środa, 4 lipca 2012

# 88 . Zayn .



„Litości!”- pomyślałam, mocniej przyciskając poduszki do uszu, gdy usłyszałam głośny krzyk. Ostatni dzień roku szkolnego, to znaczy zakończenie edukacji w ówczesnej szkole, a po wakacjach- na studia w innym mieście. A oni już nie dali mi pospać. Mówiąc oni, miałam na myśli moich rodziców i wiecznie głodnego brata- Nialla. Tak, TEGO Nialla. Niestety, a może stety, byłam jego siostrą bliźniaczką. Nie wiem jakim cudem, bo w żadnym wypadku nie byliśmy do siebie ani trochę podobni. Ja ciemna blondynka, on ciemny (pomijam fakt, że zmieniał kolor włosów). Ja- kompletne muzyczne beztalencie, zapewne przysłowiowy słoń mi na ucho nadepnął (tak myślałam tylko ja, bo inni wręcz zachwycali się moimi zdolnościami), on- członek popularnego boysbandu z przepięknym głosem. Ja- wiecznie cicha, nieśmiała, on- zawsze z uśmiechem na ustach. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać co nas różni. Jedyną rzeczą, którą mieliśmy taką samą to czy- niebieskie, głębokie, które „wciągały” i uwodziły jak głębia oceanu, z iskierką radości. Mimo że chłopak był sławny, w domu zachowywał się normalnie. Dla mnie czasem aż za normalnie i za swobodnie. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms’a. Wolnym ruchem wzięłam telefon do ręki, przy okazji zrzucając z siebie trochę puchatej kołdry z Atomówkami. Wiem, dziecinne, ale wujek mi kupił na Gwiazdkę 100 lat temu i od tamtej pory nie miałam serca, by zmienić ją na inną. „Hej, śpiochu :D Jak tam przygotowania na występ?”- odczytałam wiadomość od Malika. Puknęłam się otwarta dłonią w czoło, robiąc tak zwanego facepalma. Nie dość, że byłam nie wyspana, to jeszcze zupełnie zapomniałam o dzisiejszym pokazie. Miałam zaśpiewać (ja! Zaśpiewać! Cóż za niedorzeczność!) pożegnalną piosenkę. Nauczycielka uparła się, że to właśnie JA mam wykonać wybrany przez nią utwór. No jakby nie mógł zrobić tego ktoś inny. Dajmy na to mój cudowny braciszek, który właśnie wtargnął do mojego pokoju. Bez pukania oczywiście! Spojrzałam na niego, posyłając mu złowrogie spojrzenie. Niall zaśmiał się, machając radośnie aparatem fotograficznym. Zaczął pstrykać mi najróżniejsze fotki, śmiejąc się przy tym z mojej ulubionej piżamy w misie.
-Wynoś się stąd!- krzyknęłam, wypychając z mojego królestwa.
Zanim znów położyłam się do łóżka, spojrzałam w lustro. Drżącą dłonią dotknęłam moich rozczochranych i sterczących na wszystkie strony włosów. Z głośnym westchnięciem rzuciłam się pod pościel. Nie dane mi było jednak w spokoju poleżeć, bo do moich uszu dobiegły dźwięki, które strasznie mnie denerwowały. Tata włączył kanał w telewizorze poświęcony tylko i wyłącznie muzyce disco- polo. Nie, nie chcę obrażać tego gatunku, ale to niezbyt przyjemne z samego rana usłyszeć TAKIE brzmienia. Zaciskając ręce w pięści, wstałam, po czym udałam się do łazienki. Doprowadziłam moją czuprynę do w miarę oglądalnego stanu, narzuciłam na siebie krótki szlafrok i nieprzytomnie zeszłam na dół. Usiadłam przy stole w kuchni, opierając głowę na dłoni. Przysięgam, usnęłabym, gdyby nie dochodzące z dworu „piękne słowa”. Mam na myśli przekleństwa. Niezdarnie ruszyłam w kierunku uchylonego okna. Przyjechali jacyś faceci, by pomóc tacie układać drewno w drewutni i w piwnicy. Owszem, wykonywali swoje zadanie, przyznam dość starannie, ale mogli by sobie darować „wstawki”. Wtem ojciec wybiegł z garażu z krzykiem, że piwnica jest zalana. Kiedy ujrzał mnie w oknie wrzasnął, żebym się ubrała i mu pomogła, a nie stoję jak słup soli i patrzę się jak wół na malowane wrota. Jego słowa nieco mnie otrzeźwiły. Prychnęłam, wracając do kuchni. Zastałam tam mamę, ubraną w ogrodniczki i trzymającą w dłoni mały sekatorek.
-O już wstałaś? Co tak wcześnie?- zapytała
Nie dane mi było odpowiedzieć, bo matka dokończyła swój monolog.
-Skoro już jesteś na nogach, to choć do ogródka. Pomożesz mi obciąć żywopłot i zgrabić liście.- rzekła, znikając za drzwiami.
Z otwartą buzią trwałam bez ruchu, patrząc w miejsce, w którym wcześniej stała. Próbowałam pojąć jej słowa. Nie rozumiałam zachowania rodziny. Budzą mnie z samego rana, robią porządki, ignorują mnie jakbym była powietrzem i sprzątaczką. „Czyżby zapomnieli, że mam dziś urodziny?”- pomyślałam. Nie to niemożliwe. Nigdy, ale to nigdy o tym nie zapominali. Do pomieszczenia wszedł Niall. Gdy się odwróciłam, zauważyłam, że posmutniał.
-Stało się coś?- spytałam z troską, obejmując go ramieniem.
Mimo iż często doprowadzał mnie do skraju wytrzymałości psychicznej, nie lubiłam, gdy na jego twarzy nie było tego szerokiego uśmiechu, który kochałam i który dodawał mi otuchy. Przypomniałam sobie, że przecież jesteśmy bliźniakami, czyli…
-Oh, Nialler!- pisnęłam- Wszystkiego najlepszego!
Chłopakowi na chwilę poprawił się humor. Obdarzyliśmy się ciepłymi uśmiechami i mocnym uściskiem.
-Nawzajem- wyszeptał mi na ucho.
-Rodzice nie złożyli ci życzeń, prawda?- zapytałam cicho
-Tobie też nie?- odparł pytaniem na pytanie.
Pokręciłam przecząco głową.
-Zapewne zrobią nam niespodziankę- lekko się uśmiechnął.
Szturchnęłam go w bok, po czym zabrałam się do robienia śniadania. Powyciągałam potrzebne rzeczy, by przygotować naleśniki. Niall z rozmarzeniem patrzył jak wykonuję ciasto, a potem je podgrzewam. Po kilkunastu minutach ustawiłam przed nosem brata talerz z mnóstwem jego ulubionego dania. Podałam mu jeszcze słoik z dżemem i Nutellę. Blondyn oblizał się zanim włożył do ust pierwszą porcję. Wzięłam specjalny „pisak” do ozdabiania tortów i nabazgrałam na jednym z naleśników „Sto lat!”.
-Dziękuję- wydukał z buzią pełną jedzenia.
Śmiałam się, ścierając chusteczką truskawkowy dżem z jego policzka. Poczochrałam go po włosach, zabrałam mu słoik z Nutellą, wzięłam chleb i ruszyłam do swojego pokoju. Jedząc kanapkę, szukałam w szafie odpowiedniego stroju na popołudniowy występ. Miał się on zacząć dość późno, bo o 15. Zorganizowali go o tej porze, gdyż od razu po mowach wstępnych, rozdaniu świadectw itp., miał się odbyć bal. W końcu znalazłam ładną, kremową sukienkę wykonaną z miękkiego jedwabiu, sięgającą do ziemi, z wciętym dekoltem do brzucha i wycięciem na lewą nogę, a także z lekko odznaczonym paskiem materiału na biodrach. Wtuliłam twarz w materiał i zaciągnęłam się jego pięknym zapachem. Dostałam tę cudowną rzecz na osiemnaste urodziny od Zayna, ale do tej pory jeszcze nigdy jej nie założyłam. „To będzie idealna okazja”- przebiegło mi przez głowę. Do sukni dobrałam kolorystycznie pasujący naszyjnik w kształcie węża. Oplatało się go wokół szyi, a jego dolna część płynnie spływała w dół obojczyka. Miałam nadzieję, że biżuteria odciągnie wzrok mężczyzn od moich piersi, które będą zakryte tylko do połowy. Usiadłam na pufie, spoglądając na dużą tablicę korkową, wiszącą na ścianie naprzeciwko mnie. Przyczepiłam tam zdjęcia. Z każdym z nich była związana inna historia, które mogłabym opowiadać bez końca. Zayn i ja, roześmiani podczas deszczu; Harry i Louis złączeni w mocnym uścisku; Niall bez koszulki, pałaszujący w popłochu żelki Liama; wściekły Malik układający „niesforną” fryzurę; ja i moja najlepsza przyjaciółka- Danielle; Louis i El; wszyscy razem… Zorientowałam się, że jest nowy „nabytek”. Podeszłam do tablicy i uważnie przyjrzałam się fotografii. To ja i Niall w nasze trzecie urodziny. Objęci, szczerzący się do aparatu, a za moją głową wystawały dwa palce należące do brata. Uśmiechnęłam się, głaszcząc zdjęcie. Miło było czasem powrócić do wspomnień, do tych miłych, bo te złe wolałam puścić w niepamięć. Położyłam się na łóżku, zabierając się za lekturę nowo kupionej książki. Przerwano mi brutalnie. Sąsiad zacięcie kosił trawę, ktoś inny wiercił, pukał, stukał, tata nadal krzyczał, że trzeba ratować piwnicę. „A co ja… superman?”- pomyślałam, wstając. Roześmiałam się wesoło, przypominając sobie intonację z jaką wypowiadał to słowo Louis. Żałowałam, że mieszkałam tak daleko od chłopaków. Oni w Anglii, ja w Irlandii. Komunikowaliśmy się przez smsy, gg, skype’a, rozmowy telefoniczne. Ale nic nie było w stanie zastąpić ich … żywych? Źle to ujęłam. Chodziło mi o to, że potrzebowałam ich bliskości. Bardzo chciałam, by byli dziś ze mną, by wspierali mnie w tym dość trudnym dniu. Lecz nie mogłam ich o to prosić. Mieli teraz czas wolny, który przeznaczali by spędzić cenny czas w gronie rodziny.
-Nie szykujesz się?- Niall jak zwykle wtargnął do mnie bez zbędnych ceregieli.
-A która jest? Jeszcze czas- odparłam, ziewając.
-Dochodzi 14.- odrzekł.
Postawił na biurku kubek z parującą kawą, śmietankę i talerz z pożywnymi kanapkami. Dziwne, że sam ich nie zjadł.
-Czternasta?- powtórzyłam głupio- Czter- nas- ta? – przesylabizowałam.
Z krzykiem wstałam, rzuciłam się do łazienki, uprzednio zabierając kawałek jedzenia. W pośpiesznym tempie dokończyłam posiłek, umyłam twarz i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam lokówkę i lekko pokręciłam końcówki włosów.
-Podaj mi sukienkę!- poprosiłam brata
Ten posłusznie wykonał moje polecenie. Wcisnęłam się w stój. Chwilę szamotałam się z zamkiem, którego nie mogłam zapiąć. Poczułam jak ktoś delikatnym ruchem dopina suwak i zakłada mi na szyję naszyjnik. Obróciłam się.
-Dziękuję Niall- pocałowałam go w policzek.
Wróciłam do pokoju, dopiłam kawę i umyłam zęby. Włożyłam do buzi gumę do żucia, po czym nałożyłam na usta malinowy błyszczyk. Chłopak wręczył mi buty na koturnie, które czym prędzej założyłam. Uporałam się w niecałe 15 minut. Mój rekord. Spojrzałam w lustro, starając się ocenić swój wygląd.
-I jak?- zapytałam nieśmiało Niallera, przygryzając dolną wargę.
-Jak dla mnie rewelacyjnie- poruszył brwiami w górę i w dół- Gdybyś nie była moją siostrą to…
-Dobra, nie kończ- uśmiechnęłam się.- Pojedziesz ze mną?
-Tylko się przebiorę.- odpowiedział, znikając w swoim pokoju.
Popsikałam się perfumami, po czym powoli zeszłam na dół. Mama oniemiała na mój widok.
-Pięknie, córeczko.- zachwyciła się.
Uścisnęłam ją. Zarzuciłam na plecy ciemnozielony szal i byłam już gotowa do wyjścia. Po chwili ze schodów zbiegł Niall. Czarne spodnie, biała koszula i szara marynarka. Coś niecodziennego.
-Wow- wyrwało mi się.
Blondynek posłał mi promienny uśmiech, złapał mnie za rękę i zaciągnął w stronę czarnego Porsche. Jak przystało na dżentelmena, otworzył przede mną drzwi, ukłonił się i ruchem dłoni zaprosił do środka. Obdarzyłam go radosnym uśmiechem, po czym usiadłam po stronie pasażera. Nialler zasiadł za kierownicą i odjechał z piskiem opon, powodując rozłoszczenie mamy. Całą drogę przegadaliśmy, co chwilę wybuchając głośnym śmiechem. Ten wariat potrafił rozbawić nawet największego pesymistę, którym czasem się stawałam. Zajechaliśmy na parking pod szkołą. Chłopak chciał już wysiąść, gdy złapałam go za dłoń.
-Niall, ja nie dam rady tego zaśpiewać- powiedziałam.
-Błagam cię. Nie zaczynaj!- westchnął
-Ale ja nie umiem śpie…- nie skończyłam, bo mi przerwał.
-[T.I.] tak owszem, twój głos nie jest piękny.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-On jest rewelacyjny. Mówię ci, oczarujesz wszystkich. Posłuchaj się starszego brata.
-Urodziłeś się tylko kilka minut wcześniej- szturchnęłam go.
Wyszliśmy z samochodu. Wzięłam Nialla pod rękę i ruszyliśmy chodnikiem w stronę drzwi. Znajomi ze szkoły zgromadzili się już przed wejściem, a gdy tylko nas zobaczyli, ich rozmowy ucichły i przypatrywali się nam jakbyśmy byli co najmniej kosmitami. Owszem, wiedzieli, że byłam siostrą sławnego Horana, dlatego niektórzy mi się podlizywali, najczęściej dziewczyny. Raniło mnie to, że zadawali się ze mną tylko ze względu na brata. Z wysoko podniesioną głowa przeszłam obok nich, nawet nie zaszczycając ich przelotnym spojrzeniem. Męska część „widowni” szeptała komentarze na temat mojego wyglądu i stroju. Przywitałam się z nauczycielami, dyrektorem i koleżankami, po czym wraz z Niallem udałam się do ogromnej sali, by przygotować się do występu. Wyjrzałam zza kurtyny. Ludzie zaczęli zajmować wyznaczone miejsca, co chwilę się popychając i śmiejąc.
-Dasz radę, mała- wyszeptał mi na ucho blondynek.
Uścisnął moją dłoń, chcąc dodać mi otuchy. Pani dyrektor wygłosiła krótkie przemówienie, chórek odśpiewał jakąś wakacyjną piosenkę, zostały rozdane świadectwa z wyróżnieniem (wtedy i ja musiałam wyjść na środek po odbiór), gdy przyszedł czas na mój pokaz. Wzięłam głęboki oddech, po czym wyszłam na scenę. Uczniowie zrobili głośny aplauz, a niektórzy nawet gwizdali. Stanęłam w odpowiednim miejscu, położyłam dłonie na mikrofonie i omiotłam wzrokiem salę. Muzycy zaczęli grać. <klik>
It's difficult to say goodbye after only one life
The rain will fall down replenishing all of our broken dreams
And this burning tree that's withering will bloom again
Would you believe?
Goodbye, goodbye
Walk away it's time to say goodbye
Goodbye, goodbye
Walk away it's hard to say goodbye.- mój głos echem niósł się po pomieszczeniu.
Dziewczyny chowały twarze w dłoniach, cicho płacząc. Dla wszystkich ten dzień był trudny. Tyle lat spędzaliśmy czas w tym samym towarzystwie, zdążyliśmy się dobrze poznać, zaprzyjaźnić. Powinnam zacząć druga zwrotkę, ale zaniemówiłam. Moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok jaki potrafiłam sobie wymarzyć. W drzwiach stanęli moi przyjaciele, 4/5 1D wraz z Danielle i Eleanor. Miałam ochotę do nich podbiec, uściskać ich i powiedzieć jak bardzo jestem szczęśliwa. Nie potrafiłam sobie przypomnieć słów piosenki. Nagle usłyszałam głos Zayna, dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się. Malik patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem i śpiewał. Dołączyłam do niego, splatając nasze dłonie.
Now all that's left
Pictures on the walls
Memories and stories that are told
The more often told the bigger they get
Create a legacy lest we forget
Goodbye, goodbye
Walk away it's time to say goodbye.
Zakończyliśmy cicho. Wszyscy wstali, wiwatując. Nauczycielki miały łzy w oczach, zresztą nie tylko one. Louis uniósł kciuk do góry, Dan i El ocierały słone krople, by nie rozmazały im makijażu, a Liam z Niallem machali mi szeroko się uśmiechając. Harry gdzieś zniknął. Zeszłam ze sceny, nadal trzymając dłoń Malika. Chciałam go puścić, ale mulat tylko wzmocnił uścisk, posyłając mi promienny uśmiech. Poczułam czyjeś silne ramiona obejmujące mnie od tyłu. Styles.
-Byłaś niesamowita- wyszczerzył swoje zęby.
Mocno go przytuliłam. Pożegnałam się ze znajomymi. Było to trudne, gdyż naprawdę się z nimi zżyłam i ci, jako jedyni, polubili mnie taką jaką byłam, a nie za to, że miałam sławnego brata. Wylałam mnóstwo łez. Myślałam, że już więcej nie dam rady wypłakać, ale gdy tylko podeszli do mnie moi chłopcy, od razu dałam upust emocjom. Dosłownie rzuciłam się na nich, łącząc nas wszystkich w mocnym przytulasie.
-To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam- rzekłam
-Prezent?- zdziwił się Louis
-Dziś jakieś święto?- dorzuciła El
Przyjaciele obrzucili się spojrzeniami, po czym Liam puknął się w czoło.
-No tak! Pamiętam! Dziś mijają dokładnie cztery lata jak się poznaliśmy, tak?- spytał Payne
Posmutniałam. W ciszy przeszliśmy do pomieszczenia, w którym miał się odbyć bal. Udałam się do stolika z drinkami, wzięłam go i wypiłam jednym haustem.
-Nie szalej tak- zaśmiał się Niall.
-Mogę. W końcu dziś są moje urodziny- odparłam, biorąc kolejną szklankę z alkoholem.
Zayn delikatnie wyjął szkło z mojej dłoni i pociągnął mnie na taras przed szkołą. Wyjął pudełeczko średniej wielkości i mi je podał. Uniosłam pytająco brwi, przyjmując podarek. W środku znajdowała się piękna bransoletka, idealnie pasująca do naszyjnika, jaki miałam na sobie.
-Nie zapomniałeś…- wyszeptałam, tuląc go.
-Nie mógłbym o tobie zapomnieć- uśmiechnął się- Cieszę się, że ubrałaś tę sukienkę. A tak poza tym, wszystkiego najlepszego!
W moich oczach stanęły łzy.
-Stało się coś?- zapytał z troską.
-To… To jest takie cudowne. Jako jedyny złożyłeś mi życzenia.
-A rodzice?
Pokręciłam przecząco głową.
-Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę- rzekł, ciągnąc mnie w stronę swojego samochodu.
-A reszta?
-Dadzą sobie radę.
Odjechaliśmy. Nawet nie miałam pojęcia, gdzie mnie wiózł. Zatrzymaliśmy się przed moim domem.
-Chodź, przebierzesz się i jedziemy dalej- powiedział, wyskakując z auta.
Zdziwiona jego zachowaniem, opuściłam pojazd, udając się do mieszkania. Przekroczyłam próg. O mały włos bym upadła, bo nadepnęłam na skraj kreacji. Na szczęście Malik w porę mnie złapał.
-Uważaj- zaśmiał się.
-Kto tu zrobił taki bałagan?- wrzasnęłam, patrząc z niedowierzaniem na podłogę, na której rozsypane były płatki róż i jakiś innych kwiatów.- Zayn, ja cię bardzo przepraszam. Zaraz to posprzątam.
-Mi tam się podoba- Malik uśmiechnął się czule.
Czekaj. Moment. Wróć. W zwolnionym tempie. Jak. Się. Do. Mnie. Uśmiechnął. ? Czule? Serce zabiło mi mocniej, a na policzki wypełzły delikatne różowe rumieńce. Co tu dużej ukrywać. Zayn strasznie mi się podobał, nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Chłopak objął mnie w talii, kierując się do salonu. A tam… Cała rodzinka, przyjaciele no i oczywiście Dan i El. Wszędzie balony, ozdoby, płatki róż, a także stół z jedzeniem, do którego już dobierał się mój ukochany braciszek.
-Przepraszamy za nasze zachowanie, ale nie chcieliśmy zepsuć niespodzianki- powiedziała do mnie mama, mocno mnie tuląc.
-I wy..- zwróciłam się do 1D- pamiętaliście?
-Proszę cię- Dan pocałowała mnie  policzek- Planowaliśmy to od dobrego miesiąca.
Każdy z nich wręczył mi, jak i Niallowi,  jakiś unikalny prezent. Nie obyło się bez śmiechów, chichów, popychanek i żartów Louisa. Gdy przyjaciele byli zajęci komentowaniem mojego występu, a rodzice poszli do siebie, byśmy mogli nacieszyć się w spokoju swoim towarzystwem, mulat zaprowadził mnie na balkon.
-Twoi rodzice mają dla ciebie jeszcze jeden prezent- oznajmił- Ale decyzja należy do ciebie.
-Jaki?- uśmiechnęłam się
-Powiedzieli mi, że bardzo chcesz iść na inżyniera dźwięku do Anglii. Pomyślałem sobie, że mogłabyś, oczywiście jak chcesz, zamieszkać w moim domu.
Przez chwilę patrzyłam na niego osłupiała. Czy ten dzień nie przestanie mnie zaskakiwać?
-Och, Zayn- mocno go przytuliłam- Czy chcę? Ja o tym marzyłam!
Chłopak, zapewne działający pod wpływem emocji, nachylił się i pocałował mnie prosto w  usta. Nie wiedziałam co zrobić, więc przysunęłam się bliżej niego, pogłębiając pocałunek. To było coś niesamowitego.
-[T.I], musze ci coś powiedzieć- zaczął niepewnie brunet.
-Nie musisz- pogłaskałam go po policzku.
-To znaczy, że ty też…
Pokiwałam głową. Ponownie nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że jeszcze rano miałam ochotę nie iść na zakończenie roku, nie wystąpić, myślałam, że wszyscy zapomnieli o ważnym dla mnie dniu, a potem … A potem zyskałam coś, a może raczej kogoś, kto kochał mnie taką jaką byłam… Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, by zatrzymał się czas…




~by Natalia

22 komentarze:

  1. Jejciu ale super *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 Wielbię to.
    Proszę o następny z Liamem, jeśli można :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha ha ^^ Nie moge się przestać śmiać :D Ten początek najlepszy^^

    OdpowiedzUsuń
  4. super ;) lubie twoje imaginy ;p zapraszam do siebie : http://cala-ja-czyli-to-co-kocham.blogspot.com/ ;p i sorry za spam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! ♥♥♥
    Zapraszam do mnie -----> http://im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. co tu dużo mówić? Ten imagin jest genialny ;*
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiękny!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. WOW i jaki długi ! <3 KOCHAM :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super ! ;*
    Natalia, Twoje pomysły są świetne, a imaginy wychodzą Ci genialnie :D
    Kina ;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Rewelacja. Niby koncept na imagin może wydawać się banalny, ale po tym jak to wszystko opisałaś nie ma równych tobie. :>

    [trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  11. super czeam na nn i zapraszam do mnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny, podoba mi się twój styl pisania

    OdpowiedzUsuń
  13. to co napisałaś jest przepiękne.. nie można opisać słowami uśmiechu jaki miałam na mordce gdy to czytałam.. wszystkie twoje imaginy mi sie bardzo podobają ale ten chyba najbardziej lofciam :) <3

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham cię za te imaginy ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny ; *
    Ale powiem szczerze, że ni mogłam ze śmiechu jak przeczytałam o tym dosko-polo ; DD Mój tata też tego słuchaa x DD

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochammmmm!
    Wielbięęę xD
    Świetny!!!
    Masz talent!
    Pozdrawiam

    one-love-one-band-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Boooooski imagin <3 Zajebiście piszesz, masz wielki talent. :D Kocham tą strone i 1D.! <3 - Angela

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam twoje imaginy :D

    OdpowiedzUsuń