Hej ; *
Dziś kontynuacja Horana ;p Mam nadzieję, że się Wam spodoba,
mimo że ja nie jestem z niej tak do końca zadowolona... : / Ogółem cały imagin
tradycyjnie zepsułam, ale podlega on tylko i wyłącznie Waszej ocenie ;D
Zachęcam do komentowania! ;p
Buziaki dla 54 .! ;**
Piosenka: <klik>
______________________________________________________
Wzięłam szybki prysznic, który nieco mnie orzeźwił i dzięki
niemu do mojego umysłu zaczęło docierać racjonalne wyjaśnienie mojego
zachowania. „Zazdrość”. Phi, kogo ja próbuję oszukać? Nikomu nie zazdrościłam.
Nie sławy i wszystkiego z tym związanego. Niestety, przez to, że zaczęłam
racjonalnie myśleć, znów przypominałam sobie szczegóły z niezbyt przyjemnego
przedstawienia. W miejscu, gdzie uderzył mnie Niall, pojawił się guz; nie
bolał, lecz spanie bez kompresu było udręką.
Kolejnego dnia udałam się do pobliskiego parku, by
poleniuchować. W końcu mogłam sobie na to pozwolić, gdyż rok akademicki i
harówka z nim związana miał zacząć się dopiero za dwa miesiące, pierwszego
września. Tak minął dzień trzeci.
Następnego dnia postanowiłam wybrać się do oddalonego o
kilka przecznic od mojego mieszkania kina, gdyż pogoda sprzyjała relaksowi i ot
tak, zabić letni czas. Słońce jasno świeciło nad horyzontem, toteż ubrałam się
w dżinsowe szorty, zwiewną beżową bluzeczkę, a na nogi założyłam ukochane
czerwone conversy. Narzuciłam na ramię pojemną torbę, ozdobioną w
charyzmatyczne biało-czarne wzory, i, włożywszy do niej uprzednio portmonetkę,
klucze, telefon i inne istotne rzeczy, po czym zakładając na nos
przeciwsłoneczne okulary, wyszłam na parne, lipcowe powietrze, pragnąc tylko
jednego: zapomnieć o nieszczęsnym zdarzeniu sprzed kilkudziesięciu godzin i
zacząć życie od nowa.
Chciałam poznać wreszcie jakąś równolatkę, która mogłaby
oprowadzić mnie po tym, bądź co bądź, wielkim i całkowicie mi nieznanym
mieście.
Kiedy od kina dzieliło mnie już niecałe dziesięć minut
drogi, zadzwonił mój telefon. Nie przystawając, szukałam komórki w torebce, a
kiedy w końcu wyłowiłam ją spośród tony drobiazgów i zerknęłam na wyświetlacz,
na którym widniał numer mamy, nawiązałam połączenie.
-
Słucham .
-
[T.I.]? Skarbie, wszystko w porządku? Lot się udał? Jak tam pierwszy dzień w
Londynie? I drugi? I... – trajkotała mama.
-
Cześć, mamo. Tak, wszystko w jak najlepszej uporządkowanej kolejności. Nie było
żadnych zakłóceń. Co do pierwszego i drugiego dnia... – skrzywiłam się, lecz
dodałam tym samym tonem: -... głównie go przechodziłam. No wiesz, nowe miejsca,
próba kopiowania akcentu. – Nie kłamałam, jednak pominęłam najistotniejszy
fakt, niekoniecznie przyjemny. Nie wspomniałam też o autografie, który
spoczywał teraz w szufladzie stolika nocnego, gdyż wiedziałam, że gdyby
dowiedziała się o nim moja siostra, nie dałaby żyć i mnie, i rodzicom.
- Miło
słyszeć. Znalazłaś już jakiegoś kandydata na potencjalnego męża? – zapytała
żartobliwie.
Niespodziewanie w mojej głowie pojawił się obraz Nialla.
Zignorowałam to i, zmusiwszy się do wesołego tonu odrzekłam:
-
Mamo... Mam jeszcze na to czas. A poza tym przyleciałam tu po to, żeby się
uczyć.
-
Obowiązek można łączyć z przyjemnością...
- Daj
spokój. – Przewróciłam teatralnie oczami żałując, że nie może tego zobaczyć. –
Wybacz, ale muszę kończyć.
- A
już miałam nadzieję, że niedługo spotkam przyszłego zięcia... – udała
rozczarowanie. – No nic, baw się dobrze. Ucz się. Kocham cię.
- Ja
ciebie też. Pa. – Rozłączyłam się.
Parę minut później byłam na terenie kina. Poszłam do kasy,
by dowiedzieć się, na jaką ekranizację wato pójść. Kasjerka doradziła mi jeden
z kilku dramatów, a ja chętnie przystałam na jej propozycję, chwilę po
przeczytaniu zapowiedzi i prologu, na którym został oparty film. Zakupiłam
bilet i weszłam do ciemnej sali, uwcześniej zaopatrując się w popcorn i colę.
Reklamy zostały już wyświetlone, a gdy siadałam w wyznaczonym miejscu w
przedostatnim rzędzie na fotelu oznaczonym liczbą 57 w audytorium zapadła już
całkowita cisza i nieprzenikniony mrok, które trwały aż do końca projekcji.
Po filmie wyszłam z pomieszczenia ocierając twarz chusteczką
higieniczną, gdyż film bynajmniej nie należał do dzieł, które kończyły się
szczęśliwym losem bohaterów. W jednej ręce trzymałam nie do końca opróżniony
kubełek z prażoną kukurydzą i pusty pojemnik po napoju, natomiast drugą dłonią
ocierałam zapłakane oczy. Przez łzy nie zauważyłam, że zacienionym korytarzem
przeszedł chłopak, również wychodzący z sali, jednak znajdującej się
naprzeciwko tej, którą właśnie opuściłam ja. Wpadłam na niego z impetem i
wysypałam resztkę popcornu, a pojemnik po coli potoczył się w przeciwną stronę.
-
Przepraszam! – gorączkowo mamrotałam, zbierając resztki jedzenia z podłogi i
mnąc w dłoni mokrawą chusteczkę, podczas gdy mój towarzysz udał się po pusty
pojemnik po napoju.
Kiedy wrócił i wyrzucił go do kosza rzekł, rozglądając się z
dezaprobatą po podłodze nadal pokrytą grubą warstwą prażonego popcornu, który
usilnie próbowałam zebrać:
-
Takie marnotrawstwo...
Podniosłam na niego zdziwiony wzrok. Wciąż wpatrywał się
udręczonymi oczyma w pokruszone ziarenka. Chwilę potem spojrzał na mnie i jego
twarz pojaśniała.
- Kogo
my tu mamy...?
Podniosłam się z kucek i wyrzuciłam wyzbierany popcorn do
kosza tuż przy drzwiach.
- Co?
– spytałam nieco zdegustowana nachalnym spojrzeniem chłopaka. – Mam coś na
twarzy? Jeszcze raz przepraszam za...
I nagle zdałam sobie sprawę, z kim mam przyjemność, lub
wręcz odwrotnie, prowadzić konwersację. Wysoki blondyn o niebieskich
tęczówkach, obramowanych wachlarzem czarnych, gęstych rzęs, małym nosie i
karmazynowych ustach, rozciągniętych teraz w szerokim, promiennym uśmiechu.
„Dobrze się bawisz, tam na górze?” – spytałam sarkastycznie
w myślach, nieco zirytowana sytuacjami, w których przychodzi nam się spotkać.
Chłopak parsknął stłumionym śmiechem, który nieudolnie
próbował zatuszować.
- Nie
– wysapał pomiędzy atakami wesołości . – Po prostu... Znowu się spotykamy.
Ostatnio ta ja wpadłem na ciebie, teraz ty spłacasz dług omal przy tym nie
łamiąc mi jakiejś kości. Jednak marnujesz przy tym niepotrzebnie popcorn. –
Udał smutnego, jednak już po chwili na jego przystojną twarz ponownie wtargnął
wyraz rozradowania.
Teraz to ja się zaśmiałam. Nie wydawał się rozpieszczoną
gwiazdką, za jaką wszyscy go uważali. Mówiąc szczerze, i ja miałam kiedyś o nim
takie zdanie. Sprawiał wrażenie całkowicie rozluźnionego, zabawnego,
normalnego. Dowcipny, nie irytujący. Wesoły, nie ironiczny. Przystojny, nie
próżny i zadufany w sobie.
Odepchnęłam prędko od siebie tą myśl. Co się ze mną dzieje?
Był gwiazdą. Bożyszczem nastolatek, całkowicie nieosiągalnym, zresztą już
zajętym chłopakiem. Ale JAKIM chłopakiem. Grecki bóg. Apollo.
Otrząsnęłam się. Coraz bardziej obawiałam się, czy z moją
głową aby na pewno wszystko w porządku.
- To
co? Skorzystamy z okazji? Dasz się zaprosić na kawę i ciacho? – Poruszył
śmiesznie brwiami. – Właściwie, to jedno ciacho będzie ci towarzyszyć. –
Zaśmiał się ze swojego dowcipu, a ja moment później mu zawtórowałam. Próbowałam
zachować powagę, jednak widząc jego starania w celu rozśmieszenia mnie,
korytarz wypełniły nasze mieszające się ze sobą ataki rozbawienia.
-
Właściwie, to miałam w planach małą wycieczkę...
-
Przewodnik Horan do pani usług – rzekł oficjalnym tonem, po czym zasalutował,
na co moją reakcją był kolejny śmiech.
Nie wiem dlaczego zgodziłam się, by po całkiem nieznanym mi
wielkim mieście oprowadzał mnie, bądź co bądź, całkiem obcy facet. Ostatecznie
jednak skinęłam potakująco głową.
Chodziliśmy po całym Londynie. Niall zadbał o to, by nikt go
nie rozpoznał, lecz i tak za każdym razem, kiedy ktoś spoglądał na niego
podejrzliwie, chował się za mną lub szybko czmychał w drugim kierunku. Jego
zachowanie komentowałam każdorazowo wybuchem radości i ciętą ripostą, na którą
zawsze potrafił się odciąć.
Big Ben, London Eye, Tower Bridge, Pałac Buckingham, Trafalgar
Square, a nawet Harrods czy Selfridges – mój ‘przewodnik’ kontrolował
to, bym zobaczyła wszystkie najciekawsze i najpiękniejsze miejsca w stolicy.
Zadziwił mnie tym, że pokazał mi najbardziej ekskluzywne domy handlowe, na
które niestety nie było mnie stać. Opowiadał mi o tradycjach, legendach,
podaniach, porównując je niekiedy do poglądach głoszonych w jego ojczystym
kraju – Irlandii.
Jeździliśmy piętrowymi autobusami po całym Londynie. W końcu
wysiedliśmy w pewnej malowniczej dzielnicy, na której, według Nialla,
„znajdowała się niejaka knajpka, którą powinien odwiedzić każdy turysta”.
Zamówiliśmy ciastka (Nialler oczywiście musiał mnie przebić
i wziął dwie porcje) i kawę na wynos. Po odczekaniu kilkunastu minut za
zamówieniem, udaliśmy się do pobliskiego parku by, konsumując, móc w spokoju
porozmawiać.
Zachmurzyło się; gęste, granatowe chmury spowiały błękit
nieba, zasłaniając przy tym słońce, które ogrzewało nas swoimi jaśniejącymi
promieniami. Nie przejęliśmy się zanadto obłokami zwiastującymi deszcz, z
którego znana była stolica Anglii.
Rozmawialiśmy nadal na różnojakie tematy . Właściwie to
mówiłam tylko ja; Niall wypytywał mnie o wszystko: od rodziny, przez szkołę, po
plany na przyszłość, a kiedy tylko spostrzegał, że mam zamiar przerwać swoją
opowieść, zadawał kolejne pytanie, tym razem zmuszające mnie do poświęcenia
mojej znacznej cierpliwości i pamięci.
- A
ty? Jak ci się układa z… - zdołałam zmienić temat, mając już dość opowiadania o
tym, jak w dzieciństwie wolałam bawić się autami niż lalkami. Zaczynało mi już
zasychać w gardle od wypowiadania, dałabym słowo, przeszło trzystu słów na
minutę.
-
Patricją? – dokończył za mnie, a wyraz jego twarzy uległ zmianie. Nie był już
radosny, beztroski i podekscytowany , tylko oziębły, lekceważący, wręcz
ignorancki. – Nie wiem. Naprawdę, nie mam pojęcia. Bo co to za związek,
wyreżyserowany przez innych, który ma na celu rozgłos, w którym nie ma choć
cienia miłości?
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Nigdy o tym nie mówił. Widząc
moją reakcję otrząsnął się i szybko poprawił:
-
Zapomnij, nie wiem, co mnie naszło. Patrycję traktuję jak przyjaciółkę, nikogo
więcej. Ona też ma mnie za kolegę, jednak w przeciwieństwie do mnie, nie męczy
jej to, że musi udawać.
- Na
pewno tak nie jest – zapewniłam go szybko, bo przygnębiał mnie widok jego
smutnej miny, tak odmiennej od wesołego pyszczka, do którego się
przyzwyczaiłam. Nie podejrzewałam, że kogoś może być stać na takie prostactwo,
nie mówiąc już o szacunku dla drugiego człowieka.
- Jest
– burknął i pokręcił głową. – Najdziwniejsze jest jednak to, że mimo iż jestem
popierany przez chłopaków w mojej decyzji, nie potrafię z nią zerwać. Wiem, że
zawiodę tym wszystkich, którzy pracowali na sukces mój, nasz, a tym bardziej
promujących Pat, ale...
-
Związek z przymusu bywa uciążliwy. Nie przejmuj się. Może to trudne, ale
prawda, nawet jaka ona by nie była, jest lepsza niż patetyczne kłamstwo – zasugerowałam,
a on przytaknął.
-
Nawet nie masz pojęcia, jaka to presja. Dlatego nie cierpię związków
wymyślonych na potrzeby... No nie wiem, przykładowo takiej sławy.
Żachnęłam się.
-
Proszę cię. Jeśli jesteś zdania, że przez to, że jest się rozpoznawalnym można
wnieść coś nowego, zerwij z nią. Oczywiście, jeśli taka jest twoja wola. Media
są perfidnie narcystyczne, więc powinnyśmy się im przeciwstawiać. Normalni
ludzie spotykają się ze sobą, bo im na sobie zależy, a nie z woli innych.
-
Taaak... – zamyślił się. – Do Patricii nic nie czuję. To znaczy, nic
silniejszego od przyjaźni. Lubię ją, przyjemnie nam się rozmawia, ale to
wszystko. Nie to, co z tobą. Ty mnie rozumiesz. Mówisz w tym samym języku,
przekazujesz mi swoje myśli, zdanie, i przyznam się, że w większości pokrywa
się ono z moim. Wiesz, kiedy coś ukrywam... – wyliczał dalej.
Spłonęłam rumieńcem.
- Dla
mnie to dobrze, dla ciebie- niekoniecznie – zażartowałam, chcąc rozluźnić
napięcie.
Podziałało. Chłopak parsknął zaraźliwym śmiechem.
Poczułam zimne krople na skórze swojej głowy, włosach i
ramionach. Zwróciłam twarz ku niebu i kilkanaście kropelek rozbiło się na niej
powodując, że moje wargi wygięły się w uśmiechu. Lubiłam deszcz, burzę i inne
zjawiska atmosferyczne, których następstwa wywoływały bajeczne obrazy, między
innymi tęcze.
- Czas
się zbierać – mruknął Niall, a ja mogłabym przysiąc, że dosłyszałam w jego
głosie smutek. Wstał z ławki i wyciągnął ku mnie dłoń. Ujęłam ją, nie
przejmując się dreszczami, które przebiegły mnie pod wpływem jego dotyku. Czy
aby na pewno wszystko ze mną dobrze?
Wraz z wypowiedzianymi przez niego słowami, deszcz przybrał
na sile. Już nie kropiło; z nieba poczęły spadać ogromne krople, a częstotliwość,
z jaką rozpryskiwały się na szarej kostce, którą wyłożony był trotuar, na
którym staliśmy rosła z każdą minutą.
Rozłożyłam ramiona i ponownie zwróciłam twarz ku niebu.
Wiedząc, że wyglądam teraz komicznie, kręciłam się w kółko, rozkoszując się
zimnymi strużkami deszczu spływającego po mojej twarzy, ramionach i nogach.
Jakby na potwierdzenie moich dewastacji, Niall roześmiał się.
-
Wariatka!
Uderzyłam go w ramię, wtórując mu.
Szliśmy tak w deszczu, naśmiewając się z siebie nawzajem. Kilka
godzin wystarczyło, żebym przywiązała się do względnie nieznajomego człowieka,
bym poznała go na wylot, od strony, z której znają go tylko przyjaciele i
rodzina. Przerażała mnie myśl, że jeszcze pare dni temu miałam go za
egoistycznego gwiazdora. W rzeczywistości był całkowicie inny, przez co miałam
wyrzuty sumienia, że tak pochopnie go oceniłam. A najdziwniejsze i
najistotniejsze było w tym chyba to, że się w nim zakochiwałam.
~by Klara
świetny imagin, tak magicznie, ale i zabawnie to opisałaś.
OdpowiedzUsuńLubię to! :*
czekam z niecierpliwościa na nastepną część :D
[http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/]
Bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńJa jednak czekam na imagina Julii, który jak to ona ujęła: "wbije nas w krzesła" :D
Kina ;p
ja czekam az ten nastepny wbije mnie w krzesło <3
OdpowiedzUsuńboże musisz wstawić nastepny!
OdpowiedzUsuńGenialnie < 33
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
onedirection-1d-imaginy.blogspot.com
Piiiiękne !
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejną część!! <3
HEJ !
OdpowiedzUsuńA może by zrobić z TEGO OPOWIADANIE ??!
hahha :D Było by zajebiste <3
pozdrowienia dla Ciebie !
Kiedyś chciałam pisać opowiadanie, ale musiałabym zrezygnować z tego bloga, gdyż teraz, z ową jedną stronką mam problemy (zagospodarowanie czasu), a co dopiero z dwoma... : )
UsuńŚwietny, czekam na następną część!
OdpowiedzUsuńKinga :)
świetnie piszesz :D zapraszam do mnie, znajdziesz u mnie imaginy +18 u Ziamie i Narrym :) http://onelove-onedirection.bloog.pl/
OdpowiedzUsuńTwoje imaginy są poprostu boskie!Czekamy na następny :DD
OdpowiedzUsuńuwielbia, te twoje imaginy napisz tego 3zesc
OdpowiedzUsuńuwielbia, te twoje imaginy napisz tego 3zesc
OdpowiedzUsuńpoproszę dalej...
OdpowiedzUsuńElisabeth
Its raining alleluja its raining dance jeujeu-ZZ
OdpowiedzUsuńbardzo ladne i najbardziej rozbawilo mnie to '' wariatka,, :P
OdpowiedzUsuń