Hej ; * Dziś część 4. imagina z Zayn'em i od razu mówię, że
jutro i w środę nie pojawi się kontynuacja ; ) Będą za to imaginy autorstwa
Julii ;D
Piosenka do imagina: <klik>
_______________________________________________________
- ...
wrócił ze szkoły, mówił, że pani go pochwaliła. A najdziwniejsze jest to, że
sprawia wrażenie zmęczonego tym, że jest skazany na przebywanie z dziećmi. Nie
chce już tam chodzić. Nigdy nie stronił od maluchów, jak mówiłaś, ale teraz
stał się jakby... niedostępny. I ja czasem mam wrażenie, że nie potrafię
przebić się przez tą skorupę, którą wokół siebie stworzył.
Słowa Zayn’a docierały do mnie jakby z oddali. Nie skupiałam
na nich zbytecznej uwagi, gdyż bardziej zajęta byłam dokuczającą mojej głowie
migrenie.
- Wczoraj,
kiedy szykowałem mu kolację, słyszałem, jak płacze. Nienawidzę, kiedy ktoś łka,
a płacz dziecka jest jak... – dosłyszałam w jego głosie ból. - ...nawet nie
wiem, czym opisać uczucia mną szargające. Błagam, [T.I.], obudź się. Nie
zostawiaj Joana. Nie zostawiaj mnie. Nas. Nie zniosę tego. Jesteś dla mnie
ważna . Wiem, jestem egoistą. Ale pomyśl o Joanie. Kiedy ciebie zabraknie...
Nie. Nie wolno nam dopuszczać takiej myśli. Ty się obudzisz, wiem to. Ale
za trzy dni minią dwa miesiące odkąd zapadłaś w śpiączkę... Błagam, [T.I.],
otwórz oczy, ściśnij mnie za rękę, cokolwiek, ale się ocknij....
Nie widziałam jego twarzy, ale po głosie i targającym nim
emocjach poznałam, że płacze. Chciałam ścisnąć jego dłoń, którą głaskał wierzch
mojej ręki, jednak nie mogłam poruszyć kończyną. Była odrętwiała, jakby z waty
i niewiarygodnie mi ciążyła. Wysiliłam całą swoją wolę i skoncentrowałam myśli
na ręce. Spowodowało to jeszcze bardziej dokuczliwy ból w skroniach, jednak go
zignorowałam; za wszelką cenę chciałam dać znak, nawet nikły, że go słyszę, że
jestem tutaj z nim.
Cała siła mojej woli była skupiona na mojej dłoni. I
wreszcie, po wysiłku, którego mogłabym użyć do przebiegnięcia kilku mil, moje
palce drgnęły. Rozprostowałam je i ponownie zacisnęłam w pięść. Ból się
spotęgował, jednak nie dokuczała mi teraz tylko czaszka, lecz i owa prawa ręka.
Pod wpływem wysiłku na moje czoło wystąpiły krople potu.
- [T.I.]?
– zapytał niepewnie Zayn, mocniej ściskając moją obolałą dłoń. – [T.I.],
słyszysz mnie? Skarbie, otwórz oczy. Joan na ciebie czeka. Martwi się. Ja też.
Proszę.
Szok, spowodowany nazwaniem mnie ‘skarbem’ zmalał, kiedy
zacisnęłam zęby, by nie krzyknąć. Katusze mną targające były wprost nie do
opisania. Wypuściłam z płuc nagromadzone powietrze, które wydostając się przez
moją zaciśniętą szczękę przypominało syczenie.
Nie powstrzymałam się; mój głośny jęk wypełnił całą salę.
Reakcją Malika był odgłos ulgi, ale i też cierpienia. Podejrzewałam, że wie,
przez co przechodzę i jaką agonię czuję.
- Boże,
zapomniałem. Pewnie strasznie cię boli... Morfina przestała już chyba
działać... Zaraz wrócę, przyprowadzę lekarza, [T.I.], wytrzymaj...
Usłyszałam szybkie kroki,
kiedy moment wcześniej ucisk na mojej dłoni zelżał. Odprężyłam się w nadziei,
że to pomoże, ukoi ból. Rzeczywiście, przyniosło to skutek, marny, lecz i taki
przyjęłam z ulgą.
Przypomniałam sobie wypadek. „Kiedy to było? Ile czasu byłam
nieprzytomna? Co się stało? Co mi dolegało? I najważniejsze: czy nic nie stało
się Joanowi? A Zayn? Mają się dobrze?” Mnóstwo myśli przepływało przez mój
skołatany umysł przywołując obrazy twarzy brata i Malika. Czy wszystko u nich w
porządku? Naprawdę przespałam dwa miesiące, jak wspominał Zayn? Czy to możliwe,
bym po tak długim odpoczynku była tak potwornie zmęczona i śpiąca?
Bałam się. Jak przeszedł przez to Joan? Myśl, że cierpiał,
kiedy ja leżałam w sali szpitalnej nic nie czując, nie słysząc i nie widząc,
będąc pozbawiona wszelkich zmysłów, zdana tylko na siłę swojego organizmu,
powodowała u mnie paraliż.
Zaczęłam liczyć swoje urywane oddechy w nadziei, że to mnie
uspokoi. Cały czas prześladowała mnie myśl, co czuł mój brat podczas mojej
śpiączki. Idea, że z każdym moim bolącym tchnieniem jestem bliżej ponownego
spotkania i Zayn’a, i Joana dodawała mi otuchy.
Czterdzieści siedem dręczących oddechów później usłyszałam
gwałtownie otwierane drzwi i odgłos trzech par butów na linoleum.
- [T.I.]?
[T.I.] ?! – Joan podbiegł do mojego łóżka i ścisnął moją dłoń z siłą imadła.
Zmusiłam się do okręcenia głowy w jego kierunku. Powoli,
bacząc na każdy bolący organ, otworzyłam oczy, jednak poraziło mnie światło z
jarzeniówek i oślepiona, ponownie zacisnęłam powieki. Chwilę trwało, zanim moje
źrenice po niecałych dwóch miesiącach ciemności przyzwyczaiły się do ostrego
światła i, gdy już widziałam dość wyraźnie, spojrzałam rozbieganym spojrzeniem
po sali, by mogło się ono zatrzymać na całym i zdrowym Joanie.
Chciałam powiedzieć mu, że nic mi nie jest, jednak z mojego
gardła wydobył się tylko niewyraźny pomruk. Zakaszlałam i odchrząknęłam, co
wywołało kolejne dokuczliwe uciski w klatce piersiowej i skroniach, po czym
słabym głosem zapewniłam brata:
- Nic
mi nie jest, nie martw się. – Po krótkiej pauzie, kiedy już zwilżyłam gardło i
przełknęłam ślinę dodałam: - A co z tobą? Nic ci nie jest?
- Tak
się bałem... [T.I.], nigdy więcej tego nie rób! Zayn’owi też było smutno , że
się nie budzisz, mówił, że...
- Joan,
dość – przystopował go wspomniany, gdyż blondynek chciał najwyraźniej
opowiedzieć mi wszystko, co wydarzyło się podczas mojej śpiączki. Nie zdając
sobie z tego sprawy, ściskał moją dłoń tak mocno, że aż poczerwieniały mi
opuszki palców. – Daj [T.I.] odpocząć.
- Ale...
– zaczęłam protestować, gdy przerwał mi lekarz.
- Ma
rację. Nie powinnaś się przemęczać. Przeszłaś poważną operację...
- CO
przeszłam?!
- Jedno
ze złamanych żeber przebiło płuco i potrzebny był natychmiastowy zabieg, ale
teraz wszystko jest już na jak najlepszej drodze, byś szybko wróciła do
zdrowia. Pomijając fakt, że pewnie czujesz się jakby...
- Ktoś
dźgał mnie mnóstwem noży. Nie da się ukryć. – Skinęłam delikatnie głową, by
dopełnić moją sarkastyczną wypowiedź, rada, że wraca mi humor.
- Kolejna
dawka morfiny i odrobinę snu ci nie zaszkodzi – rzekł doktor, wstrzykując do
jednej z rurek biegnącej wzdłuż mojej ręki do zagięcia łokcia , zawartość
strzykawki i zerkając na aparaturę, która kontrolowała mój puls. Pikała teraz o
wiele za szybko, zdradzając przy tym mój niepokój. – Spokojnie, pośpisz
dobę, góra dwie. Zobaczysz, ból minie.
I rzeczywiście, dokuczliwe boleści mijały, a ich miejsce
zajmowało otępienie. Mój umysł spowijała mgła. Przed zaśnięciem zdążyłam
zerknąć tylko na wpatrzonego we mnie Zayn’a i wyszeptać:
- Dziękuję
za wszystko. Opiekuj się nim, proszę.
Po czym ponownie pochłonęła mnie ciemność.
~by Klara
zajebisty :D dodasz cos jeszcze dzis ?:> plzzzz :D kocham love xoxoxooxoxoxoxxo <3
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na nn !! <3 ;* ^^
OdpowiedzUsuńMmmm...piękne <3
OdpowiedzUsuńNatusss24
Świetne ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz. Ja próbuję coś wymyślić, ale nie idzie. :(
Jeśli już coś wymyśle, to chyba nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebym Ci wysłała.? ;**
kina ;p
Pewnie, wysyłaj ;D
UsuńŚwietne , Genialne Zajebiste !!!!
OdpowiedzUsuńIdealny <3 tylko trochke smutny :) czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńidealny czekam na szczęśliwy koniec
OdpowiedzUsuńsuper!!! z niecierpliwością czekam na następne części ;D
OdpowiedzUsuńcuowny rozdzial super ze koniec bdzie z happy endem
OdpowiedzUsuńcuowny rozdzial super ze koniec bdzie z happy endem
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jak możesz mówić ze ci nie wychodzą,twoje imagi są świetne
OdpowiedzUsuńoooo... a co dalej? dopiszesz jeszcze?
OdpowiedzUsuńElisabeth
ja ciesz pierdziele, zakochałam się..daj no dalej bo nie wytrzymam.*___*
OdpowiedzUsuń