„Słowo daję, będę mieć dziś
koszmary z cyframi w roli głównej” myślę i z westchnieniem zbieram kartki i
zeszyty, przewieszam torbę przez ramię i otrzepuję spódniczkę wchodzącą w skład
mundurka szkolnego. Jako że jest czarna, widać na niej pył z kredy. Bluzką się
nie przejmuję, gdyż jest biała. Zmazuję
tablicę i chcę już opuścić zdradziecką klasę, kiedy zahaczam stopą o
nogę ławki, potykam się i upadam. Kartki, które jeszcze chwile temu trzymałam w
rękach, teraz latają po całym pomieszczeniu.
Zamykam oczy, marząc, że leżę
jeszcze w łóżku, a ten dzień jeszcze się nie rozpoczął, że obudzę się
przygotowana do testu... Wzdycham.
-
To jakaś parodia – szepczę sama do siebie i otwieram oczy.
-
Wątpię, żeby ten dzień był aż tak tragiczny – słyszę męski
głos nad swoją głową.
Przestraszona, odwracam i unoszę głowę. Przede mną stoi
wysoki brunet o czekoladowych oczach i słodko wykrojonych ustach. Ma na sobie
koszulę w kratę, na nią narzuconą czerwoną bejsbolówkę, beżowe spodnie,
przyczepione do nich czarne szelki, a na nogach czerwone tenisówki. Zayn.
Przygląda mi się łagodnie.
-
Owszem, jest – mówię cicho, wstając i zaczynam zbierać
rozrzucone kartki.
Chłopak też zabiera się do roboty. Idzie mu to
znacznie sprawniej, niż mnie – już po upływie minuty zebrał ¾ kartek, natomiast
ja znów przypadkiem rozrzuciłam swoje i prostując się, wymamrotałam przekleństwo,
by znów zacząć porządkować papiery. Kolejny dowód na to, że ten dzień jest
okropny.
Zayn podchodzi do mnie wolno i
podaje kartki.
-
Może włóż je tutaj – mówię i otwieram torbę, po czym
dodaję: - zanim znów je rozrzucę.
Chłopak śmieje się, Podoba mi się jego śmiech. Jest taki
ciepły...
-
Może zaproszę cię na kawę i pomogę z... – proponuje Zayn,
zerkając na papiery.
-
Matma – mówię z rezygnacją.
-
W takim razie zapraszam na matematyczną kawę i liczbowe
ciacho – kończy z uśmiechem.
-
A zapowiadało się tak pięknie... – wzdycham, na co on znów
parska śmiechem. (...)
Siadamy w kącie małej knajpki mieszczącej się blisko
mojego domu.
-
Wiesz... – zaczyna Zayn. – Mimo że wyrzucili mnie ze
szkoły, całkiem dobrze radzę sobie z przedmiotami ścisłymi.
-
No co ty? Ja za matmą nie przepadam, ale lubię chemię,
język polski, angielski, biologię...
-
Lubisz CHEMIĘ?! – pyta zdziwiony i zakrztusza się kawą.
Wybucham śmiechem.
Reszta popołudnia i wieczór mija nam na tłumaczeniu
matematyki (Zayn mi) i chemii (ja Zayn’owi). Miło jest z nim rozmawiać.
Chłopak odprowadza mnie pod same
drzwi domu i mówi:
-
Przyznaj, chyba jednak ten dzień nie był najgorszy,
prawda?
-
Nie, masz rację – uśmiecham się na wspomnienie mile
spędzonego czasu i całuję chłopaka w policzek. – Pierwszy raz jestem przygotowana
do testu z matematyki! Trzeba to oblać!
Zayn parska śmiechem.
-
Co powiesz o jutrzejszym popołudniu w tym samym miejscu o
17:00?
-
Hmm... Chętnie – mówię i chcę się pożegnać, kiedy chłopak
łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
- Do jutra
– szepcze i całuje mnie w usta, po czym odchodzi, zostawiając mnie ze
zdziwieniem malującym się na twarzy.
~by Klara
Mmm^^ Boskiee:D
OdpowiedzUsuńNatusss24
awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww <3. <3
OdpowiedzUsuńpiękny
słodziutkie <3
OdpowiedzUsuńKocham go! Awwwwwwwww... ♥
OdpowiedzUsuń