niedziela, 15 kwietnia 2012

# 17. Louis .


 Dzięki, dzięki, dzięki już za przeszło 1500 wejść! ;o To wiele dla mnie znaczy!
Zgodnie z obietnicą, dziś mega długi :D Miłego czytania i zostawcie po sobie komentarz ;*
_______________________________________________________________

       Jestem na feriach w Londynie. Przechadzam się po centrum handlowym, wyłapując zimowe przeceny. W pewnym momencie postanawiam udać się do księgarni i powiększyć moją kolekcje książek. Obładowana torbami wchodzę do sklepu i wpadam przypadkiem na chłopaka, który właśnie zamierza opuścić obiekt handlowy.
Brunet ma na sobie czapkę z daszkiem, kaptur, a na nosie okulary (?! Jest ZIMA!), dlatego nie mogę opisać szczegółów jego twarzy. Ubrany jest w koszulę w paski, dżinsy, przyczepione do nich kolorowe szelki, na nogach założone ma tenisówki, a przez ramię przewiesił czarną, puchową kurtkę.
-          Przepraszam – szepcze, zwracając twarz w moją stronę, lecz przez przyciemnione szkła nie wiem, czy na mnie patrzy.
-          Nic nie szkodzi, ja też zajmuję zbyt dużo miejsca – mówię, zerkając ze złością na torby.
Chłopak parska śmiechem. Podaje mi rękę.
-          Jestem Lou, a ty?
-          [T.I.] – odpowiadam z promiennym uśmiechem. Przekładam torby z prawej ręki do drugiej i podaję mu wolną dłoń, jednak nie jestem w stanie utrzymać wszystkich pakunków w lewej kończynie i kilka rączek wyślizguje mi się spomiędzy palcy.
-          Wyjeżdżasz? – pyta mój rozmówca, wskazując na moje zakupy.
-          Niedługo wracam do domu, więc chcę mieć pamiątki z Londynu – mówię. – Dużo pamiątek – dodaję, spoglądając na torby.
Mój towarzysz ponownie się śmieje.
-          A gdzie mieszkasz? Nie ma tam sklepów z ubraniami? – rechocze.
Uśmiecham się przebiegle.
-          Nie znam cię. Nie mogę ci zdradzić informacji o miejscu zamieszkania – mówię chytrze.
-          W takim razie zapraszam na rozgrzewającą kawę. Skusisz się? – pyta Lou.
-          Chętnie. – Uśmiecham się ponownie, zbierając torby z ziemi.
Udajemy się do kawiarni sprzeczając się, gdyż chłopak chce pomóc mi z zakupami. W rezultacie postawia jednak na swoim i taszczy większość z pakunków.
Rozmawiamy o wielu rzeczach: od zainteresowań, po rodzinę. Lou to skrót od Louis’a. Myślałam, że padnę, kiedy chłopak powiedział mi, jak tak naprawdę ma na imię. Rozmawiam z Louis’em Tomlinsonem, członkiem zespołu One Direction! Muszę przyznać, że sama siebie zdziwiłam, przyjmując to do wiadomości ze stoickim spokojem. Gadamy już od przeszło dwóch godzin. W końcu zerkam na zegarek.
-          Na mnie już czas – mówię, a mina Louis’a świadczy o tym, że ze smutkiem przyjmuje to do wiadomości.
-          Odprowadzę cię – odrzeka, nagle się rozpogadzając.
-          Co ci tak wesoło? – pytam, zbierając torby.
-          Wreszcie zobaczę, gdzie mieszkasz – mówi z cwaniackim uśmieszkiem.
-          Niedoczekanie – gaszę jego entuzjazm. – Zobaczysz moje tymczasowe mieszkanie. W rzeczywistości mieszkam gdzie indziej.
-          Gdzie?
-          W... – urywam, bo nie chcę, żeby znów był smutny, gdy dowie się, że moim domem jest Polska.
-          Hmm...? – patrzy na mnie proszącym wzrokiem, jednak nie ulegam jego urokowi.
-          Nie mogę ci powiedzieć – szeptam i odchodzę szybko, jednak chłopak dogania mnie i dodaje:
-          To chociaż daj mi swój numer, żebyśmy mogli być w kontakcie.
Podaję mu ciąg cyfr. Louis odprowadza mnie pod same drzwi mieszkania, a na pożegnanie mówi:
-          Wiesz, fajna jesteś – szczerzy się. – Prawie tak zwariowana jak ja.
-          Co to znaczy „prawie”? – przekomarzam się z nim.
-          Jeszcze ci do mnie daleko – śmieje się i dodaje: - Spotkamy się jeszcze przed twoim wyjazdem?
-          Nie wiem. Może – odpowiadam, spuszczając wzrok, gdyż nie wiem, kiedy dokładnie wracam do Polski.
-          To do zobaczenia – żegna się ze mną chłopak i na pożegnanie daję mu buziaka w policzek. Odchodzi zadowolony.
Kiedy wchodzę do domu i zamykam za sobą drzwi, czuję wibracje w kieszeni. Wyciągam telefon i czytam SMSa:
„Jutro o 16:00 w tym samym miejscu? Lou. Xx”
Uśmiecham się do siebie i odpisuję pod ten sam numer:
„15:00 ; ) Do zobaczenia! [T.I.]. Xx”
(...)
Wchodzę właśnie do kawiarenki, kiedy ktoś skradający się za mną zasłania mi oczy.
-          Zgadnij, kto...? – słyszę szept w uchu.
-          Hmm... – udaję zastanowienie. – Obstawiam, że to Harry.
-          Jaki Harry?!
-          Żartuję. Teraz jestem już pewna: Niall.
-          Bo się obrażę! – ostrzega chłopak, udając oburzenie.
-          Dobra, Louis, wiem, że to ty – mówię i odciągam jego ręce od twarzy.
Odwracam się do niego przodem, a kiedy to robię, chłopak pochyla się i szybko całuje mnie w usta.
-          Nie masz chłopaka, prawda? – pyta po chwili, zawstydzony.
-          Zabrałeś się za to w złej kolejności – mówię z sarkazmem, ale odpowiadam: - Nie, nie mam.
-          Wiem – odrzeka zawstydzony Lou. – No to teraz już go masz. – Chwyta mnie za rękę i dodaje nieśmiało: - Jeśli chcesz.
-          Hmm... Chcę – mówię zdecydowanie.
Siadamy przy stoliku w rogu kawiarenki i rozmawiamy przeszło trzy godziny. Później decydujemy, że pochodzimy jeszcze po mieście i gdy chłopak odprowadza mnie do domu, dochodzi 22:00.
-          Pa – mówię i go całuję.
-          Do jutra – mruga do mnie i odchodzi. Chwilę później się odwraca i posyła mi buziaka, a ja z uśmiechem odpowiadam tym samym i wchodzę do domu.
Właśnie zamykam cicho drzwi na klucz, kiedy słyszę za sobą kroki. Odwracam się i widzę ciocię.
-          Myślałam, że już śpicie – mówię. – Nie chciałam was obudzić.
-          Nie obudziłaś – odrzeka z uśmiechem. – Chciałam cię tylko poinformować, że dzwoniła twoja mama.
Uśmiech znika mi z twarzy.
-          Kiedy? – pytam, spodziewając się już odpowiedzi.
-          Jutro.
(...)
      Powiadomiłam Louis’a o moim wyjeździe i teraz siedzę z nim w salonie domu mojej cioci, cała we łzach, a on obejmuje mnie ramieniem i pociesza.
-          Szkoda, że mi nie powiedziałaś, gdzie naprawdę mieszkasz – mówi. – Ale to nic nie zmienia. Będziemy do siebie dzwonić, pisać...
-          To nie to samo – przerywam mu płaczliwym głosem.
-          Kocham cię i to się nigdy nie zmieni, słyszysz?
-          Ja ciebie też kocham, najbardziej na świecie – dodaję, po czym go całuję.
(...)
      Siedzę przed komputerem. Chwilę temu skończyłam rozmowę z Lou. Ogromnie za nim tęsknie, mimo tego, że nie znamy się długo.
Wchodzę z nudów na jedną ze stron plotkarskich. Pierwsze, co rzuca mi się w oczy to wielki, czerwony nagłówek, krzyczący: „Louis Tomlinson nie jest już singlem?!” Niżej widnieje zdjęcie chłopaka całującego się z brunetką. Ale to nie ja.
W oczach stają mi łzy. Wyłączam komputer. Siedzę ciągle na krześle i wpatruję się niewidzącymi oczami w czarny już ekran. Po moich policzkach płyną słone łzy, oznaczające, że moje serce pękło właśnie na tysiące kawałeczków.
(...)
Lou dzwonił 9 razy. Nie odebrałam. Nie chcę go znać. Gdy byłam w Londynie zarzekał się, że mnie kocha i że to się nigdy nie zmieni, a teraz co? Znalazł już sobie pociechę, kogoś na moje miejsce? Jeśli tak, niech ją ma. Niech się bawi, podczas gdy ja z każdym dniem czuję się coraz gorzej.
(...)
       Słyszę dzwonek do drzwi. Wychodząc, poprawiam włosy, gdyż przez cały dzień siedziałam w niedbałym koku. Otwieram drzwi, jednak to, co znajduje się przed nimi przechodzi moje najśmielsze oczekiwania.
Cały ganek, schody i ogród przed domem usłane są karmazynowymi płatkami róż. Oszołomiona, wychodzę na zewnątrz. Wszędzie otacza mnie aromat kwiatów i kolor czerwony.
Rozglądam się. Wtem spostrzegam postać ubraną całą na biało. Gdy wpatruję się w jej twarz, zaczynam się cofać. „Nie, błagam, tylko nie on” myślę.
-          [T.I.]! – woła. – Proszę, nie odchodź! Co się stało? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów, nie odpisujesz...?
-          Zdradziłeś, rozumiesz?! – wrzeszczę do podchodzącego chłopaka. – ZDRADZIŁEŚ!
-          Co?! Nigdy bym cię nie zdradził! – zaprzecza Louis.
-          To wytłumacz te zdjęcia z brunetką, które już obiegły cały Internet!
-          To nieprawda! One są sprzed dwóch lat! – protestuje Brytyjczyk. – Wysłała je tam, żebym do niej wrócił. Ale nie wrócę. Już nigdy. Kocham tylko ciebie, [T.I.], uwierz, proszę.
-          Nie wierzę ci – odpowiadam z uporem, jednak zaczynam topnieć pod wpływem spojrzenia jego niesamowicie błękitnych oczu.
-          [T.I], tylko na tobie mi zależy. Nigdy cię nie skrzywdzę.
Klęka.
-          Nie mogę przestać o tobie myśleć. Odkąd wyjechałaś, wszędzie cię widzę. Proszę, nie wierz tym bzdurom, które o mnie wypisują. – Wyjmuje z kieszeni małe, kwadratowe pudełeczko, otwiera je i wyciąga rękę w moim kierunku, po czym dodaje: - Wyjdziesz za mnie?
Patrzę na Louis’a z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W oczach stają mi łzy. Rzucam się w ramiona chłopaka i krzyczę:
-          Tak! Tak! Kocham cię!


~by Klara

11 komentarzy:

  1. o jeju świetny ! no chyba najlepszy jaki czytałam < 3
    kocham twoje imaginy ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje imaginy są genialne :D <3 Zapraszam do mnie, już wkrótce nowa część! starlifebe1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne^^ A ta animacja z Lou na koncu...awww<3
    Natusss24

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, tylko dziwi mnie to, że po tak krótkiej znajomości Lou ją prosi o rękę...

    OdpowiedzUsuń
  5. super naprawdę masz wielki talent :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne... ale dziwne że najpierw nie chce go znać a jak ją prosi o rękę to się zgadza i wgl :/

    OdpowiedzUsuń
  7. fajne ale trochę dziwne że znają się nawet nie msc i nagle oswiadczyny

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu jak ja kocham twoje imaginy <3

    OdpowiedzUsuń