Piosenka: <klik>
-----------
- Cześć, Boo Bear. Tu Niall. Mam nadzieję, że dobrze się
bawisz na wakacjach. Szkoda, że nie mogliśmy pojechać z tobą, ale mam nadzieję,
że niedługo się spotkamy. Do usłyszenia i rychłego zobaczenia. – odłożył
słuchawkę, wracając do przerwanej czynności. Gotował właśnie obiad, kiedy nagle
pomyślał, że może zadzwoni do Louis’a. Louis przebywał akurat na wakacjach,
więc nie odbierał telefonu, ale kto by go o to obwiniał? Człowiek na wakacjach
chce odpoczywać. Dlatego to właśnie Niall robił teraz obiad. Zawsze zajmował
się tym Tomlinson, ale skoro go nie było, ktoś musiał się tym zająć. W garnku
zaczęło wrzeć, więc pospieszył się z krojeniem warzyw na desce. Kalafior,
seler, koperek, marchewka.
Przeklął pod nosem, kiedy zaciął się nożem. To przez te głupie
łzy wzbierające w oczach. Ignorując coraz głośniejsze bulgotanie wody, osunął
się na podłogę. Nóż upadł tuż koło niego. Krew spływała po jego ręku, a łzy
kapały na podłogę, zostawiając mokre ślady.
*
- Dzień dobry. Chciałbym to wysłać. – przesunął pod
okienkiem kopertę.
- Priorytetem czy zwykłym?
- Priorytetem poproszę. – podczas gdy kobieta naklejała
znaczki, Liam wyciągnął portfel, a z niego banknot pięciofuntowy. Kobieta
przyjęła list, wydała mu resztę. Wyszedł z budynku, gdzie znajdowała się poczta
i ruszył wolnym krokiem wzdłuż ulicy. Samochody przejeżdżały koło niego, a on
wszedł na krawężnik, próbując iść po nim, utrzymując równowagę. Zaśmiał się.
Przypomniało mu to Louisa, który często tak robił. Właśnie wysłał do niego
kolejny list. Miał nadzieję, że przeczyta je wszystkie, kiedy wróci od rodziny.
Równie dobrze mógłby mu to wszystko opowiedzieć, kiedy by wrócił, ale nie mógł
opanować natłoku myśli, musiał to wszystko zapisywać, żeby potem o niczym nie zapomnieć,
dlatego uznał, że listy będą akurat. Oby tylko nie pękła skrzynka od nadmiaru kopert,
zmartwił się.
*
- Cześć, jesteście? – krzyknął od progu Zayn. Zobaczył
Nialla jedzącego samotnie przy stole.
- Cześć, obiad już gotowy. Liam jest na górze, zaraz
zejdzie.
Zayn usiadł koło niego. Zauważył, że Niall nakrył na stole
dla pięciu osób. Nikogo to nie dziwiło. W końcu Louis mógł w każdej chwili
przyjść do domu. Codziennie rano, kiedy jeszcze spali, wychodził gdzieś na
miasto i wracał dopiero wtedy, kiedy ich czwórka spała. I tak w kółko. Zawsze
robił to tak cicho i bezszelestnie, aby ich nie zbudzić. Może dziś się w końcu
pokaże? Zszedł Liam, usiadłszy na swoim stałym miejscu, naprzeciwko nich.
- Harry’ego jeszcze nie ma? – blondyn pokręcił głową. Jednak
ledwie to zrobił, drzwi się otworzyły i do środka wszedł loczek.
- Cześć. Musiałem wyjść na chwilę. – ściągnął płaszcz i
usiadł koło Liama. I tak każde z nich wiedziało, gdzie był. Codziennie tam
chodził i przesiadywał godzinami.
W czasie obiadu rozmawiali głównie o tym, jak im minął dzień
i jak zamierzają spożytkować jeszcze tych kilka godzin, które zostały, zanim
zapadnie zmrok.
- Chciałbym się przejechać samochodem. – wtrącił Zayn.
- Ale nie wracaj po nocy. I pamiętaj zapiąć pasy, okej? –
Liam uważnie popatrzył na przyjaciela. Ten wzruszył ramionami, obojętnie
mieszając łyżką w zupie.
- Jasne.
Po obiedzie wsiadł do auta, zapinając uprzednio pasy, jak
poprosił go Liam. Włączył radio, w którym leciał jakiś rzewny utwór. Jechał, w
ogóle się nie zatrzymując, dopóki nie dotarł na miejsce. Opuszczona polana przy
lesie, która była sporych rozmiarów. Idealna na naukę jazdy samochodem.
Stał tam, jak zawsze. Oparty o drzewa, ubrany w bluzkę w
paski, z rękami w kieszeniach czerwonych spodni. Nonszalancki, spokojny,
radosny. Jak zawsze. Zayn uśmiechnął się na jego widok, wysiadając z auta.
- To zaczynamy naukę. Tylko nie zapomnij zapiąć pasów.
*
Kiedy Harry dotarł na miejsce, przystanął. Zatrzymał się na
chwilę wpatrując się w granitowy blat. Bez słowa położył na nim zeszyt* i
odszedł, nie odwracając się już więcej.
*
Niall dotarł w końcu na miejsce. Stary dom Louis’a, gdzie
mieszkał sam, zanim wprowadzili się do wspólnego mieszkania kilka tygodni temu.
Nie był jeszcze wystawiony na sprzedaż, ale na szczęście Niall miał klucze. Otworzył
drzwi. Wszystko wyglądało zupełnie tak samo, jak kilka tygodni temu, kiedy był
tu po raz ostatni. Nawet na podłodze leżały jeszcze porozrzucane buty. Poszedł
prosto do salonu, nawet nie zdejmując butów i kurtki. Klucze rzucił na komodę.
W salonie także nic się nie zmieniło. Ta sama plama w tym samym miejscu na
fotelu, której nikomu nie chciało się uprać. Koszulki przewieszone przez
oparcie fotela. Kubek z wystygniętą już herbatą, który stał na małym stoliku pośrodku
pokoju. I telefon stacjonarny. To go interesowało.
Nacisnął guzik koło słuchawki. Wydobył się przeciągły
dźwięk, po czym usłyszał swój własny głos:
- Cześć, Louis. Tu Niall. Tak sobie pomyślałem, że może jak
wrócisz, to pójdziemy razem na kręgle, co? Dawno nie byliśmy w kręgielni.
Kolejny przeciągły pisk, który obwieszczał następną
wiadomość.
- Hej, Lou. To znów ja, Niall. No, wiesz. Ten denerwujący,
wszystkożerny Irlandczyk z twojego zespołu. – śmiech. – Tak dzwonię, bo
pomyślałem sobie, że to już dwa tygodnie, odkąd jesteś na wakacjach. Kiedy
wracasz? Tęsknimy.
Pisk.
I kolejna wiadomość. Jego głos na nagraniach, które
odczytywała właśnie poczta głosowa, był jakiś sztuczny, nienaturalny. Jakby to
nie on wypowiadał te słowa. Radosny, żartujący. Tylko, że jemu wcale nie było teraz
do śmiechu. Po raz kolejny tego dnia, osunął się na podłogę i zaczął płakać.
*
Kilkanaście minut po tym, jak dom opuścił Niall, kolejna
osoba tu zawitała. Liam Payne także miał zapasowe klucze. Louis dorobił kiedyś
im wszystkich klucze do swojego mieszkania, które teraz i tak stało puste, ale
jakoś nikt nie miał siły, ani ochoty go sprzedawać. I tak nie były im teraz
potrzebne pieniądze z jego ewentualnej sprzedaży.
Zanim wszedł do środka, otworzył skrzynkę na listy która,
jak się spodziewał, pękała w szwach. Dziesiątki kopert, wszystkie z jego
imieniem i nazwiskiem jako nadawcy. Wszystkie z imieniem i nazwiskiem Louis’a,
jako odbiorcy.
Wszedł do domu z naręczem listów w ręku. Od razu po
zamknięciu drzwi, udał się do salonu, rozpalając ogień w kominku. Usiadł przed
nim po turecku i rozdarł pierwszą z brzegu kopertę.
„Drogi Lou,
U nas nic ciekawego. Wszystko po staremu, a jednak i tak
jest jakoś smutniej i ciszej bez ciebie. Pozdrów rodzinę. Liam.”
Uśmiechnął się, nadal wczytując się w tych kilka linijek
tekstu, po czym nadal z uśmiechem na twarzy rozdarł ją na pół i wrzucił do
powoli rozpalającego się ognia w kominku. Wziął do ręki kolejny list.
„Drogi Lou,
Dzisiaj wybraliśmy się z chłopakami do sklepu. Jak zwykle
spędziliśmy tam prawie całe popołudnie, bo Zayn nie potrafił się zdecydować na
jedną z koszul. W końcu i tak wziął obie, a ze sklepu wyszedł z pięcioma.
Poszliśmy następnie do McDonalds’a. Zgadnij czemu? Tak, Niall zgłodniał.
Obecnie siedzę u mnie w pokoju i przysłuchuję się kłótni na
dole. Harry i Niall zabierają sobie pilota, nie mogąc się zdecydować na jeden
program. Słyszę ciszę. Zayn coś do nich mówi. No, tak. Znów wspomina twoje
imię, co natychmiast ich ucisza.
Widzieliśmy dziś w centrum mnóstwo dziewczyn ubranych w
czerwone spodnie, bluzkę w paski i szelki. Oczywiście, nie miały skarpetek.
Spodobałyby ci się. Wracaj do nas prędko.
Tęsknimy, Liam.”
Rozdarł ją, tak jak poprzednio i wrzucił do spalenia w
kominku. Po kolei otwierał koperty, czytał je i wrzucał do kominka. Kiedy
skończył, wpatrywał się w zajmujący listy ogień. Nagle zaczął się śmiać, jak
jakiś szaleniec. Nie wiadomo kiedy, po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
Bynajmniej nie ze śmiechu. Szaleniec. Jego histeryczny śmiech zaczął powoli
przemieniać się w głośną histerię, wstrząsaną potężnymi falami szlochu.
Histeryczny płacz. Potraficie to sobie wyobrazić? Jakby ktoś wyrwał mu połowę
serca, a drugą zostawił tylko po to, by cierpiał.
*
Zaśmiał się, jakby ktoś właśnie opowiedział mu bardzo dobry dowcip. Bo tak w zasadzie było. Po tym, jak Louis opowiedział mu żart, śmiał się przez jeszcze dobre pół godziny, kompletnie nie mogąc się skupić na jeździe. I tak nikt tędy nie jeździł, więc nie stanowił zagrożenia dla innych pojazdów. Śmiał się jeszcze przez kilka minut, łzy leciały mu strużkami, brzuch zaczął boleć, ale nadal trwał w tej przyjemnej ekstazie. Starł kciukiem łzy i głośno odetchnął, próbując się uspokoić.
Zaśmiał się, jakby ktoś właśnie opowiedział mu bardzo dobry dowcip. Bo tak w zasadzie było. Po tym, jak Louis opowiedział mu żart, śmiał się przez jeszcze dobre pół godziny, kompletnie nie mogąc się skupić na jeździe. I tak nikt tędy nie jeździł, więc nie stanowił zagrożenia dla innych pojazdów. Śmiał się jeszcze przez kilka minut, łzy leciały mu strużkami, brzuch zaczął boleć, ale nadal trwał w tej przyjemnej ekstazie. Starł kciukiem łzy i głośno odetchnął, próbując się uspokoić.
- Oj, Louis…
Zapadła cisza, przerywana tylko jego miarowym oddechem. Miło
było choć przez chwilę zapomnieć o tym wszystkim, zatracić się we
wspomnieniach. Bo wystarczył tylko jeden rzut okiem na siedzenie pasażera koło
niego, by ponownie powrócił do rzeczywistości. A co ujrzał? Pustkę. Powietrze.
Nicość.
Louis’a tam nie było. Już od dwóch tygodni.
*
„Chłopcy się oszukują.
Widzę to, mimo iż oni sądzą, że tak nie jest. Dla nich to normalne. Niall
codziennie zostawia wiadomości na poczcie głosowej, a potem sam je odsłuchuje.
Liam dzień w dzień chodzi na tę przeklętą pocztę i wysyła dziesiątki listów,
które potem i tak sam odczytuje. Zayn już od dwóch tygodni jeździ na polanę w
lesie, zachowując się, jakby nic się nie zdarzyło. Jeździł tam razem z Louis’em
już od kilku tygodni, kiedy to tamten uczył go jazdy samochodem. Teraz on
zamienia się rolami. Louis stracił prawo jazdy, więc on uczy jazdy jego.
Proste? Nie dla mnie. Myślą, że tego nie widzę, podczas gdy wiem o tym
wszystkim, mimo iż prawie całymi dniami nie ma mnie w domu. Chodzę tam codziennie,
przesiadując godzinami, mimo iż to i tak niczego nie zmieni. Nie cofnie czasu.
Pamiętam, jak to było
jeszcze kilka lat temu. Czasem wieczorami, kiedy nie mogłem spać, opowiadał mi
różne niestworzone rzeczy, które zawsze ogromnie mnie bawiły, ale dzięki którym
zasypiałem.
**Powiedział: mam
zamiar kupić to miejsce i je spalić
Mam zamiar pogrzebać je.
Powiedział: mam zamiar kupić to miejsce i przyglądać się, jak upada,
Mam zamiar pogrzebać je.
Powiedział: mam zamiar kupić to miejsce i przyglądać się, jak upada,
A ty stój przy mnie
wśród walących się ścian.
Mam zamiar kupić to miejsce i podpalić je
Stać tu, dopóki nie spełnię wszystkich
pragnień twego serca.
Ponieważ mam zamiar kupić to miejsce
i patrzeć, jak płonie
I zrobić mu to samo, co ono zrobiło tobie
Powiedział: mam zamiar kupić broń i rozpętać wojnę
Jeśli powiesz mi coś, o co warto walczyć.
Mam zamiar kupić to miejsce
tak, jak mówiłem
I zrzucić całą winę na uderzenie krwi do mózgu.
Powiedział: mam zamiar kupić to miejsce
i wysadzić je w powietrze.
Spotkaj mnie na drodze,
Spotkajmy się tam, gdzie mówiłem
I zrzućmy winę za wszystko na dopływ krwi do mózgu.
Mam zamiar kupić to miejsce i podpalić je
Stać tu, dopóki nie spełnię wszystkich
pragnień twego serca.
Ponieważ mam zamiar kupić to miejsce
i patrzeć, jak płonie
I zrobić mu to samo, co ono zrobiło tobie
Powiedział: mam zamiar kupić broń i rozpętać wojnę
Jeśli powiesz mi coś, o co warto walczyć.
Mam zamiar kupić to miejsce
tak, jak mówiłem
I zrzucić całą winę na uderzenie krwi do mózgu.
Powiedział: mam zamiar kupić to miejsce
i wysadzić je w powietrze.
Spotkaj mnie na drodze,
Spotkajmy się tam, gdzie mówiłem
I zrzućmy winę za wszystko na dopływ krwi do mózgu.
Na początku śmiałem
się z tych niestworzonych historyjek, ale potem, kiedy zastanowiłem się nad
głębszym ich znaczeniem, nie wydały mi się tak zabawne. W każdym bądź razie
zawsze przy nich usypiałem. Słyszałem jeszcze tylko jego przytłumiony głos i
czułem, jak bawi się moimi włosami. Zawsze tak robił, kiedy mu się nudziło albo
kiedy był zdenerwowany.
Więc czemu potem
zaczęliśmy się od siebie oddalać? Zdawaliśmy się być najlepszymi przyjaciółmi
na dobre i na złe. Więc czemu? Tylko Bóg zna odpowiedź, jeśli on w ogóle
istnieje. Zaczynam poddawać w wątpliwość jego istnienie. Gdyby istniał, nie
dopuściłby do tego. Nie obwiniam nikogo, tylko…
Prawda jest taka, że
za Tobą tęsknię.
Chłopcy wmawiają
sobie, że a to wyjechałeś na wakacje, a to do rodziny, a to w ogóle zachowują
się tak, jakbyś nadal tu był. Ale prawda jest inna.
Louis Tomlinson
odszedł z zespołu i już nigdy nie wróci. Dlaczego?”
Louis Tomlinson.
Urodzony 24.12.1991r. Zginął w wypadku samochodowym 11.02.2011r.
***„Nie śmierć rozdziela ludzi,
lecz brak miłości.”
*tym zeszytem jest pamiętnik Harry’ego. Zostawił go na
grobie Louis’a. Ostatni akapit tego imaginu to właśnie jeden z wpisów Harry’ego
do swojego pamiętnika.
**Przetłumaczony
tekst piosenki Coldplay „A rush of blood to the head”
*** Jim
Morrison
~by Julia
Taki smutny... ach ale i tak dziękuję. Bo uwielbiam czytać imaginy. Świetny ;)
OdpowiedzUsuńPiękny i wzruszający, naprawdę cudowny :)
OdpowiedzUsuńBoże, ja ryczę. Nigdy nie czytałam takiego pięknego imagina... Masz talent dziewczyno, czekam z niecierpliwością na następny ; )
OdpowiedzUsuńone-direction-wonderful-story.blogspot.com
cudo pisz jak najwięcej masz talent następny proszę z Liamem albo Harrym z dwdykacją dla mnie z góry dziękuję xoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxox <3<3<3
OdpowiedzUsuńKinga<3
Nie chcę być niewdzięczna i nie zostawić komentarza, ale po prostu brak mi słów. Jest niesamowity.
OdpowiedzUsuńO kurwa! Weź,ja przez cały czas myślałam,że Lou tylko wyjechał,a to takie coś ;/ nie lubię smutnych imaginów,ale ten jest wyjątkowy ~donhae's girl
OdpowiedzUsuńO kurwa! Weź,ja przez cały czas myślałam,że Lou tylko wyjechał,a to takie coś ;/ nie lubię smutnych imaginów,ale ten jest wyjątkowy ~donhae's girl
OdpowiedzUsuńPłacz...JASNE. Tak twoje imaginy wpływają na mnie! Uwielbiam je czytać. Koleżanki z pokoju gapią się na mnie jakby coś się stało.
OdpowiedzUsuńimagin jest cudowny , totalnie dobijający tak samo jak pogoda za oknem , a no i piszcie coś weselszego , takiego żęby uśmiech nie schodził mi z twarzy przez kilka dobrych godzin. :)
OdpowiedzUsuńDlaczego mi to robisz? Znowu beczę ;-;
OdpowiedzUsuńPiszcie jakies weselsze, proszę x3
eh...:( coś czułam, że Lou odszedł. wzruszający i smutny imagin, taki inny niż poprzednie, masz talent ;*
OdpowiedzUsuńImagin jak zawsze piękny na swój bolesny sposób...
OdpowiedzUsuńNajpiękniejszy imagin jaki kiedykolwiek czytałam <3 masz tanet !
OdpowiedzUsuńto niesamowite, że stworzyłaś coś tak pięknego. To znaczy o twoim wielkim talencie ;)
OdpowiedzUsuńKinga :)
świetny.. mała rada na przyszłaś.. jak bedziesz poisać z datami śmierci np. 1D to wstawiaj tam ,x'np. xx.xx.xxxx
OdpowiedzUsuńz poważaniem. stała czytelniczka twego bloga
Piękny imagin .. smutny i wzruszający .. Kocham CIe !
OdpowiedzUsuńJest przepiękny a łez nie da się powstrzymać nie ma słów które potrafiły by opisać to jaki ten imagin jest piękny
OdpowiedzUsuńomg nie wiem co napisac po prostu piękny imagin , aż się poryczałam na końcu ; ccc masz wielki talent , piszesz prawdziwie ;)) czekam na kolejny imagin <333
OdpowiedzUsuńJezu rycze!! Łzy mi po prostu lecą ciurkiem, ręce trzesą a serce wali ze ja nie mogę....
OdpowiedzUsuńjak by to powiedzieli nasi chłopcy absolutely incredible :D <3
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńpłaczę. totalnie płaczę.
OdpowiedzUsuńFajny imagin ale mam wrażenie, że podobny już czytałam. Nie mam od razu pewności ale jakoś tak z czymś mi się kojarz.. ;/
OdpowiedzUsuńImagin przepięknie napisany. Czekam na kolejne ♥
Cla.
Lou <3 .. :-)
OdpowiedzUsuńPiękny , przy końcówce się poryczalam .. ;-(
Całkiem fajne, ale uważam że imaginy powinny być trochę krótsze i nie powinny kończyć się tragediami, bo One Direction kojarzy mi się z czymś radosnym. Ale to tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńPiękny. Boże... Jaki ty masz talent ! Przeczytałam wszystkie twoje imaginy ! Są wciągające i na prawde świetne ! :)
OdpowiedzUsuńPŁACZĘ... PROSZĘ ZRÓB COŚ Z TALENTEM, BO.... NIE MOGĘ NICZEGO WYMYŚLIĆ PRZEZ TEN PŁACZ...
OdpowiedzUsuńŚliczny! Chciałabym do was należeć,ale na pewno nigdy nie napisałabym takiego imaginu .Gratuluję pomysłowości. Zapraszam tutaj: http://imaginy-one-direction-another-world.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPiękny... Ale dlaczego musiał zginać w moje urodziny? :/
OdpowiedzUsuńBoże. płakałam... to jest cudowne... Nie wiem nawet jak to inaczej określić...
OdpowiedzUsuńod samego początku płakałam i nadal płacze...
OdpowiedzUsuńprzeczytałam tego imagina dopiero po czasie , bo kiedys przeczytałam kawałek i nie rozumiałam sensu. Teraz pisze ten komentarz płacząc jak pojebana. Przepraszam za słownictwo , ale taka prawda. W sumie to nie płacze tylko ryczę . Jesteś świetna :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Czuję się tak, jakby to była prawda. Boże, to jest wspaniałe. Nigdy nie czytałam tak pięknego i wzruszającego tekstu. RYCZĘ.
OdpowiedzUsuńxx
KURDE RYCZE jak dyiecko taki piekny po prostu ubustwiam :)
OdpowiedzUsuń