Mieszkałam z chłopakami. Byli dla mnie jak rodzina, najlepsi
przyjaciele, osoby, którym ufałam, mogłam o wszystkim powiedzieć. Jedynym
wyjątkiem był Liam- od niedawna mój narzeczony. Spędzałam z nimi większość
czasu nie tylko w domu, ale i w pracy. Poza przyjacielskimi stosunkami, wiązały
nas również wspólne pasje, zainteresowania. Oni- śpiewali w zespole, ja-
pisałam dla nich teksty piosenek i byłam ich prywatnym psychologiem. Nie
sprawiało mi to trudności, gdyż od dawna dobrze się znaliśmy i rozumieliśmy się
bez słów. Bez trudu odgadywałam, kiedy któryś z nich miał gorszy dzień czy
problem, z którym nie może sobie poradzić. Działało to też w przeciwną stronę.
Razem tworzyliśmy zgraną, kochającą się paczkę. Do czasu…
Niall i Louis poszli na zakupy, Harry oglądał telewizję,
Liam gotował obiad, a Zayn przebywał w swoim pokoju, zapewne układał fryzurę.
Postanowiłam, że posprzątam łazienki. Przebrałam się w krótkie szorty i zwiewną
koszulę Malika., bo akurat to było pod ręką. Porządki rozpoczęłam od łazienki
mulata. Najpierw umyłam wannę, zlew, wytarłam lustro i zabrałam się do
czyszczenia podłogi. Stanęłam na stołku przy umywalce i sięgnęłam po mop. Wtem
zgasło światło. Krzyknęłam. Nic nie widziałam, dlatego niechcący zrzuciłam na
siebie flakonik perfum Zayna. Cicho przeklęłam i po omacku pozbierałam odłamki
szkła, po czym wyrzuciłam je, na szczęście trafiając, do kosza. Powoli wstałam
i niezdarnymi ruchami próbowałam zapiąć koszulę. Zeszłam na dół. Harry zdziwił
się na mój widok, ale machnęłam ręką, by nie komentował. Weszłam do kuchni.
Liam, gdy tylko mnie zobaczył, wypuścił pokrywkę od garnka, która z głośnym
hukiem upadła na podłogę.
-Żarówka się spaliła. W łazience Zayna- rzekłam
Payne pokiwał głową, ale w jego oczach dostrzegłam nutkę
podejrzliwości. Po chwili w pomieszczeniu ukazał się Malik. Był cały czerwony,
pot lał się z niego strumieniami. A na dodatek paradował w samych bokserkach-
czym nie byłam szczególnie zaskoczona, bo widziałam każdego z nich w takim
stanie codziennie.
-Stało się coś?- zapytał mulat, posyłając mi zaskoczone
spojrzenie.
Omiotłam wzrokiem swój strój: pognieciona, źle pozapinana
koszula, poczochrane włosy i czuć było ode mnie ewidentnym zapachem Malika.
Podniosłam głowę, uważnie patrząc to na Liama, to na Zayna. Payne zacisnął
dłonie w pięści i wrogo spojrzał na kumpla. Podeszłam do niego, po czym objęłam
go ramionami w pasie od tyłu.
-Powiedz mi- warknął- W którym momencie on jest ode mnie
lepszy?
Odsunęłam się. Liam był wściekły i bałam się, ze ten zawsze
opanowany i rozsądny człowiek, zrobi mi krzywdę. Po raz pierwszy przestraszyłam
się własnego chłopaka. Payne przycisnął swoją twarz do mojej szyi i mocno się
zaciągnął.
-Ładny zapach- stwierdził
-Liam, to nie tak jak myślisz- próbowałam ratować sytuację.
-No wiesz, raczej nie zakładam, że powiesz mi wprost: „Hej,
zdradziłam cię z twoim najlepszym przyjacielem!”- syknął
-Proszę cię! Mylisz się! Pozwól mi wytłumaczyć! – w moich
oczach stanęły łzy.
-[T.I.] ma rację. Stary, nie świruj, tylko daj jej
wyjaśnić!- wtrącił Zayn.
Liam rzuciła się na niego i zaczął okładać pięściami
niewinnego chłopaka. Mój krzyk przywołał Hazzę. Styles podbiegł do tarzających
się po ziemi kumpli, próbując ich rozdzielić. Niestety, nie przyniosło to
oczekiwanego skutku, wręcz przeciwnie. Loczek oberwał od Liama, taż że miał
rozciętą wargę. Harold odsunął się z sykiem, zasłaniając krwawiące wargi.
Wpadłam między bijących się chłopaków, osłaniając tym samym Zayna swoim ciałem.
Payne zamachnął się celując w szczękę Malika, jednak chybił i jego cios trafił
w moje oko. Rozpłakałam się, dotykając puchnącego miejsca. Oszołomiony Liam
stał i wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Wtedy Lou
i Niall wrócili do domu, targając mnóstwo siatek z zakupami, które rzucili
niedbale w korytarzu, gdy zobaczyli co działo się w kuchni.
-Boże!- wrzasnął Louis, klękając obok mnie- Kto ci to
zrobił?
W odpowiedzi zaniosłam się jeszcze większym szkol echem.
Irlandczyk podał mi lodowy okład, a potem niczym doświadczony lekarz, zajął się
opatrywaniem rany Harego. Zayn zaniósł mnie do salonu i położył na kanapie.
Tomlinson usiadł obok, co chwilę sprawdzając stan mojego oka.
-Będzie to wyglądało dość nieciekawie- stwierdził- Powiesz
mi kto cie tak urządził?
Pokręciłam przecząco głową, kuląc się. Louis westchnął,
pogłaskał mnie po policzku i spytał:
-To Zayn?
Milczałam.
-A więc Harry. Już ja z nim sobie pogadam- dodał, wstając.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam z powrotem na sofę. Przesłałam
mu smutne spojrzenie, które chłopak odczytał prawidłowo.
-To niemożliwe.- wyszeptał, zakrywając usta dłonią- To nie
może być Liam!
Niechętnie przytaknęłam, próbując powstrzymać płacz. Lou jak
oparzony wybiegł, udając się do pokoju Payne’a i ciągnąć ze sobą loczka.
-Potrzebujesz czegoś?- zaoferował Niall
-Przytulenia- odparłam
Horan ochoczo spełnił moją prośbę. W końcu poczułam się choć
trochę lepiej. Czyjeś palce, które na pewno nie należały do Irlandczyka,
wodziły po moim boku. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam ubranego już
Malika.
-Bardzo cię boli?- spytał czułym głosem.
-Trochę.
-Nialler, możesz nas zostawić samych?- poprosił mulat.
Blondyn pocałował mnie w policzek, życzył szybkiego powrotu
do zdrowia, po czym wyszedł.
-To moja wina. Ja miałem dostać, a nie ty- powiedział
-Nie kazałeś mi się wpychać między was- odrzekłam
-Tak, ale..
-Nie ma żadnego ale. To była moja decyzja, Zayn-odparłam i
usnęłam.
~*~
Przez kilka dni nie wychodziłam z domu, by nie wzbudzać
niepotrzebnego zainteresowania paparazzi. Chłopaki chodzili do studia,
spotykali się z fanami, udzielali wywiadów, ale za każdym razem, gdy padało
pytanie odnośnie mojej nieobecności, odpowiadali zgodnie, że jestem chora.
Owszem mogłam wyjść do fotoreporterów i powiedzieć im prawdę, przy okazji
mszcząc się na Liamie, ale nie chciałam zaszkodzić reszcie kumpli. Oczywiście
Payne’a unikałam jak ognia, bo bałam się, iż podobna sytuacja znów się
powtórzy. Wiedziałam, ze powinnam mu wybaczyć, ale nie mogłam znieść myśli, że
on pomyślał sobie Bóg wie co o mnie i o Zaynie. „W miłości najbardziej wątpimy
w to, w co najbardziej wierzymy”- przypomniały mi się słowa mojej mamy.
„Dlaczego ona zawsze ma racje?- pomyślałam.
Byłam sama w domu, bo 1D pojechało spotkać się z Paulem.
Poszłam do łazienki, w której Malik wymienił już żarówkę, by zatuszować
posiniaczone oko. Na szczęście moja starsza siostra była kosmetyczką i i
przekazała mi tajniki nakładania makijażu. Uporałam się z tym w kilka minut,
założyłam duże, ciemne okulary, wzięłam pieniądze, po czym udałam się do
kosmetycznego sklepu, żeby odkupić brunetowi zbite perfumy. Obyło się bez
paparazzi i piszczących fanek chłopaków. Wracając, zdziwiłam się, gdy na
podjeździe zobaczyłam samochód Payna. W pierwszej chwili miałam zamiar odejść i
poczekać na resztę zespołu, ale pomyślałam sobie „Ile jeszcze zamierzasz unikac
narzeczonego?!”. Lekko przestraszona przekroczyłam próg mieszkania. Poszłam do
salonu i postawiłam nowo zakupiony flakonik na komodzie.
-To dla Zayna?- zapytał Liam.
Podskoczyłam. Odwróciłam się twarzą do niego i
odparłam, patrząc mu prosto w oczy:
-Tak, dla niego.
Chwilę toczyliśmy bitwę na wzrok. Chłopak podszedł bliżej
mnie, chcąc mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
-[T.I], nie uderzyłem cie specjalnie.
-Specjalnie czy nie, ale zrobiłeś to. Reszta wie, że tu
jesteś?
-Nie. Powiedziałem im, że chcę być sam.
Drżącymi dłońmi wyciągnęłam telefon, po czym próbowałam
wykręcić numer do Louisa. Liam delikatnie wyjął mi komórkę z ręki i odłożył ją
na stół.
-Przyjechałem, by porozmawiać- rzekł.
-Co chcesz ode mnie usłyszeć? Że cię zdradziłam?- warknęłam,
wychodząc z pokoju.
Payne dogonił mnie i zatrzymał w połowie schodów.
-Spójrz na to z mojej perspektywy!- poprosił błagalnym
głosem.
Nie miałam ochoty prowadzić z nim tej bezsensownej rozmowy,
dlatego próbowałam mu się wyrwać. Liam wzmocnił uścisk, zmuszając mnie bym
usiadła obok niego.
-Pieczęcią miłości jest wierność i zaufanie- powiedziałam
wściekła- Nigdy, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, bym mogła być z kimś
innym. Ufam ci, a raczej ufałam bezgranicznie!
-To znaczy, że… zrywasz zaręczyny?- spytał smutno.
Spojrzałam na piękny, delikatny pierścionek połyskujący na
moim palcu. W końcu przyszła ta chwila, by zastanowić się, czy właśnie on
jest tym jedynym. Mogłam odejść bez słowa, spalić wszystkie mosty nas łączące i
zacząć od nowa, bądź mogłam brnąć w to dalej i żyć jak dawniej. Wiedziałam, ze
jego nieobecność paliła bardziej niż cokolwiek innego. „Musisz walczyć o to co
kochasz! Tak w przyjaźni, jak w miłości, trzeba mieć odwagę. Siła woli pozwoli
ci zwyciężyć każdą przeciwność losu. Pamiętaj dziecko, żeby naprawić błąd,
wystarczy chcieć.”- przypomniały mi się mądre słowa nieżyjącej już babci.
Przeniosłam wzrok na Liama.
-Dobra mów. Nawet jak odejdę chcę mieć pewność, że zrobiłam
wszystko, by wyjaśnić ci co się wydarzyło tamtego felernego dnia.
Payne posłał mi dziękujące spojrzenie, wziął głęboki oddech
i zaczął opowiadać.
-Gotowałem obiad, gdy usłyszałem głośny jęk rozchodzący się
po całym domu. Potem zeszłaś ty- czerwona, w koszuli Malika, która była
pozapinana tak, jakbyś się śpieszyła, a w dodatku pachniałaś nim. A gdy
zobaczyłem jego..
-Pomyślałeś, że ja.. że z nim..- nie mogłam sklecić
normalnego zdania.
Chłopak pokiwał głową.
-Ale Liam! Żarówka naprawdę się spaliła, gdy myłam jego
łazienkę, a poza tym Zayn był w saunie!- odparłam
-Mówisz serio?
-Boże! I pomyśleć, że przez twoje głupie domysły odeszłabym
i zostawiła tych których kocham! Błagam ci, następnym razem zapytaj zanim
rzucisz się z pięściami na niewinną osobę!
-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Tak bardzo
cie kocham i bałem się, że cię stracę.
Pod wpływem impulsu, przysunęłam się do narzeczonego, mocno
go przytulając. Cieszyłam się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Zaraz po tym do
domu wbiegło z krzykiem 4/5 1D. Stanęli jak wryci, gdy nas zobaczyli. Louis
uniósł kciuk do góry i się uśmiechnął. Odwzajemniłam to.
-Cenniejsze jest zrozumienie popełnionego błędu niż ślepa
wiara w prawdę- zwróciłam się do Liama.
-Rozumiem swój błąd i wiedz, że całego serca żałuję.-
odrzekł
Mocniej go objęłam. To wydarzenie wywarło ogromne znaczenie
na naszym związku, ale dzięki temu lepiej poznaliśmy sens naszego istnienia,
naszych decyzji. Swoimi wyborami czarnym atramentem zapisywaliśmy białe karty
wspólnej przyszłości. Wiedzieliśmy już, że dorastać to znaczy popełniać błędy,
ale pod żadnym pozorem nie można bać się żyć i kochać.
~by Natalia
Swietny imagin :)
OdpowiedzUsuń[http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/]
Genialnie; nic dodać nic ująć. :)
OdpowiedzUsuń[trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]
Cudny ;*
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobry ;*
OdpowiedzUsuńŚwietnie dobrane cytaty ;D
Kina ;p
Piękny ;**
OdpowiedzUsuńLiam agresywny ? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić ;p
OdpowiedzUsuń[Reklama.com haha]
No wiesz, ludzie z zazdrości robią różne dziwne rzeczy ^^
UsuńMi tam się podoba :D
Awwww *.*
OdpowiedzUsuńBoski !! ;*
OdpowiedzUsuńGenialne. ! :D
OdpowiedzUsuńA niesamowite :D
OdpowiedzUsuńThis is the third time I've been to your website. Thank you for posting more details.
OdpowiedzUsuńHere is my blog ... Dj adelaide
Boski! :)
OdpowiedzUsuńfallinhappiness.blogspot.com/
meeeeega:D
OdpowiedzUsuńBoskii ; *****
OdpowiedzUsuńHttp://immaginy1d.blogspot.com/
Pięknie... Tu można znaleźć odzwierciedlenie normalnego życia.
OdpowiedzUsuńElisabeth
powiem tyle, to była miazga!
OdpowiedzUsuńNatusss, piszesz wspaniałe imaginy :)
Cudooo :D
OdpowiedzUsuń