czwartek, 11 października 2012

# 157 . Wszyscy .


 Piosenka: <klik>
-----------
- Cześć, Boo Bear. Tu Niall. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz na wakacjach. Szkoda, że nie mogliśmy pojechać z tobą, ale mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. Do usłyszenia i rychłego zobaczenia. – odłożył słuchawkę, wracając do przerwanej czynności. Gotował właśnie obiad, kiedy nagle pomyślał, że może zadzwoni do Louis’a. Louis przebywał akurat na wakacjach, więc nie odbierał telefonu, ale kto by go o to obwiniał? Człowiek na wakacjach chce odpoczywać. Dlatego to właśnie Niall robił teraz obiad. Zawsze zajmował się tym Tomlinson, ale skoro go nie było, ktoś musiał się tym zająć. W garnku zaczęło wrzeć, więc pospieszył się z krojeniem warzyw na desce. Kalafior, seler, koperek, marchewka.
Przeklął pod nosem, kiedy zaciął się nożem. To przez te głupie łzy wzbierające w oczach. Ignorując coraz głośniejsze bulgotanie wody, osunął się na podłogę. Nóż upadł tuż koło niego. Krew spływała po jego ręku, a łzy kapały na podłogę, zostawiając mokre ślady.
*
- Dzień dobry. Chciałbym to wysłać. – przesunął pod okienkiem kopertę.
- Priorytetem czy zwykłym?
- Priorytetem poproszę. – podczas gdy kobieta naklejała znaczki, Liam wyciągnął portfel, a z niego banknot pięciofuntowy. Kobieta przyjęła list, wydała mu resztę. Wyszedł z budynku, gdzie znajdowała się poczta i ruszył wolnym krokiem wzdłuż ulicy. Samochody przejeżdżały koło niego, a on wszedł na krawężnik, próbując iść po nim, utrzymując równowagę. Zaśmiał się. Przypomniało mu to Louisa, który często tak robił. Właśnie wysłał do niego kolejny list. Miał nadzieję, że przeczyta je wszystkie, kiedy wróci od rodziny. Równie dobrze mógłby mu to wszystko opowiedzieć, kiedy by wrócił, ale nie mógł opanować natłoku myśli, musiał to wszystko zapisywać, żeby potem o niczym nie zapomnieć, dlatego uznał, że listy będą akurat. Oby tylko nie pękła skrzynka od nadmiaru kopert, zmartwił się.
*
- Cześć, jesteście? – krzyknął od progu Zayn. Zobaczył Nialla jedzącego samotnie przy stole.
- Cześć, obiad już gotowy. Liam jest na górze, zaraz zejdzie.
Zayn usiadł koło niego. Zauważył, że Niall nakrył na stole dla pięciu osób. Nikogo to nie dziwiło. W końcu Louis mógł w każdej chwili przyjść do domu. Codziennie rano, kiedy jeszcze spali, wychodził gdzieś na miasto i wracał dopiero wtedy, kiedy ich czwórka spała. I tak w kółko. Zawsze robił to tak cicho i bezszelestnie, aby ich nie zbudzić. Może dziś się w końcu pokaże? Zszedł Liam, usiadłszy na swoim stałym miejscu, naprzeciwko nich.
- Harry’ego jeszcze nie ma? – blondyn pokręcił głową. Jednak ledwie to zrobił, drzwi się otworzyły i do środka wszedł loczek.
- Cześć. Musiałem wyjść na chwilę. – ściągnął płaszcz i usiadł koło Liama. I tak każde z nich wiedziało, gdzie był. Codziennie tam chodził i przesiadywał godzinami.
W czasie obiadu rozmawiali głównie o tym, jak im minął dzień i jak zamierzają spożytkować jeszcze tych kilka godzin, które zostały, zanim zapadnie zmrok.
- Chciałbym się przejechać samochodem. – wtrącił Zayn.
- Ale nie wracaj po nocy. I pamiętaj zapiąć pasy, okej? – Liam uważnie popatrzył na przyjaciela. Ten wzruszył ramionami, obojętnie mieszając łyżką w zupie.
- Jasne.
Po obiedzie wsiadł do auta, zapinając uprzednio pasy, jak poprosił go Liam. Włączył radio, w którym leciał jakiś rzewny utwór. Jechał, w ogóle się nie zatrzymując, dopóki nie dotarł na miejsce. Opuszczona polana przy lesie, która była sporych rozmiarów. Idealna na naukę jazdy samochodem.
Stał tam, jak zawsze. Oparty o drzewa, ubrany w bluzkę w paski, z rękami w kieszeniach czerwonych spodni. Nonszalancki, spokojny, radosny. Jak zawsze. Zayn uśmiechnął się na jego widok, wysiadając z auta.
- To zaczynamy naukę. Tylko nie zapomnij zapiąć pasów.
*
Kiedy Harry dotarł na miejsce, przystanął. Zatrzymał się na chwilę wpatrując się w granitowy blat. Bez słowa położył na nim zeszyt* i odszedł, nie odwracając się już więcej.
*
Niall dotarł w końcu na miejsce. Stary dom Louis’a, gdzie mieszkał sam, zanim wprowadzili się do wspólnego mieszkania kilka tygodni temu. Nie był jeszcze wystawiony na sprzedaż, ale na szczęście Niall miał klucze. Otworzył drzwi. Wszystko wyglądało zupełnie tak samo, jak kilka tygodni temu, kiedy był tu po raz ostatni. Nawet na podłodze leżały jeszcze porozrzucane buty. Poszedł prosto do salonu, nawet nie zdejmując butów i kurtki. Klucze rzucił na komodę. W salonie także nic się nie zmieniło. Ta sama plama w tym samym miejscu na fotelu, której nikomu nie chciało się uprać. Koszulki przewieszone przez oparcie fotela. Kubek z wystygniętą już herbatą, który stał na małym stoliku pośrodku pokoju. I telefon stacjonarny. To go interesowało.
Nacisnął guzik koło słuchawki. Wydobył się przeciągły dźwięk, po czym usłyszał swój własny głos:
- Cześć, Louis. Tu Niall. Tak sobie pomyślałem, że może jak wrócisz, to pójdziemy razem na kręgle, co? Dawno nie byliśmy w kręgielni.
Kolejny przeciągły pisk, który obwieszczał następną wiadomość.
- Hej, Lou. To znów ja, Niall. No, wiesz. Ten denerwujący, wszystkożerny Irlandczyk z twojego zespołu. – śmiech. – Tak dzwonię, bo pomyślałem sobie, że to już dwa tygodnie, odkąd jesteś na wakacjach. Kiedy wracasz? Tęsknimy.
Pisk.
I kolejna wiadomość. Jego głos na nagraniach, które odczytywała właśnie poczta głosowa, był jakiś sztuczny, nienaturalny. Jakby to nie on wypowiadał te słowa. Radosny, żartujący. Tylko, że jemu wcale nie było teraz do śmiechu. Po raz kolejny tego dnia, osunął się na podłogę i zaczął płakać.
*
Kilkanaście minut po tym, jak dom opuścił Niall, kolejna osoba tu zawitała. Liam Payne także miał zapasowe klucze. Louis dorobił kiedyś im wszystkich klucze do swojego mieszkania, które teraz i tak stało puste, ale jakoś nikt nie miał siły, ani ochoty go sprzedawać. I tak nie były im teraz potrzebne pieniądze z jego ewentualnej sprzedaży.
Zanim wszedł do środka, otworzył skrzynkę na listy która, jak się spodziewał, pękała w szwach. Dziesiątki kopert, wszystkie z jego imieniem i nazwiskiem jako nadawcy. Wszystkie z imieniem i nazwiskiem Louis’a, jako odbiorcy.
Wszedł do domu z naręczem listów w ręku. Od razu po zamknięciu drzwi, udał się do salonu, rozpalając ogień w kominku. Usiadł przed nim po turecku i rozdarł pierwszą z brzegu kopertę.
„Drogi Lou,          
U nas nic ciekawego. Wszystko po staremu, a jednak i tak jest jakoś smutniej i ciszej bez ciebie. Pozdrów rodzinę. Liam.”
Uśmiechnął się, nadal wczytując się w tych kilka linijek tekstu, po czym nadal z uśmiechem na twarzy rozdarł ją na pół i wrzucił do powoli rozpalającego się ognia w kominku. Wziął do ręki kolejny list.
„Drogi Lou,
Dzisiaj wybraliśmy się z chłopakami do sklepu. Jak zwykle spędziliśmy tam prawie całe popołudnie, bo Zayn nie potrafił się zdecydować na jedną z koszul. W końcu i tak wziął obie, a ze sklepu wyszedł z pięcioma. Poszliśmy następnie do McDonalds’a. Zgadnij czemu? Tak, Niall zgłodniał.
Obecnie siedzę u mnie w pokoju i przysłuchuję się kłótni na dole. Harry i Niall zabierają sobie pilota, nie mogąc się zdecydować na jeden program. Słyszę ciszę. Zayn coś do nich mówi. No, tak. Znów wspomina twoje imię, co natychmiast ich ucisza.
Widzieliśmy dziś w centrum mnóstwo dziewczyn ubranych w czerwone spodnie, bluzkę w paski i szelki. Oczywiście, nie miały skarpetek. Spodobałyby ci się. Wracaj do nas prędko.
Tęsknimy, Liam.”
Rozdarł ją, tak jak poprzednio i wrzucił do spalenia w kominku. Po kolei otwierał koperty, czytał je i wrzucał do kominka. Kiedy skończył, wpatrywał się w zajmujący listy ogień. Nagle zaczął się śmiać, jak jakiś szaleniec. Nie wiadomo kiedy, po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Bynajmniej nie ze śmiechu. Szaleniec. Jego histeryczny śmiech zaczął powoli przemieniać się w głośną histerię, wstrząsaną potężnymi falami szlochu. Histeryczny płacz. Potraficie to sobie wyobrazić? Jakby ktoś wyrwał mu połowę serca, a drugą zostawił tylko po to, by cierpiał.
*
Zaśmiał się, jakby ktoś właśnie opowiedział mu bardzo dobry dowcip. Bo tak w zasadzie było. Po tym, jak Louis opowiedział mu żart, śmiał się przez jeszcze dobre pół godziny, kompletnie nie mogąc się skupić na jeździe. I tak nikt tędy nie jeździł, więc nie stanowił zagrożenia dla innych pojazdów. Śmiał się jeszcze przez kilka minut, łzy leciały mu strużkami, brzuch zaczął boleć, ale nadal trwał w tej przyjemnej ekstazie. Starł kciukiem łzy i głośno odetchnął, próbując się uspokoić.
- Oj, Louis…
Zapadła cisza, przerywana tylko jego miarowym oddechem. Miło było choć przez chwilę zapomnieć o tym wszystkim, zatracić się we wspomnieniach. Bo wystarczył tylko jeden rzut okiem na siedzenie pasażera koło niego, by ponownie powrócił do rzeczywistości. A co ujrzał? Pustkę. Powietrze. Nicość.
Louis’a tam nie było. Już od dwóch tygodni.
*
„Chłopcy się oszukują. Widzę to, mimo iż oni sądzą, że tak nie jest. Dla nich to normalne. Niall codziennie zostawia wiadomości na poczcie głosowej, a potem sam je odsłuchuje. Liam dzień w dzień chodzi na tę przeklętą pocztę i wysyła dziesiątki listów, które potem i tak sam odczytuje. Zayn już od dwóch tygodni jeździ na polanę w lesie, zachowując się, jakby nic się nie zdarzyło. Jeździł tam razem z Louis’em już od kilku tygodni, kiedy to tamten uczył go jazdy samochodem. Teraz on zamienia się rolami. Louis stracił prawo jazdy, więc on uczy jazdy jego. Proste? Nie dla mnie. Myślą, że tego nie widzę, podczas gdy wiem o tym wszystkim, mimo iż prawie całymi dniami nie ma mnie w domu. Chodzę tam codziennie, przesiadując godzinami, mimo iż to i tak niczego nie zmieni. Nie cofnie czasu.
Pamiętam, jak to było jeszcze kilka lat temu. Czasem wieczorami, kiedy nie mogłem spać, opowiadał mi różne niestworzone rzeczy, które zawsze ogromnie mnie bawiły, ale dzięki którym zasypiałem. 
**Powiedział: mam zamiar kupić to miejsce i je spalić
Mam zamiar pogrzebać je.
Powiedział: mam zamiar kupić to miejsce i przyglądać się, jak upada,
A ty stój przy mnie wśród walących się ścian.
Mam zamiar kupić to miejsce i podpalić je
Stać tu, dopóki nie spełnię wszystkich
pragnień twego serca.
Ponieważ mam zamiar kupić to miejsce
i patrzeć, jak płonie
I zrobić mu to samo, co ono zrobiło tobie

Powiedział: mam zamiar kupić broń i rozpętać wojnę
Jeśli powiesz mi coś, o co warto walczyć.
Mam zamiar kupić to miejsce
tak, jak mówiłem
I zrzucić całą winę na uderzenie krwi do mózgu.
Powiedział: mam zamiar kupić to miejsce
i wysadzić je w powietrze.
Spotkaj mnie na drodze,
Spotkajmy się tam, gdzie mówiłem
I zrzućmy winę za wszystko na dopływ krwi do mózgu.
Na początku śmiałem się z tych niestworzonych historyjek, ale potem, kiedy zastanowiłem się nad głębszym ich znaczeniem, nie wydały mi się tak zabawne. W każdym bądź razie zawsze przy nich usypiałem. Słyszałem jeszcze tylko jego przytłumiony głos i czułem, jak bawi się moimi włosami. Zawsze tak robił, kiedy mu się nudziło albo kiedy był zdenerwowany.
Więc czemu potem zaczęliśmy się od siebie oddalać? Zdawaliśmy się być najlepszymi przyjaciółmi na dobre i na złe. Więc czemu? Tylko Bóg zna odpowiedź, jeśli on w ogóle istnieje. Zaczynam poddawać w wątpliwość jego istnienie. Gdyby istniał, nie dopuściłby do tego. Nie obwiniam nikogo, tylko…
Prawda jest taka, że za Tobą tęsknię.
Chłopcy wmawiają sobie, że a to wyjechałeś na wakacje, a to do rodziny, a to w ogóle zachowują się tak, jakbyś nadal tu był. Ale prawda jest inna.
Louis Tomlinson odszedł z zespołu i już nigdy nie wróci. Dlaczego?”
Louis Tomlinson. Urodzony 24.12.1991r. Zginął w wypadku samochodowym 11.02.2011r.
***„Nie śmierć rozdziela ludzi, lecz brak miłości.”

*tym zeszytem jest pamiętnik Harry’ego. Zostawił go na grobie Louis’a. Ostatni akapit tego imaginu to właśnie jeden z wpisów Harry’ego do swojego pamiętnika.
**Przetłumaczony tekst piosenki Coldplay „A rush of blood to the head”
*** Jim Morrison
~by Julia

34 komentarze:

  1. Taki smutny... ach ale i tak dziękuję. Bo uwielbiam czytać imaginy. Świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny i wzruszający, naprawdę cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, ja ryczę. Nigdy nie czytałam takiego pięknego imagina... Masz talent dziewczyno, czekam z niecierpliwością na następny ; )
    one-direction-wonderful-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. cudo pisz jak najwięcej masz talent następny proszę z Liamem albo Harrym z dwdykacją dla mnie z góry dziękuję xoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxox <3<3<3
    Kinga<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę być niewdzięczna i nie zostawić komentarza, ale po prostu brak mi słów. Jest niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurwa! Weź,ja przez cały czas myślałam,że Lou tylko wyjechał,a to takie coś ;/ nie lubię smutnych imaginów,ale ten jest wyjątkowy ~donhae's girl

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurwa! Weź,ja przez cały czas myślałam,że Lou tylko wyjechał,a to takie coś ;/ nie lubię smutnych imaginów,ale ten jest wyjątkowy ~donhae's girl

    OdpowiedzUsuń
  8. Płacz...JASNE. Tak twoje imaginy wpływają na mnie! Uwielbiam je czytać. Koleżanki z pokoju gapią się na mnie jakby coś się stało.

    OdpowiedzUsuń
  9. imagin jest cudowny , totalnie dobijający tak samo jak pogoda za oknem , a no i piszcie coś weselszego , takiego żęby uśmiech nie schodził mi z twarzy przez kilka dobrych godzin. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego mi to robisz? Znowu beczę ;-;
    Piszcie jakies weselsze, proszę x3

    OdpowiedzUsuń
  11. eh...:( coś czułam, że Lou odszedł. wzruszający i smutny imagin, taki inny niż poprzednie, masz talent ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Imagin jak zawsze piękny na swój bolesny sposób...

    OdpowiedzUsuń
  13. Najpiękniejszy imagin jaki kiedykolwiek czytałam <3 masz tanet !

    OdpowiedzUsuń
  14. to niesamowite, że stworzyłaś coś tak pięknego. To znaczy o twoim wielkim talencie ;)
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny.. mała rada na przyszłaś.. jak bedziesz poisać z datami śmierci np. 1D to wstawiaj tam ,x'np. xx.xx.xxxx
    z poważaniem. stała czytelniczka twego bloga

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękny imagin .. smutny i wzruszający .. Kocham CIe !

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest przepiękny a łez nie da się powstrzymać nie ma słów które potrafiły by opisać to jaki ten imagin jest piękny

    OdpowiedzUsuń
  18. omg nie wiem co napisac po prostu piękny imagin , aż się poryczałam na końcu ; ccc masz wielki talent , piszesz prawdziwie ;)) czekam na kolejny imagin <333

    OdpowiedzUsuń
  19. Jezu rycze!! Łzy mi po prostu lecą ciurkiem, ręce trzesą a serce wali ze ja nie mogę....

    OdpowiedzUsuń
  20. jak by to powiedzieli nasi chłopcy absolutely incredible :D <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajny imagin ale mam wrażenie, że podobny już czytałam. Nie mam od razu pewności ale jakoś tak z czymś mi się kojarz.. ;/
    Imagin przepięknie napisany. Czekam na kolejne ♥

    Cla.

    OdpowiedzUsuń
  22. Lou <3 .. :-)
    Piękny , przy końcówce się poryczalam .. ;-(

    OdpowiedzUsuń
  23. Całkiem fajne, ale uważam że imaginy powinny być trochę krótsze i nie powinny kończyć się tragediami, bo One Direction kojarzy mi się z czymś radosnym. Ale to tylko moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Piękny. Boże... Jaki ty masz talent ! Przeczytałam wszystkie twoje imaginy ! Są wciągające i na prawde świetne ! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. PŁACZĘ... PROSZĘ ZRÓB COŚ Z TALENTEM, BO.... NIE MOGĘ NICZEGO WYMYŚLIĆ PRZEZ TEN PŁACZ...

    OdpowiedzUsuń
  26. Śliczny! Chciałabym do was należeć,ale na pewno nigdy nie napisałabym takiego imaginu .Gratuluję pomysłowości. Zapraszam tutaj: http://imaginy-one-direction-another-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Piękny... Ale dlaczego musiał zginać w moje urodziny? :/

    OdpowiedzUsuń
  28. Boże. płakałam... to jest cudowne... Nie wiem nawet jak to inaczej określić...

    OdpowiedzUsuń
  29. od samego początku płakałam i nadal płacze...

    OdpowiedzUsuń
  30. przeczytałam tego imagina dopiero po czasie , bo kiedys przeczytałam kawałek i nie rozumiałam sensu. Teraz pisze ten komentarz płacząc jak pojebana. Przepraszam za słownictwo , ale taka prawda. W sumie to nie płacze tylko ryczę . Jesteś świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Popłakałam się. Czuję się tak, jakby to była prawda. Boże, to jest wspaniałe. Nigdy nie czytałam tak pięknego i wzruszającego tekstu. RYCZĘ.

    xx

    OdpowiedzUsuń
  32. KURDE RYCZE jak dyiecko taki piekny po prostu ubustwiam :)

    OdpowiedzUsuń