Zaczęłam skubać bułkę i rzucać w
stronę ptaków, które chodziły wokół stawu. Jeden z gołębi utykał, więc postanowiłam podejść do niego i zobaczyć co
mu dolega. Zbliżyłam się wolno do ptaka i podałam mu kawałek pieczywa. Zaczął
je skubać, a ja wydedukowałam, że ma zwichniętą nóżkę. Ukucnęłam koło niego i
zaczęłam go głaskać. Nie zauważyłam, że ktoś koło mnie stanął i przypatrywał mi
się.
W pewnym momencie skończyła się
piosenka, którą puszczałam na odtwarzaczu, więc wyjęłam go i włączyłam
następną.
-
One Direction? – usłyszałam za sobą głos, któremu
towarzyszył odgłos chrupania. Przestraszona, odwróciłam głowę i upuściłam
bułkę, którą karmiłam ptaki. – No,
no... Nie dość, że ładna, z gustem ubrana, wrażliwa na krzywdę gołębia, to
jeszcze słucha świetnej muzyki.
Chłopak, który stał przede mną przypatrywał mi się z
uznaniem. Był ubrany prawie identycznie jak ja: koszulka w paski, szorty w
kolorze khaki i czerwone tenisówki. Błękit tych oczy poznałabym wszędzie.
Przede mną stał Louis Tomlinson, przygryzając marchewkę.
Wstałam niezdarnie z ziemi i
otrzepałam spodenki. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Chłopak, widząc moją
minę parsknął śmiechem.
-
Chyba już wiesz, kim jestem – powiedział. – Ale ja wciąż
nie wiem, jak ma na imie ta ślicznotka, która stoi przede mną, a przed chwilą
karmiła Kevina – puścił mi oko.
-
Ja... Jestem [T.I.] – wyjąkałam, lecz wzięłam się w garść
i dodałam głośniej: - Dziękuję. Ty też jesteś niczego sobie – zażartowałam.
Wracał mi dobry humor.
Louis parsknął śmiechem. Podszedł do gołębia i chciał go
pogłaskać, lecz ptak spłoszył się i odfrunął kawałek dalej. Zaśmiałam się.
Chłopak zrobił minę skrzywdzonego dziecka.
-
Nie masz ręki do zwierząt – zachichotałam.
-
Kevin! Kevin! –
Tomlinson udawał, że szlocha, schował twarz w dłonie.
-
Masz, może to pomoże – podałam mu bułkę.
Podeszłam wolno do ptaka, trzymając w ręce kawałek
pieczywa. Gołąb zagruchał cicho i zbliżył się do mnie. Przykucnęłam przy samym
brzegu stawu, a Louis poszedł w moje ślady i usiadł koło mnie podając
„Kevinowi” kawałki jedzenia. Gdy skończył się nam prowiant chłopak
zaproponował, że przyniesie więcej. Wstał niezdarnie. Ziemia pod jego stopami
było mało utwardzona i Lou byłby upadł, gdybym go nie podtrzymała. Niestety,
pomagając chłopakowi, sama straciłam równowagę i z piskiem wpadłam do wody,
pociągając za sobą piosenkarza.
-
Super. – Wstałam. – Tego mi jeszcze brakowało- wracać do
domu cała mokra i tłumaczyć się rodzicom, że chciałam tylko pomóc chłopakowi...
-
Nie przesadzaj – zaśmiał się Louis, przyglądając się mojej
bluzce. – No i mamy miss mokrego podkoszulka! – dodał uradowany, łapiąc mnie za
rękę i pomagając wyjść z wody.
Rozejrzałam się. Dzięki Bogu, nie mieliśmy widowni.
-
Chodź, przejdziemy się – zaproponował mój towarzysz.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-
W takim stanie?! Chyba ci odbiło!
-
W pewnej kwestii owszem – powiedział i podszedł bliżej.
Spojrzał mi w oczy, nachylił się i pocałował mnie w usta. Objął mnie w pasie, a
ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
-
Kto by pomyślał – rzekł, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
– Że gołąb zaprowadzi mnie do miłości.
~by Klara
Me gusta ♥
OdpowiedzUsuń"Gołąb zaprowadzi mnie do miłości" Heh^^ trzeba wypróbować :D
OdpowiedzUsuńNatusss24
super
OdpowiedzUsuńHaha , akurat jak kończyłam to czytać to w słuchawkach usłyszałam :
OdpowiedzUsuń" Oh how I wish that was me " xD
Nie no sweeeeeeet rozpływam się swoją drogą wytestuję jakiegoś gołębia XD
OdpowiedzUsuńZajebiście!Jak ja kocham Louis'a cudnie Ci wyszedł!Po prostu wszystkie Ci genialnie wychodzą!:)<3
OdpowiedzUsuńSuper, zarąbiście
OdpowiedzUsuńW parku było mnóstwo Kevin'ów :3
OdpowiedzUsuń"Gołąb zaprowadzi mnie do miłości"
OdpowiedzUsuńKocham takie idiotycznie śmieszne końcówki xD
superowe fajna i śmieszna końcówka :D
OdpowiedzUsuńdzielny Kevin........-WEW
OdpowiedzUsuń