Dzięki, dzięki, dzięki już za przeszło 1500 wejść! ;o
To wiele dla mnie znaczy!
Zgodnie z obietnicą, dziś mega długi :D Miłego czytania i
zostawcie po sobie komentarz ;*
_______________________________________________________________
Jestem na feriach w
Londynie. Przechadzam się po centrum handlowym, wyłapując zimowe przeceny. W
pewnym momencie postanawiam udać się do księgarni i powiększyć moją kolekcje
książek. Obładowana torbami wchodzę do sklepu i wpadam przypadkiem na chłopaka,
który właśnie zamierza opuścić obiekt handlowy.
Brunet ma na sobie czapkę z daszkiem, kaptur, a na nosie
okulary (?! Jest ZIMA!), dlatego nie mogę opisać szczegółów jego twarzy. Ubrany
jest w koszulę w paski, dżinsy, przyczepione do nich kolorowe szelki, na nogach
założone ma tenisówki, a przez ramię przewiesił czarną, puchową kurtkę.
- Przepraszam
– szepcze, zwracając twarz w moją stronę, lecz przez przyciemnione szkła nie
wiem, czy na mnie patrzy.
- Nic
nie szkodzi, ja też zajmuję zbyt dużo miejsca – mówię, zerkając ze złością na
torby.
Chłopak parska śmiechem. Podaje mi rękę.
- Jestem
Lou, a ty?
- [T.I.]
– odpowiadam z promiennym uśmiechem. Przekładam torby z prawej ręki do drugiej
i podaję mu wolną dłoń, jednak nie jestem w stanie utrzymać wszystkich pakunków
w lewej kończynie i kilka rączek wyślizguje mi się spomiędzy palcy.
- Wyjeżdżasz?
– pyta mój rozmówca, wskazując na moje zakupy.
- Niedługo
wracam do domu, więc chcę mieć pamiątki z Londynu – mówię. – Dużo pamiątek –
dodaję, spoglądając na torby.
Mój towarzysz ponownie się śmieje.
- A
gdzie mieszkasz? Nie ma tam sklepów z ubraniami? – rechocze.
Uśmiecham się przebiegle.
- Nie
znam cię. Nie mogę ci zdradzić informacji o miejscu zamieszkania – mówię
chytrze.
- W
takim razie zapraszam na rozgrzewającą kawę. Skusisz się? – pyta Lou.
- Chętnie.
– Uśmiecham się ponownie, zbierając torby z ziemi.
Udajemy się do kawiarni sprzeczając się, gdyż chłopak chce
pomóc mi z zakupami. W rezultacie postawia jednak na swoim i taszczy większość
z pakunków.
Rozmawiamy o wielu rzeczach: od zainteresowań, po rodzinę.
Lou to skrót od Louis’a. Myślałam, że padnę, kiedy chłopak powiedział mi, jak
tak naprawdę ma na imię. Rozmawiam z Louis’em Tomlinsonem, członkiem zespołu
One Direction! Muszę przyznać, że sama siebie zdziwiłam, przyjmując to do
wiadomości ze stoickim spokojem. Gadamy już od przeszło dwóch godzin. W końcu
zerkam na zegarek.
- Na
mnie już czas – mówię, a mina Louis’a świadczy o tym, że ze smutkiem przyjmuje
to do wiadomości.
- Odprowadzę
cię – odrzeka, nagle się rozpogadzając.
- Co
ci tak wesoło? – pytam, zbierając torby.
- Wreszcie
zobaczę, gdzie mieszkasz – mówi z cwaniackim uśmieszkiem.
- Niedoczekanie
– gaszę jego entuzjazm. – Zobaczysz moje tymczasowe mieszkanie. W rzeczywistości
mieszkam gdzie indziej.
- Gdzie?
- W...
– urywam, bo nie chcę, żeby znów był smutny, gdy dowie się, że moim domem jest
Polska.
- Hmm...?
– patrzy na mnie proszącym wzrokiem, jednak nie ulegam jego urokowi.
- Nie mogę
ci powiedzieć – szeptam i odchodzę szybko, jednak chłopak dogania mnie i
dodaje:
- To
chociaż daj mi swój numer, żebyśmy mogli być w kontakcie.
Podaję mu ciąg cyfr. Louis odprowadza mnie pod same drzwi
mieszkania, a na pożegnanie mówi:
- Wiesz,
fajna jesteś – szczerzy się. – Prawie tak zwariowana jak ja.
- Co
to znaczy „prawie”? – przekomarzam się z nim.
- Jeszcze
ci do mnie daleko – śmieje się i dodaje: - Spotkamy się jeszcze przed twoim
wyjazdem?
- Nie
wiem. Może – odpowiadam, spuszczając wzrok, gdyż nie wiem, kiedy dokładnie
wracam do Polski.
- To
do zobaczenia – żegna się ze mną chłopak i na pożegnanie daję mu buziaka w
policzek. Odchodzi zadowolony.
Kiedy wchodzę do domu i zamykam za sobą drzwi, czuję
wibracje w kieszeni. Wyciągam telefon i czytam SMSa:
„Jutro o 16:00 w tym samym miejscu? Lou. Xx”
Uśmiecham się do siebie i odpisuję pod ten sam numer:
„15:00 ; ) Do zobaczenia! [T.I.]. Xx”
(...)
Wchodzę właśnie do kawiarenki, kiedy ktoś skradający się za
mną zasłania mi oczy.
- Zgadnij,
kto...? – słyszę szept w uchu.
- Hmm...
– udaję zastanowienie. – Obstawiam, że to Harry.
- Jaki
Harry?!
- Żartuję.
Teraz jestem już pewna: Niall.
- Bo
się obrażę! – ostrzega chłopak, udając oburzenie.
- Dobra,
Louis, wiem, że to ty – mówię i odciągam jego ręce od twarzy.
Odwracam się do niego przodem, a kiedy to robię, chłopak
pochyla się i szybko całuje mnie w usta.
- Nie
masz chłopaka, prawda? – pyta po chwili, zawstydzony.
- Zabrałeś
się za to w złej kolejności – mówię z sarkazmem, ale odpowiadam: - Nie, nie
mam.
- Wiem
– odrzeka zawstydzony Lou. – No to teraz już go masz. – Chwyta mnie za rękę i
dodaje nieśmiało: - Jeśli chcesz.
- Hmm...
Chcę – mówię zdecydowanie.
Siadamy przy stoliku w rogu kawiarenki i rozmawiamy przeszło
trzy godziny. Później decydujemy, że pochodzimy jeszcze po mieście i gdy
chłopak odprowadza mnie do domu, dochodzi 22:00.
- Pa –
mówię i go całuję.
- Do
jutra – mruga do mnie i odchodzi. Chwilę później się odwraca i posyła mi
buziaka, a ja z uśmiechem odpowiadam tym samym i wchodzę do domu.
Właśnie zamykam cicho drzwi na klucz, kiedy słyszę za sobą
kroki. Odwracam się i widzę ciocię.
- Myślałam,
że już śpicie – mówię. – Nie chciałam was obudzić.
- Nie
obudziłaś – odrzeka z uśmiechem. – Chciałam cię tylko poinformować, że dzwoniła
twoja mama.
Uśmiech znika mi z twarzy.
- Kiedy?
– pytam, spodziewając się już odpowiedzi.
- Jutro.
(...)
Powiadomiłam Louis’a o moim
wyjeździe i teraz siedzę z nim w salonie domu mojej cioci, cała we łzach, a on
obejmuje mnie ramieniem i pociesza.
- Szkoda,
że mi nie powiedziałaś, gdzie naprawdę mieszkasz – mówi. – Ale to nic nie
zmienia. Będziemy do siebie dzwonić, pisać...
- To
nie to samo – przerywam mu płaczliwym głosem.
- Kocham
cię i to się nigdy nie zmieni, słyszysz?
- Ja
ciebie też kocham, najbardziej na świecie – dodaję, po czym go całuję.
(...)
Siedzę przed komputerem.
Chwilę temu skończyłam rozmowę z Lou. Ogromnie za nim tęsknie, mimo tego, że
nie znamy się długo.
Wchodzę z nudów na jedną ze stron plotkarskich. Pierwsze, co
rzuca mi się w oczy to wielki, czerwony nagłówek, krzyczący: „Louis Tomlinson
nie jest już singlem?!” Niżej widnieje zdjęcie chłopaka całującego się z
brunetką. Ale to nie ja.
W oczach stają mi łzy. Wyłączam komputer. Siedzę ciągle na
krześle i wpatruję się niewidzącymi oczami w czarny już ekran. Po moich
policzkach płyną słone łzy, oznaczające, że moje serce pękło właśnie na tysiące
kawałeczków.
(...)
Lou dzwonił 9 razy. Nie odebrałam. Nie chcę go znać. Gdy
byłam w Londynie zarzekał się, że mnie kocha i że to się nigdy nie zmieni, a
teraz co? Znalazł już sobie pociechę, kogoś na moje miejsce? Jeśli tak, niech
ją ma. Niech się bawi, podczas gdy ja z każdym dniem czuję się coraz gorzej.
(...)
Słyszę dzwonek do
drzwi. Wychodząc, poprawiam włosy, gdyż przez cały dzień siedziałam w niedbałym
koku. Otwieram drzwi, jednak to, co znajduje się przed nimi przechodzi moje
najśmielsze oczekiwania.
Cały ganek, schody i ogród przed domem usłane są
karmazynowymi płatkami róż. Oszołomiona, wychodzę na zewnątrz. Wszędzie otacza
mnie aromat kwiatów i kolor czerwony.
Rozglądam się. Wtem spostrzegam postać ubraną całą na biało.
Gdy wpatruję się w jej twarz, zaczynam się cofać. „Nie, błagam, tylko nie on”
myślę.
- [T.I.]!
– woła. – Proszę, nie odchodź! Co się stało? Dlaczego nie odbierasz moich
telefonów, nie odpisujesz...?
- Zdradziłeś,
rozumiesz?! – wrzeszczę do podchodzącego chłopaka. – ZDRADZIŁEŚ!
- Co?!
Nigdy bym cię nie zdradził! – zaprzecza Louis.
- To
wytłumacz te zdjęcia z brunetką, które już obiegły cały Internet!
- To
nieprawda! One są sprzed dwóch lat! – protestuje Brytyjczyk. – Wysłała je tam,
żebym do niej wrócił. Ale nie wrócę. Już nigdy. Kocham tylko ciebie, [T.I.],
uwierz, proszę.
- Nie
wierzę ci – odpowiadam z uporem, jednak zaczynam topnieć pod wpływem spojrzenia
jego niesamowicie błękitnych oczu.
- [T.I],
tylko na tobie mi zależy. Nigdy cię nie skrzywdzę.
Klęka.
- Nie
mogę przestać o tobie myśleć. Odkąd wyjechałaś, wszędzie cię widzę. Proszę, nie
wierz tym bzdurom, które o mnie wypisują. – Wyjmuje z kieszeni małe, kwadratowe
pudełeczko, otwiera je i wyciąga rękę w moim kierunku, po czym dodaje: -
Wyjdziesz za mnie?
Patrzę na Louis’a z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W oczach
stają mi łzy. Rzucam się w ramiona chłopaka i krzyczę:
- Tak!
Tak! Kocham cię!
~by Klara
o jeju świetny ! no chyba najlepszy jaki czytałam < 3
OdpowiedzUsuńkocham twoje imaginy ♥
Twoje imaginy są genialne :D <3 Zapraszam do mnie, już wkrótce nowa część! starlifebe1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzepiękne^^ A ta animacja z Lou na koncu...awww<3
OdpowiedzUsuńNatusss24
super <3
OdpowiedzUsuńFajne, tylko dziwi mnie to, że po tak krótkiej znajomości Lou ją prosi o rękę...
OdpowiedzUsuńsuper naprawdę masz wielki talent :D
OdpowiedzUsuń:) ;) d-_-b
OdpowiedzUsuńFajne... ale dziwne że najpierw nie chce go znać a jak ją prosi o rękę to się zgadza i wgl :/
OdpowiedzUsuńfajne ale trochę dziwne że znają się nawet nie msc i nagle oswiadczyny
OdpowiedzUsuńFajnee
OdpowiedzUsuńJezu jak ja kocham twoje imaginy <3
OdpowiedzUsuń