Hej! Dziś 23 lipca 2012... Dokładnie dwa lata temu powstało
1D! I'm proud <3 Z tej okazji życzymy chłopcom dużo wytrwałości, kolejnych
tak świetnych albumów jak 'Up All Night', milionów fanek, szczęścia w miłości,
i wszystkiego, czego sobie nasze kochane pyszczki zażyczą! <3
__________________________________________________________
Promienie wschodzącego słońca wpadały do mojego pokoju
tworząc na ciemnokasztanowych panelach długie świetliste smugi. Już od pary
minut nie spałam, wpatrując się po prostu w uwydatniony przez owe błyski wirujący
kurz i rozmyślając o tym, jakie okażą się tegoroczne wakacje. Nie miałam bowiem
w planach siedzieć w domu ze starszym bratem i przygotowywać mu posiłki,
gdyż tata wraz z mamą wyjechali promować prymarną książkę autorstwa ojca.
Odrzuciłam kołdrę na bok, by móc wstać i pościelić łóżko. Po
wykonaniu owej czynności rozejrzałam się po pokoju, bezwiednie szukając w nim
swojego dawnego kąta, który zostawiłam sześć miesięcy w Atlancie. Byłam do tego
zmuszona, gdyż przez to, że tato jest pisarzem często się przeprowadzaliśmy, z
czego niekoniecznie byłam zadowolona.
Aktualnie przebywaliśmy w Londynie. Z początku uważałam, że
to miejscowość, jakiej widziałam już dziesiątki, jednak po dłuższym pobycie
tutaj zdałam sobie sprawę, że wyróżnia się na tle innych. Tylko tutaj widziałam
tyle zabytków, zapierających dech w piersiach budynków architektonicznych i
zdumiewających pojazdów, z których słynęła stolica Wielkiej Brytanii.
Zachwycała mnie nie tylko cywilizacja – również atmosfera przyjaźni i
przywiązania sprawiały, że było to miasto, obok którego nie można przejść
obojętnie, nie poznawszy go wcześniej, a taktowność Anglików zadziwiała mnie na
każdym kroku.
Zmieniłam szybko piżamę na krótkie szorty i bokserkę,
na którą narzuciłam szary sweterek, gdyż mimo że był ranek, tego lata pogoda w
Londynie wyjątkowo sprzyjała i nie było do tej pory dnia, kiedy z nieba
poczęłyby spadać krople deszczu. Zeszłam na dół uważając,, by sędziwe schody
nie zaskrzypiały przy stawianych przeze mnie krokach i, będąc już na dole, nałożyłam
na nogi wysokie tenisówki.
Kiedy otwierałam cicho drzwi wejściowe, usłyszałam z góry
stłumiony głos mojego starszego brata, Josha:
-
[T.I.]? Zrobisz śniadanie?
Czym prędzej wymknęłam się z domu zatrzaskując za sobą
drzwi. Choć raz chciałam odpocząć od prania, sprzątania, gotowania i innych
obowiązków, więc ruszyłam przed siebie dziarskim krokiem, nie kierując się w
żadne konkretne miejsce.
Każdy mijany dom lub lichy przedmiot przywodził mi na myśl
miejsca, w których byłam wcześniej: Jacksonville, St. Cloud, Chicago, San
Paulo, Fartaleza, Santo Domingo, Novosibirsk, Madryt, Neapol, Paryż, Dublin,
Atlanta... Najbliższa memu sercu stała się właśnie stolica Francji, może
dlatego, że to tam przebywałam najdłużej? Jeśli dwa lata można nazwać długim okresem
czasu. Jednak największe jak do tej pory przywiązanie czułam do Dublina. Ludzi,
których tam spotkałam nie zapomnę do przez długie momenty, a kulturę, z którą
przyszło mi się zapoznać przypominam sobie każdego dnia. Irlandczycy, patrząc
na mnie i ze mną rozmawiają twierdzili, że Polki są najpiękniejszymi i
najbardziej błyskotliwymi kobietami na świece, a ja natomiast, mogłam
zrewanżować się tym samym; tak przyjacielskich i zabawnych ludzi jeszcze nie
dane mi było spotkać.
Pogrążona w rozmyślaniach trafiłam na przystań. Tamiza o
wschodzie słońca była piękna, a dzięki temu, że wielu mieszkańców Londynu
pogrążonych było jeszcze we śnie mogłam w spokoju rozkoszować oczy cudownym
widokiem.
Szłam wąskim pomostem tuż przy brzegu koryta rzeki,
wpatrzona w dal. Zawsze marzyłam, żeby to w Londynie zamieszkać na stałe. Ten
kraj, ludzie, architektura przyciągały mnie jak mało które narody, wyłączając
oczywiście Irlandię.
Jak dziecko fantazjowałam, że po studiach wyjadę z Polski i
znajdę pracę właśnie tu, w stolicy Wielkiej Brytanii, choć los miał dla mnie
inne plany. Jako że byłam niepełnoletnie musiałam podróżować razem z rodzicami
i w taki oto sposób zwiedziłam więcej krajów niż niejeden mój równolatek, choć
osobiście wolałabym kształcić się albo w ojczyźnie, albo w Londynie.
Nagle oślepił mnie niezidentyfikowany błysk. Zamrugałam i
spojrzałam podejrzliwie na falującą taflę rzeki, lecz promienie słoneczne
załamywały się na niej w zupełnie innym kierunku. Kiedy przeniosłam wzrok przed
siebie nareszcie dostrzegłam źródło refleksu.
Na brzegu mostku siedział ciemnowłosy chłopak. Zwiesił nogi
nad lustrem wody, a na udach opał gitarę. Brzdąkał nań akordy i
podśpiewywał pod nosem słowa, co chwila przerywając i dopisując coś lub
skreślając zawzięcie na zmiętym kawałku kartki.
Udałam się wolno w jego kierunku. Nastolatek
najprawdopodobniej mnie nie zauważył, gdyż nadal pochłonięty był nutami.
Stanęłam bezszelestnie za nim i, nie wiedząc co we mnie wstąpiło, przeczytałam
słowa zapisane ładnym charakterem pisma.
-
Zamiast ‘everytime’ daj ‘remember’, a tutaj dopisz ‘miracle’, bo ‘paradise’ nie
pasuje – poradziłam, nachylając się nad nim i wskazując mu nad ramieniem dwa
wersy. – Reszta jest okej, tylko zamiast C zagraj G, a tutaj spauzuj.
Chłopak wzdrygnął się, o mało nie wpadając do wody.
Zaśmiałam się i podałam mu dłoń, którą ujął po wymamrotaniu:
-
Jezus...
- Nie,
jestem [T.I.] – przedstawiłam się ze śmiechem, czym zaraz się zrewanżował.
-
Liam. Przestraszyłaś mnie. Znasz się na muzyce? – zagaił, klepiąc miejsce obok
siebie, które z ulgą zajęłam.
-
Trochę. Kiedyś grałam na keybordzie, ale przerzuciłam się na gitarę. Można ją
wszędzie zabrać, jest jak mój... Przyjaciel, jedyny, którego nigdy nie
zostawiłam. – Widząc zdumione spojrzenie bruneta, dodałam: - Mój tata jest
pisarzem. Dużo podróżujemy.
- To
tak jak ja, tylko zamiast pisarstwa wolę tworzyć muzykę i śpiewać.
Uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
- No
tak, gitara, muzyka, piosenki, śpiew... Liam Payne, czy tak? – uśmiechnęłam się
do speszonego nastolatka.
- Tak,
ale proszę, okaż się jedną z niewielu dziewczyn, które nie piszczą na mój
widok... – mówił z nadzieją, przygryzając wargę i marszcząc brwi.
Zaśmiałam się ponownie i go uspokoiłam.
- Nie
mam zamiaru, jednak nie ukrywam, że jestem fanką. – Uśmiechnęłam się do niego
przyjaźnie.
-
Fanka, zna się na muzyce, zabawna, miła, piękna... Czym jeszcze mnie zaskoczysz?
– zażartował, podając mi gitarę. – Pokaż, co potrafisz.
- Nie
piszę swoich utworów. TO znaczy komponuję je, ale w myślach i są to
spontaniczne numery, nie spisywane na kartkę – usprawiedliwiłam się.
- No
to... – Chłopak rozejrzał się wokół, bezradnie, kiedy jego wzrok padł na
zapisaną kartkę. – Może zagraj z poprawkami?
Ujęłam delikatnie instrument i przyjrzałam się nutom. Chwilę
trwało, zanim rozszyfrowałam poskreślane akordy i słowa, a kiedy to nastąpiło,
delikatnymi ruchami palców wprawiłam struny w drgania, dopełniając dźwięki
słowami piosenki.
Poczułam się jak we własnym świecie. Akordy połączone z moim
głosem wypełniały przestrzeń. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz grałam... Miesiąc
temu? Dwa? Mimo długiej przerwy czułam się, jakbym nigdy nie przestała.
-
Tutaj dopisz „And I want you to know, won’t let you down” na tą samą melodię,
co pierwsze dwie strofy – doradziłam mu, kiedy skończyłam grać, wskazując
odpowiednie miejsce na słowa.
Liam nie odezwał się. Przeniosłam na niego zdumiony
wzrok i, widząc, że wpatruje się we mnie jak w obrazek, spłonęłam rumieńcem i
sama dopisałam wersy.
- Masz
niesamowity głos – szepnął po chwili, na co moje policzki jeszcze bardziej
poróżowiały. – I umiesz grać... Tworzysz piosenki... – wyliczał dalej,
wwiercając się we mnie pełnym podziwu spojrzeniem.
- I
peszy mnie wychwalanie, bo to przecież nic trudnego – wtrąciłam, oddając mu
poprawioną piosenkę.
- To
były komplementy. – Udał żachnięcie.
Zaśmiałam się.
- W
takim razie dziękuję.
- Może
się przejdziemy? – zaproponował Liam wstając i wyciągając ku mnie dłoń.
-
Chętnie.
Opowiadaliśmy o sobie nawzajem, naszych przygodach i o
życiu. Ja starałam się oddać najlepiej jak potrafiłam charakter i piękno
miejsc, w których dane mi było być, natomiast Liam relacjonował mi przebieg
koncertów, spotkań z fanami i tego, czym razem z chłopakami zajmuje się w
wolnym czasie.
Kiedy nastał czas pożegnania, dochodziła już bowiem
11:00, a ja odpowiedzialna byłam za przygotowanie śniadania i obiadu dla
wiecznie głodnego brata, Liam zaproponował:
- Może
spotkalibyśmy się w niedzielę w tym samym miejscu o 17?
Zamyśliłam się. Rodzice wracali we wtorek, więc rzekomy
dzień miałam wolny.
-
Jasne. Miło było cię poznać. – Uśmiechnęłam się przyjaźnie do nastolatka i
pocałowałam go w policzek, po czym każde z nas udało się w kierunku swojego
domu.
~by Klara
Super! Czekam na 2 część! Kocham Twoje imaginy <3
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następne części :3
Buziaki ;)
Jak dla mnie idealny imagin :) czekam na następną część :D
OdpowiedzUsuńNie zastanawiałaś się nad pisaniem opowiadania? Myślę,że świetnie by ci to wyszło ;>
http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/
On jest znakomity ;))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że na dwóch częściach się nie skończy :]
believeindreams1d.blogspot.com zapraszam !! :)
OdpowiedzUsuńCudo! Dziewczyno, świetnie piszesz i też jestem za, żebyś zaczęła pisać jakieś opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńMeeeega!! Jak ty to tak fajnie piszesz?? ^^
OdpowiedzUsuńBooooooskii XD Czekam na 2 część!
OdpowiedzUsuńczekam na następną część :D Ta jest SSuper *.*
OdpowiedzUsuńLubie to < 3 ;)
OdpowiedzUsuńŚwieeeetny , <3
OdpowiedzUsuńPiękny *.* Brak mi słów <333 :)
OdpowiedzUsuńOh, mom please *_*
OdpowiedzUsuńBardzoo fajny imagin <3
OdpowiedzUsuńpolecam mojego bloga : http://immaginy1d.blogspot.com/ :D:D <3
Super imagin. Już nie mogę się doczekać drugiek części. Zapraszam do mnie : http://love-1direction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część :) ta jest świetna
OdpowiedzUsuńzapraszam
http://itsyou-hope.blogspot.com
Oooo zarąbisty. ♥ Czekam na 2 cz. Mania ♥
OdpowiedzUsuńczekam na następną część ;)ta jest świetna ;*
OdpowiedzUsuńKinga :)
Hmmm .....
OdpowiedzUsuńTan imagin był ....
ŚWIETNY !!! Tak jak każdy !
Buziaczki ;***
Życzę dalszych sukcesów ;P
Oczekuję na drugą część ^_^
>>Lorettka<<