Dziś imagin autorstwa Natalii, tak jak obiecałam ; )
Jest nieco inny, gdyż narratorem jest sam Harry :D
Dedykacja dla Oli :*
Piosenka: <klik>
_____________________________________________________________
Sławny człowiek to taki, który latami pracuje na swoją
popularność, a jak jest już rozpoznawany przez innych, nakłada ciemne okulary,
kryje się pod kapturem i udaje, że ze światem show biznesu nie ma nic
wspólnego. Tak było i ze mną. Najpierw czułem przemożną chęć odniesienia
sukcesu, zdobycia sławy, a kiedy miałem to już wszystko w garści, cieszyłem
się, owszem, byłem zadowolony z wyniku moich jak i chłopaków starań, ale w
pewnym momencie zastanowiłem się, czy tego właśnie chcę, czy naprawdę chcę
zrezygnować z życia prywatnego? Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie, tak
jak i na wiele innych. Nie, nie znudziło mi się bycie „gwiazdą”, kochałem to,
kochałem fanów i scenę. Tylko często pośród tego tłumu czułem się samotny. Ot,
taki jeden mały człowieczek, który nie może znaleźć sobie miejsca na ziemi.
Naturalnie reszta zespołu była dla mnie jak rodzina, najlepsi przyjaciele,
którym mogłem powiedzieć o wszystkim, a jednak tego nie robiłem. Nie. Czemu?
Nie mam pojęcia. Czasem przerastało mnie to wszystko. Miałem ochotę zamknąć się
w pokoju, wrzeszczeć, wyżyć się na czymś, ale za każdym razem dochodziłem do
wniosku, że nawet jeśli ja nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć, nie mogę
zrobić tego chłopakom, za żadne skarby nie chciałem zaszkodzić ich, po części
też mojej, karierze. Zapytacie pewnie co takiego się wydarzyło, dlaczego z
wesołego, wiecznie uśmiechniętego Harrego Stylesa, zmieniłem się w zmęczonego
życiem, smutnego wraka człowieka? Odpowiedź nie jest prosta, bo na mój obecny
stan wpłynęło wiele rzeczy. Nie, nie dzielcie skóry na niedźwiedziu, nie
doszukujcie się drugiego dna. Tu nie zawinili fani, moi przyjaciele, rodzina
czy ktoś inny. Cała odpowiedzialność spoczywa na moich barkach. Każdego dnia
wstydzę się spojrzeć w lustro, spojrzeć sobie prosto w oczy. Bo wiem, że nie
zrobiłem wszystkiego, by ochronić tę, którą od zawsze kochałem. Tak, macie
rację. Oklepana historyjka- on kocha ją, ona woli innego, któreś z nich umiera
i dopiero wtedy uświadamia sobie druga osoba, że oszukiwała sama siebie, bo tak
naprawdę czuła to samo. Tylko, że ten fragment z mojego życia nie zakończył się
happy- endem, nie okazałem się być cudownym księciem z bajki. Może zacznę od
początku…
Jak co dzień pojechałem z chłopakami do studia, by nagrywać
piosenki na nową płytę. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów, śmiechów,
drażnienia menadżera i jak zwykle przerwania w połowie najnowszego kawałka, bo
burczenie w brzuchu Nialla było głośniejsze niż śpiewana przez Zayna solówka.
Przeszliśmy do pokoju obok, rozsiedliśmy się na wygodnej, czarnej kanapie i
zamówiliśmy kilka dużych opakowań pizzy. Irlandczyk spałaszował od razu spory
kawałek. Nie byłem głodny, więc ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami,
przyglądałem się reszcie zespołu. Liam dyskutował przez telefon, chyba z
Danielle, żywo gestykulując rękami, tak że w pewnym momencie wytrącił szklankę
trzymaną przez Louisa. Mulat zerwał się na równe nogi z głośnym krzykiem, bo
sok wylądował na jego głowie. Malik szybko pobiegł do łazienki, zapewne umyć
włosy i doprowadzić je do normalnego stanu, mamrocząc pod nosem obraźliwe słowa
skierowane do Payne’a. Zaśmiałem się cicho. Kochałem tę czwórkę wariatów, nie
wyobrażałem sobie życia bez nich, bez ich „mądrych” pomysłów. Poczułem czyjeś
ciepłe dłonie na moich barkach. Odchyliłem głowę do tyłu, by zobaczyć kim jest
ta osoba, choć serce podpowiadało mi, że wiem. Ujrzałem uśmiechniętego Lou,
który bawił się moimi loczkami. Tomlinson pocałował mnie w czoło i wyszeptał na
ucho, że przyszła Ona. Jako jedyny wiedział, co tak naprawdę do niej czułem.
Wstałem, posłałem kumplowi dziękujące spojrzenie i machnąłem włosami, by leżały
tak jak powinny. Nie musiałem długo czekać, gdy w progu stanęła Elisabeth,
trzymając za rękę swojego chłopaka Alexa. Dziewczyna była wcieleniem boskiego
piękna i dobra. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy myślałem, że śnię, że to
nie człowiek lecz anioł. El miała gęste, brązowe włosy, które z jednej strony
opadały na jej duże, niebieskie oczy, otoczone wachlarzem długich, wywiniętych
rzęs, spod których rzucała nieśmiałe, ukradkowe spojrzenia. Ubierała się
najczęściej w pastelowe kolory, które podkreślały jej ładnie opaloną jedwabistą
skórę. Zakochałem się w niej, nie tylko ze względu na wygląd, ale i charakter.
Była miłą, uczynną, pomocną kobietą, nigdy nie przeszła obojętnie obok
potrzebującej osoby czy zwierzęcia. Mimo iż była kruchej, drobnej postury,
nigdy nie odmówiła starszej kobiecie wniesienia do jej domu zakupów, czy
ciągnięcia sporego wózka z paczkami listonosza, który przewrócił się i skręcił
kostkę. Gdyby mi ktoś opowiedział o jej dobroci i złotym sercu, pewnie bym nie
uwierzył, dopóki na własne oczy bym jej nie zobaczył. Ktoś uszczypnął mnie w
ramię. Zamrugałem powiekami, by wrócić do rzeczywistości. Kurde, znów się przy
niej rozmarzyłem. Przeniosłem wzrok na Louisa, który z głośnym westchnięciem
pokręcił głową. Wzruszyłem ramionami, dając mu do zrozumienia, że nic na to nie
poradzę. Alex pocałował na pożegnanie swoją dziewczynę, rzucił w naszym kierunku
krótkie „cześć” i wyszedł. Elisa obdarzyła nas promiennym uśmiechem, klasnęła w
ręce i powiedziała, że czas najwyższy wybrać stroje na najbliższy koncert.
Szybko uporała się z Louisem, który jak zwykle upierał się, że założy bluzkę w
paski, z Liamem, który nie przestawał nadawać przez komórkę, z Niallem, ciągle
pałaszującym ostatni kawałek pizzy, z Zaynem, marudzącym, że jego „boska
fryzura” wygląda jak siódme nieszczęście. „Chyba nie masz pojęcia o boskości”-
pomyślałem, mając na myśl El. Przyszła moja kolej. Ruszyłem do garderoby.
Otworzyłem ogromną szafę, w poszukiwaniu ulubionej marynarki.
-Tego szukasz?- usłyszałem głos dochodzący zza moich pleców.
Odwróciłem się. Elisa trzymała w jednej dłoni mój ciuch, a w
drugiej biały T-shirt i ciemne spodnie. Pokiwałem głową.
-Wiedziałam, że znów będziesz chciał się w to ubrać-
powiedziała.
-Jest mi w tym najwygodniej- odparłem, biorąc od niej
ubrania.
Powiesiłem je na wieszaku, po czym zamknąłem szafę.
-Przyszłabyś dziś do nas?- zapytałem
-Ymm…- zamyśliła się, sprawdzając coś w telefonie- Tak, mam
wolny wieczór. Chętnie wpadnę. Kupić coś?
-Nie, wszystko mamy.- odrzekłem- Weź ze sobą Alexa- dodałem
po chwili namysłu.
-Muszę? Wiesz, chciałabym choć raz spędzić czas sama z wami,
bez niego.- nerwowo przekładała koszule na półce.
Podszedłem do niej, łapiąc ją za rękę.
-Coś się dzieje?- spytałem, zmuszając ja by spojrzała mi w
oczy.
-Harry, bardzo cię lubię, ale proszę cię, nie wtrącaj się do
mojego życia, dobra?- warknęła, wyrywając się z mojego uścisku.
Odsunąłem się, odgarnąłem włosy z czoła i już miałem opuścić
pokój, gdy usłyszałem, że dziewczyna płacze. Zatrzymałem się w pół kroku, nie
wiedząc co robić.
-Kocham go, a on mnie zdradza.- wyszeptała przez łzy.
Czując, że to mój święty obowiązek, mocno ją przytuliłem,
głaszcząc po plecach. Nie powiem, mógłbym tak zawsze. Nie, nie chodzi mi o to,
że cieszyłem się z jej smutku, nie myślcie tak. Po prostu lubiłem, gdy El
wtulała się w moją koszulkę, co niestety działo się bardzo rzadko.
Przesiedzieliśmy tak chyba z godzinę. Pocieszałem ją, mówiąc, że ten co nas
stworzył na pewno jej nie ominął, tylko jej drugą połówkę rzucił gdzieś
indziej, na drugi koniec świata i teraz ona musi ją tylko odnaleźć.
-Myślałam, że to Alex jest tym jedynym- oznajmiła cicho.
-Wszyscy się mylimy. Zapewniam cię, że żyje osoba, która cię
kocha, która pragnie twojego szczęścia.
-Znasz ją?- spytała z nadzieją.
-Elisa, ja…- urwałem, bo do pokoju wszedł Liam.
-O tu jesteście! Chodź Harry, skończymy nagrywać tę jedną piosenkę,
a potem wracamy do domu. – rzekł- No rusz się, chłopie! Nie będziemy na ciebie
nie wiadomo ile czekać!
Podniosłem się niechętnie, puszczając dziewczynę.
-Bądź o 18. Jak chcesz możesz u nas przenocować-
powiedziałem, po czym udałem się do studia.
Śpiewałem bez jakichkolwiek emocji, bez entuzjazmu,
optymizmu, który uleciał ze mnie jak dmuchawiec na wietrze. Louis objął mnie
ramieniem, chcąc dodać mi otuchy. Uśmiechnąłem się niemrawo. Nie pragnąłem by
chłopak przeze mnie cierpiał. Otworzyłem szerzej buzię i zacząłem głośniej
wydawać z siebie coraz to mocniejsze dźwięki. Zacisnąłem palce na mikrofonie,
zamknąłem oczy i dałem ponieść się melodii. Gdy skończyłem, ujrzałem stojącą
obok operatora dźwięku klaszczącą Elisę. Czas jakby się zatrzymał. Byłem tylko
ja i ona. Staliśmy tak bez ruchu, wpatrując się w siebie. Dziewczyna pokazała
mi w języku migowym nasz stary powitalny ruch, który znaliśmy tylko my.
Wskazała na mnie, później na siebie, po czym złączyła dłonie w pięści,
wykonując nim kolisty ruch. Miało to znaczyć: „Ty, ja. Na zawsze razem”.
Powtórzyłem to samo. Dla mnie znaczyło to coś więcej, niż „przyjaciele do końca
życia”. Wyszliśmy z budynku, wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. El stała
jeszcze chwilę na chodniku. Zobaczyłem, że podszedł do niej Alex, o czymś
chwilę rozmawiali, ona uderzyła go w policzek i ruszyła swoim autem z piskiem
opon, zostawiając wściekłego byłego już chłopaka. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
Nawet jeśli Elisabeth nie czuła tego co ja, taki tam Alex na pewno na nią nie zasługiwał.
Niall coś do mnie mówił, ale byłem tak pogrążony w rozmyślaniach, że nic do
mnie nie docierało.
-Halo! Ziemia do Harrego!- Liam zamachał mi dłonią przed
oczami.
-Dajcie mu spokój- Lou jak zwykle stanął w mojej obronie-
Hazza jest zmęczony.
Spojrzałem na Tomlinsona. Byłem mu wdzięczny. Krył mnie,
udawał, brał na siebie odpowiedzialność za moje roztargnienie przed menadżerem.
A mimo to, nie mówiłem mu o wszystkim. Tłumiłem w sobie uczucia, wmawiając
sobie, że nadal jestem tym samym Harrym Stylesem co kilka lat temu. Przywołałem
sztuczny uśmiech i odparłem:
-Przepraszam Nialler. Zamyśliłem się.
-Coś ostatnio często ci się to zdarza- odrzekł smutno.
Miałem wyrzuty sumienia. Niby to ja byłem najmłodszy, ale
tak naprawdę najmniej uwagi poświęcało się właśnie Irlandczykowi. Przysunąłem
się bliżej niego i mocno go przytuliłem, chcąc mu wynagrodzić ciągłe
odosobnienie. Horan wtulił się we mnie ze zdwojoną siłą, tak że zabrakło mi
tchu. Ukryłem twarz w jego włosach i cicho zapłakałem. Trwaliśmy tak do końca jazdy.
Gdy zajechaliśmy przed naszą posesję, szybkim ruchem wytarłem łzy i poprawiłem
włosy. Niall chciał o coś zapytać, ale napotkał znaczące spojrzenie Lou. Jako
najstarszy dawał mi, jak i reszcie chłopaków, przykład, był dla nas takim jakby
autorytetem. Zawsze wiedział jak się zachować, kiedy należy zabrać głos, a
kiedy nie. Czuwał by nic nam się nie stało, by żaden z nas nie popełnił żadnego
głupstwa. Wiele razy wybawiał nas z opresji, uwodząc innych swoim
dyplomatycznym podejściem do sprawy. Choć inni mawiali, że Lou to takie duże
dziecko i tylko zabawa mu w głowie, tylko my wiedzieliśmy jaki jest naprawdę.
Weszliśmy do domu. Zayn od razu udał się do swojego pokoju, a reszta poszła do
salonu. Niall włączył jakiś romantyczny film. Oczywiście nie obyło się bez
kłótni z Liamem o to, że po raz nie wiem który, mamy obejrzeć „Toy story”.
Tomlinson przygotował jedzenie. Niezainteresowany oglądaniem, stanąłem przed
wielkim oknem. Zwinąłem dłoń w pięść i przyłożyłem ją do zimnej szyby. Oparłem
o nie czoło, po czym chuchnąłem. Palcem narysowałem serduszko, które po chwili
zniknęło. Przeniosłem wzrok na telewizor. Główni bohaterowie wyznawali sobie
miłość. Podbiegłem do odtwarzacza i wyciągnąłem płytę, którą rzuciłem na stół.
Zdziwieni chłopcy popatrzyli na mnie jak na wariata. Usłyszałem pukanie do
drzwi. Kompletnie zapomniałem, że zaprosiłem El. Wpuściłem ją do środka. Bez
słowa zaprowadziłem ją do nadal oszołomionych chłopaków, zawołałem Zayna i
udałem się do kuchni po alkohol i przekąski. Postawiłem to wszystko na niskiej
ławie, po czym usiadłem na fotelu naprzeciwko Elisy. Rozmawialiśmy kilka
godzin. Rozluźniłem się nieco, nie tylko za sprawą alkoholu, ale i pod wpływem
obecności dziewczyny. Liam nadal na mnie dziwnie spoglądał, co starałem się
ignorować. Wybiła północ. Elisabeth chciała wracać do domu, ale Louis, który
nie pił, zatrzymał ją i powiedział:
-Nie jesteś trzeźwa. Nigdzie nie jedziesz!
-Nie możesz mnie odwieźć?- poprosiła
Tomlinson pokręcił przecząco głową. El z westchnięciem
opadła na sofę.
-To co robimy? Nie chce mi się jeszcze spać.
-Późno już. Musimy rano wstać, by nie spóźnić się na
wywiad.- powiedział Payne.
Chłopaki udali się do swoich pokoi. Zostałem sam z szatynką.
Dziewczyna usiadła mi na kolanach i położyła głowę na moim ramieniu. Zaczęła mi
śpiewać jakąś kołysankę. Powieki powoli same mi opadały. Objąłem El ramieniem,
przyciągając ku sobie. Jedną nogą byłem już w krainie snu, gdy usłyszałem cichy
głos Elisy:
-Wiesz, Harry. Zerwałam z Alexem, nie tylko dlatego, że mnie
zdradzał. Drugim powodem byłeś ty. Tak, ty, nie przesłyszałeś się. Jesteś
najwspanialszym przyjacielem, wiedz o tym. Możesz mieć każdą, dziewczyny legną
do ciebie, a mimo to się w tobie zakochałam. Głupie prawda? Boże, co ja gadam!
Jestem pijana i plotę trzy po trzy. Nie słuchaj mnie! Albo nie, jednak słuchaj!
Może nigdy więcej tego ci nie powtórzę- jesteś fajnym chłopakiem, Styles. Tak,
bardzo fajnym- poczułem, jak zsuwa się z moich nóg- Kocham cię.- lekko mnie
pocałowała.
Szurnięcie krzesła, stuknięcie kanapy, zgrzyt sprężyny i głośne
westchnięcie. El położyła się spać.
Obudziłem się następnego dnia dość wcześnie. Strasznie
bolała mnie głowa. Złapałem się za nią, wydając z siebie ciche jęknięcie. Ktoś
przykrył mnie kocem. Zrzuciłem go na podłogę i trochę chwiejąc się ruszyłem do
kuchni. Zastałem tam, ubranego już Lou, który przygotowywał śniadanie.
Uśmiechnął się na mój widok. Podał mi tabletki przeciwbólowe i szklankę wody.
Przygotował takich 3 zestawy.
-Pomożesz mi to zanieść reszcie?- zapytał
Pokiwałem głową. Wziąłem te rzeczy, idąc do pokoju Nialla.
Horan jeszcze smacznie spał. Pogłaskałem go po głowie, cieplej otuliłem kołdrą
i dostawiłem leki na szafkę nocną. Wróciłem na dół do salonu. Elisa siedziała
wyprostowana na sofie. Wpatrywała się we mnie jak w zjawisko paranienormalne.
Może jednak alkohol nie wymazał jej wszystkich wspomnień? Ja doskonale
pamiętałem wczorajsze słowa dziewczyny. Włożyłem jej w dłoń pastylki i napój.
Poszedłem do siebie, by się przebrać i odświeżyć, po czym zszedłem do kuchni,
by coś zjeść. Przy stole zasiadł już Niall i Liam. Dołączyłem do nich, cicho
odsuwając stołek. W pomieszczeniu pojawił się Zayn. Malik wziął z lodówki
butelkę jakiegoś płynu, tabletki, kanapkę i z powrotem udał się do swojego
pokoju. Louis postawił przede mną talerz z pokrojonymi warzywami i koszyczek ze
świeżym pieczywem. „Że tez mu się chciało lecieć tak rano do sklepu.”-
pomyślałem. Zatopiłem zęby w kawałku ogórka. Obok mnie usiadła ledwo przytomna
Elisabeth. Podparła głowę na ręce, po czym upiła łyk miętowej herbaty. Całe
spożywanie posiłku przeżyliśmy po raz pierwszy w ciszy. Nikt nie miał ochoty do
żartów.
-Louis, nie dam rady iść na ten wywiad- powiedziałem
-Wiem. Harry, wiem.- Lou westchnął- Przełożyłem go na jutro.
Wstałem, niechcący za mocno szurając krzesłem.
-Ciszej, błagam- Niall złapał się za głowę.
Podniosłem ręce w obronnym geście. Podszedłem do Tomlinsona
i mocno go uścisnąłem. Taki przyjaciel to prawdziwy skarb.
-Idę dziś do Eleonor. Mam nadzieję, że mogę was zostawić
samych, co?- spytał
-Tak, idź. Dawno się z nią nie widziałeś. Przeze mnie-
ostatnie zdanie wyszeptałem.
Lou poklepał mnie po ramieniu.
-Ona rozumie. Jest świetną dziewczyną.
-Tak, zasługujecie na siebie.
Wróciłem na swoje miejsce, dokańczając jedzenie. Nialler
poszedł do siebie, Liam wybrał się do Danielle, a Lou, gdy zmył naczynia, wziął
kluczyki od samochodu, krzyknął „cześć” i pojechał do Els. Znów zostałem sam na
sam z Elisą. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, jak się zachować, udałem się do
salonu. Włączyłem TV, przyciszyłem i tępo wpatrywałem się w któryś odcinek
bezsensownego serialu. Nie rozumiałem jego fabuły, bo nie mogłem się na nim
skupić. Myślami odpływałem do wczorajszego wydarzenia, do tych pięknych słów,
jakie usłyszałem. Co z tego, że wypowiedziane pod wpływem alkoholu. Niektórzy
ludzie twierdzą, że jak się ma procenty we krwi to człowiek zachowuje się tak
jakby normalnie chciał, ale jest zbyt nieśmiały. Powiedzmy, że im wierzę. Ba,
chcę wierzyć.
-Możemy porozmawiać?- spytała Elisabeth
-Nie ma o czym- odparłem.
Byłem święcie przekonany, że dziewczyna chce zaprzeczyć
wczorajszym zdaniom. A tego bym nie zniósł, dały mi one za dużo nadziei. El
pokiwała smutno głową, po czym opuściła dom. Zdziwiłem się jej zachowaniem.
Podszedłem do okna. Mignęła mi tylko sylwetka Elisy. Wróciłem na swoje
poprzednie miejsce.
~by Natalia