- Halo? – spytałam lekko zaspanym głosem, odbierając
telefon. Była ósma rano, litości!
- [T.I], tu Jessica East, pamiętasz mnie jeszcze?
- Jess ? – poderwałam się. – To naprawdę ty? – zaśmiała się.
- Słuchaj, jest taka sprawa. Organizuję dziś o dwudziestej spotkanie
całej naszej klasy z liceum. Wpadniesz?
Zamyśliłam się. Jednak myśl na widok moich dawnych
przyjaciół, zwyciężyła nad wahaniem.
- Jasne. Podaj tylko adres. – uśmiechnęłam się, wyciągając
kartkę i długopis z szuflady.
*
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do budynku, gdzie odbywało
się spotkanie. Poprawiłam ramiączko sukienki, weszłam po ogromnych schodach na
górę. Po chwili znalazłam pomieszczenie 303 w którym wszyscy mieli się stawić.
Już stąd słyszałam wesołe pokrzykiwania, rozpoznałam głosy kilku osób.
Otworzyłam drzwi i wszyscy odwrócili się w moją stronę. Zszokowanie zastąpiły
okrzyki radości, uściski i pytania o życie. Odpowiadałam ze śmiechem, po kolei
każdego przytulając. Rozejrzałam się ostrożnie po sali, ale z ulgą
stwierdziłam, że jego tu nie ma. Gdy wszyscy trochę się uspokoili i
powrócili do swoich wcześniejszych zajęć, wzięłam Jessicę, moją dawną najlepszą
przyjaciółkę, pod rękę. Schyliłam się, nie chcąc, by ktoś nas usłyszał.
- Czy on będzie? – nawet nie wymówiłam jego imienia,
ale Jessica znała mnie doskonale, więc wiedziała o kogo chodzi.
- Dzwoniłam do niego, ale nie powiedział, czy pojawi się na
pewno. – odetchnęłam, ale nie na krótko. Bo wtedy ponowie otworzyły się drzwi,
w których stanął blondyn o niebieskich oczach z uśmiechem na twarzy. Wszyscy
rzucili się tak jak poprzednio na mnie. Zamarłam. Niall. Ten, którego przyjścia
tak się obawiałam. Jessica zerknęła na mnie patrząc przepraszająco, szepcząc:
- Jestem gospodynią – po czym oddaliła się w jego stronę, by
go przywitać. Chciałam go niepostrzeżenie minąć z zamiarem wyjścia na chwilę na
zewnątrz, jednak mnie zauważył.
- [T.I]?
Odwróciłam się. Wszyscy mnie obserwowali, przez co wymusiłam
sztuczny uśmiech, podchodząc i go przytulając.
- Cześć. Miło cię widzieć. Przepraszam, ale muszę wyjść na
chwilę.
Zbiegłam po schodach, przytrzymując dół sukienki, i wypadłam
na podwórze. Zaciągnęłam się powietrzem i zaczęłam uspokajać. Mimowolnie
dotknęłam brzucha.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam za sobą zatroskany głos.
Celowo się nie odwróciłam, nie mając najmniejszej ochoty z nim rozmawiać.
Jednak on nalegał, podchodząc do mnie tak, iż staliśmy teraz twarzą w twarz.
- Porozmawiaj ze mną. Chcę ci to wyjaśnić.
- Co tu jest do wyjaśniania?! – wybuchłam. – Zostawiłeś
mnie, żeby móc rozwijać karierę. Udało się. Więc teraz łaskawie proszę cię,
abyś zostawił mnie w spokoju!
- [T.I]… - nadal miał spokojny głos, co jeszcze bardziej
doprowadziło mnie do furii. – Żałuję…
- Ale ja nie! Zostaw mnie w spokoju! – uniosłam się, przez
co lekko się zatoczyłam. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Niall podtrzymał mnie.
- Zostaw mnie – wymamrotałam, po czym ogarnęła mnie
ciemność.
*
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Nad sobą ujrzałam
twarz mężczyzny ubranego w biały fartuch i Niall’a siedzącego na krześle obok.
- Co się stało? – wymamrotałam, łapiąc się za głowę.
- Zemdlała pani – wyjaśnił doktor, kreśląc coś na kartce. –
Ale wszystko jest w porządku. Z dzieckiem też. Może pani wracać do domu.
Tylko na przyszłość lepiej uważać. Stres nie jest korzystny w tym stanie, szczególnie
że to już czwarty miesiąc. Jak rozumiem, odwiezie ją pan? – spojrzał na
Niall’a. Chciałam zaprotestować, ale on natychmiast wstał, kiwając gorliwie
głową. Lekarz wyszedł. Wstałam i bez słowa go minęłam, wychodząc ze szpitala.
Dopiero na parkingu dogonił mnie, torując mi drogę.
- Dziecko? – spojrzał na mnie z niekłamanym zdziwieniem.
- A co? Nie mogę mieć rodziny? – oparłam ręce na biodrach,
patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
- To może chcesz, żebym zadzwonił do twojego męża,
narzeczonego czy tam chłopaka?
- Nie trzeba – spuściłam wzrok, lekko zawstydzona, czując
jak do oczu napływają mi łzy.
- Na pewno? – upierał się.
- Tak!
Spojrzał na mnie przestraszony. Westchnęłam.
- Przepraszam. Chodzi o to, że… Mój chłopak ze mną zerwał,
kiedy dowiedział się o dziecku. Uznał, że nie jest gotowy. – po moim policzku
potoczyła się samotna łza, którą natychmiast starłam. Otrząsnęłam się i
spojrzałam na niego kpiąco, jak zawsze.
- Jak widać, nie każdy ma szczęście, jak ty.
- [T.I], chcę porozmawiać. Naprawdę żałuję, że wtedy cię
zostawiłem dla… kariery.
- To nic nie zmienia. – machnęłam ręką, chcąc go ominąć,
jednak on przytrzymał mnie, patrząc głęboko w oczy.
- Nie, to wszystko może zmienić. Naprawdę mi przykro. Ja…
Gdybym wiedział, jak to się dalej potoczy, to chyba… Bym zrezygnował. – spuścił
głowę.
- Nie, Niall – chwyciłam go delikatnie za podbródek. – Jest
dobrze, tak jak jest. Przecież widzę, jak cię to uszczęśliwia. Jeśli ci na tym
zależy, możemy spróbować od nowa jako przyjaciele. – rozpromienił się, jednak
wydawało mi się, że w tym uśmiechu był cień smutku, który znikł tak szybko, jak
się pojawił.
*
Niall przyjechał, by pomalować pokój dla małej. Wybrał
błękitne ściany, mówiąc iż róż wyszedł już dawno z mody. Szczerze, chyba
pamiętał, że niebieski to mój ulubiony kolor i chciał wkraść się w moje łaski,
ale nie miałam mu tego za złe. Był moim przyjacielem. Następnym razem składał
łóżeczko, mebelki, mimo iż upierałam się, że mogę to wszystko zrobić sama.
Nigdy nie dał mi się przeforsować. Gdy byłam w ósmym miesiącu, wszystko było
gotowe. Przez ostatni miesiąc ciąży przychodził już tylko, by mi potowarzyszyć.
Spełniał zachcianki ciężarnej kobiety, pocieszał gdy się rozklejałam, mówiąc że
nie dam rady sama, uspokajał gdy zaczęłam panikować. Nawet gdy nadszedł dzień
porodu, zachował spokój, czego bym nigdy się po nim nie spodziewała. Wpakował
mnie do auta, jadąc najszybciej, jak się dało do szpitala. Gdy zabrali mnie na
porodówkę, został ze mną, przytrzymując za rękę przez cały czas, póki nie
urodziła się Ronnie. Ronnie – tak postanowiliśmy ją nazwać. Przez cały czas po
tym, on był z nami. Traktował ją jak córkę. Przyjeżdżał rano, wyjeżdżał późnym
wieczorem. Proponowałam mu, by został, na co rzadko się zgadzał. W tych
nielicznych przypadkach, kiedy się godził, spał na kanapie, co rusz idąc do
małej, gdy była taka potrzeba.
Tak minęły dwa miesiące. Irlandczyk właśnie siedział na
krześle w kuchni z małą na kolanach, karmiąc ją papką, gdy zadzwonił dzwonek u
drzwi.
- Otworzę! – krzyknęłam, wycierając ręce w ścierkę, gdyż
właśnie myłam naczynia. – Daniel? – zamarłam. Stał z trzema torbami w rękach,
ze skruszoną miną.
- Chciałbym ją zobaczyć – wyszeptał. – I… Chciałbym wrócić.
Zamarłam. Po chwili dołączył do nas Niall z Ronnie na
rękach.
- Coś się stało..? – zamarł, gdy zobaczył wysokiego bruneta
stojącego u progu.
- Niall, to Daniel, mój były chłopak. Daniel, to Niall.
Mój...
- Teraźniejszy chłopak? – dokończył Daniel, jednak
pokręciłam głową.
- Przyjaciel. Tylko przyjaciel.
Zapadła cisza, którą po chwili przerwałam.
- Daniel przyszedł zobaczyć się z małą.
- I z tobą – dodał, zerkając na mnie. Celowo unikałam jednak
jego wzroku. Niall przepuścił bruneta w drzwiach. Postawił torby na
ziemi, a wtedy Horan podał mu Ronnie.
- Hej, maleńka. Tatuś przyjechał, cieszysz się? I chcesz,
żeby został, prawda? – zaczął do niej mówić nieco przesłodzonym głosem,
kierując się do salonu.
- Niall… – zaczęłam, gdy zostaliśmy sami.
- Rozumiem. – przerwał mi, biorąc kurtkę. – Naprawdę.
Chciałam jeszcze zaprotestować, ale pochylił się całując
mnie w policzek i szepcząc:
- Rodzina musi być w komplecie.
Po czym zamknął za sobą drzwi.
*
Minęły trzy tygodnie. Niall nie odbierał moich telefonów,
nie odpisywał na maile., tak że straciłam wszelką nadzieję. Z Danielem
ustaliliśmy, iż będzie się widywał z małą kiedy tylko będzie chciał, ale między
nami nic już nie będzie. Zaakceptował to. Pewnego dnia usłyszałam dzwonek do
drzwi. Upewniwszy się, że Ronnie bezpiecznie leży w łóżeczku, poszłam otworzyć.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam tam Niall’a !
- Mogę wejść? To zajmie tylko chwilę. – wpuściłam go. Stanął
przed wejściem do salonu, lekko zmieszany, wkładając ręce do kieszeni spodni.
- Chodzi o to, że wyjeżdżamy na miesiąc, może dwa. Do
Ameryki, Australii, Szwecji. Wiesz, chodzi o album. Chciałem się pożegnać z
małą, mógłbym? – spytał, wskazując na salon, w którym znajdowała się Ronnie.
Przytaknęłam lekko głową, trochę zawiedziona. Co sobie myślałaś?, skarciłam
siebie w myślach. Że rzuci ci się w ramiona? Poszłam za blondynem, który zdążył
już wejść do pokoju i wziąć małą na ręce. Mówił do niej, rozmawiał o trasie, a
ja po chwili zaczęłam płakać. Wyglądał, jakby żegnał się z nią na zawsze. Nagle
zauważył moje łzy.
- Co się stało?
- Nie chcę, żeby tak było już zawsze. Daniel chciał wrócić,
ale jak widzisz nie ma go tu teraz. Nie jesteśmy razem. Będzie się widywał z
małą, kiedy tylko zechce, ale z nami koniec.
Podszedł do mnie i troskliwie wytarł wolną ręką moje łzy.
- Rozumiem. Ale nie mogę zostać. Jestem w zespole.
- Wiem. Ale nie chcę, żebyś się z nami żegnał, jakby to był
nasz ostatni raz.
- Obiecuję, że nie będzie. Jeśli chcesz, oczywiście. – dodał
pośpiesznie, rzucając mi pytające spojrzenie. Zaśmiałam się i lekko go pocałowałam.
- Jeśli tak będzie zawsze, to chcę więcej takich pożegnań –
palnęłam go w rękę i ponownie pocałowałam. Niestety, musiał już iść, ale
obiecał, że codziennie będzie dzwonił i gdy tylko wróci, od razu się zjawi.
*
- Dziś przyjeżdża Niall, cieszysz się? – pytałam Ronnie
podekscytowana. Mimo, że miała dopiero pięć miesięcy, uśmiechała się, jakby
doskonale wiedziała, o co chodzi. Czekałyśmy z niecierpliwością, aż zadzwonił
oczekiwany dzwonek. Pobiegłam otworzyć i gdy tylko ujrzałam blond czuprynę, rzuciłam
mu się na ręce, na tyle na ile było to możliwe z dzieckiem na ręce. Poszliśmy
do salonu, gdzie uradowany rozmawiał z Ronnie i ze mną. Po chwili wrócił się do
przedpokoju, z którego wrócił z dużą torbą. Widocznie, nie zauważyłam jej
wcześniej. Wyciągnął ogromnego pluszaka, który miał chyba z metr i podał go
Ronnie.
- To twój miś – Niall. Chcę, abyś o mnie pamiętała i żebyś
wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Zaśmiałam się.
- Dla ciebie też coś mam – oznajmił, sięgając za pazuchę
kurtki, której nie zdążył nawet zdjąć. Wyciągnął małe czerwone
pudełeczko. Otworzył je, klękając przede mną, siedzącą na kanapie. W
środku był prześliczny pierścionek.
- Wyjdź za mnie – raczej poprosił, niż pytał. Bez
zastanowienia go pocałowałam, co było chyba jednoznaczną odpowiedzią.
~by Julia
czekam na następpne części z Louisem. bardzo fajnie się zaczyna. w ogólę muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się twój blog. i mam pytanie... z ilu części składa się Lou i czy będziesz go dziś jeszcze pisać. dzięki z góry. xX. xoxo1D. : 3
OdpowiedzUsuńAle po pierwsze, to Klara pisała imagin z Lou, a ten napisała Julia.
UsuńA po drugie, czytasz idealnego imagina i się pytasz o inny imagin z Louisem? Nawet nie chcesz wyrazić opinii, jaki jest piękny i cudowny ten imagin, tylko od razu o Louisie! -.-
o matlko straszne może soie pisa co chce -,-
UsuńŚwietny<333
OdpowiedzUsuńPiękny imagin :)
OdpowiedzUsuńWitam Cię, Julio, z powrotem <3
Buziakiii ;**
Kurde. Boskie no!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny z Lou.
Ale z moim ulubieńcem.. to masakra wzruszające! < 33
Zajebiste. - sorry za słowa. :D
Boski... taki słodki <3 idealny <3 chciałabym wiecej takich :D
OdpowiedzUsuńpiekny . :)
OdpowiedzUsuńna koncu sie rozpłakalam czytajac słowa : „ wyjdziesz za mnie ” - piekne ..... <3
super : D
OdpowiedzUsuńzapraszam do nas:
http://love-one-direction-fans.blogspot.com/
przez parę dni mnie nie było, ale teraz nadrobiłam zaległości i przeczytałam ostatnie imaginy :) Co do tego, jest piękny ;*
OdpowiedzUsuńKinga :)
no i się poryczałam! on jest cudowny! *_*
OdpowiedzUsuńświetny jest. ;)
OdpowiedzUsuń+ u mnie nowy post, zapraszam!
Super! Taki.. Taki słodki :). Już bałam się, że Niall nie będzie chciał z nią być, a tu suprajs :)I Love It :D
OdpowiedzUsuńImagine super, ale potem było smiesznie bo ja mam na imie Ronnie i tak dziwnie mi sie to czytało, ale i tak cudowny <3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: kocham tego bloga ; * Oby tak dalej! Kiedy nowe?
OdpowiedzUsuńPo drugie: sądzę, że powinnyście wiedzieć o tym, że wasze prace są kopiowane i publikowane na innym blogu !
http://onedirectonki123.bloblo.pl
1.: codziennie nowe imaginy :D
Usuń2.: Przejrzałam tego bloga. Naszych prac nigdzie nie zauważyłam (może podobne pomysły), ale dostrzegłam prace skopiowane z innych blogów.
Nie wypowiem się na ten temat. Skoro prowadzą bloga, niech umieszczają notki SWOJEGO autorstwa.
Dziękuję za informację. : *
o mamunciu, jeden z najlepszych :*
OdpowiedzUsuńKina ;p
Genialny!! Taki słodki i romantyczny... :)
OdpowiedzUsuńjezu cudny
OdpowiedzUsuńjezu cudny
OdpowiedzUsuńawwww... urocze :)
OdpowiedzUsuńkocham Wasze imaginy ;*
świetny imagin <333
Wspaniały <333
OdpowiedzUsuńBoże.. piekny.... wspaniały... poprostu brak mi słów.. Chce więcej z Niallem <3
OdpowiedzUsuń