Na wstępie chcę Was przeprosić, gdyż ostatnio kompletnie nie mam weny i dlatego imaginy wychodzą takie, jak na przykład ten. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni.
Mój następny imagin - 11.10. - Zayn
Dla Paynowej ;)
Dla Paynowej ;)
-------------
- Cześć.
- Cześć. Fajnie, że przyszłaś. – wpuścił mnie do środka, po
czym zamknął za mną drzwi. Zdjęłam płaszcz, który powiesił na wieszaku i ściągnęłam
buty. Poprowadził mnie do pomieszczenia na parterze, które jak się okazało było
salonem połączonym z kuchnią.
Ładny, przestronny pokój w odcieniach beżu i bieli. Na
środku okrągły mały stolik, naprzeciw niego beżowa sofa, duży plazmowy
telewizor powieszony na przeciwległej od kanapy ścianie, po bokach stolika dwa
fotele w tym samym kolorze co sofa.
- Usiądź – wskazał kanapę. Gdy tylko to uczyniłam, rzekł:
- Poczekaj chwilkę, zaraz wrócę.
Zobaczyłam, że krząta się po kuchni, wyciągając dwie
szklanki i zaparzając w czajniku herbatę. Po chwili wrócił z dwoma kubkami
ciepłego napoju w rękach i talerzem ciasteczek. Podziękowałam i wyciągnęłam z
torby papiery, które przyniosłam ze sobą.
- Więc tak sobie pomyślałam, że może moglibyśmy wprowadzić
kilka zmian. No, wiesz… Żeby więcej uczniów czytało gazetkę szkolną.
- Co proponujesz? – spytał, upijając łyk herbaty.
Przysunęłam się bliżej, by pokazać mu o co mi chodzi.
- Po pierwsze – wygląd gazetki. Nie żeby z tym było coś nie
tak – natychmiast zaoponowałam, nie chcąc go urazić. – Po prostu uważam, że
świeży, wiosenny i bardziej nowoczesny wygląd przysporzył by nam więcej
czytelników, a przecież chyba o to nam chodzi.
Popatrzyłam na niego uważnie, sprawdzając jak na to
zareaguje. Jednak on spokojnie wpatrywał się w kartkę na której miałam wszystko
zapisane, nie okazując żadnych oznak zniecierpliwienia czy też złości. Kiwał
tylko głową, jakby uznając to za dobry pomysł.
- Po drugie – zaczęłam wyliczać. – Myślałam nad nowymi
rubrykami. Zamiast ogólnych informacji o szkole, możemy także zacząć pisać o jakichś
imprezach w naszym mieście. Oprócz tego, myślałam nad rubryką z poradami. No,
wiesz… Uczniowie piszą do nas pytania z problemami, podpisując się jakimś
wymyślonym przez siebie loginem, a my w miarę staramy się pomóc. Mogę się tym
zająć.
Przez następną godzinę omawialiśmy wszystkie informacje
dotyczące gazetki, w której oboje „pracowaliśmy”. Liam Payne był głównym
redaktorem gazetki, kierował wszystkim. Ja byłam jedną z redaktorek.
Pracowaliśmy, jeśli można to nazwać pracą, już od roku.
Kolegowaliśmy się, ale nie była to jakaś silna przyjaźń. Trzy razy w tygodniu
spotykaliśmy się z innymi osobami na spotkaniach, nie chodziliśmy razem do
klasy, nie spotykaliśmy się po szkole. Ot, zwykła znajomość.
- Nikogo u ciebie nie ma? – spytałam, dopiero teraz zdając
sobie z tego sprawę. Pokręcił głową.
- Rodzice z siostrami wyjechali do rodziny i wracają dopiero
jutro, więc jestem sam.
Potaknęłam głową. Omówiliśmy jeszcze kilka szczegółów i
wstałam, idąc do przedpokoju. Zaczęłam ubierać buty.
- Może cię odwiozę – zaproponował brunet. Spojrzałam przez
szybkę w drzwiach frontowych, przez którą było widać jedynie granat nieba przeradzający
się powoli w czerń.
- Nie, dziękuję. – odmówiłam, mimo iż naprawdę zaczął mnie
ogarniać strach. Bałam się ciemności, na dodatek przyszłam pieszo, a do domu
miałam dobre dwadzieścia minut drogi. Jak na złość, zaczęło też kropić. Mimo
to, nie chciałam sprawiać mu kłopotu.
- Jak chcesz, dla mnie to nie problem. – wzruszył ramionami.
Przełknęłam ślinę i otworzyłam drzwi.
- To do zobaczenia jutro. – spróbowałam się uśmiechnąć, ale
obawiam się, że bardziej wyszedł z tego grymas, aniżeli radosny uśmiech. Deszcz
w ciągu tych kilkunastu sekund, rozpadał się na dobre. Przeszłam kilka kroków,
a już czułam, że trzęsę się z zimna, a krople spływają mi po całych włosach.
Nawet nie doszłam do końca podjazdu, gdy błysnęło, a piorun grzmotnął.
Pisnęłam, podskakując ze strachu. Natychmiast poczułam, jak czyjeś ramiona
otaczają mnie od tyłu i prowadzą z powrotem do środka.
Z głośnym trzaśnięciem, wiatr zamknął za nami drzwi. Przez
chwilę głośno oddychaliśmy, a na dworze wprost szalała ogromna wichura. Krople
deszczu bębniły w okna w całym domu. Poczułam, jak zabiera swoje ręce z moich
ramion i mówi, wypuszczając głośno powietrze z płuc:
*
Obudził mnie kolejny grzmot pioruna. Szczelniej owinęłam się
kołdrą, ale i tak na darmo. Spojrzałam na cyfrowy blat zegarka, który wskazywał
kilka minut po północy. Zamknęłam oczy, chcąc ponownie przywołać sen, ale nie
udało się. Momentalnie się rozbudziłam. Wstałam więc i rozejrzałam się po
pokoju. Kiedy Liam zaproponował, a raczej nakazał mi pozostanie tutaj,
natychmiast zadzwoniłam do rodziców, wyjaśniając im pokrótce całą sytuację.
Zdążyłam w ostatniej chwili, bo niecałą chwilę po tym, jak skończyłam rozmowę,
odcięto prąd w całej okolicy. Liam przygotował mi posłanie u niego w pokoju, a
on sam postanowił przespać się na dole w salonie, na kanapie. Gdy próbowałam
zaprotestować, natychmiast mnie uciszał, mówiąc, iż to bez sensu się kłócić, bo
on i tak nie zmieni zdania i nie pozwoli mi spać na kanapie. Dał mi piżamę, tj.
koszulkę z długimi rękawami, do tego takiej samej długości spodnie, które były
na mnie trochę z duże, ale i tak uznałam, że lepsze to niż spanie w mokrych
ciuchach.
Ściany były oblepione kilkoma plakatami i głównie zdjęciami.
Leona Lewis, Toy Story 1, Toy
Story 2, Toy Story 3. W nikłym świetle pioruna, który rozbłyskał od
czasu do czasu, mogłam dostrzec te szczegóły. Tablica korkowa pod biurkiem do
której były przyczepione zdjęcia piątki chłopaków. Jego i jakiejś czwórki
pozostałych nastolatków, zapewne w jego wieku. Wszyscy uśmiechnięci, objęci i
wyglądający na cieszących się z życia. Na jednym zdjęciu po prostu stali, na
drugim ganiali się, na trzecim grali w piłkę, na czwartym jedli w jakiejś
restauracji i tak dalej, i tak dalej. Uśmiechnęłam się, widząc jak bliskie
więzi muszą ich łączyć.
Nie chcąc jednak wyjść na taką osobę, która grzebie w
cudzych rzeczach, zeszłam po cichu na dół, by napić się czegoś. Jakież było
moje zdziwienie, gdy przy stole ujrzałam Liama, wpatrującego się w blat i
popijającego jakiś napój.
- Hej, zeszłam tylko
napić się czegoś.
- Jasne, bierz co chcesz. – wyglądał na dziwnie zamyślonego,
nawet na mnie nie spojrzał, tylko machnął ręką w kierunku lodówki. Wyciągnęłam
z niej butelkę zimnej wody, gdyż nagle zaczęło mi być gorąco. Wzięłam szklankę,
nalałam do niej ciecz i usiadłam naprzeciwko niego. Wypiłam łyk, gdy się
roześmiał. Nadal na mnie nie patrząc, tylko wpatrując się w jemu tylko znany
punkt, rzekł:
- To mój ulubiony kubek.
Spojrzałam na naczynie, które trzymałam w ręku. Buzz Astral
z wyciągniętą przed siebie ręką, w tle gwiazdki, co świadczyło na to, iż
szybuje w kosmosie, a pod spodem napis:
„Na koniec świata i jeszcze dalej”.
Zmieszałam się.
- Przepraszam, nie wiedziałam. Jeśli chcesz…
- Daj spokój – machnął ręką, przerywając mi. Nareszcie na
mnie spojrzał i uśmiechnął się.
- Nie możesz spać? Ja też nie. – westchnął, spuszczając
wzrok na kubek, który zaczął okręcać wokół własnej osi. Nagle wstał i przeniósł
się na rozłożoną kanapę, zostawiając uprzednio naczynie na stole. Wlazł pod
kołdrę i znów zaczął wpatrywać się gdzieś nieobecnym wzrokiem. Po chwili
wahania, uczyniłam to samo. Dopiłam wodę, która nagle sprawiła, że zaczęłam
lekko drżeć z zimna i udałam się za nim. Bez słowa zrobił mi miejsce, podnosząc
do góry kołdrę. Usiadłam koło niego, a on opuścił rękę, przykrywając mnie
kołdrą. Milczeliśmy chwilę, wsłuchując się w miarowy takt deszczu,
rozbijającego się o szyby.
- Wiesz, naprawdę sądzę, że twoje pomysły na zmiany w
gazetce są świetne. To ty powinnaś być redaktorką. – odezwał się, a ja żartobliwie
trzepnęłam go w ramię, oponując. Najbliższą godzinę spędziliśmy na wspólnych
rozmowach, żartach, opowiadaniu o sobie wzajemnie. Zapomniałam nawet, że na
zewnątrz szaleje żywioł. Liam ziewnął, zasłaniając dłonią usta. Przymknęłam
oczy, gdyż zaczynał morzyć mnie sen. Po chwili bezwładnie oparłam głowę o ramię
Liama. Poczułam jeszcze jak jego głowa opiera się o czubek mojej i odpłynęłam w
objęcia Morfeusza.
*
- Czyż nie wyglądają słodko? – dobiegł mnie czyjś kobiecy głos.
– Zrób im zdjęcie. – odgłos flesza. Otwarłam lekko powieki i ujrzałam nad sobą
cztery twarze, w tym jedną męską. Podskoczyłam, natychmiast się rozbudzając.
Liam także otwarł oczy, lekko nieprzytomny.
- Dzień dobry – kiwnęłam głową, przygładzając włosy, gdyż
pewnie przez całą noc zrobił się z nich jeden wielki kołtun. Przede mną stali
rodzice i siostry Liama.
- O, jesteście wcześniej – odezwał się Liam, a na jego
policzki wkradł się rumieniec. Wstałam z łóżka, mówiąc:
- To ja już będę szła.
- W tym stroju? – zaśmiała się jego mama. No, tak. Jego
piżama raczej nie była odpowiednia. – Zostań przynajmniej na obiad.
*
O co chodzi? Czy mam coś na twarzy?, to pytanie zadawałam
sobie przez cały dzień, gdyż gdzie tylko się pojawiłam, towarzyszyły mi dziwne
szepty i spojrzenia. Na jednej z dłuższych przerw dopadł mnie Liam.
- Na ciebie też tak dziwnie patrzą i szepczą coś za twoimi
plecami?
- Czyli na ciebie też? – zdziwiłam się i jakby na
potwierdzenie tych słów, przeszła koło nas grupka czterech dziewczyn, które
zachichotały i wyszczerzyły zęby w uśmiechu na nasz widok. Rozejrzałam się po
korytarzu i wtedy mój wzrok padł na jedną z ławek, na której leżała gazetka
szkolna. Tą, którą wydaliśmy dziś rano. Podeszłam bliżej, biorąc ją do ręki.
Osłupiałam.
- Co jest? – chłopak podszedł do mnie i sam osłupiał na
widok pierwszej strony.
Nasze zdjęcie, kiedy śpię na jego ramieniu w jego domu na
kanapie. Obok artykuł o zakochanej parze.
- Przecież to nie to – mruczałam sama do siebie, przelatując
pobieżnie wzrokiem po artykule. Sama to pisałam, ale miałam na myśli pewną
romantyczną historię, którą znalazłam w Internecie, a która dotyczyła dawnych
uczniów tej szkoły. Jak na złość, osoby były anonimowe i wszystko wyglądało
tak, jakby była to historia o nas.
- Przynajmniej wiemy skąd te śmiechy .
- Pamiętam, że twoi rodzice robili nam to zdjęcie, bo
uważali, że słodko wyglądamy. Pewnie załadowali to potem na komputer, a ty
przez omyłkę musiałeś wziąć to zdjęcie. Tylko jak my to teraz odkręcimy? –
myślałam gorączkowo, czując jak moje policzki różowią się z emocji. Spojrzałam
na Liama, który wcale nie wydawał się tym tak przejęty jak ja. Wyglądał nawet
na zadowolonego.
- Ej, co jest? – spytałam, dając mu kuksańca w bok, gdyż był
zamyślony. Przeniósł wzrok na mnie.
- A co, jeśli ja nie chcę tego odkręcać?
Wytrzeszczyłam na niego oczy, więc kontynuował.
- Wiesz, od dawna już mi się podobasz, ale jestem zbyt
nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy
zaczęliśmy razem pracować przy szkolnej gazetce. Przynajmniej się zaprzyjaźniliśmy,
tylko że… - spuścił wzrok speszony, oblewając się rumieńcem. – Tylko, że ja
pragnę czegoś więcej.
Ujął delikatnie mój podbródek i zanim zdążyłam coś
powiedzieć, delikatnie mnie pocałował. Usłyszałam głośne gwizdy i klaskanie na
korytarzu. Zaśmialiśmy się.
- Już i tak chyba za późno, żeby to odkręcać. – uśmiechnęłam
się i wspięłam na palce, by ponownie móc go pocałować.
~by Julia
słodki . Wielbię całą waszą trójkę ;D
OdpowiedzUsuń;****
soł słit
OdpowiedzUsuńJest cudowny
OdpowiedzUsuńoj jak słodko ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam cię<33
OdpowiedzUsuńAAAA ! <3
OdpowiedzUsuńMisiu dziękuuję ; *
Kiedyś pracowałam w redakcji gazetki szkolnej i byłam redaktorką , więc dedyka dobrałaś idealnie . ;d
Awww. ;)
OdpowiedzUsuńSUPER!
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO <3
OdpowiedzUsuńMarta :)
Ooooł... *_________* Uwielbiam takie historie ;)
OdpowiedzUsuńPiszce i nie przestawajcie...Dla mnie tp miłe spędzenie deszczowego dnia. Kubiek herbaty lub kakao, duża bluza i laptoek, który grzeje mi nogi :D Kocham ten stan <3
Super Boski ! :D Tak trzymaj ! :)
OdpowiedzUsuńI ten ostatni gif.. Wygląda tak jakby Liam mówił : "Dawaj kondomy ,bo idę się ruchać" A on po chwili łapie opakowanie i gdzieś idzie ! xDDDD
OdpowiedzUsuńnaprawdę całkiem niezły :)
OdpowiedzUsuń