Na Waszą prośbę:
dziś druga i ostatnia część. Od razu mówię, że trzeciej części już nie napiszę.
I jeszcze jedno:
nie bijcie ;D
Piosenka do
imaginu: <klik>
Naprawdę polecam
Wam włączyć tą piosenkę, bo idealnie odbiera nastrój, a poza tym jest
prześliczna <3
Pozdrawiam ;*
--------------------------
Nie tego
chciałam. Nie tego pragnęłam. To nie było to, czego oczekiwałam. Wróciłam do
domu zziębnięta. Nie rozumiałam tego, co mówiła do mnie Lily. Wszystko
widziałam w zwolnionym tempie. Bez słowa rzuciłam torebkę i udałam się do
swojego pokoju w mieszkaniu, które wynajmowałam razem z Lily. Przymknęłam
drzwi, zamknęłam je na klucz i zrzuciłam ze swoich obolałych stóp
siedmiocentymetrowe szpilki. Dopiero, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem w
swoim ciepłym i bezpiecznym łóżku, z oczu popłynęły mi łzy. Słyszałam, jak Lily
wali w drzwi, a nawet próbuje je otworzyć, ale kiedy po kilku minutach nadal
nie otwierałam ani się nie odzywałam, zrezygnowała. Usłyszałam tylko, jak udaje
się do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Po godzinie uczucia bezsilności
i morza wypłakanych łez, zapadłam w sen.
Następnego ranka
obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały przez okno do pokoju.
Zmrużyłam oczy. Nagle powróciły do mnie wspomnienia wczorajszej nocy. Może to
był sen?, pomyślałam z nadzieją, mimo że znałam odpowiedź. To nie był sen i
dobrze o tym wiedziałam. Zresztą sama tego chciałam. Sama wymyśliłam ten głupi
zakład. Boże, jak bardzo chciałam cofnąć czas. Czy to możliwe, żeby wystarczyło
mi półtora tygodnia i kilka spotkań, abym się zakochała? Na to wygląda.
Spojrzałam w lusterko stojące na biurku. Miałam przekrwione oczy, ślady po
tuszu na policzkach, niezmyty makijaż i okropny bałagan na głowie. Powinnam
pójść do łazienki i coś z tym zrobić, ale nie miałam ochoty. Równie dobrze,
mogłabym tak zostać przez całą wieczność. Nie wychodzić z łóżka i z nikim nie
rozmawiać. Niestety, po chwili odezwał się we mnie pierwotny instynkt
ogłaszający, że jestem głodna.
Zwlokłam się z
łóżka, chwytając przy okazji zwykłą białą bluzkę i spodnie dresowe. Poszłam do
łazienki, zmyłam makijaż, przebrałam się, a lekko przetłuszczone włosy
związałam w zwykły kucyk. Weszłam do kuchni. Przy stole siedziała już Lily,
leniwie popijając herbatę.
- Wstałaś już? –
spytała. W jej głosie nie było słychać żadnych emocji. – Ja zaraz wychodzę na
uczelnię. Tu masz świeże bułki. Woda jest zagotowana w czajniku, jeśli chcesz
sobie zrobić herbatę.
Dopiła szybko
łyk napoju i wstała od stołu. Gdy mnie mijała, zatrzymała się i spojrzała na
mnie łagodnie:
- Nigdy więcej
zakładów, zgoda?
Kiwnęłam głową.
Minęła mnie, wzięła swój płaszcz i bez słowa wyszła z mieszkania. Włączyłam
telewizor i wróciłam do kuchni, aby móc sobie przygotować śniadanie. Właśnie
przegryzałam bułkę, kiedy usłyszałam najnowsze wiadomości:
- One Direction
zagra dziś darmowy koncert przy Oxford Street. Wszystkich chętnych zapraszamy
na godzinę czternastą.
Zerknęłam na
zegarek, który wskazywał już powoli południe. Niewiele się nad tym
zastanawiając, dopiłam szybko herbatę, dokończyłam bułkę i pędem pobiegłam się
przebrać.
*
Tym razem nie
ubrałam się w sukienkę. Odsłoniłam bardziej swoje prawdziwe „ja”. Przetarte
dżinsy, znoszone trampki i zwykła bluzka. Wzięłam szybki prysznic, umyłam
włosy, wysuszyłam je i upięłam w koka. Rozglądałam się nerwowo po ulicy. Nie
widziałam zbyt dużo, ponieważ wokół mnie tłoczyło się mnóstwo dziewczyn w moim
wieku wiwatujących na cześć chłopaków. Wspięłam się na palce, by móc cokolwiek
zauważyć. I wtedy właśnie pod budynek zajechał czarny autobus z którego wyszła
piątka chłopaków wraz z dwójką ochraniarzy.
- Przepraszam.
Przepraszam. Ja muszę przejść – powiedziałam, przepychając się. Dziewczyny
patrzyły na mnie jak na wariatkę, ale nic mnie to nie obchodziło. Mój wzrok był
tylko skupiony na nim. Kiedy przepchałam się na sam początek, przystanęłam.
- Harry –
powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszał. Odwrócił się i natychmiast jego
uśmiech znikł z twarzy. Odwrócił wzrok i szepnął coś do ochroniarza.
- Proszę się
odsunąć – powiedział ochroniarz, odsuwając tłum ze mną włącznie.
- Ale ja muszę z
nim porozmawiać – tłumaczyłam bezsensownie. – Ja muszę! Harry! Harry! –
krzyczałam histerycznie, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Wpatrywał się tylko
tępo w ziemię.
- Niech mnie pan
puści! – krzyknęłam do ochroniarza, który chwycił mnie w talii, próbując
odsunąć mnie jeszcze dalej. – Ja muszę z nim porozmawiać! Harry, proszę!
Chłopak rzucił
mi tylko przelotne spojrzenie w którym widziałam smutek i żal, po czym cała
piątka weszła do budynku. Wtedy dałam za wygraną i przestałam się szarpać.
Zraniłam go. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, jak bardzo.
*
Przez następne
tygodnie nie dawałam za wygraną. Chodziłam wszędzie tam, gdzie były wzmianki o
One Direction. Jakieś koncerty, spotkania, choćby i zwykłe zakupy w centrach
handlowych. Jednak przez dwa tygodnie nie miałam szczęścia. Dopiero potem los
się do mnie uśmiechnął. Wracałam właśnie do domu przez park, w którym wcześniej
bardzo często się spotykaliśmy. Był już wieczór i właśnie przechodziłam przez
miejsce, w którym dwa tygodnie wcześniej, chłopak dał mi pieniądze. Nadal
trzymałam ten banknot przy sobie, czekając na sposobność, by mu go oddać.
Zatrzymałam się, gdy światło latarni oświetliło chłopaka, stojącego niedaleko
mnie. Brązowe loczki, podobny wzrost, budowa. Wyglądał, jakby płakał. Kiedy
podeszłam bliżej, serce mi podpowiadało, że to on.
- Harry –
wyszeptałam. Chłopak odwrócił się przestraszony. Jego oczy były zaczerwienione
od ciągłych łez, które kapały na ziemię, od razu wsiąkając w glebę.
- Czego tu
chcesz? – przybrał ponury wyraz twarzy, jednak wiedziałam, że to tylko maska.
Wiedziałam, że cierpi.
- Nie ukrywaj
tego przede mną. Przecież widzę, że coś cię dręczy. Proszę cię, porozmawiaj ze mną.
Pokręcił głową.
W tej chwili przypominał mi obrażone dziecko. Małe i bezbronne dziecko.
- Muszę ci to
wyjaśnić, Harry. Myślisz, że mi jest łatwo? – rzekłam, kładąc swoją dłoń na
piersi. – Wcale nie. Na początku myślałam tak o tobie, ale teraz wiem, że się
myliłam. Jesteś inny, a ja zachowałam się podle.
- Wcale się nie
myliłaś – wyszeptał, a ja zgubiłam wątek. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. –
Miałaś rację co do wszystkiego. Jestem tylko rozpieszczonym bachorem, który
poza swoim czubkiem nosa niczego innego nie zauważa. Nie przerywaj mi –
podniósł dłoń, kiedy zobaczył, że otwieram usta, aby zaprotestować. – Ale
miałaś też rację w czymś innym. Świata poza tobą nie widzę – rzekł i pierwszy
raz od bardzo dawna ujrzałam w jego oczach coś innego niż żal czy smutek.
Ujrzałam nadzieję, miłość.
- Tak bardzo cię
przepraszam – wtuliłam się w jego ramiona, po czym mnie pocałował.
*
Mija właśnie rok
od naszej rocznicy. Kilka tygodni temu Harry mi się oświadczył i planujemy
ślub. Wiedliśmy spokojne życie, choć wiem, że dużo fanek mnie nie
zaakceptowało. Większość z nich zna naszą historię. Od początku do końca. Mimo
że minął już rok, większość z nich nadal uważa, że jestem z Harry’m tylko dla
pieniędzy albo dla zakładu, jak to było wcześniej. Ale reszta fanek, ponad
połowa, zaakceptowało mnie i bardzo ciepło przyjęła do „rodziny 1D”. Większość
z nich uwierzyła, że naprawdę kocham tego chłopaka o zielonych oczach i z burzą
brązowych loków.
Jednak od
pewnego czasu zaczęłam dostawać pogróżki SMS - ami z nieznanego numeru. Nie
wiedziałam nawet, skąd ktoś wziął mój numer. Owa osoba, która je wysyłała,
kazała mi zostawić Harry’ego, grożąc, że jeśli tego nie zrobię, to gorzko
pożałuję. Na początku je ignorowałam, ale kiedy dostałam SMS – a z treścią: „
Zostaw go albo nie tylko tobie stanie się krzywda. Wiem, którym autem jeździ
Harry”, po czym dowiedziałam się, że Harry miał wypadek mniej więcej
dwadzieścia minut później po dostaniu tego SMS –a, zaczęłam się bać. Na
szczęście Harry’emu nic się nie stało. Musiał tylko zostać tydzień w szpitalu
na kontrolne badania. Ale wtedy zrozumiałam, że z tym nie ma żartów.
Zamierzałam pójść z tym na policję, ale się bałam. Jak było widać, owa osoba
nie żartowała. Martwiłam się, że następnym razem Harry może… Nie przeżyć.
Kiedy Harry wrócił
do domu, nic się nie uspokoiło. SMS- y nadal były przysyłane.
„Oto co mu
powiesz: byłam z tobą tylko dla rozgłosu. Tak naprawdę nigdy cię nie kochałam.
Teraz wracam do Polski i obiecuję, że nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Jeśli
tego nie zrobisz, twój narzeczony może nie przeżyć następnego razu. A dobrze
wiesz, że się dowiem czy to zrobiłaś. Z policją nawet nie próbuj”.
Kochałam go, to
jasne. I chyba właśnie dlatego musiałam to zrobić. Musiałam z nim zerwać, aby
nic mu się nie stało. Ma dopiero dwadzieścia lat. Przed nim całe życie, które
na pewno spędzi z kimś innym.
- Harry, musimy
porozmawiać – powiedziałam, wyłączając telewizor w salonie. Loczek przyszedł
chwilę potem.
- Tak, kochanie?
– spojrzał na mnie. Z włosów kapały na podłogę krople wody, co nieomylnie
wskazywało na to, że przed chwilą skończył brać prysznic.
- Ja… -
wciągnęłam głośno powietrze do płuc. Do oczy napływały mi łzy, ale je
powstrzymywałam. Byłam słaba. Ale wiedziałam też, że tak będzie najlepiej. Gdy
tylko próbowałam komuś wyjawić prawdę, działy się okropne rzeczy. Wypadek
Harry’ego o wszystkim zadecydował. Naprawdę musiałam to zrobić.
- Musimy się
rozstać – z jego twarzy zniknął uśmiech. Jego oczy otwarły się szeroko i
patrzyły na mnie zdezorientowanym wzrokiem. – Ja muszę wyjechać.
- Dlaczego? Czy
ja coś zrobiłem? Proszę cię, nie zostawiaj mnie. Ja to naprawię. Wszystko
naprawię – w jego głosie słychać było histerię. Jego oczy latały jak oszalałe
po całym pomieszczeniu, wwiercały się we mnie. Podszedł do mnie, wyciągając do
mnie rękę, ale się cofnęłam. Musiałam skłamać, zadać mu cios, aby mnie zostawił
i pozwolił odejść. Na zawsze.
- Tak naprawdę
byłam z tobą tylko dla rozgłosu. Nigdy tak naprawdę cię nie kochałam – w jego
oczach zobaczyłam ból. Jego klatka piersiowa zaczęła podnosić się i opadać
coraz szybciej. Przystanął w miejscu. Wyszłam. Nie próbował mnie zatrzymać.
*
Harry ruszył w
stronę skalistego zbocza. Był nad urwiskiem, skąd widać było całe miasto.
Kiedyś uwielbiał tu przyjeżdżać. Siadał wtedy nad samą krawędzią z nogami
zwisającymi swobodnie w dół. Tym razem jednak nie zamierzał tego robić.
Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza kartkę i długopis. Po naskrobaniu
kilku słów, kartkę wetknął na wystający z ziemi patyk. Przystanął nad
krawędzią, spoglądając w dół. Ponad pięćset metrów, zanim ktoś poczułby grunt
pod stopami. Harry westchnął i po raz ostatni omiótł spojrzeniem miasto.
Zamknął oczy i rzucił się w przepaść.
*
Proszę Was,
nie znienawidźcie mnie. Wiecie, że Was kocham i że zawsze tak będzie. Wszystkie
moje rzeczy zostawiam Wam, chłopaki, oprócz serca. Bo ono zawsze należało do
niej.
~by Julia
Świetne
OdpowiedzUsuńpopłakałam się jak to czytałam ;(
Popłakałam się ;cc. Wredna jesteś robiąc takie zakończenie. Pff.
OdpowiedzUsuńBo. A ja. Co.. Boże. Nie. JAK.. Płaczę. Dlaczego.?
OdpowiedzUsuńWole wesole...ale...nie...no ten jest....niewiem placze
OdpowiedzUsuńBoże... to było niesamowite ! popłakałam się ;<
OdpowiedzUsuńniesamowity.. nie wiem co powiedzieć. płacze. cudowny po prostu <33 chcę więcej ;)
OdpowiedzUsuńmyślałam, że będzie wesoły :(
OdpowiedzUsuńnie lubię smutnych zakończeń ;D
ale i tak super ;*
kina ;p
Nienawidzę smutnych imaginów...
OdpowiedzUsuńTo fakt, ale ten był taki piękny...<3 :(
Natusss24
Kurwa ty to jesteś ZAJEBISTA ! ;*
OdpowiedzUsuńTo. Jest. Świetne.
OdpowiedzUsuńTy. Jesteś. Świetna.
Popłakałam się, naprawdę ! ;* ;<
Kurwa ja ryczę !!!
OdpowiedzUsuńświetne! popłakałam się !! ; (
OdpowiedzUsuńJa ryczę.. Masakra.. To jest genialne i ty jesteś genialna :)
OdpowiedzUsuńFajnie. Znów rycze. Jesteś boska !! <3
OdpowiedzUsuńjak mogłaś tak zakończyć?! ;'(
OdpowiedzUsuńale ogólnie imagin boski ;d
Znowu ktoś umiera... Tym razem Hazza...
OdpowiedzUsuńElisabeth
Jezu płaczę płaczę jak cholera ! kocham kocham kocham ten mały świat! Jezu, ale szczerze nie wiem czy ty oglądasz Pretty Little Liers, ale z tymi sms-ami od razu mi się tak skojarzyło ;P
OdpowiedzUsuńSuper jednopart <3
Julia, zrób coś z happy endem, masz wielki talent, więc dasz radę to zrobić
OdpowiedzUsuńimagin wspaniały, ale wolę inne zakończenia...
Poryczłam się jak głupia ;'( Bardzo mi sie podoba ;3
OdpowiedzUsuńWspaniałe kocham smutne *,*
OdpowiedzUsuńjjezzzzzu, jakie to smutne :ccccc i tak zginął ;ccccc ;//////
OdpowiedzUsuńRycze, i czytam drugi raz =( smutne, ale piękne jak zwykle...
OdpowiedzUsuńO mój boże!
OdpowiedzUsuńczytam wszystkie imaginy od początku ale ten dopiero mnie zmusił do skomentowania. Dlaczego? bo nie mogę przestać płakać to było tak prawdziwe że czuje jakby harry naprawdę umarł. kocham całe 1D ale jego najbardziej. mam taka prośbę moglybyscie pisać w tytule albo na początku czy smutny czy wesoły? fajnie by było i wiefzialabym czego Sie spodziewać.
nie ma to jak czytać imaginy po nocach... a jutro , przepraszam dzisiaj ;) szkoła. brawo ja !
idę czytać dalej!
Iwona :*
Czytałam różne imaginy ze smutnymi zakończeniami ale tylko przy tym płakałam to poprostu cudowne. Ta diewczyna z nim zerwała żeby nie został zabity a jak z nim zerwała to on się zabil....dziwne ale fajne.
OdpowiedzUsuń