Hej ; * Dziś obiecany part 1. częściowego Zayn'a ; )
Piosenka do imagina: <klik>
________________________________________________________
Joan - brat
Wpatrywałam się w tatę szeroko otwartymi oczami. To nie
temat do żartów. Dlaczego zachowuje się tak nieodpowiedzialnie? Bynajmniej mnie
to nie bawiło. A co, jeśli to jednak prawda? Nie, to niemożliwe... Najpierw
mama, teraz ojciec... Błagam, nie, to nie może się okazać rzeczywistością...
- Tato?
Błagam cię, powiedz, że to nieprawda . –Wiem, że to nie temat do dowcipów, ale
chciałam usłyszeć zaprzeczenie. Proszę, niech tata wybuchnie śmiechem, naigra
się ze mnie, ale przyzna, że żartował...
- [T.I.],
tak bardzo mi przykro... – wyszeptał blady; jego twarz wykrzywił grymas bólu, a
w jego oczach dostrzegłam agonię. Nawet sobie nie wyobrażałam, jakie katusze
musiał przechodzić...
- Co z
Joan’em? Co ze mną? – pytałam, rozpaczliwie ściskając rękę ojca jak koło
ratunkowe.
Jego dłoń była przeraźliwie przeźroczysta, skóra mocno
naciągnięta na kości, a przez nią były widoczne niebieskie pajęczynki żył.
- [T.I.],
jesteś, zawsze byłaś, mimo że nie masz za dużo lat, najodpowiedzialniejszą
osobą, jaką przyszło mi spotkać. Zawsze się z ciebie śmiałem, że jesteś
miniaturowym dorosłym w ciele nastolatki... Wierzę, że zaopiekujesz się i
Joanem, i sobą najlepiej, jak tylko będziesz potrafiła. Wiesz, że zawsze w
ciebie wierzyłem i to się nigdy nie zmieni, mimo że mnie już tutaj nie
będzie...
Po mojej twarzy spływały łzy. Nie mogłam w to uwierzyć.
Żyłam z tą myślą już ponad miesiąc, jednak nawet do teraz to do mnie nie
docierało.
Mama zginęła w wypadku samochodowym dwa lata temu. Z trudem
zdołaliśmy ułożyć sobie życie bez niej, a teraz osoba, która zbudowała
fundamenty nowej egzystencji i wzniosła konstrukcję na pozór trwałej budowli,
miała opuścić ten świat, mojego brata, mnie...
Życie jest niesprawiedliwe. „Naucz się doceniać to, co masz,
zanim czas zmusi cię do docenienia tego, co miałeś”... Kiedyś nie myślałam, ile
prawdy jest w tym stwierdzeniu; dopiero teraz dostrzegłam słuszność przez nie
przemawiającą.
Moje oczy, nadal wypełnione łzami i pewnie bardzo przez nie
podrażnione nadal utkwione były w bladej twarzy ojca. Nie odwrócił wzroku;
wpatrywał się we mnie przeszywającym spojrzeniem błękitnych tęczówek, które po
nim odziedziczyłam.
Życie mnie przerażało. Jak miałam dać sobie radę sama na tym
świecie, a już tym bardziej mając na utrzymaniu siedmioletniego brata? Na moich
barkach spoczywała również odpowiedzialność za wychowanie smyka.
- Tato...
Boje się. Joan jest mały, ja jeszcze młoda... Nie ukończyłam jeszcze szkoły, a
on dopiero ją zaczął... Proszę, nie zostawiaj nas tak jak mama....
Wpadłam w histerię. To wszystko wydawało mi się takie
skomplikowane, nie do wykonania... Miałam siedemnaście lat! Jakim cudem
mogłabym ogarnąć całą tę chaotyczną rzeczywistość? Kiedy żyła mama i tato był
zdrowy życie wydawało się prostsze, łatwiejsze. Teraz to ja miałam odpowiadać
za ład w życiu moim i młodszego brata, a tym bardziej wychować Joana...
- Nie
zostawię was. Zawszę będę przy tobie i Joanie. Będę tutaj.
Wyciągnął lewą rękę i przyłożył ją do mojej lewej piersi.
Tak. Na zawsze pozostanie w naszych sercach.
Łóżko obok zaskrzypiało. Mój brat przewrócił się na drugi
bok i wymamrotał coś przez sen. Z jego bełkotliwej wypowiedzi zrozumiałam
jedynie: „Nie, stać, ja tutaj dowodzę”. Ulżyło mi. Przynajmniej nie miał
koszmarów. Na razie.
Uścisk dłoni mojego taty zelżał; jego ręka opadła bezwładnie
na białą pościel. Nic już nie widziałam prze łzy zgromadzone w moich oczach.
Aparatura połączona z organizmem mojego taty zapiszczała jeszcze czterokrotnie,
miarowo, aż w końcu wydała z siebie długi, przeciągły odgłos raniący moje serce
jak tuziny ostrzy; mój tato odszedł.
Nie pomogła reanimacja, podane dożylnie leki czy nawet
rozpaczliwy płacz Joana. Tata już nigdy się nie obudził. Odszedł do miejsca, w
którym zazna spokoju i prawdopodobnie spotka mamę, by tam wyczekiwać i naszego
przyjścia, który kiedyś niewątpliwie nadejdzie. Taka już jest kolej rzeczy.
Wyszłam z sali szpitalnej z bratem na rękach. Płakał i
zawodził cały czas, kopał mnie i wrzeszczał w niebo głosy, by oddano mu tatę.
Nie potrafiłam go uspokoić. Najchętniej też rzuciłabym się na podłogę i leżąc,
czekała na śmierć.
Po drodze do wyjścia wpadałam na pielęgniarki, przychodniów
i lekarzy. Nie przepraszałam ich za zajście; utkwiłam niewidzące spojrzenie
zaczerwienionych oczu przed sobą i brnęłam dalej przez zdradzieckie kręte
korytarze szpitala z osieroconym bratem na rękach.
W pewnym momencie zza zakrętu wyłonił się wysoki chłopak o
czarnych włosach. Przeglądał książeczkę zdrowia, więc mnie nie zauważył.
Spostrzegłam go moment przed tym, jak na siebie wpadliśmy. Zmęczony Joan,
który spał w moich ramionach nie obudził się; wyczerpały go rozpaczliwe krzyki
i błagania o przywrócenie do życia taty.
Przeniosłam wzrok z zapłakanej twarzy chłopca na nastolatka
stojącego przede mną. Nie zauważyłam w nim nic szczególnego; zbyt byłam
pochłonięta żałobą po zmarłym tacie. Jednak, kiedy moje spojrzenie zatrzymało
się na magnetycznych tęczówkach chłopaka o barwie czekolady, zatonęłam w nich
bez reszty. Zapomniałam o wszystkim: bracie, który nadal spał na moich rękach,
zmarłym tacie, mamie, samotnym życiu, które nas czeka... Liczył się tylko
fantastyczny odcień oczu bruneta. Ot tak, znikąd, po moich plecach przeszedł
dreszcz.
Joan wzdrygnął się i przeraźliwie krzyknął.
- Cii...
Skarbie, wszystko dobrze – mówiłam machinalnie, głaszcząc chłopca po włosach.
- Nie,
tato, nie! – wrzeszczał rozpaczliwie, szamocąc się w moich ramionach.
- Joan,
spokojnie, spójrz na mnie – wyszeptałam mu do ucha.
Brat przeniósł rozbiegane spojrzenie na moją twarz i zaczął
spokojniej oddychać. Przymknął załzawione powieki, a z jego rzęs spadały krople
słonego płynu.
- [T.I.],
obiecaj, że ty nigdy mnie nie zostawisz – zachrypiał mi do ucha i zalał się
łzami, wtulając się we mnie i kładąc głowę na moim ramieniu.
Zaczął gładzić moje włosy – to zawsze działało na niego
kojąco.
- Nigdy
cię nie zostawię, kochanie.
Objęłam go mocniej i rzucając brunetowi ostatnie przelotne
spojrzenie, które omiotło jego twarz, opuściłam przeklęte progi szpitala.
-------------------------------------------------------------------
Wiem, że dość krótki, ale próbowałam podzielić mojego
jedenastostronnicowca na krótsze fragmenty o w miarę ciekawych
zakończeniach i padło właśnie na ową część ; )
Part 2 jest już dłuższy, część trzecia jeszcze bardziej
rozciągła, więc spodziewajcie się w niedzielę dłuższego ; )
Na kilka próśb, początek smutny, nie jestem jeszcze w stanie
powiedzieć, czy koniec będzie z happy endem, czy też nie ;D
Chcecie smutny czy szczęśliwy? ^^
Mało akcji, ale w części drugiej i trzeciej się rozkręcam,
więc mam nadzieję, że Was nie zanudzę xD
Właśnie jestem w trakcie pisania długiego Niallerka, więc
proszę o wyrozumiałość, jeśli okaże się on mało... ciekawy ;D Wiecie, tydzień
wycieczkowy (wtorek i środa odpadają), naciąganie ocen, wszelkie dodatkowe
plakaty itd. no i projekt gimnazjalisty, nad którym właśnie teraz się skupiam :
/
Liczę na komentarze i opinie .! <3
~by Klara
Ja bym wolała szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńwiesz idealnie dobrałaś piosenkę do pierwszej części :D czytając i słuchając naprawdę chciało mi się płakać a przede wszystkim przy: " Aparatura połączona z organizmem mojego taty zapiszczała jeszcze czterokrotnie, miarowo, aż w końcu wydała z siebie długi, przeciągły odgłos raniący moje serce jak tuziny ostrzy; mój tato odszedł." naprawdę masz talent ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ; *
UsuńMiło czytać takie komentarze, lecę skrobać Niallera ;D
Pozdrawiam wszystkie fantastyczne członkinie bloga oraz naszą kochaną rodzinkę ! <333
Super ! Czekam na następny i mogło by się zakończyć szczęśliwie (:
OdpowiedzUsuńSzczęśliwe zakończenie ;D
OdpowiedzUsuńświetny! ;) ze szczęśliwym zakończeniem poproszę :D
OdpowiedzUsuńNastępny part dla E. (:
Mmm..happy end ^^
OdpowiedzUsuńBoski imagin xD
_____________________
Mam pytanie, może ty wiesz coś więcej na ten temat. A mianowicie chodzi mi o jakąś historyjkę o małej Lux, Zaynie i Perrie. Nie wiem o co chodzi, ale podobno osoba która to napisała pozwana jest do sądu, a mama Lux nie pozwala chłopakom spotykać się z małą. Jakbyś mogła, to proszę wytłumacz mi bo oszaleję.
Natusss24
Znalazłam treść owego imagina i po przeczytaniu go... Powiem prawdę: nie przeczytałam nawet 1/4 : / Ktoś, kto to napisał naprawdę musi być psychicznie chory (bez urazy). Ale to prawda. Tak to odbieram.
UsuńTutaj masz owego imagina, ale szczerze Ci radzę, nie czytaj go, chyba, że chcesz... No, nie owijając w bawełnę, zwymiotować .
http://zapytaj.onet.pl/Category/008,010/2,20070306,O_co_chodzilo_z_tym_Imaginem_o_Zayn039ie_i_Lux_.html
Brak słów na niektóre osoby.
Po zapoznaniu się bliżej z tematem tego incydentu wyszperałam, że ponoć już nie zobaczymy słodkiej Lux przed kamerami, gdyż mama dziewczynki nie chce narażać ją na podobne sytuacje. Z jednej strony się ciesze, że tak postąpiła, ale z drugiej jestem załamana, że już nigdy nie zobaczę słodkiej buźki Lux. :'(
współczuję z całego serduszka Zayn'owi, mamię Lux i wszystkim Directioners, którzy mieli nieprzyjemność to przeczytać.
Mam nadzieję, że choć trochę rozjaśniłam Ci sprawę ; ) Jeśli coś, pisz a z pewnością odpowiem ; )
O shit O.o O shit O.o O shit O.o I moge tak bez końcaO.o
Usuńprzeczytałam... zamarłam. Nie no..nie wiem co napisać. Tak mnie wkurwił ten imagin że jakbym dorwała osobę która to napisała to nie ręczyłabym za siebie -.- Do dupy to nie podobne. Sory za wulgaryzmy ale jestem tak zbulwersowana że nie panuję nad sobą -.-
Biedna Luz, biedny Zayn i Harry. Wiesz co, po raz pierwszy raz wstydzę się że jestem Directionerką. Tak wstydzę się tego. Nie chłopaków, ich zachowań, tylko tego ze ta osoba ma takie zdanie o 1D... Ja...pierdole...takie były moje słowa jak to przeczytałam. -.-
Dziękuję,że mi wszystko wyjaśniłaś. Ten imagin był obleśny, bezpodstawny, wręcz obrzydliwy-.-
Natusss24
Świetne ;] szczęśliwe zakończenie
OdpowiedzUsuńŚwietne!! Poproszę szczęśliwe zakończenie.;]
OdpowiedzUsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńKasiutka
O moj Boze! kochana Klaro! ta piosenka swietnie pasuje do tego imagina. masz zniesamowity talent, doprowadzilas mnie do histeryczych lez i rozpaczy, ale to tylko podkresla twoje wyjatkowe zdolonosci pisarskie. czytajac to uwiadomilam sobie jak bardzo kocham moja rodzine. dziekuje Ci i oby tak dalej. poczatek jest smutny wiec wolalabym happy end ;) <3 ~Laura
OdpowiedzUsuńTwoje są o wiele lepsze, niż innych. :)
OdpowiedzUsuńKlaudia Styles