Jak burza wpadłam do domu, głośno trzaskając drzwiami, chcąc
tym samym podkreślić swoje zdenerwowanie. „Jak on mógł mnie tak
potraktować?”- pomyślałam, rzuciwszy się na jasną kanapę. Przez cały pobyt
u rodziny czekałam, aż w końcu spotkam się z Liamem. A gdy nadszedł upragniony
dzień, chłopak po prostu powiedział, że nie może. Bez żadnych wyjaśnień czy
nawet przeprosin. Jego głos był oschły i mimo dzielących nas kilometrów ,
wyczułam bijący od niego chłód. Puknęłam się otwartą dłonią w czoło, zarzucając
sobie ogromną naiwność i bezgraniczne zaufanie. No tak! Co mogło być ważniejsze
ode mnie? Muzyka. Rozumiałam, ze robienie kariery, udzielanie wywiadów i
uszczęśliwianie fanów było jego priorytetem, ale ja także potrzebowałam chociaż
krztyny jego uwagi.
-Może powinnaś zapytać KTO jest na pierwszym miejscu!-
usłyszałam cieniutki głosik.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu osoby, która
wypowiedziała to zdanie, ale nikogo oprócz mnie, nie było, nie licząc chomika
podgryzającego klatkę, co swoją drogą, zaczynało mnie doprowadzać do szału.
Westchnęłam. Znów rozmawiałam sama ze sobą, to stawało się powoli męczące;
zwłaszcza gdy robiłam to na głos, a w dodatku w miejscu publicznym. Może
powinnam była skorzystać z pomocy specjalisty? Może, ale nie zamierzałam tracić
na to czasu, kiedy mój związek z Payne’m stanął pod wielkim znakiem zapytania i
zawisł na przysłowiowym włosku. Ze skwaszoną miną, podniosłam się z sofy, nie
mając pojęcia co zrobić, czym zając ręce, by tylko nie myśleć o przykrym
wydarzeniu, jakiego doświadczyłam. Niestety wszystko co było do sprzątnięcia,
odkurzenia, umycia, poukładania, a nawet wypolerowania zostało wykonane przed
moim „spotkaniem” z Liamem. Zmarszczyłam czoło w geście frustracji. Niechętnie
udałam się do swojego pokoju, biorąc po drodze z kuchni butelkę z wodą
mineralną, by nawilżyć wysuszone gardło. Wygodnie rozciągnęłam się na
zaścielonym łóżku, okrywając nogi cienką kołderką. Włączyłam laptopa, by po
chwili móc przeczytać nowinki ze świata, a także wiadomości znajomych na
Twitterze. Jeden bardzo mnie zaintrygował, nie tylko ze względu na treść,
której nie mogłam do końca zrozumieć, ale również, dlatego, iż jej autorem był
nie kto inny, jak sam Payne.
„Love isn’t always fair”
Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w te cztery
wyrazy i śmiałam rzec, że nie miałam bladego pojęcia co Liam miał na
myśli, dodając taki wpis. Zatkało mnie na dobre dziesięć minut, przez które to
próbowałam rozgryźć tok rozumowania chłopaka. Jedno wiedziałam na pewno-
skierował te słowa do mnie, może nie bezpośrednio, ale jednak. Ale co mi chciał
przez to powiedzieć? W głowie miałam koszmarny bałagan, choć raczej patrząc na
to z drugiej strony była to pustka i wielka niewiadoma.
~*~
-[T.I.], pożegnasz… się z … nami dziś?- usłyszałam
przyspieszony oddech po drugiej stronie słuchawki.
-Harry? Coś się stało? Żegnać się? Czego?- nerwowo kręciłam
się po pokoju, mocno przyciskając telefon do ucha.
-No przecież dzisiaj lecimy do Irlandii. Liam ci nic nie
mówił?- Harold wydawał się zaskoczony.
„Czyli Payne nie raczył ich poinformować, że nie
widzieliśmy się od ponad dwóch tygodni”- pomyślałam, przełączając na
głośnik.
-Na którą macie samolot?- spytałam, zakładając niezdarnie
buty.
-Za pół godziny odlot- westchnął- Będziesz, prawda?
-Oczywiście. Muszę przecież was wyściskać. Obym zdążyła.
Pa.- zarzuciłam bluzę, naciągnęłam na czoło czapkę z daszkiem i wybiegłam z
domu, zamykając go wcześniej na dwa spusty.
Czym prędzej otworzyłam garaż, wyprowadziłam samochód i
odjechałam z piskiem opon, nawet nie fatygując się by domknąć bramę. „Może
nikt nic nie ukradnie”- przebiegło mi przez głowę. Włączyłam radio i
mocniej nacisnęłam pedał gazu. Mknęłam ulicami, sprawnie wymijając wlekące się
pojazdy. Przejechałam dwa skrzyżowania na czerwonym świetle i zapewne nie raz
foto radar pstryknął mi pamiątkowe zdjęcie, ale mało mnie to interesowało.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się na lotnisku. Zatrzymałam się przed
przejściem dla pieszych. Spojrzałam w niebo- ciemne chmury zwiastowały nagłe
załamanie pogody. Wtem ujrzałam na przedniej szybie pojedyncze kropelki
deszczu. Przeklęłam cicho pod nosem, zjeżdżając na parking. Wiatr hulał
niemiłosiernie, przeszywając moje ciało na wskroś. Zapięłam bluzę i nie
zważając na tworzące się kałuże pobiegłam przed siebie prosto do wejścia.
Wbiegłam na ogromną halę rozglądając się dookoła, nie mogąc znaleźć chłopaków.
-Jesteś- ktoś objął mnie ramieniem.
Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Zaynem, na
którego twarzy malowała się ulga pomieszana ze smutkiem.
-On na ciebie czeka.- wyszeptał mi do ucha, ciągnąc mnie w
nieznanym kierunku.
-[T.I.]!- krzyknął Lou, podnosząc mnie i kręcąc dookoła
własnej osi.
-Też się cieszę, że cię widzę Louis- uśmiechnęłam się.
-Myślałem, że nie zdążysz- dodał Hazza.
-No jeden mandat zapewne dostanę i przy okazji kilka
punktów, ale czego się nie robi dla przyjaciół ściągnęłam czapkę i pacnęłam nią
Stylesa w ramię. – A gdzie Niall?
-Jak to gdzie? Przecież do niego lecimy.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. „Co się ze mną
dzieje?”- pomyślałam, nie mogąc się na niczym skupić. Zrobiło mi się ciemno
przed oczami, obraz się rozmazał. Poczułam nieprzyjemny ucisk w skroniach.
Przyłożyłam dłonie do nich, chcąc sobie jakoś ulżyć i odzyskać władze nad
wzrokiem. Zachłannie łapałam powietrze, które z coraz większym trudem wlatywało
do moich płuc. „Co jest?”. Zachwiałam się i upadłabym, gdyby nie silne
ramiona Liama.
-[T.I.], wszystko w porządku?- spytał przejęty Payne
-Nie, nic nie jest w porządku. Nie odzywałeś się, a teraz
udajesz, że się o mnie martwisz- chciałam powiedzieć, ale zamiast tego z moich
ust wyrwało się ciche jęknięcie.
-Mała, słyszysz mnie?- Malik pogłaskał mnie po policzku.
Zamrugałam kilkakrotnie, zero jakiegokolwiek skutku. Zanim
zemdlałam, usłyszałam przerażone krzyki chłopaków i głos Louisa wzywającego
karetkę.
~*~
Obudziłam się w szpitalnym łóżku, białe oślepiające światło
raziło mnie prosto w oczy. Oczy. Podniosłam osłabioną dłoń do powiek, próbując
je przetrzeć. Przeraziłam się, gdy poczułam pod palcami gałki. Czego nic nie
widzę? Poderwałam się raptownie, czego od razu pożałowałam. Silny ból przeszył
moją głowę.
-Proszę odpoczywać- dobiegł mnie spokojny, męski głos.
-Kim pan jest?- wychrypiałam.
-Lekarzem- mężczyzna wsunął mi w dłoń szklankę z wodą.-
Napij się.
Posłusznie wykonałam jego polecenie, z ulgą nawilżając suche
gardło.
-Może mi pan powiedzieć co się ze mną stało?- poprosiłam
-To trudne do wyjaśnienia. Po pierwsze: masz anemię, stąd
twoje omdlenia. Jak długo nosisz okulary?- poczułam jak łóżko się zapada.
„Pewnie usiadł obok mnie”- pomyślałam. Chcąc
sprawdzić, przesunęłam ręką po prześcieradle, aż dotarłam do uda faceta. Odsunęłam
pospiesznie dłoń, od razu przepraszając. Doktor cicho się zaśmiał.
-Od dziecka- odrzekłam zgodnie z prawdą.
-Czy ona będzie jeszcze kiedyś widzieć?- usłyszałam głos
Liama, dochodzący z drugiego końca sali, a gdy lekarz nie odpowiadał, chłopak
zaczął krzyczeć- Zapłacę ile będzie potrzeba! Proszę polecić mi najlepszych
fachowców! Ona musi widzieć!
-Niech się pan uspokoi, to szpital.- mężczyzna wstał- Może
pan wydać górę złota, wynająć specjalistów z całego świata, ale zaręczam panu,
że ta dziewczyna nigdy więcej nie ujrzy światła dziennego! To bardzo rzadki
przypadek, nieodwracalna kolej rzeczy. Może się pan z tym pogodzić bądź nie,
ale niech pan pamięta, że [T.I.] teraz najbardziej potrzebuje wsparcia ze
strony przyjaciół i rodziny- głos doktora był oschły, nie wyrażający żadnych
emocji, tak jakby mówił to robot, a nie człowiek.
Każdy wyraz, który padł z ust faceta w białym fartuchu,
zapadał mi głęboko w pamięć i sprawiał mi ból. „Nigdy więcej nie ujrzy
światła dziennego”- zdanie niczym echo odbijało się w mojej głowie.
Zamknęłam powieki, po czym wtuliłam się w kołdrę, cicho łkając.
-Zostawiam was na chwilę samych- rzekł doktor, po czym
usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
-To niemożliwe- Payne kręcił się nerwowo po pomieszczeniu.
-Wyjdź- wyszeptałam.
-Słucham?- zdziwił się.
-Wyjdź- powtórzyłam, tyle ze głośniej.
-Ale [T.I.], mogę ci pomóc!
-Nie chcę twojej cholernej pomocy ani litości! Ani twoich
zakichanych pieniędzy! Nie chcę od ciebie nic, rozumiesz? Masz mi dać
spokój i odejść. – wrzasnęłam, zaciskając dłonie w pięści.
Z moich oczu potoczył się potok łez. Wpatrywałam się w
czarną przestrzeń, która otaczała mnie z każdej strony. Wiele bym dała, by móc
zobaczyć jego minę. Co mogła wyrażać? Złość? Smutek? Żal? Rozczarowanie?
Nienawiść? Troskę? Nie dane mi było tego już nigdy ujrzeć. Moich uszu dobiegł
charakterystyczny dźwięk wciągania powietrza, a potem przymykanych drzwi.
Zostałam sama. Sama w nowym świecie…
~*~
Po tygodniu ciągłych badań, zabiegów, diagnoz w końcu mogłam
opuścić znienawidzony do granic możliwości szpital. Mama pomogła mi zejść po
schodach, od razu wciskając mi w dłoń laskę dla niewidomych.
-Nie będę z tym chodzić- odrzekłam, oddając jej przedmiot-
Chcę żyć tak jak wcześniej, mamo.
-Kochanie- kobieta pogłaskała mnie po policzku, a ja
przysięgam, że usłyszałam jej cichy szloch.
-Dam radę, mamo. Nie skreślaj mnie, proszę. Wiem, że to
będzie trudne, ale pragnę chociaż spróbować.
Rodzicielka w geście zrozumienia i akceptacji mocniej
uścisnęła moją dłoń.
Mimo wielu trudności nie poddałam się i każdego dnia
walczyłam o lepszą przyszłość. Nie spotykałam się z przyjaciółmi, utrzymywałam
z nimi tylko kontakt telefoniczny. Któregoś razu zostałam sama w domu, bo
rodzice musieli wyjść do pracy, a nie mieli mnie z kim zostawić.
-Mamo, poradzę sobie- zapewniłam, całując ją w policzek.
Oczami wyobraźni widziałam świat, który mnie otaczał.
Postanowiłam, że nic w mieszkaniu nie będę zmieniać, ani przestawiać żadnych
mebli, bo dzięki temu łatwiej mogłam odnaleźć się i nie przewrócić. Chodziłam
pewnym krokiem, wyprostowana, zawsze z ciemnymi okularami na nosie, choć oczy
miałam otwarte. Zachowywałam się jak każda przeciętna nastolatka. Usłyszałam
dźwięk dzwonka. No tak, z patrzeniem przez wizjer był pewien problem, ale i na
to znalazłam jakieś rozwiązanie.
-Kto tam?- zapytałam, kładąc dłoń na klamce.
-Liam. [T.I.], proszę wpuść mnie!
Z lekkim wahaniem, otworzyłam drzwi. Nie mogąc się
powstrzymać, wyciągnęłam dłoń i przejechałam nią po policzku chłopaka.
-Nie goliłeś się od kilku dni- zauważyłam.
Payne cicho się zaśmiał, kładąc palce na moich.
-Przepraszam za moje zachowanie- zaczął, ale mu przerwałam.
-Może lepiej wejdźmy do środka. Tam czuję się pewniej-
odwróciłam się i szybkim krokiem udałam do kuchni po szklanki i sok, które po
chwili znalazły się na stole w salonie.
-Jak to zrobiłaś?- w głosie Liama było słychać podziw.
-Ale co?- zdziwiłam się, siadając na kanapie.
-No.. to… Ten… Że…- jąkał się i zapewne machał rękami, bo
wyczułam lekki powiew.
-Normalnie- odrzekłam, zgadując co miał na myśli.- Po co
przyszedłeś? Czy niezbyt jasno się wyraziłam? Nic od ciebie nie chcę.
-Z resztą rozmawiasz chociaż przez telefon, a mnie unikasz.
Zrobiłem coś nie tak? Zraniłem cię… przed tym co ci się przytrafiło?
-Myślałam, że kogoś masz- wypaliłam po kilku minutach
ciszy.- Co miało znaczyć zdanie „miłość nie zawsze jest sprawiedliwa”?
-Ach, o to ci chodzi- odetchnął z ulgą.
Zmarszczyłam czoło.
-Tak, o to- odburknęłam.
-[T.I.]- objął mnie ramieniem i odgarnął kosmyki opadające
mi na nos- Chodziło mi o to, że niekiedy dzieją się rzeczy z którymi trudno nam
się pogodzić i które wydają nam się niesprawiedliwe. Że w miłości jak i w życiu
nie zawsze wszystko idzie tak jakbyśmy chcieli.- zdjął moje okulary i odłożył
gdzieś na bok.
-Czyli że…?
-Jesteś przewrażliwiona- przycisnął swój policzek do mojego-
A teraz powiedz mi jeszcze raz, już po raz ostatni. Mam odejść?- wyszeptał mi
do ucha.
Pokręciłam przecząco głową. Dopiero przy nim w pełni
poczułam się jak „dawna ja”; to właśnie jego brakowało mi do układanki puzzli
staro-nowego życia. I mimo, że nie zawsze zachowywał się jak należy,
potrzebowałam go. Usłyszałam huk za oknem.
-Co to było?- spytałam
-Samolot nisko leciał- splótł palce z moimi.
-Mogę uznać, że to spadająca gwiazda?- zamyśliłam
się, opierając głowę o jego ramię.
-A czemu nie?
-Czyli mogę sobie pomyśleć życzenie?
-A jakie?- ujął moją twarz w dłonie.
-Chciałabym wiecznie się z tobą śmiać, cieszyć się dniem
i iść na przód, zostawiając za sobą przeszłość- powiedziałam na jednym
wdechu.
-Czy będzie to niestosowne jak dodam, że pragnę tego
samego?- nasze czoła się zetknęły..
Zamiast odpowiedzieć, dotknęłam wargami jego ust.
Powróciłam.
~by Natalia
Czemu tytuł tego jest " Niall", a opowiadanie o Liamie ?
OdpowiedzUsuńale tak ogl to SUPER !
Przepraszam! Boże, nie wyspałam się dzisiaj! ;D Już poprawiłam.
UsuńŚwietny imagin :3 -Paula xx
OdpowiedzUsuńale śliczny...
OdpowiedzUsuńz dnia na dzień wasze prace są coraz lepsze :D
Kina ;p
o matko, cudny imagin! ;*
OdpowiedzUsuńKinga :)
Boski <33
OdpowiedzUsuńTaki i smutny i radosny zarazem ; ))
Kocham Wasze imagine ; ***
Booskie ! . ♥ Zapraszam na mojego bloga http://mimowszystkociekocham.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJest świetny!
OdpowiedzUsuńsuper imagin i świetne tło ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny! :D
OdpowiedzUsuńA i świetna zmiana na blogu. Tło jest zajebiste! :D
Piękny jest poprostu zajebisty.
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńjeszcze!natychmiast
OdpowiedzUsuńsweet!
OdpowiedzUsuńmasz talent
OdpowiedzUsuńextrA
OdpowiedzUsuńsupcio
OdpowiedzUsuńsuperr,ekstra niesamowicie,nieziemsko,cudownie,sweet,!
OdpowiedzUsuńsuper,super,super
OdpowiedzUsuńjeszcze
OdpowiedzUsuńświetny! *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie, na każdym z blogów znajdziesz nowy post. Jeden z nich to nowy rozdział opowiadania z 1D. :)
Pozdrawiam.
Super! Żal mi tej dziewczyny :(. Jeszcze raz, naprawde świetny imagin!
OdpowiedzUsuńjaniemogękurkajegomać. popłakałam się i to wszystko takie ... realne ? masz/macie talent
OdpowiedzUsuńTo jest suuper . Piękne <3
OdpowiedzUsuń