Podczas czytania tego imaginu, słuchajcie tego: <klik>
___________________________________________________________
Idę do parku. W uszach mam
słuchawki, a w nich rozbrzmiewają dźwięki utworów, które najbardziej lubię. Nie
zauważam czerwonego światła uniemożliwiającego mi przejście po pasach.
Ostatnie, co słyszę to pisk opon hamującego samochodu. A potem już tylko
ciemność... (...)
Budzę się z ogromnym bólem głowy. Próbuję dotknąć
ręką czoła, lecz nie mogę jej zlokalizować. Nie czuję jej. Otwieram oczy i razi
mnie ostre jasne światło. Nie wiem, gdzie jestem. Dookoła mnie wszystko jest w
kolorze białym: ściany, sufit, drzwi, pościel, krzesła, stół... Jedynym
odmiennym obiektem jest postać siedząca w kącie, na jednym z siedzisk.
Rozpoznaję w niej chłopaka. Przypomina mi kogoś, lecz nie mogę sobie
przypomnieć jego tożsamości. Nagle aparatura przy moim łóżku zaczyna głośno
piszczeć. Chłopak wzdryga się, spogląda zdezorientowany na urządzenie. W końcu
jego wzrok pada na mnie. To... Niemożliwe. Na krześle siedzi Zayn Malik! Zrywa
się z niego, podbiega do mojego łóżka i z ulgą mówi:
-
Dzięki Bogu!
Szok jest tak wielki, że nawet nie dociera do mnie, iż
mówi po polsku. Chłopak chwyta mnie za rękę, ale nie czuję jego dotyku. Nie
czuję nic, oprócz dotkliwego bólu czaszki.
-
Skąd ty... Jak... – zaczynam zachrypniętym głosem.
-
Cii... – szepcze nastolatek i głaszcze mnie po włosach, jednocześnie
wciskając drugą ręką guzik przy moim łóżku.
-
Boli... – krzywię się, gdyż ból głowy staje się nie do
zniesienia.
-
Wiem, zaraz ci coś dadzą na jego uśmierzenie – mówi i
ponownie wciska przycisk.
-
Jak... Skąd ty... Przecież... – szepczę i przypominam
sobie czerwone światło, auto pędzące w moim kierunku, pisk opon i ostatnie
takty piosenki „Forever young” w słuchawkach.
-
To ja... To moja wina – mówi Zayn i ze zbolałą miną
wpatruje się prosto w moje oczy. – Gdybym jechał wolniej...
-
Nie – przerywam mu. – To ja zawiniłam. Nie zauważyłam...
Do sali wchodzi pielęgniarka i nie pozwala mi dokończyć.
Kobieta uśmiech się do mnie łagodnie, lecz w jej oczach widzę... Ból? Lęk?
Strach? Nie... To smutek. Potworny smutek.
-
Zaraz przestanie boleć, kochanie – mówi i wstrzykuje do
jednej z rurek połączonych z moją ręką mlecznobiałą substancję. – Twoi rodzice
czuwali przy tobie całą noc, teraz poszli spać. Mam ich obudzić?
-
Nie, niech odpoczną – odpowiadam razem z Zayn’em.
Patrzę na niego, a następnie znów na pielęgniarkę.
-
Ale jak... ?Ale dlaczego...? – pytam i wpatruję się z
przerażeniem w kobietę.
-
Ja ci opowiem – przerywa mi chłopak i ze smutkiem
dostrzegam łzę spływającą po jego policzku.
Opowiedział. Trafiłam do szpitala, gdyż wpadłam pod
jego samochód. Mam złamaną lewą rękę, lewą nogę i pękniętą czaszkę.
Jednak to nie najgorsze. Lekarze podczas mojego pobytu w szpitalu wykryli u
mnie nowotwór. Rak mózgu – tak brzmiał werdykt. Z każdym dniem jestem bliższa
śmierci. Moi rodzice słysząc tą wiadomość, jak wynikało z opowieści Zayn’a, nie
chcieli uwierzyć i posili lekarzy o dokładniejsze badania. Nic się nie dało
zrobić. Gdyby nie wypadek, umarłabym wcześniej, a tak miałam spędzić z rodziną
jeszcze około miesiąca. Czyż to nie dziwne? Gdyby nie wypadek byłabym teraz po
drugiej stronie, a tak miałam jeszcze przed sobą miesiąc życia. Wybudzono mnie
ze śpiączki (spałam ponad sześć tygodni – czy to możliwe, żeby po tak długim
odpoczynku czuła zmęczenie?) i pozwolono wrócić do domu.
-
Ja... Tak mi przykro... To przeze mnie... – zawodził Zayn.
-
Tak, to przez ciebie – przerywam mu. – To przez ciebie
nadal żyję. Mam jeszcze miesiąc życia. Czy to nie... zabawne? Nie żyłabym już,
gdyby nie inne nieszczęście.
Odzyskuję czucie w kończynach. Rozprostowuję
palce u rąk. Rada, że mogę ich użyć, biorę Zayn’a pod brodę, gdyż ucieka
wzrokiem.
-
Nie znam cię długo, ale dzięki tobie żyję. Będę twoją
dłużniczką do końca życia. Jeśli mogę coś dla ciebie zrobić...
-
W zasadzie... Jest takie coś. – Uśmiecha się pierwszy raz,
odkąd się obudziłam. Muszę powiedzieć, że jest bardzo przystojny, a z uśmiechem
mu do twarzy.
-
Co? – pytam, zadowolona, że choć trochę poprawił mu się
nastrój.
-
Chciałbym... To znaczy... Czy mógłbym... Czy mogę... –
jąka się,
Rozszyfrowuję jego zamiary. Zmieszany, odwraca
wzrok, lecz gdy nasze spojrzenia znów się spotykają, chłopak pochyla się nade
mną i delikatnie całuje mnie w usta.
Może to zabrzmi śmiesznie, ale
czuję, że wszystko znajduje się na swoim miejscu. Ot, nudna sala szpitalna w
ponurym i nijakim miasteczku nadała sens mojemu życiu.
* 2 miesiące później *
Byłam w domu. Wbrew przypuszczeniom lekarzy,
przeżyłam dwa najcudowniejsze miesiące życia. Trzy tygodnie przed śmiercią, Zayn
oświadczył mi się. Wzięliśmy ślub w kręgu najbliższych, lecz mój stan zdrowia
nie pozwolił nam na huczne świętowanie. Mimo to był to najlepszy,
najpiękniejszy, najbardziej wzruszający moment w moim życiu. Nawet teraz, będąc
po drugiej stronie świata, pamiętam minę Zayn’a przypatrującego się każdemu
mojemu krokowi, kiedy podążałam do ołtarza w białej sukni i welonie, z bukietem
czerwonych róż. Na mojej twarzy gościł radosny uśmiech, który już nigdy nie
opuścił mojego oblicza. Mimo że było coraz gorzej. Mimo że czułam się coraz
bardziej wyczerpana. Szłam wtedy ku memu przeznaczeniu. (...)
Stoję w salonie i ze smutkiem patrzę na mamę w
ramionach taty. Obydwoje płaczą. Zayn siedzi obok nich, wpatruje się pustym
wzrokiem w ścianę, a po jego policzkach płyną łzy. Na stole przed nimi leży
otwarty list, który im zostawiłam:
„Moi Kochami!
Wiem, że jest Wam ciężko. Mnie
też. Jesteście najlepszymi, najukochańszymi, najopiekuńszymi, najcudowniejszymi
ludźmi na ziemi. Wiem, że powinnam pisać już w czasie przeszłym, ale nie
potrafię. Nie mogę dać się pokonać wyobrażeniu, że kiedyś Was stracę.
Mamo, Tato. Jesteście najlepszymi
rodzicami na świecie. Kocham Was za kary, za szlabany, za wszystko, co
zrobiliście, by wychować mnie jak najlepiej. Nie zawiodę Was. Nigdy. Nawet tam,
kiedy już tam będę.
Zayn, skarbie. Dałeś mi siłę, by
walczyć. Jesteś jak słońce w deszczowy dzień, śmiech pośród płaczu, nadzieja
pomiędzy bólem. Jesteś wszystkim. Jesteś całym mną. Kocham Cię najbardziej na
świecie. Nigdy o Tobie nie zapomnę. Zapamiętaj mnie taką, jak w dzień ślubu:
uśmiechniętą, radosną... Twoją. Na zawsze.”
--------------------------------------------------------------
Mój pierwszy smutny imagin . ; ) Co o nim sądzicie.?
No i oczywiście, dziękuję Wam za przeszło pół tysiąca wejść ;*
No i oczywiście, dziękuję Wam za przeszło pół tysiąca wejść ;*
~by Klara
Cudowny! Więcej takich :)
OdpowiedzUsuńmniej ieej wesolych Lou!!!!-WEW
UsuńJedno słowo : CUUUDNE . !! Ale strasznie się popłakałam ;( Mój TT : @Pati_LoOove_
OdpowiedzUsuńPłaczę!!! Ale wzruszający. Kocham takie.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się i to tak na serio...
OdpowiedzUsuńpopłakałam się ;c wspaniałe , ale proszę pisz ze szczęśliwym zakończeniem , bo ja tego nie zniosę .. :)
OdpowiedzUsuńWiesz , że ryczę nieeee ? :s <3
OdpowiedzUsuńJa .. no . kurde ! nie wiem co napisać .. poprostu siedzę i ryczę ! ;(( genialnie piszesz .
OdpowiedzUsuńGenialne ! Popłakałam się ;o <3
OdpowiedzUsuńryczę jak bóbr...
OdpowiedzUsuńCudowne! ♥
Ku*wa ryczę : ((
OdpowiedzUsuńCudo : D
cudneee !!!!!!!!gdy to czytam rycze to jest boskie ♥♥
OdpowiedzUsuńCo o nim sądzimy?
OdpowiedzUsuńOn jest cudowny!
i pomyśleć, że to Twój pierwszy smuty imagin.
To je się boję co będzie dalej.
Znaczy nie zrozum mnie źle, jest cudowny!
Pisze to i jeszcze ryczę.
i mogę się założyć, żebym nie wiem ile razy go przeczytała, to za każdym razem będę płakać.
płakać?- raczej RYCZEĆ jak idiotka.
Imagin CUDOWNY!
Jeszcze nigdy tak nie ryczałam dosłownie.Imagin przepiękny <3
OdpowiedzUsuńSzczerze jeszcze nigdy czytając różne opowiadania o 1D się nie połakałam ale ten był naprawde wyjątkowy Gratulacje NAPRAWDĘ !!
OdpowiedzUsuńCudny ;* Aż się popłakałam
OdpowiedzUsuńNa końcu się popłakałam. Ostatnim razem tak ryczałam jak Zayn skręcił czy tam złamał nogę :'(
OdpowiedzUsuńŚwietne !
Znowu rycze wtym dniu hyba 8 raz i to przez imaginy i tłumaczenia piosenek :P
OdpowiedzUsuńSuper. Poplakalam sie
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz wszystkie imaginy ale ten byl przecudny tera siedze i rycze jak głupia :3
OdpowiedzUsuńCudo aż łza kręci się w oku
OdpowiedzUsuń