środa, 24 października 2012

# 164. Zayn .

Julia już zdążyła napisać to, co chcę Wam przekazać. J A mianowicie – sięgająca ponad 500.000 wejść liczba, która tak bardzo cieszy mnie, mam nadzieję, że i również pozostałe autorki i tą, którą wyłonimy w poniedziałek (NABÓR!) jest tylko i wyłącznie dzięki WAM. <3 Dziękuję z całego serduszka za to że jesteście z nami, że czytacie nasze prace, komentujecie, odwiedzacie, piszecie… To wiele dla nas znaczy. ♥ Wszystkie imaginy są dla Was, piszemy je tylko i wyłącznie dla Waszej radości. ;)
Miejmy nadzieję, że doczekamy powielenia tej liczby. ^^ I że nasze zasoby pomysłów, weny i cierpliwości się nie wykończą. J #SzkołaPozdrawia :D
Piosenka: <klik>
--------------
Szłam brzegiem morza, zapadając się kilka centymetrów w sypkim, nagrzanym przez promienie słoneczne piasku, który co rusz zastępował ubity i naznaczony przez fale grunt. Lekki zefirek, który niósł ze sobą morski, nieco słony zapach morza rozwiewał pukle moich włosów i wzdymał luźne spodenki, a bluzka, którą przewiesiłam przez ramię powiewała poruszana przez wiatr. W tej samej ręce trzymałam gruby tom książki, a przez bark przewiesiłam sobie torbę.
Wdychałam świeże, wilgotne powietrze szukając wzrokiem odpowiedniego miejsca do relaksu. Wreszcie, po kwadransie marszu, ujrzałam wydmę niedaleko wiklinowych budek z siedziskami. Rozłożyłam nań błękitny kocyk, po czym ułożywszy torbę jako prowizoryczny podgłówek z impetem opadłam na piasek, który uformował pode mną dół. Obok siebie położyłam swoją luźnawą bluzeczkę z rękawem ¾. Przez następnych kilkanaście minut wpatrywałam się jak urzeczona w przybliżające się fale, w których odbijały się zachodzące promienie słońca i w pozostającą na brzegu pianę, którą przynosiły pływy. Nad przepastną tonią wznosiły się i opadały ptaki, a ja, dobrze wiedząc, ze to mewy, z niemałym uśmieszkiem ledwie powstrzymywałam się przed krzyknięciem „Keviny!”, co wczasowicze na pewno skwitowaliby zdziwionym spojrzeniem.
Mimo wieczoru, chłód nie dawał o sobie znać. Co rusz mijali mnie przechodnie. Jedni przechadzali się z dziećmi na rękach, to znów przechodziła tamtędy para trzymająca się za ręce i okazująca sobie uczucia, to znów dreptały po ustępującym pisaku dwie rozchichotane przyjaciółki… Jednym słowem nadmorskie miejscowości we wakacje tętniły życiem.
Z westchnieniem oderwałam się od zapierającego dech w piersiach krajobrazu i sięgnęłam po opasłą książkę leżącą tuż przy moim lewym ramieniu i otwarłam ją na rozdziale dwudziestym pierwszym, który teraz zamierzałam dokończyć.
Szum morza, odległe dźwięki ptaków, melancholijne odgłosy kroków przechodniów spowodowały, że pomału, nieświadomie, zaczynałam odpływać do krainy snów w objęcia Morfeusza…
Usłyszałam sapanie tuż nad swoim uchem. Wzdrygnęłam się omal nie dotykając twarzą nosa czarnego psa, który wisiał nade mną z otwartym pyskiem i wywalonym na wierzch jęzorem. Przeturlałam się na bok, a zwierzak uczynił krok naprzód, przy czym zaplątał się w moją bluzkę. Porwał ją w zęby i zaczął oddalać się z nią w kierunku niskiego klifu, gdzie relaksowało się kilkoro ludzi. Rzuciłam książkę i zrywając się na równe nogi, otrzepałam spodenki i poprawiłam górę od kostiumu, po czym rzuciłam się biegiem za uciekinierem. Ganiałam zwierzaka po całym nabrzeżu, rozpaczliwie go nawołując.
- Okej, sam tego chciałeś – rzekłam złowieszczo i kiedy psiak przystanął, by zacząć rozrywać moją własność na strzępy, rzuciłam się naprzód z zamiarem znokautowania zwierzaka, jednakże, kiedy byłam już w powietrzu, ktoś bardzo boleśnie się ze mną zderzył.
Upadłam na piasek tuż obok psa omal nie przygniatając go do podłoża.
- Co jest…? – sapnęłam, rozcierając bolące udo i próbując podnieść się z sypkiego gruntu. Jak nic jutro rano po całej lewej stronie ciała powitają mnie granatowe siniaki.
Pies, spłoszony sytuacją, uciekł w kierunku wody, by po chwili wrócić z moją zgubą całą pomoczoną, nadal niosąc ją w zębach. Westchnęłam. „Żegnaj, nowa bluzko” – pomyślałam markotliwie.
Nim podniosłam się z piasku dostrzegłam dziwnie majaczący cień tuż koło mnie. Jakiś przechodzeń, podejrzewałam, ze to chłopak, szarpał się z uciążliwym sierściuchem próbując wyrwać mu moje ubranie.
- Puść to… Puszczaj! Boris! – krzyczał brunet.
Wolnym krokiem, nadal rozcierając obolałą kończynę, podeszłam do szarpiącej się dwójki. Pies w końcu ustąpił, a chłopak odsapnął, po czym oddał mi pozostałość mojej niedawnej bluzki.
- Wiesz… Może nie wygląda do końca tak, jak poprzednio…       
- No co ty nie powiesz? – parsknęłam z irytacją, na co mój towarzysz lekko się uśmiechnął. W jego oczach widziałam jednak ból i zmieszanie.
- Ukarzę go – rzekł poważnym głosem, zerkając z naganą na psiaka, który zapiszczał jakby wiedział, co go czeka.
- Poważnie? Jakie tortury mu zaproponujesz? – powiedziałam, udając ekscytację. Zaśmiał się. – Nie trzeba. To nic nie da – dodałam z lekka przygnębiona.
- Odkupię ci… - nie dałam mu jednak dokończyć.
- Daj spokój, nie będę rozpaczać z powodu jednej bluzki – posłałam mu ciepły uśmiech.
- Ale to… - wyrwał mi resztki bluzki z ręki i nimi zamachał – to już nie przypomina rzeczy tylko…   
Nie mógł dokończyć, gdyż nieusłuchany pies, żądny zabawy, skoczył na niego z zamiarem pozbawienia go mojej własności, jednak jedynym skutkiem ów skoku było to, że brunet zachwiał się i pod wpływem ciężaru zwierzaka upadł na mnie, więc ja oberwałam najbardziej. Czułam, jak ostre odłamki kamieni wbijają mi się w skórę pleców i barków, kiedy przygniatał mnie chłopak mierzący około 190 centymetrów, jednak on nic sobie z tego nie robił.
Leżeliśmy na środku plaży wpatrzeni w swoje oczy. Szczerze mówiąc utonęłam w jego czekoladowych, ogromnych tęczówkach i nie przeszkadzał mi już tak chłód, który zaczynał spowijać powietrze.
Przebiegł koło nas nieokiełznany pies ciągle rozszarpując resztki mojej bluzki. Otrząsnęłam się.       
- Czy mógłbyś… To znaczy… Byłoby miło, gdybyś… - zająkałam się, onieśmielona jego przeszywającym spojrzeniem i wymownie wskazałam ręką na ciągle leżące na mnie jego ciało.
- Aaa… Tak, przepraszam – wymamrotał, a kiedy pomógł mi stanąć na nogach dodał łagodnym głosem: - Masz ładne oczy.
Odchrząknęłam.
- Tak… Yyyy… BORIS, WRACAJ TU! – wrzasnął, nagle zakłopotany.
Przez następne kilka minut ganialiśmy po całej plaży, a kiedy odzyskaliśmy moją zgubę, chłopak, który przedstawił się jako Zayn, przypiął do obroży zwierzaka smycz i zaproponował, że odprowadzi mnie do domu.
- Nie, nie trzeba… - zaczęłam protestować.
- Sama mówiłaś, że jesteś nowa. A co, jeśli się zgubisz? Nie chcesz chyba, bym miał cię na sumieniu, prawda? – rzekł mężnie.
- Nie, nie chcę – odpowiedziałam, chichocząc i podnosząc z piasku torbę wraz z kocykiem.
- No to w drogę! – powiedział z harcerskim zapałem.
- Oprócz tego, że nazywasz się Zayn i masz nieusłuchanego psa imieniem Boris nie wiem o tobie nic.. – zaczęłam mając nadzieję, ze pojmie aluzję.
- No taaak… Ale dość o mnie, nie będziemy przecież rozmawiać tylko o mej skromnej osobie. Więc… Podobam ci się? – Udał niewiniątko.
Zaśmiałam się.
- Miałam na myśli, byś opowiedział mi o sobie.
- Zayn Malik, lat 19, jeszcze nie notowany ani nie karany. Twoja kolej.
Zrobiłam minę pokerzysty.
- Robisz mi to na złość? Dobra, dobra, opowiadam… - Poddałam się, kiedy rzucił mi karcące spojrzenie, jednak wiedziałam, że robił to na żarty.
Droga, którą w pierwszą stronę pokonałam w niecałe trzydzieści minut, teraz pokonaliśmy w ponad godzinę, gdyż Zayn zaproponował, że pokaże mi ‘skróty’, którymi będę mogła w przyszłości ‘szybciej’ trafić do domu.
- No… To twoje skróty przydadzą mi się w przyszłości, kiedy nie będzie mi się spieszyło do mieszkania – powiedziałam ledwie powstrzymując śmiech, kiedy odwróciłam się tyłem do płotu, gdy byliśmy już na miejscu.
Chłopak upuścił twarz.
- Dooobra, nigdy nie byłem w tej dzielnicy, zadowolona? – parsknął.
- Być może – zaśmiałam się i zaczęłam ściągać koszulę, którą pożyczył mi Zayn, bo moja stara bluzka była już zdatna tylko do wypełnienia pojemnika na śmieci.
- Daj pokój – machnął ręką. – Zachowaj ją. I tak jestem ci winien jeszcze za tamtą…
- Ani mi się waż kupować mi czegokolwiek. Zrozumiano? – Zagroziłam, a kiedy nie doczekałam się odpowiedzi, powtórzyłam: - Zrozumiano?
- Tak, tak, rozumiem. To… Do zobaczenia! – Pomachał mi i zaczął się oddalać ze zbyt niewinnym uśmieszkiem na ustach. Jak na mój gust, zbyt cnotliwym.
~*~
- [T.I.] otwórz drzwi! – dobiegło mnie z dołu nawoływanie mamy.
- Już idę! – odkrzyknęłam, ziewając. Zwlokłam się z łóżka, przeciągnęłam, poprawiłam rozciągniętą bluzkę, która służyła mi za piżamę i rozczesując palcami włosy, zeszłam na dół, wdychając aromatyczną woń smażonych jajek i świeżo zaparzonej kawy.
- Co do…
Na ganku nikogo nie było. Rozejrzałam się dwukrotnie po ulicy, lecz oprócz kota przechodzącego na chodnik nie było tam żywej duszy. Byłabym już zamknęła drzwi, kiedy mój wzrok padł na średniej wielkości pudełeczko z dziurkami w wieczku i kopertą nań położoną. Kucnęłam i odczytałam odbiorcę. [T.I.] [T.N.].
- Co? – szepnęłam bezwiednie i rozerwałam kopertę.
[T.I.],
Zabroniłaś mi odkupić sobie bluzki, więc, proszę,
przyjmij chociażby ten podarek. Nie powinienem
mówić o nim w rodzaju nijakim, ale… Tak ładniej
brzmi. : ) Nie gniewaj się za mnie o bluzkę, tym bar-
dziej na Borisa, który nie wiedział, co robi. Mam
nadzieję, że przy następnym naszym spotkaniu, mój
prezent dla Ciebie będzie w stanie się zrewanżować. : )
                                               ~ Zayn.
Gapiłam się przez kilkanaście sekund na zapisany skrawek kredowego papieru, kiedy pudełko, przy którym kucnęłam, drgnęło lekko a z niego wydobył się stłumiony pisk. Wzdrygnęłam się, po czym odkładając kartkę koło kartonu, odważyłam się zdjąć wieczko.
Na niebieskim kocyku w białe kropki leżał zwinięty w kłębek malutki szczeniaczek o jasnej, dość długiej sierści. Miał malutki pyszczek z czarnym mokrym noskiem, a ciemne oczka zmrużył, kiedy uniosłam zamknięcie, gdyż poraził go snop światła. Zapiszczał ponownie i wychylił główkę poza opakowanie, a ja, rozczulona, wzięłam go na ręce.
- Oooo, słodki – zamruczałam.
Głaszcząc skarba, moja ręka natknęła się na drugą karteczkę, tym razem czerwoną, przywiązaną wstążeczką do delikatnej obroży psiaka w tym samym kolorze. Odwiązałam ją i przeczytałam wiadomość napisaną tym samym pismem Zayna:
Wabi się Fancy. Narzeczony kuzynki przyjaciółki
koleżanki mojej siostry powiedział, że odda go
w dobre ręce, bo inaczej musiałby go oddać do
schroniska… Opowiadałaś, że nie masz zwierza-
ka, bo musiałaś zostawić je u babci. Więc… Ten
będzie tylko Twój. : ) Mam nadzieję, że nie zagro-
zi mojej bluzce, kiedy najdzie Cię chęć zemsty. :D
                 ~ Skruszony Zayn i Boris
Parsknęłam śmiechem i wtuliłam twarz w futerko nowego przyjaciela.
- Dziękuję, Zayn – wyszeptałam w mięciutką sierść i trzymając żywą maskotkę w jednej ręce, a pudełeczko i liściki w drugiej, weszłam do mieszkania, by zapoznać rodzinę z jej nowym członkiem.
~by Klara 
Opisując szczeniaka, inspirowałam się tym: <klik>
Według mnie słodki. :D

20 komentarzy:

  1. Mega słodkie <3 . Bedzie ciąg dalszy ? :D mEGA :*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się wkręciłam, że byłoby fajnie gdybyś napisała drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjjj wy mi zawsze poprawianie humor:-*wspaniały rozdzial. w pełni zasluzylyscie na tyle wejsc, a nawet jeszcze wiecej
    :-D ja tez mam nadzieje, ze weny starczy wam na dlugo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww *____________* Jakie to słodkie.
    "Jeśli najdze ci chęć zemsty..." <3
    Kocham wasze imaginy. Piszecie tak pięknie, że z miłą chęcią się to czyta. Naprawde! Nie myślałyście o szkole dla dziennikarek, pisarek itp? Jakbyście napisały książkę o chłopakach. O to bym na 1000000000...0 % Kupiła i czytała nawet kilka setek razy!
    Wasza wierna czyteliczka i mająca nadzieje, że będziecie pisać, i pisać, i pisać dalej. Monia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. słodziutki imagin ;) dołączam się do pytań czy będzie kolejna część? prosimy ;D
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooooo...
    Ale uroczy!
    Zayn, oczywiście :)
    Kocham <3
    Niall's wife :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny imagin ! ;D Ale z tym pierwszym właścicielem Fancy to mnie zmiażdżyłaś xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Napiszcie coś z LOU !!!!!!!!! Ale ten imagin boski.. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Awwwwwwwwwwww.... *.* ten piesek słodki, wogule historia ta bardzo ujmująca.. Czekam na więcej. Zanim zrozumiałam od kogo ten piesek od tego kuzyna itd. to musiałam czytać dwa razy i jeszcze dochodzić do tego... Naprawdę jesteście pomysłowe.. Ja powinnam się uczyć i lekturę czytać, ale niestety wolę czytać wasze imaginy, które naprawdę nie zanudzą mnie! Mam nadzieję, iż wasze pomysły się nie skończą, bo codziennie wchodzę na tę stronę i sprawdzam czy czegoś nie dodałyście. Szacunek dla was, bo jesteście w trzeciej klasie gimnazjum i piszecie tak świetnie, czasem używając słów, które pierwszy raz słyszę, po prostu magicznie. I jeszcze w tym roku macie egzaminy i bierzmowanie to naprawdę podziwiam was, że dajecie z tym wszystkim rade, na przykładzie mojej osoby to nie dała bym rady. Ja mimo, że jestem o rok młodsza nie umiałabym tak pisać. Dziękuję i czekam na więcej. Werka ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. domagam się II części :) proszę ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny! Fajnie ny było gdybyś zrobiła 2 część :)

    OdpowiedzUsuń
  12. narzeczony przyjaciółki koleżanki mojej siostry... tak ten gość rozjebał system

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne :) Zazdroszczę talentu :)
    +Zapraszam do siebie http://your-story-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam sie
    Wymysl 2 czesc proooooosze :D

    OdpowiedzUsuń