O jejku ... :o Dzięki Wam za tak miłe komentarze ! <3
Cieszę się, że Wam się podoba ;D
Rozważałam kiedyś, żeby zacząć pisać opowiadanie, ale miałam
tyle pomysłów na prolog i wydarzenia, że wątpię, żeby po połączeniu ich wyszła
w miarę ciekawa i zrozumiała historia ;D
Part 2 Harry'ego ; ) Zaraz będę przepisywać ciąg dalszy i
MOŻE dodam go jeszcze dziś, choć raczej wątpię : /
Do Anonima: Nikt nie umrze ;D
Podczas czytania włączcie sobie to .
Miłego czytanka ! ; *
_____________________________________________________
Szłam wściekła
chodnikami Londynu. Nie zawracałam sobie głowy tym, by wycierać wciąż
napływające łzy. Miałam jeden cel: lotnisko. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam
pod numer, który, dzięki Bogu, miałam wpisany w kontakty. Świetnie. Za dwie
godziny odlatywał samolot do Polski. Zamówiłam bilet i siadłam w kawiarence
internetowej, która, całe szczęście, była otwarta całą dobę. Weszłam na
Twittera. Usunęłam Harry’ego. Weszłam na pocztę. Usunęłam Harry’ego. Weszłam na
wszystkie inne portale społecznościowe i stamtąd również pozbyłam się ikonki
Stylesa. Może i tam poprawnie przeprowadzono operację, lecz moje serce nadal
nie chciało przyjąć tego do wiadomości. Nie było go już. Harry mnie zdradził.
W rogu
ekranu pojawił się dymek: „Zobacz koniecznie!”. „A co mam do stracenia?”
zapytałam samą siebie, wiedząc, że i tak gorzej być nie może i kliknęłam.
Na ekranie pokazały się dwa zdjęcia: moje, kiedy cała
zapłakana oddalałam się szybkim krokiem od restauracji i... Hary’ego z
tajemniczą blondynką. Duży czerwony nagłówek krzyczał: „To już koniec [T.I.]?!
Jej miejsce zajmie nowa zdobycz Stylesa?!”.
Zamyknęłam okno. W oczach znowu miałam łzy. Jednak się myliłam. Mogło być
jeszcze gorzej. Wyłączyłam komputer i szybko wyszłam z kawiarenki, nie
obdarzając nikogo spojrzeniem moich czerwonych od płaczu oczu. „Niech mnie
potrąci auto, dopadnie zawał, cokolwiek...” zawodziłam żałośnie w myślach, cały
czas płacząc.
Po parunastu minutach dość szybkiego marszu dotarłam na
lotnisko. Do mojego odlotu zostało nieco ponad trzydzieści minut, więc udałam
się na odprawę. Kiedy siadałam już na swoim miejscu, przypomniałam sobie o
telefonie i sięgnęłam po niego, chcąc go wyłączyć. Niestety, moje zamiary z
początku poszły na marne, gdyż od razu rzucił mi się w oczy komunikat o treści:
„24 NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ; 19 NIEODCZYTANYCH WIADOMOŚCI”.
Skasowałam
esemesy, usunęłam połączenia. Numer Harry’ego wylądował w koszu. Nie chciałam
go znać. Przypadkiem weszłam w wiadomość od niego sprzed czterech dni. „Kocham
cię! Najbardziej na świecie! Na zawsze razem! :* - H.”. Przypomniałam
sobie, jak cudownie czułam się w jego ramionach, kiedy waz z dotykiem
jego skóry dostawałam dreszczy, jak fantastycznie było czuć jego zapach, jak
niebiańsko czułam się, kiedy do mnie mówił, jak melancholijny miał głos...
STOP. To już nigdy nie wróci, nie ma takiej opcji.
Nie
słyszałam, kiedy wystartowaliśmy, gdyż usnęłam wtulona w puchatą poduszkę,
która wchłaniała wszystkie moje łzy.
* następnego dnia *
Byłam zmuszona
zmienić poszewkę na jaśku, gdyż ta zrobiła się już cała sztywna pod wpływem
moich słonych łez. Gorzkich łez. Czy jakichkolwiek innych, w każdym bądź razie
łez, które nie przestawały płynąc z moich oczu od ponad doby.
- To
minie – pocieszała mnie mama, obejmując mnie przy tym.
Posłała mi
uspokajający uśmiech, jednak w jej oczach widziałam, że najchętniej udusiłaby
tego dupka, który jeszcze dobę temu zarzekał się, że mnie kocha. Prawdę mówiąc,
z największą chęcią dołączyłabym do mamy, gdybym miała okazję spotkać tego kłamcę,
jednak przez najbliższych kilka tysiącleci nie miałam zamiaru widzieć go na
oczy.
Opowiedziałam
mamie wszystko jak na spowiedzi. Do tej pory widziałam, że się w niej gotuje,
lecz nie chciała palnąć czegoś, co znów wywołałoby mój płacz. Doceniałam to.
- Mogłabym
teraz... zostać... no wiesz... sama? – wymamrotałam do niej, próbując opanować
czkawkę, która dokuczała mi od ponad dziesięciu minut.
- Oczywiście,
kochanie. – Pocałowała mnie w czoło, wstała z łóżka, które prawie po całości
było pokryte zużytymi chusteczkami i wyszła zamykając za sobą cicho drzwi.
Poczekałam, aż usłyszę
odgłosy kroków na schodach, a kiedy takowe nastąpiły, sięgnęłam pod poduszkę i
wyciągnęłam jasnoniebieski album ze zdjęciami. Wiedziałam, że to zły pomysł,
ale chciałam się ich pozbyć teraz, póki jeszcze nie otrząsnęłam się do końca i
płakałam praktycznie cały czas, niż później, kiedy, miałam nadzieję, już
wydobrzeję.
Otwarłam go. Każda fotografia
przypominała mi o Harry’m, o cudownym czasie z nim spędzonym, o chwilach
krótkich i ulotnych, jednak tak realistycznych, lecz i odległych... Przedarłam
każdą fotografię na pół. Odrzuciłam części z Hazzą, do pamiętnika wkładam tylko
moje zdjęcia. Nie chciałam o nim pamiętać. Za każdym razem, kiedy mój wzrok
padł w miejsce odzwierciedlenia oczu Harry’ego, czułam, jakby moje serce
przeszywało na wskroś tuzin ostrzy. Nie było już nic, skoro on odszedł. Moja
inspiracja, sens życia odsunęło się ode mnie razem z nim...
Przerywając jedną z
fotografii przedstawiającą mnie i loczka na ławce w parku (zdjęcie robił Niall,
tak mi się wydaje, gdyż to zdarzenie było tak odległe, już praktycznie
zapomniane...) niechcący skaleczyłam się w palec. Miejsce przecięcia zaczynały
naznaczać szkarłatne krople krwi. W normalnych okolicznościach opatrzyłabym
sobie palec, jednak teraz mało mnie to obchodziło.
Przetarłam zakrwawionym
palcem po nie do końca przedartym zdjęciu i z beznamiętnością patrzyłam, jak
krew spływała po twarzy Harry’ego, po jego ubraniach, aż kropla spadła na
beżowy dywan. Miałam to gdzieś. Tak krwawiło moje serce.
* dwa dni później *
Praktycznie to nic nie jem.
Nie sypiam, nie mówię. Potrafię tylko płakać. Moje życie straciło sens. Wiem,
że to żałosne, ale moje serce nie potrafi się pozbierać. To dla niego zbyt
dużo...
- Kochanie,
musisz jeść – po raz kolejny próbuje przekonać mnie mama.
Patrzę na nią przekrwawionymi
oczami, odsuwam od siebie pełen talerz, przesuwam krzesło i wstaję od stołu z
zamiarem udania się do sypialni. Od trzech dni z niej nie wychodzę. Czasem
tylko zmuszam się do jej opuszczenia, gdyż potrzeby fizjologiczne dają od czasu
do czasu o sobie znać, jednak w miarę, gdy przestawałam jeść i one zanikają.
Gdy jestem w połowie schodów
słyszę dzwonek do drzwi. Chcę wrócić i otworzyć, jednak ubiega mnie tata.
Szczęka zamek, ojciec uchyla drzwi, a ja widzę, że jego twarz tężeje.
- Czego
chcesz?! – pyta po angielsku, a żyła na jego skroni zaczyna groźnie pulsować.
- Ona
tu jest, prawda? – słyszę tak dobrze znany mi głos.
Nie mogę się ruszyć. Stoję
już na szczycie schodów i wpatruję się z wyrazem rozpaczy w szparę pomiędzy
drzwiami a futryną, marząc, by to był sen. Mistyfikacja, ale błagam, nie
rzeczywistość.
Chłopak wpycha się do domu, mimo że tato próbuje go
powstrzymać. Brunet przeczesuje bystrym spojrzeniem cały hol i przedpokój, aż w
końcu zatrzymuje wzrok na mnie.
Płaczę. Znowu. Nie mogę
znieść spojrzenia jego pięknych, szmaragdowozielonych oczu. Uciekam do swojego
pokoju i zatrzaskuję za sobą drzwi, opierając się o nie. Mimo że są szczelne z
dołu słyszę zażartą kłótnię Harry’ego, taty, mamy i młodszej siostry.
- Nie
widzisz, co jej zrobiłeś?! Od trzech dni jest przez ciebie przybita, a ty masz
jeszcze czelność nachodzić ją tutaj, w jej domu?! Nie masz za grosz
poczciwości!
- Ja
ją kocham! – drze się chłopak.
- To
ją kochaj tam, w Londynie! – włącza się moja siostra. – Razem z tą podłą
blondyną!
- Nic
nie rozumiecie! To nie było tak! – krzyczy zrozpaczony Harry. – [T.I.], proszę
cię, zejdź na dół! Ten ostatni raz, daj mi się wytłumaczyć!
- Nie
tkniesz jej – syczy ojciec i, sądząc po odgłosach, wyprowadza Harry’ego na
dwór, po czym zatrzaskuje za nim drzwi.
Siadam na parapecie i, nadal
zalana łzami, wpatruję się tępo w podjazd. Kiedy chłopak zauważa mnie w oknie,
zaczyna krzyczeć i ponownie błagać, żebym zeszła i z nim porozmawiała. Nie
mogąc znieść już jego przesiąkniętego żalem głosu i piękna jego oczu, zeskakuję
z parapetu i osuwam się po ścianie na podłogę. Wyciągam paczkę chusteczek z
szafki koło mnie. W tym samym momencie słyszę pukanie do drzwi.
- Mogę?
– To Melisa.
- Wchodź
– mówię cicho, a siostra zamyka za sobą drzwi, siada koło mnie i przytula.
Melisa zawsze potrafiła mnie zrozumieć, mimo że jest ode mnie młodsza o rok.
- Nie
myśl o nim – szepta mi do ucha. – Wiem, że to trudne, i że cię to wiele
kosztuje, ale zapomnisz. To minie.
- Miejmy
taką nadzieję – odpowiadam z trudem i wtulam się w nią.
~by Klara
piękny szybko następny
OdpowiedzUsuńboski
OdpowiedzUsuńrycze jak bóbr
OdpowiedzUsuńNie wytrzymam do jutra! Dodaj dzisiaj! ;)
OdpowiedzUsuńteż nie wytrzymam !!!
Usuńdodaj dzisiaj proszęęę !!!
świetne, świetne i jeszcze raz świetne !
OdpowiedzUsuńmasz talent, ale ja nie jestem zbyt cierpliwa i nie wiem czy wytrzymam do jutra! <3
Swietne.. ntylko trohe smutne :) mam nadzieje że się wszystko ułoży :) już czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńco do opowiadania, to możesz napisać ich kilka ;D
OdpowiedzUsuńjestem pewna, że wyszłoby świetnie.
naprawdę masz talent. :)
mam nadzieję, że trzecią część dodasz dzisiaj ;*
Kina ;p
booski , i smutny :(
OdpowiedzUsuńczekam na 3:D prosze dzis:D
OdpowiedzUsuńJej, gdyby to było w formie książki, na pewno bym kupiła.
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
Zajebiste, dawaj szybko następny :D
OdpowiedzUsuńNatusss24
O boze zajebiste...
OdpowiedzUsuńTeż nie wytrzymam do jutra i błagam o 3 część dzisiaj ;d
OdpowiedzUsuńCudowne <3
ty piszesz zajebiste imaginy :D
OdpowiedzUsuńSUPER!!! Błagam dodaj jeszcze dzisiaj kolejną część bo jutro jadę na wycieczkę szkolną i nie będę miała dostępu do internetu. PLEASE, będę bardzo wdzięczna!
OdpowiedzUsuńM.
Ja chcę kolejną część!
OdpowiedzUsuńKasiutka
SZYBKO DODAJ NASTĘPNĄ CZĘŚC.
OdpowiedzUsuńJejku to jest niesamowite, cudowne, mega, boskie. Kocham to <33
OdpowiedzUsuńPiszesz super imaginy, musisz pisać tego więcej.
OdpowiedzUsuńohh Harry <3
OdpowiedzUsuń