wtorek, 7 sierpnia 2012

# 119 . Niall .


Piosenki: < klik >
a potem:< klik >

20:20. Wokoło było tak spokojnie, błogo. W powietrzu unosiła się woń dymu, pieczonych kiełbasek- sąsiedzi zorganizowali grilla, na który zaprosili sporo znajomych, w tym też mnie, ale zważywszy na mój stan- odmówiłem. We wszystkim co mnie otaczało można było „wyczuć” powoli kończące się lato. Dotknąłem naszyjnika- drobnego, srebrnego, połyskującego w zachodzącym słońcu jabłuszka-serduszka zawieszonego na cieniutkim łańcuszku, który spoczywał w małym, czerwonym pudełeczku w kształcie serca, wyścielonym miękkim materiałem w tym samym kolorze co opakowanie. Poczułem ostre, nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca na samo wspomnienie o Tobie. Wspomnienie, które starałem się zepchnąć w otchłanie pamięci. Choć z drugiej strony było jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek miałem i trzymałem się go kurczowo w najtrudniejszych momentach, niczym rozbitek swojego koła ratunkowego. Czułem się podle. Z wielu powodów: zerwałem jakikolwiek kontakt z rodziną; po wielu latach wspólnych starań, wysiłków, męczącej pracy zespół się rozpadł, a głównym tego powodem byłem po części ja… I zraniłem tę, którą kochałem nad życie, co uświadomiłem sobie dopiero, gdy było już za późno. Za późno na przeprosiny. Za późno na drugą szansę. Za późno na ratunek. Bądź co bądź, to w pewnym sensie Cię wykorzystałem, uwiodłem, dałem nadzieję, a potem zraniłem. Naprawdę, nie chciałem tego! Ale wszystko potoczyło się tak szybko… nie tak, jak planowałem! Od samego początku pragnąłem Twojego szczęścia a nie smutku. Za każdym razem, gdy czułem Twój dotyk, miałem wrażenie, że jestem we właściwym miejscu, z właściwą osobą i co najważniejsze tą osobą byłaś Ty. Wiedz, że się starałem, że chciałem wszystko naprawić. Ale coś, jakaś niepojęta przeze mnie siła zatrzymywała mnie, zniechęcała; robiła wszystko bym miał Twoje życie w głębokim poważaniu. „Lepiej nie igrać z ogniem, bo można się poparzyć. Niby taki piękny, hipnotyzujący, przyciągający, ale jak się zbliży do niego za blisko- odrzuca, rani…” – słowa mojej zmarłej już dawno babci. Teraz wiem, że jej słowa odnosiły się do mnie.
Pamiętasz jak się poznaliśmy? Tak jak w większości dennych amerykańskich telenoweli czy filmów, na szkolnym korytarzu. Wpadłem na Ciebie przez przypadek, goniąc uciekającego z moją torbą przyjaciela. Rzuciłem krótkie „przepraszam” i pognałem dalej, nawet się nie oglądając, by sprawdzić czy nic Ci się nie stało. Wbiegłem do klasy na kilka sekund przed nauczycielem, po drodze do ławki odbierając moją własność i przybijając piątki z kumplami. Zanim profesor zaczął sprawdzać listę obecności, w drzwiach stanęłaś Ty. Przerwałem relacjonowanie wydarzeń koledze z ostatniej imprezy i z nagłym zainteresowaniem zlustrowałem Cię wzrokiem od stóp do głów. Cóż, muszę przyznać, że oczarowałaś mnie swoim wyglądem, tak bardzo różniłaś się od innych dziewczyn, jakie znałem. Bokserka, skórzana kurteczka, rurki, a na stopach conversy. I wszystko w tym samym kolorze- czarnym. Włosy sczesane w krótką kitkę z tyłu głowy, grzywka opadająca na pomalowane na ciemno oczy, lekko przygarbiona sylwetka.
-To nowa uczennica. Przyjmijcie ją ciepło i serdecznie. Przedstaw się i zajmij, proszę, wolną ławkę przy oknie.- rzekł nauczyciel, zapisując na tablicy temat lekcji.
-[T.I.] [T.N.]- powiedziałaś ledwo dosłyszalnym głosem, siadając we wskazanym miejscu.
Po sali rozległy się ciche szepty, jęki i szemrania. Dla reszty klasy, jak i dla mnie, Twoje przybycie było ogromnym zaskoczeniem, bo Twój ubiór był taki… inny. Zachowanie, również. Czułem, że nie będziesz miała łatwego życia w tej szkole, bo ludzie uczęszczający do niej byli nad wyraz nietolerancyjni i niemili dla osób, które wyróżniały się w jakiśkolwiek sposób, nie należały do żadnych większych grup. Dlatego postanowiłem, że się Tobą zaopiekuję. W każdym tego słowa znaczeniu. Nie mogłem się skupić na lekcji, ciągle się w Ciebie wpatrywałem. Aż w końcu zaszczyciłaś mnie swoim jakże smutnym spojrzeniem. Resztkami sił i zdrowego rozsądku powstrzymałem się, by nie wstać, nie podjeść do Ciebie i Cię nie przytulić. Zacisnąłem dłonie w pięści i, by wyglądać bardziej naturalnie, rozłożyłem się na krześle, jak to miałem w zwyczaju. Udając, że słucham kilkunastominutowego już przemówienia nauczyciela, co chwilę kątem oka zerkałem w Twoją stronę. W głowie tworzyłem tysiące planów na to, jak do Ciebie dotrzeć, jak zyskać Twoje zaufanie i … miłość. Tak, miłość. Jeszcze nigdy czegoś tak silnego nie poczułem do żadnej osoby. Z każdym dniem nasze „rozmowy” stawały się coraz dłuższe. Pamiętasz na czym one polegały? Wiem, głupie pytanie. Pisaliśmy do siebie karteczki, zgodziłem się, bo taka forma porozumiewania się była lepsza niż milczenie i wpatrywanie się w siebie nawzajem. Tak! Nie myśl sobie, że nie widziałem jak rzucałaś mi ukradkowe spojrzenia! Po kilku miesiącach naszej znajomości dałaś mi do przeczytania swój pamiętnik. Nie mogłem zobaczyć swojej miny, ale sądząc po Twoim nieśmiałym, jakże cudownym uśmiechu, mogłem się domyśleć, że wyglądałem przekomicznie. Wtedy postanowiłem, że również będę go prowadzić, na co stwierdziłaś, że to wcale nie jest nie męskie jak uważają inni. Byłem strasznie poruszony po lekturze Twoich zapisków, wstrząsnęło mną. Bo jak własny ojciec może powiedzieć córce, że jest gruba, brzydka; zmuszać ją do wysiłku fizycznego, tak że była wykończona? Miałem ochotę pójść do Twojego domu i go uderzyć. Nie raz czy dwa. Chciałem bić go dopóki, dopóty nie przyznałby się do popełnionego błędu. I wcale nie obchodziły mnie konsekwencje! Poddałem się. Widząc Twoją obolałą minę, uznałem, że tylko pogorszyłbym sprawę.
-Dlaczego Ty mimo wszystko go kochasz i nie chcesz robić mu przykrości?- zapytałem któregoś razu mając na myśli Twojego tatę, gdy siedzieliśmy podczas przerwy obiadowej na szkolnej ławeczce.
-Bo… „kochamy tych, którzy nas ranią i ranimy tych, którzy nas kochają”- zacytowałaś, po czym uroniłaś jedną łzę.
Wtedy po raz pierwszy przemogłem się i mocno Cię przytuliłem. Chciałem Ci dać, to czego nie otrzymywałaś w domu. Poczucie bezpieczeństwa, aprobaty, tego, że dla kogoś jesteś ważna. Ale czułem, że nic z tego więcej nie wyjdzie. Dwoje ludzi, dwa światy. Przyjaciele. Miałaś wiele wad, słabości. Na wszystko patrzyłaś jak pesymista, dla Ciebie przysłowiowa szklanka była zawsze do połowy pusta. A mimo to akceptowałem Cię taką, jaką byłaś. Nie kazałem Ci się zmieniać. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, nie tylko w szkole, ale i po zajęciach- w parku, w kinie, czy po prostu u mnie w domu. Był drugi semestr następnego roku, jaki przeżyliśmy w jednej klasie. Zaczęłaś mi wysyłać jednoznaczne sygnały. Że jestem dla Ciebie kimś więcej niż tylko dobrym kumplem, że Ci się podobam. Stwierdziłem, że nie ma na co czekać; czas szybko mija a życie jedno jest. To nie był łatwy gest, bo nie byłem do końca przekonany o swoich uczuciach, ale zaryzykowałem. I skończyło się na tym, że zostaliśmy parą. Nie miałem pojęcia czy dobrze robię. Patrząc na to z perspektywy czasu uświadamiam sobie, że na początku nie pałałem do Ciebie dojrzałą miłością, uznawałem to za silne zauroczenie, silną przyjaźń i poczucie tego, że mnie rozumiesz. Początkowo była niepewność, strach, przed  tym, by nie zrobić niewłaściwego kroku, by nie dodawać Ci dodatkowych powodów do cierpień. W końcu zrozumiałem, że byłaś wyjątkową osobą, dla której warto żyć. Było idealnie. Ja, Ty, My. Jak to pięknie brzmi.
Pamiętam nasz pierwszy pocałunek. A Ty? W  mojej głowie zostanie do końca mego istnienia, i zapewne , o ile to możliwe, jeszcze dłużej. Zostałem sam w domu, dlatego Cię zaprosiłem. Chciałem, byśmy w końcu pozostali sam na sam dłużej niż na kilka minut. Najpierw obejrzeliśmy nasze zdjęcia z dzieciństwa. Z rozmarzeniem wpatrywałem się w małą, uśmiechniętą Ciebie… Tak inną. Tak szczęśliwą. Zamówiłem ogromną pizzę na obiad, bo przyznam nie jestem mistrzem kuchni i nie chciałem zrobić czegoś, co nie nadawało się do jedzenia. Z wielkim trudem wcisnąłem w Ciebie choć jeden kawałek pizzy, przy czym słowo „wcisnąłem” nie zostało użyte przypadkowo. Wiem, jak bałaś się by nie przytyć, jak starannie liczyłaś kalorie. Nie byłaś gruba, błagam Cię! Wagę miałaś odpowiednią, no ale jednak wpływ słów innych osób na charakter człowieka, jak widać, był bardzo duży. Usiedliśmy wygodnie na kanapie, pozostając jednak w znacznej odległości od siebie. Z wielu filmów, jakie oferowałem, wybrałaś horror- nie wiem czemu, ale po prostu nie cierpię tego gatunku, mimo to się zgodziłem. Dla Ciebie mógłbym skoczyć w ogień, zabić kogoś, zrobić cokolwiek o co byś mnie poprosiła. Ślepo zakochany głupiec. Z każdą minutą przysuwałem się bliżej Ciebie, aż w końcu otoczyłem Cię beztrosko ramieniem, a na moje wargi wypłyną ciepły uśmiech. Gdy chciałaś wstać, wykorzystałem okazję. Złapałem Cię za dłoń, odkręcając twarzą ku sobie, w wyniku czego nasze usta na moment się styknęły. Twoje wargi były delikatne, ciepłe, miękkie. Po chwili wahania przymknęłaś powieki i oddałaś pocałunek. Miałem ochotę skakać z radości, jednak szybko się skarciłem, bo gdybym zaczął to robić, przerwałbym tę jakże rozkoszną chwilę. Rozchyliłem usta, smakując przyjemne doznanie. Uśmiechnęłaś się nieśmiało. Włączyłem kolejny film, znów horror, ale szczerze, to niewiele z niego pamiętam, tak byłem zaabsorbowany całowaniem Cię. Od tamtego wydarzenia szukałem tylko okazji bym mógł ponownie złączyć nasze wargi. Poszliśmy kiedyś nad staw, szczęśliwi, trzymając się za ręce. Zebrałem jakieś białe kwiatki, chyba były to stokrotki, ukląkłem na jedno kolano i wręczyłem Ci mały bukiecik.  Moje serce radowało się, gdy zaszczycałaś mnie swoim czarującym uśmiechem. „Ci, których raz pokochaliśmy, zostają z nami na zawsze”- pamiętasz?
Ale już potem nie było tak różowo. Dowiedziałaś się, na szczęście ode mnie, że na początku Cię okłamałem, bo nie kochałem Cię tak jak myślałaś. Odeszłaś. Prosiłem o wybaczenie, o drugą szansę, o to, byś dała mi wytłumaczyć. Nie. Nie. Nie. Żeby naprawić błąd, wystarczy chcieć. Chciałem! I co z tego? Nic!
Zastanawiając się, dlaczego postąpiłem tak jak postąpiłem, gdzie popełniłem błąd, spoglądałem na Twoje zdjęcie. Palcem głaskałem Twój policzek. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek w życiu wcześniej tyle płakał co po Twoim  odejściu. Czułem jakbyś zabrała jakąś część mnie, jakbyś wyrwała mi serce. Gdy trochę się uspokoiłem, otrzymałem od Ciebie smsa, po którym miałem ochotę się zabić. „Możesz być przy mnie… ale nie ze mną. Ja nienawidzę kłamstwa i nie chcę w nim żyć ;c Nie chcę znowu cierpieć z powodu fałszywej miłości ;c”. Zranić osobę, którą się kocha. Tak, tylko ja byłem do czegoś takiego zdolny. Gdy uświadomiłem sobie, że mogę Ciebie stracić, bolało mnie serce, paliły żyły, dudniło w głowie, miałem duszności, świat wirował. Ale to było nic w porównaniu z tym jak krzyczała moja dusza… Umierająca dusza. Zapytałem się Ciebie, co mogę Ci dać, jak zadośćuczynić swoje błędy. Odparłaś:
-Nie chcę nic! NIC!!! Ani z duszy, ani z serca! Nic od Ciebie nie chcę!
Nigdy nie sądziłem, że jakiekolwiek słowa będą mogły mnie tak zranić. Chciałem wiedzieć, czy odchodzisz tylko dlatego, iż Cię okłamałem.
-Problem leży też w tym , że robisz się taki jak ja.
-A jaki byłem?
-Jaki? Hmm… Uroczy blondynek z masą nierealnych pomysłów i marzeń. Mądry. Przystojny. Mający swój popularny zespół.
-A teraz jaki jestem?- zapytałem ze smutkiem
-Spójrz na siebie. Ciągle czarne ciuchy, „ciężka” muzyka, pesymista. I bardzo schudłeś, zmizerniałeś. -odrzekłaś- To jestem ja, nie ty. Nie bądź kimś, kim nie jesteś. Pokochałam tego dawnego Nialla Horana.
Poczułem, że jeśli od mojego zachowania i bycia „starym” lub „obecnym” sobą, zależy czy znów będziemy razem, to się postaram. Dzielnie brnąłem, poznając dawne przyzwyczajenia na nowo. Udałoby mi się, gdybym nagle nie stracił wiary w siebie. Twoja nieobecność paliła bardziej niż cokolwiek innego. Nie mogłem dać sobie z tym rady. Powyciągałem stare karteczki, które pisałem z Tobą na tych nudniejszych lekcjach, czy przerwach. Wszędzie zapewnienia, że mnie kochałaś, potrzebowałaś. Że burza była piękna, ale mnie nic nie przebije. Że ciągle o mnie myślałaś. Że oddałabyś mi swoje serce. Że byłaś o mnie zazdrosna. Że gdy na mnie patrzyłaś, to czułaś „to coś”. Że chciałaś wiecznie się ze mną śmiać. Że byłem Twoim światem. Że potrzebowała mojej miłości. Po raz kolejny dałem upust emocjom, nie mogąc powstrzymać cisnących się do oczu gorzkich łez. Poczułem unoszący się w powietrzu pokoju Twój zapach… Zapach, za którym tak cholernie tęskniłem. Twój chłód. Bariera, przepaść rosnąca między nami. Wszystko raniące niczym sztylet wbijany w serce. Jak szaleniec wypisywałem do Ciebie dziesiątki smsów, na które nie otrzymywałem odpowiedzi. Z każdą sekundą czułem jak ulatuje ze mnie życie. Napisałaś „As long as you love me”… Kochałem Cię, kocham nadal i wiem, że jeszcze długo będę kochać. Twierdziłaś, że nie zawsze. Nie wiedziałem. Niczego już nie byłem do końca pewien. Ale czułem, że moja miłość, pierwsze, szczere i odwzajemnione uczucie, jakim obdarzyłem drugiego człowieka, będzie trwało jeszcze długi, długi czas.
Spojrzałem w dal, słońce już dawno skryło się za horyzontem, tylko jego pojedyncze promienie wychylały się znad ciemnego lasu. Nie wiem, po co w ogóle Ci o tym wszystkim opowiadam, ale czuję się taki samotny. Zapewne będę starym kawalerem. Skąd takie przypuszczenie? Bo nie dam rady po raz kolejny komuś bezgranicznie zaufać, powierzyć mu swoich tajemnic, mówić mu o wszystkim. Nie otworzę się już przed nikim, tak jak przed Tobą. Za dużo mnie to kosztuje: bólu, nerwów, łez. Nie pokocham już nikogo tak mocno jak Ciebie. Bo będę się bała, że ta osoba odejdzie, zostawi mnie . Nie zniosę ponownie tego cierpienia.
Zawiodłem wszystkich…
Ciebie…
Rodzinę…
Kumpli…
Zapewne w przyszłym roku też nauczycieli…
Siebie…
Każda komórka mojego ciała boleśnie odczuwa Twoją nieobecność… wręcz krzyczy… bo cierpi. Wytwarzam wokół siebie coraz grubszy „mur”, który ma mnie oddzielać od innych, od rzeczywistości. Sprawiać, że będę niedostępny. Ma mnie chronić przed uczuciami. Przed raniącą miłością. To prawda, że miłość może uczynić człowieka szczęśliwym, ale tylko ta odwzajemniona, akceptowana, szczera, niewymuszona… Uczucia są nic nie warte, biskość z innym człowiekiem oznacza zawsze ból. Ból. Pustka. Cierpienie. Strach. Samotność. Obojętność. Bezradność. Odrzucenie. Smutek. I tak w kółko. Ból. Pustka…
I na tym chciałbym zakończyć swoją wypowiedź, [T.I.]. Mam nadzieję, że mnie jednak usłyszałaś, mimo dzielących nas kilometrów… wymiarów. Pamiętasz wiersz pewnej dziewczyny, przy którym oboje uroniliśmy łzy?
***
Szyba
Dwoje ludzi, dwa światy.
Jeden płomień, jedna
Chwila.
Dotyk, pocałunek
Oddzieleni.
Na zawsze, na
Wieczność.
I pamiętaj. Mimo wszystko moje serce nadal jest dla Ciebie otwarte. W oddali usłyszałem płacz naszej córeczki…
~*~
Z dudniącym sercem poderwałem się z łóżka. Pot strużką spływał po mojej skroni, dłonie mi drżały, a włosy miałem w koszmarnym nieładzie. Podszedłem do łóżeczka małej, wziąłem ją na ręce i delikatnie przytuliłem. [T.I.] przebudziła się i zaspana, przetarła oczy, spoglądając na mnie ze zdziwieniem i troską. Wstała, obejmując mnie ramieniem. Złożyłem na jej czole czuły pocałunek.
-Śniło ci się coś złego?- zapytała
-Ee.. niee…- wydukałem, próbując opanować drgawki.
-Niall- pogłaskała mnie po policzku- To był tylko sen.
-To było straszne- krzyknąłem, ale po chwili się opanowałem, przypominając sobie, że dziewczynka znów zaczęła szlochać.- Odeszłaś- wyszeptałem z przerażeniem.
-Nie odejdę- zapewniła.
-Przeniosłem się do czasów, gdy chodziliśmy jeszcze do szkoły, gdy mój zespół przechodził kryzys i… Zobaczyłem moje życie… Jakie miałbym teraz… Gdybyś nie dała mi szansy.- ukryłem twarz we włosach córki.
Żona odłożyła dziecko do łóżeczka, a potem mocno mnie przytuliła, po chwili zatapiając swoje wargi w moich. Dała mi do zrozumienia, że w końcu w pełni jest szczęśliwa.
-Byłeś, jesteś i zawsze będziesz moim marzeniem- szepnęła prosto w moje usta.
Odetchnąłem z ulgą. Poczułem, iż nareszcie wszystko jest tak jak być powinno. Po wielu trudach, zmaganiach, walce, staraniach udało mi się sprawić, by [T.I.] w pełni cieszyła się z życia, z tego, że miała przy sobie kochającego męża i córkę, że miała dla kogo śmiać się i płakać…

*** Wiersz Darii Stasiak. Bardzo mi się spodobał, po tym jak przeczytałam 15 numer z tego roku „Victora Gimnazjalisty”; uznałam, że idealnie będzie pasował do mojego imagina.





~by Natalia

30 komentarzy:

  1. Ja.. nie wiem co powiedzieć . Odebrało mi mowę. Czuję się podle, tak jakbym naprawdę opuściła Nialla... ;c
    Przecudny imagin *_*
    Mam wrażenie, że na podstawie Twojego życia, co Natalio?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, tak. Masz rację. Tylko u mnie to nie sen, tylko rzeczywistość ;c
      Cieszę się, że Wam się podoba :)
      Natalia

      Usuń
  2. Przecudne *_*
    Idę płakać gdzie indziej, bo inaczej klawiaturę zamoczę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Natalia masz talent <3
    Uwielbiam twoje imaginy ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny<3 zapraszam do mnie dopiero zaczynam : myimagineworldwith1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaniemówiłam....Ten imagin jest naprawdę piękny *.* Masz wielki talent :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest po prostu.. świetny. Nie wiem co jeszcze mogę napisać.<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Płaczę ...
    Jesteś fantastyczna ! Cudowny imagin, nie zmarnuj takiego talentu ;)

    Pozdrawiam < 3

    OdpowiedzUsuń
  9. wowo piekny imagin <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Płacze, ryczę. Po prostu odebrało mi mowę. Ten imagin jest przepiękny.

    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga: http://one-direction-opowiadanie-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. ja nie wiem co mam napisac.
    po prstu plaacze a raczej rycze..
    cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie popłakałam się, nie dlatego, że imagin nie jest wzruszający, tylko dlatego, że przeczytałam końcówkę. Muszę przyznać, cholernie mnie wystraszyłaś.
    Kurde, chcę mieć taki talent jak ty ._. ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na moment kiedy wasza trojka będzie znana z wspaniałych książek , wierszy itp.
    Nie zmarnujcie tego talentu (:
    Imagin jest wspaniały! Jeszcze nigdy nie uroniłam tylu łez ...

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałabym napisać coś sensowniejszego niż tylko "super".
    Od dłuższego czasu czytam imaginy zamieszczane na tym blogu i muszę przyznać, że należą do jednych z najlepszych. Cała trójka pisze prostym, przejrzystym i łatwym do zrozumienia dla czytelnika stylem. Nie robicie błędów, zdania są rozbudowane, opisy nie zanudzają, stosujecie znaki interpunkcyjne- niczym młode pisarki.
    Wasza twórczość wraz z muzyką, jaką polecacie do każdego imagina, daje niesamowity efekt, pozwala czytelnikowi na przeniesienie się, być może do własnych wspomnień, do rozważenia swoich czynów. Bo łatwiej jest spojrzeć na swoje życie, poprzez uczenie się na cudzych błędach, które często opisujecie w Waszych "krótkich opowiadaniach".
    A co do Twojego imagina, Natalio. Sama podkreśliłaś, że są w nim elementy z Twojego życia. Cóż, widać, że fabuła (że tak to nazwę) nie jest jak wyjęta z bajki, tylko taka życiowa, co z pewnością może mieć miejsce w egzystencji każdego człowieka. Przyznam się bez bicia, że podczas czytania uroniłam kilka łez, bo wyłapałam
    odnośniki do mnie. Na sam koniec: imagin przepiękny, przepełniony uczuciami; po prostu wzrusza nawet największego twardziela. Szczerze gratuluję Ci, jak i pozostałym Redaktorkom, ogromnego talentu i trzymam za Was kciuki. By wena nigdy Was nie opuściła!
    Sonia xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Super!!! Czytam tego bloga już długgggoooo, i imaginy są tu coraz lepsze! Na prawde! Może to dlatego że lubie czytać, a może po prostu wy tak super piszecie, ale wogule się nie męcze czytając TO! Naprawde, podziwiam ;*. -Ola-

    OdpowiedzUsuń
  16. Mmm.. piękne *-*

    OdpowiedzUsuń
  17. popłakałam się, śliczny imagin ;**
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękny imagin... Nic więcej nie potrafię napisać. "Mowa jest srebrem, a milczenie - złotem." Zastosuję się do tego cytatu.
    Elisabeth

    OdpowiedzUsuń
  19. Nawet teraz się cała trzęsę... Jak ty to zrobiłaś?? Imagin odbiera mowę. Teraz czuję ,że Niall na prawdę potrzebuję kogoś wyjątkowego. *___* <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Jezu popłakałam się : (( Cudowny imagin ! Masz straszny talent ! < 333
    siedzę sobie i patrze na tego imagina i cały czas płaczę .. naprawde ślicznie <3333 *.*

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudowny imagin piękna muzyka w tle cały czas płakałam pisz dalej masz talent

    OdpowiedzUsuń
  22. O Dziss.. To jest boskie !
    Dziewczyno w przyszłości bierz się za pisarstwo !

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam w sobie tyle emocji i uczuć po przeczytaniu tego, tak się wczułam, że jestem w stanie powiedzieć tylko: gratuluję i dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  24. wow... po prostu mnie zatkało...
    fantastycznie piszesz Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
  25. mój ulubiony.
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem jak to cudo opisać jakimiś słowami,by dobrze opisać to co czułam czytając. Imagin jest piękny i wzruszający.Ta historia jest wycięta z życia i smutno mi,że jest też częścią twojej historii. Życzę Ci szczęścia w przyszłości i wam dziewczyny weny,żeby was nie opuściła. Oby ten rok 2013 był jeszcze lepszy dla was.
    Jak macie dostęp na Kotka.pl to wejdźcie do mnie zaczęłam tam pisać imaginy:
    http://www.kotek.pl/bloxlite/0,110557,8234363.html?blogName=joannagielec1998&utm_nooverride=1

    OdpowiedzUsuń