piątek, 25 maja 2012

# 51. Zayn . część 1 .


Hej ; * Dziś obiecany part 1. częściowego Zayn'a ; ) 
Piosenka do imagina: <klik>
________________________________________________________

Joan - brat

Wpatrywałam się w tatę szeroko otwartymi oczami. To nie temat do żartów. Dlaczego zachowuje się tak nieodpowiedzialnie? Bynajmniej mnie to nie bawiło. A co, jeśli to jednak prawda? Nie, to niemożliwe... Najpierw mama, teraz ojciec... Błagam, nie, to nie może się okazać rzeczywistością...
-          Tato? Błagam cię, powiedz, że to nieprawda . –Wiem, że to nie temat do dowcipów, ale chciałam usłyszeć zaprzeczenie. Proszę, niech tata wybuchnie śmiechem, naigra się ze mnie, ale przyzna, że żartował...
-          [T.I.], tak bardzo mi przykro... – wyszeptał blady; jego twarz wykrzywił grymas bólu, a w jego oczach dostrzegłam agonię. Nawet sobie nie wyobrażałam, jakie katusze musiał przechodzić...
-          Co z Joan’em? Co ze mną? – pytałam, rozpaczliwie ściskając rękę ojca jak koło ratunkowe.
Jego dłoń była przeraźliwie przeźroczysta, skóra mocno naciągnięta na kości, a przez nią były widoczne niebieskie pajęczynki żył.
-          [T.I.], jesteś, zawsze byłaś, mimo że nie masz za dużo lat, najodpowiedzialniejszą osobą, jaką przyszło mi spotkać. Zawsze się z ciebie śmiałem, że jesteś miniaturowym dorosłym w ciele nastolatki... Wierzę, że zaopiekujesz się i Joanem, i sobą najlepiej, jak tylko będziesz potrafiła. Wiesz, że zawsze w ciebie wierzyłem i to się nigdy nie zmieni, mimo że mnie już tutaj nie będzie...
Po mojej twarzy spływały łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. Żyłam z tą myślą już ponad miesiąc, jednak nawet do teraz to do mnie nie docierało.
Mama zginęła w wypadku samochodowym dwa lata temu. Z trudem zdołaliśmy ułożyć sobie życie bez niej, a teraz osoba, która zbudowała fundamenty nowej egzystencji i wzniosła konstrukcję na pozór trwałej budowli, miała opuścić ten świat, mojego brata, mnie...
Życie jest niesprawiedliwe. „Naucz się doceniać to, co masz, zanim czas zmusi cię do docenienia tego, co miałeś”... Kiedyś nie myślałam, ile prawdy jest w tym stwierdzeniu; dopiero teraz dostrzegłam słuszność przez nie przemawiającą.
Moje oczy, nadal wypełnione łzami i pewnie bardzo przez nie podrażnione nadal utkwione były w bladej twarzy ojca. Nie odwrócił wzroku; wpatrywał się we mnie przeszywającym spojrzeniem błękitnych tęczówek, które po nim odziedziczyłam.
Życie mnie przerażało. Jak miałam dać sobie radę sama na tym świecie, a już tym bardziej mając na utrzymaniu siedmioletniego brata? Na moich barkach spoczywała również odpowiedzialność za wychowanie smyka.
-          Tato... Boje się. Joan jest mały, ja jeszcze młoda... Nie ukończyłam jeszcze szkoły, a on dopiero ją zaczął... Proszę, nie zostawiaj nas tak jak mama....
Wpadłam w histerię. To wszystko wydawało mi się takie skomplikowane, nie do wykonania... Miałam siedemnaście lat! Jakim cudem mogłabym ogarnąć całą tę chaotyczną rzeczywistość? Kiedy żyła mama i tato był zdrowy życie wydawało się prostsze, łatwiejsze. Teraz to ja miałam odpowiadać za ład w życiu moim i młodszego brata, a tym bardziej wychować Joana...
-          Nie zostawię was. Zawszę będę przy tobie i Joanie. Będę tutaj.
Wyciągnął lewą rękę i przyłożył ją do mojej lewej piersi. Tak. Na zawsze pozostanie w naszych sercach.
Łóżko obok zaskrzypiało. Mój brat przewrócił się na drugi bok i wymamrotał coś przez sen. Z jego bełkotliwej wypowiedzi zrozumiałam jedynie: „Nie, stać, ja tutaj dowodzę”. Ulżyło mi. Przynajmniej nie miał koszmarów. Na razie.
Uścisk dłoni mojego taty zelżał; jego ręka opadła bezwładnie na białą pościel. Nic już nie widziałam prze łzy zgromadzone w moich oczach. Aparatura połączona z organizmem mojego taty zapiszczała jeszcze czterokrotnie, miarowo, aż w końcu wydała z siebie długi, przeciągły odgłos raniący moje serce jak tuziny ostrzy; mój tato odszedł.
Nie pomogła reanimacja, podane dożylnie leki czy nawet rozpaczliwy płacz Joana. Tata już nigdy się nie obudził. Odszedł do miejsca, w którym zazna spokoju i prawdopodobnie spotka mamę, by tam wyczekiwać i naszego przyjścia, który kiedyś niewątpliwie nadejdzie. Taka już jest kolej rzeczy.
Wyszłam z sali szpitalnej z bratem na rękach. Płakał i zawodził cały czas, kopał mnie i wrzeszczał w niebo głosy, by oddano mu tatę. Nie potrafiłam go uspokoić. Najchętniej też rzuciłabym się na podłogę i leżąc, czekała na śmierć.
Po drodze do wyjścia wpadałam na pielęgniarki, przychodniów i lekarzy. Nie przepraszałam ich za zajście; utkwiłam niewidzące spojrzenie zaczerwienionych oczu przed sobą i brnęłam dalej przez zdradzieckie kręte korytarze szpitala z osieroconym bratem na rękach.
W pewnym momencie zza zakrętu wyłonił się wysoki chłopak o czarnych włosach. Przeglądał książeczkę zdrowia, więc mnie nie zauważył. Spostrzegłam  go moment przed tym, jak na siebie wpadliśmy. Zmęczony Joan, który spał w moich ramionach nie obudził się; wyczerpały go rozpaczliwe krzyki i błagania o przywrócenie do życia taty.
Przeniosłam wzrok z zapłakanej twarzy chłopca na nastolatka stojącego przede mną. Nie zauważyłam w nim nic szczególnego; zbyt byłam pochłonięta żałobą po zmarłym tacie. Jednak, kiedy moje spojrzenie zatrzymało się na magnetycznych tęczówkach chłopaka o barwie czekolady, zatonęłam w nich bez reszty. Zapomniałam o wszystkim: bracie, który nadal spał na moich rękach, zmarłym tacie, mamie, samotnym życiu, które nas czeka... Liczył się tylko fantastyczny odcień oczu bruneta. Ot tak, znikąd, po moich plecach przeszedł dreszcz.
Joan wzdrygnął się i przeraźliwie krzyknął.
-          Cii... Skarbie, wszystko dobrze – mówiłam machinalnie, głaszcząc chłopca po włosach.
-          Nie, tato, nie! – wrzeszczał rozpaczliwie, szamocąc się w moich ramionach.
-          Joan, spokojnie, spójrz na mnie – wyszeptałam mu do ucha.
Brat przeniósł rozbiegane spojrzenie na moją twarz i zaczął spokojniej oddychać. Przymknął załzawione powieki, a z jego rzęs spadały krople słonego płynu.
-          [T.I.], obiecaj, że ty nigdy mnie nie zostawisz – zachrypiał mi do ucha i zalał się łzami, wtulając się we mnie i kładąc głowę na moim ramieniu.
Zaczął gładzić moje włosy – to zawsze działało na niego kojąco.
-          Nigdy cię nie zostawię, kochanie.
Objęłam go mocniej i rzucając brunetowi ostatnie przelotne spojrzenie, które omiotło jego twarz, opuściłam przeklęte progi szpitala.

-------------------------------------------------------------------

Wiem, że dość krótki, ale próbowałam podzielić mojego jedenastostronnicowca na  krótsze fragmenty o w miarę ciekawych zakończeniach i padło właśnie na ową część ; )
Part 2 jest już dłuższy, część trzecia jeszcze bardziej rozciągła, więc spodziewajcie się w niedzielę dłuższego ; )
Na kilka próśb, początek smutny, nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć, czy koniec będzie z happy endem, czy też nie ;D 
Chcecie smutny czy szczęśliwy? ^^ 
Mało akcji, ale w części drugiej i trzeciej się rozkręcam, więc mam nadzieję, że Was nie zanudzę xD
Właśnie jestem w trakcie pisania długiego Niallerka, więc proszę o wyrozumiałość, jeśli okaże się on mało... ciekawy ;D Wiecie, tydzień wycieczkowy (wtorek i środa odpadają), naciąganie ocen, wszelkie dodatkowe plakaty itd. no i projekt gimnazjalisty, nad którym właśnie teraz się skupiam : /
Liczę na komentarze i opinie .! <3

~by Klara

14 komentarzy:

  1. wiesz idealnie dobrałaś piosenkę do pierwszej części :D czytając i słuchając naprawdę chciało mi się płakać a przede wszystkim przy: " Aparatura połączona z organizmem mojego taty zapiszczała jeszcze czterokrotnie, miarowo, aż w końcu wydała z siebie długi, przeciągły odgłos raniący moje serce jak tuziny ostrzy; mój tato odszedł." naprawdę masz talent ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ; *
      Miło czytać takie komentarze, lecę skrobać Niallera ;D
      Pozdrawiam wszystkie fantastyczne członkinie bloga oraz naszą kochaną rodzinkę ! <333

      Usuń
  2. Super ! Czekam na następny i mogło by się zakończyć szczęśliwie (:

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczęśliwe zakończenie ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny! ;) ze szczęśliwym zakończeniem poproszę :D
    Następny part dla E. (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmm..happy end ^^
    Boski imagin xD
    _____________________
    Mam pytanie, może ty wiesz coś więcej na ten temat. A mianowicie chodzi mi o jakąś historyjkę o małej Lux, Zaynie i Perrie. Nie wiem o co chodzi, ale podobno osoba która to napisała pozwana jest do sądu, a mama Lux nie pozwala chłopakom spotykać się z małą. Jakbyś mogła, to proszę wytłumacz mi bo oszaleję.

    Natusss24

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam treść owego imagina i po przeczytaniu go... Powiem prawdę: nie przeczytałam nawet 1/4 : / Ktoś, kto to napisał naprawdę musi być psychicznie chory (bez urazy). Ale to prawda. Tak to odbieram.
      Tutaj masz owego imagina, ale szczerze Ci radzę, nie czytaj go, chyba, że chcesz... No, nie owijając w bawełnę, zwymiotować .
      http://zapytaj.onet.pl/Category/008,010/2,20070306,O_co_chodzilo_z_tym_Imaginem_o_Zayn039ie_i_Lux_.html
      Brak słów na niektóre osoby.
      Po zapoznaniu się bliżej z tematem tego incydentu wyszperałam, że ponoć już nie zobaczymy słodkiej Lux przed kamerami, gdyż mama dziewczynki nie chce narażać ją na podobne sytuacje. Z jednej strony się ciesze, że tak postąpiła, ale z drugiej jestem załamana, że już nigdy nie zobaczę słodkiej buźki Lux. :'(
      współczuję z całego serduszka Zayn'owi, mamię Lux i wszystkim Directioners, którzy mieli nieprzyjemność to przeczytać.

      Mam nadzieję, że choć trochę rozjaśniłam Ci sprawę ; ) Jeśli coś, pisz a z pewnością odpowiem ; )

      Usuń
    2. O shit O.o O shit O.o O shit O.o I moge tak bez końcaO.o
      przeczytałam... zamarłam. Nie no..nie wiem co napisać. Tak mnie wkurwił ten imagin że jakbym dorwała osobę która to napisała to nie ręczyłabym za siebie -.- Do dupy to nie podobne. Sory za wulgaryzmy ale jestem tak zbulwersowana że nie panuję nad sobą -.-
      Biedna Luz, biedny Zayn i Harry. Wiesz co, po raz pierwszy raz wstydzę się że jestem Directionerką. Tak wstydzę się tego. Nie chłopaków, ich zachowań, tylko tego ze ta osoba ma takie zdanie o 1D... Ja...pierdole...takie były moje słowa jak to przeczytałam. -.-

      Dziękuję,że mi wszystko wyjaśniłaś. Ten imagin był obleśny, bezpodstawny, wręcz obrzydliwy-.-
      Natusss24

      Usuń
  6. Świetne ;] szczęśliwe zakończenie

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne!! Poproszę szczęśliwe zakończenie.;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie!
    Kasiutka

    OdpowiedzUsuń
  9. O moj Boze! kochana Klaro! ta piosenka swietnie pasuje do tego imagina. masz zniesamowity talent, doprowadzilas mnie do histeryczych lez i rozpaczy, ale to tylko podkresla twoje wyjatkowe zdolonosci pisarskie. czytajac to uwiadomilam sobie jak bardzo kocham moja rodzine. dziekuje Ci i oby tak dalej. poczatek jest smutny wiec wolalabym happy end ;) <3 ~Laura

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje są o wiele lepsze, niż innych. :)
    Klaudia Styles

    OdpowiedzUsuń