Piosenki: < klik >
a potem:< klik >
20:20. Wokoło było tak spokojnie, błogo. W powietrzu unosiła
się woń dymu, pieczonych kiełbasek- sąsiedzi zorganizowali grilla, na który
zaprosili sporo znajomych, w tym też mnie, ale zważywszy na mój stan-
odmówiłem. We wszystkim co mnie otaczało można było „wyczuć” powoli kończące
się lato. Dotknąłem naszyjnika- drobnego, srebrnego, połyskującego w
zachodzącym słońcu jabłuszka-serduszka zawieszonego na cieniutkim łańcuszku,
który spoczywał w małym, czerwonym pudełeczku w kształcie serca, wyścielonym
miękkim materiałem w tym samym kolorze co opakowanie. Poczułem ostre, nieprzyjemne
ukłucie w okolicy serca na samo wspomnienie o Tobie. Wspomnienie, które
starałem się zepchnąć w otchłanie pamięci. Choć z drugiej strony było jednym z
najlepszych jakie kiedykolwiek miałem i trzymałem się go kurczowo w
najtrudniejszych momentach, niczym rozbitek swojego koła ratunkowego. Czułem
się podle. Z wielu powodów: zerwałem jakikolwiek kontakt z rodziną; po wielu
latach wspólnych starań, wysiłków, męczącej pracy zespół się rozpadł, a głównym
tego powodem byłem po części ja… I zraniłem tę, którą kochałem nad życie, co
uświadomiłem sobie dopiero, gdy było już za późno. Za późno na przeprosiny. Za
późno na drugą szansę. Za późno na ratunek. Bądź co bądź, to w pewnym sensie
Cię wykorzystałem, uwiodłem, dałem nadzieję, a potem zraniłem. Naprawdę, nie chciałem
tego! Ale wszystko potoczyło się tak szybko… nie tak, jak planowałem! Od samego
początku pragnąłem Twojego szczęścia a nie smutku. Za każdym razem, gdy czułem
Twój dotyk, miałem wrażenie, że jestem we właściwym miejscu, z właściwą osobą i
co najważniejsze tą osobą byłaś Ty. Wiedz, że się starałem, że chciałem
wszystko naprawić. Ale coś, jakaś niepojęta przeze mnie siła zatrzymywała mnie,
zniechęcała; robiła wszystko bym miał Twoje życie w głębokim poważaniu. „Lepiej
nie igrać z ogniem, bo można się poparzyć. Niby taki piękny, hipnotyzujący,
przyciągający, ale jak się zbliży do niego za blisko- odrzuca, rani…” – słowa
mojej zmarłej już dawno babci. Teraz wiem, że jej słowa odnosiły się do mnie.
Pamiętasz jak się poznaliśmy? Tak jak w większości dennych
amerykańskich telenoweli czy filmów, na szkolnym korytarzu. Wpadłem na Ciebie
przez przypadek, goniąc uciekającego z moją torbą przyjaciela. Rzuciłem krótkie
„przepraszam” i pognałem dalej, nawet się nie oglądając, by sprawdzić czy nic
Ci się nie stało. Wbiegłem do klasy na kilka sekund przed nauczycielem, po
drodze do ławki odbierając moją własność i przybijając piątki z kumplami. Zanim
profesor zaczął sprawdzać listę obecności, w drzwiach stanęłaś Ty. Przerwałem
relacjonowanie wydarzeń koledze z ostatniej imprezy i z nagłym zainteresowaniem
zlustrowałem Cię wzrokiem od stóp do głów. Cóż, muszę przyznać, że oczarowałaś
mnie swoim wyglądem, tak bardzo różniłaś się od innych dziewczyn, jakie znałem.
Bokserka, skórzana kurteczka, rurki, a na stopach conversy. I wszystko w tym
samym kolorze- czarnym. Włosy sczesane w krótką kitkę z tyłu głowy, grzywka
opadająca na pomalowane na ciemno oczy, lekko przygarbiona sylwetka.
-To nowa uczennica. Przyjmijcie ją ciepło i serdecznie.
Przedstaw się i zajmij, proszę, wolną ławkę przy oknie.- rzekł nauczyciel,
zapisując na tablicy temat lekcji.
-[T.I.] [T.N.]- powiedziałaś ledwo dosłyszalnym głosem,
siadając we wskazanym miejscu.
Po sali rozległy się ciche szepty, jęki i szemrania. Dla
reszty klasy, jak i dla mnie, Twoje przybycie było ogromnym zaskoczeniem, bo
Twój ubiór był taki… inny. Zachowanie, również. Czułem, że nie będziesz miała
łatwego życia w tej szkole, bo ludzie uczęszczający do niej byli nad wyraz
nietolerancyjni i niemili dla osób, które wyróżniały się w jakiśkolwiek sposób,
nie należały do żadnych większych grup. Dlatego postanowiłem, że się Tobą
zaopiekuję. W każdym tego słowa znaczeniu. Nie mogłem się skupić na lekcji,
ciągle się w Ciebie wpatrywałem. Aż w końcu zaszczyciłaś mnie swoim jakże
smutnym spojrzeniem. Resztkami sił i zdrowego rozsądku powstrzymałem się, by
nie wstać, nie podjeść do Ciebie i Cię nie przytulić. Zacisnąłem dłonie w
pięści i, by wyglądać bardziej naturalnie, rozłożyłem się na krześle, jak to
miałem w zwyczaju. Udając, że słucham kilkunastominutowego już przemówienia
nauczyciela, co chwilę kątem oka zerkałem w Twoją stronę. W głowie tworzyłem
tysiące planów na to, jak do Ciebie dotrzeć, jak zyskać Twoje zaufanie i …
miłość. Tak, miłość. Jeszcze nigdy czegoś tak silnego nie poczułem do żadnej
osoby. Z każdym dniem nasze „rozmowy” stawały się coraz dłuższe. Pamiętasz na
czym one polegały? Wiem, głupie pytanie. Pisaliśmy do siebie karteczki,
zgodziłem się, bo taka forma porozumiewania się była lepsza niż milczenie i
wpatrywanie się w siebie nawzajem. Tak! Nie myśl sobie, że nie widziałem jak
rzucałaś mi ukradkowe spojrzenia! Po kilku miesiącach naszej znajomości dałaś
mi do przeczytania swój pamiętnik. Nie mogłem zobaczyć swojej miny, ale sądząc
po Twoim nieśmiałym, jakże cudownym uśmiechu, mogłem się domyśleć, że
wyglądałem przekomicznie. Wtedy postanowiłem, że również będę go prowadzić, na
co stwierdziłaś, że to wcale nie jest nie męskie jak uważają inni. Byłem
strasznie poruszony po lekturze Twoich zapisków, wstrząsnęło mną. Bo jak własny
ojciec może powiedzieć córce, że jest gruba, brzydka; zmuszać ją do wysiłku
fizycznego, tak że była wykończona? Miałem ochotę pójść do Twojego domu i go
uderzyć. Nie raz czy dwa. Chciałem bić go dopóki, dopóty nie przyznałby się do
popełnionego błędu. I wcale nie obchodziły mnie konsekwencje! Poddałem się.
Widząc Twoją obolałą minę, uznałem, że tylko pogorszyłbym sprawę.
-Dlaczego Ty mimo wszystko go kochasz i nie chcesz robić mu
przykrości?- zapytałem któregoś razu mając na myśli Twojego tatę, gdy
siedzieliśmy podczas przerwy obiadowej na szkolnej ławeczce.
-Bo… „kochamy tych, którzy nas ranią i ranimy tych,
którzy nas kochają”- zacytowałaś, po czym uroniłaś jedną łzę.
Wtedy po raz pierwszy przemogłem się i mocno Cię
przytuliłem. Chciałem Ci dać, to czego nie otrzymywałaś w domu. Poczucie
bezpieczeństwa, aprobaty, tego, że dla kogoś jesteś ważna. Ale czułem, że nic z
tego więcej nie wyjdzie. Dwoje ludzi, dwa światy. Przyjaciele. Miałaś wiele
wad, słabości. Na wszystko patrzyłaś jak pesymista, dla Ciebie przysłowiowa
szklanka była zawsze do połowy pusta. A mimo to akceptowałem Cię taką, jaką
byłaś. Nie kazałem Ci się zmieniać. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, nie
tylko w szkole, ale i po zajęciach- w parku, w kinie, czy po prostu u mnie w
domu. Był drugi semestr następnego roku, jaki przeżyliśmy w jednej klasie.
Zaczęłaś mi wysyłać jednoznaczne sygnały. Że jestem dla Ciebie kimś więcej niż
tylko dobrym kumplem, że Ci się podobam. Stwierdziłem, że nie ma na co czekać;
czas szybko mija a życie jedno jest. To nie był łatwy gest, bo nie byłem do
końca przekonany o swoich uczuciach, ale zaryzykowałem. I skończyło się na tym,
że zostaliśmy parą. Nie miałem pojęcia czy dobrze robię. Patrząc na to z
perspektywy czasu uświadamiam sobie, że na początku nie pałałem do Ciebie
dojrzałą miłością, uznawałem to za silne zauroczenie, silną przyjaźń i poczucie
tego, że mnie rozumiesz. Początkowo była niepewność, strach, przed tym,
by nie zrobić niewłaściwego kroku, by nie dodawać Ci dodatkowych powodów do
cierpień. W końcu zrozumiałem, że byłaś wyjątkową osobą, dla której warto żyć.
Było idealnie. Ja, Ty, My. Jak to pięknie brzmi.
Pamiętam nasz pierwszy pocałunek. A Ty? W mojej głowie
zostanie do końca mego istnienia, i zapewne , o ile to możliwe, jeszcze dłużej.
Zostałem sam w domu, dlatego Cię zaprosiłem. Chciałem, byśmy w końcu pozostali
sam na sam dłużej niż na kilka minut. Najpierw obejrzeliśmy nasze zdjęcia z
dzieciństwa. Z rozmarzeniem wpatrywałem się w małą, uśmiechniętą Ciebie… Tak
inną. Tak szczęśliwą. Zamówiłem ogromną pizzę na obiad, bo przyznam nie jestem
mistrzem kuchni i nie chciałem zrobić czegoś, co nie nadawało się do jedzenia.
Z wielkim trudem wcisnąłem w Ciebie choć jeden kawałek pizzy, przy czym słowo
„wcisnąłem” nie zostało użyte przypadkowo. Wiem, jak bałaś się by nie przytyć,
jak starannie liczyłaś kalorie. Nie byłaś gruba, błagam Cię! Wagę miałaś
odpowiednią, no ale jednak wpływ słów innych osób na charakter człowieka, jak
widać, był bardzo duży. Usiedliśmy wygodnie na kanapie, pozostając jednak w
znacznej odległości od siebie. Z wielu filmów, jakie oferowałem, wybrałaś
horror- nie wiem czemu, ale po prostu nie cierpię tego gatunku, mimo to się
zgodziłem. Dla Ciebie mógłbym skoczyć w ogień, zabić kogoś, zrobić cokolwiek o
co byś mnie poprosiła. Ślepo zakochany głupiec. Z każdą minutą przysuwałem się
bliżej Ciebie, aż w końcu otoczyłem Cię beztrosko ramieniem, a na moje wargi
wypłyną ciepły uśmiech. Gdy chciałaś wstać, wykorzystałem okazję. Złapałem Cię
za dłoń, odkręcając twarzą ku sobie, w wyniku czego nasze usta na moment się
styknęły. Twoje wargi były delikatne, ciepłe, miękkie. Po chwili wahania
przymknęłaś powieki i oddałaś pocałunek. Miałem ochotę skakać z radości, jednak
szybko się skarciłem, bo gdybym zaczął to robić, przerwałbym tę jakże rozkoszną
chwilę. Rozchyliłem usta, smakując przyjemne doznanie. Uśmiechnęłaś się
nieśmiało. Włączyłem kolejny film, znów horror, ale szczerze, to niewiele z
niego pamiętam, tak byłem zaabsorbowany całowaniem Cię. Od tamtego wydarzenia
szukałem tylko okazji bym mógł ponownie złączyć nasze wargi. Poszliśmy kiedyś
nad staw, szczęśliwi, trzymając się za ręce. Zebrałem jakieś białe kwiatki,
chyba były to stokrotki, ukląkłem na jedno kolano i wręczyłem Ci mały bukiecik.
Moje serce radowało się, gdy zaszczycałaś mnie swoim czarującym uśmiechem. „Ci,
których raz pokochaliśmy, zostają z nami na zawsze”- pamiętasz?
Ale już potem nie było tak różowo. Dowiedziałaś się, na
szczęście ode mnie, że na początku Cię okłamałem, bo nie kochałem Cię tak jak
myślałaś. Odeszłaś. Prosiłem o wybaczenie, o drugą szansę, o to, byś dała mi
wytłumaczyć. Nie. Nie. Nie. Żeby naprawić błąd, wystarczy chcieć. Chciałem! I
co z tego? Nic!
Zastanawiając się, dlaczego postąpiłem tak jak postąpiłem,
gdzie popełniłem błąd, spoglądałem na Twoje zdjęcie. Palcem głaskałem Twój
policzek. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek w życiu wcześniej tyle płakał
co po Twoim odejściu. Czułem jakbyś zabrała jakąś część mnie, jakbyś
wyrwała mi serce. Gdy trochę się uspokoiłem, otrzymałem od Ciebie smsa, po
którym miałem ochotę się zabić. „Możesz być przy mnie… ale nie ze mną. Ja
nienawidzę kłamstwa i nie chcę w nim żyć ;c Nie chcę znowu cierpieć z powodu
fałszywej miłości ;c”. Zranić osobę, którą się kocha. Tak, tylko ja byłem do
czegoś takiego zdolny. Gdy uświadomiłem sobie, że mogę Ciebie stracić, bolało
mnie serce, paliły żyły, dudniło w głowie, miałem duszności, świat wirował. Ale
to było nic w porównaniu z tym jak krzyczała moja dusza… Umierająca dusza. Zapytałem
się Ciebie, co mogę Ci dać, jak zadośćuczynić swoje błędy. Odparłaś:
-Nie chcę nic! NIC!!! Ani z duszy, ani z serca! Nic od
Ciebie nie chcę!
Nigdy nie sądziłem, że jakiekolwiek słowa będą mogły mnie
tak zranić. Chciałem wiedzieć, czy odchodzisz tylko dlatego, iż Cię okłamałem.
-Problem leży też w tym , że robisz się taki jak ja.
-A jaki byłem?
-Jaki? Hmm… Uroczy blondynek z masą nierealnych pomysłów i
marzeń. Mądry. Przystojny. Mający swój popularny zespół.
-A teraz jaki jestem?- zapytałem ze smutkiem
-Spójrz na siebie. Ciągle czarne ciuchy, „ciężka” muzyka,
pesymista. I bardzo schudłeś, zmizerniałeś. -odrzekłaś- To jestem ja, nie ty.
Nie bądź kimś, kim nie jesteś. Pokochałam tego dawnego Nialla Horana.
Poczułem, że jeśli od mojego zachowania i bycia „starym” lub
„obecnym” sobą, zależy czy znów będziemy razem, to się postaram. Dzielnie
brnąłem, poznając dawne przyzwyczajenia na nowo. Udałoby mi się, gdybym nagle
nie stracił wiary w siebie. Twoja nieobecność paliła bardziej niż cokolwiek
innego. Nie mogłem dać sobie z tym rady. Powyciągałem stare karteczki, które
pisałem z Tobą na tych nudniejszych lekcjach, czy przerwach. Wszędzie
zapewnienia, że mnie kochałaś, potrzebowałaś. Że burza była piękna, ale mnie
nic nie przebije. Że ciągle o mnie myślałaś. Że oddałabyś mi swoje serce. Że
byłaś o mnie zazdrosna. Że gdy na mnie patrzyłaś, to czułaś „to coś”. Że
chciałaś wiecznie się ze mną śmiać. Że byłem Twoim światem. Że potrzebowała
mojej miłości. Po raz kolejny dałem upust emocjom, nie mogąc powstrzymać cisnących
się do oczu gorzkich łez. Poczułem unoszący się w powietrzu pokoju Twój zapach…
Zapach, za którym tak cholernie tęskniłem. Twój chłód. Bariera, przepaść
rosnąca między nami. Wszystko raniące niczym sztylet wbijany w serce. Jak
szaleniec wypisywałem do Ciebie dziesiątki smsów, na które nie otrzymywałem
odpowiedzi. Z każdą sekundą czułem jak ulatuje ze mnie życie. Napisałaś „As
long as you love me”… Kochałem Cię, kocham nadal i wiem, że jeszcze długo będę
kochać. Twierdziłaś, że nie zawsze. Nie wiedziałem. Niczego już nie byłem do
końca pewien. Ale czułem, że moja miłość, pierwsze, szczere i odwzajemnione
uczucie, jakim obdarzyłem drugiego człowieka, będzie trwało jeszcze długi,
długi czas.
Spojrzałem w dal, słońce już dawno skryło się za horyzontem,
tylko jego pojedyncze promienie wychylały się znad ciemnego lasu. Nie wiem, po
co w ogóle Ci o tym wszystkim opowiadam, ale czuję się taki samotny. Zapewne
będę starym kawalerem. Skąd takie przypuszczenie? Bo nie dam rady po raz
kolejny komuś bezgranicznie zaufać, powierzyć mu swoich tajemnic, mówić mu o
wszystkim. Nie otworzę się już przed nikim, tak jak przed Tobą. Za dużo mnie to
kosztuje: bólu, nerwów, łez. Nie pokocham już nikogo tak mocno jak Ciebie. Bo
będę się bała, że ta osoba odejdzie, zostawi mnie . Nie zniosę ponownie tego
cierpienia.
Zawiodłem wszystkich…
Ciebie…
Rodzinę…
Kumpli…
Zapewne w przyszłym roku też nauczycieli…
Siebie…
Każda komórka mojego ciała boleśnie odczuwa Twoją
nieobecność… wręcz krzyczy… bo cierpi. Wytwarzam wokół siebie coraz grubszy
„mur”, który ma mnie oddzielać od innych, od rzeczywistości. Sprawiać, że będę
niedostępny. Ma mnie chronić przed uczuciami. Przed raniącą miłością. To
prawda, że miłość może uczynić człowieka szczęśliwym, ale tylko ta
odwzajemniona, akceptowana, szczera, niewymuszona… Uczucia są nic nie warte,
biskość z innym człowiekiem oznacza zawsze ból. Ból. Pustka. Cierpienie.
Strach. Samotność. Obojętność. Bezradność. Odrzucenie. Smutek. I tak w kółko.
Ból. Pustka…
I na tym chciałbym zakończyć swoją wypowiedź, [T.I.]. Mam
nadzieję, że mnie jednak usłyszałaś, mimo dzielących nas kilometrów… wymiarów.
Pamiętasz wiersz pewnej dziewczyny, przy którym oboje uroniliśmy łzy?
***
Szyba
Dwoje ludzi, dwa światy.
Jeden płomień, jedna
Chwila.
Dotyk, pocałunek
Oddzieleni.
Na zawsze, na
Wieczność.
I pamiętaj. Mimo wszystko moje serce nadal jest dla Ciebie
otwarte. W oddali usłyszałem płacz naszej córeczki…
~*~
Z dudniącym sercem poderwałem się z łóżka. Pot strużką
spływał po mojej skroni, dłonie mi drżały, a włosy miałem w koszmarnym
nieładzie. Podszedłem do łóżeczka małej, wziąłem ją na ręce i delikatnie
przytuliłem. [T.I.] przebudziła się i zaspana, przetarła oczy, spoglądając na
mnie ze zdziwieniem i troską. Wstała, obejmując mnie ramieniem. Złożyłem na jej
czole czuły pocałunek.
-Śniło ci się coś złego?- zapytała
-Ee.. niee…- wydukałem, próbując opanować drgawki.
-Niall- pogłaskała mnie po policzku- To był tylko sen.
-To było straszne- krzyknąłem, ale po chwili się opanowałem,
przypominając sobie, że dziewczynka znów zaczęła szlochać.- Odeszłaś-
wyszeptałem z przerażeniem.
-Nie odejdę- zapewniła.
-Przeniosłem się do czasów, gdy chodziliśmy jeszcze do
szkoły, gdy mój zespół przechodził kryzys i… Zobaczyłem moje życie… Jakie
miałbym teraz… Gdybyś nie dała mi szansy.- ukryłem twarz we włosach córki.
Żona odłożyła dziecko do łóżeczka, a potem mocno mnie
przytuliła, po chwili zatapiając swoje wargi w moich. Dała mi do zrozumienia,
że w końcu w pełni jest szczęśliwa.
-Byłeś, jesteś i zawsze będziesz moim marzeniem- szepnęła
prosto w moje usta.
Odetchnąłem z ulgą. Poczułem, iż nareszcie wszystko jest tak
jak być powinno. Po wielu trudach, zmaganiach, walce, staraniach udało mi się
sprawić, by [T.I.] w pełni cieszyła się z życia, z tego, że miała przy sobie
kochającego męża i córkę, że miała dla kogo śmiać się i płakać…
*** Wiersz Darii Stasiak. Bardzo mi się spodobał, po
tym jak przeczytałam 15 numer z tego roku „Victora Gimnazjalisty”; uznałam, że
idealnie będzie pasował do mojego imagina.
~by Natalia
Ja.. nie wiem co powiedzieć . Odebrało mi mowę. Czuję się podle, tak jakbym naprawdę opuściła Nialla... ;c
OdpowiedzUsuńPrzecudny imagin *_*
Mam wrażenie, że na podstawie Twojego życia, co Natalio?
Hm, tak. Masz rację. Tylko u mnie to nie sen, tylko rzeczywistość ;c
UsuńCieszę się, że Wam się podoba :)
Natalia
Przecudne *_*
OdpowiedzUsuńIdę płakać gdzie indziej, bo inaczej klawiaturę zamoczę :D
Natalia masz talent <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje imaginy ;D
Świetny<3 zapraszam do mnie dopiero zaczynam : myimagineworldwith1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZaniemówiłam....Ten imagin jest naprawdę piękny *.* Masz wielki talent :))
OdpowiedzUsuńJest po prostu.. świetny. Nie wiem co jeszcze mogę napisać.<3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPłaczę ...
OdpowiedzUsuńJesteś fantastyczna ! Cudowny imagin, nie zmarnuj takiego talentu ;)
Pozdrawiam < 3
wowo piekny imagin <3
OdpowiedzUsuńPłacze, ryczę. Po prostu odebrało mi mowę. Ten imagin jest przepiękny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego bloga: http://one-direction-opowiadanie-pl.blogspot.com/
ja nie wiem co mam napisac.
OdpowiedzUsuńpo prstu plaacze a raczej rycze..
cudowne :)
Nie popłakałam się, nie dlatego, że imagin nie jest wzruszający, tylko dlatego, że przeczytałam końcówkę. Muszę przyznać, cholernie mnie wystraszyłaś.
OdpowiedzUsuńKurde, chcę mieć taki talent jak ty ._. ♥
Czekam na moment kiedy wasza trojka będzie znana z wspaniałych książek , wierszy itp.
OdpowiedzUsuńNie zmarnujcie tego talentu (:
Imagin jest wspaniały! Jeszcze nigdy nie uroniłam tylu łez ...
suuuper ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać coś sensowniejszego niż tylko "super".
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu czytam imaginy zamieszczane na tym blogu i muszę przyznać, że należą do jednych z najlepszych. Cała trójka pisze prostym, przejrzystym i łatwym do zrozumienia dla czytelnika stylem. Nie robicie błędów, zdania są rozbudowane, opisy nie zanudzają, stosujecie znaki interpunkcyjne- niczym młode pisarki.
Wasza twórczość wraz z muzyką, jaką polecacie do każdego imagina, daje niesamowity efekt, pozwala czytelnikowi na przeniesienie się, być może do własnych wspomnień, do rozważenia swoich czynów. Bo łatwiej jest spojrzeć na swoje życie, poprzez uczenie się na cudzych błędach, które często opisujecie w Waszych "krótkich opowiadaniach".
A co do Twojego imagina, Natalio. Sama podkreśliłaś, że są w nim elementy z Twojego życia. Cóż, widać, że fabuła (że tak to nazwę) nie jest jak wyjęta z bajki, tylko taka życiowa, co z pewnością może mieć miejsce w egzystencji każdego człowieka. Przyznam się bez bicia, że podczas czytania uroniłam kilka łez, bo wyłapałam
odnośniki do mnie. Na sam koniec: imagin przepiękny, przepełniony uczuciami; po prostu wzrusza nawet największego twardziela. Szczerze gratuluję Ci, jak i pozostałym Redaktorkom, ogromnego talentu i trzymam za Was kciuki. By wena nigdy Was nie opuściła!
Sonia xx
Super!!! Czytam tego bloga już długgggoooo, i imaginy są tu coraz lepsze! Na prawde! Może to dlatego że lubie czytać, a może po prostu wy tak super piszecie, ale wogule się nie męcze czytając TO! Naprawde, podziwiam ;*. -Ola-
OdpowiedzUsuńMmm.. piękne *-*
OdpowiedzUsuńpopłakałam się, śliczny imagin ;**
OdpowiedzUsuńKinga :)
Piękny imagin... Nic więcej nie potrafię napisać. "Mowa jest srebrem, a milczenie - złotem." Zastosuję się do tego cytatu.
OdpowiedzUsuńElisabeth
Nawet teraz się cała trzęsę... Jak ty to zrobiłaś?? Imagin odbiera mowę. Teraz czuję ,że Niall na prawdę potrzebuję kogoś wyjątkowego. *___* <3
OdpowiedzUsuńJezu popłakałam się : (( Cudowny imagin ! Masz straszny talent ! < 333
OdpowiedzUsuńsiedzę sobie i patrze na tego imagina i cały czas płaczę .. naprawde ślicznie <3333 *.*
Cudowny imagin piękna muzyka w tle cały czas płakałam pisz dalej masz talent
OdpowiedzUsuńO Dziss.. To jest boskie !
OdpowiedzUsuńDziewczyno w przyszłości bierz się za pisarstwo !
Mam w sobie tyle emocji i uczuć po przeczytaniu tego, tak się wczułam, że jestem w stanie powiedzieć tylko: gratuluję i dziękuję.
OdpowiedzUsuńwow... po prostu mnie zatkało...
OdpowiedzUsuńfantastycznie piszesz Natalia <3
mój ulubiony.
OdpowiedzUsuń~M.
Cudo <3
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to cudo opisać jakimiś słowami,by dobrze opisać to co czułam czytając. Imagin jest piękny i wzruszający.Ta historia jest wycięta z życia i smutno mi,że jest też częścią twojej historii. Życzę Ci szczęścia w przyszłości i wam dziewczyny weny,żeby was nie opuściła. Oby ten rok 2013 był jeszcze lepszy dla was.
OdpowiedzUsuńJak macie dostęp na Kotka.pl to wejdźcie do mnie zaczęłam tam pisać imaginy:
http://www.kotek.pl/bloxlite/0,110557,8234363.html?blogName=joannagielec1998&utm_nooverride=1
Super !! <333
OdpowiedzUsuń