Part 5 Nialla : )
Osobiście zaliczam ten całościowy imagin do moich
najgorszych : / mam nadzieję, że Was nie zanudzam :) jeszcze ta i kolejna część
i zepsutemu imaginowi mojego autorstwa mówimy "paa" . ^^
_________________________________________________
[T.I.]
Trzeci dzień. Kolejne myśli składające się na minuty i
godziny poświęcone Jemu. Straciłam apetyt, nie widziałam celu w najlichszych
czynnościach, nie potrafiłam się na niczym skupić. Często siadałam na kanapie
ze słuchawkami na uszach i pisałam. Opisywałam swoje przeżycia, przemyślenia i
wnioski w formie książki, której i tak nikt nigdy nie kupi, nie przeczyta.
Rozmyślałam nad tym, jak będzie na studiach, co się dzieje
podczas mojej nieobecności w domu, jak radzi sobie siostra... Jednak
najnormalniejsza rzecz, która wpadła mi do głowy, momentalnie kojarzyła mi się
z Niallem.
Tak minął dzień trzeci. I czwarty. I piąty.
Każdej doby czytałam wciąż napływające spekulacje na temat
mojego ‘związku’ z z Horanem, a pod każdym artykułem zamieszczanym na stronach
plotkarskich złośliwe komentarze fanek Nialla, które sądziły, że spotykam się z
nim tylko dla ‘korzyści materialnych, rozgłosy i sławy’.
Pewnego dnia natknęłam się na jego wywiad. Chłopak, spytany
o to, co mnie z nim łączy odpowiedział z dystansem:
- [T.I.]?
To fanka, nikt więcej. Spotkałem ją, poprosiła o autograf i zdjęcie. To
wszystko, naprawdę.
- Usłyszeliście
to pierwsi, moi mili. To był program...
Wyłączyłam telewizor. W oczach miałam łzy. Udawałam, nie
tylko przed samą sobą, że niespecjalnie mnie to obchodzi, choć wewnętrznie
czułam... Posłużę się prostym, może i prowizorycznym określeniem „jakby ktoś
rozrywał moje serce na tysiące kawałeczków”. Nie myślałam, nie mogłam ułożyć
zwykłej, nieskomplikowanej idei. Stwierdziłam, że nie będę przejmować się tym,
co o mnie sądzą, bądź co bądź, anonimowi internauci, którzy nie mają nawet
śmiałości się podpisać. Kto tu był tchórzem? Jednak to nie było takie łatwe.
Wiele razy spotykałam się ze stwierdzeniami, że kłamałam, wymyślałam chore,
niestworzone, nierzeczywiste historie o tym, jak to „spotkałam i rozkochałam w
sobie bożyszcza nastolatek” i co najważniejsze – nie umiałam przyznać się, że
próbuję tylko zwrócić na siebie uwagę.
Czytając te bezmyślne, egoistyczne wypowiedzi, czułam wstyd.
Tak, niewyobrażalny wstyd. Hańbą było to, że należałam do tak, co tu kryć,
niewychowanej i rozbisurmanionej ludzkości. „Nie zmienisz tego, jacy są ludzie,
lecz swoim zachowaniem i przykładem możesz stanowić wzór do naśladowania”. Ile
ja bym dała, żeby ktoś dostrzegł we mnie tą prawdę i szczerość, by zaczął ją
naśladować, a nie kompromitować i zniweczać...
Miałam serdecznie dość tego, że to ja jestem uznawana za
oszustkę, choć patetycznie rzecz ujmując, kłamcą był nie kto inny, jak
nieskazitelny niebieskooki blondyn o imieniu Niall. To on, na łamach prasy i w
telewizji rozgłaszał wszem i wobec, iż należę tylko do rangi niższej grupy,
byłam tylko zwykłą fanką. Dobrze wiedział, że sprawi mi tym ból i przykrość, a
tym bardziej dobije już i tak skołatane myśli, ale kariera i zespół były
ważniejsze od jednego, marnego człowieczka, czyż nie? Kolejny dowód, że gwiazdy
są bezkarne. Nie potrzebowałam kolejnych, było mi już z resztą wszystko jedno,
skoro każdy dzielił świat na tych „dobrych”, „złych”, „gwiazdorów” i
„normalnych, przeciętnych”. W każdym z nas jest tyle samo dobra, co zła, a
głupcami są ci, którzy nie potrafią docenić pozytywizmu przemawiającego przez
daną postać.
Dzień w dzień, tydzień po tygodniu przesiadywałam w zacienionym
przez drewniane żaluzje mieszkaniu, gdzie otaczała mnie tylko kojąca zmysły
cisza. Dom opuszczałam tylko czasami i były to wypady kilkunastu minutowe, z
konieczności – zakupy, zaopatrzenie w książki potrzebne na studiach, ubrania.
Kupowałam więcej, by starczyły mi one na dłuższy czas , gdyż nie raz zdarzyło
się, że spostrzegł mnie jakiś paparazzi i plany na spokojny dzień diabli
wzięli. Przez to, że spotkałam Nialla i stałam się „popularna” w złym tego
słowa znaczeniu, nierzadko z okładek czasopism przypatrywała mi się moja twarz,
co strasznie mnie irytowało. Na swoim przykładzie zdałam sobie sprawę, że
brukowce zrobią gwiazdę nawet ze zwykłego, szarego i nijakiego, niczym nie
wyróżniającego się człowieka.
Ale obiecałam sobie, że będę silna, że zniosę wszelkie
krzywdy i obraźliwe oskarżenia, oczerniania kierowane pod moim adresem. Co
dzień wieczorem uczyłam się regułki, że dam radę, a, jak powszechnie wiadomo,
byłam mizernym kłamcą. Po kilku dniach, kiedy recytowałam zdanie, zdołałam
przekonać do niego już samą siebie. I taka byłam. Do pewnego momentu.
~*~
[Niall]
Wtorek. Środa. Czwartek. Piątek. Weekend. Dni powszednie.
Rutyna.
I znów poniedziałek. Odrzuciłem z obrzydzeniem wstrętny
szmatławiec, który spadł za stół w jadalni. Kolejne kłamstwa, kolejne
obraźliwe, bezpodstawne oskarżenia kierowane pod adresem niewinnej osoby.
Miałem tego dość. Przerażała mnie myśl, co musi czuć [T.I.], a sprawcą jej
cierpienia był nikt inny, tylko ja.
Promienie słoneczne wlewały się przez okna, tworząc na
podłodze długie cienie i uwydatniając kurz, który wirował w całym
pomieszczeniu, pokrywając wszystkie przedmioty weń się znajdującym. Podziwiałem
smużki światła rozmyślając nad tym, co mógłbym uczynić, by choć trochę
zmniejszyć ból ważnej dla mnie dziewczyny. Jednak bałem się. Czego? Zwykłego, a
może i nie, ciągle mi towarzącego odrzucenia. [T.I.] powiedziała wprost – nie
chce mnie znać. Czy się jej dziwiłem? Nie.
Narzuciłem na ramiona ciemną bluzę, na głowę założyłem
bejsbolówkę i naciągnąłem na nią kaptur. Schowałem ręce w kieszeniach i,
zamykając mieszkanie, wyszedłem na ruchliwe ulice Londynu. Tłok, bezustanny
zgiełk i rytm, który towarzyszył wszystkiemu się tutaj znajdującemu, dołował
mnie jeszcze bardziej. Pragnąłem zrobić coś całkiem odmiennego od normy, by w
końcu zadośćuczynić wszystkie krzywdy, by raz poczuć się wolnym.
Kawiarnia. Jedyne miejsce, które lubiłem w całym tym
odurzającym swą monotonią miejscem. Nie zrozumcie mnie źle, nie przeszkadzało
mi to, że jestem sławny, ani że mieszkam w Londynie, ale czasem tęskniłem za
zwyczajnością i dawnym życiem – życiem w Irlandii.
Pchnąłem obrotowe drzwi, nad którymi powieszono
kanarkowo-żółty napis „Nicety” . Zająłem miejsce pod beżową ścianą i, oparłszy
ręce na mahoniowym wykonanym z wytrwałego drewna stole, dałem znać kelnerce, że
jestem gotów złożyć zamówienie.
Dziesięć minut później rozkoszowałem się subtelnym smakiem
latte macchiato, ciągle nie mogąc uwolnić się od wspomnień [T.I.], kiedy
wykrzykiwała w obiektyw kamery, że nie chce mnie znać. Prawdę mówiąc, ta myśl
towarzyszyła mi niemal całą dobę – śniła mi się nawet po nocach. Przez to, że
brukowce i telewizja tak bardzo zmieniły tą delikatną osóbkę, miałem ochotę...
Odejść z zespołu. Tak, w razie konieczności zrobiłbym to. Wszystko, byle by
[T.I.] nadal była sobą.
Dokończyłem kawę i rzuciłem zwitek banknotów na wypolerowany
blat stołu, by chwilę potem przechadzać się zatłoczonymi uliczkami Londynu,
omijając ludzi spieszących do pracy. Było bowiem południe. Tłok na jezdni i
chodnikach narastał z każdą minutą, lecz mimo to brnąłem dalej ku wysokiemu
budynkowi z nowatorskimi wstawkami i ogromnymi oknami. Wiedziałem, po co tam
zmierzam i co mam zamiar zrobić; rozpracowywałem to od dawna, a dziś los jednak
usłuchał mych próśb i dał nadzieję, okazję do zmiany.
Przysadzisty mężczyzna i krępa kobieta śpieszyli w stronę
parku, jednak przeciąłem im drogę. Stanąłem przez parą i, zdjąwszy kaptur i
czapkę, rzekłem oficjalnym tonem, który ulegał zmianie z każdym wypowiedzianym
słowem, dając upust irytacji i wściekłości:
- Nie
wiem, dlaczego nie dajecie jej spokoju. Nigdy nie zrozumiem praw rządzących
marketingiem, ale chciałem was uprzejmie prosić, byście dali spokój. Nie mnie,
lecz [T.I.]. To ja zawiniłem. Mnie już zniszczyliście, odebraliście nadzieje
normalnego życia, lecz [T.I.] w to nie mieszajcie. To prawda, spotkałem ją i
rozmawiało mi się z nią jak z nikim innym, ale udowodnijcie, że macie choć
trochę godności i poszanowania praw obywateli i nie nachodźcie jej, nie
utrudniajcie jej życia. Teraz rozgłoście to, zmieńcie całkowicie sens mojej
wypowiedzi... Wszystko mi jedno.
Odwróciłem się i zostawiłem zbulwersowaną parę za plecami.
Zostawię [T.I.] w spokoju, tak jak sobie tego życzyła. Zrobiłem to –
udowodniłem i sobie, i przyjaciołom, że potrafię być silny. Zrobiłem to. Dla
niej.
~by Klara
co ty gadasz, świetny jest :)
OdpowiedzUsuńPopieram. Jest cudowny. Nie rozumiem, i chyba nawet nie chcę zrozumieć, czemu ci się nie podoba
UsuńFajne Ile jeszcze będzie tych części?
OdpowiedzUsuńJeszcze jedna : )
UsuńWiem, straszny wyszedł i nie możecie się już doczekać końca tego czegoś... :D
Mi się podoba! I to bardzo:**
OdpowiedzUsuńJest genialny, czytam dużo imaginów i opowiadać to jest jedno z najlepszych jakie czytałam <3
OdpowiedzUsuńJest cuuuuudooooowny ! Powinnaś napisać dziś ostatnią część , ponieważ nie wytrzymam .
OdpowiedzUsuńDlaczego twierdzisz ze zepsułaś ? Kobieto, on jest świetny ! Zresztą tak, jak wszystkie na tym blogu :D
OdpowiedzUsuńKina ;p
Boski . ;*
OdpowiedzUsuńfajny : D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://www.fans-blog-o-one-direction.blogspot.com/
Cudowny imagin! I nie gadaj, że Ci nie wychodzi, bo jest świetny. Czekam na kolejną część. Ale nie tylko ten imagin jest niesamowity, wszystkie na tym blogu są równie dobre. Dodawaj jak najszybciej!!!
OdpowiedzUsuń~Edyta~
on jest wpsaniały!
OdpowiedzUsuńgenialny :D
OdpowiedzUsuńjakieś niecałe dwa tygodnie temu zaczęłam czytać twoje imaginy i bardzo mi się spodobały ;)
czytam też imaginy Jannet :) świetne jesteście ;)
Justyśka
Nie wiem co chcesz od tego imagina, od tej części - fantastyczny jest. Jest to chyba jeden z najnajnajlepszych imaginów jakie czytałam. Czekam na następną część. ;)
OdpowiedzUsuń[trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]
kiedy 6? :D od kilku tygodni czytwm imaginy z tej str! są swietne!:D
OdpowiedzUsuńNiech zgadnę kierowałaś się filmem "Randka z gwiazdą" ;> ?
OdpowiedzUsuńChcę jeszcze tylko dodać ,że jesteś świetna i ,że przykro mi ,iż dopiero teraz znalazłam Twojego bloga :(
Pozdrawiam :)
http://spelniacmarzeniaa.blogspot.com/ zapraszam do mnie dopiero zaczynam, ale mam nadzieję ,że się spodoba ,a co do bloga to bardzo mi się podoba :D Imagin boski :D
OdpowiedzUsuń