dziewczyna pokazała mi w języku migowym nasz stary powitalny ruch, który znaliśmy tylko my. Wskazała na mnie, później na siebie, po czym złączyła dłonie w pięści, wykonując nim kolisty ruch. Miało to znaczyć: „Ty, ja. Na zawsze razem”. Powtórzyłem to samo. Dla mnie znaczyło to coś więcej, niż „przyjaciele do końca życia”. Wyszliśmy z budynku, wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. El stała jeszcze chwilę na chodniku. Zobaczyłem, że podszedł do niej Alex, o czymś chwilę rozmawiali, ona uderzyła go w policzek i ruszyła swoim autem z piskiem opon, zostawiając wściekłego byłego już chłopaka. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Nawet jeśli Elisabeth nie czuła tego co ja, taki tam Alex na pewno na nią nie zasługiwał. Niall coś do mnie mówił, ale byłem tak pogrążony w rozmyślaniach, że nic do mnie nie docierało.
-Halo! Ziemia do Harrego!- Liam zamachał mi dłonią przed oczami.
-Dajcie mu spokój- Lou jak zwykle stanął w mojej obronie- Hazza jest zmęczony.
Spojrzałem na Tomlinsona. Byłem mu wdzięczny. Krył mnie, udawał, brał na siebie odpowiedzialność za moje roztargnienie przed menadżerem. A mimo to, nie mówiłem mu o wszystkim. Tłumiłem w sobie uczucia, wmawiając sobie, że nadal jestem tym samym Harrym Stylesem co kilka lat temu. Przywołałem sztuczny uśmiech i odparłem:
-Przepraszam Nialler. Zamyśliłem się.
-Coś ostatnio często ci się to zdarza- odrzekł smutno.
Miałem wyrzuty sumienia. Niby to ja byłem najmłodszy, ale tak naprawdę najmniej uwagi poświęcało się właśnie Irlandczykowi. Przysunąłem się bliżej niego i mocno go przytuliłem, chcąc mu wynagrodzić ciągłe odosobnienie. Horan wtulił się we mnie ze zdwojoną siłą, tak że zabrakło mi tchu. Ukryłem twarz w jego włosach i cicho zapłakałem. Trwaliśmy tak do końca jazdy. Gdy zajechaliśmy przed naszą posesję, szybkim ruchem wytarłem łzy i poprawiłem włosy. Niall chciał o coś zapytać, ale napotkał znaczące spojrzenie Lou. Jako najstarszy dawał mi, jak i reszcie chłopaków, przykład, był dla nas takim jakby autorytetem. Zawsze wiedział jak się zachować, kiedy należy zabrać głos, a kiedy nie. Czuwał by nic nam się nie stało, by żaden z nas nie popełnił żadnego głupstwa. Wiele razy wybawiał nas z opresji, uwodząc innych swoim dyplomatycznym podejściem do sprawy. Choć inni mawiali, że Lou to takie duże dziecko i tylko zabawa mu w głowie, tylko my wiedzieliśmy jaki jest naprawdę. Weszliśmy do domu. Zayn od razu udał się do swojego pokoju, a reszta poszła do salonu. Niall włączył jakiś romantyczny film. Oczywiście nie obyło się bez kłótni z Liamem o to, że po raz nie wiem który, mamy obejrzeć „Toy story”. Tomlinson przygotował jedzenie. Niezainteresowany oglądaniem, stanąłem przed wielkim oknem. Zwinąłem dłoń w pięść i przyłożyłem ją do zimnej szyby. Oparłem o nie czoło, po czym chuchnąłem. Palcem narysowałem serduszko, które po chwili zniknęło. Przeniosłem wzrok na telewizor. Główni bohaterowie wyznawali sobie miłość. Podbiegłem do odtwarzacza i wyciągnąłem płytę, którą rzuciłem na stół. Zdziwieni chłopcy popatrzyli na mnie jak na wariata. Usłyszałem pukanie do drzwi. Kompletnie zapomniałem, że zaprosiłem El. Wpuściłem ją do środka. Bez słowa zaprowadziłem ją do nadal oszołomionych chłopaków, zawołałem Zayna i udałem się do kuchni po alkohol i przekąski. Postawiłem to wszystko na niskiej ławie, po czym usiadłem na fotelu naprzeciwko Elisy. Rozmawialiśmy kilka godzin. Rozluźniłem się nieco, nie tylko za sprawą alkoholu, ale i pod wpływem obecności dziewczyny. Liam nadal na mnie dziwnie spoglądał, co starałem się ignorować. Wybiła północ. Elisabeth chciała wracać do domu, ale Louis, który nie pił, zatrzymał ją i powiedział:
-Nie jesteś trzeźwa. Nigdzie nie jedziesz!
-Nie możesz mnie odwieźć?- poprosiła
Tomlinson pokręcił przecząco głową. El z westchnięciem opadła na sofę.
-To co robimy? Nie chce mi się jeszcze spać.
-Późno już. Musimy rano wstać, by nie spóźnić się na wywiad.- powiedział Payne.
Chłopaki udali się do swoich pokoi. Zostałem sam z szatynką. Dziewczyna usiadła mi na kolanach i położyła głowę na moim ramieniu. Zaczęła mi śpiewać jakąś kołysankę. Powieki powoli same mi opadały. Objąłem El ramieniem, przyciągając ku sobie. Jedną nogą byłem już w krainie snu, gdy usłyszałem cichy głos Elisy:
-Wiesz, Harry. Zerwałam z Alexem, nie tylko dlatego, że mnie zdradzał. Drugim powodem byłeś ty. Tak, ty, nie przesłyszałeś się. Jesteś najwspanialszym przyjacielem, wiedz o tym. Możesz mieć każdą, dziewczyny legną do ciebie, a mimo to się w tobie zakochałam. Głupie prawda? Boże, co ja gadam! Jestem pijana i plotę trzy po trzy. Nie słuchaj mnie! Albo nie, jednak słuchaj! Może nigdy więcej tego ci nie powtórzę- jesteś fajnym chłopakiem, Styles. Tak, bardzo fajnym- poczułem, jak zsuwa się z moich nóg- Kocham cię.- lekko mnie pocałowała.
Szurnięcie krzesła, stuknięcie kanapy, zgrzyt sprężyny i głośne westchnięcie. El położyła się spać.
Obudziłem się następnego dnia dość wcześnie. Strasznie bolała mnie głowa. Złapałem się za nią, wydając z siebie ciche jęknięcie. Ktoś przykrył mnie kocem. Zrzuciłem go na podłogę i trochę chwiejąc się ruszyłem do kuchni. Zastałem tam, ubranego już Lou, który przygotowywał śniadanie. Uśmiechnął się na mój widok. Podał mi tabletki przeciwbólowe i szklankę wody. Przygotował takich 3 zestawy.
-Pomożesz mi to zanieść reszcie?- zapytał
Pokiwałem głową. Wziąłem te rzeczy, idąc do pokoju Nialla. Horan jeszcze smacznie spał. Pogłaskałem go po głowie, cieplej otuliłem kołdrą i dostawiłem leki na szafkę nocną. Wróciłem na dół do salonu. Elisa siedziała wyprostowana na sofie. Wpatrywała się we mnie jak w zjawisko paranienormalne. Może jednak alkohol nie wymazał jej wszystkich wspomnień? Ja doskonale pamiętałem wczorajsze słowa dziewczyny. Włożyłem jej w dłoń pastylki i napój. Poszedłem do siebie, by się przebrać i odświeżyć, po czym zszedłem do kuchni, by coś zjeść. Przy stole zasiadł już Niall i Liam. Dołączyłem do nich, cicho odsuwając stołek. W pomieszczeniu pojawił się Zayn. Malik wziął z lodówki butelkę jakiegoś płynu, tabletki, kanapkę i z powrotem udał się do swojego pokoju. Louis postawił przede mną talerz z pokrojonymi warzywami i koszyczek ze świeżym pieczywem. „Że tez mu się chciało lecieć tak rano do sklepu.”- pomyślałem. Zatopiłem zęby w kawałku ogórka. Obok mnie usiadła ledwo przytomna Elisabeth. Podparła głowę na ręce, po czym upiła łyk miętowej herbaty. Całe spożywanie posiłku przeżyliśmy po raz pierwszy w ciszy. Nikt nie miał ochoty do żartów.
-Louis, nie dam rady iść na ten wywiad- powiedziałem
-Wiem. Harry, wiem.- Lou westchnął- Przełożyłem go na jutro.
Wstałem, niechcący za mocno szurając krzesłem.
-Ciszej, błagam- Niall złapał się za głowę.
Podniosłem ręce w obronnym geście. Podszedłem do Tomlinsona i mocno go uścisnąłem. Taki przyjaciel to prawdziwy skarb.
-Idę dziś do Eleonor. Mam nadzieję, że mogę was zostawić samych, co?- spytał
-Tak, idź. Dawno się z nią nie widziałeś. Przeze mnie- ostatnie zdanie wyszeptałem.
Lou poklepał mnie po ramieniu.
-Ona rozumie. Jest świetną dziewczyną.
-Tak, zasługujecie na siebie.
Wróciłem na swoje miejsce, dokańczając jedzenie. Nialler poszedł do siebie, Liam wybrał się do Danielle, a Lou, gdy zmył naczynia, wziął kluczyki od samochodu, krzyknął „cześć” i pojechał do Els. Znów zostałem sam na sam z Elisą. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, jak się zachować, udałem się do salonu. Włączyłem TV, przyciszyłem i tępo wpatrywałem się w któryś odcinek bezsensownego serialu. Nie rozumiałem jego fabuły, bo nie mogłem się na nim skupić. Myślami odpływałem do wczorajszego wydarzenia, do tych pięknych słów, jakie usłyszałem. Co z tego, że wypowiedziane pod wpływem alkoholu. Niektórzy ludzie twierdzą, że jak się ma procenty we krwi to człowiek zachowuje się tak jakby normalnie chciał, ale jest zbyt nieśmiały. Powiedzmy, że im wierzę. Ba, chcę wierzyć.
-Możemy porozmawiać?- spytała Elisabeth
-Nie ma o czym- odparłem.
Byłem święcie przekonany, że dziewczyna chce zaprzeczyć wczorajszym zdaniom. A tego bym nie zniósł, dały mi one za dużo nadziei. El pokiwała smutno głową, po czym opuściła dom. Zdziwiłem się jej zachowaniem. Podszedłem do okna. Mignęła mi tylko sylwetka Elisy. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce.




~by Natalia

piątek, 29 czerwca 2012

# 83 . Harry .

Chciałabym bardzo serdecznie przywitać Natalię, która pojawiła się na blogu ;) Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej. Tego Ci życzę ;)
A tak poza tym, oto szczęśliwy Harry. Wiem, że pewnie po moim ostatnim dwuczęściowym imaginie o wszystkich chłopakach, możecie na jakiś czas mieć dość smutnych imaginów, z racji zużytych chusteczek (?), a na dodatek nie chcę abyście sądziły, że coś jest ze mną nie tak, i sprawia mi przyjemność zabijanie wszystkich w imaginach xD Dlatego na jakiś czas możecie się spodziewać samych szczęśliwych. Chyba że osądzicie, że macie ochotę sobie popłakać, to wiecie, do kogo z tym iść ;D Chciałam Wam też powiedzieć, że wyjeżdżam na kilka dni i nie będzie mnie do poniedziałku, więc  do tego czasu raczej nie spodziewajcie się moich imaginów. Mam nadzieję, że u babci na wsi, wymyślę kilka historii ;)
------------------------
Chwyciłam za uchwyty toreb, wysiadając z samolotu na lotnisku. Zeszłam po schodkach i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu znajomej twarzy mojej cioci.  
- [T.I] ! – usłyszałam swoje imię.
- Ciocia Maggie ! – krzyknęłam, biegnąc w jej stronę. Rzuciłam torby na ziemię i mocno się do niej przytuliłam.
- Och, kochanie. Ale wyrosłaś – wyciągnęła swoje ręce na moich ramionach, aby mogła mi się lepiej przyjrzeć. – Jak minął lot? Zgłodniałaś? – zmieniła temat.
- W porządku. Oprócz małych turbulencji, lot minął spokojnie, a w czasie podróży jadłam, więc nie jestem głodna.
Ciocia otoczyła mnie ramieniem i zaprowadziła do parkingu, gdzie zaparkowała auto, pomogła mi upchnąć torby do bagażnika i ruszyłyśmy w podróż. Obserwowałam mijające nas zabytki, mając nadzieję pewnego dnia je zwiedzić. Wyjechałam do Londynu do cioci, gdyż zamierzałam zacząć tu studiować. Ciocia była niewiele starsza ode mnie, więc bardziej ją traktowałam jak starszą siostrę. Mieszkała samotnie w centrum Londynu, gdzie przeprowadziła się około pięć lat temu.  Dlatego gdy zaoferowała mi, abym u niej zamieszkała, zgodziłam się. To było spełnienie moich marzeń i wielka szansa dla mnie.
- Wiesz, jakbyś chciała, możemy wybrać się jutro do sklepu, żeby dokupić ci jakieś rzeczy do twojego pokoju – wyrwała mnie z zamyślenia Maggie. Przytaknęłam.
- Jasne – uśmiechnęłam się i wróciłam do oglądania zabytków przez okno.
Następnego dnia udałyśmy się do pobliskiego sklepu wybrać jakieś dodatki do mojego pokoiku. Rozglądałam się właśnie za dywanami, gdy z radia popłynęła wolna piosenka, którą doskonale znałam. To była nasza piosenka – moja i mojego chłopaka, którego musiałam zostawić w Polsce. Na myśl o nim, moich przyjaciołach i rodzinie, poczułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Muszę iść do toalety – powiedziałam cioci, po czym szybko udałam się w poszukiwaniu łazienki. Gdy do niej dotarłam, rozpłakałam się na dobre. Na dodatek radio działało nadal w toalecie. Spojrzałam w lustro wiszące nad zlewem. Oczy miałam czerwone i lekko zapuchnięte od płaczu. Wyrwałam papier i otarłam łzy.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam za sobą głos, i to na dodatek męski. Pisnęłam, odwracając się w stronę nieznajomego. Przede mną stał wysoki chłopak o brązowych loczkach i zielonych oczach, z których emanowała troska. Przyłożyłam dłonie do piersi, gdyż serce nadal mi mocno łomotało.
- Co tu robisz? – spytałam, próbując uspokoić skołatane nerwy. – To damska toaleta.
Spojrzałam na niego oskarżycielsko, lecz on wcale się tym nie przejął.
- To toaleta zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn – rzekł z wyraźnym rozbawieniem. – Wiesz, u nas w Anglii w zwykłych sklepach z meblami, mężczyźni i kobiety muszą korzystać z jednej toalety. Ale pech – wzruszył ramionami rozkładając bezradnie ręce, jednak widać było, że się ze mnie naśmiewa. Zgromiłam go wzrokiem. Był bezczelny.
- Jestem Harry, przy okazji – wyciągnął rękę. Spojrzałam na nią, nie wiedząc co zrobić.
- No, daj spokój. Nie gryzę – roześmiał się, nadal wyciągając dłoń w moim kierunku.
- [T.I]. – odparłam, w końcu decydując się ją uścisnąć.
- Może masz ochotę się przejść?
Zawahałam się.
- Nie znam cię.
- Poznasz, jak dasz się zaprosić na spacer.
- W porządku – kiwnęłam po chwili głową. – Ale muszę powiedzieć to cioci.
Wyszłam z toalety, poszukując wzrokiem Maggie. Po kilku sekundach znalazłam ją, jak rozmawiała ze sprzedawcą.
- Ciociu – podeszłam do niej. – Możemy się na chwilę rozdzielić? Chciałabym zwiedzić miasto. – nie zamierzałam wspominać o nowo poznanym Harry’m, kiedy ten pojawił się tak nagle, wyciągając rękę w stronę Maggie i przedstawiając się.
- Harry Styles. Czy mógłbym porwać na chwilę pani siostrzenicę?
Ciocia zmierzyła go krytycznym spojrzeniem, jakby dopatrywała się jakichś wad. Jednak widocznie niczego podejrzanego nie znalazła, gdyż uśmiechnęła się.
- Wróć przed dwudziestą, proszę. A ciebie zobowiążę, abyś ją bezpiecznie odstawił do domu. Pewnie znasz lepiej Londyn od niej.
Chłopak pokiwał głową. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy po centrum. Harry pokazał mi wiele ciekawych miejsc, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Po drodze kupiliśmy zimną kawę i po kilku godzinach chodzenia po londyńskich uliczkach, zatrzymaliśmy się koło fontanny w parku.
- Opowiedz mi coś o sobie – poprosił chłopak.
- Zanudzisz się – upiłam łyk zimnego napoju.
- Mam czas – uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki. Jak im się tu oprzeć?
- Pochodzę z Polski, ale przyjechałam tu studiować. Mieszkam z ciocią Maggie, którą zdążyłeś poznać w sklepie. Sama nie wiem co ci mogę o sobie opowiedzieć. Uwielbiam czytać książki, słuchać muzyki. Jak wyglądam, sam widzisz. Jestem osobą raczej skrytą i nieśmiałą, a opowiadanie o sobie nie przychodzi mi z łatwością.
- To może ja opowiem ci coś o sobie? – zaproponował. – W Anglii mieszkam od urodzenia. Choć nie urodziłem się w Londynie, znam go prawie jak własną kieszeń. Mieszkam z mamą, ojczymem i moją starszą siostrą, Gemmą. Obecnie podróżuję po świecie ze swoim zespołem. Uwielbiam koty – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. – Jak wyglądam, sama widzisz. – powtórzył moje słowa. - Jestem raczej szalony i może trochę bezczelny, ale chyba nie jestem jeszcze taki najgorszy?
Popatrzył na mnie, a ja pokręciłam głową.
– Jesteś fajny, Harry Styles.
Dałam mu lekkiego kuksańca w bok, śmiejąc się. Po chwili i on uczynił to samo, aż zaczęliśmy się przepychać. Skończyło się na tym, że oboje wylądowaliśmy w fontannie. Podniosłam się z wody. Ochlapałam go, mimo iż i tak był już cały mokry. Po kilku minutach chlapania się wodą, wyszliśmy z fontanny, zdejmując buty i wykręcając ciecz z ubrań.
- Jak ja teraz wrócę do domu? – jęknęłam.
- A ja? – próbował udawać smutek, lecz nie wyszło mu to i ponownie zaczęliśmy się śmiać. Gdy wróciłam do domu, ciocia pokręciła tylko głową.
- To tak się teraz podrywa dziewczyny? Wrzuca do fontanny? – zacmokała. Poczułam jak moje policzki zalewają rumieńce.
- To nie była randka – weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi, ale i tak usłyszałam słowa Maggie.
- Uważaj, bo ci uwierzę.
Zaśmiałam się pod nosem. A może była?
*
Minęło pół roku, a my z Harry’m staliśmy się nierozłączni. Zostaliśmy przyjaciółmi, mimo że skrycie liczyłam na coś więcej.  Jednak wiedziałam, że traktuje mnie wyłącznie jak przyjaciółkę, więc nie było warto tego zmieniać. Mogłam tylko zrujnować naszą przyjaźń, a tego nie chciałam. Jednak wyraźnie się myliłam, sądząc, iż jestem dla niego wyłącznie jak siostra. I gdyby nie liczyć faktu, iż Harry zniknął.
*dwa miesiące później*
Spakowałam torbę, wybierając się na dłuższe zakupy po centrach. Przekreśliłam kolejny dzień w kalendarzu. Minęły już dwa miesiące, odkąd Harry zniknął. Jak? Nikt tego nie wie. Pewnego dnia nie wrócił do domu, zostawiając tylko list, w którym pisał, iż wyjechał na trochę i prosił, aby nikt go nie szukał. Z początku zignorowaliśmy to. Pisaliśmy do niego, dzwoniliśmy, próbowaliśmy go szukać, ale z marnym skutkiem. Po dwóch tygodniach czekania, wysłał do swojej mamy SMS –a, nie określając miejsca pobytu. Napisał tylko, że u niego wszystko w porządku i prosił, aby dać mu czas. W tym czasie wysłał jeszcze kilka zdawkowych wiadomości do rodziny, po czym zapadł jak kamień w wodę.
- Będę później – krzyknęłam do cioci i wyszłam z mieszkania. Przechadzałam się właśnie po sklepach, gdy dostałam SMS – a. Otworzyłam i z niedowierzaniem ujrzałam, iż jego nadawcą był nie kto inny, jak Harry.
„Możemy się spotkać w parku, tam gdzie zawsze? Będę czekał przez godzinę.”
Wyszłam ze sklepu i popędziłam na wyznaczone miejsce spotkania. Tak jak brunet powiedział, siedział na ławce i czekał. Gdy mnie ujrzał, uśmiechnął się i od razu wstał. Przystanęłam od niego w odległości kilku metrów.  Po chwili ciszy, odezwałam się.
- Gdzie byłeś? – szepnęłam. – Martwiliśmy się o ciebie. Twoja rodzina, przyjaciele, ja…
- Musiałem coś sobie przemyśleć. – odparł tajemniczo. Popatrzyłam na niego z niemym pytaniem. Westchnął i dodał. – Zakochałem się. Ale miałem mnóstwo wątpliwości. Czy jej to powiedzieć, jak jej to powiedzieć. Ona jest cudowna i nie chcę jej stracić. Piękna, inteligentna, zabawna. I teraz wiem, że…
- Harry, przestań! – rzuciłam rozzłoszczona. – Nie chcę tego słuchać. Naprawdę się cieszę, że się odnalazłeś, ale uważam, że jesteś strasznie samolubny znikając na dwa miesiące tylko dlatego, bo się zakochałeś w jakiejś trzydziesto parolatce i nie wiedziałeś, czy jej to wyznać !
- Nie powiedziałem, że ma trzydzieści lat – wyszeptał, spuszczając wzrok.
- Och, Harry. Przecież cię znam. Ciebie interesują tylko starsze kobiety, oby tylko były młodsze od twojej mamy – zadrwiłam. Tym razem on nie wytrzymał i wybuchnął.
- W takim razie wcale mnie nie znasz! Pewnie mnie uważasz za samolubnego i rozpieszczonego bachora. Sama zresztą nie jesteś lepsza. Tak łatwo osądzasz ludzi.
- Nie ma co. Świetnych rzeczy się o sobie dowiaduję.  Może masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Nie. – odwraca się i już ma odejść, gdy odwraca się, mówiąc: - A, i jeszcze jedno. Nie zakochałem się w trzydziesto parolatce. Zakochałem się w dziewczynie, która ma dwadzieścia lat i którą znam dopiero od ośmiu miesięcy. Uważałem ją za dojrzałą kobietę, ale teraz widzę, że jest jeszcze dzieckiem !
Zamarłam, powoli przetrawiając jego słowa. Czy chodziło mu o… mnie? Był jedyny sposób, aby to sprawdzić.
- Hej! – krzyknęłam za powoli oddalającą się jego sylwetką. Odwrócił się i spojrzał na mnie spode łba. – Tak się składa, że też się zakochałam. W samolubnym i rozpieszczonym bachorze, którego uważałam za dorosłego mężczyznę.
Zapadła cisza. Nadal spoglądaliśmy na siebie złowrogo. Wtedy to oboje parsknęliśmy śmiechem i rzuciliśmy się sobie w ramiona.



~by Julia

czwartek, 28 czerwca 2012

# 82 . Niall . część 4 .

Part 4 ;p Krótki, bo krótki, ale zawsze xD
Piosenka <klik>
____________________________________________________________

[T.I.]
Odsunęłam delikatną firankę w dużym oknie, by móc dostrzec kilkunastoosobową grupę reporterów tuż pod drzwiami mojego mieszkania. Każda osoba miała na sobie ciemne uniformy, a w rękach lustrzanki i dyktafony. Jeden z mężczyzn spojrzał w górę i dostrzegł mój obojętny wyraz twarzy i podpuchnięte od płaczu oczy, a moment później wskazał w kierunku okna, by mogli dojrzeć mnie jego kompani. Natychmiast zaczęli wykrzykiwać pytania, które, jak sądziłam, jak nic znalazłyby się na okładkach gazet już następnego dnia, gdyż prędkość przeraźliwie naddźwiękowa, z którą informacje o potencjalnym romansie Nialla znalazły się w sieci były doprawdy godne podziwu. Już wyobrażałam sobie te nagłówki w kolorowych magazynach: „Nowe zauroczenie członka zespołu One Direction?”, „Kolejna brunetka usidlona przez czarującego blondyna?” – o taak, to byłaby nie rada gratka dla brukowców.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go z pewną trudnością z kieszeni obcisłych dżinsów i połączyłam się z siostrą.
-          Słucham.
-          Co. To. Ma. Być?!
Morderczy głos Emily mnie nie zdziwił. Wymamrotałam do słuchawki:
-          O co ci konkretnie chodzi?
-          O co mi chodzi. O co mi chodzi – powtórzyła kpiąco, z wyraźnie wyczuwanym cynizmem. – Chodzi mi o twój ROMANS z Niallerm Horanem, o którym już rozpisują się plotkarskie strony? Powtórzę więc: CO TO MA BYĆ?!
-          Uspokój się. To nieprawda.
-          Nie, pewnie, że nie. Nasz świat opanowały ludzkie klony, a twój sobowtór już umówił się na randkę z moim ulubieńcem. Nie? Więc jak wyjaśnisz fakt, że na zdjęciu, któremu właśnie się przyglądam, dziewczyna krocząca obok Nialla jest uderzająco do ciebie podobna. – Jej kpina mnie przerażała. – Wytłumacz mi to, proszę, bo oszaleję.
Westchnęłam. Naprawdę nie miałam ochoty tego roztrząsać.
-          Słuchaj. Po pierwsze: czytasz zbyt dużo fantasty. Po drugie: spotkałam go przypadkiem i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy rozmawiać. To wszystko.
-          Jasne. Kit wciskaj tabloidom – burknęła.
-          Słuchaj, mała, nie mam nastroju i czasu do bezsensownych kłótni, skoro i tak moje argumenty uznasz za bezpodstawne i je wyśmiejesz. Mam gdzieś to, że jestem tematem plotek, intryg i na każdej możliwej stronie pod moim adresem posyłane są złowróżbne komentarze i opinie co do wyglądu, usposobienia, chęci sławy i Bóg wie, czego jeszcze. Jestem zajęta. Wybacz mi, ale muszę kończyć. Pozdrów i ucałuj ode mnie rodziców. Pa.
-          Ale...
Rozłączyłam się. Wyrzuty sumienia przez to, że w tak nie wyrafinowany sposób wyładowałam na siostrze swą złość potęgowały się z każdą sekundą, lecz próbowałam je ignorować. Nienawidziłam kłamać, tym bardziej rodzinę i przyjaciół, którzy, mam nadzieję, nigdy nie usłyszą o moim błędzie. Błędzie? Nie, to nie błąd. To przeznaczenie, ale nie miałam czasu na roztrząsanie tej sprawy. Już dość pokomplikowałam sobie nowe życie i to nastąpiło już kilka dni po jego rozpoczęciu.
Chcąc sprawdzić, co siostra miała na myśli twierdząc, że wiele stron zamieściło już artykuły o haniebnym spotkaniu, włączyłam laptopa i, czekając aż system się zaktualizuje, poszłam do kuchni po szklankę soku.
Weszłam na jedną, drugą, trzecią stronę plotkarską, która przychodziła mi na myśl i... Nic. „Może nie było tak źle?” – pytałam się naiwnie w myślach. Przypomniałam sobie o jeszcze jednym adresie, który wręcz uwielbiała Emily i wystukałam nazwę na klawiaturze, by po chwili kliknąć ‘szukaj’.
„Koniec Patricii! Oto nowa zdobycz Horana!” – krzyczał jaskrawoczerwony nagłówek na stronie głównej. Zakrztusiłam się właśnie pitym sokiem. Pomimo łez w oczach i cięgle kaszląc, bezwiednie wczytałam się w treść zamieszczoną poniżej zdjęcia przedstawiającego mnie i zakapturzonego Horana. Nie przejęłam się nawet tym, że na fotografii wyglądałam jak ostatnie nieszczęście, bo gry robiono ową fotkę padał siarczysty deszcz.
Z każdym wyczytanym słowem złość, która we mnie buzowała, potęgowała się, aż narosła do stopnia krytycznego. Jedyny racjonalny pomysł wyżycia się znalazłam pod drzwiami mieszkania. Pośpiesznie wydrukowałam artykuł, narzuciłam kurtkę i zbiegłam po schodach na dwór.
Od razu otoczył mnie wianuszek dziennikarzy. Ja jednak stałam niewzruszona, nie odpowiadając na  ich pytania przekrzykujących się reporterów. W końcu zamilkli, a ja podjęłam dynamiczny monolog:
-          Co chcieliście osiągnąć? Dostarczyć kolejną rewelacyjną plotkę do świata internautów i gwiazd? Jeśli tak, to gratuluję wam serdecznie. Stworzyliście sobie fascynujący temat rozmów. W tym samym czasie zniszczyliście człowieka. Ale to się dla was nie liczy, prawda? Najważniejsze jest to, byście mogli opublikować jakąś wymyśloną, nierzeczywistą plotkę, a to, że naruszacie przy tym wolność i prawa innych już was nie obchodzi. Mam głęboko w poważaniu co myślicie na mój temat. – Jakby na potwierdzenie tych sarkastycznych słów zgniotłam i porwałam zadrukowaną kartkę oraz zrównałam ją z błotnistą ziemią.
-          To naprawdę myślisz o prasie? – spytała jedna z kobiet, przybliżając do mojej twarzy dyktafon, a podniecenie widoczne na jej twarzy rosło z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem.
-          Chcecie prawdy? – powtórzyłam z cynizmem, ledwie powstrzymując łzy bezsilności i złości. – Wy nie pragniecie prawdy. Chcecie sensacji. Stworzyliście sobie centrum zainteresowania w jednym, utalentowanym człowieku i zrobicie wszystko, byleby tylko przeinaczyć wszelkie fakty. A Niall Horan jest doskonałym celem. Ma to, o czym inne dzieciaki, nastolatkowie czy nawet dorośli mogą tylko marzyć.
-          A co o nim myślisz? Co myślisz o Niallu Horanie? Co cię z nim łączy? – dopytywał się krzepki mężczyzna w czarnym kombinezonie. Przeniosłam na niego wściekły z bezradności wzrok.
-          Co o nim myślę? Nic. Jest kolejną rozpieszczoną gwiazdką, ale tylko według waszego mniemania. Bo, słowo daje, gwiazdora z okładek, którego uwielbiają miliony nastolatek nigdy nie spotkałam. I wcale nie chcę spotkać.
Odwróciłam się na pięcie i pognałam do domu ani razu nie obejrzawszy się przez ramię. Nie wiedziałam, czy zrobiłam dobrze wygłaszając swoje zdanie, czy było wręcz odwrotnie. Szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie to.
„Zapomnę o Niallu Horanie. Zapomnę. Zacznę życie od nowa” – przekonywałam się w myślach, walcząc z napływającymi łzami. „Znowu” – dodałam z rezygnacją i zamknęłam za sobą drzwi.

[Niall]
Pukanie. Nieustające, nieznośne, pukanie. Nie miałem siły krzyknąć, żeby dali mi spokój. Nie chciałem sprawiać przykrości Eleanor. Z westchnieniem irytacji podniosłem się z fotela i odkluczyłem brunetce, by nacisnąć klamkę i wpuścić ją do środka, po czym bez słowa wróciłem na poprzednie miejsce. Dziewczyna weszła do pokoju i cicho zamknęła za sobą jasne drzwi. Podeszła do mnie, ukucnęła przy fotelu, pytając i ściskając delikatnie moją dłoń:
-          Co się stało?
Nie odpowiedziałem. Utkwiłem niewidzące spojrzenie w zielono-pomarańczowym dywanie u moich stóp, a Eleanor, widząc, że nie mam w planach jej odpowiedzieć, usiadła na siedzeniu obok, lecz nie zabrała głosu. Wyczuła, że jest mi źle i ,  zachowując się taktownie, poczekała, aż w końcu zdołam odrzec:
-          Jeden dzień wspólnie spędzony. Przez te kilka godzin, które przegadaliśmy, dzięki którym się poznaliśmy nie mogę o niej nie myśleć. A najgorsze jest to, że to, co dopiero zaistniało i zaczęło się rozwijać, ja tak po prostu zniszczyłem myśląc, że tak będzie lepiej. Mało treści, jednak zwięźle i na temat. Jestem...
El ścisnęła moją rękę nie dając mi dokończyć. Nachyliła się nad stolikiem, który nas dzielił i spojrzała mi prosto w oczy, po czym powiedziała łagodnie, z pobrzmiewającym w jej głosie przekonaniem:
-          Nie jesteś głupi. Każdy człowiek popełnia błędy, nie ma nieomylnego stworzenia. To przez pomyłki  zdajemy sobie sprawę, ile ktoś lub coś dla nas znaczy i staramy się to naprawić. To właśnie ta próba podjęcia reperacji świadczy o tym, jak silni być potrafimy. A więc, jeśli ona jest tą szczęściarą, która poskromi leprechuna w tobie będącego... – mówiąc to, uśmiechnęła się ciepło i zmierzwiła mi włosy. - ...skończ to, co nie ma sensu istnieć i zajmij się tym, co zaowocuje w przyszłości.
W jej brązowych oczach dostrzegłem mądrość i pewność, która miała mnie upewnić w przekonaniu, żebym zrobił tak, jak podpowiada mi sumienie. I rzeczywiście, nie chciałem już kłamać. Nie chciałem oszukiwać fanów, rodziny, przyjaciół, siebie... [T.I.]. Źle się czułem, kiedy nadeszła pora na wytłumaczenie Patrici, dlaczego musimy się rozstać. Nie, nie rozstać. Przestać oszukiwać. Nie tworzyliśmy prawdziwego związku. Lepsza jest prawda, nawet jaka by ona nie była, niż kłamstwo, prawda? Czy to nie tak powiedziała [T.I.]?
Eleanor przytuliła mnie i wyszeptała mi do ucha:
-          A teraz czas, byś w końcu zignorował to, co wypisują o tobie te wstrętne szmatławce i zaczął żyć pełnią życia.
Nim zdążyłem odpowiedzieć, do pokoju wparował Louis z laptopem w rękach.
-          Chyba się puka ! – skarciłem go .
-          Tak... Nie... Nieważne – powiedział z ekscytacją.
Usiał na oparciu fotela Eleanor i postawił netbooka na stoliku tak, bym i ja, i dziewczyna mogli zobaczyć materiał wideo. Przed jego włączeniem, powiedział do mnie z powątpiewaniem:
-          Coś ty zrobił tej dziewczynie, człowieku?
Na ekranie pojawiła się zaczerwieniona ze złości twarz [T.I.], a dookoła niej błyskały flesze aparatów fotograficznych. Wspomniana mówiła z wyrzutem:
-           Chcecie prawdy? Wy nie pragniecie prawdy. Chcecie sensacji. Stworzyliście sobie centrum zainteresowania w jednym, utalentowanym człowieku i zrobicie wszystko, byleby tylko przeinaczyć wszelkie fakty. A Niall Horan jest doskonałym celem. Ma to, o czym inne dzieciaki, nastolatkowie czy nawet dorośli mogą tylko marzyć.
-          A co o nim myślisz? Co myślisz o Niallu Horanie? Co cię z nim łączy?
-          Co o nim myślę? Nic. Jest kolejną rozpieszczoną gwiazdką, ale tylko według waszego mniemania. Bo, słowo daje, gwiazdora z okładek, którego uwielbiają miliony nastolatek nigdy nie spotkałam. I wcale nie chcę spotkać.
Przymknąłem oczy. Czułem na sobie zdumione spojrzenie Eleanor. Podniosłem się szybko z siedzenia i, prawie biegnąc, wyszedłem z pokoju. Przystanąłem w holu, by narzucić na siebie kurtkę i wymknąłem się z domu. Zniszczyłem zaczątek miłości i było mi z tym źle. Niesłychanie źle.


~By Klara
~by
kochaaaam! <klik>