Ouhh... Udało się ;D Przepisałam Lou . Oczywiście, tak jak obiecałam, dedykt dla Kasiutki! ;***
______________________________________________
- > [T.I.]
Siedzę przed
laptopem i ze wzruszeniem czytam miłe komentarze pod filmikiem, który
zamieściłam na moim blogu parę tygodni temu. Jeszcze raz go oglądam i zastanawiam
się, co by było, gdyby nie odmienił on tak radykalnie mojego życia...
* miesiąc
wcześniej *
Łzy płynęły po
mojej twarzy, jednak ja nadal uparcie wpatrywałam się w ekran komputera w
nadziei, że ukaże mi, co mam uczynić, by zmienić ostatnie tygodnie mojego życia
na lepsze...
Wiedziałam, że i
tak nic nie wskóram. Nie widziałam klawiszy na klawiaturze przez to, że nadal
łkałam żałośnie i zawodziłam w myślach: „Dlaczego ja?! Dlaczego?!”.
Z pamięci
wystukałam login i hasło na moją stronę, gdyż postanowiłam wziąć los i mój, i
innych Directioners w swoje ręce i wrzucić do sieci krótki materiał z
wyznaniami o tym, jak zespół One Direction zmienił moje życie, że ich muzyka
towarzyszyła mi na każdym kroku, pomagała w chwilach słabości, lęku, a te
pojawiały się w ostatnim czasie bardzo często. Prosiłam też członków owej
grupy, by przyjechali do naszego kraju, gdyż mają tutaj mnóstwo fanek. Nie
wierzyłam, że mogę coś zdziałać, lecz po godzinie pod filmikiem zaczęły
pojawiać się miłe komentarze. Fanki popierały moje słowa i postanowiły wziąć
udział w przedsięwzięciu mającym na celu sprowadzenie chłopaków do naszego
kraju. Gratulowały mi pomysłu, chęci walki i braku zwątpienia. Cieszyłam się,
że chociaż one wiedzą o materiale. Nie miałam jednak pojęcia, co miało nastąpić...
- > Louis
Z nudów wpisałem
w wyszukiwarkę hasło „One Direction”. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to
dwuminutowy filmik, który mimo że wrzucony dwa cztery temu, miał już 100.00
wejść. Zachęcony, kliknąłem na niego.
Z głośników
popłynęła spokojna melodia wygrywana na fortepianie. Dziewczyna, która była
autorką owego materiału mówiła, że dzięki zespołowi, do którego należę znalazła
sens życia. Nasza muzyka pocieszała ją w najcięższych i najtrudniejszych
momentach życia.
Nim się
spostrzegłem, płakałem. Inne fanki, którym spodobał się ten pomysł pisały, iż
chcą ściągnąć nasz zespół do Polski.
Zbiegłem po
schodach.
-
Zayn?! Harry?! Niall?! Liam?! Chodźcie, szybko! – wołałem, szukając ich po
całym domu.
Znalazłem ich w
salonie. Spojrzeli na mnie z niepokojem, lecz poszli za mną na górę. Pokazałem
im filmik. Ich również ujął delikatny głos dziewczyny. Pod koniec spojrzeliśmy
po sobie i rzekliśmy zgodnie:
-
Tak.
- > [T.I.]
Usłyszałam
dźwięk telefonu. Wyszłam z kuchni i udałam się do holu, gdyż tam znajdował się
odbiornik.
-
Halo? – mruknęłam.
-
[T.I]? – usłyszałam w słuchawce głos. Druga osoba mówiła po angielsku, więc i
ja przeszłam na ten język, dziękując Bogu, że moja mama jest nauczycielką owego
języka. – Czy to ty umieściłaś filmik w Internecie, w którym chcesz sprowadzić
zespół One Direction do Polski?
-
Yyy... Ja – powiedziałam niepewnie.
-
Chciałem cię poinformować, że twoja prośba zostanie spełniona. – Zbladłam. – A
tak w ogóle, jestem Louis. Do zobaczenia na koncercie!
Upuściłam
słuchawkę. To chyba sen. Jednak nie byłam aż tak naiwna i uznałam, że to żart.
-
Jasne. Yhm – mruknęłam do siebie. Podniosłam słuchawkę i odłożyłam ją na
miejsce.
* tydzień
później *
Ktoś dzwonił do
drzwi. Wytarłam ręce, gdyż właśnie wycierałam podłogi i zrobiłam nowego kitka,
podążając w stronę wejścia.
Otworzyłam
drzwi. Byłabym się przewróciła, gdybym nie podtrzymała się klamki. Przede mną
stał Louis Tomlinson. Trzymał w ręce różyczkę, w drugiej jego dłoni natomiast
zauważyłam biała kopertę.
-
Yyy... Coś się stało? – zapytał chłopak. – Zrobiłaś się blada.
-
Ja... nic mi nie jest... Ale przecież... Ty jesteś...
Chłopak się
zaśmiał. Wręczył mi kwiat i kopertę, mówiąc:
-
Tak, to ja. Wiesz, to dzięki tobie tu jesteśmy, więc tobie należą się
największe podziękowania.
Stałam przed nim
i gapiłam się na niego osłupiała. Podszedł do mnie bliżej i szybko pocałował
mnie w policzek, a następnie odszedł.
Nie mogłam się
ruszyć. Louis Tomlinson przyniósł mi różę i... bilety? I wejściówki za kulisy!
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. To najszczęśliwszy dzień w moim
życiu!
- > Louis
Nadszedł dzień
koncertu. Widziałem [T.I] za kulisami i uśmiechnąłem się do niej. Odpowiedziała
słabym uśmiechem. Za nią stała wysoka blondynka, prawdopodobnie jej
przyjaciółka.
Nagle
dziewczyna, która trzymała różyczkę ode mnie, upadła na ziemię. Nie zważając na
to, że zaraz miałem śpiewać, zbiegłem ze sceny i krzyknąłem:
-
Co jej jest?!
Przyjaciółka
chwyciła [T.I] i próbowała ją ocucić. Nie dało to jednak żadnych rezultatów.
Wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem na kanapę.
-
Dziś czuła się gorzej niż wczoraj – powiedziała jej opiekunka. – Ale i tak postanowiła
przyjść. To było jej największe marzenie, a biorąc pod uwagę to, że nie zostało
jej dużo czasu...
-
CO?! – wykrzyknąłem, patrząc na blondynkę.
-
Ona... – wyszeptała, jednak [T.I] odzyskała przytomność. Otworzyła szeroko oczy
i zaraz się skrzywiła.
-
Boli – mruknęła.
-
Co ci jest? – zapytałem przerażony, wpatrując się w nią.
-
Ona... – ponownie zaczęła jej przyjaciółka.
-
Nie! – przerwała jej [T.I]. – Nie mów mu. Proszę.
Patrzyłem na nią
nie wiedząc, co robić. Dziewczyna poprosiła swoją przyjaciółkę, by zadzwoniła
po jej rodziców. Odjechały, a ja wróciłem na scenę, jednak nie miałem już dla
kogo śpiewać.
- > [T.I.]
Środki
przeciwbólowe powoli przestawały działać. Zasłabłam z bólu. Lekarze zwiększyli
mi dawki leków, jednak nie uśmierzały go całkowicie.
Wróciłam do
domu. Miałam się nie przemęczać. Nic innego nie robiłam od ponad roku.
* dwa tygodnie
później *
Weszłam na
mojego bloga. Pod filmikiem przybywało komentarzy. Fani dziękowali mi za to, że
dzięki mnie 1D przyjechali do Polski. Uśmiechnęłam się. Chwilę potem ktoś dodał
nowy wpis:
„Już wiem.
Spotkajmy się w parku przy rynku dziś o 16:00. Lou. Xx”
Przełknęłam
ślinę. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Jakim cudem Louis nadal był w Polsce?
Mimo to ubrałam się i wolnym krokiem zmierzałam ku parkowi. Usiadłam na ławce i
i podziwiałam widoki kolorowych roślin rozciągających się dookoła mnie. Nie
zauważyłam osoby, która przysiadła obok mnie, dopóki postać nie przemówiła.
-
Dlaczego mi nie powiedziałaś? – Mimo wyrzutu w tonie, po głosie poznałam, że to
Lou.
-
Nie znamy się. A poza tym, oprócz moich bliskich nikt o tym nie wie. –
Wzruszyłam ramionami, spuszczając wzrok.
Chłopak przysunął
się do mnie szybko i mnie przytulił. Rozpłakałam się.
-
To dlatego chciałaś, żebyśmy przyjechali? Żebyś mogła nas spotkać i przyjść na
nasz koncert?
-
Nie tylko dlatego. W Polsce macie wielu fanów, ale jesteście zbyt zajęci, by ich
zauważyć. Chciałam, żeby przed moją śmiercią was spotkali i żebym przyczyniła
się w jakiś sposób do waszego przyjazdu. – Spojrzałam mu twardo w oczy. – I
osiągnęłam cel. Niczego więcej nie chcę.
-
Ale ty nie umrzesz! Rozumiesz?! Nie pozwolę na to! – krzyczał. Wyprostował się
i z determinacją mnie pocałował. Nie mógł skończyć tego pocałunku, jednak po
chwili dodał: - Ja cię kocham! Nie mogę przestać o tobie myśleć!
Wstałam.
Patrzyłam na niego z osłupieniem, nic nie rozumiejąc.
-
Ja... na mnie już czas – szepnęłam i pobiegłam w stronę domu.
* tydzień
później *
Lou nie dawał mi
spokoju. Dzwonił, pisał, wysyłał listy...
Pewnego dnia
przeszedł sam siebie: kupił ogromny bukiet czerwonych róż i stał pod domem,
póki nie wyszłam na zewnątrz. Ale wyszłam wtedy po raz ostatni...
Znów zasłabłam.
Trafiłam do szpitala. Leżałam tam przez dwa dni, nieprzytomna.
Kiedy wybudziłam
się już, zobaczyłam śpiącego koło mnie Louis’a, z głową wspartą na rękach, a je
położył na materacu mojego łóżka. Uśmiechnęłam się mimo woli. Wiedział, że
byłam chora, poważnie chora, ale nie zostawił mnie.
Okręciłam się na
bok, by przypatrywać się chłopakowi, jednak aparatura przy moim łóżku zaczęła
piszczeć. Brunet wzdrygnął się i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
-
Obudziłaś się – szepnął i delikatnym uśmiechem na ustach i pogłaskał mnie ręką
po policzku.
-
Cały czas tu siedzisz? – zapytałam i podniosłam się lekko na poduszkach, by móc
go pocałować.
-
Czekam, aż obudzi się moja miłość – odpowiedział, wpatrując mi się głęboko w
oczy.
***
Siedzę z
laptopem na kolanach. Przyniósł mi go Louis na moją usilną prośbę. Postanowiłam
dodać swój ostatni wpis na blogu, pod filmem, który tak drastycznie, acz
przyjemnie, zmienił moje życie.
„Kochani!
Dziękuję Wam za miłe słowa!
To dzięki Wam do
Polski przyjechali nasi
Idole. Piszę po
raz ostatni:
NIE PODDAWAJCIE
SIĘ! – [T.I]”
- > Louis
[T.I] zmarła.
Już jej nie ma. Ta wiadomość jeszcze do teraz, mimo że upłynęło już trzynaście
dni, do mnie nie dotarła. Do tej pory nie mogę się pozbierać. Nigdy o niej nie
zapomnę. Nigdy. Mimo że nie znaliśmy się długo, wiem, że to była ta jedyna. Na
zawsze w moim sercu!
~by Klara
To było piękne! Popłakałam się... :) Ale ten fragment "Nasza muzyka pocieszała ją w najcięższych i najtrudniejszych momentach życia.Nim się spostrzegłem, płakałem." Po prostu... Dziewczyno - jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację i pozdrawiam -
Kasiutka :*
O mój Boże, dziękuję ; )
UsuńMiło mi . ;*
GENIALNY .
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie...
OdpowiedzUsuńBoshh, cudny ... Ne wiem co napisać :(
OdpowiedzUsuńNatusss24
to było cudowne ale ja nie lubie jak ktoś umiera czyli bez happy endu;(
OdpowiedzUsuńCudowne popłakałam się na końcu tego imagina zdecydowanie jest moim ulubionym bo opowiada o directionerce która ma mażenie i przed swoją śmiercią realizuje je :) Dziękuję ci za niego
OdpowiedzUsuńPiękne imaginy. Chcę ich więcej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś odwiedzisz mojego bloga : another-world-with-onedirection.blogspot.com
Pozdrawiam, Jolanta Malinowska
wzruszający imagin
OdpowiedzUsuńgenialnie piszesz :)
Piękne i wzruszające <3
OdpowiedzUsuńcuuuudne.*_*
OdpowiedzUsuńo ja pierdole.. siedze i rycze. To jest coś genialnego ! kocham cię i twoje imaginy! :* Mogę prosić dedyk?
OdpowiedzUsuń