Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Może to kolejny mój
kaprys? Chyba nie, chociaż nie mam całkowitej pewności. Zastanawiacie się o
czym mówię? Już wyjaśniam. Tydzień temu zapisałem się na kurs samoobrony. Tak,
ja Louis Tomlinson i samoobrona. Idealna para. Jak woda i ogień, kompletne
przeciwieństwo. Nie wiem co mi odbiło. Chyba za dużo razy oglądałem „ Kung fu
Pandę”. Więc tak jak powiedziałem, tak zrobiłem. W piękne środowe popołudnie
udałem się do dzielnicy oddalonej od naszego domu o zaledwie kilka przecznic.
Na wielkich, stalowych drzwiach zobaczyłem napis: „Zajęcia samoobrony”. Dobrze
trafiłem. Powoli nacisnąłem klamkę, gdy obok mnie usłyszałem szelest. Nagle
przede mną wyrosła dziewczyna, niebieskooka brunetka, w długich, prostych,
czarnych włosach. Ubrana w kimono, przypominała chińską wojowniczkę.
Uśmiechnąłem się do niej.
- W czym mogę pomóc? - rzekła suchym, bezbarwnym tonem. Od
razu sprowadziła mnie na ziemię.
- Chciałem się zapisać na kurs samoobrony. Dzwoniłem tutaj
tydzień temu, żeby umówić się na pierwsze zajęcia.
- Przepraszam, dobrze zrozumiałam, że chce PAN uczestniczyć
na tych zajęciach, czy też pana dziecko?
- Jakie dziecko?! Pani naprawdę nie wie, kim ja jestem?
- A powinnam?- odpowiedziała mi pytaniem na pytanie.
- Tak, chciałem się zapisać na ten kurs, ale dzieci nie mam,
żony też, dziewczyny też. – uśmiechnąłem się zadziornie, a na jej twarzy
zagościła kreska zamiast warg.
- Woli pan zajęcia w grupie czy osobisty trening mistrza?-
zapytała, nadal stojąc prosto jak kłoda.
- Jaka jest różnica?
- W grupie ćwiczy pan z dziećmi dziesięcioletnimi, a trening
osobisty polega na dokładnym skupieniu się na jednej osobie. Rozumie pan?
- Tak - odpowiedziałem, zdając sobie sprawę, że nie będzie
łatwo.
- Na co się pan zdecydował?
- Trening osobisty.
- Ma pan strój?- po chwili zorientowałem się, że na plecach
mam przewieszony plecak z potrzebnym strojem.
- Tak, tak.
- Tam jest szatnia. Za pięć minut na sali treningowej.
Drugie drzwi na lewo.
Udałem się do szatni,
tam szybko wskoczyłem w potrzebne mi rzeczy. Założyłem biały strój i
przewiązałem go czarnym pasem. Na filmach zawsze takie mieli. Wyszedłem z
małego pomieszczenia, uprzednio zamykając szafkę i skierowałem się na salę.
Pośrodku małego pokoju, mającego może z 15 m2, zastałem tą samą
dziewczynę.
- Jestem już.
- Trzy minuty spóźnienia – wyliczyła, a kiedy spojrzałem na jej
rękę w celu dostrzeżenia zegarka lub jakiegoś innego czasomierza, zobaczyłem
tylko bransoletkę ze znakiem Jing - Jang.
- Jak pani to zrobiła?
- Wyczuwam to, nie potrzebuję urządzeń tak przyziemnych, jak
zegarki.
Nie powiem, zagięła mnie. Może być ze mną marnie.
- Może przejdziemy na ty? Jestem Louis - wyciągnąłem rękę w
jej stronę, a ona odwróciła się do mnie, celowo ignorując moje słowa.
- Jestem tutaj by uczyć, a nie urządzać pogaduszki.
Spaliłem buraka.
- Na naszych lekcjach nie ma rozmów.
- To pani mnie będzie uczyć?! A nie trener?!
- Przeszkadza coś panu?
- Nie, nie- zmiękłem pod wpływem jej lodowatego spojrzenia.
- Cieszę się. Od teraz ma być absolutna cisza. Kung – fu to nie
zabawa. Przemocy używamy tylko wtedy, gdy nasze życie jest zagrożone. Walka to
nie rozwiązanie. Najważniejsza jest koncentracja. Nasz umysł ma być pusty.
Lekki jak pióro, nie można ćwiczyć, gdy ma się jakąś sprawę. Tracąc
koncentrację i zainteresowanie, tracimy
siły i możliwość wygranej. Podstawowym ciosem jest wykop, wyskok i uderzenie. Najlepiej
radzę kupić inne buty. To, że wydał pan na nie bardzo dużo pieniędzy, nie
oznacza, że są one odpowiednie do ćwiczeń. Następnym razem proszę przyjść w
baletkach.
- Co?!- wydarłem się.
- I to nie będzie potrzebne – zwinnym ruchem zdjęła mój
czarny pas.
- Pani mnie rozbiera- rzuciłem oskarżenie w jej stronę.
- Stwierdzam fakty. Pańskie umiejętności nie pozwalają na
noszenie czarnego pasa. Na razie powinna wystarczyć panu zwykła różowa
tasiemka – wręczyła mi ozdobę i usiadła dalej, medytując.
- To co, te ruchy działają na chłopców? Rozumiem, że każdego pani tak odpycha? Tymi: ciach, rach i bach? Nie mam nic przeciwko temu, żeby
mnie pani jednak oszczędziła. Jutro mam koncert i dobrze by było, gdybym mógł
wstać z łóżka.
Nie obejrzałem się, a już leżałem na macie. Na mojej klatce
piersiowej oparta była czarna baletka.
- Skupienie! Zero
rozmów! Dzisiaj nauczy się pan dziesięciu uderzeń i wyskoków. Proszę patrzeć – zaczęła
pokazywać figury i kazała mi je naśladować. Za każdym razem gdy coś szło źle,
musiałem to powtarzać pięć razy. W końcu zmęczony upadłem na matę. Nad moją głową
pojawiły się czarne włosy, a zaraz potem twarz ich właścicielki. Była naprawdę
ładna. Taka inna. I te oczy. Takie niebieski, duże, głębokie.
Stop, stop. Louis, człowieku, co ty odwalasz?! Przecież ty jej
w ogóle nie znasz. Poleciałeś za daleko.
- Jutro rano o ósmej. Tutaj na sali, odpowiednie buty, strój bez
pasa i wyćwiczone dzisiejsze figury. Do widzenia.
Wyszła z sali, a ja długo jeszcze nie mogłem się podnieść. Ósma
rano?! Jak ja wstanę?! Podnosząc się z
maty, usłyszałem hałas. Nagle światło zgasło. Wiedziałem czyja to sprawka. Ja
jej jeszcze pokażę. Doczłapałem się do drzwi, przebrałem w normalne ciuchy i
pojechałem do domu.
*
Rano obudziłem się cały obolały, miałem problem ze wstaniem.
Spojrzałem na zegarek. 5.30 – jest dobrze, stwierdziłem. Ubrałem się w
odpowiedni strój i zszedłem na dół. Zaparzyłem kawę, zjadłem śniadanie i
zabrałem się za ćwiczenie zadanych mi figur. Szło mi dobrze, dopóki w salonie
nie zahaczyłem nogą o stół, a co za tym szło, on się przewrócił, a razem z nim wazon, szklanki, dzbanek i wiele innych
rzeczy. Wszystko się potłukło i narobiło ogromny hałas. Czemu wpadłem na
pomysł, żeby ćwiczyć przy zgaszonym świetle? Usłyszałem kroki na schodach, a po
chwili ktoś obejmował mnie od tyłu. Wykonałem jeden zwinny, szybki ruch i
powaliłem tą osobę na ziemię. Następny napastnik rzucił się na mnie, jednak
zapomniał, że jestem Louisem Tomlinsonem i również leżał na ziemi. Z kolejnymi
jednostkami było tak samo i kiedy już chciałem zapalić światło, by sprawdzić
kto chciał mnie zaatakował, ktoś mnie wyręczył, a w pokoju zrobiło się jasno.
Przy ścianie stał Liam i patrzył na mnie
w osłupieniu.
- Louis? – spytał niepewnie.
- Tak, stało się coś?
- Odwróć się – wskazał palcem na jakiś obiekt za mną.
Skierowałem wzrok za siebie i nie wierzyłem własnym oczom.
Na podłodze leżał skołowany Harry, Zayn z kijem baseballowym i Niall z bułką w ręce. A swoją drogą, co tu
robi ta bułka?
- Chłopaki, co wam się stało? – zapytałem zdezorientowany.
- Możesz mi
powiedzieć co robiłeś o szóstej na dole? – odezwał się Harry, który jako pierwszy się
podniósł. Miał wielkiego sińca na czole.
- Co ci się stało? – wskazałem na jego czoło.
- Louis, ty
idioto! Kung-fu ci się zachciało! Ja ci
pokażę! Za tego guza nie dostaniesz marchewek przez miesiąc! – wydarł się na
mnie.
- To powiesz mi kto cię tak załatwił? – nadal nie rozumiałem
ich oburzenia.
- TY! Zeszliśmy na dół, bo usłyszeliśmy jakieś hałasy.
Zayn wziął kij, Niall bułkę a ja miałem się przyglądać. Ale
wyszło inaczej. No więc zeszliśmy na dół i zauważyliśmy jakąś postać, na co
Zayn zdecydował walnąć tą niezidentyfikowaną jednostkę kijem, ale Niall go wyprzedził i rzucił się na ciebie. Tak
wylądował na podłodze. Potem wkroczyłem ja i ze mną zrobiłeś to samo. Na końcu
był Zayn.
- A to stąd ten kij – nareszcie zakapowałem.
- Tak, geniuszu! A powiesz mi jak mam się pokazać na koncercie z tym siniakiem?!
- Od czego masz te pięć
kosmetyczek? – droczyłem się z nim.
- Nie rozmawiam z tobą! – wyszedł z pokoju.
- Yyy, co się stało? – z połogi wstał Zayn, który mało co
kontaktował.
- Zostałeś genialnie powalony na ziemię – wtrącił się Liam.
- Kto śmiał?! – wkurzył się.
- Mistrz kung – fu ! Louis Tomlinson! – wskazałem palcem
na siebie. Zayn spiorunował mnie wzrokiem i zaczął potrącać Nialla.
- Louis, idź spać. Jest grubo po siódmej.
- Co?! Już?! Miło
było, ale ja muszę się zbierać! – wykrzyknąłem, kiedy byłem przy drzwiach i
wybiegłem do auta. Po chwili znajdowałem
się w szatni i wkładałem baletki. Gotowy wyszedłem do sali, w której czekała
moja trenerka.
- Cześć – uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.
- Cześć – odpowiedziała mi równie oschle, co na poprzednim
spotkaniu. - Możemy zaczynać? – spuściła trochę z tonu i zaczęliśmy
lekcje.
Chciałem jej udowodnić, że uczyłem się i korzystałem z jej rad, więc
postanowiłem zaprezentować moje osiągnięcia. Wyprowadzałem szybsze kopnięcia,
mocniejsze uderzenia, a brunetka po chwili leżała na macie, a ja przyciskałem
ją moją stopą, umieszczoną w baletce do podłogi. Nagle w najmniej spodziewanym
momencie zrobiła niezauważalny ruch nogą i również ja zaliczyłem glebę. Zaczęliśmy
się śmiać jak opętani i nie mogliśmy przestać, a gdy opowiedziałem jej
dzisiejszą sytuację z rana, turlaliśmy się po matach ze śmiechu. Trwałoby to jeszcze długo, gdybym nie wstał i
nie podał jej ręki.
- To może jednak przejdziemy na ty? Jestem Louis-
przytuliłem ją, a dziewczyna, o dziwo, zrobiła to samo.
- [T.I.], miło mi.
Później, zamiast trenować, opowiadaliśmy sobie historie
naszego życia, zabawne epizody i różne
ciekawostki o sobie. Dowiedziałem się, że młoda dziewczyna pochodzi z Okinawy,
ale od kilku lat mieszka w Londynie. Jest mistrzynią kung-fu i prowadzi razem
ze swoim tatą szkółkę samoobrony. Kiedy lepiej się poznaliśmy, była miła. Miała
ciekawy charakter, spokojny i opanowany wyraz twarzy. Ona chyba nigdy się nie
denerwowała. Czas, który spędziłem z nią był jednym z najlepiej wykorzystanych.
* 2 lata później*
[T.I.] każdego dnia, na każdym treningu odkrywała przede mną
swoje tajemnice. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami, poglądami i informacjami z
dzieciństwa. Poznałem ją dostatecznie dobrze, by móc stwierdzić, że jest
naprawdę wyjątkowa. Cóż, od kilku
tygodni jesteśmy ze sobą. Mamy całą przyszłość, a kolejne przygody stoją przed
nami otworem. Przecież z nią wszystko staje się możliwe.
~by Agata.
Świetne :)
OdpowiedzUsuńAle nie sądziłam, że ta dziewczyna, będzie TĄ dziewczyną, w sensie, że dziewczyną głównego bohatera :P
Love xoxo
Niall's wife :)
fajny imagin, podoba mi się. następnym razem możesz napisać dłuższy imagin szpiegowski (naprawde fajny pomysł) ale o innej fabule.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, @nainsver
kolejny świetny imagin :)
OdpowiedzUsuńyou-are-mine-i-am-yours.blogspot.com
szczerze? ten imagin mi się nie podoba. Ale i tak Was kocham i nigdy nie przestane czytać waszych dzieł ♥
OdpowiedzUsuńTo po co piszesz jak ci się nie podoba? Żal mi cię! LOL / Anni
UsuńChyba ma prawo napisać swoje zdanie, czyż nie? A mi tam się podoba, szczególnie, że zamierzam w najbliższym czasie zapisać się na lekcje sztuk walki :) xxx
Usuńzostałaś nominowana, szczegóły tutaj: http://you-are-mine-i-am-yours.blogspot.co.at/2013/02/versatile-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńTo jest na prawdę świetny imagin. Zostałaś nominowana, proszę: http://imaginyo1d6969.blogspot.com/2013/02/dostaam-nominacje.html
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttp://illtakeyoutoanotherworldimaginy.blogspot.com/2013/02/liebster-awards.html Nominuję Cię do Liebster Awards ;)
OdpowiedzUsuńsuper.! więcej takich :)
OdpowiedzUsuńKlaudia CityLondon
Świetny
OdpowiedzUsuńomg, cudowne. *,*
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://marzenia-1d-opowiadania.blogspot.com/
,,brunetka o długich,prostych czarnych włosach,,
OdpowiedzUsuńchyba coś nie tak xdd
Cudoooooooooooooooooooooooo
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zawsze. Czekam na następne imaginy.
OdpowiedzUsuńHaahahhahaha, Niall chcial sie bronic bulka? :o hhahaa #onlyNiall :D swietny imagin!
OdpowiedzUsuń-@andzelikaab
www.directionersimaginy69.blogspot.com
hahaha jaki Niall!
OdpowiedzUsuńa propo Nialla zapraszam na opowiadanie o Niallu bohaterów prolog i rozdział 1 mam już za sobą :) zapraszam naprawde ciekawe
http://jakkochactojuznazawsze.blogspot.com/
Hahahah super, genialne i cudne :> :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, imaginy o całym 1D-----> http://galaxychickk.blogspot.com/?m=1
Hahhaha, fajowy.! xd
OdpowiedzUsuń+ Zapraszam na mojego nowego bloga, którego pisze z przyjaciółką <3
Tutaj macie link: http://i-just-call-to-say-iloveyou.blogspot.com/
Z góry dziękuje ;*
Fajny i wogóle fajny pomysł na imagina :-P
OdpowiedzUsuńSuper imagin najlepsze było jak Lou rzucił na mate chłopaków xD
OdpowiedzUsuńŚwietne :-). Niall z bułką, to mnie powaliło XD.
OdpowiedzUsuń/ G.