Następny mój imagin – 29.10. Louis
Zostałam spytana o mój następny smutny imagin. Tak jak odpisałam, pojawi się on po Harry'm. Harry pojawi się po Louisie, który będzie dwu, góra trzyczęściowy ;)
Chciałam też podziękować w imieniu moim, jak i imieniu reszty autorek (pewnie potem się wypowiedzą) za ponad 500 000 wejść *,* Jesteście niesamowite, jak by powiedzieli chłopcy: Massive thank you! Love you ♥
Zdradzę, że być może 1 listopada pojawi się niespodzianka ;)
Piosenka: <klik>
------------
- Gotowa? – spytał, kładąc mi dłonie na ramionach.
Przełknęłam głośno ślinę, patrząc w jego błękitne tęczówki. Widziałam się w
nich. Moje włosy upięte w koka, welon na głowie i ten przerażony wzrok.
Dlaczego przestraszony? Było się czego bać?
- Jesteś pewna?
„Nie, wcale nie jestem!”, krzyczałam w głowie. Biłam się z
myślami. Już niczego nie byłam pewna. Przeniosłam wzrok na okno, wychodzące na
dwór. Dróżka posypana białymi płatkami róż, otwarta brama do kościoła. Kilka osób właśnie wchodziło po schodkach,
witając się uprzednio z moimi i Josha rodzicami, którzy stali przed wejściem,
witając wszystkich nadjeżdżających gości. Zauważyłam, jak mój ojciec zwraca się
do mojego przyszłego teścia, chwilę coś mówi, po czym tamci wchodzą do
kościoła, zostawiając mojego ojca.
„Czeka na ciebie”, przeszło mi przez głowę. Bo i w istocie
tak było. Dla każdej kobiety to najpiękniejszy dzień w życiu. Miałam też
pewność, że dla Josha też tak jest. Więc czemu? Czemu się wahałam? Czemu biłam
się z własnymi myślami, analizując wszelkie „za” i „przeciw”?
„I tak już za późno. Ślubu nie mogę odwołać”.
- Jeśli nie jesteś gotowa, nie musisz tego robić – odezwał
się, jakby czytając mi w myślach. Ponownie na niego spojrzałam. Czy to on był
powodem moich rozterek? W głowie zaczęło mi wirować mnóstwo wspomnień z ostatnich dwóch tygodni.
Wybór sukni ślubnej, moment, marzenie, śmiech.
Czy wystarczyły dwa tygodnie, bym chciała przekreślić dwa
lata? Zganiłam siebie w myślach, przecież taka nie jestem.
- Nie mogę tego odwołać. – odpowiedziałam z lekkim
opóźnieniem, ale on i tak wiedział o co mi chodzi. Do moich oczu napłynęły łzy.
Na litość boską, mam dopiero dwadzieścia lat! Spuściłam wzrok, usilnie starając
się odgonić łzy powoli wzbierające pod moimi powiekami. Uniósł delikatnie mój
podbródek.
- Zrozumie. – pokręciłam przecząco głową.
- Proszę cię, chodźmy już. – odwróciłam wzrok. Bałam się.
Bałam się, że jeszcze chwila, a zrobię coś, czego będę żałować do końca życia.
Lekkomyślnie go porzucę. Kocham go, to pewne. Ale czy jest to taka miłość, jaka
powinna być w każdym związku? Może jestem za młoda na zrozumieniem istoty
prawdziwego związku, a co dopiero małżeństwa. Przestałam o tym myśleć. Długie i
żmudne analizowanie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Stanął koło mnie,
ofiarując swe ramię. Wsunęłam pod nie swoją dłoń i wyszliśmy.
Kroczyliśmy dróżką, a kościół i mój ślub nieubłaganie się
zbliżał. Spojrzałam kątem oka na blondyna. Mimo wszystko uśmiechnęłam się. To
ja mu pomagałam wybierać ten garnitur. Zabrzmiały dzwony kościelne. Nadeszła ta
chwila.
Niall podprowadził mnie do samej bramy, a potem przekazał
mnie mojemu ojcu. Uśmiechnęłam się leciutko na jego widok. Kiwnął tylko głową,
bez żadnych zbędnych słów, jakby chciał mi pokazać, że w pełni mnie popiera.
Wkroczyliśmy do środka, a ja podniosłam wzrok na ołtarz.
Stał tam już Niall, który zdążył tam dojść w te kilkanaście sekund. Przeniosłam
wzrok w lewo i zamarłam. Nie było go. Josha tu nie było.
*
Szedłem korytarzami, szukając tych odpowiednich drzwi.
Niemal podskakiwałem w biegu na samą myśl o tym, że zaraz ją zobaczę. Był taki
przesąd, że nie należy oglądać panny młodej w sukni ślubnej przed ślubem, bo to
przyniesie pecha, ale nigdy nie wierzyłem w te zabobony.
112,113,114… Jest! 115. Już miałem delikatnie zapukać, kiedy
usłyszałem głosy mojego drużby i jej.
- Jeśli nie jesteś gotowa, nie musisz tego robić.
Zamarłem. Po drugiej stronie drzwi zapadła długa cisza.
Długa, przeraźliwa, jakby niezręczna. Wstrzymując oddech, wsłuchiwałem się w odgłosy
po drugiej stronie.
- Nie mogę tego odwołać – odezwała się. Kamień spadł mi z
serca, ale tylko na chwilę.
- Zrozumie.
Oderwałem ucho od drewna, nie mogąc uwierzyć w to, co
właśnie usłyszałem. Miała wątpliwości, a Niall jakby próbował ją odwieść od
małżeństwa. Coś między nimi zaszło? Nie było mnie dwa tygodnie. Wyjechałem do
chorej ciotki, a jego jako drużbę poprosiłem, by się nią zajął. Wróciłem
niespełna dziesięć minut temu. Przebrałem się w garnitur i natychmiast
pobiegłem do niej, by jeszcze móc ją zobaczyć. Może to i dobrze. Teraz przynajmniej
mogłem jej ułatwić ten wybór. Cała wina spadnie na mnie, oszczędzę jej tego
wszystkiego.
„Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść”
Pozwalam.
*
Spojrzałam na ojca, który wydawał się tak samo zdziwiony jak
ja. Goście zaczęli kręcić się nerwowo, szeptać coś gorączkowo między sobą.
- Miał już dzisiaj być – odezwałam się do taty. – Miał już
dzisiaj wrócić – odezwałam się trochę głośniej. Niall rozglądał się zszokowany.
Jako drużba przytrzymywał pudełko z obrączkami, które właśnie wypadło mu z rąk.
Wieczko się otworzyło, a pierścionki potoczyły się pod nawy. Blondyn
natychmiast skoczył w ich kierunku, aby je łapać.
- Spokojnie, znajdziemy go – odezwał się mój tata,
delikatnie ściskając moje ramię. – Proszę wszystkich o uwagę! – podniósł głos,
uciszając wszystkie szepty i rozmowy dookoła. – Czy ktoś z państwa widział
wcześniej Josha? Wie, czy przyjechał?
Ludzie rozglądali się po sobie, ale nikt nie odpowiedział.
- Jedyne, co możemy teraz zrobić, to spróbować się do niego
dodzwonić. Jeśli nie będzie odbierał, zaczniemy go szukać. Niech państwo
zadzwonią do Josha, od rodziny powinien odebrać – zwrócił się do rodziców
chłopaka. – Niall, ty też. Pierwsze odbierze od rodziców i przyjaciół.
- A ja? – spytałam.
- Próbuj. Weź mój telefon.
Wykręciłam numer, ale odezwała się poczta głosowa. Następnie
jego rodzice próbowali się dodzwonić, ale przydarzyło im się to samo co im.
Następnie próbował Niall.
- Jest! – odezwał się podekscytowany. – Jest sygnał.
Po kilku sekundach, które ciągnęły się jak wieczność,
odebrał.
- Josh, gdzie ty jesteś? My… - przerwał, gdyż po drugiej
stronie ktoś się odezwał. Niall cały blady na twarzy, opuścił rękę z telefonem
wzdłuż ciała.
- Powiedział, że ślubu nie będzie.
*
Zatrzymałem się dopiero, gdy dojechałem na miejsce. Po
drodze zahaczyłem tylko o stację benzynową, kupując sobie jakieś tanie wino.
Chciałem zatopić moje skutki w alkoholu, zapomnieć o tym wszystkim, zapomnieć o
niej. Usiadłem na trawie, zdejmując uprzednio marynarkę, gdyż mimo popołudnia,
nadal grzało przyjemne słońce. Byłem na całkowitym odludziu. Kilka kilometrów
za miastem, gdzie miałem nadzieję nikt mnie nie znajdzie. Otworzyłem butelkę i
wypiłem pierwszy łyk. Od razu poczułem, jak przyjemne ciepło rozlewa się po
gardle, po całym moim ciele. Choć na chwilę chciałem zapomnieć o jej słowach,
którymi przekreśliła mnie i nasze wspólne życie. Co najgorsze wszystko
wskazywało na to, że jedną z przyczyn, dla których nasz ślub się nie odbył, był
jeden z moich najlepszych kumpli. Wszystko wskazywało na to, że oboje – ona i
Niall – zakochali się w sobie, kiedy mnie nie było. I to bolało najbardziej. Ta
świadomość, że wystarczyły dwa tygodnie, by przekreślić dwa lata. Nieproporcjonalne
do siebie liczby. Wypiłem kolejny łyk, starając się za wszelką cenę przestać o
niej myśleć.
*
Dorwałam Nialla, kiedy wybiegał z kościoła, kierując się do auta.
Dorwałam Nialla, kiedy wybiegał z kościoła, kierując się do auta.
- Niall, gdzie jedziesz?
- Szukać go.
- Jadę z tobą. – oznajmiłam.
- Nie – pokręcił głową, próbując delikatnie wyswobodzić się
z uścisku, lecz ja nie puszczałam swojej dłoni z jego przedramienia.
- Proszę. Obojgu może nam lepiej pójdzie.
Popatrzył tylko na mnie, ale bez słowa wskazał głową
samochód, mówiąc:
- Wskakuj.
Podniosłam poły sukni, by się nie wywrócić. Nie ma co.
Wchodzenie w bufiastej sukni ślubnej do samochodu, i to jeszcze z przodu, było
nie lada wyczynem. Jednak przy małej pomocy Nialla, już po kilku minutach
byliśmy w drodze. Omawialiśmy i dyskutowaliśmy miejsca, w których mógłby być
Josh, jednak żadne nasze przypuszczenia się nie sprawdzały. Po dwóch godzinach
poszukiwań, już mieliśmy się poddać, gdy Niall oznajmił:
- Wiem, gdzie może być.
Pojechał bez słowa w jemu tylko znane miejsce. Dotarliśmy
dopiero po trzydziestu minutach, gdyż jak się okazało byliśmy na przedmieściach
miasta. Kompletne odludzie. Poprowadził mnie zdumioną na jakieś wzgórze,
trzymając mnie za rękę, bym nie wywróciła się idąc na wysokich obcasach po
nierównym podłożu. Kiedy dotarliśmy na górę, zauważyłam jakąś postać odwróconą
do mnie tyłem, która siedziała na ziemi, co rusz z czegoś popijając.
- Josh? – spytałam cicho, podchodząc bliżej. Usłyszałam
ironiczne parsknięcie.
- Nie jesteś sama. Prawda, Niall?
Odwrócił się i jakby na potwierdzenie tych słów, ujrzał Nialla,
który wyłonił się zza moich pleców. Ponownie parsknął, ponownie odwracając się
od nas plecami.
- Tak myślałem – westchnął i ponownie upił łyk z butelki.
Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że to wino. Wściekła, wyrwałam mu ją z ręki.
- Co ty wyprawiasz? – zezłościłam się, odrzucając w bok
naczynie. – Uciekasz z naszego własnego
ślubu, a teraz upijasz się do nieprzytomności?
- Po pierwsze… – podniósł wskazujący palec do góry, powoli
wstając. – To nie ja uciekłem. No, może ja, ale nie z mojej winy.
- Co ty wygadujesz? – zmarszczyłam brwi, nic z tego nie
rozumiejąc. Zaczynałam być zdezorientowana, a wcześniejsza troska o niego
minęła.
- Powiem inaczej, nie będę nikogo do ślubu zmuszać.
Podniósł butelkę w której zostały jeszcze resztki napoju,
usiadł z nią tam gdzie wcześniej i ponownie zaczął spożywanie jej. Zamurowało
mnie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę od niego takie słowa. Spojrzałam na
Nialla, ale sądząc po jego wyrazie twarzy, on też nic nie rozumiał. Podszedł
bliżej, zatrzymując się koło mnie i spytał:
- Stary, co ty wygadujesz?
- Co ja wygaduję?!- wybuchnął. Tym razem to on odrzucił w
bok butelkę i ponownie wstał, spoglądając z góry na Nialla. Był od niego wyższy
zaledwie o kilka centymetrów, ale i tak było widać różnicę. – Może o tym, że
nie podkrada się cudzych dziewczyn, szczególnie wtedy, kiedy za dwa tygodnie ma
ona zostać żoną?!
- Josh… My nadal nic nie rozumiemy. Ja nic z tego nie
rozumiem. – odezwałam się, zanim zdążyłby się rozkręcić i przywalić mu w twarz.
- Słyszałem waszą rozmowę – wyjaśnił w końcu. – Przyjechałem
kilka minut przed ślubem, przebrałem się i chciałem się jeszcze z tobą zobaczyć
i usłyszałem, jak mówisz Niallowi, że masz wątpliwości i nie wiesz czy chcesz
ślubu. To chyba oczywiste. Kiedy mnie nie było, między wami coś zaszło. Dlatego
to ja podjąłem za nas ten wybór.
- Josh, to nie tak – zaoponowałam po kilkunastu sekundach
ciszy, kiedy każde z nas trawiło te słowa. – To nie tak, że nie chcę się z tobą
żenić. Ja… Owszem, miałam wątpliwości, ale nie przez Nialla. Między nami nic
nie zaszło. Po prostu… Zastanawiałam się, czy nie jesteśmy za młodzi. Czy to
odpowiedni moment na ustatkowanie się. Ale teraz tak się bałam, że cię nie
znajdziemy i że coś mogło ci się stać… - urwałam, czując jak w gardle narasta
mi wielka gula. Przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam. –
Wiem już, że jestem gotowa. Chcę dziś wziąć z tobą ślub, bo cię kocham,
głuptasie.
Wzięłam go za rękę, patrząc z wyczekiwaniem w jego oczy.
- Jestem pijany – orzekł, przez co zaśmiałam się.
- Wytrzeźwiejesz do jutra.
- A ty nie jesteś zła? Przepraszam was w ogóle. Niall… -
spojrzał na niego. Blondyn pokręcił głową, uśmiechając się, po czym się
uścisnęli.
- Nigdy nie mógłbym ci czegoś takiego zrobić – odezwał się Irlandczyk.
Cała nasza trójka zaśmiała się z ulgą. Objęliśmy się nawzajem ramionami i
ruszyliśmy do auta.
„Moment, miłość
marzenie, śmiech,
pocałunek, płacz.
nasze prawa, nasze pomyłki.
Moment, miłość
marzenie, śmiech
moment, miłość
marzenie, śmiech.”
marzenie, śmiech,
pocałunek, płacz.
nasze prawa, nasze pomyłki.
Moment, miłość
marzenie, śmiech
moment, miłość
marzenie, śmiech.”
The Temper Trap –
Sweet Disposition
~by Julia
genialny imagin,z resztą jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńwszystkie wspaniale piszecie :)
gratuluję ponad 515000 wejść :)
w końcu ja pisze pierwszy komentarz :P
*le szczęśliwa ja :D
Świetnie! Em coś jeszcze napisać? Czego ja jeszcze wam nie pisałam? Em.. Am.. Genialny? A nie już pisałam. Eee.. Szlak! Mam blokade. Wiecie o co mi chodzi! Czekam na niespodzniankę. Wasza wierna czytelniczka Monia <@Real_Monika>
OdpowiedzUsuńJa to bym była z Niall'em <3 Nie lubię JOSHA .!
OdpowiedzUsuńAle Imagin Genialny :) <3
Cudowny
OdpowiedzUsuńświetny jak zawsze ;) czekam na niespodziankę!;D
OdpowiedzUsuńKinga :)
Czemu Niall musi psuć mi każdy imagin, jeżeli nie jest osobą, z którą ostatecznie "zostaję". Musi być taki idealny?
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin. Uwielbiam Cię.
swietnyy! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne! Cudowne! Rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńŻyć nie umierać! :D
Kocham <333
Niall's wife :)
super :3 <3 -Paula xx
OdpowiedzUsuńsuper !!!! opłacało sie tyle na niego czekać ;D kiedy bd następny z Joshem?
OdpowiedzUsuń