Nie zamierzałam dzielić tego imagina aż na 3 części, jednak
sama ta część u mnie zajmuje 3 i pół strony, a ostatnia – trzecia część,
niewiele mniej. Tak więc postanowiłam Wam to trochę umilić, z racji tego że
ostatnio Lou został zaniedbany ;) Nie jestem zadowolona z tej części, ale
bądźcie cierpliwe. Trzecia część jest trochę ciekawsza ;D
Dla Kingi ;)
Dla Kingi ;)
------------------
Minął tydzień, odkąd wyszliśmy ze szpitala. My, czyli
Eleanor, Louis no i ja. Nie rozmawiałam już z Eleonor o wypadku. Ja wyszłam już
następnego dnia, natomiast ona i jej chłopak zostali jeszcze kilka dni na
obserwacji. Chcę, by powiedziała prawdę, ale wygląda na to, że wszystko
przejdzie bez większego echa. Jednak bardzo się myliłam.
*
Poprawiłam ramiączko od torebki, ruszyłam przed siebie.
Przeszłam przez kolejne ulice oświetlone popołudniowym słońcem, które ostatnio
zdarzało się coraz rzadziej w grudniu.
- Gazety, gazety ! Najnowsze wiadomości ! – usłyszałam
krzyki kioskarza stojącego nieopodal mnie przed kioskiem i trzymającego w
rękach stosy gazet.
- Może panienka kupi gazetę? Same najnowsze wiadomości. –
zachęcił mnie, jednak potrząsnęłam głową.
- Nie, dziękuję – posłałam mu uśmiech w rekompensacie. Już
miałam ruszyć dalej, gdy na pierwszej stronie jednej z gazet, ujrzałam ogromny
nagłówek: „Eleanor Calder ratuje życie dwóm osobom”. Pod spodem znajdowało się
zdjęcie brunetki, która leżała ze mną na sali.
- Wie pan co… Jednak wezmę tą gazetę. – wskazałam ręką na
interesujący mnie magazyn. Sięgnęłam do kieszeni po dwufuntową monetę i podałam
ją mężczyźnie.
- Proszę bardzo. Gazety, gazety !
Odeszłam dalej już z magazynem w ręku. Rozłożyłam papier i
zaczęłam czytać.
„Eleanor Calder (20 lat) ponad tydzień temu, trzeciego
grudnia, uratowała dwie osoby – swojego chłopaka, Louisa Tomlinsona, członka
brytyjsko – irlandzkiego boy bandu: One Direction, oraz jedną z przypadkowych
osób, jak nam się udało ustalić – [T.I i N].
„Było już po dwudziestej drugiej, na dworze panował
siarczysty mróz. Wracałam z Louisem autem z imprezy naszego wspólnego
znajomego. [T.I] wracała szosą, nie zauważyliśmy jej, ale w ostatniej chwili
udało nam się skręcić i ją ominąć. Niestety, chyba z szoku i przerażenia,
zemdlała. Louis także był nieprzytomny, gdyż uderzyliśmy w drzewo. Wtedy
wyciągnęłam go z auta i przeciągnęłam po szosie na drugą stronę. Bałam się, że samochód
wybuchnie. Zadzwoniłam po karetkę, sprawdziłam co z dziewczyną i tyle. Nie
czuję się bohaterką. Na moim miejscu każdy by tak uczynił”, opowiada skromnie
Eleanor.
Nikomu nic się nie stało, cała trójka wyszła ostatnio ze
szpitala. Z tego co udało nam się ustalić, największą winę za wypadek ponosi
[T.I i N], która nie uważała na ulicy. Na szczęście, na miejscu był ktoś, kto w
porę zadzwonił po pomoc. Gdyby nie Eleanor, oboje prawdopodobnie nie
wyzdrowieliby tak szybko.
„Jestem z niej bardzo dumny”, zabiera głos jej chłopak.
I mimo, iż ona nie czuje się bohaterką, my ją za nią
uważamy.”
Cisnęłam gazetę do najbliższego kubła. Moja wina, tak?
Rozgorączkowana i wściekła, wsiadłam do autobusu, który zatrzymał się na
przystanku kilka metrów ode mnie. Ja tego tak nie zostawię.
*
Weszłam do poczekalni, stając przy biurku recepcjonistki.
Rozmawiała właśnie z kimś przez telefon, skrzętnie zapisując jakieś dane w
swoim notesie. Po chwili zakończyła rozmowę i zwróciła się do mnie. Była to
młoda, szczupła blondynka z przyjaznym wyrazem twarzy.
- W czym mogę pomóc?
- Chciałabym spytać o pewną dziewczynę, która leżała ze mną
w tym szpitalu na sali. Wyszła dopiero kilka dni wcześniej wraz ze swoim chłopakiem.
- Jak się nazywa?
- Eleanor Calder. Czy mogłabym dostać jej numer telefonu
albo adres zamieszkania?
- Przykro mi, ale nie jestem upoważniona od udzielania
takich informacji.
- Bardzo panią proszę. To ważne – popatrzyłam na nią
błagalnie, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Kobieta odwróciła się, udając
nagłe zainteresowanie swoimi paznokciami. Widząc, że nic nie wskóram,
westchnęłam próbując po raz ostatni.
- A jej chłopak? Louis Tomlinson? O nim też nie mogę się
niczego dowiedzieć?
- Przykro mi – powtórzyła obojętnym głosem, zaczynając
przekładać jakieś papiery na swoim biurku.
- W takim razie do widzenia – pożegnałam się, odchodząc
zawiedziona i zła zarazem. Kiedy byłam już na zewnątrz budynku, zatrzymałam
się, obmyślając plan awaryjny. Usłyszałam brzęczyk dzwonka i w ostatniej chwili
udało mi się uniknąć zderzenia z rowerzystą. Na przystanku zatrzymał się
autobus do którego wsiadło multum ludzi. Pewna blondynka o mało co nie
przewróciła się wchodząc. Blondynka…
Gwyneth!
Podekscytowana wyciągnęłam z przedniej kieszeni dżinsów telefon
i zmarzniętymi w rękawiczkach dłońmi wystukałam numer swojej przyjaciółki.
- Halo? – odebrała już po dwóch sygnałach.
- Gwyneth! Opowiadałaś mi kiedyś o pewnym zespole, który
ostatnio zaczęłaś uwielbiać, pamiętasz? One… One… - próbowałam sobie
przypomnieć, ale i trochę ją podpuszczając.
- One Direction! – wykrzyknęła podekscytowana. – Ty też ich
zaczęłaś uwielbiać? Mówiłam ci, że są tacy słodcy i wystarczy, że…
- Gwyneth. – przerwałam jej, zanim rozgadała się na dobre.
Wystarczyło wspomnieć te dwa wyrazy, a ona już nakręcała się jak pozytywka. –
Nie. Chodzi mi o jednego z członków. Louisa Tomlinsona. Rzecz w tym, że on
chodzi z taką jedną dziewczyną, Eleanor i… Nie wiesz może, gdzie oni teraz są?
No, wiesz. Przeglądasz te wszystkie blogi, może tam pisze.
- Tak, wiem. Obecnie w Londynie. Poczekaj, podam ci
dokładniejszy adres. – wyciągnęłam z torebki kartkę papieru i długopis, podczas
gdy ona wstukiwała coś zawzięcie w klawiaturę. – Okej, mam. Zapisuj.
Podała mi dokładny adres, który zapisałam. Pożegnałam się i
natychmiast wsiadłam w następny autobus, który zmierzał na tą samą ulicę.
*
Tłum, który był widoczny już z daleka, wskazywał na to, iż
dobrze trafiłam. Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w tamtą stronę. Miałam rację.
Już z daleka zobaczyłam niewysoką, szczupłą brunetkę z okularami
przeciwsłonecznymi nasuniętymi na nos. Obok niej, trzymając się za ręce, stał
podobnego wzrostu chłopak o brązowych włosach, w czerwonych spodniach, kurtce w
paski i także z okularami na nosie. Zaczęło mnie zastanawiać komu do szczęścia
potrzebne w zimie są okulary przeciwsłoneczne, jednak muszę przyznać, że tego
dnia faktycznie mocniej świeciło.
Mnóstwo osób wokół mnie (głównie dziewczyn) robiło zdjęcia,
piszczały, rozmawiały przejęte ze swoimi koleżankami. Jednak ja nie miałam na
to czasu. Zaczęłam przepychać się między
nimi, by dojść jak najbliżej niej. Dziewczyny kwitowały to niemiłymi uwagami,
nawet przekleństwami, ale w końcu doszłam na sam przód. Stała odwrócona do mnie
plecami, rozmawiając z jakąś dziewczyną.
- Eleanor.
Najpierw pomyślałam, że nie usłyszała mnie, jednak drgnęła i
przerwała wpół zdania, co wyraźnie świadczyło, iż mnie słyszała.
- Eleonor – powtórzyłam uparcie, oczekując jakiejkolwiek jej
reakcji. Powoli się odwróciła i zdjęła okulary. Wyglądała na przerażoną.
Wykrztusiła tylko:
- Czego chcesz?
- Porozmawiać.
Kątem oka zauważyłam, że niektórzy przerywają swe rozmowy,
by popatrzeć na nas obie. Wysunęłam bardziej głowę do przodu, chcąc ukryć
zdenerwowanie. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, a te nerwowe szeptania i
wzrok wszystkich wlepiony w moją osobę, deprymowały mnie. Dlatego postanowiłam
ukryć to, prostując dumnie plecy i udając nonszalancję.
- Obawiam się, że nie mamy o czym rozmawiać – wysunęła pierś
do przodu, jakby udając pewność siebie, jednak po jej rozbieganym wzroku
stwierdziłam, że się denerwuje. Miałam jakiś punkt zaczepienia.
- A mi się wydaje, że mamy.
- Coś się stało? – do naszej rozmowy wtrącił się jej
chłopak, odwracając się w moją stronę. – O co chodzi?
- Chcę porozmawiać z Eleanor.
Popatrzył na nią, jakby nie wiedząc, czy może to
zaaprobować. Uniósł prawą brew do góry, wypatrując, jak zareaguje. Jednak ona
odwróciła się na pięcie i stwierdziła:
- Chodźmy.
Popatrzył zdezorientowany za nią, potem na mnie, a to
otwierając, a to zamykając usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz ostatecznie
zrezygnował i posłusznie za nią poszedł.
- Eleanor! – krzyknęłam, jednak nie reagowała, zwiększając
między nami odległość. Próbowałam się wyszarpnąć z tłumu i pobiec za nią,
jednak uniemożliwił mi to czarnoskóry, groźnie wyglądający mężczyzna, który
zagrodził mi drogę. Wyglądał na ich ochroniarza, więc nie chcąc narobić sobie
kłopotów, wycofałam się.
~by Julia
O ja :) Nie mogę doczekać się ciągu dalszego ^^ Świetne *__* Blondi <3
OdpowiedzUsuńT.O. J.E.S.T. C.U.D.O.W.N.EEEEEEE Masakra, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mam jeszcze pytanko - jak wy możecie mieć tak OGROMNY talent?? Nie ogarniam... ;)
OdpowiedzUsuńUUUUU El umrzesz. Masz przejebane. Nie lubie cie a teraz to już wgl El przejebałaś sprawe. Cudny imnagin. Wybacz że tak z początku na El, ale nie trawie jej -,- Super imagin i połączenie denerwującej El(-,-) no, no! :*
OdpowiedzUsuńAaaaaaa... Super Super Super!!!
OdpowiedzUsuńTylko szkoda że El wychodzi tu na taką... Nie moge wymyślić określenia ale wiecie o co chodzi:P
Ja kocham twoje imaginy i mam nadzieję, że niedługo będzie następna część, bo przez tą niepewność w szkole nie mogę się skupić ;) Naprawdę pozazdrościć talentu.. Czekam na następną część ;D
OdpowiedzUsuńświetna, wyczekiwana przeze mnie część! czekam na kolejną;**
OdpowiedzUsuńKinga :)
świetny :D el troche źle wychodzi ale to tylko imagin XD nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńBoski błagam dodaj szybko następnom
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedykację dla mnie imagin boski trochę się wkurzam na Eleonor. Jak się skończy smutnie czy z happy-endem.
OdpowiedzUsuńKINGA:)
Aaaaa cudowny 3 szyko jako nnastepna prosze :-) fajny naprawde super
OdpowiedzUsuńewwus
Oż ty Eleanor !
OdpowiedzUsuńczekam na kolejna część xxX
świetny imagin :)
OdpowiedzUsuńEleanor to menda wredna jedna ... grrr, zła jestem na nią, wciągnęłam się w tego imagina :P
świetne uuuuuuuuuuuuuuuu ciekawe co będzie ;D
OdpowiedzUsuńhttp://kimijack-historia-wedlog-izki.blogujaca.pl/konkurs-na-najlepszego-bloga/
OdpowiedzUsuńPojawi sie dziś Imagin...?
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :3
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next! <3
OdpowiedzUsuń