Chciałabym się wypowiedzieć na temat nieprzyjemnego incydentu, w którym to historia Klary została skopiowana. Nie popieram plagiatu. Fabuła może zdarzyć się podobna w niektórych przypadkach, ale o "przypadkowości" takich samych prawie dialogów nie wierzę. Nie zaczynam kłótni. Chcę tylko, żeby ludzie wiedzieli, że to też może ranić. Przyznam się, że miałam takie chwile, kiedy chciałam odejść. I to też tyczyło się spraw bloga. Czułam się niepotrzebna, jak piąte koło u wozu. Ale nie zamierzam się żalić, bo Klara i tak wie, że będę stała za nią murem. W końcu siedzimy w tym razem.
Jednakże bez zbędnych słów chcę Was zaprosić do świata magii.
Piosenka: <klik>
-----------------------
Przeszłam przez kolejną ulicę, którą oświetlała tylko
latarnia, gdy ta nagle zgasła. Podskoczyłam, wydając z siebie pisk, który
natychmiast przytłumiłam dłonią. Nie chciałam, by ktoś mnie usłyszał. Na razie
była cisza i spokój i wolałam, aby tak pozostało jeszcze przez piętnaście
minut, dopóki nie wrócę do domu. Nie było jeszcze nocy, zaledwie zapadł
zmierzch, ale i tak byłam nieźle przestraszona. Skręciłam w alejkę, która
prowadziła do zbocza, z którego rozpościerał się widok na las i rzekę płynącą
obok. Nagle usłyszałam za sobą ciche warknięcie. Strwożona odwróciłam się i
ujrzałam przed sobą ogromne, żółte ślepia. Pies (a może wilk?) wydał jeszcze
jedno warknięcie i zaczął niebezpiecznie się do mnie zbliżać. Cofałam się,
nadal nie spuszczając wzroku z jego ślepi. Po kilkudziesięciu sekundach,
poczułam pod stopami… No, właśnie. Co poczułam? Powietrze, pustkę, nicość?
Spojrzałam do tyłu, obracając tylko głowę. Zapędził mnie w kozi róg. Zapędził
mnie na zbocze, pod którym płynęła rzeka. A pies nadal parł w moją stronę.
Rozejrzałam się nerwowo na boki, poszukując wzrokiem jakiejś broni. Krzyk nie
zdziałałby niczego. Bardzo wątpliwe, by ktoś mnie usłyszał, a poza tym wrzask
mógłby jeszcze bardziej pobudzić wilczura do ataku. Wilczur to chyba dobre
określenie. Delikatnie, nie chcąc by to zauważył, spróbowałam zbadać teren pode
mną. Nie mogłam się już bardziej cofać.
Jeden krok i spadnę z wysokości dwudziestu metrów. Spróbowałam wyciągnąć
komórkę z kieszeni szortów, lecz wilczur zawarczał ostrzegawczo, zbliżając się
o krok. Gorączkowo myślałam nad innymi opcjami ucieczki, lecz na nic to, gdyż
pies dokonał za mnie wybór. Zawył i skoczył na mnie, a ja nieostrożna i
przestraszona cofnęłam się. Ziemia się osunęła, a ja zaczęłam spadać,
przeraźliwie krzycząc.
Wpadłam na samo dno rzeki, która nagle zaczęła mi się
wydawać przeraźliwie głęboka. Zawsze myślałam, że nie ma tu nawet dwóch metrów,
teraz poczułam, jakby się zgłębiła i miała przynajmniej trzy metry głębokości.
Kiedy moje stopy dotknęły dna, mocno się odepchnęłam. Wyciągnęłam ręce do
przodu, mocno nimi machając, by wydostać się na powierzchnię. Udało się.
Wynurzyłam głowę, czerpiąc ogromny haust powietrza. Odgarnęłam mokre włosy z
czoła, podpływając do brzegu. Wyszłam na suchy grunt, głośno kaszląc. Nie wiem,
co we mnie wstąpiło, ale gdy udało mi się wstać i wykręcić wodę z ubrań, która
utrudniała mi chodzenie, spojrzałam na las. Widoczność się poprawiła, księżyc
oświetlił mi drogę. Weszłam w głąb lasu, czując jakby coś mnie tam popychało.
Wciąż do przodu i przodu. Pomagałam sobie rękami, które opierałam o drzewa.
Przede mną pojawił się świetlik, zatoczył koło wokół mojej
głowy i ruszył w prawo. Stałam w bezruchu, ale po chwili podążyłam za nim.
Całkowicie zbaczałam z drogi. Gdybym poszła prosto udałoby mi się wyjść na
ulice, ale miałam to gdzieś. Szłam za świetlikiem dziesięć minut. Doprowadził
mnie do kolejnego drzewa i odleciał.
- Nie zostawiaj mnie – poprosiłam błagalnie. Myślałam, że
może pomoże mi przeprawić się przez ten las, ale on zostawił mnie tylko przy
jakimś zwykłym drzewie. No, tak. Czego mogłam się spodziewać po owadzie?
Oparłam czoło o chłodną, suchą korę dębu, przy którym stałam.
- Dotarłaś – usłyszałam męski głos. Podskoczyłam ze strachu.
Moje serce przyspieszyło swoje bicie stukrotnie. W świetle księżyca zobaczyłam
młodego blondyna o niesamowitych, niebieskich oczach, w których odbijał się
blask srebrnej poświaty. Był na bosaka. Miał ubrane granatowe spodnie i białą
koszulę, całkowicie rozpiętą i lekko łopoczącą. – Przepraszam, nie chciałem cię
wystraszyć. Cieszę się, że już tu jesteś. Jestem Niall.
Podszedł do mnie, wyciągając dłoń. Popatrzyłam na nią
szeroko otwartymi ze zdziwienia i strachu oczami. Ale bardziej ze zdziwienia.
Po chwili lekko ją uścisnęłam.
- [T.I] – wydusiłam. Odwrócił się i zagwizdał palcami.
- No, dobra. Ruszajmy już, żebyśmy zdążyli przed rankiem.
- Gdzie mamy ruszać? Ja nigdzie nie idę. Chcę tylko
bezpiecznie wrócić do domu i znaleźć się w swoim cieplutkim łóżeczku.
- Nie możesz. Masz misję. – mrugnął do mnie, wypatrując
czegoś między drzewami.
- Że co?
- Naprawdę nie rozumiesz? – spojrzał na mnie zszokowany.
Jednak chyba zdał sobie sprawę, że jestem śmiertelnie poważna, gdyż podrapał
się w tył głowy zakłopotany.
- Jesteś Wybrańcem. Lud cię wybrał, byś wybawiła nas od
wiecznej męki. – zdając sobie sprawę, iż ja nic z tego nie pojmuję,
kontynuował. – Dawno temu zła wiedźma : Merida rzuciła na nasz lud czar, który
sprawił, iż żyjemy tylko do dwudziestego ósmego roku życia. Potem umieramy. Aby
pokonać zły urok, należy przejść ogromny labirynt, który zbudowała Merida. W
samym środku kryje się ogromny, kryształowy puchar. Ten kto go zniszczy,
wyzwoli nas od czaru. Wielu próbowało, ale aby przejść przez labirynt, należy
się liczyć ze wszystkim. Na dodatek, to
nie jest takie proste. Pięćdziesiąt lat temu był Wybraniec, który przeszedł
przez labirynt, ale zbłądził. Doszedł do pucharu, lecz wieczne bogactwo tak go
zwiodło, że zamiast zniszczyć go, chciał z nim uciec. Wtedy to żywopłot, z
którego zbudowano labirynt, pochłonął go, zostawiając tylko puchar. Wzdrygnęłam
się.
- Dlaczego ta Merida rzuciła na was czar?
- Ówczesny król porzucił ją dla innej. W swoje dwudzieste
ósme urodziny ożenił się z inną, dlatego ta zemściła się, zabijając go. Dlatego
każdy umiera w swoje dwudzieste ósme urodziny.
Usłyszeliśmy tętent kopyt. Wyłoniły się dwa wierzchowce.
Jeden biały, drugi brązowy. Niall natychmiast wskoczył na tego o ciemnej maści.
Spojrzał na mnie wyczekująco. Zawahałam się.
- To okropne i bardzo wam współczuję, ale obawiam się, że
nie jestem tym waszym „Wybrańcem” – zrobiłam w powietrzu cudzysłów. Zaczęłam
się cofać. W jego oczach dostrzegłam szok i żal.
- Jeśli nie ty, to nikt. Nie wiesz, jak to jest. Każdy
zakłada rodziny w jak najmłodszym wieku. Tutaj kobiety rodzą, mając po siedemnaście
lat. To norma. Chcą jak najdłużej pobyć ze swymi dziećmi. Ale to nieuniknione.
Dzieci są osieracane w wieku dziesięciu lat.
Nie wiem, co to sprawiło, ale zrobiło mi się go żal. Jego,
tych wszystkich ludzi. To musiało być okropne. I pomyśleć, że gdybym żyła w ich
miasteczku, to teraz prawdopodobnie byłabym już matką i żoną. Kiwnęłam głową.
Twarz Nialla momentalnie się rozpromieniła.
- Przebierz się i jedźmy.
- Słucham? – wytrzeszczyłam na niego oczy. Zaśmiał się
cwaniacko i wskazał na ubranie leżące na pobliskim pniu. Mogłabym przysiąc, że
wcześniej tego tu nie było. Jednak się zgodziłam, więc podeszłam i weszłam
głębiej, ukrywając się za drzewami, by nie mógł mnie podglądać. Okazało się, iż
była to najprostsza, lniana, beżowa sukienka. Sięgała do ziemi, a ramiączka
zamiast na obojczykach, znajdowały się w połowie moich ramion. Wyszłam ponownie
do blondyna, któremu chyba aż zaparło dech w piersi na mój widok. Uśmiechnięta,
wskoczyłam na białego rumaka. Zacmokał i galopem pomknęliśmy przed siebie, a
raczej w tylko jemu dobrze znanym kierunku.
- A przy okazji, przepraszam za Łapę. Miał cię tylko tu
sprowadzić, tak naprawdę to bardzo miły wilczek.
- Łapa? Serio? O mało mnie nie zabił.
- Jak chce, umie dobrze udawać – zaśmiał się.
Zapadło milczenie. Lecz nie było ono uciążliwe, bynajmniej.
Czułam się wspaniale, wolna jak ptak.
- Ile masz lat? – spytałam, bardzo ciekawa.
- Dziewiętnaście.
- Więc na pewno masz już żonę i dziecko – lekko się
zasmuciłam. Było w nim coś, co wywoływało we mnie dziwne uczucia, których nigdy
wcześniej nie zaznałam.
- Nie mam – pokręcił głową, przy okazji schylając głowę, by
nie uderzyć czołem o wystający ponad naszymi głowami konar. Mi udało się go
uniknąć w ostatniej chwili.
- A powiesz mi, jak się nazywa w ogóle ta wasza kraina?
- Wieczna Kraina. A mieszkańcy nazywani są Wiecznymi.
- To chyba nie jest za bardzo adekwatna nazwa ? – zauważyłam
cynicznie.
- Wiesz, zanim Merida nas zaklęła, byliśmy najdłużej żyjącym
ludem spośród wszystkich. Żyliśmy nawet do stu dwudziestu lat. Doczekiwaliśmy
się naszych praprawnuków. Niektórzy nawet byli przy narodzinach prapraprawnuków.
Ale nie rozmawiajmy o tym. To nie jest przyjemny temat. Po prostu… Po prostu
trwajmy.
Milczenie wyraziło moją zgodę.
Rozglądałam się oniemiała z zachwytu dookoła. Tajemnicze
zwierzątka przebiegały koło kopyt naszych koni, by po chwili skręcić w inny
kierunek. Króliki, wilki, sarny, które zdawały się w ogóle nie być nami
przestraszone lub onieśmielone. Ogromne, kolorowe motyle przelatywały tuż przed
moim nosem, zostawiając za sobą złoty pył, który osiadał na moich włosach. W
końcu wyjechaliśmy z lasu na łąki. Lecz zamiast zmroku, panował tam bardzo
wczesny ranek. Taki, który można zaobserwować o czwartej, czy trzeciej nad
ranem w lecie. Trawa tłumiła tętent kopyt, powodując tylko echo. Moja suknia
powiewała. Spojrzałam na Nialla. Był tak samo zachwycony jak ja. Jego koszula
łopotała przez pęd powietrza, który
odczuwaliśmy pędząc galopem. Spojrzał na mnie i wymieniliśmy uszczęśliwione
spojrzenia, uśmiechając się przy tym. Ponownie odwróciliśmy głowy spoglądając
przed siebie. Po kilkunastu minutach spędzonych w ciszy, Niall się odezwał:
- Witaj w Wiecznym mieście. Mieście, które nigdy nie śpi. –
zaśmiał się. Zawtórowałam.
- Czy to nie Las Vegas? – wkroczyliśmy do miasta. Ludzie
spoglądali na nas, szczególnie na mnie, z zaciekawieniem. Niektórzy wymieniali
nerwowe szepty, lecz najczęściej były to uśmiechy posyłane w moją stronę. Widziałam
tą ulgę, tak jakby wierzyli, że naprawdę mogę ich uratować. Miałam tylko
nadzieję, że spełnię te oczekiwania.
Nagle moim oczom ukazał się ogromny zamek. Otynkowany na
biało z mnóstwem strzelistych wieżyczek. Okna umieszczone wysoko, wąskie i
wysokie. Zbudowany w stylu gotyckim, ale wydawał się radosny, jak z tych
dobrych bajek, gdzie na końcu księżniczka jedzie do pałacu księcia, by później
zostać jego żoną, a zarazem królową. Wjechaliśmy do wnętrza, aż zatrzymaliśmy
się w ogromnej sali tronowej, gdzie na podeście, jak można się domyślić, był
usytuowany ogromny tron z czerwonego aksamitu. Zsiedliśmy z rumaków. Zrobiłam
krok naprzód. Wnętrza bogato zdobione, na ścianach portrety wcześniejszych
panujących tu króli. Okropne było to, że wszyscy byli tam tak młodzi. Podeszłam
do jednego z obrazów i przeczytałam napis pod spodem:
„1988. Jamie Scott. Został królem w wieku piętnastu lat.”
Przysunęłam się dalej, czytając kolejne takie dopiski.
Dotarłam do przedostatniego króla, który skończył panować zaledwie rok
wcześniej. Ciekawa, spojrzałam na portret obecnego władcy. Zamarłam. Zobaczyłam
blondyna, który był łudząco podobny do tego samego chłopaka, z którym tu
przybyłam.
„2011. Niall Horan. Został królem w wieku osiemnastu lat.”
~by Julia
zgadzam się z tobą, kopiowanie prac innych to już zwykłe świństwo!Też bym się wkurzyła.
OdpowiedzUsuńA ty wcale nie jesteś niepotrzebna, to twoje imaginy sprawiają, że przenosimy się w cudowny świat baśni(tak jak w tym wypadku) lub możemy odskoczyć od rzeczywistości.
Nie zostawiaj nas nigdy kochana! bez ciebie ten blog nie byłby taki sam;*
Co do tego imaginu, jest cudowny, taki inny;)
Czekam na kolejną część <3
Kinga :)
ŚWIEEETNE !
OdpowiedzUsuńdlaczego jest tak mało Louisa ? ja chce więcej Lou ! :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Też zauważyłam, że ostatnio nie ma Lou. Niestety, mój planowany dzień na Lou to dopiero 17 :(
UsuńOMG. boski *_* taki...inny. ;)
OdpowiedzUsuńjuż nie moge się doczekać kolejnej części :) domyślam się jak się skończy :) ale może mnie zaskoczysz :D zobaczymy <3
Magda :D
Wow. Świetny , epicki, wspaniałomyślny. Jestem pod wrażeniem. Twoja wyobraźnia nie zna granic a imagin bardzo bardzo mnie zaciekawił. Jeśli odejdziesz z tej stronki to wraz z tobą twoi fani.Kocham twoje imaginy, waszd wszystkie imaginy,Klary twoje i Natalki.
OdpowiedzUsuńG-E-N-I-A-L-N-Y!!!!!
Hm.. Taki inny ten imagin, jak każdy zaje** ale inny.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Moim zdaniem połączyłaś Meridę Waleczną Z HP i Czara Ognia <3 Trzymaj tak dalej, kocham cię !!!!
;o to moja reakcja po przeczytaniu. Nie sądziłam, że na tym blogu pojawią się również opowieści fantasty, których ja osobiście jest wielką fanką ;) Niesamowity imaginy, bez trudu można wyobraźić sobie ten magiczny świat, wszystko niby zmyślone, ale bardzo realistyczne. To jest po prostu cudowne! ;D Kocham Cię i resztę redaktorek ;*
OdpowiedzUsuńTo jest jak bajka. :) Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńKina ;p
Szczerze nigdy nie skomentowałam ani jednej z waszych prac chociaż wszystkie są niesamowite, unikalne i wciągające. Macie wielki talent i nie mogę czytać jak piszesz że jesteś nie potrzebna na blogu! PRZESTAŃ! JESTEŚ ŚWIETNA <3. A ten imagin? Kocham książki fantastyczne, więc możesz się spodziewać że naprawdę przypadł mi do gustu. Nie mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńWasza wielka fanka ~M.
Aaaaa! Świetny! Rewelacyjny! Niesamowity! MAGICZNY! Pisz dalszy ciąg, proszęęęęęęęęęęęęęęęę! Pliskaaaaa na max'a Pliiiis! Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńTo ktoś skopiował waszą twórczość? Zabije tego kto to zrobił! Ty i Klara jesteście potrzebne! Dzięki wam dziś poczułam się jak w prawdziwej bajce. Te wasze prace naprawdę wciągają. Książkę napiszcie!
magia... i nic więcej. Mam nadzieję że to początek opowiadań fantasy na blogu :)
OdpowiedzUsuńfajny taki magiczny . Powodzenia w pisaniu ;**
OdpowiedzUsuńCześć ; )
OdpowiedzUsuńTo jest twój / wasz ostatni wpis , dlatego piszę to tutaj . Przeczytałam każdy twój wpis tzn. te o Zaynie i jestem pod wielkim wrażeniem ! Kocham twoje opis w ch*j ( przepraszam za wyrażenie ) ; )
Ja też piszę o nich , ale nie tak jak ty tylko całe opowiadanie i miałabym prośbę . mogłabyś szepnąć słówko przy kolejnym wpisie i przy nowym wpisie ( cz. 2 Zayna ) ? Byłabym Ci bardzo wdzięczna ; *
Pozdrawiam , Niebieskooka . <3
Link ( podaj ten ) : http://niebieskookaonedirection.blogspot.com/
Ogólnie mam 2 takie same blogi , ale przy tym co masz linka na górze jest wyjaśnienie . Gdyby co to trzymaj też ten : http://niebieskookablogoonedirection.blog.pl
Będę Ci bardzo wdzięczna i jeszcze raz pozdrawiam ; )
...WoW! Czytałam, i tak... jak dziecko sie czułam! Magiczne żeczy, i te sprawy. No,no... Nie powiem, fajny. Ciekawi mnie druga część ;).
OdpowiedzUsuńChce 2 część,pliss dodaj ją jak najszybciejjj :** <3
OdpowiedzUsuńSama magi to jest piękne
OdpowiedzUsuńMagiczny! No no... inny, ale w pozytywnym sensie. Taka odskocznia od rzeczywistości. Można czytając znaleźć się w zupełnie innym świecie! Super!
OdpowiedzUsuńhttp://from-hatred-to-love.blogspot.com
jednym słowem zajebisty czekam na nastepna czesc z niecierpliwoscia dodaj jak najszybciej bo nie wytrzymam taki cudny ten imagin
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://in-your-eyes-the-world-laughs-baby.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKról Niall *.* Świetne, po prostu świetnie. Jak przeczytałam ostatnie zdanie oniemiałam. Jesteś fenomenalna, więc ani mi się waż myśleć o odchodzeniu :D
OdpowiedzUsuńWasza wierna fanka - D. ♥
WOW! Jesteś fenomenalna! Super pomysł na coś innego <3 Nie mogę się już doczekać kolejnej części xx
OdpowiedzUsuńJesteś boooska ;] Muszę się pochwalić że przeczytałam WSZYSTKIE twoje imaginy.Niestety niektórych części (np :Louis cz 2)Nie umiałam znaleźć i zostawiłam je sobie jakby mi się nudziło.Twoje imaginy są niesamowite..;]Pozdrawiam,pisz dalej bo nie mam czego czytać..<3
OdpowiedzUsuńboskie:D
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczeka następnej części :D
Ten imagin jest taki inny.... Piękny. Zdecydowanie jeden z lepszych, które czytałam. Ciekawi mnie kolejna część. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cudny!!!! Taki magiczy i inny;) Masz talent!!! KochAm to <33
OdpowiedzUsuńKról Julian to przeszłość teraz nadchodzą czasy Króla Niallera ;D Kocham to <3
OdpowiedzUsuń