„Litości!”- pomyślałam, mocniej przyciskając poduszki do
uszu, gdy usłyszałam głośny krzyk. Ostatni dzień roku szkolnego, to znaczy
zakończenie edukacji w ówczesnej szkole, a po wakacjach- na studia w innym
mieście. A oni już nie dali mi pospać. Mówiąc oni, miałam na myśli moich
rodziców i wiecznie głodnego brata- Nialla. Tak, TEGO Nialla. Niestety, a może
stety, byłam jego siostrą bliźniaczką. Nie wiem jakim cudem, bo w żadnym
wypadku nie byliśmy do siebie ani trochę podobni. Ja ciemna blondynka, on
ciemny (pomijam fakt, że zmieniał kolor włosów). Ja- kompletne muzyczne
beztalencie, zapewne przysłowiowy słoń mi na ucho nadepnął (tak myślałam tylko
ja, bo inni wręcz zachwycali się moimi zdolnościami), on- członek popularnego
boysbandu z przepięknym głosem. Ja- wiecznie cicha, nieśmiała, on- zawsze z
uśmiechem na ustach. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać co nas różni. Jedyną
rzeczą, którą mieliśmy taką samą to czy- niebieskie, głębokie, które „wciągały”
i uwodziły jak głębia oceanu, z iskierką radości. Mimo że chłopak był sławny, w
domu zachowywał się normalnie. Dla mnie czasem aż za normalnie i za swobodnie.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms’a. Wolnym ruchem wzięłam
telefon do ręki, przy okazji zrzucając z siebie trochę puchatej kołdry z
Atomówkami. Wiem, dziecinne, ale wujek mi kupił na Gwiazdkę 100 lat temu i od
tamtej pory nie miałam serca, by zmienić ją na inną. „Hej, śpiochu :D Jak tam
przygotowania na występ?”- odczytałam wiadomość od Malika. Puknęłam się otwarta
dłonią w czoło, robiąc tak zwanego facepalma. Nie dość, że byłam nie wyspana,
to jeszcze zupełnie zapomniałam o dzisiejszym pokazie. Miałam zaśpiewać (ja!
Zaśpiewać! Cóż za niedorzeczność!) pożegnalną piosenkę. Nauczycielka uparła
się, że to właśnie JA mam wykonać wybrany przez nią utwór. No jakby nie mógł
zrobić tego ktoś inny. Dajmy na to mój cudowny braciszek, który właśnie
wtargnął do mojego pokoju. Bez pukania oczywiście! Spojrzałam na niego,
posyłając mu złowrogie spojrzenie. Niall zaśmiał się, machając radośnie
aparatem fotograficznym. Zaczął pstrykać mi najróżniejsze fotki, śmiejąc się
przy tym z mojej ulubionej piżamy w misie.
-Wynoś się stąd!- krzyknęłam, wypychając z mojego królestwa.
Zanim znów położyłam się do łóżka, spojrzałam w lustro.
Drżącą dłonią dotknęłam moich rozczochranych i sterczących na wszystkie strony
włosów. Z głośnym westchnięciem rzuciłam się pod pościel. Nie dane mi było
jednak w spokoju poleżeć, bo do moich uszu dobiegły dźwięki, które strasznie
mnie denerwowały. Tata włączył kanał w telewizorze poświęcony tylko i wyłącznie
muzyce disco- polo. Nie, nie chcę obrażać tego gatunku, ale to niezbyt
przyjemne z samego rana usłyszeć TAKIE brzmienia. Zaciskając ręce w pięści,
wstałam, po czym udałam się do łazienki. Doprowadziłam moją czuprynę do w miarę
oglądalnego stanu, narzuciłam na siebie krótki szlafrok i nieprzytomnie zeszłam
na dół. Usiadłam przy stole w kuchni, opierając głowę na dłoni. Przysięgam,
usnęłabym, gdyby nie dochodzące z dworu „piękne słowa”. Mam na myśli
przekleństwa. Niezdarnie ruszyłam w kierunku uchylonego okna. Przyjechali jacyś
faceci, by pomóc tacie układać drewno w drewutni i w piwnicy. Owszem,
wykonywali swoje zadanie, przyznam dość starannie, ale mogli by sobie darować
„wstawki”. Wtem ojciec wybiegł z garażu z krzykiem, że piwnica jest zalana. Kiedy
ujrzał mnie w oknie wrzasnął, żebym się ubrała i mu pomogła, a nie stoję jak
słup soli i patrzę się jak wół na malowane wrota. Jego słowa nieco mnie
otrzeźwiły. Prychnęłam, wracając do kuchni. Zastałam tam mamę, ubraną w
ogrodniczki i trzymającą w dłoni mały sekatorek.
-O już wstałaś? Co tak wcześnie?- zapytała
Nie dane mi było odpowiedzieć, bo matka dokończyła swój
monolog.
-Skoro już jesteś na nogach, to choć do ogródka. Pomożesz mi
obciąć żywopłot i zgrabić liście.- rzekła, znikając za drzwiami.
Z otwartą buzią trwałam bez ruchu, patrząc w miejsce, w
którym wcześniej stała. Próbowałam pojąć jej słowa. Nie rozumiałam zachowania
rodziny. Budzą mnie z samego rana, robią porządki, ignorują mnie jakbym była
powietrzem i sprzątaczką. „Czyżby zapomnieli, że mam dziś urodziny?”-
pomyślałam. Nie to niemożliwe. Nigdy, ale to nigdy o tym nie zapominali. Do
pomieszczenia wszedł Niall. Gdy się odwróciłam, zauważyłam, że posmutniał.
-Stało się coś?- spytałam z troską, obejmując go ramieniem.
Mimo iż często doprowadzał mnie do skraju wytrzymałości
psychicznej, nie lubiłam, gdy na jego twarzy nie było tego szerokiego uśmiechu,
który kochałam i który dodawał mi otuchy. Przypomniałam sobie, że przecież
jesteśmy bliźniakami, czyli…
-Oh, Nialler!- pisnęłam- Wszystkiego najlepszego!
Chłopakowi na chwilę poprawił się humor. Obdarzyliśmy się
ciepłymi uśmiechami i mocnym uściskiem.
-Nawzajem- wyszeptał mi na ucho.
-Rodzice nie złożyli ci życzeń, prawda?- zapytałam cicho
-Tobie też nie?- odparł pytaniem na pytanie.
Pokręciłam przecząco głową.
-Zapewne zrobią nam niespodziankę- lekko się uśmiechnął.
Szturchnęłam go w bok, po czym zabrałam się do robienia
śniadania. Powyciągałam potrzebne rzeczy, by przygotować naleśniki. Niall z
rozmarzeniem patrzył jak wykonuję ciasto, a potem je podgrzewam. Po kilkunastu
minutach ustawiłam przed nosem brata talerz z mnóstwem jego ulubionego dania.
Podałam mu jeszcze słoik z dżemem i Nutellę. Blondyn oblizał się zanim włożył
do ust pierwszą porcję. Wzięłam specjalny „pisak” do ozdabiania tortów i nabazgrałam
na jednym z naleśników „Sto lat!”.
-Dziękuję- wydukał z buzią pełną jedzenia.
Śmiałam się, ścierając chusteczką truskawkowy dżem z jego
policzka. Poczochrałam go po włosach, zabrałam mu słoik z Nutellą, wzięłam
chleb i ruszyłam do swojego pokoju. Jedząc kanapkę, szukałam w szafie
odpowiedniego stroju na popołudniowy występ. Miał się on zacząć dość późno, bo
o 15. Zorganizowali go o tej porze, gdyż od razu po mowach wstępnych, rozdaniu
świadectw itp., miał się odbyć bal. W końcu znalazłam ładną, kremową sukienkę
wykonaną z miękkiego jedwabiu, sięgającą do ziemi, z wciętym dekoltem do
brzucha i wycięciem na lewą nogę, a także z lekko odznaczonym paskiem materiału
na biodrach. Wtuliłam twarz w materiał i zaciągnęłam się jego pięknym zapachem.
Dostałam tę cudowną rzecz na osiemnaste urodziny od Zayna, ale do tej pory
jeszcze nigdy jej nie założyłam. „To będzie idealna okazja”- przebiegło mi
przez głowę. Do sukni dobrałam kolorystycznie pasujący naszyjnik w kształcie
węża. Oplatało się go wokół szyi, a jego dolna część płynnie spływała w dół
obojczyka. Miałam nadzieję, że biżuteria odciągnie wzrok mężczyzn od moich
piersi, które będą zakryte tylko do połowy. Usiadłam na pufie, spoglądając na
dużą tablicę korkową, wiszącą na ścianie naprzeciwko mnie. Przyczepiłam tam
zdjęcia. Z każdym z nich była związana inna historia, które mogłabym opowiadać
bez końca. Zayn i ja, roześmiani podczas deszczu; Harry i Louis złączeni w
mocnym uścisku; Niall bez koszulki, pałaszujący w popłochu żelki Liama;
wściekły Malik układający „niesforną” fryzurę; ja i moja najlepsza
przyjaciółka- Danielle; Louis i El; wszyscy razem… Zorientowałam się, że jest
nowy „nabytek”. Podeszłam do tablicy i uważnie przyjrzałam się fotografii. To
ja i Niall w nasze trzecie urodziny. Objęci, szczerzący się do aparatu, a za
moją głową wystawały dwa palce należące do brata. Uśmiechnęłam się, głaszcząc
zdjęcie. Miło było czasem powrócić do wspomnień, do tych miłych, bo te złe wolałam
puścić w niepamięć. Położyłam się na łóżku, zabierając się za lekturę nowo
kupionej książki. Przerwano mi brutalnie. Sąsiad zacięcie kosił trawę, ktoś
inny wiercił, pukał, stukał, tata nadal krzyczał, że trzeba ratować piwnicę. „A
co ja… superman?”- pomyślałam, wstając. Roześmiałam się wesoło, przypominając
sobie intonację z jaką wypowiadał to słowo Louis. Żałowałam, że mieszkałam tak
daleko od chłopaków. Oni w Anglii, ja w Irlandii. Komunikowaliśmy się przez
smsy, gg, skype’a, rozmowy telefoniczne. Ale nic nie było w stanie zastąpić ich
… żywych? Źle to ujęłam. Chodziło mi o to, że potrzebowałam ich bliskości.
Bardzo chciałam, by byli dziś ze mną, by wspierali mnie w tym dość trudnym
dniu. Lecz nie mogłam ich o to prosić. Mieli teraz czas wolny, który przeznaczali
by spędzić cenny czas w gronie rodziny.
-Nie szykujesz się?- Niall jak zwykle wtargnął do mnie bez
zbędnych ceregieli.
-A która jest? Jeszcze czas- odparłam, ziewając.
-Dochodzi 14.- odrzekł.
Postawił na biurku kubek z parującą kawą, śmietankę i talerz
z pożywnymi kanapkami. Dziwne, że sam ich nie zjadł.
-Czternasta?- powtórzyłam głupio- Czter- nas- ta? –
przesylabizowałam.
Z krzykiem wstałam, rzuciłam się do łazienki, uprzednio
zabierając kawałek jedzenia. W pośpiesznym tempie dokończyłam posiłek, umyłam
twarz i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam lokówkę i lekko pokręciłam końcówki
włosów.
-Podaj mi sukienkę!- poprosiłam brata
Ten posłusznie wykonał moje polecenie. Wcisnęłam się w stój.
Chwilę szamotałam się z zamkiem, którego nie mogłam zapiąć. Poczułam jak ktoś
delikatnym ruchem dopina suwak i zakłada mi na szyję naszyjnik. Obróciłam się.
-Dziękuję Niall- pocałowałam go w policzek.
Wróciłam do pokoju, dopiłam kawę i umyłam zęby. Włożyłam do
buzi gumę do żucia, po czym nałożyłam na usta malinowy błyszczyk. Chłopak
wręczył mi buty na koturnie, które czym prędzej założyłam. Uporałam się w
niecałe 15 minut. Mój rekord. Spojrzałam w lustro, starając się ocenić swój
wygląd.
-I jak?- zapytałam nieśmiało Niallera, przygryzając dolną
wargę.
-Jak dla mnie rewelacyjnie- poruszył brwiami w górę i w dół-
Gdybyś nie była moją siostrą to…
-Dobra, nie kończ- uśmiechnęłam się.- Pojedziesz ze mną?
-Tylko się przebiorę.- odpowiedział, znikając w swoim
pokoju.
Popsikałam się perfumami, po czym powoli zeszłam na dół. Mama
oniemiała na mój widok.
-Pięknie, córeczko.- zachwyciła się.
Uścisnęłam ją. Zarzuciłam na plecy ciemnozielony szal i
byłam już gotowa do wyjścia. Po chwili ze schodów zbiegł Niall. Czarne spodnie,
biała koszula i szara marynarka. Coś niecodziennego.
-Wow- wyrwało mi się.
Blondynek posłał mi promienny uśmiech, złapał mnie za rękę i
zaciągnął w stronę czarnego Porsche. Jak przystało na dżentelmena, otworzył
przede mną drzwi, ukłonił się i ruchem dłoni zaprosił do środka. Obdarzyłam go
radosnym uśmiechem, po czym usiadłam po stronie pasażera. Nialler zasiadł za
kierownicą i odjechał z piskiem opon, powodując rozłoszczenie mamy. Całą drogę
przegadaliśmy, co chwilę wybuchając głośnym śmiechem. Ten wariat potrafił
rozbawić nawet największego pesymistę, którym czasem się stawałam. Zajechaliśmy
na parking pod szkołą. Chłopak chciał już wysiąść, gdy złapałam go za dłoń.
-Niall, ja nie dam rady tego zaśpiewać- powiedziałam.
-Błagam cię. Nie zaczynaj!- westchnął
-Ale ja nie umiem śpie…- nie skończyłam, bo mi przerwał.
-[T.I.] tak owszem, twój głos nie jest piękny.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-On jest rewelacyjny. Mówię ci, oczarujesz wszystkich.
Posłuchaj się starszego brata.
-Urodziłeś się tylko kilka minut wcześniej- szturchnęłam go.
Wyszliśmy z samochodu. Wzięłam Nialla pod rękę i ruszyliśmy
chodnikiem w stronę drzwi. Znajomi ze szkoły zgromadzili się już przed
wejściem, a gdy tylko nas zobaczyli, ich rozmowy ucichły i przypatrywali się
nam jakbyśmy byli co najmniej kosmitami. Owszem, wiedzieli, że byłam siostrą
sławnego Horana, dlatego niektórzy mi się podlizywali, najczęściej dziewczyny.
Raniło mnie to, że zadawali się ze mną tylko ze względu na brata. Z wysoko
podniesioną głowa przeszłam obok nich, nawet nie zaszczycając ich przelotnym
spojrzeniem. Męska część „widowni” szeptała komentarze na temat mojego wyglądu
i stroju. Przywitałam się z nauczycielami, dyrektorem i koleżankami, po czym
wraz z Niallem udałam się do ogromnej sali, by przygotować się do występu.
Wyjrzałam zza kurtyny. Ludzie zaczęli zajmować wyznaczone miejsca, co chwilę
się popychając i śmiejąc.
-Dasz radę, mała- wyszeptał mi na ucho blondynek.
Uścisnął moją dłoń, chcąc dodać mi otuchy. Pani dyrektor
wygłosiła krótkie przemówienie, chórek odśpiewał jakąś wakacyjną piosenkę,
zostały rozdane świadectwa z wyróżnieniem (wtedy i ja musiałam wyjść na środek
po odbiór), gdy przyszedł czas na mój pokaz. Wzięłam głęboki oddech, po czym
wyszłam na scenę. Uczniowie zrobili głośny aplauz, a niektórzy nawet gwizdali.
Stanęłam w odpowiednim miejscu, położyłam dłonie na mikrofonie i omiotłam
wzrokiem salę. Muzycy zaczęli
grać. <klik>
It's
difficult to say goodbye after only one life
The rain
will fall down replenishing all of our broken dreams
And this
burning tree that's withering will bloom again
Would
you believe?
Goodbye,
goodbye
Walk
away it's time to say goodbye
Goodbye, goodbye
Walk away it's hard to say goodbye.- mój głos echem
niósł się po pomieszczeniu.
Dziewczyny chowały twarze w dłoniach, cicho płacząc. Dla
wszystkich ten dzień był trudny. Tyle lat spędzaliśmy czas w tym samym
towarzystwie, zdążyliśmy się dobrze poznać, zaprzyjaźnić. Powinnam zacząć druga
zwrotkę, ale zaniemówiłam. Moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok jaki
potrafiłam sobie wymarzyć. W drzwiach stanęli moi przyjaciele, 4/5 1D wraz z
Danielle i Eleanor. Miałam ochotę do nich podbiec, uściskać ich i powiedzieć
jak bardzo jestem szczęśliwa. Nie potrafiłam sobie przypomnieć słów piosenki.
Nagle usłyszałam głos Zayna, dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się. Malik
patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem i śpiewał. Dołączyłam do niego, splatając nasze dłonie.
Now all
that's left
Pictures
on the walls
Memories
and stories that are told
The more
often told the bigger they get
Create a
legacy lest we forget
Goodbye,
goodbye
Walk
away it's time to say goodbye.
Zakończyliśmy cicho. Wszyscy wstali, wiwatując. Nauczycielki
miały łzy w oczach, zresztą nie tylko one. Louis uniósł kciuk do góry, Dan i El
ocierały słone krople, by nie rozmazały im makijażu, a Liam z Niallem machali
mi szeroko się uśmiechając. Harry gdzieś zniknął. Zeszłam ze sceny, nadal
trzymając dłoń Malika. Chciałam go puścić, ale mulat tylko wzmocnił uścisk,
posyłając mi promienny uśmiech. Poczułam czyjeś silne ramiona obejmujące mnie
od tyłu. Styles.
-Byłaś niesamowita- wyszczerzył swoje zęby.
Mocno go przytuliłam. Pożegnałam się ze znajomymi. Było to
trudne, gdyż naprawdę się z nimi zżyłam i ci, jako jedyni, polubili mnie taką
jaką byłam, a nie za to, że miałam sławnego brata. Wylałam mnóstwo łez.
Myślałam, że już więcej nie dam rady wypłakać, ale gdy tylko podeszli do mnie
moi chłopcy, od razu dałam upust emocjom. Dosłownie rzuciłam się na nich,
łącząc nas wszystkich w mocnym przytulasie.
-To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam- rzekłam
-Prezent?- zdziwił się Louis
-Dziś jakieś święto?- dorzuciła El
Przyjaciele obrzucili się spojrzeniami, po czym Liam puknął
się w czoło.
-No tak! Pamiętam! Dziś mijają dokładnie cztery lata jak się
poznaliśmy, tak?- spytał Payne
Posmutniałam. W ciszy przeszliśmy do pomieszczenia, w którym
miał się odbyć bal. Udałam się do stolika z drinkami, wzięłam go i wypiłam
jednym haustem.
-Nie szalej tak- zaśmiał się Niall.
-Mogę. W końcu dziś są moje urodziny- odparłam, biorąc
kolejną szklankę z alkoholem.
Zayn delikatnie wyjął szkło z mojej dłoni i pociągnął mnie
na taras przed szkołą. Wyjął pudełeczko średniej wielkości i mi je podał.
Uniosłam pytająco brwi, przyjmując podarek. W środku znajdowała się piękna
bransoletka, idealnie pasująca do naszyjnika, jaki miałam na sobie.
-Nie zapomniałeś…- wyszeptałam, tuląc go.
-Nie mógłbym o tobie zapomnieć- uśmiechnął się- Cieszę się,
że ubrałaś tę sukienkę. A tak poza tym, wszystkiego najlepszego!
W moich oczach stanęły łzy.
-Stało się coś?- zapytał z troską.
-To… To jest takie cudowne. Jako jedyny złożyłeś mi
życzenia.
-A rodzice?
Pokręciłam przecząco głową.
-Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę- rzekł, ciągnąc
mnie w stronę swojego samochodu.
-A reszta?
-Dadzą sobie radę.
Odjechaliśmy. Nawet nie miałam pojęcia, gdzie mnie wiózł.
Zatrzymaliśmy się przed moim domem.
-Chodź, przebierzesz się i jedziemy dalej- powiedział,
wyskakując z auta.
Zdziwiona jego zachowaniem, opuściłam pojazd, udając się do
mieszkania. Przekroczyłam próg. O mały włos bym upadła, bo nadepnęłam na skraj
kreacji. Na szczęście Malik w porę mnie złapał.
-Uważaj- zaśmiał się.
-Kto tu zrobił taki bałagan?- wrzasnęłam, patrząc z
niedowierzaniem na podłogę, na której rozsypane były płatki róż i jakiś innych
kwiatów.- Zayn, ja cię bardzo przepraszam. Zaraz to posprzątam.
-Mi tam się podoba- Malik uśmiechnął się czule.
Czekaj. Moment. Wróć. W zwolnionym tempie. Jak. Się. Do.
Mnie. Uśmiechnął. ? Czule? Serce zabiło mi mocniej, a na policzki wypełzły
delikatne różowe rumieńce. Co tu dużej ukrywać. Zayn strasznie mi się podobał,
nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Chłopak objął mnie w talii, kierując
się do salonu. A tam… Cała rodzinka, przyjaciele no i oczywiście Dan i El.
Wszędzie balony, ozdoby, płatki róż, a także stół z jedzeniem, do którego już
dobierał się mój ukochany braciszek.
-Przepraszamy za nasze zachowanie, ale nie chcieliśmy zepsuć
niespodzianki- powiedziała do mnie mama, mocno mnie tuląc.
-I wy..- zwróciłam się do 1D- pamiętaliście?
-Proszę cię- Dan pocałowała mnie policzek-
Planowaliśmy to od dobrego miesiąca.
Każdy z nich wręczył mi, jak i Niallowi, jakiś
unikalny prezent. Nie obyło się bez śmiechów, chichów, popychanek i żartów
Louisa. Gdy przyjaciele byli zajęci komentowaniem mojego występu, a rodzice
poszli do siebie, byśmy mogli nacieszyć się w spokoju swoim towarzystwem, mulat
zaprowadził mnie na balkon.
-Twoi rodzice mają dla ciebie jeszcze jeden prezent-
oznajmił- Ale decyzja należy do ciebie.
-Jaki?- uśmiechnęłam się
-Powiedzieli mi, że bardzo chcesz iść na inżyniera dźwięku
do Anglii. Pomyślałem sobie, że mogłabyś, oczywiście jak chcesz, zamieszkać w
moim domu.
Przez chwilę patrzyłam na niego osłupiała. Czy ten dzień nie
przestanie mnie zaskakiwać?
-Och, Zayn- mocno go przytuliłam- Czy chcę? Ja o tym
marzyłam!
Chłopak, zapewne działający pod wpływem emocji, nachylił się
i pocałował mnie prosto w usta. Nie wiedziałam co zrobić, więc
przysunęłam się bliżej niego, pogłębiając pocałunek. To było coś niesamowitego.
-[T.I], musze ci coś powiedzieć- zaczął niepewnie brunet.
-Nie musisz- pogłaskałam go po policzku.
-To znaczy, że ty też…
Pokiwałam głową. Ponownie nasze usta złączyły się w
namiętnym pocałunku. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że jeszcze rano miałam
ochotę nie iść na zakończenie roku, nie wystąpić, myślałam, że wszyscy
zapomnieli o ważnym dla mnie dniu, a potem … A potem zyskałam coś, a może
raczej kogoś, kto kochał mnie taką jaką byłam… Chciałam by ta chwila trwała
wiecznie, by zatrzymał się czas…
~by Natalia
Jejciu ale super *_*
OdpowiedzUsuńSuper <3 Wielbię to.
OdpowiedzUsuńProszę o następny z Liamem, jeśli można :)
Ha ha ha ^^ Nie moge się przestać śmiać :D Ten początek najlepszy^^
OdpowiedzUsuńsuper ;) lubie twoje imaginy ;p zapraszam do siebie : http://cala-ja-czyli-to-co-kocham.blogspot.com/ ;p i sorry za spam ;)
OdpowiedzUsuńSuper! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie -----> http://im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com
co tu dużo mówić? Ten imagin jest genialny ;*
OdpowiedzUsuńKinga :)
Przepiękny!!! :)))
OdpowiedzUsuńnajlepszy <3
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńWOW i jaki długi ! <3 KOCHAM :3
OdpowiedzUsuńSuper ! ;*
OdpowiedzUsuńNatalia, Twoje pomysły są świetne, a imaginy wychodzą Ci genialnie :D
Kina ;p
Rewelacja. Niby koncept na imagin może wydawać się banalny, ale po tym jak to wszystko opisałaś nie ma równych tobie. :>
OdpowiedzUsuń[trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]
super czeam na nn i zapraszam do mnie ;p
OdpowiedzUsuńGenialny, podoba mi się twój styl pisania
OdpowiedzUsuńto co napisałaś jest przepiękne.. nie można opisać słowami uśmiechu jaki miałam na mordce gdy to czytałam.. wszystkie twoje imaginy mi sie bardzo podobają ale ten chyba najbardziej lofciam :) <3
OdpowiedzUsuńkocham cię za te imaginy ♥
OdpowiedzUsuńPIĘKNY!!!!
OdpowiedzUsuńElisabeth
Świetny ; *
OdpowiedzUsuńAle powiem szczerze, że ni mogłam ze śmiechu jak przeczytałam o tym dosko-polo ; DD Mój tata też tego słuchaa x DD
Kochammmmm!
OdpowiedzUsuńWielbięęę xD
Świetny!!!
Masz talent!
Pozdrawiam
one-love-one-band-one-direction.blogspot.com
zajebiaszczy
OdpowiedzUsuńBoooooski imagin <3 Zajebiście piszesz, masz wielki talent. :D Kocham tą strone i 1D.! <3 - Angela
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje imaginy :D
OdpowiedzUsuń