poniedziałek, 28 maja 2012

# 56 . Zayn . część 4 .

Hej ; * Dziś część 4. imagina z Zayn'em i od razu mówię, że jutro i w środę nie pojawi się kontynuacja ; ) Będą za to imaginy autorstwa Julii ;D
Piosenka do imagina: <klik>
_______________________________________________________

-          ... wrócił ze szkoły, mówił, że pani go pochwaliła. A najdziwniejsze jest to, że sprawia wrażenie zmęczonego tym, że jest skazany na przebywanie z dziećmi. Nie chce już tam chodzić. Nigdy nie stronił od maluchów, jak mówiłaś, ale teraz stał się jakby... niedostępny. I ja czasem mam wrażenie, że nie potrafię przebić się przez tą skorupę, którą wokół siebie stworzył.
Słowa Zayn’a docierały do mnie jakby z oddali. Nie skupiałam na nich zbytecznej uwagi, gdyż bardziej zajęta byłam dokuczającą mojej głowie migrenie.
-          Wczoraj, kiedy szykowałem mu kolację, słyszałem, jak płacze. Nienawidzę, kiedy ktoś łka, a płacz dziecka jest jak... – dosłyszałam w jego głosie ból. - ...nawet nie wiem, czym opisać uczucia mną szargające. Błagam, [T.I.], obudź się. Nie zostawiaj Joana. Nie zostawiaj mnie. Nas. Nie zniosę tego. Jesteś dla mnie ważna . Wiem, jestem egoistą. Ale pomyśl o Joanie. Kiedy ciebie zabraknie... Nie. Nie wolno nam dopuszczać takiej myśli.  Ty się obudzisz, wiem to. Ale za trzy dni minią dwa miesiące odkąd zapadłaś w śpiączkę... Błagam, [T.I.], otwórz oczy, ściśnij mnie za rękę, cokolwiek, ale się ocknij....
Nie widziałam jego twarzy, ale po głosie i targającym nim emocjach poznałam, że płacze. Chciałam ścisnąć jego dłoń, którą głaskał wierzch mojej ręki, jednak nie mogłam poruszyć kończyną. Była odrętwiała, jakby z waty i niewiarygodnie mi ciążyła. Wysiliłam całą swoją wolę i skoncentrowałam myśli na ręce. Spowodowało to jeszcze bardziej dokuczliwy ból w skroniach, jednak go zignorowałam; za wszelką cenę chciałam dać znak, nawet nikły, że go słyszę, że jestem tutaj z nim.
Cała siła mojej woli była skupiona na mojej dłoni. I wreszcie, po wysiłku, którego mogłabym użyć do przebiegnięcia kilku mil, moje palce drgnęły. Rozprostowałam je i ponownie zacisnęłam w pięść. Ból się spotęgował, jednak nie dokuczała mi teraz tylko czaszka, lecz i owa prawa ręka. Pod wpływem wysiłku na moje czoło wystąpiły krople potu.
-          [T.I.]? – zapytał niepewnie Zayn, mocniej ściskając moją obolałą dłoń. – [T.I.], słyszysz mnie? Skarbie, otwórz oczy. Joan na ciebie czeka. Martwi się. Ja też. Proszę.
Szok, spowodowany nazwaniem mnie ‘skarbem’ zmalał, kiedy zacisnęłam zęby, by nie krzyknąć. Katusze mną targające były wprost nie do opisania. Wypuściłam z płuc nagromadzone powietrze, które wydostając się przez moją zaciśniętą szczękę przypominało syczenie.
Nie powstrzymałam się; mój głośny jęk wypełnił całą salę. Reakcją Malika był odgłos ulgi, ale i też cierpienia. Podejrzewałam, że wie, przez co przechodzę i jaką agonię czuję.
-          Boże, zapomniałem. Pewnie strasznie cię boli... Morfina przestała już chyba działać... Zaraz wrócę, przyprowadzę lekarza, [T.I.], wytrzymaj...
Usłyszałam szybkie kroki, kiedy moment wcześniej ucisk na mojej dłoni zelżał. Odprężyłam się w nadziei, że to pomoże, ukoi ból. Rzeczywiście, przyniosło to skutek, marny, lecz i taki przyjęłam z ulgą.
Przypomniałam sobie wypadek. „Kiedy to było? Ile czasu byłam nieprzytomna? Co się stało? Co mi dolegało? I najważniejsze: czy nic nie stało się Joanowi? A Zayn? Mają się dobrze?” Mnóstwo myśli przepływało przez mój skołatany umysł przywołując obrazy twarzy brata i Malika. Czy wszystko u nich w porządku? Naprawdę przespałam dwa miesiące, jak wspominał Zayn? Czy to możliwe, bym po tak długim odpoczynku była tak potwornie zmęczona i śpiąca?
Bałam się. Jak przeszedł przez to Joan? Myśl, że cierpiał, kiedy ja leżałam w sali szpitalnej nic nie czując, nie słysząc i nie widząc, będąc pozbawiona wszelkich zmysłów, zdana tylko na siłę swojego organizmu, powodowała u mnie paraliż.
Zaczęłam liczyć swoje urywane oddechy w nadziei, że to mnie uspokoi. Cały czas prześladowała mnie myśl, co czuł mój brat podczas mojej śpiączki. Idea, że z każdym moim bolącym tchnieniem jestem bliżej ponownego spotkania i Zayn’a, i Joana dodawała mi otuchy.
Czterdzieści siedem dręczących oddechów później usłyszałam gwałtownie otwierane drzwi i odgłos trzech par butów na linoleum.
-          [T.I.]? [T.I.] ?! – Joan podbiegł do mojego łóżka i ścisnął moją dłoń z siłą imadła.
Zmusiłam się do okręcenia głowy w jego kierunku. Powoli, bacząc na każdy bolący organ, otworzyłam oczy, jednak poraziło mnie światło z jarzeniówek i oślepiona, ponownie zacisnęłam powieki. Chwilę trwało, zanim moje źrenice po niecałych dwóch miesiącach ciemności przyzwyczaiły się do ostrego światła i, gdy już widziałam dość wyraźnie, spojrzałam rozbieganym spojrzeniem po sali, by mogło się ono zatrzymać na całym i zdrowym Joanie.
Chciałam powiedzieć mu, że nic mi nie jest, jednak z mojego gardła wydobył się tylko niewyraźny pomruk. Zakaszlałam i odchrząknęłam, co wywołało kolejne dokuczliwe uciski w klatce piersiowej i skroniach, po czym słabym głosem zapewniłam brata:
-          Nic mi nie jest, nie martw się. – Po krótkiej pauzie, kiedy już zwilżyłam gardło i przełknęłam ślinę dodałam: - A co z tobą? Nic ci nie jest?
-          Tak się bałem... [T.I.], nigdy więcej tego nie rób! Zayn’owi też było smutno , że się nie budzisz, mówił, że...
-          Joan, dość – przystopował go wspomniany, gdyż blondynek chciał najwyraźniej opowiedzieć mi wszystko, co wydarzyło się podczas mojej śpiączki. Nie zdając sobie z tego sprawy, ściskał moją dłoń tak mocno, że aż poczerwieniały mi opuszki palców. – Daj [T.I.] odpocząć.
-          Ale... – zaczęłam protestować, gdy przerwał mi lekarz.
-          Ma rację. Nie powinnaś się przemęczać. Przeszłaś poważną operację...
-          CO przeszłam?!
-          Jedno ze złamanych żeber przebiło płuco i potrzebny był natychmiastowy zabieg, ale teraz wszystko jest już na jak najlepszej drodze, byś szybko wróciła do zdrowia. Pomijając fakt, że pewnie czujesz się jakby...
-          Ktoś dźgał mnie mnóstwem noży. Nie da się ukryć. – Skinęłam delikatnie głową, by dopełnić moją sarkastyczną wypowiedź, rada, że wraca mi humor.
-          Kolejna dawka morfiny i odrobinę snu ci nie zaszkodzi – rzekł doktor, wstrzykując do jednej z rurek biegnącej wzdłuż mojej ręki do zagięcia łokcia , zawartość strzykawki i zerkając na aparaturę, która kontrolowała mój puls. Pikała teraz o wiele za szybko, zdradzając  przy tym mój niepokój. – Spokojnie, pośpisz dobę, góra dwie. Zobaczysz, ból minie.
I rzeczywiście, dokuczliwe boleści mijały, a ich miejsce zajmowało otępienie. Mój umysł spowijała mgła. Przed zaśnięciem zdążyłam zerknąć tylko na wpatrzonego we mnie Zayn’a i wyszeptać:
-          Dziękuję za wszystko. Opiekuj się nim, proszę.
Po czym ponownie pochłonęła mnie ciemność.


~by Klara

14 komentarzy:

  1. zajebisty :D dodasz cos jeszcze dzis ?:> plzzzz :D kocham love xoxoxooxoxoxoxxo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny czekam na nn !! <3 ;* ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmm...piękne <3
    Natusss24

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ;D
    Nie wiem jak Ty to robisz. Ja próbuję coś wymyślić, ale nie idzie. :(
    Jeśli już coś wymyśle, to chyba nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebym Ci wysłała.? ;**
    kina ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne , Genialne Zajebiste !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealny <3 tylko trochke smutny :) czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  7. idealny czekam na szczęśliwy koniec

    OdpowiedzUsuń
  8. super!!! z niecierpliwością czekam na następne części ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. cuowny rozdzial super ze koniec bdzie z happy endem

    OdpowiedzUsuń
  10. cuowny rozdzial super ze koniec bdzie z happy endem

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie rozumiem jak możesz mówić ze ci nie wychodzą,twoje imagi są świetne

    OdpowiedzUsuń
  12. oooo... a co dalej? dopiszesz jeszcze?
    Elisabeth

    OdpowiedzUsuń
  13. ja ciesz pierdziele, zakochałam się..daj no dalej bo nie wytrzymam.*___*

    OdpowiedzUsuń