sobota, 4 sierpnia 2012

# 116 . Louis . część 3 .


Tak jak obiecałam, jest part 3. ; ) Mam nadzieję, że się spodoba.
Piosenka: <klik >
_________________________________________________________

Wpatrywałam się w Tylera szeroko otwartymi oczami.
-          Jak to nie masz jego numeru?! To twój kuzyn, do cholery! – denerwowałam się.
Krocząc w tę i z powrotem mamrotałam pod nosem obraźliwe określenia nie tylko kierowane pod adresem szwagra, ale i moim.
-          Wiem, gdzie mieszka – próbował uspokoić mnie mąż mojej siostry, jednak bez skutku. Po wymienieniu nazwy ulicy i numeru domu oraz wytłumaczeniu mi, gdzie mniej więcej znajdę mieszkanie Louisa, przystanęłam i wytrzeszczyłam na niego oczy.
-          To kilkadziesiąt kilometrów stąd!
Tyler się obruszył.
-          Nie sądzisz, że lepiej przejechać tą odległość, niż załatwiać sprawę przez telefon? – Posłał mi znaczące spojrzenie i uniósł brwi.
„Świetnie” – pomyślałam. „Jeszcze tego mi brakuje, żeby się wygadał”.
-          Piśniesz choć słówko rodzicom, Louisowi albo komukolwiek, a wiedz, że zginiesz marnie, tym bardziej, że to nie jest jeszcze potwierdzone. – wycedziłam, przenosząc wzrok na siostrę. – A ty... Myślałam,  że mogę ci zaufać. Ja się nie wygadałam!
Posłała mi udręczone spojrzenie.
-          [T.I.], musisz coś z tym zrobić. Louis to kuzyn Tylera, więc pomyślałam, że może...
-          Źle pomyślałaś. Sama to załatwię.
Odwróciłam sie na pięcie i udałam do łazienki. Znów. Dochodziła 14, a ja już przestałam liczyć wizyty w tym pomieszczeniu.
Otworzyłam szafkę i wyjęłam zeń rzecz, która tak bardzo mnie nurtowała – test. Zużyty zostawiłam, rozpakowałam jedynie nie naczęty. Przyglądałam mu się przez chwilę, aż w końcu podjęłam ostateczną decyzję.
-          Jutro – mruknęłam i wyszłam z łazienki.

~*~
Dwie pionowe kreski znaczące listek białej bibułki poruszyły mnie dogłębnie. Ot, barwne kreseczki zmieniają dotychczasowe życie o sto osiemdziesiąt stopni. Irytujące, acz prawdziwe.
Podniosłam się z chłodnej posadzki, która wyłożona była ciemnobrązowymi płytkami i, teraz już bardziej świadoma swoich ruchów, obmyłam twarz.
„Muszę coś zrobić, prawda?” – pytałam się w myślach. „Tak, najpierw lekarz. To priorytet. Później...”. Przełknęłam ślinę, a na twarz wtargnął mi rumieniec niepokoju. „Później czas zawiadomić ojca. Boże, co ja narobiłam...”.
Histerię przerwało mi pukanie. Nim zdążyłam sprzątnąć nadal leżący na podłodze test, do łazienki wtargnęła Elena. Zrezygnowałam z porządku i ponownie pochyliłam się nad umywalką, opierając na niej zimne ze strachu dłonie i próbując uspokoić oddech.
Kątem oka zauważyłam, że siostra pochyliła się nad przedmiotem, który wywoływał u mnie skrajne uczucia. Z jednej strony, oczywiście, cieszyłam się, że zostanę matką. Oswoiłam się już z ta myślą, mimo że była to całkiem świeża sprawa i idea posiadania dziecka napawała mnie rozczuleniem, ciepłem i miłością. Już teraz pokochałam to nienarodzone maleństwo. Przeciwieństwem była... No cóż, obawa. Miałam dwadzieścia lat, zero doświadczenia w opiece nad brzdącami, mimo że je kochałam, brak pracy i, co najważniejsze, brak obrączki na palcu i wspierającego mężczyzny u boku.
-          Chyba najwyższy czas... – zaczęła Elena, wpatrując się z uwagą pomieszaną z rozczuleniem w test, ale jej przerwałam.
-          Nie. Nie wiem, jak zareaguje. Ja sama jeszcze dobrze nie oswoiłam się z tą myślą. – Dotknęłam brzucha przez cieniutką bluzeczkę. Na razie nie było różnicy, jednak sama idea sprawiała, że mój brzuch stawał się jakby spuchnięty.
-          Im szybciej, tym lepiej. Chyba nie masz zamiaru powiedzieć mi tuż przed porodem, prawda? No wiesz, zabrzmi to trochę dziwnie, jeśli odbierze telefon o ciebie, a ty wymamrotasz do słuchawki pomiędzy krzykami agonii: „Cześć Louis, dawno się nie widzieliśmy... U mnie wszystko w porządku, nic się nie zmieniło, no może pomimo tego, że właśnie jadę do szpitala, bo nasze dziecko chce już być samodzielne i zrobić pierwszy oddech...” – powiedziała sarkastycznie Elena, odkładając test na półkę obok mnie i opierając się o nią, po czym zrobiła głupią minę.
-          To nie jest zabawne – wycedziłam.
-          Masz rację, nie jest – przyznała mi rację, poważniejąc. – Ale obstaję przy swoim, że im szybciej uświadomisz go o tym, że zostanie ojcem, tym lepiej.
Zignorowałam uwagi siostry. Wiem, że chciała dla mnie dobrze, ale lepiej zrobiłaby dając mi wolną rękę, a nie decydując za mnie. Moje życie, moje dziecko, moja sprawa. Mój kłopot.
~*~
Tydzień później wyszłam z gabinetu lekarskiego z naręczem zdjęć, ulotek, dokumentów i poradników dla młodych i przyszłych mam. Dziecko. W jakim byłam błędzie tydzień wcześniej sądząc, że to kłopot. Teraz jeden berbeć wydał mi się kaszką z mleczkiem. Lekarz mnie oświecił. Ciąża mnoga – tak brzmiał werdykt. Słysząc to, mimowolnie rozdziawiłam usta. Dwójka szkrabów. Nosiłam pod sercem najprawdopodobniej chłopca i dziewczynkę.
Mimo że obraz mnie, samotnej matki, wychowującej dwójkę maluszków powinien mnie przerażać, na samą myśl o słodkiej dziewczynce i uroczym chłopczyku na mojej twarzy zakwitał uśmiech. Dwójka maleństw raczkujących po pokoju, bawiąca się w piaskownicy, goniących się podczas zabawy w berka – już niedługo będzie to prawdą. Wiedziałam, że macierzyństwo to nie tylko same słodkie chwile, ale i tak byłam na to przygotowana. Sama ideologia wystarczyła, by zrobiło mi się ciepło na sercu.
Jeden szczegół nie dawał mi jednak spokoju – „Jak powiadomić Louisa?”. Na samą myśl czułam nieprzyjemne dreszcze i skurcze żołądka, jednak to nie na rzecz głodowego protestu, lecz ze strachu.
Postanowiłam, że powiem mu jak najszybciej, lecz mój rzekomy ‘pośpiech’ trwał miesiąc i powiadomienie ojca nie przebiegło tak, jak sobie tego życzyłam.
~*~
Wzięłam głęboki oddech i drżącą ręką wcisnęłam srebrny przycisk na domofonie. Chwilę potem firanka w małym oknie odsunęła się i w rogu ukazała się połowa twarzy kobiety w średnim wieku. Odeszła od okiennicy, by po chwili w miejscu, gdzie niedawno tkwiła jej głowa, mogło pojawić się nowe oblicze, tym razem dobrze mi znane.
W ciągu kolejnych sekund zostałam wpuszczona przez elektronicznie obsługiwaną furtkę, a w drzwiach wejściowych do małego, acz urodziwego domku stanął on. Louis wpatrywał się we mnie z mieszaniną niedowierzania, ale i radości i troski. Nim zdążyłam pokonać dystans nas dzielący i wykonać zaledwie kilka kroków, chłopak zbiegł z ganku, by po ułamku sekundy trzymać mnie w ramionach.
-          [T.I.] – wyszeptał mi we włosy, a ja, nieco oszołomiona jego reakcją, przytuliłam się do niego.
-          Hej – odpowiedziałam nieśmiało, zwiększając nieco przestrzeń pomiędzy nami, choć każda komórka mojego ciała lgnęła ku niemu, czego nie mogłam zrozumieć.
-          Co cię sprowadza? Ale się za tobą stęskniłem! Trudno mi przyznać, ale cię polubiłem, chyba że... Przyszłaś mi powiedzieć, że jednak wolisz szatynów? – spytał z udawaną lekką obawą, po czym zaśmiał się i, chwytając mnie za rękę, pociągnął w stronę domu.
-          Niecałkiem – odrzekłam wymijająco i pod wpływem zaraźliwego śmiechu chłopaka i moją twarz rozjaśnił uśmiech, choć sytuacja, pod pretekstem której tu przybyłam, nie miała w sobie nic zabawnego. – Nadal wolę brunetów.
-          Dobrze wiedzieć – ponownie się uśmiechnął. – W takim razie... co cię sprowadza?
-          Może... Może usiądźmy gdzieś, dobrze? I wolałabym nie mieć świadków. Ale ważniejsze – dobrze się czujesz? – spytałam z obawą na jego reakcję, pół żartem, pół serio.
-          Jasne, chodź na górę, dziewczynek nie ma, mama jest zajęta, więc będzie cisza i spokój. A czemu miałbym się źle czuć? Coś się stało? – odpowiedział pytaniem, z narastającą obawą.
-          Wolę się upewnić, że nie zemdlejesz.
Przystanął. Byliśmy już w połowie schodów prowadzących na pierwsze pięto.
-          Powiesz mi? O co chodzi?
Spojrzałam na niego uważnie, z lekka zestresowana. Przygryzłam wargę.
-          Proszę cię, chodź na górę. Bowiem ci, ale chcę to zrobić w miarę bezpiecznych warunkach. – wskazałam na schody.
Kilka sekund później weszliśmy do małego pokoju ze ściętym sufitem. Przysiadłam na posłanym łóżku, a po chwili miejsce obok zajął stremowany Louis. Zacisnęłam dłonie w pięści i je wyprostowałam, po czym wytknęłam palce ze złowieszczym trzaskiem. Zawsze tak robiłam, kiedy byłam pod wpływem stresu. Zaprzestałam dopiero wtedy, kiedy Louis przykrył moje ręce swoimi, uniemożliwiając mi wykonanie czynności.
-          Przestań, proszę. To przerażające. – Wzdrygnął się.
Westchnęłam głęboko i przeniosłam na niego wzrok.
-          Louis... Błagam, daj mi dokończyć. To nie jest łatwe, ani dla mnie, nie będzie proste tym bardziej dla ciebie. Zamierzałam cię jakoś przygotować, ale... Chyba nie dam rady. – Przełknęłam ślinę, a głos drżał mi jeszcze bardziej z każdym wypowiedzianym słowem. – A więc, przepraszam już na wstępie za prostolinijność...
-          Wykrztusisz to w końcu? – przerwał mi z obawą, jakby domyślał się odpowiedzi.
Spojrzałam na swój lekko zaokrąglony brzuszek, który starannie starałam się zakrywać luźnymi bluzkami, jednak to stawało się coraz trudniejsze. Kiedy przed oczami stanęło mi zdjęcie USG zrobione tuż przed wyjazdem, słowa same popłynęły mi z ust, przepełnione miłością i rozczuleniem:
-          Jestem w trzecim miesiącu ciąży, Louis. Z tobą.
Ręka, która powstrzymywała moją dłoń przed nerwowymi drganiami znieruchomiała. Spojrzałam spod rzęs na zbulwersowanego chłopaka i wyswobodziłam dłoń spod jego ręki, by móc przyłożyć ją do ciężarnego brzucha. Uśmiechnęłam się do siebie, pomimo że sytuacja była poważna, ale wieść, choć już do niej przywykłam, iż zostanę mamą, z każdym dniem napawała mnie coraz większym podekscytowaniem i rozkwileniem. „Będę mamą” – powtarzałam sobie radośnie jak refren.
Ośmieliłam się dotknąć ręki Louisa i przyłożyć ją sobie delikatnie do miejsca, gdzie rozwijały się nasze dzieci. Maleństwa, tak bezbronne, nienarodzone, a już przeze mnie pokochane. Słodkie berbecie, które za rok będą raczkować po pokoju, gaworzyć...
-          Tutaj rosną twoje, nasze – poprawiłam się. – nasze dzieci.
-          Dzieci? – powtórzył jak echo, otępiały, nareszcie przenosząc na mnie wzrok.
-          Dzieci. Najprawdopodobniej chłopiec i dziewczynka.
Louis milczał. Wlepił puste spojrzenie w stojącą przed nami szafę. Czekałam cierpliwie, aż zdoła wydusić z siebie jakiś komentarz, lecz kiedy po dłuższej chwili nie doczekałam się odpowiedzi, nie wytrzymałam i wypaliłam:
-          To... Powiesz coś?
Spojrzał na mnie udręczonym wzrokiem.
-          Jesteś pewna? To znaczy nie ulega wątpliwości, że nosisz pod sercem dzieci, ale... – zawahał się i przeniósł wzrok na dłoń, która spoczywała na moim brzuchu. - ... jesteś absolutnie pewna, że są moje?
-          Co masz na myśli pytając, czy jestem pewna, ze to twoje maluchy? Sugerujesz, że... – zamilkłam, a na moje oblicze wtargnął wyraz gniewu. – Myślisz, że kłamię?!
-          Tego nie powiedziałem – zaoponował prędko, zabierając dłoń w momencie, kiedy zerwałam się na równe nogi.
Zrobiłam to bezmyślnie, impulsywnie. Zapomniałam, że nie powinnam się denerwować ani tym bardziej wykonywać gwałtownych ruchów. Nim zdążyłam zyskać równowagę i odwrócić się przodem do Louisa, zrobiło mi się słabo. Pokój zawirował, a ja upadłam bezwładnie na łóżko.


 ~by Klara

Słuchajcie (właściwie czytajcie ;D). Wczoraj pod imaginem autorstwa Natalii zagościł niemiły komentarz, iż autorka skopiowała pracę od innej osoby i z innego bloga. Bynajmniej takie coś nie miało miejsca, co zamieściła w odpowiedzi na ANONIMOWEGO komentarza. Jeśli osoba, która opublikowała ten komentarz ma w sobie choć krztę godności, niech się podpisze i poda link bloga, z którego Natalia rzekomo skopiowała pracę, co, daję głowę, nigdy nie miało miejsca i mieć go nie będzie. Na blogu umieszczamy tylko i wyłącznie prace swojego autorstwa, a wszelkie kopie, które przeczytacie na innych blogach są skopiowane. A więc, Anonimie, podpisz się, a wtedy inaczej porozmawiamy, bo to niepoważne naskakiwać na innych, nie pokazawszy swojego imienia. Myślę, że choć trochę dałam Wam do myślenia, i z góry przepraszam za przykrości i ostrość w  wypowiedzi. Puściły mi nerwy, jak widać, bo nie kłamię, i wierzę, że Natalia i Julia również mówią prawdę.

23 komentarze:

  1. Genialny ! Masz ogromny talent :-D pytanko z mojej strony : Czy będzie happy end czy na końcu ktoś umrze ????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będzie z happy endem :D
      Wiem, że macie już dość moich dramatów, ale cóż - lubię od czasu do czasu popłakać :')
      `Klara.

      Usuń
  2. Wnioskuję,że pojawi się kolejna część :)
    Ten rozdział jest wspaniały ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!!
    Dawaj następny ;))
    Masz talent

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow i znów w takim momenciee ijeeeeeeeeejuu ! Kiedy kolejna część będzie ??

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooooo <3 Rozdział świetny, kocham :3 Nie mogę, po prostu NIE MOGĘ doczekać się następnego <3
    A co do tego anonima, to tak, jak napisała Klara: nie masz ani krzty godności, że piszesz jako anonim, a nie z normalnego konta. Boże, jakie dziecko -.-
    Ps.: Klaro, jutro mam urodziny, i czy w związku z tym mogłabym dostać dedykowanego imagina z Zaynem? Proszę *_*

    OdpowiedzUsuń
  6. I znów urwany w takim momencie ... eh .. mimo wszystko świetny jest :D JUż się nie mogę doczekać kolejnej części :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniałe! Nie mogę się dozekać następnej części!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo świetny ! W taki momencie sie skończyła !
    Czytałam to z takim zapałem i tu koniec AAAAAAAAAAAA

    OdpowiedzUsuń
  9. bede miec blizniaki *________________* z Louisem.... KOCHAM CIE!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. *__________________________* egzdra :3 super jest. skzoda, że tylko 4 części będą : D pozdrawjamm. : *

    OdpowiedzUsuń
  11. super! Najgorszy moment to... To koniec... W takim miejscu zakończyć to zbrodnia ;). Ale i tak extra imaigin. I kilkuczęściowy... Najlepsze są takie długie. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. błągam cie dodaj nastepny (jeszcze dzis), bo oszleje *.*
    //Gosia~Xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny , genialny , wspaniały ...!
    A kiedy będzie następny ?
    ^,^

    OdpowiedzUsuń
  14. szybko 4 część bo nie mogę wytrzymać !
    opowiadania są boooskie...każde jedno<3

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na 4 część!To wszystko jest genialne cudowne i zajebiste!

    OdpowiedzUsuń
  16. proszę, dodaj szybko kolejną cześć, bo ta jest świetna;D
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kobieto, zabijasz mnie *__*

    OdpowiedzUsuń
  18. Napisz 4 częsć ;)!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Prosze cie dawaj 4 częśc ja nie wytrzymuje ! :D
    Dodaj jeszcze dziś prosze cie

    OdpowiedzUsuń
  20. ale super już nie mogę doczekać się następnej cześć :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Hi there to every body, it's my first visit of this weblog; this webpage consists of remarkable and actually fine data designed for readers.
    Also visit my site - online video promotion

    OdpowiedzUsuń