sobota, 14 lipca 2012

# 96 . Niall .

Usiadłam na tarasie w swoim ulubionym bujanym fotelu, opierając się o kilka miękkich, zielonych poduszek. Wpatrywałam się w wieczorne niebo, po którym wolno płynęły szare, ciemnogranatowe obłoki. Moje oczy pieściły idealnie przenikające się kolory, na górze jaśniejszy niebieski, coraz niżej pomarańczowy pomieszany z ciemnym odcieniem turkusu. Wdychałam przyjemny zapach zbliżającego się wielkimi krokami lata. Wychyliłam się, by podnieść z drewnianego stolika butelkę wina, powodując tym samym skrzypnięcie wiklinowych podnóżek, po czym nalałam trochę alkoholu do kieliszka. Upiłam łyk, rozkoszując się pysznym smakiem i rozchodzącym się po ciele ciepłym dreszczem. Myślami powróciłam do wydarzeń z przed kilku lat…

Przyjaźniłam się z chłopakami od dawna, zanim jeszcze zostali złączeni w zespół. Żaden nie był mi obojętny, ale to Harrego darzyłam mocniejszym uczuciem. Rozum podpowiadał mi, że źle robię, że przez moją naiwność będę cierpieć. Ale co można wytłumaczyć zakochanej osobie? Liam jako jedyny znał prawdę i podzielał zdanie mojego umysłu, bo wiedział coś więcej niż ja na temat Stylesa. Któregoś razu Hazza zaciągnął mnie do swojego pokoju, przerywając moją pogawędkę z jego mamą.
-[T.I.], muszę ci o czymś powiedzieć- rzekł, jąkając się.
Był bardzo zdenerwowany, bawił się palcami chcą ukryć zmieszanie. To było do niego niepodobne. Spojrzałam na loczka wyczekująco, krzyżując ręce na piersi.
-Jesteś piękna, wiedz o tym. Inteligenta, miła i kochana. Ale…- urwał- Kocham Louisa- wyszeptał ostatnie dwa słowa.
Zamarłam. Rzecz jasna, zdawałam sobie sprawę z tego, że chłopcy nie są sobie obojętni, ale że do takiego stopnia? Przez dobre kilka minut tępo patrzyłam na Harrego, starając się przyjąć do wiadomości jego słowa. Słowa, których nie chciałam usłyszeć. Słowa, które miały nigdy nie paść. Coś we mnie pękło, byłam bliska płaczu. Nie chciałam jednak robić przykrości przyjacielowi, więc udawałam opanowaną, przywołując sztuczny uśmiech. Po raz pierwszy się zakochałam i już.. koniec historii. Hazza posmutniał, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. No tak, zapewne sądził, że go odrzucę, że będę się go brzydzić.
-Nie chciałem cię zranić. Po prostu pragnę być w stosunku do ciebie szczery, [T.I.]- powiedział
Złapałam go za rękę i odparłam:
-Szanuję twoją decyzję, Haz. Tylko dobrze się opiekuj Lou, ok?
Harry mocno mnie przytulił, dziękując, że go akceptuję takim jaki jest. Tym razem, pomimo wewnętrznego bólu, szczerze się uśmiechnęłam. Mijały dni, tygodnie, miesiące… Larry Stylinson został miło przyjęty przez fanki, niestety nie obyło się bez wulgarnych komentarzy, na które z wściekłością reagowałam, jakby dotyczyły samej mnie. Przez ten trudny czas leczenia ran po nieodwzajemnionej miłości miałam przy sobie Nialla- najwierniejszego przyjaciela, który dzielnie podnosił mnie na duchu. Ciągle powtarzał mi, że jest na świecie moja druga połówka, która cierpliwie czeka aż ją odnajdę. I że jest bliżej niż mi się wydaje. Na te słowa zawsze reagowałam śmiechem i mówiłam, że ten który nas stworzył musiał się pomylić w obliczeniach i pech chciał, że to właśnie mnie pominął. Myślałam bowiem, że jeśli to nie Harry był tym jedynym, to moje spostrzeżenia były jak najbardziej trafne. „Bzdura”- odpowiadał smutno Irlandczyk, kończąc rozmowę. Najpierw dziwiło mnie jego zachowanie, ale w końcu przejrzałam na oczy, z małą pomocą Payne’a.

Uśmiechnęłam się do własnych wspomnień. Delikatnie pogłaskałam brzuch, w którym znajdował się prawdopodobnie chłopiec- mojej i Nialla przeogromnej miłości. Z niemałym trudem podniosłam się z siedzenia, w celu udania się do domu po jakiś koc. Wracając, usłyszałam, że ktoś nagrał się na pocztę głosową. Podreptałam do przedpokoju, ciągnąc za sobą po podłodze derkę, bo najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się jej trzymać w górze. Ot, takie zachcianki przyszłej mamy.
-Witaj, [T.I.]. Nie będę się przedstawiać, bo to nie jest celem mojej wiadomości. Chcę ci przekazać, że na obrzeżach Londynu twoi chłopcy mieli niemały wypadek. Spokojnie, karetka już jedzie. Choć wątpię, by mieli jakiekolwiek szanse. Ich bus jest tak zmasakrowany, że głowa mała. Przykro mi.
Zamarłam. „Błagam, niech to będzie tylko głupi żart!”- pomyślałam, modląc się w duchu. Biegiem ruszyłam na taras, chwytając ze stołka telefon. Drżącymi palcami wystukałam numer do męża. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piąty. Nic. Kolejne podejście. Poczta głosowa.
-Hej, tu Niall. Zaśpiewaj albo zamów mi jedzenie.- usłyszałam jego głos w słuchawce.
-Oddzwoń- poprosiłam.
Nerwowo chodziłam w kółko po tarasie, a w mojej głowie rodziły się tysiące pytań. „Dlaczego Danielle czy El nie dzwoni? Czy Niall przeżył? Czego nikt mnie nie zawiadamia, prócz tego anonima?”. Wciąż próbując dodzwonić się do Horana, usiadłam na fotelu. Z oczu popłynęły mi łzy, gdy przypomniałam sobie, jak w moim związku z Niallerem miał miejsce nieprzyjemny incydent.

Tego dnia świeciło słońce, było ciepło i przyjemnie. Moi rodzice wyjechali wczesnym rankiem, więc mogłam leniuchować z pizzą przed telewizorem ( co zdaniem rodziców było karygodne), ale szybko wstałam i pościeliłam łóżko.
-Coś się stało?- spytała Nancy- czemu panienka nie śpi? Przecież państwo Smith wyjechali.
-Ale w każdej chwili mogą wrócić, a chciałabym pójść do parku- uśmiechnęłam się promiennie- Ale Nancy, ile razy mam ci powtarzać? Mów mi Elisa.
-Dobrze. –powiedziała pokojówka i wyszła.
Miałam gęste, brązowe włosy. Sercową  twarz zdobiły piwne oczy, prosty nos i wydatne usta. Gdy się uśmiechałam na policzkach pojawiały się dołeczki. Ubrałam się w przetarte rurki, zwiewną tunikę i granatowe baletki. Byłam zgrabną, ładną, wysoką dziewczyną, a co za tym szło- podobałam się wielu chłopakom, a dziewczyny zazdrościły mi figury. Przejrzałam się w lusterku, po czym wolnym krokiem udałam się do kuchni. Zjadłam przygotowane przez pokojówkę śniadanie. Był to dla mnie chory pomysł, by zajmowała się mną niańka. Bardzo ją lubiłam, no ale bez przesady. Zdaniem rodziców tak było lepiej, ale przecież chcieli bym była samodzielna, a jak jest to możliwe, kiedy ktoś wszystko za ciebie robi?
-Ślicznie wyglądasz- powiedziała Nancy, zanim opuściłam dom.
-Wiem- szepnęłam sama do siebie
Ruszyłam do parku, nucąc pod nosem melodię swojej ulubionej piosenki. Szłam alejką, gdy nagle na jednej z ławek zobaczyłam Nialla. Bez koszulki, która została niedbale rzucona na oparcie, z papierosem pomiędzy środkowym a wskazującym palcem, z potarganymi włosami. Gołym okiem było widać , że płakał. Nie wiem co się z nim działo, zmienił się. Nie był takim samym Niallem Horanem, którego poznałam, polubiłam, aż w końcu pokochałam.  Przygryzłam wargę i  podeszłam do niego, siadając obok. Chłopak po chwili mnie zauważył, po czym spojrzał prosto w moje oczy i powiedział:
-Proszę. Zrób coś dla mnie, dobrze? Zrań mnie prawdą.
-Ale…?- nie dokończyłam, bo Nialler przerwał jej w pół słowa.
-Ale nigdy nie pocieszaj mnie kłamstwem. Nie chcę tego!
Przeniosłam wzrok na swoje buty. Westchnęłam.
-Chodzi ci o nasze wczorajsze pisanie? 
- Wyjaśnij mi dlaczego mnie okłamałaś, co?- prawie krzyknął
-A więc…- nie potrafiłam zebrać myśli- to zdarzyło się tamtego wieczora, gdy się poznaliśmy… A raczej dzień po…
~*~
-[T.I.]! [T.I.]!!! – usłyszałam głos ojca.
Szybko zbiegłam po schodach, bo wiedziałam, że lepiej, by miał dobry humor. Inaczej nici z jazdy na deskorolce.
-Dzień dobry- cmoknęłam go w policzek
-Nakryj do stołu- powiedział
Poszłam do kuchni. Coś mi się nie zgadzało. A gdzie Lucy, Nancy, Piotr, Teresa i inni? Wszyscy służący gdzieś wybyli, co było bardzo dziwne. Coś było nie tak.
-Usiądź- powiedziała Isabel, gdy śniadanie było na stole.
Zjadłam je w milczeniu, bo rodzice prowadzili „wymianę zdań” na temat nowego filmu ojca i firmy mamy. Z ich rozmowy wywnioskowałam, że: perfumy „Playboy” sprzedają się lepiej niż dwa miesiące temu, ale gorzej niż jakieś dwa lata temu; ojciec ma kręcić nowy film, ale jego scenarzysta się wycofał i musi znaleźć nowego, a i jeszcze pokłócili się o pogodę i o służących (w końcu coś co jest nie związane z ich pracą). Codzienność. Zamyśliłam się.
-Usnęłaś?- warknął ojciec
-Patrick! Nie jesteś na planie filmowym!- Isabel zgromiła go wzrokiem
-Przepraszam- szepnęłam
-Mówiłem, że po naszym przyjeździe, przyjedzie do nas na kolację mój nowy scenarzysta z żoną i synem. Wczoraj podpisaliśmy kontrakt.- Patrick poweselał
-To dobrze- powiedziałam, udając zainteresowanie
-Znasz może państwo Horan’ów? To oni zaszczycą nas swoją obecnością- wtrąciła Isabel
-Osobiście, nie- westchnęłam, gdyż zaczęła nudzić mnie ta rozmowa
-Mają dwóch synów- Grega, który jest mądrym i utalentowanym chłopakiem tak jak ty. No i Nialla, ale to nie partia dla ciebie.- Patrick był coraz weselszy.
-Znam ich- powiedziałam cicho
-A któż by nie znał Grega- zaśmiał się ojciec, ale zaraz spoważniał- A Nialla skąd?
Poczułam, że rozmowa schodzi na niebezpieczne tory.
-Widziałam go kilka razy. Poznał nas…yyy…Greg. Tak właśnie on- zauważyłam z jaką łatwością przychodzi mi kłamanie. Czyli to czego Nialler tak bardzo nienawidził. Ale rodzice, i to tacy, to przecież inna bajka.
-O to świetnie. Bo wiesz ty i Greg…- zaczęła Isabel, ale urwała, bo Patrick ostrzegawczo kopnął ją w kostkę
-Tak?- spytałam niewinnie
-Ty i Greg na pewno będziecie dobrymi przyjaciółmi- powiedział mój ojciec.
Wstałam i chciałam już wyjść, ale Isabel powiedziała:
-Nancy wróci za godzinę. Idę z Patrickiem na bankiet o 20. Wrócimy rano. Wyjątkowo możesz być na dworze do 20.30, ale w łóżku jesteś o 22. Zrozumiałyśmy się?
-Tak… mamo- odparłam i wyszłam z jadalni.
Coraz trudniej było mi mówić o Isabel i Patricku jak o rodzicach. Byli wobec mnie nieczuli i aroganccy. Nie nadawali się na osoby, które miałam naśladować, które miały dawać mi należny przykład..
Przebrałam się w sportowy stój i wzięłam deskorolkę. Wyszłam z domu zanim jeszcze rodzice pojechali na bankiet. Moim starym sposobem: z pokoju na balkon, na dach, na ogromną lipę, a tam moja stara drabinka. I po kłopocie. Dobrze, ze byłam wysportowana, w końcu codziennie biegałam i dwa razy w tygodniu miałam baseny. Szybko dotarłam do parku. Było gdzieś po dwudziestej, gdy zostałam tam sama. Ale nie bałam się, lubiłam to miejsce i znałam je bardzo dobrze. Nie całkiem sama, bo niedaleko mnie na ławce siedział mężczyzna , ubrany na czarno. Wtem usłyszałam kroki. Odwróciłam się, a z mroku wyłoniła się postać chłopaka.
-Cześć [T.I.]- przywitał się- poznałaś już mojego braciszka, co? Niezły łobuziak.
-Greg.- szepnęłam
-A któż by inny? Jeździsz?- wskazał palcem moją deskę.
-Tak- pokiwałam głową.
Ani trochę nie był podobny do Nialla. Zdecydowanie bardziej podobał mi się sportowy styl młodszego, niż jego brata. Obaj byli przystojni. Ale Greg miał coś w sobie takiego… wrogiego.
-Zobaczymy kto lepszy?
-Okey.- odparłam- jaka stawka? Kasa? Bo wątpię, że chcesz się ścigać bez nagrody.
-Coś lepszego-uśmiechnął się
-Jakieś propozycje?
-Wygram- jesteś moja- odparł Greg
-Gdy byłeś mały ktoś cię bardzo mocno uderzył w głowę. Coś ci się pomieszało- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Już cię mój braciszek przekabacił na swoją stronę co?
-O co ci chodzi?- spytałam
-Dobra, inna nagroda. Wygram- całujesz mnie.
-A jak przegrasz?
-To niemożliwe. Nie ma takiej opcji.
-Nalegam!
-Dam ci coś czego pragnęłaś, pragniesz i będziesz pragnęła już zawsze.- śmiesznie poruszył brwiami
-Czyli?- westchnęłam
-Dam ci mnie! Będę twój!
-Wymyślę sobie lepszą nagrodę niż ty!- syknęłam- Zaczynamy!
„Zarozumiały bubek”- pomyślałam. Świetnie mi szło. Było pięć do sześciu dla niego. Ostateczne starcie. Miałam zrobić salto w powietrzu, a wyszło… na rampie. Greg zamiast mi pomóc, śmiał się w niebogłosy, trzymając za brzuch.
-Wygrałem!- Greg w końcu podał mi rękę i przyciągnął mnie do siebie.
Poczułam jego usta na moich. Odepchnęłam go, drąc się co o nim myślę. Zauważyłam, ze tamten czarny mężczyzna wstał i wybiegł z parku. Xavier położył mi dłoń na ramieniu.
-Daj spokój, on jest na przegranej pozycji. Jest NIKIM!
Oberwał ode mnie z liścia. No przepraszam bardzo, ale nie zamierzam pozwalać, by taki ktoś jak Greg obrażał moich znajomych i sobie z nich drwił. „Nieźle dostał” uśmiechnęłam się do siebie, gdy chłopak złapał się za pulsujące miejsce.
-To ty jesteś nikim! Przynajmniej dla mnie!- warknęłam i wyjechałam na desce z parku
„Kim był ten czarny facet?”- pomyślałam. Byłam w domu po 22. Nancy bez słowa nagany podała mi kolację. Podziękowałam i poszłam do swojego pokoju.
Ja: „Hej! Sorry, że tak na ciebie ostatnio tak naskoczyłam, ale byłam zła na rodziców. Po prostu wtrąciłeś się nie w porę.”
Niall: „Hej. Miło, że się odezwałaś. Nie gniewam się”
Ja:„ Dzięki. Jesteś fajnym chłopakiem”
Po kilkunastu minutach:
Niall: „Gdzie byłaś dziś wieczorem?”
Ja: „W domu, a co?”
Niall: „Czego mnie oszukujesz? Widziałem cię!”
Ja: „ To ty byłeś tym facetem w czerni? Niall, to nie tak jak myślisz!”
Ja: „Niall, proszę odpisz!”
Ja: „ NIALL!!!”
~*~
-Niall, to naprawdę nie było tak jak myślisz!
-Nie wiesz co..
-Wiem!- krzyknęłam- cholera, wiem, co widziałeś! I wiem co sobie o mnie myślisz! Nie słyszałeś jak było naprawdę? Mówię po chińsku?
-Może najpierw posłuchasz jak ja to widziałem, co?
~*~
*Oczami Nialla*
Wieczorem wymknąłem się za Gregiem. Czułem, że idzie na „spotkanie” z dziewczyną. Ale nie sądziłem, że będzie to … [T.I.]! Dziewczyna, o której myślałem dzień i noc, odkąd po raz pierwszy ją zobaczyłem. A teraz ona i on… razem! Usiadłem na ławce niedaleko rampy, na której Elisa ćwiczyła. Kilka razy uważnie mi się przyglądała, ale nie potrafiłem zmusić się, by pokazać jej, że to ja. Chciałem najpierw zobaczyć co się będzie działo. Wtem pojawił się mój największy wróg na świecie. Widziałem, jak najpierw o czymś rozmawiali, a potem zaczęli zjeżdżać na deskach. Elisa chciała zrobić salto, ale upadła. Poderwałem się z miejsca, ale stanąłem w pół kroku. Moje serce przestało bić, czas się zatrzymał. Xavier całował ją. A ona nic, żadnego sprzeciwu. Czym prędzej wybiegłem z parku. Widocznie tak musi być, ona wybrała jego. Próbowałem pogodzić się z tą myślą, ale nie potrafiłem. Złość wzięła górę nad rozsądkiem. Przewróciłem śmietnik i pobiegłem do domu. Najpierw myślałem, że to pomyłka, ale gdy wieczorem napisała mi, że cały czas była w domu… To był cios w serce! Czułem się jak śmieć, zepsuta zabawka, wykorzystany i porzucony…
~*~
-Głupku!- krzyknęłam na cały park, pukając go w czoło- Czy ty sam siebie słyszysz?! Myślisz, że wolę twojego brata?! Mając do wyboru: śmiesznego wariata i ponurego przystojniaka, sądzisz że pokochałabym tego drugiego?!- wstałam, nerwowo kręcą się przed nim.
-Przystojniaka- burknął.
Siłą wciągnęłam mu koszulkę przez głowę, złapałam go za policzki i zbliżyłam twarz do jego.
-Zapamiętaj to sobie raz na zawsze! Kocham ciebie i tylko ciebie!- mocno go pocałowałam.
Objął mnie w pasie, przyciągając do siebie. Wdrapałam mu się na kolana, pogłębiając pocałunek.
-Nigdy mnie nie zostawisz?- spytał, patrząc prosto w moje oczy.
-Nigdy.


-[T.I.]! Boże! Tu jesteś!- usłyszałam przerażony głos Nialla.
Odwróciłam się, po czym rzuciłam mu się w ramiona.
-Czego płaczesz? Dzwoniłem kilka razy, ale było zajęte. Mówiłem, żebyś nie wisiała ciągle na telefonie. Było pójść do Dan czy El pogadać- odetchnął z ulgą, widząc mnie całą i zdrową.
-Ty żyjesz- wyszeptałam, tuląc się w zagłębienie jego szyi.
-No jeśli jeszcze raz wykręcisz mi taki numer z nieodbieraniem ode mnie miliona telefonów, to zapewniam cię, że na zawał zejdę!- zaśmiał się, głaszcząc mnie po plecach- Czemu drżysz?- odsunął się na kilka centymetrów, przypatrując się mi uważnie.
-Dostałam wiadomość, że mieliście wypadek i prawdopodobnie zginęliście- odrzekłam cicho- Czego do cholery nie odbierałeś?!- wrzasnęłam
-Kochanie, uspokój się. Wiesz, że nie możesz się denerwować. Miałem próbę. Nie pamiętasz? Kto to dzwonił? To jakiś głupi żart!
-Nie przedstawił się.
-Usiądź i się już nie denerwuj. Nic mi nie jest- zapewnił i zniknął w salonie.
Opadłam na bujany fotel, przykrywając się kocem i starając się wyrównać przyspieszony oddech. Miałam nadzieję, że moje zdenerwowanie nie udzieliło się dziecku, nie chciałam by coś mu się stało. Napiłam się trochę wina. Mój nade opiekuńczy mąż zabrał mi je, odstawiając na stołek.
-Nie powinnaś- pogroził mi palcem- Dorwiemy tę osobę, która wykręciła ci taki durny żart. Dobrze, że nie usuwałaś tej wiadomości- powiedział Niall.
Usiadł na dużej poduszce, w dłoni trzymając gitarę, po czym spytał:
-Powinnaś się rozluźnić. Może pośpiewamy?
Mimo iż na co dzień śpiewał, grał, dawał z chłopakami liczne koncerty, lubił właśnie w taki sposób spędzać wolny czas. Niall, podobnie jak ja, pragnął by nasze dziecko od samego początku było związane z muzyką. Ochoczo pokiwałam głową, bo wiedziałam, że ta czynność działa na mnie kojąco.
(http://www.youtube.com/watch?v=vq496RTQN6o)
My heart's a stereo,
It beats for you, so listen close,
Hear my thoughts in every no-o-o-te.
Make me your radio,
And turn me up when you feel low,
This melody was meant for you,
Just sing along to my stereo.
Z każdym zaśpiewanym wyrazem przy akompaniamencie gitary, coraz bardziej się uspokajałam. Nasze głosy echem niosły się po spokojnych ulicach miasta. Dziecko wykonało obrót, co doprowadziło mnie do cichego śmiechu. Niall odłożył instrument, po czym położył swoją dłoń na moim powiększonym brzuchu.
-Jak myślisz… Larry będzie podobny do mnie czy bardziej do ciebie?- zapytał chłopak
-Larry?- zdziwiłam się.- Nadałeś mu już imię?
-Wolisz inne?- spytał, a widząc moją minę dodał szybko, wcześniej pukając się otwartą dłonią w czoło- [T.I.], przepraszam. To dla ciebie drażliwy temat, zapomniałem. Ty wybierz imię, dobrze? Na pewno znasz się na tym lepiej niż ja- chciał złagodzić sytuację.
Zaśmiałam się, czochrając jego włosy. Dzięki Bogu zgodził się pozostać przy farbowanym kolorze włosów, uważałam, że tak mu bardziej do twarzy.
-Niall- pogłaskałam go po policzku- Sama chciałam nadać naszemu dziecku takie imię, ale nie wiedziałam jak zareagujesz. Harry i Lou zapewne będą zachwyceni- rzekłam.
-Czy ty słyszysz to samo co ja?- zza naszych pleców dobiegał głos Hazzy- Louis, czy ja się przesłyszałem? Oni mają jeszcze wątpliwości czy nam się spodoba!- loczek udawał oburzenie
-Co wy tu robicie?- zapytał Nialler
-No widzisz! Jeszcze nas wyganiają!- Harold wzniósł ręce ku niebu.
-Czy on jest pijany?- zwróciłam się do Tomlinsona
Lou roześmiał się, siadając obok nas.
-Niee, po prostu przesadził z wąchaniem kwiatków.
-Że czego?- zdziwiłam się, na co chłopcy jeszcze głośniej wybuchnęli śmiechem.
-Byliśmy w kwiaciarni, bo Hazza uparł się, że nie przyjdzie do ciebie z pustymi rękoma. Sprawdzał zapach każdego bukietu, do tego stopnia, że to go odurzyło i teraz bredzi głupoty. A poza tym wypił kilka puszek coli, a  wiesz jak on reaguje na kofeinę- Lou poruszył znacząco brwiami.
-To dla ciebie- lokers wręczył mi piękne kwiaty, które od razu włożyłam do wazonu.
Rozłożyliśmy się na trawie w ogródku i podziwialiśmy gwiazdy, co chwilę śmiejąc się i rozmawiając. Harry co chwilę się wygłupiał, a to tańczył do „I’m sexy and I knowi t”, a to udawał kota i przymilał się do Louisa.
-Namierzyli tego wariata, co cię dziś nastraszył. Dostanie porządną karę- powiedział Niall, gdy odłożył telefon.
Wtuliłam się w jego bok.
-Bałam się o ciebie… o was- wyszeptałam mu na ucho.
-Też się bałem.
-Życie jest serią przypadków i pomyłek.-stwierdziłam.
-A ja tam wierzę w przeznaczenie- odparł.
Zamknęłam powieki, powoli odpływając w krainę snu, gdy rozbudziło mnie drgające od śmiechu ciało męża. Podniosłam głowę i spojrzałam na tańczących i śpiewających Lou I Harrego.
-Hej, I Just met you and this is crazy, but here’s my bedroom, so fuck me maybe !- darł się loczek.
-Zdaje mi się, że to ogródek, a nie sypialnia, Harry.- zgromiłam go wzrokiem- Oj no już dobrze, dobrze. Pierwsze piętro, trzecie drzwi od lewej, takie brązowe- dodałam, gdy zobaczyłam jego błagalną minę.
Styles rzucił się na mnie, pocałował mnie w policzek, po czym pociągnął śmiejącego się Lou do domu.
-Może śpijmy dziś tutaj, co?- spytałam.- Tam nam nie dadzą.
-Mi pasuje- mruknął Niall, obejmując mnie mocniej ramieniem.
Zanim zupełnie odpłynęłam, usłyszałam krzyki dobiegające z domu. Uśmiechnęłam się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową.



~by Natalia

23 komentarze:

  1. Tytuł zapowiadał Louisa więc się trochę zdziwiłam jak to nie było z nim ale ii tak boskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie, moje niedopatrzenie ;) już poprawione .

      Usuń
  2. Treściowo świetny ,nawet bardzo ,ale ogólnie to ciężki do zrozumienia taki troszkę pomieszany . Nie pomyśl sobie czasem ,że chcę cię zhejtować ,po prostu ten imagin ma dziwną budowę i jest ciężki do zrozumienia . I jeszcze jedno ,tam jest wspomniany jakiś Xavier ,kto to jest ? Bo to było w momentach o Gregu no i właśnie nie zrozumiałam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, moja wina. Musiałam sie zapędzić i pomyliłam imiona bohaterów. Przepraszam.
      Natalia

      Usuń
  3. to jest świetne , więcej takich . <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha ha ha :D Genialne xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo zawikłanej akcji... Super!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. No niestety muszę zgodzić się z Aleshiaxd :/ Imagin jest nieco zawiły i trudny do zrozumienia :/ ale nie zniechęcaj się , bo piszesz bardzo dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak trochę zagmatwany, ale jak sie już wczytasz to można zrozumieć o co chodzi ;) Bardzo mi się podoba! Świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty <3
    A imagin wcale nie jest zagmatwany, tylko napisany w stylu Nialla!
    Więc mi się tu nie czepiać :)
    Świetny ;3
    Wielbię imaginy pisane przez Ciebie, Klarę i Julię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha ha ha <333 Super!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Suuuuuuper *__*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też się pomyliłam z imionami i się domyślałam :) Ale ogólnie cały imagin jest świetny!!!
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trochę mnie przerażają części z Lou i Harrym XD Ale poza tym super. Heh :{)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ajeja świetny♥.♥
    Kiedy będzie 2 część tego o Zaynie?;D

    OdpowiedzUsuń
  15. 2 cześć Zayn'a we wtorek. Ale nie wiem czy jest tak bardzo na co czekać xD
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  16. Jej popłakałam się Wiem jestem głupia:) Ale bardzo mi się podoba:) Więcej takich:)

    OdpowiedzUsuń
  17. jezu genialne a harry i lou mnie rozbroili

    OdpowiedzUsuń
  18. jezu genialne a harry i lou mnie rozbroili

    OdpowiedzUsuń
  19. Harry i Louis... o.O Ja chcę jeszcze jeden taki. ^^
    Klaudia Styles

    OdpowiedzUsuń
  20. Jest w ciąży i pije wino? Trochę dziwne, ale po za tym to ok.

    OdpowiedzUsuń