sobota, 19 maja 2012

# 45. Louis .

 Hej ; *
Dziś imagin autorstwa Julii (tłumaczyła jeden z Liamem i Niallem ; ) tym razem jest to oryginalny tekst spod jej 'pióra' ;D)
Jutro Niall, w poniedziałek Hazza, we wtorek Louis i jeśli... (wątek linijkę niżej ;D) ... w środę Zayn .
Co powiecie, na mały szantażyk . ? ;D Jeśli do 23 maja na liczniku wybije 20.000 wejść, dodam pierwszy part kilkuczęściowego Zayn'a. ; ) ocenicie, czy jest sens go kontynuować, gdyż napisałam trzy części i dopiero w owym trzecim fragmencie akcja zaczyna nabierać 'rumieńców' ;D Mam nadzieję, że spodoba się Wam fabuła, która odrobinkę przypomina książkę i oparty na niej film "Ostatnia Piosenka" . Literatura jest pióra Nicholasa Sparksa . ^^
Zachęcam do czytanka ! ; )
Piosenka do imagina: <klik> 
_______________________________________________________________

Powoli zaczynałam się bać. Czułam, jak na rękach i nogach zaczyna pojawiać się gęsia skórka. Mogłam przynajmniej wziąć sweter i ubrać rurki, ale było za późno. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, a ja byłam w obcym mieście, w obcej okolicy i bez zasięgu w telefonie. Obecnie przebywałam w Wielkiej Brytanii. Wprowadziłam się tydzień wcześniej z rodzicami do pięknego domku jednorodzinnego, ponieważ za kilkanaście dni miałam rozpocząć studia na pobliskim uniwersytecie w Londynie. Jednak teraz krążyłam między obcymi budynkami, próbując odnaleźć drogę do domu. Około godzinę temu wyszłam z zamiarem pozwiedzania okolicy, jednak skończyło się na tym, że się zgubiłam.
Zmęczona takim krążeniem, zapukałam do najbliższego domku. Już po chwili otworzyła mi kobieta, na oko czterdziestoparoletnia.
- Czy mogłabym skorzystać z telefonu? – spytałam roztrzęsionym głosem, ponieważ sama aż drżałam z zimna.
- Tak, proszę – odparła po chwili, otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając mnie tym samym do środka i wskazując na telefon. Wystukałam numer do mamy i w kilku słowach po polsku powiedziałam jej, gdzie się znajduję. Opisałam szczegółowo okolicę, a mama obiecała, że przyjedzie najszybciej jak się da. Podziękowałam kobiecie i już zmierzałam w stronę wyjścia, kiedy mnie zatrzymała.
- Poczekaj, zrobię ci herbatę. Widzę, jak drżysz z zimna.
Miałam zamiar odmówić, gdyż nie chciałam się narzucać, lecz ona już zagotowała wodę w czajniku. W takim razie, wiedząc, że nic nie wskóram, usiadłam przy stole w kuchni.
- Jestem Johannah i tak też możesz się do mnie zwracać – uśmiechnęła się serdecznie.
- Jestem [T.I]. – odwzajemniłam uśmiech.
- Nie chciałabym być wścibska, ale zastanawia mnie… Jaki to był język, którym rozmawiałaś przez telefon?
- Polski – odparłam. – Właściwie, to mieszkam tu zaledwie od tygodnia. Chciałam zwiedzić okolicę, ale się zgubiłam, a w moim telefonie nie było zasięgu. Na dodatek zaczynało się robić ciemno, więc trochę spanikowałam.
Już po chwili także i Johannah zaczęła mi opowiadać o sobie. O tym, że mieszka tu z czterema córkami i synem, który jest już dorosły i bardzo często wyjeżdża. Nawet się nie obejrzałam, kiedy minęło pół godziny i usłyszałam klakson samochodu mamy. Pożegnałam się z Johannah i obiecałam jej, że jeszcze kiedyś tu zajrzę i poznam jej dzieci.
Dotrzymałam obietnicy i tydzień później tam wróciłam. Poznałam jej córki: Felicite, Daisy, Phoebe i Charlotte. Jej syna nie było w domu, jednak wszystkie bardzo dużo mi o nim opowiadały. Z ich opisów wynikało, że podróżuje po świecie ze swoim zespołem, ma brązowe włosy i zielone oczy. Oprócz tego jest bardzo spontaniczny, zabawny, żywiołowy i lubi bałaganić. Jednak łatwo można się było domyślić ze sposobu ich mówienia o nim, że wszystkie bardzo go kochają i tęsknią za nim. Zaprzyjaźniłam się z nimi wszystkimi i od tego momentu przychodziłam do nich kilka razy w tygodniu przez cały miesiąc.
Pewnego dnia, kiedy byłam u nich, ktoś zapukał do drzwi. Daisy pobiegła otworzyć i po chwili usłyszałam piski i krzyki w korytarzu. Kilka minut później do salonu w którym się znajdowałam, weszły dziewczyny, ale oprócz nich był tam ktoś jeszcze. Brunet o zielonych oczach, o którym tak dużo mi opowiadały. Jednak dopiero teraz odkryłam, kto to jest. Louis Tomlinson z One Direction. Zamarłam z wrażenia i dopiero po kilku sekundach się otrząsnęłam i wstałam, wyciągając rękę na przywitanie.
- [T.I].
Chłopak uścisnął mi dłoń.
- Louis.
Rozejrzałam się i dopiero po chwili dostrzegłam tam kogoś jeszcze. Smukła dziewczyna o brązowych oczach i włosach, która jak dotąd trzymała się z boku i nieśmiało się uśmiechała.
- Ty musisz być Eleanor. – uśmiechnęłam się i podeszłam do niej, aby i z nią się przywitać.
- Tak, to ja – odwzajemniła uśmiech i potrząsnęła moją dłoń. Wszyscy usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy rozmawiać.
~*~
Trzy miesiące. Tyle minęło od tego czasu. Może jestem naiwna, lecz zakochałam się w Louis’ie. Ale nie w jako sławnym piosenkarzu, tylko jako w człowieku. Wiem, że jest z Eleanor szczęśliwy i właśnie dlatego mu o tym nie powiedziałam. Bo nie chcę tego psuć. Siedziałam właśnie w ich domu i zajmowałam się bliźniaczkami. Byłyśmy same, ponieważ Johannah musiała coś załatwić na mieście i poprosiła mnie o opiekę nad nimi. Zaczynało być już późno, więc położyłam dziewczynki spać, przeczytawszy im uprzednio bajkę na dobranoc, a sama poszłam do salonu pooglądać telewizję. Nagle poczułam wibracje w mojej kieszeni. Wyciągnęłam komórkę i odebrałam. To był Louis.
- [T.I], mogłabyś jeszcze zostać z dziewczynkami? Ja będę dopiero za 40 minut.
- Oczywiście, ale coś się stało?
- Opowiem ci, jak przyjadę – odpowiedział i się rozłączył.
Przez następne pół godziny nie mogłam skupić się na niczym innym. Ciągle mnie zastanawiało, co takiego się stało, że Louis nie mógł mi tego powiedzieć od razu. Po godzinie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach frontowych. Pobiegłam do przedpokoju i ujrzałam Louis’a, ale nie wglądał tak, jak zawsze. Tym razem był przerażony i wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać.
-         Moja mama miała wypadek. Teraz jest w szpitalu – wyszeptał, a po jego policzkach popłynęły łzy.
Natychmiast go przytuliłam i zaczęłam tulić do piersi jak małe dziecko. Nawet nie zauważyłam, kiedy sama się rozkleiłam. Płakaliśmy oboje i mocno się przytulaliśmy. Nie wiem, ile minęło, gdy już lekko odsunął się ode mnie i sama nie wiedziałam, jak to się stało. Po prostu po chwili przysunął się do mnie z powrotem, patrząc mi głęboko w oczy i delikatnie mnie pocałował. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy usłyszeliśmy jakiś hałas. Odskoczyliśmy od siebie i ujrzeliśmy Eleanor. Stała w progu drzwi i patrzyła z niedowierzaniem to na mnie, to na Louis’a, po czym wybiegła. Louis pobiegł za nią, a ja poczułam, że to chwila, aby wyjść. Chwyciłam kurtkę i poszłam do domu.
Następnego dnia wróciłam i zastałam Louisa samego siedzącego na kanapie, wpatrzonego w ekran telewizora, jednak widać było, że wcale nie interesuje go program, który właśnie oglądał. Był zamyślony i wyraźnie przybity. Podeszłam do niego cicho i usiadłam koło niego. Głośno westchnęłam.
- Porozmawiam z nią. Porozmawiam i wszystko jej wytłumaczę.
- To nie ma sensu. Ona mi już nie wybaczy – wyszeptał.
-         Jeszcze zobaczymy. – wstałam i ruszyłam do mieszkania Eleanor.
Po pół godzinie byłam na miejscu. Zapukałam i po chwili mi otworzyła.
- Eleanor, wyjaśnię ci to – zaczęłam, jednak ona mnie odsunęła na bok i wyszła na zewnątrz, ciągnąc za sobą cztery walizki. – Wyjeżdżasz gdzieś?
- Tak – odparła oschłym tonem, ale po chwili westchnęła i popatrzyła na mnie łagodnie. – Jadę do rodziców. Na miesiąc albo dwa. Jeszcze nie wiem. Przez ten czas proszę cię, abyś się ze mną nie kontaktowała. Ani ty, ani Louis. Muszę to wszystko przemyśleć.
Po tych słowach, ruszyła w stronę taksówki, która właśnie nadjechała.
*Kilka miesięcy później*
Eleanor nadal nie wróciła, mimo że minęły już cztery miesiące. Louis całkowicie stracił nadzieję na jej powrót. Przez ten czas zaczęliśmy się spotykać. Nie jako para, ale też nie jako przyjaciele. Jednak wydaje mi się, że wszystko idzie dobrze, abyśmy już za kilka tygodni zaczęli się umawiać na randki. Skąd to wiem?
Pewnego dnia jego mama mi to powiedziała. Przebyła ze mną poważną rozmowę o tym, że Louis zaczyna powoli zapominać o Eleanor, a mnie traktować jako kogoś więcej, niż zwykłą przyjaciółkę. Ja w nim byłam dalej zakochana i mimo, iż Eleanor zniknęła, ja nie próbowałam tego wykorzystać. Jednak pewnego dnia to wszystko się zmieniło. Byłam u Louisa w domu, siedzieliśmy na kanapie i śmialiśmy się z jakiegoś kabaretu, który właśnie leciał w telewizji. Nagle Louis spoważniał.
- Wiesz, muszę ci coś wyznać. Ja… - był wyraźnie zawstydzony i zakłopotany – odkąd zniknęła Eleanor, ciągle przy mnie byłaś i jestem ci za to bardzo wdzięczny i myślę, że… Myślę, że się w tobie…
Jego wyznanie przerwał dzwonek do drzwi. Chłopak wstał i poszedł otworzyć. Usłyszałam tylko:
- Eleanor?
Natychmiast wstałam i poszłam do korytarza. W drzwiach faktycznie stała Eleanor z walizkami i… Zaokrąglonym brzuszkiem.
- Louis, przemyślałam to sobie. Na początku byłam na was zła, nie mogłam uwierzyć, jak mogliście mi to zrobić, ale potem zdałam sobie sprawę, że bez ciebie jest jeszcze gorzej. No, a na dodatek będziemy mieć dziecko, więc postanowiłam ci wybaczyć.
Popatrzyłam zszokowana i czekałam na reakcję Louisa. On jednak wyglądał na równie zszokowanego co ja i nie odezwał się ani słowem. Dopiero po chwili wydukał:
-         Dobrze, że już wróciłaś – po czym ją mocno przytulił.
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy, kiedy zaczęli się całować. Opanowałam łzy i przytuliłam Eleanor.
Z racji tego, że Eleanor była w ciąży, mieli wziąć ślub w ciągu następnych miesięcy. Dziewczyna nalegała, by odbyło się to jak najszybciej, zanim będzie już bardzo widać jej brzuch. Spytali mnie, czy będę druhną. Zgodziłam się, ale sama czasami przyłapywałam Louisa jak patrzy na mnie smutnym wzrokiem. Jakby sam czuł to samo co ja… Przymus.
Po ślubie wszystko odbyło się bardzo szybko. Poród i narodziny małego Harry’ego, który do złudzenia przypominał ojca. Zostałam jego matką chrzestną. Kolejny raz z przymusu? Rzekłabym, że tak. Mimo tego wszystkiego, ciągle czułam ukłucie bólu, kiedy patrzyłam na ich powiększającą się, szczęśliwą rodzinę. Ciągle się zastanawiałam, co by było, gdyby nie wróciła? Gdyby wróciła dwa miesiące później? Czy wtedy to ja byłabym na jej miejscu? Wszystkie te emocje narastały we mnie, ale nie miałam odwagi o tym nikomu powiedzieć. Ale potem nadeszło wydarzenie, które przelało czarę goryczy. Eleanor ponownie zaszła w ciążę. Tym razem była to dziewczynka. Wiedziałam, ze Louis jest zachwycony, gdyż zawsze chciał mieć najpierw syna, potem córkę, by starszy brat mógł opiekować się młodszą siostrzyczką. Czy miałam ponownie zostać matką chrzestną? Tego nie wiem, gdyż wtedy postanowiłam, że wyjadę.
Pewnego dnia po prostu spakowałam się i zarezerwowałam najbliższy lot z Londynu do Polski. Pożegnałam się z mamą i siostrami Louis’a, a jemu samemu zostawiłam list. Nie miałam odwagi pożegnać się z nim osobiście. Wezwałam taksówkę i pojechałam na lotnisko.
*oczami Louisa*
Wróciłem do domu. Eleanor jeszcze nie było, a ja wprost padałem ze zmęczenia. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to biała koperta, która leżała na stole. Ujrzałem na niej swoje imię. Rozpakowałem ją i zacząłem czytać.
Drogi Louisie
Przykro mi, że nie miałam odwagi ci tego powiedzieć prosto w twarz. Że musiałam odwołać się do tak prymitywnej metody, ale uznałam, że tak będzie najlepiej. Zakochałam się w tobie. Zakochałam się w tobie już kilka tygodni po tym, jak się poznaliśmy. Nigdy ci tego nie mówiłam, ponieważ wiedziałam, ze jesteś z Eleanor i że z nią będziesz szczęśliwszy, niż kiedykolwiek mógłbyś być ze mną. Ją znasz od zawsze, mnie zaledwie od niespełna dwóch lat. Nie piszę ci tego teraz tylko dlatego, że czegoś od ciebie oczekuję. Nie. Wracam do Polski i chcę zamknąć tu, w Anglii, wszystkie sprawy. Chcę zacząć nowe życie. Wiesz, że zawsze życzyłam Tobie i Eleanor szczęścia. Dlatego teraz życzę ci tego samego. Bądź szczęśliwy.
Twoja [T.I]”
Była 14:15. Mając nadzieję, że nie było już za późno, wsiadłem do samochodu i pojechałem na lotnisko. Biegłem najszybciej jak się dało, ale się spóźniłem. Samolot do Polski właśnie odleciał. Zrezygnowany, wróciłem do domu. Najgorsze było to, że sam czułem to samo do niej.
~*~
- Podajemy najświeższe wiadomości. Samolot z Londynu, który wyleciał do Polski o godzinie 14.30, rozbił się. Na pokładzie samolotu leciało ponad trzydzieści osób. Niestety, nikt nie przeżył. 

 
~by Julia

18 komentarzy:

  1. Super! Ale szkoda że tak smutno się skończył.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest super please dorób 2 część Please świetnie piszesz Ola <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale 2 część bez głównej bohaterki ? W sumie... to zawsze mogła nie polecieć tym samolotem albo coś w tym stylu... Ja też chcę drugą część ! :d

      Usuń
  3. Świetne :) tylko szkoda ze tak sie skonczyło zdecydowanie wole szcześliwe zakończenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no, bez kitu!!! Więcej takich!!!! Julio- masz talent! Świetny jest! ;)
    ~Kasiutka

    OdpowiedzUsuń
  5. Nienawidzę smutnych zakonczeń.! Ale ten imagin jest bisty :D
    Natusss24

    OdpowiedzUsuń
  6. O_o Tylko jedno słowo : ZAJEBISTE ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże to jest piękne.! ♥ i też chcę drugą część niech ona żyje i będzie z Lou.! haha.:D

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG.!! Pięęknyy ;*
    Najpierw pomyślałam, że oni potem będą razem i zrobiło mi się szkoda Eleanor xD
    ale jak przeczytałam koniec, to mi oczy na wierzch wyszły !!
    Proszę, napisz następną część :D
    kina ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Daj 2 część. że ona nie poleciała. Została na lotnisku. Bo jest genialne..! łzy w oczach an końcu; x

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo fajny sorki ale dlamnie glupia konczowka ale poza tym to super :*

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo fajny sorki ale dlamnie glupia konczowka ale poza tym to super :*

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny imagin, pisz częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialnie piszesz , popłakałam się ta historia przypominała trochę moje życie oczywiście bez katastrofy lotniczej xD
    Masz talent do pisania xxx

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda ze nie napisalas reakcji Lou :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne...jeszcze do tego ta muzyka ...miałam ciary ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. on ma niebieskie oczy !! takie sweeet ^.^

    OdpowiedzUsuń