Dziś part 2
Harry'ego ;p
_________________________________________________
Z każdym dniem byłem coraz bardziej zdenerwowany. Elisabeth
nie dawała znaku życia od ponad tygodnia. Nie tylko ja zacząłem się martwić,
chłopcy też. Ciągle wypytywali mnie, co między nami zaszło. Opowiedziałem im,
ale pominąłem najważniejszy szczegół- tamte pamiętne słowa. Chodziłem po domu,
nie mogąc sobie znaleźć miejsca, jakiegokolwiek zajęcia, bym przestał o niej
myśleć. Mój umysł zaczął wymyślać coraz to straszniejsze, mroczniejsze
scenariusze. Złapałem się za głowę, próbując, niestety bez skutku, zatrzymać
koszmarne myśli. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Z duszą na ramieniu
kliknąłem „odbierz”.
-Tak?- zapytałem
-Cześć Harry. Mam twoją ślicznotkę.
Dreszcz przeszedł mnie po plecach.
-Słucham?
-To co słyszysz!
-Czego od niej chcesz?- warknąłem
-Spokojnie. Od niej nic. Od ciebie.
-Czego? Dam ci wszystko! Kasę? Ile? Gdzie mam ją
dostarczyć?- dłonie zaczęły mi drżeć.
-Nie rozpędzaj się tak. Nie potrzebuję twoich pieniędzy.
-No to czego?
-Twojego bólu- powiedział to takim głosem, że poczułem się
jak w jakimś horrorze
-Bólu?- powtórzyłem głupio
-Masz cierpieć, wyć z bólu, jak nigdy wcześniej. Żałować
tego, że się urodziłeś. A ona mi w tym pomoże.
-Nie dotkaj jej!
-A co mi zrobisz?
-Kim ty do cholery jesteś?
-Znasz mnie. Wszyscy mnie znają. Nikomu o tym nie mów, masz
grać. Nie zawiadamiaj policji, ani przyjaciół. Dowiem się, gdy tak postąpisz. A
wtedy zapłaci ona.
W tle usłyszałem przeraźliwy pisk. Ktoś krzyczał z
bólu.
-Nie!- wrzasnąłem do słuchawki
Porywacz zaśmiał się szyderczo, po czym połączenie zostało
przerwane. Stałem bez ruchu tępo wpatrując się w trzymany w dłoni telefon.
„Dlaczego ona?”- przebiegło mi przez głowę. Ogarnęła mnie wściekłość. Rzuciłem
się na łóżko, szamotając się z pościelą. Szarpiąc zębami poduszkę, waliłem
pięściami w ścianę. Wstałem, zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem w lustro.
Szkło spadło na podłogę. Oszołomiony patrzyłem na cieknącą po dłoni krew. Do
pokoju wszedł Louis. Gdy mnie ujrzał, otworzył szerzej oczy i krzyknął:
-Co ty wyprawiasz?
Złapał mnie za ramiona, mocno mną potrząsając.
-Chciałeś zrobić sobie krzywdę?
W odpowiedzi zaniosłem się głośnym szlochem. Lou przytulił
mnie do siebie. Po chwili w pokoju znalazła się reszta zespołu.
-Co do.. – zaczął Zayn, ale urwał, kiedy zobaczył odłamki
szkła
Liam pobiegł po szufelkę i bandaże. Po chwili wrócił i
zaczął sprzątać pokruszone lustro. Niall bez słowa objął mnie ramieniem.
Dziwiło mnie ich zachowanie, o nic nie pytali, po prostu przy mnie byli i
starali się mi pomóc. „Gdyby tylko wiedzieli, o co chodzi”- pomyślałem.
Tomlinson posłał mi błagalne spojrzenie. Pokręciłem przecząco głową i
poruszyłem ustami:
-Nie mogę.
-Wiesz, że ci pomogę- powtórzył mój ruch.
Przytaknął.
-Nie tym razem.
Chłopaki wyszli. Poprosiłem Louisa by zostawił mnie samego.
-Nie, nie zrobię nic głupiego- obiecałem
Niby mi uwierzył, ale w jego oczach dostrzegłem nutkę
podejrzliwości.
~*~
Przez kilka dni nie wychodziłem z domu. Kilka razy
dostawałem wiadomości od porywacza. Rodzice El zgłosili na policję jej
zaginięcie, ale ten oszołom myślał, że to ja. Któregoś razu zadzwonił. Nic nie
mówił, tylko kazał mi słuchać. Przeraźliwe krzyki, piski, płacz,
błaganie, by przestał. Głos Elisabeth. Serce mi stanęło. Z całych sił
pragnąłem, aby przestał ją ranić, ale nie miałem na to wpływu. Nie chciał mi
powiedzieć, gdzie ją trzyma.
-Bardzo cierpisz?- spytał
-Nie- odparłem
Usłyszałem głośny jęk. Świst lecącego przedmiotu, głośny
trzask i ponowny szloch.
-Tak- wyszeptałem.
-Nie słyszę.
-Tak! Bardzo cierpię!- krzyknąłem do słuchawki.
-I dobrze! Pocierpisz jeszcze długo. Póki tej lali starczy
sił.
Znów połączenie zostało przerwane. Miałem ochotę popełnić
samobójstwo, ale doszedłem do wniosku, że tym nic nie wskóram. Zostawiłbym
tylko moje problemy na głowie chłopaków. Obmyślałem różne strategie, jak dorwać
tego złoczyńcę, jednak żadna nie przynosiła pożądanego efektu. Ponownie
rozdzwoniła się moja komórka.
-Harry. Słuchaj. On trzyma mnie w jakimś starym bunkrze, czy
tam piwnicy na końcu miasta, pod lasem. Proszę cię przyjedź!- powiedziała El
-Elisabeth? Nic ci nie jest?- zapytałem przejęty
-Koniec rozmowy. Wiesz gdzie jest twoja mała, więc teraz
chodź sobie ją weź.
-Nie Harry! To pułap…- nie dokończyła
Do moich uszu dotarł cichy szept „kocham cię” i głośny
strzał. Niewiele myśląc, wziąłem kluczyki, wybiegłem z domu i wsiadłem w
samochód. Chłopaki wybiegli przed dom z pytaniem, gdzie się wybieram. Nic nie
odpowiedziałem, tylko odjechałem z piskiem opon. Gdyby zatrzymała mnie policja,
dostałbym co najmniej 3 mandaty za przekroczenie prędkość. Nie bardzo mnie to
obchodziło, liczyło się tylko życie El. Przycisnąłem mocniej pedał gazu. Szybko
dojechałem na miejsce. Wyskoczyłem z auta, kierując się w stronę starego,
zaniedbanego budynku.
-Elisabeth!- wrzasnąłem
Pobiegłem na koniec korytarza, skąd dobiegały ciche jęki.
Otworzyłem drzwi. Zobaczyłem ledwo przytomną, związaną dziewczynę, z rozciętą
brwią i licznymi siniakami. Zacząłem ją rozwiązywać.
-Harry, to pułapka- wycharczała.
Odwróciłem się. W półmroku stał mężczyzna, na oko około
czterdziestki z pistoletem w dłoni. Gdy pojedyncze promienie słońca, ledwo
przedzierające się przez grube kraty w oknach, oświetliły jego twarz,
rozpoznałem w nim faceta, który uciekł z ośrodka dla obłąkanych.
-Czego ty ode mnie chcesz?- zapytałem
-Popatrzysz sobie, jak twoja ukochana umiera.
-Ale dlaczego ty to robisz?
-Wiesz, młody. Kiedyś byłem przy śmierci mojej żony i
dzieci. Pijani ludzie torturowali je, a ja stałem z boku, trzymany przez
innych, nie mogłem nic zrobić. Wiesz jakie to uczucie, gdy na twoich oczach
mordują ważne dla ciebie osoby? Skąd masz wiedzieć. Ale zaraz się o tym
przekonasz.- podniósł pistolet.
-Proszę cię! Nie rób tego!- zasłoniłem swoim ciałem,
bezbronną Elisę.
-Niby czego miałbym tego nie robić?- przekomarzał się ze mną
-Bo wcale taki nie jesteś. Nie jesteś mordercą. Tamci
złoczyńcy siedzą już od paru ładnych lat za kratkami. – podniosłem się, powoli
zbliżając się do faceta.
-Nie pozostało mi nic innego. Nie mam nikogo- puścił broń
-To poszukaj. Na pewno gdzieś żyje osoba, która cię
potrzebuje, która pragnie twojej miłości i bliskości.
-Skąd jesteś tego taki pewien?
-Wiem to na swoim przykładzie. Całe życie szukałem tej
jedynej, a ona była obok mnie. Ona nie zdawała sobie sprawy z tego, że czuję do
niej coś więcej niż przyjaźń.- mówiąc to, odwróciłem się do Elisy.
El podniosła głowę, wpatrując się we mnie przepełnionymi
łzami oczami. Mężczyzna miał już odłożyć broń, już myślałem, ze ocaliłem życie
nie tylko swoje ale i Elisabeth, gdy usłyszeliśmy ryki syren policyjnych. Facet
spojrzał na mnie ze złością, podniósł broń i strzelił, zanim funkcjonariusze
policji zdążyli go obezwładnić. Podbiegłem do drętwiejącego ciała dziewczyny,
mocno nim potrząsając.
-Nie! Błagam! Elisa, nie odchodź!- wrzeszczałem.
Louis próbował mnie od niej odciągnąć. Uderzyłem go w twarz.
-Przez was ona nie żyje! Ten oszołom mi uwierzył, chciał
zrezygnować, ale wy musieliście zawiadamiać psy! Ona by żyła… żyłaby… -
rozpłakałem się, tuląc się do zimnego ciała Els. Ratownicy odsunęli mnie od
Elisabeth. Po raz ostatni złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Wynieśli
ją, przykrywając czarnym materiałem. Wybiegłem na dwór, drąc się w niebogłosy.
Ukląkłem na mokrej ziemi, odchyliłem głowę do tyłu i wydałem z siebie
przeraźliwy krzyk. Spuściłem twarz, dusząc się własnym płaczem. Okładałem
ziemię pięściami. Ktoś dotknął mojego ramienia. Wzdrygnąłem się. Odsunąłem się
na bezpieczną odległość. Spojrzałem na karetkę. Ciało dziewczyny zostało
wsunięte do jej środka. Obok stali jej rodzice, którzy wtuleni w siebie,
zanosili się głośnym szlochem. Chłopaki objęli się ramionami, nie mogąc
powstrzymać płaczu. Płakali żałując straty bliskiej przyjaciółki. Stracili nie
tylko ją ale i mnie…
Koniec mojej historii.. miłosnej? Nie wiem czy można ją tak
nazwać. Za każdym razem wyrzucam sobie, że gdybym tamtego dnia porozmawiał z
nią i nie pozwolił by wyszła, teraz siedziałby obok mnie pijąc wino i patrząc w
gwiazdy. Kochałem ją całym sercem. Teraz wiem, ze ona mnie też. Jej odejście
otworzyło mi oczy i dopiero teraz zrozumiałem, jak ważna dla mnie byłam jak
bardzo boli mnie jej strata. Z każdym dniem staczam sie coraz bardziej. Owszem,
zespół nadal istnieje, dajemy koncerty, udzielamy wywiadów, ale wszyscy są
zrozpaczeni po śmierci dziewczyny. Jednak wiem, że to ja najbardziej przeżywam
jej brak. Wszędzie widzę jej uśmiechniętą twarz, czasem nawet zdaje mi się, że
słyszę śmiech Elisy. Taki delikatny, przytłumiony, ulotny. Ktoś mi kiedyś
powiedział, ze kochać to umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść,
nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Powtarzałem sobie te
słowa codziennie, pisałem je gdzie się dało, by w końcu to do mnie dotarło. Nie
mogłem pogodzić się z jej odejściem, nie chciałem. Chłopaki martwili się o
mnie, rodzice El odwiedzali mnie kilkakrotnie, dziękując że próbowałem uratować
ich córkę. Byli mi wdzięczni. Wdzięczni! Mi ! A przecież mogłem ja ocalić!
Gdyby, tylko przesunął się w odpowiednim momencie, kula trafiłaby we mnie. Ja
bym zginął, a ona cieszyłaby się życiem. Na pewno zapomniałaby, że kiedyś
istniałem, że żył sobie taki jeden Harry Styles, nieistotny epizod w jej życiu.
Ale nie, nie wykonałem tego kroku w bok. Działo się to tak szybko, ze nawet nie
zdążyłem pomyśleć. Umarła na moich oczach. Z uśmiechem na ustach wyszeptała jak
bardzo mnie kocha, po czym odeszła. Jej dusza opuściła ciało. Opuściła mnie.
Wstałem, spojrzałem w gwieździste niebo i wziąłem do ręki ramkę ze zdjęciem
Elisy. Postawiłem je na barierce. Wykonałem ruch jaki tylko my znaliśmy, ale
teraz dla nas obojga, znaczył coś więcej.
-Ty… ja… Zawsze razem- wyszeptałem.
Poczułem czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Odwróciłem się, ale
nikogo nie zobaczyłem. Nagle podniosły się leżące na balkonie liście.
Powtórzyły moje ruchy. Jak to absurdalnie brzmi, prawda? Ale przysięgam,
widziałem to na własne oczy. Spojrzałem pod nogi. Kredą zostało tam napisane
kilka słów:
-Harry! Żyj dalej, nie poddawaj się. Jestem obok. Zawsze.
Dotknąłem dłonią lewej piersi i wyszeptałem:
-Zrobię to dla ciebie!
Obróciłem się i zobaczyłem zdziwionego Louisa, za którym
stał niemniej oszołomiony Niall.
-Ona żyje. Zawsze będzie żyć- powiedziałem, głęboko wierząc
w swoje słowa.
-Tak, Hazza. W twoim sercu. I w naszych też- odparł Nialler.
Chłopaki objęli mnie ramionami. Po chwili dołączyli się do
nas Zayn i Liam. Rozpocząłem nowe życie. Z głową podniesioną do góry kroczyłem
przez wielki świat, pokonywałem przeszkody, jakie los stawiał mi na drodze. I
przez ten cały czas towarzyszyła mi Ona- wcielenie boskiego dobra, moja prawa
ręka i motywacja, by nie zwątpić w siebie… W nas…
~by Natalia
Nie...
OdpowiedzUsuńBoże cudny !
Rycze jak głupia !!
Najlepszy kurwa nie mogę ;((
Ja pierdole dzoewczyno jesteś cudna. !!
Masz taki talent że o ja nie mogę !!
Jezu najlepszy jaki czytałam !!
Pisz dalej nie zmarnuj takiego talentu prosze !!
Jeszcze raz mowie jestes wspaniała !!!
Kurde! Ryczę jak głupia! oł maj gasz !!!
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin
Poryczałam się !!! Pisz następne :)
OdpowiedzUsuńRycze jak głupia !!
OdpowiedzUsuńJestes wspaniała !!!Poryczałam się;****
OdpowiedzUsuńMasz talent dziewczyno ;)) Poryczałam się XD
OdpowiedzUsuńRyczę jak głupia!!!!! XD
OdpowiedzUsuńŚwietny.cudowny,genialny ! : ) Az się poryczałam ;)..;***
OdpowiedzUsuńświetna część!! Az się poryczałam XD
OdpowiedzUsuńPiękny, cudowny, zajebisty..mogłabym tak wymieniać w wieczność:D
OdpowiedzUsuńKocham twój blog;*
Cudowny ! Naprawdę, jeden z najlepszych ! :)
OdpowiedzUsuńKina ;p
Czytałam całą masę smutnych imaginów o chłopakach z 1D, ale to właśnie t e n jest u mnie numerem jeden. Nie będę wypisywać jaki to on jest fantastyczny, genialny czy może fenomenalny, bo skłamałabym. Nie ma słowa, którym mogłabym go opisać. Ba! Nie wiem czy w ogóle jest takie słowo, które opisałoby ten imagin. Podkład muzyczny dobrałaś idealnie; teraz non stop włączam go od początku. Poza tym nie obeszło się bez zużycia chusteczek.
OdpowiedzUsuńLiczę na więcej takich imaginów z twojej strony. ;)
[trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]
ale smutny koniec ;(
OdpowiedzUsuńgenialna jesteś ;)
Justyśka
cytat z sali samobójców :D A tak wgl... Cudowne opowiadanie! Wzruszajace. Już myślałam że Harry sie na końcu zabije, ale nie! Ulżyło mi:). Jeszcze raz, gratulacje. :* Ah no i oczywiście czuję się zajebiaszczo bo imagin z dedykacją dla kogo?! Dla Oli! Pokochałam swoje imie! Dziękuje! :*
OdpowiedzUsuńTak, Olu :D Ta dedykacja to dla Ciebie ^^
UsuńCiesze się, że ci, jak i innym, spodobał się mój imagin ^^
Natalia
Płaczę to było takie pięknę....
OdpowiedzUsuńKasiutron
jaki piękny imagin ;* Brak słów...płaczę;)
OdpowiedzUsuńKinga :)
Ryczę, ryczę i nie mogę przestać. Cudny imagin. Z resztą tak samo jak wszystkie inne. ♥
OdpowiedzUsuńP.S. Dawno nie zamieszczałaś nic o Lou. Może czas najwyższy odrobić zaległości?? :P
Zapraszam do mnie ----> im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com
Jaram się jak pochodnia *_*
OdpowiedzUsuńZajebioza, normalnie :D Piękny imagin <3
Dziewczyno ! Czytałam mase smutnych Imaginów o 1D ! Pisze się tak tylko że się niby płakało ale w rzeczywistości i tak każdy wie że to blef ! Na twoim Imaginie na prawde to się stało . Na prawde z oczu poleciały mi łzy . Takie realne . Ten Imagin zostanie moim ulubionym do końca zycia ! Koch Cię <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do konkursu !!
OdpowiedzUsuńhttp://wszystko-i-duzo-wiecej.blog.onet.pl/029-UWAGA-KONKURS,2,ID478863276,n
On jest boski ! Ja normalnie rycze jak dziecko ! ;c
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie przy okazji : http://immaginy1d.blogspot.com ~ i bardzo proszę o szczere komentarze ;*
jeszcze raz , imagin zarąbisty !! <3
Jezu, prawie się popłakałam. Imagin, nie da się Tego opisać.
OdpowiedzUsuńKocham Twoje imaginy ♥
Mam łzy w oczach to jest cudne ale mogło być szczęśliwe zakończenie!ale spoko.
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczach to jest cudne ale mogło być szczęśliwe zakończenie!ale spoko.
OdpowiedzUsuńpłacze ;(
OdpowiedzUsuńjestescie zajebniste ;***
Czemu mnie zabiłaś?! Hazza mógłby być szczęśliwy...
OdpowiedzUsuńAle ty mu mnie zabrałaś...
Elisabeth
Aaa .! Boski *.*
OdpowiedzUsuńKocham Ten Blog i Te Imaginy <33
Kurwa, ryczę jak pojebana. Masz wielki talent do pisania, czytam imaginy dość często ale odkąd zaczęłam czytać Twoje, imaginy innych są dla mnie nudne i oklepane. Dziękuję Ci za to że je piszesz <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię! Masz talent nie zmarnuj go dziewczyno! :)
OMG Rycze jak jakiś pojeb. Kurwa świetnie piszesz i tego nie da sie ukryć, nie próbuj przestawać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Natalia :*
Nie wiem czy to ten imagin czy piosenka, ale bez chusteczki się nie obyło. Kurde wzruszyłam się
OdpowiedzUsuńto jest G E N I A L N E! już od jakiegoś czasu odwiedzam twojego bloga codziennie i nadal będę to robić. masz talent dziewczyno! chapeau bas...
OdpowiedzUsuńr
OdpowiedzUsuńry
ryc
rycz
ryczę
rycz
ryc
ry
r
O M G !!!!!!! DZIEWCZYNO JESTEŚ BOSKA :):):):):):):):)
Ja się popłakałam. Cudny. Reszta także :D
OdpowiedzUsuńPrzepiękny imagin <3
OdpowiedzUsuńwidze ze wszyscy rycze
OdpowiedzUsuńpopłakałam się nie mg piękne
OdpowiedzUsuńO boże świetne
OdpowiedzUsuńrycze ;((
Siedze z rodzicami w salonie oni ogladaja komedie a ja zaczynam ryczec boze..
OdpowiedzUsuń