- Będziesz pisała?
- Tak, obiecuję.
- Nie zapomnisz?
- Nie zapomnę kochanie, ale bardziej wskazane by było, gdybyś to Ty
o mnie pamiętał.
- [T.I.] nie wspominajmy tego. Wiem, że źle zrobiłem. Ale to się
więcej nie powtórzy. Dobrze?
- Tak. Idź bo samolot ci odleci.
- Nawet nie masz pojęcia jakbym chciał żeby odleciał.
- Nie mów tak, to Twoja praca. Kocham Cię i nie zapomnij o listach.
- Ja Ciebie też! A ty o mnie!
Pożegnanie z Harrym było nadzwyczaj trudne. I choć przyjechał
tylko na chwilę, to ja czułam jakbyśmy byli wiecznie razem, jakby
ten wcześniejszy incydent nie miał prawa bytu. Ale to znowu się
powtórzyło i dlatego było mi jeszcze trudniej. Obiecaliśmy, że
będziemy pisać do siebie listy. Możemy mieć pewność, że o sobie nie
zapomnimy.
Ludzie nie rozumieją prostej istoty rzeczy. Kochać to
uszczęśliwiać, uszczęśliwiać swoją istotą, nie podarunkami, czy
drogimi rzeczami. Prawdziwej miłości nie da się kupić, ona żyje
sama.
I choć czasami zastanawiałam się nad słowem „my” to teraz wiem, że
bez niego moje życie nie miałoby głębszego sensu.
Przechodziłam malutkimi uliczkami, każdy krok zbliżał mnie coraz
bardziej do domu. Nie będzie prosto. Harry odleciał kilka minut
temu, a ja już czułam pustkę. Otworzyłam drzwi do domu, wtargnęłam
do środka i rzuciłam się na kanapę. Te ostatnie, dwa, wspólne dni
minęły tak szybko. Każda minuta z nim zdawała się trwać tylko
chwilkę, a tak naprawdę czas mijał nieubłaganie. Pędził swoją
drogą, własną, niewymuszoną, poruszał się pośród szczęścia i
radości. Wspólne obowiązki, zadania były dobrym sposobem, by porozmawiać czy
chociażby spędzić ze sobą czas. Czas, który teraz oddala nas od
siebie.
Wyciągnęłam papeterię, delikatnie otworzyłam pudełeczko i
wyciągnęłam białą jak śnieg kartkę.
Kochany Harry!
Twój wyjazd dostarczył mi tyle bólu. Ciężko mi pomyśleć, że na
razie nie obudzisz mnie kubłem zimnej wody, że rano nie zobaczę
Twojego śmiechu, pięknych, zielonych oczu, dołeczków w policzkach
czy tych niesfornych loków. Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię
brakuje. Każde Twoje słowo, gest uczyniony w moją stronę przypomina
mi w chwilach zwątpienia, że gdzieś tam na świecie, pośród miliona
ludzi, jesteś Ty. Moja miłość, moja nadzieja, mój świat i moje
serce. Przecież nie odszedłeś na zawsze. Mam rację?
Teraz gdy siedzę na parapecie, Ty jesteś pewnie jeszcze w
samolocie. Wiesz jak bardzo chciałabym być teraz z Tobą? Moja
codzienna praca nie będzie już tak barwna i kolorowa jak
dotychczas. Bez Ciebie wszystko jest inaczej. Mam nadzieję, że o
mnie pamiętasz.
Kocham Cię
Twoja [T.I.]
Włożyłam papier w kopertę i zakleiłam ją. Wrzuciłam list do
skrzynki i poszłam do stajni.
Tam uporządkowałam konie, boksy, później poprowadziłam kilka jazd i
wróciłam do domu. Zmęczenie dawało się we znaki. Poszłam spać, a
już po chwili śniłam niesamowite rzeczy.
- Halo! Proszę otworzyć drzwi!- usłyszałam jakiś krzyk.
Otworzyłam zaspane powieki, ubrałam puchowe kapcie, szlafrok i
zeszłam na dół. Przy szklanych drzwiach zobaczyłam listonosza.
- O! Dzień dobry- uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć [T.I.] . Mam do Ciebie list z Anglii bodajże- odrzekł mój
kolega.
- Dzięki.
- Nie ma za co! To moja praca! Pa!- krzyknął na odchodne.
- Pa!- odpowiedziałam zabrałam się za rozrywanie koperty.
Kochana [T.I.]!
Ty też nie masz pojęcia jak bardzo tęsknię. W samolocie
wspominałem nasze wszystkie przygody. Oczywiście tylko te wspólne. Kiedy tylko przyjechałem do domu chłopcy zaczęli się o wszystko
wypytywać.
Jacy chłopcy, zapytasz. A więc nie znasz całej historii.
Bynajmniej ja tak myślę. Podczas X-factora odpadłbym, gdyby nie to,
że połączyli mnie z czterema innymi chłopakami. Od tego czasu
tworzymy zespół: One Direction. Najstarszy z nas jest Louis. To
dziwne, bo zachowuje się jak czterolatek i ma dziewczynę Eleanor.
Ale wróćmy do naszego tematu. Najodpowiedzialniejszym z nas jest
Liam – Dadd’y Direction. Ma dziewczynę Danielle. Bardzo miła osóbka, musisz ją
poznać. Kolejnym wariatem jest Zayn, który jest w połowie
muzułmaninem. Mieszkał kiedyś w Bradford, a jego drugą połówką jest
Perrie. Niall jako jedyny pochodzi z Irlandii. No i ja. Ale mnie to
już chyba znasz za dobrze. Pewnie trudno sobie ich wyobrazić, więc
dlatego przysłałem kilka zdjęć. To by było tyle z tych bardziej
oficjalnych informacji.
A jak tam u Ciebie? Wszystko ok? Jak sprawują się konie? Kiedy wracają rodzice?
Wiesz, trochę to dziwne, bo to mój pierwszy napisany list w życiu.
Zawsze komunikuję się ze zwykłymi ludźmi przez telefon. No właśnie,
ale ty nie jesteś zwykła. Ty jesteś jedna, jedyna w swoim rodzaju. Nie ma Twojej kopii. To nawet dobrze.
Tęsknię.
Piszę ten list w łóżku, przy malutkiej lampce i zastanawiam się
dlaczego tak bardzo chciałaś się porozumiewać ze mną za pomocą
listów. Ale teraz dochodzę do wniosku, że moje słowa są bardziej
przemyślane, nie jest to jakaś krótka rozmowa czy szybka wymiana
zdań. Tutaj mogę napisać wszystko, nie obawiać się, że mnie
wyśmiejesz. Oczekuję tylko Twojej reakcji, Twojego listu. Swoją drogą masz bardzo ładny charakter pisma.
Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. Poznasz chłopców,
Danielle, Eleanor i Perrie. Pokochają Cię, jestem pewien.
Oczywiście nie tak bardzo jak ja, ale podobnie.
Kocham Cię
Twój Harry.
Odwróciłam kopertę i zajrzałam ponownie do jej środka. Wypadł z
niej pliczek zdjęć. Zaczęłam je przeglądać. Nasza pierwsza wspólna
wycieczka nad jeziorko, my jedzący lody, robiący zamki z piasku,
rzucający się błotem. Na ostatnim zdjęciu był podpis: „To tak na przypomnienie wspomnień. Kocham Cię” . Kolejne zdjęcie ukazywało grupkę ludzi. Harry, żeby ułatwić mi
ich rozpoznanie podpisał każdego z nich. Uśmiechnęłam się do siebie
pod nosem.
Każdego dnia ta sama rutyna, te same czynności. Codziennie dostawałam list od Harry’ego i z każdym czytanym słowem
miałam pewność, że mnie kocha. Życie, które przysparza więcej problemów niż można by się spodziewać.
Miłość w niektórych przypadkach jest wielkim szczęściem, w innych
tragedią jak z powieści.
Jedno słowo, zdanie a wystarczyło, by zburzyć wszystko, co tak
misternie budowałam.
Drogi Harry!
Każde słowo, choć pisane na papierze sprawia mi niewyobrażalny
ból. Wiem jak bardzo Cię to zrani, ale czasami ból jest
nieunikniony. Przez niego stajemy się silniejsi.
Bo miłość nie polega na tym, by stać nieruchomo jak pustynia, ani
hulać po świecie jak wiatr, ani patrzeć na wszystko z daleka jak
Ty. *
Twój wyjazd, jak wcześniej wspominałam był ciosem poniżej pasa.
Myślałam, że wszystko będzie dobrze, że będziemy razem już na
zawsze. I nie przeczę, że jest to nadal moje marzenie, ale ja nie
mam wpływu na rzeczy ważniejsze.
Tydzień temu dowiedziałam się, że Tom jest chory. Bardzo
chciałabym, żeby to była tylko grypa. Ale on ma raka! Harry
rozumiesz to?! Został mu tydzień, może dwa życia. A dzisiaj wyznał
mi miłość. Spytał czy zostanę Jego dziewczyną. Zgodziłam się. Nie
miałam wyboru. Jego stan jest ciężki, zbyt późno wykryto chorobę.
Teraz cały czas leży w szpitalu. Potrzebuje mnie. Nie mogłam mu
powiedzieć o nas. Zbyt dużo by go to kosztowało. To byłoby jak
wbicie noża prosto w serce.
Ja wiem co ty teraz sobie o mnie pomyślisz. Wiem, rozumiem, ale
tylko tak mogę mu się odwdzięczyć. Kiedy Ty robiłeś światową
karierę, ja siedziałam tutaj i płakałam. On jedyny wyciągnął do
mnie rękę. Do rozryczanej nastolatki, która odpychała od siebie
wszystkich, którzy chcieli jej pomóc. Było dobrze, prawie
zapomniałam, ale pojawiłeś się Ty. I wszystko się zmieniło.
Przepraszam [T.I.]
Czy tak ma się to skończyć?
Znowu ma się wszystko posypać. Czemu los mnie tak nienawidzi? Czym
ja sobie na to zasłużyłam?
*Tydzień później*
Drogi Harry!
Znów piszę do Ciebie. Jest mi ciężko. Tom zmarł. Choroba
wyniszczyła go kompletnie. Od nieznajomego darczyńcy dostał
pieniądze na leki, które choć troszeczkę spowolniły
rozprzestrzenianie się choroby. Przede wszystkim dostał czas, by
pożegnać się z bliskimi. Bo to było dla Niego najważniejsze.
Brakuje mi Go. Wiem, że zachowałam się podle i nie mam prawa do
Ciebie pisać. Już dawno to prawo straciłam. Straciłam wraz z tamtym
listem. I choć nie mam wytłumaczenia na moje zachowanie, chcę Cię
prosić o jedną rzecz.
Przyjedź do Hampton, na pogrzeb Toma. Proszę.
Proszę [T.I.]
*Następny dzień*
Stałam pośród tak dobrze znanych mi tłumów. I gdyby nie to, że
znajdowaliśmy się w tym miejscu, pomyślałabym, że obchodziliśmy jakieś święto. Ale to cmentarz i nie ma tu nic do śmiechu czy
zabawy. Przede mną zakopywali mojego przyjaciela, ksiądz odprawiał
pożegnalną modlitwę, a ja... Ja czekałam. Liczyłam, że on się pojawi.
Miałam nadzieję, a przecież ona nigdy nie zawodzi. A gdy już prawie
ją straciłam, ujrzałam postać w czarnym płaszczu, czarnych
okularach. On. Pojawił się, w końcu. Chciałam do niego podejść,
wytłumaczyć się, ale nie potrafiłam, coś mnie zatrzymywało. Czyżbym
się bała? Tak, jestem tchórzem, nie potrafię spojrzeć w oczy
osobie, którą zraniłam ponad wszelką miarę. Takich rzeczy się nie
wybacza. Msza zakończyła się, a ja na grobie Toma złożyłam bukiet
białych róż. Jego ulubione. Ruszyłam w stronę Harry’ego.
- Dziękuję, że przyszedłeś – głos mi się załamał. On dalej nic nie
mówił.
- Pójdziemy do mnie? – starałam się zachować chociaż pozory
normalności i spokoju.
Pokiwał głową na zgodę. Szliśmy w milczeniu, którego nawet nie
próbowałam przerwać. Chciałam się o tak dużo zapytać, tak wiele
powiedzieć, ale nie potrafiłam. Dostatecznie go już zraniłam.
Doszliśmy do domu, skierowałam się do kuchni, by zrobić obiad. Przyszykowałam sztućce, talerze, kubki i wszystko ułożyłam
na stole w salonie. Kiedy wracałam do pomieszczenia mój wzrok
utkwił na Harrym. Siedział bezwiednie na kanapie, wpatrując się w
okno. Nie ruszał się, nawet nie mrugał, a z jego oka wypłynęła
malutka łza, którą szybko otarł. Wróciłam do poprzedniej czynności,
z duszą na ramieniu. Po chwili obiad był gotowy. Skinieniem ręki
zaprosiłam chłopaka do stołu.
Jedliśmy w ciszy, właściwie nie odzywaliśmy się do siebie, a
jedynymi odgłosami był dźwięk uderzanych sztućców o talerz.
- Dlaczego? - z zamyśleń wyrwał mnie cichy szept bruneta.
- Przepraszam, ja nie potrafiłam go zranić. On zawsze mnie wspierał, był przy mnie,
kiedy tego potrzebowałam, chciałam mu się jakoś odwdzięczyć.
- Raniąc tym mnie? – cedził słowa.
- To ty mnie zraniłeś, kolejny raz mnie zostawiając. Przypomnę Ci, że kiedy Ty zwiedzałeś świat, ja
płakałam w pokoju. Byłam wrakiem człowieka, popadałam w coraz
głębszą depresję, a Ty się zabawiałeś i korzystałeś z życia. I ty
mnie nie raniłeś?! – Jego słowa zabolały mnie tak bardzo, że
praktycznie chwyciłam się najbardziej nieodpowiedniego tematu.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? Chyba należały mi się jakieś wyjaśnienia, a nie tylko kilka słów nabazgranych w
liście?!- wykrzyczał mi w twarz.
- A jak myślisz?! Nie zadzwoniłam, bo się bałam. Za bardzo Cię
kochałam, żeby podejmować taką decyzję, byłeś zbyt ważny! Twój głos przypomniałby mi o uczuciu jakim Cię darzę! Gdybym
zadzwoniła, uległabym, a to by za dużo kosztowało! Miałabym
nadzieję, że wrócisz, podczas gdy zraniłabym przyjaciela!- zaczęłam
płakać.
- Myślałem, że to ja nim jestem! – wykrzyknął i trzasnął drzwiami.
Osunęłam się po ścianie. Miałam dosyć.
Gdy się kogoś kocha, to nawet los nie jest w stanie zagrodzić takiej
miłości, która jest prawdziwa. A trzeba wiedzieć, że prawdziwa miłość to coś więcej niż szczęście drugiej osoby, To
szczęście, gdy ta osoba jest obok Ciebie, a Ty obok niej.
Czasami nie mamy wpływu na życie. Bezkresna pustka jaka wypełnia
nasze serca po stracie tej najważniejszej osoby, jest nie tylko
mianem życia i losu, ale także powodem dla którego staramy się, by życie
uległo zmianie.
Od kłótni z Harry’m minęły dwa lata. A ja nadal nie potrafię zapomnieć. Mam wrażenie jakby każdej nocy, gdy patrzę na Księżyc, on patrzył na niego w
tym samym momencie. Pamiętam to jak dziś, kiedy byliśmy mali, Harry
wskazał na Księżyc i powiedział: „ Jeśli kiedyś poczujesz się samotna, a mnie przy Tobie nie będzie,
spójrz na Księżyc, a gdziekolwiek ja będę, także na niego spojrzę,
a wtedy poczujesz niesamowitą siłę, bo tą siłą jest prawdziwa
przyjaźń”.
Każde wspomnienie, które przypominało mi o tym, co straciłam,
wywoływało u mnie niepohamowany napad płaczu. Tak bardzo chciałam
się w niego wtulić, poczuć jego zapach, dotknąć tych loków.
A teraz siedzę w malutkiej kawiarence, mieszam łyżeczką herbatę i zastanawiam się
co by było gdyby. Odwracam wzrok w stronę okna i widzę Jego. On
spogląda na mnie, a w tym samym momencie nasze oczy krzyżują się. I znów czuję to niesamowite ciepło, które
zalewa moje serce od środka. Wybiegam z lokalu i biegnę w Jego
stronę. Rzucam się na niego, przytulam i w końcu całuję, te
malinowe usta. Rozkoszuje się jego bliskością, ciałem które mnie
otula. Ludzie patrzą się na nas, ale nie obchodzi mnie to,
najważniejszy jest ON.
- Przepraszam – szeptam do jego ucha.
- Nie masz za co.
- Mam. W życiu popełniłam tyle błędów… - przerwał mi.
- Każdy je popełnia. Nie ma ludzi idealnych. Ja też nim nie jestem
i raczej Tobie należą się przeprosiny.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też [T.I.], ja Ciebie też.
Ponownie wtulam się w zagłębienie między jego szyją a obojczykiem,
obejmuję go najmocniej jak mogę i już wiem. Wiem, że to jest moje
szczęście, że chociażby życie waliło mi się na głowę, a los wrzucał
mi kłody pod nogi na każdym kroku, mam Harry’ego. Nic więcej nie
potrzebuję. On jest moim światłem w tunelu, moją latarenką na
morzu, właściwą drogą, szczęściem, sensem i powodem życia.
Każdy kocha na swój sposób. Jedni dają drogie prezenty, inni
pozwalają na wszystko, a ja? Mi wystarczy, że jesteś, że mogę
poczuć Twoje ciepło i usłyszeć te dwa, najpiękniejsze słowa,
wychodzące z Twoich ust: Kocham Cię, bo nawet nie masz pojęcia jak
bardzo.
~by Agata
Jeśli lubisz pisać i chciałabyś pisać imaginy o chłopcach na blogu, zapraszam tutaj http://one-direction-imaginy-polish-fans.blogspot.com/ gdzie został otwarty nabór. :)
Cudowne... naprawdę świetne... *________* <3
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuję.. Już Klara wie za co. :D
Agata uważam, że jesteś świetną dziewczyną i umiesz pisać, ale błagam cię NIE pisz już więcej imaginów z końmi w roli głównej bo to robi się nudne...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że się wtrącam ale gdzie ty widzisz konie w roli głównej? Temat koni przewija się przez tą 3 częściową opowieść dosłownie kilka razy. Nie rozumiem o ci ci chodzi.
UsuńCudowny, na prawde. Cieszę się że to tak się skończyło. Mam tylko jedno zastrzeżenie... Zayn nie jest "w połowie muzułmaninem". To tak jakby wyznawał islam ale nie wyznawał. On jest w połowie pakistańczykiem. Mały błąd który nie zmienia faktu że masz ogromny talent :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńSpojrzałam, że mało imaginów jest z Liam'em. A ja je wprost uwielbiam! Mogła bym poprosić taki jeden imagin z Daddy'm? Proszę.
~Moni :3x
Rozdział Świetny! Czekam z niecierpliwością na następny! <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane... Rewelacyjnie i nie mam jakichś większych zastrzeżeń :)
OdpowiedzUsuńLove xoxo
Niall's wife :)
wspaniałe zakończenie :) xx
OdpowiedzUsuńI po raz kolejny zalałam laptopa.. ale jest to dowodem na to jak wielki masz talent <3 czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :3
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńCudo! Płaczę!!!!!!!!!!! Takie wzruszające, dziękuję wam za to że stworzyłyście tego bloga! Cudne imaginy :')
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńhttp://onedirectionbloger.blogspot.com/ świetny imagin
OdpowiedzUsuńhttp://onedirectionbloger.blogspot.com/ wchodzcie
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuń:D:D
Śliczny imagin i cieszę sie z takiego zakończenia ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
another-world-tomlinsonowa.blogspot.com
Normalnie płakałam, jak dziecko.. ._. Cudny..
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie dopiero zaczynam i zbieram czytelników, może komuś przypadną do gustu moje wypociny
letmefeeloursicklove1d.blogspot.com ♥
WoW...szło się normalnie popłakać <3 Pięknie go napisałaś, mistrzostwo :D Jak będziesz mieć czas zaglądnij, dopiero zaczynamy xD
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/
Przepiękny! Popłakałam się! Czekam na kolejne takie historie! <3
OdpowiedzUsuńdobry pomysl na imagina , piaalas go na podstawie filmu ? bardzo przypominaa mi film tylko nie pamietam tytulu . ten chlopak byl zolnierzem chyba (no ale tu chodzilo o Hazze) :)
OdpowiedzUsuńPiękny imagin. <3
OdpowiedzUsuńRozpłakałam się.
Wspaniale piszesz. ;*