Z dedykacją dla Pauli. ; )
Piosenka: <
klik >
________________________________________________
Zadzwoniła moja komórka. Wstałam, po czym zaczęłam
przerzucać poduszki na łóżku, gdyż stamtąd dochodził dzwonek. Moją kopertówkę
znalazłam pod pościelą. Wyciągnęłam z niej telefon i odebrałam połączenie od
siostry.
-
Gdzie ty jesteś?! – wykrzyknęła na wstępie.
- Po
pierwsze: dzień dobry. Po drugie: sama nie wiem. – Rozejrzałam się po wnętrzu.
- To mi wygląda na pokój dla nowożeńców.
- Co
ty, u licha, tam robisz?!
-
Spokojnie, już wracam – zgasiłam jej niepotrzebną frustrację.
Rozłączyłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Stanęłam w
drzwiach i odwróciłam się do nadal siedzącego przy stole Louisa, by zwrócić się
do niego słowami:
- Nie
wiem, co... co się wydarzyło... – Przełknęłam ślinę. - ... ale wypadałoby,
żebyś pojawił się też na poprawinach.
Louis wymamrotał coś niezrozumiale i z ociąganiem podniósł
się z krzesła, by założyć koszulę i narzucić na nią kurtkę.
Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się ku windzie. Drzwi
rozsunęły się, a Lou puścił mnie przodem. Chłopak nacisnął przycisk z parterem,
po czym winda ruszyła, a ja spojrzałam na towarzysza spod rzęs, lecz wbił swój
wzrok w budy. Westchnęłam.
Nagle winda szarpnęła. Światło zgasło, a ja zatoczyłam się
do tyłu i uderzyłam już i tak bolącą głową w metalową ścianę, z której
zbudowana była owa komórka. Jedynym plusem sytuacji było jednak to, że Louis
się odezwał.
- Co
jest?
Rozejrzał się dookoła i w ciemnościach, jakie zapadły,
próbował zorientować się, gdzie jestem. Po omacku zlokalizował położenie moje
ręki i kurczowo ją ścisnął. Pomógł mi wstać, a kiedy byliśmy już w pozycji
pionowej, Louis zaczął, co poznałam po odgłosach, wciskać wszystkie przyciski
na panelu kontrolnym. Z marnym jednak skutkiem.
-
Cholera – zaklnęłam, spoglądając nerwowo na zegarek w telefonie i przekreśloną
ikonkę zasięgu.
Komórka rozjaśniła nieco mrok, dlatego dzięki odrobinie
światła dostrzegłam, jak mój towarzysz unosi brwi.
- Ty
przeklinasz?
- Nie,
nie przeklinam, tylko używam kolokwialnego słownictwa w celu wzmocnienia
ekspresji mojej wypowiedzi – odrzekłam cynicznie z łobuzerskim uśmieszkiem.
Louis wyglądał na zagubionego.
-
Rozumiem... – rzekł powoli, kiwając z uznaniem głową.
Parsknęłam śmiechem i zaraz tego pożałowałam: dźwięk
rozniósł się donośnym echem po mojej obolałej czaszce, którego tony boleśnie i
dotkliwie ugadzały w i tak bolące skronie.
Skrzywiłam się.
-
Wszystko okej? – zapytał troskliwie chłopak.
-
Bywało lepiej – mruknęłam i wyciągnęłam telefon.
Robiłam to machinalnie, choć i tak wiedziałam, że na nic się
on przyda.
-
Wygląda na to, że trochę tu posiedzimy.
Rad nie rad musiałam zgodzić się z tym stwierdzeniem.
Przysiadłam pod jedną ze ścian , prostując nogi, a miejsce po mojej prawej
stronie zajął lekko śpiący Louis.
- No –
zagaiłam, przenosząc na niego wzrok. Próbowałam ukryć przerażenie, które
czułam, gdyż obawiałam się myśli, że możemy spędzić w tej ciasne, ciemnej
komórce kilka godzin. Bo chyba nas znajdą, prawda? Klaustrofobia powoli dawała
o sobie znać. – To powiedz mi, jak to jest być kochanym, podziwianym,
uwielbianym i Bóg wie co jeszcze, bożyszczem nastolatek?
Mój wesoły, lekko ciekawy, ale udawany beztroski ton głosu
go rozbawił. Rozpoczął swój monolog, a ja dzięki wtrącanym przez niego zabawnym
uwagom i kawałom straciłam poczucie czasu i zapomniałam, że znajdowaliśmy się w
zatrzaśniętej windzie.
~*~
Dostałam gęsiej skórki, a włosy zjeżyły mi się na głowie.
Otwarłam zaspane oczy, po czym rozejrzałam się dookoła, mrugając zawzięcie, by
wyostrzyć obraz. Leżałam w ramionach ciągle śpiącego Louisa. Kiedy podnosiłam
się do pozycji siedzącej, jego ręka opadła na podłogę, a sam chłopak okręcił
się delikatnie na drugi bok i wymamrotał coś przez sen. Tak słodko wyglądał,
kiedy był pogrążony we śnie...
Kolejny denerwujący odgłos rozbrzmiał w windzie. To on mnie
obudził i również teraz wyrwał ze snu Louisa. Chłopak poderwał się na równe
nogi i, rozglądając się wokół, spytał:
- Co
to było?
Pokręciłam głową w geście niewiedzy. Jedynym plusem sytuacji
było jednak to, że żarówka oświetlała wnętrze windy i mogłam dostrzec każdy
grymas na pięknym obliczu Louisa. Nieprzyjemne odgłosy przywodzące na myśl
wyginanie i niszczenie blachy były sprawcą moich dreszczy i konwulsji, które
bynajmniej nie słabły, lecz rosły w siłę z każdym dźwiękiem. Hałas był tak
nieznośny, iż byłam zmuszona zasłonić uszy.
Moment przed tym, co nastąpiło, zdałam sobie sprawę, z
jakich przyczyn słyszeliśmy nieprzyjemne odgłosy. Huk, jazgot i wreszcie
wejście do windy stanęło przed nami otworem. Wraz z rozsunięciem się metalowych
płyt ujrzałam kilku mężczyzn ubranych w robocze uniformy z naręczami narzędzi.
Pierwszy raz tak bardzo ucieszyłam się na widok reperatorów.
- Nic
państwu nie jest? – zapytał jeden z nich, a ciemny wąs tuż nad jego wargami
zadrgał.
- Nie,
nic, dziękujemy – powiedziałam razem z Lou.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, kiedy dwójka mężczyzn i Louis
pomogli mi wyjść z szybu. Kiedy nadeszła kolej chłopaka, ten spojrzał na mnie z
rozbawieniem. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, lecz Tomlinson widząc moje
zmieszanie, oświecił mnie:
- Podobasz
się jednemu z naszych wybawicieli.
Spojrzałam przelotnie przez ramię i omiotłam wzrokiem całą
szóstkę. Faktycznie, jeden z nich, szatyn, przyglądał mi się z ciekawością.
- Nie
w moim typie – mruknęłam i ruszyłam pośpiesznym krokiem ku schodom. Chwilę
potem dołączył do mnie Louis i zapytał:
- A
jacy mężczyźni są w twoim guście?
Przystanęłam. Spojrzałam mu prosto w oczy. Musiałam przy tym
nieźle zadrzeć głowę, gdyż przewyższał mnie o jakieś dwadzieścia centymetrów.
-
Bruneci – odpowiedziałam lakonicznie i ponownie, tym razem szybszym tempem,
ruszyłam ku stopniom, zostawiając za sobą zdziwionego chłopaka.
„Chyba przesadziłam” – przemknęło mi przez myśl. „Ale z
drugiej strony co miałam powiedzieć? Dzień dobry, ładna pogoda, nieprawdaż? U
mnie wszystko w porządku, podobasz mi się i ogólnie nie narzekam?”. Pokręciłam
głową z bezradnością i jeszcze bardziej zwiększając tempo marszu, pognałam na
poprawiny.
~*~
- Czyś
ty zwariowała?!
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Kto
by pomyślał, że to ty, Eleno, będziesz prawić mi kazania? Siostrzyczko, może
nie zauważyłaś, ale od dwóch lat z kawałkiem jestem już pełnoletnia. Z morałami
spóźniłaś się zatem kilka epok.
-
Dobrze, ale żeby spędzać noc z obcym facetem?! Nigdy nie powiedziałabym, że
potrafisz być tak nieodpowiedzialna!
- Do
niczego nie doszło – zapewniłam ją, próbując ukryć dyskomfort. Sama chciałabym,
żeby okazało się to prawdą i poznać prawdę o rzekomej nocy. – Poza tym, nie
jest całkiem obcy. To kuzyn twojego męża.
- On
jest GWIAZDĄ! – próbowała przemówić mi do rozumu. Skwitowałam jej uwagę
wzruszeniem ramionami.
- Jest
też człowiekiem.
-
Widzę, że nic nie wskóram – westchnęła z rezygnacją.
Wstała z fotela, który zajmowała i, nim zdążyła udać się do
kuchni, powiedziałam cicho, lecz wyraźnie:
-
Kiedy im powiesz?
Ciało Eleny zesztywniało. Odwróciła się i z przerażeniem
malującym się na jej twarzy odrzekła:
- Nie
wiem. Jeszcze za wcześnie. Lepiej...
- I ty
mi mówisz, co jest lepsze, a sama nie przestrzegasz ustalonych reguł.
Zacisnęła usta. Triumfowałam.
-
Widzisz. Ty zrobisz jak uważasz w sprawie, która dotyczy ciebie, więc pozwól,
bym ja wyjaśniła swoją.
Siostra prychnęła.
- Masz
jakieś obiekcje? Jeśli tak, to mogę cię wyręczyć i zapoznać rodziców z radosną
nowiną...
-
Cicho! – syknęła, ale puściłam jej uwagę mimo uszu.
- ...a
ty załatwisz za mnie to, co według mnie nie wymaga zachodu. Tego chcesz?
Elena przygryzła wargę i podparła się pod boki.
-
Skończmy tą dyskusję – odrzekła w końcu.
Wyminęłam ją i pędem udałam się do kuchni. W momencie, kiedy
zbiegałam ze schodów, zakręciło mis się w głowie. Gdybym nie chwyciła się
masywnie wykonanej drewnianej poręczy, jak nic spadłabym z ostatnich stopni.
-
Uch...
Przysiadłam na jednym ze schodków i schowałam głowę pomiędzy
kolana. Od tygodnia coraz częściej przydarzały mi się takie sytuacje i coraz
bardziej zaczynałam się niepokoić.
-
[T.I.]!
Elena szybko do mnie dołączyła. Przystanęła przy mnie, by po
chwili pobiec do łazienki po okład. Przyłożyła mi zmoczony ręcznik służący za
kompres do czoła.
-
Lepiej? Powinnaś pójść z tym do lekarza...
- Nic
mi nie jest.
Wstałam niespiesznie i, rezygnując z przekąski, ruszyłam do
swojego pokoju. Kiedy siostra zniknęła w jadalni, niepostrzeżenie czmychnęłam
do łazienki. Obmyłam twarz, zmoczyłam kark i schyliłam się, chcąc wyciągnąć
kolejny suchy ręcznik. W momencie, kiedy wyjmowałam puszystą tkaninę, dwa
pudełka ukryte pod nią wypadły z cichym brzdękiem na podłogę. Przymknęłam
schowek, by wytrzeć mokrą twarz i szyję, a po chwili pochylić się nad
opakowaniami. Każde z nich było białe ze słodkim bobasem na odwrocie.
Uśmiechnęłam się do siebie. „Pewnie jeden z nich był pozytywny” – pomyślałam i
przed oczami stanęła mi ciężarna siostra.
Odłożyłam testy na miejsce i wyszłam z łazienki by, już
orzeźwiona, udać się do kuchni. Już na korytarzu unosiły się znakomite zapachy
cynamonu, jabłek i karmelizowanego cukru. Uwielbiałam szarlotkę już od
wczesnych lat, pamiętałam, że mama zawsze w weekendy ją piekła, choć przez cały
tydzień, mimo że była już dawno zjedzona, w domu unosiły się jej aromaty.
Weszłam do kuchni. Przy stole nakrytym ręcznie dzierganym,
kremowym obrusikiem siedziała już Elena i zajadała się przysmakiem. Jadła teraz
za dwoje, choć w drugim miesiącu nie było jeszcze gołym okiem widać ciąży.
Uśmiechnęłam się na jej widok.
Minęło siedem tygodni od ślubu. Dzień przed ceremonią
siostra oznajmiła mi w wielkiej tajemnicy, iż spodziewa się dziecka, jednak
prosiła, błagała wręcz, bym o niczym nie wspominała rodzicom, szczególnie
mamie. Mamy bardzo tradycyjną matkę, a po jej poglądach można było się
domyślać, że uznałaby zajście w ciążę przed ślubem za hańbę i niesławę.
Zasiadłam na krześle naprzeciwko Eleny i nałożyłam sobie na
porcelanowy talerzyk kawałek aromatycznego ciasta. Kiedy słodkawa woń się
wzmocniła i poczułam ja wyraźniej, doznałam dziwnego uczucia. Najtrafniejszym
jego określeniem byłoby: ‘jakby ktoś kopnął mnie w brzuch’. Jęknęłam i zerwałam
się na równe nogi, by pędem udać się do łazienki. Skurcze żołądka ustąpiły po
kilkunastu sekundach, jednak niesmak w ustach pozostał. Wyszczotkowałam
dokładnie zęby i zrezygnowałam z poczęstunku, by udać się do pokoju.
Chwilę później usłyszałam pukanie, więc niepocieszona
wstałam i otwarłam. Elena z obawą malującą się na twarzy stała przede mną i
wpatrywała się uważnie w mój brzuch. I ja przeniosłam na niego zdziwiony wzrok.
Nareszcie zaczęłam kojarzyć fakty... Wymioty, nudności, zmiany nastrojów, raz
nieobliczalny głód, to znów wstręt do pokarmów...
- O
mój Boże...
~by Klara
ale będzie część trzecia? I czwarta, i piąta i szósta, itp itd? Błaagaam :3 Bo jest to po mistrzowsku napisane. Jestem w ciąży z Lou?! Me gustaa! <3 To dziecko będzie urody przecudnej ;D *_*
OdpowiedzUsuńjeszcze będą dwie części. następna 4.8.
UsuńOooo nie :( Ja nie wytrzymam jeszcze 2 dni!!! Miej sumienie *_*
UsuńNo, chyba że w międzyczasie będzie Zayn <3
Tylko błagam, niech nikt nie umiera !
Usuńcudne.czekam na część trzecią
OdpowiedzUsuńFajny ;D Czekam na następną część xx
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnej części!
OdpowiedzUsuńCzekan nn! Masakra.. czuję nie dosyt dodaj szybko następny! Błagam! :3
OdpowiedzUsuńto jest niesamowicie napisane ! dziewczyno kolejna część szybko ! ; *
OdpowiedzUsuńIdealny... czekam na więcej i więcej :D
OdpowiedzUsuńUhuhu. Być w ciąży z Lou ;D mnimi. Żeby urodę odziedziczyło po tatusiu, będę w pełni szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńUwielbiam. xx
W takim momencie ;P Niesamowity jest ;D Kiedy będzie kolejna część ?!
OdpowiedzUsuńUlala w ciąży no ładnie ładnie , ale cieszę sie z tego;)
OdpowiedzUsuńZajebisty imagin czekam na następną cz. xD
Pisz szybciutko!!!
OdpowiedzUsuńDuuuuuuuuuuuużżżżżżżżżżżżżżzoooooooooooooooooo weeeeeeeeeeeeeennnnnnnnnnnnnnnyyyyyyyyyyyyy zyczę :)
{http://im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com/}
Dajesz część 3 a zaraz po tym 4 *O*
OdpowiedzUsuńJa cię błagam, wręcz na kolanach. Czuj się jak bym była tam przed tobą. Proszę, nigdy nie pragnęłam dalszej części jakiegoś imagina bardziej niż teraz *.*
OdpowiedzUsuńJezu te twoje Imaginy są BOSKIE ! Czekam na 3 część, mam nadzieje, że 4 i dalej też bd.
OdpowiedzUsuńPozdrawia : *
Zapraszam http://liveiloveit.blogspot.com/
boże kocham to <3
OdpowiedzUsuńdawaj następną część ;D
http://more.than.this.pinger.pl/ - zapraszam , chciałabym , żebyście mi napisali czy wam się podobają moje opowiadania ;)
Jejku, jejku. Nieźle. Louis tatą <3
OdpowiedzUsuńHej.To dla mnie bardzo ważne. Mogłybyście się tu zarejstrować: http://shinybox.pl/?ref=93fddc3
OdpowiedzUsuńByłabym bardzo wdzięczna ;*
z góry dziękuje <33
OoOo ale akcje <3 Dawaj 3 część <3
OdpowiedzUsuńoo robi się coraz ciekawiej.. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne części. ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie. ;]
Zajebisty imagin czekam na następną cz. xD
OdpowiedzUsuńPisz szybko!!! Proooooszę dodaj ja jutro ;;)
JA CHCEM JUŻ CZ. 3
OdpowiedzUsuńA TAK WGL. TO SUUUUUUUUUUUPPPPEEEEEEEEEEEEEERRRRRRRRRRR
Jest zarąbisty ^^ Już nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńP{ozdrawiam i do następnego :)))
PS. Kiedy mam oczekiwać odpowiedzi na e-maila?
Omg jestem w ciąży z Lou!! *.* zajebiście :3 genialne :)
OdpowiedzUsuńI to uczucie że [T.I] to JA, i jestem w ciąży z Lou.BEZCENNE. Haha. Boski imagin ;). Czekam na nastepną część.
OdpowiedzUsuńNoo coo za akcja ;d ale to zajebiscie ze jestem w ciaży z Lou ;)
OdpowiedzUsuńświetna część, czekałam na nią:) dodaj szybko kolejną;*
OdpowiedzUsuńKinga :)
Czekam na części dalsze!Jest zajebiście!Masz talent do pisania takich rzeczy...:)
OdpowiedzUsuń