Ostatnia część.
Dla Eveline320.
Mam nadzieję, że nic nie pomieszałam xD
Następny mój imagin: 8.10. - Liam
Piosenka: <klik>
----------------
- I enter – rzekłam lekko przyciszonym głosem, wciskając owy
klawisz. Natychmiast mnie przeniosło na blog z, jak się dowiedziałam od
Gwyneth, „najświeższymi, najnowszymi i najprawdziwszymi informacjami o One Direction”.
Schodziłam stopniowo na dół, szukając interesujących mnie informacji.
- Eleanor i Louis. Gdzie wy jesteście? Mam! – krzyknęłam z
trumfem, mimo iż wiedziałam, że są to przedwczesne oznaki zbzikowania, mówienia
samej do siebie.
„Dziś Eleanor i Louis w godzinach wczesno popołudniowych
mają zamiar wybrać się do parku na obrzeżach Londynu”
Spisałam adres owego miejsca i sprawdziłam zegarek.
Dochodziła jedenasta. Powinnam zdążyć. Sprawdziłam jeszcze godziny odjazdów
autobusów i poszłam do łazienki z zamiarem przyszykowania się.
*
W parku była cisza i spokój. Zakochane pary siedziały na
ławeczkach pod kasztanami, tuląc się do siebie. Właściciele wychodzili z psami
na spacer. Sportowcy próbujący utrzymać dobrą kondycję biegali wkoło jeziorka.
Po kilku minutach chodzenia dookoła, znalazłam ich.
Siedzieli na jednej z ławek, rozmawiając i śmiejąc się. O
dziwo, żadna z fanek ich nie otaczała.
- Cześć. Możemy porozmawiać? – bez ogródek spytałam,
podchodząc bliżej. Momentalnie zamilkli, odwracając się w moją stronę.
- To znowu ty – rzekł Louis, zabierając rękę z oparcia ławki
i wstając, przewyższając mnie o kilkanaście centymetrów. – Czego chcesz?
Zadrżałam, słysząc ostrość jego tonu. Spojrzałam ponad jego
ramieniem na Eleanor, która siedziała strwożona na ławce, patrząc na mnie
szeroko otwartymi oczyma.
- Chcę porozmawiać z twoją dziewczyną. – przeniosłam swój
wzrok na niego. Patrzyliśmy sobie przez kilka sekund w oczy, ale nie odwróciłam
głowy, ani jej nie spuściłam. Dzielnie wytrzymywałam to spojrzenie. Po chwili
to on obrócił się do Eleanor. Ona tylko pokręciła głową.
- Eleanor nie chce z tobą rozmawiać, więc radzę ci odejść i
zostawić ją w spokoju.
- Ale to ważne.
- Jeśli nie zostawisz nas, a szczególnie jej w spokoju,
zadzwonię na policję.
O, nie. Tego było za wiele. Grożenie mi policją, po tym jak
uratowałam mu, jej – im, życie…
- A proszę cię bardzo. Jeśli Eleanor woli rozmawiać ze mną
przy świadkach. – zakpiłam, zmrużyłam oczy, ponownie przenosząc wzrok na nią.
Patrzyła w ziemię, nie odzywając się ani słowem.
- To dzwoń – zachęciłam go, zakładając ręce na piersi. Louis
wyciągnął z kieszeni telefon i już miał wykręcić numer, kiedy dziewczyna
wstała, kładąc mu dłoń na jego dłoni w której trzymał komórkę.
- Nie. Nie dzwoń.
Jego pewność siebie momentalnie uleciała, jakby ktoś
przekłuł balon. Widocznie nie tego się spodziewał. Otworzył usta, by coś
powiedzieć, jednak po chwili znów je zamknął. Pokiwał głową.
- Dobrze, więc mów. – jej głos był tak cichy, że ledwie
udawało mi się ją usłyszeć. Zajrzałam do torebki, którą wzięłam ze sobą i
wyciągnęłam z niej numer gazety, w której znalazł się feralny artykuł. Podałam
go jej.
- Widziałaś to? – spytałam z goryczą. Chwilę przebiegła
wzrokiem po tekście, po czym kiwnęła głową. Louis zajrzał jej przez ramię,
także przelatując wzrokiem po linijkach tekstu.
- No i co z tego? Każdy to czytał. Sami nawet udzieliliśmy
tej gazecie kilku informacji – prychnął. Eleanor oddała mi gazetę, a ja
schowałam ją z powrotem do torby.
- Tylko, że to chyba nie są słowa Eleanor. To nie fair w
stosunku do wszystkich, a szczególnie w
stosunku do ciebie.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę, po czym zwrócił się do
brunetki.
- O czym ona mówi?
- O tym, że to co pisze w tej gazecie, to nieprawda! –
zdenerwowałam się, odzywając się, zanim ona zdążyła coś powiedzieć.
- O czym ty… - Louis patrzył to na mnie, to na nią. Widząc
jej łzy, zmarszczył brwi. – Tak nie może być. Dzwonię na policję.
Ponownie sięgnął po komórkę, lecz ona ponownie mu to
uniemożliwiła. Łzy kapały na ziemię, a ona kręciła głową.
- Kochanie, ona nie może sobie ot, tak przychodzić i cię
obrażać. – próbował ją pocieszyć. Podniosła zapłakane oczy i spojrzała na mnie.
Przez chwilę straciłam pewność siebie, robiąc mi się jej żal, ale wiedziałam,
że postępuję słusznie.
- Ona ma rację. – wydusiła między szlochami.
- Co?... – zamurowało go. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że
ma otwarte ze zdziwienia usta. – Jak to? – jego ręka, która dotąd obejmowała
Eleanor, opadła.
- To nie ja uratowałam was, tylko ona nas. – wskazała mnie
głową. Louis spojrzał na mnie, jakby zobaczył ducha. Widocznie nie mógł w to
uwierzyć. Dziewczyna, której groził policją, ocaliła mu życie.
- Przeniosła nas z samochodu na drugą stronę szosy, a potem
z wyczerpania sama zemdlała, a ja odzyskałam przytomność. Dlatego lekarze
uznali mnie za bohaterkę.
- Dlaczego nie powiedziałaś prawdy?
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Chciałam, ale… Boże, sama nie
wiem – schowała twarz w dłoniach. Wyglądała tak niewinnie i smutno. – Louis,
proszę cię… - spojrzała na niego, ale on już miał wlepiony wzrok gdzie indziej.
Bez słowa zaczął się oddalać. – Louis! – krzyczała za nim, lecz on nie ustawał.
Pobiegła za nim, próbując go zatrzymać, lecz on wyszarpnął się, patrząc na nią
tak, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. Jakby była jakąś namolną fanką.
Słyszałam jeszcze jej krzyki, ale oddaliłam się, wyjaśniając sobie, że to nie
jest moja sprawa.
*
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zaspana otwarłam oczy,
spoglądając na zegar stojący na mojej komodzie przy łóżku.
„8.12”
Litości, kto przychodzi o tak wczesnej porze? Jednak
natrętna osoba ani myślała przestać dzwonić.
- Idę, idę! – krzyknęłam, ubierając kapcie i idąc do
przedpokoju, by otworzyć drzwi.
- Jeśli to ty, Gwyneth, to obiecuję, że cię… - zaczęłam,
otwierając drzwi, ale zamilkłam widząc osobę za nimi stojącą.
Louis Tomlinson w całej swej okazałości. Czarna skórzana
kurtka, pod spodem biała koszula z kołnierzykiem zapinana guzikami pod brodą,
czarne starte dżinsy i białe trampki. Włosy lekko postawione do góry na żelu.
Wyglądał, jakby właśnie szedł albo wracał z sesji zdjęciowej do czasopisma z
modą. Czego człowiek mógł pragnąć więcej o ósmej rano, aniżeli członka jednego
z najpopularniejszych zespołów?
- Czego chcesz? Zaskarżyć mnie? – spytałam ironicznie,
zakładając ręce na piersi. Tak naprawdę nie byłam zła. Po prostu starałam się
jakoś ukryć wstyd moim wyglądem. Zwykły przykrótki T-shirt, spodnie od dresu.
Wszystko wymięte i posiadające co najmniej rok.
- Mogę wejść? – spytał, puszczając mój niemiły ton mimo
uszu. Chciałam zaprotestować, ale na co by mi się to zdało? Nie wyglądał na
takiego, co łatwo się poddaje. Odsunęłam się na bok, otwierając szerzej drzwi.
- Dzięki – mruknął, wchodząc do środka. Stanął w
przedpokoju, a ja zamknęłam drzwi. Nastąpiła niezręczna cisza. Zastanawiałam
się, czy nie powinnam go zaprosić do salonu, poczęstować czymś, ale uznałam, że
skoro tu przyszedł, powinien sam powiedzieć o co chodzi, a poza tym nie byliśmy
przyjaciółmi. Odchrząknął i zaczął powoli mówić.
- Chciałbym cię przeprosić za te całe oskarżenia. Zachowałem
się nie fair. Wiem to zwłaszcza teraz, kiedy znam prawdę. – zamilkł, ale nie
odezwałam się ani słowem, więc kontynuował. – Eleanor wyznała mi prawdę.
Dlatego chciałbym ci też podziękować za uratowanie życia. Wiem, że brzmi to
głupio, ale nie wiem co innego mogę zrobić. No może oprócz tego.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej jakiś zwitek.
Rozwinął go i podał mi do przeczytania. Jak się okazało, był to wycinek z
gazety.
„Zdementowanie.
Louis Tomlinson dementuje wszystkie informacje o wypadku, w
którym uczestniczył on, jego była dziewczyna Eleanor Calder oraz [T.I i N.].
Jak się okazało, panna Calder przywłaszczyła sobie wszelkie zasługi, które
okazały się panny [T.I i N.]. Jak się dowiedzieliśmy od pana Tomlinsona:
’[T.I] uratowała mnie i Eleanor. To ona wyciągnęła nas z auta,
zadzwoniła po karetkę. Przykro mi, iż musiała wyniknąć z tego taka afera, ale
mam tylko nadzieję, że [T.I] mi wybaczy.’
Jak się również okazało, po tym jak Louis dowiedział się
prawdy, natychmiast zerwał ze swoją dziewczyną. Zdradził nam też, że w najbliższym
czasie odwiedzi dziewczynę, która naprawdę uratowała mu życie.”
Skończyłam czytać, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Ten artykuł wyszedł dziś rano. – wyjaśnił mi, widząc moje
pytające spojrzenie. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
- Naprawdę z nią zerwałeś?
- Tak. Nie mogę być z kimś, kto mnie okłamuje w taki sposób. – zaakcentował.
- Przykro mi. – tylko na tyle mogłam się zdobyć. Oddałam mu
kartkę, którą schował do kieszeni.
- A mi jakoś nie bardzo – po raz pierwszy się do mnie
uśmiechnął. Widząc jego uśmiech, nie potrafiłam mieć poważnej miny, więc także
odwzajemniłam uśmiech.
- Wiesz, muszę już lecieć. – spojrzał na swój zegarek. –
Jadę dzisiaj z chłopakami na sesję zdjęciową. – wskazał swoje ciuchy, a ja
trochę odetchnęłam. Czyli na co dzień wygląda bardziej jak przeciętny człowiek.
- Ale może potem miałabyś ochotę się spotkać? Kończymy
gdzieś koło siedemnastej. Dam ci swój numer.
Spojrzałam na niego, nie wiedząc czy się nie przesłyszałam.
Dopiero co zerwał z dziewczyną, a już chce się umawiać na randki? Przeklęłam
się w myślach. To nie jest żadna randka. Jakby czytając mi w myślach, odezwał
się:
- Eleanor nie ma już nic do rzeczy. Proponuję ci zwykłe
spotkanie, a nie małżeństwo – zaśmiał się, co z ulgą odwzajemniłam. – Zwyczajna
randka.
Czyli jednak, ucieszyłam się w myślach.
- Okej. – jego uśmiech momentalnie się powiększył, choć
dotąd myślałam, że to już niemożliwe. Wziął jakąś kartkę spoczywającą na
komodzie w przedpokoju i pośpiesznie mi coś na niej zapisał.
- Mój numer. Zadzwoń. – wyjaśnił. – To do zobaczenia.
- Pa.
Po cichu zamknął za sobą drzwi, a ja poczułam, że
momentalnie rozpiera mnie energia. Chwyciłam po komórkę i wystukałam numer
Gwyneth.
- Co jest? – odebrała po czterech sygnałach lekko zaspanym
głosem. – Jest godzina ósma rano. Co się takiego stało? Zaczęłaś szaleć za One
Direction?
- A żebyś wiedziała.
~by Julia
słodkie bardzo mi się podobało masz talent
OdpowiedzUsuńfantastyczne .! ^^
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa.... Jakie słodziaśne... Jak Ja kocham Lou.... Ahh... I dobrze że Marchewkowaty zerwał z El... Boski imagin... Uwielbiam czytać twoje dzieła... Nie wiele osób na tak ogromny talent... Podzielisz się nim?? Heh... Bardzo Serdecznie zapraszam na mojego bloga www.just-by-me-1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚliczny jest :)
OdpowiedzUsuńMogłabym prosić o dedyka na Twojego najbliższego Liama ?
Kina ;p
Jasne ;D
Usuńświetny :) -Paula xx
OdpowiedzUsuńŚwietny.. ach jak ja uwielbiam wasze imaginy.. a szczególnie o Lou <3 Czekam na więcej imaginów ;P
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :3
OdpowiedzUsuńTe z Lou są najlepsze ♥
Świetny! Z Lou są jakieś inne :p
OdpowiedzUsuńAAAAA ! PISz dalej <33
OdpowiedzUsuńNie ma na świecie skali w której mogłabym wyrazić jak bardzo podoba mi się ten imagin i wszystkie inne! I cry all the time but I love it! <3
OdpowiedzUsuńświetny ;D
OdpowiedzUsuńże tak to ujmę Zajebistee !. (sorki z a to słówko ,no ale sama rozumiesz inaczej się nie da tego opisać :D )
OdpowiedzUsuńO JEZU JEZU! KOCHAM CIĘ!. Prosze daj jeszcze jeden rozdział prosze! ;p.! Ploseee!...Jak to dobrze ze pasiasty zerwał z EL. nie lubie jej -,-. heheee. SUPER IMAGIN!;p
OdpowiedzUsuńraaaaaaaaany !!!! mega hiper super ekstra genialny imagin !!!! <3333
OdpowiedzUsuńkocham Cię po prostu <3 piszesz FENOMENALNIE !!! <33333333
Super
OdpowiedzUsuńświetny, słodki imagin<3 i fajne zakończenie;)
OdpowiedzUsuńKinga :)
Swietne.
OdpowiedzUsuńJuz nie moge sie doczekac jutrzejszej czesc z Zayna.
wielkie AWWWWWWWWWWWWWW dla ciebie *___*
OdpowiedzUsuńswietne :> Dziękuje, że piszecie ten blog, to dzięki niemu zainteresowałam się One Direction, zaczęłam słuchać ich muzyki i sama zaczęłam pisac imaginy. Niestety nie są tak dobre jak wasze, a szkoda :) Link do mojego bloga: http://polska-imaginy-one-direction.blogspot.com/ Dziękuje za odwiedziny!
OdpowiedzUsuńWow! Świetny koniec. Perfect! Jesteście najlepsze! <3
OdpowiedzUsuńsuper :D
OdpowiedzUsuńohhh przepraszam, przepraszam was strasznie ;*** czy ten cholerny internet musiał się zepsuć ? niestety, aż 3 tygodnie ;/ nie miałam gdzie wejść i poczytać waszych cudownych notek ;(
OdpowiedzUsuńnawet nie wiecie jak mi tego brakowało, a teraz ohh mam co czytać ((:
obiecuję szybko to nadrobić, zresztą wiem, że imaginy będą wspaniałe dlatego nie mogłabym ich sobie odpuścić ;pp
dziękuję za dedykację dla mnie ;***
wiem, wiem powtórzę się, ale jesteście kochane ;d
co do tego imaginy - jest genialny ♥
lepszego zakończenia sama bym nie wymyśliła
jutro wezmę się za czytanie wszystkiego, bo w końcu piątek xD
buziaki ;*** i jeszcze raz przepraszam ((:
hid.bloog.pl
Faaaaaaajny, ale szkoda, że nie ma następnrj części;((
OdpowiedzUsuń