Mijałam właśnie mieszkanie okalone drewnianym płotkiem,
które po części stało się już łupem korników, kiedy zahaczyłam czubkiem buta o
kanciaste podłoże. Zachwiałam się i w panice wyciągnęłam rękę, żeby chwycić się
desek, jednak nie przyszło mi do głowy, że ów parkan nie wygląda zbyt
stabilnie, więc nie znalazłam w nim statecznego oparcia. Runęłam na ziemię, a
deseczki poodrywały się od stelażu i upadły wokół mnie robiąc nieprzyzwoicie
dużo hałasu, który okazał się dla mnie zdradziecki.
Syknęłam kiedy na moim kolanie pojawiła się szkarłatna
plama, a dżinsy ozdobiła dziura wielkości kurzego jajka. Przeniosłam cały
ciężar ciała na zdrową nogę i pokuśtykałam dalej, byle dalej stąd. Za sobą
słyszałam dudniące kroki prześladowcy, jednak uparcie pokonywałam kolejne metry
w nadziei, że uda mi się dostać do jakiejś bardziej zaludnionej części miasta.
Dotarło to do mnie szybciej, niż ów dostrzegłam. Przede mną
znajdował się ceglany budynek który kończył ponurą ulicę. „Ślepa uliczka”
uprzytomniłam sobie ze zgrozą. Rozejrzałam się rozgorączkowanym wzrokiem po
domostwach i z ulgą stwierdziłam, że los jednak nie odwrócił się ode mnie
dzisiaj w całej krasie. Jedna z furtek była niedomknięta. Podeszłam do nie i
pchnęłam ja, po czym pokuśtykałam w głąb zapuszczonego ogrodu ku ruinom domu.
Zdziwiłam się, kiedy pchnęłam drzwi i okazały się otwarte. Oczywiście
nie obyło się bez przeraźliwego zgrzytu i skrzypienia, które poniosło się echem
po całym wnętrzu, ale perspektywa tego, że miałam się gdzie schronić dodawała
mi otuchy.
Weszłam po zdezelowanych schodach na górę, a skrzypiące
deski, z których były stworzone, sprawiały, że bałam się uczynić krok naprzód w
obawie przed zawaleniem konstrukcji. Dźwięk każdego mojego nastąpnięcia
wzmacniany był skrzypieniem i sypaniem się kurzu ze stropu. Umknęłam do jednego
z pokoi wzdłuż zaniedbanego korytarza w nadziei, że uda mi się tam przeczekać
odejście intruza. Zamknęłam za sobą
drzwi i podeszłam do zakurzonego okna, w którego rogu ogromny pająk uwił sobie
sieć i właśnie był w czasie konsumpcji jakiegoś nieszczęsnego owada, który
zaplątał się w jego dzieło. Przetarłam szybę dłonią i wytężyłam wzrok, jednak
nieprzeniknione ciemności uniemożliwiły mi dostrzeżenie alejki i ewentualnego
intruza podążającego nią.
Przysiadłam na podłodze z zamiarem doglądnięcia okropnie
poranionego kolana. Oderwałam rękaw koszuli i przewiązałam nim ranę, po czym
podniosłam się z zakurzonej posadzki i otrzepałam spodnie. Krok naprzód. Głośne
skrzypnięcie. Jeszcze jeden. Przerażające pęknięcie ciągnące się w poprzek
podłogi przebiegająca wprost pod moimi nogami. Zgrzyt. Osuwająca się podłoga…
Odskoczyłam w bok. Deski, potężne chmury kurzu, pyłu i
szczątków domu upadło z hukiem piętro niżej, a ja, przerażona, wpatrywałam się
w dziurę na środku pokoju i w opadający szarawy proszek. Chwyciłam się kurczowo
jednej z kolumienek tuż przy ścianie, a mój wzrok wędrował po kolei od jednego
gobelinu na ich szczycie do drugiego.
Wycofałam się brzegiem do drzwi. Hałas na pewno sprowadził,
a właściwie wskazał miejsce mojego pobytu prześladowcy, więc nie chciałam go
kusić jeszcze bardziej i czym prędzej czmychnąć do innej kryjówki. Jednak nie
było to takie łatwe, bo kolano zaczęło mnie niemiłosiernie szczypać i strasznie
drętwieć. A kiedy zaglądałam do kolejnego pokoju, usłyszałam jego.
- Wiem, że tu jesteś… Nie uciekniesz mi…
Pisnęłam. Drzwi na końcu ustąpiły, a ja weszłam szybko do
pokoju i zamknęłam je za sobą.
- Nie ukryjesz się przede mną… wyjdź i staw mi czoła…
Przestałam oddychać. Oparłam się plecami o drewniane drzwi i
wsłuchiwałam się w szurające kroki za mną. Ciężki, urywany oddech był coraz
bliżej. Zabarykadowałam drzwi połamanym krzesłem stojącym tuż obok i zaczęłam
omijać slalomem kartonowe pudła wypchane po brzegi staroświeckimi gratami,
których nie potrafiłam zidentyfikować.
Prześladowca dotarł do drzwi za mną, a więc przyśpieszyłam.
Czego chciał? To jasne. Na kilometr było od niego czuć alkohol, a obrzydliwy
oddech i nieczyste myśli, które rozpoznałam po tym, jak mnie dotykał, kiedy go
minęłam na ulicy, działały obezwładniająco no moje myśli i paraliżująco na moje
ciało. Bałam się, że nie zdążę mu uciec. Bałam się, co może mi zrobić, jeśli
mnie dopadnie co, po względzie na moją perfidnie zranioną nogę, nastąpi prędzej
czy później.
Okno okazało się otwarte. Wyjrzałam na zewnątrz i dostrzegłam,
iż od ziemi dzieli mnie odległość ponad pięciu metrów, jednak w powypalanym
słońcem trawniku zakorzenił się rozłożysty krzak. Wdrapałam się na okiennicę i,
rzucając ostatnie przerażone spojrzenie w kierunku drzwi, przy których klamka
drgała nerwowo, gdyż nietrzeźwy próbował za wszelką cenę dostać się do środka,
skoczyłam.
Lot trwał krótko, a dzięki przyciśnięciu do ust dłoni, nie
wydobył się z nich żaden pisk czy krzyk, co na pewno wzmogłoby czujność obcego.
Sturlałam się z kłującego krzaka i podniosłam się na nogi, po czym, kuśtykając
coraz to mocniej, pognałam w kierunku uliczki. Nim zdołałam ją uchylić, sama
otwarła się przede mną, a ja zatoczyłam się na murek tuż przy niej, czego
skutkiem było poodzierane ramię i cichy syk wydostający się z moich ust.
- Co ty tu…? Kim jesteś?!
Otwarłam szeroko oczy i się skuliłam. Boże, proszę, tylko
nie kolejny pijany gwałciciel…
- Co ci jest? Jesteś ranna? Słyszysz mnie?
Upadłam na twardy grunt i schowałam twarz w dłoniach. Nie,
niech na mnie nie patrzy. Sama w sobie wzbudzałam strach, lęk i wstręt. Cała
byłam w ciemniejących siniakach, zakrzepłej krwi i śladach kurzu po walącej się
podłodze w ruinie domu za mną. Nie wiem, dlaczego obrałam właśnie tą trasę
przez najmniej zaludnione obrzeża Londynu. Nie wiem, dlaczego.
- Słyszysz mnie? Nic ci nie zrobię – zapewnił mężczyzna
łagodnym głosem, kucając koło mnie i dotykając mojego zranionego kolana.
Odsunęłam się gwałtownie i niemalże krzyknęłam. ‘Nie ufaj
mu! Nie ufaj!’ podpowiadał mi rozum. Przypatrywałam mu się szeroko otwartymi,
przerażonymi oczami.
- Zostaw mnie – wysapałam zachrypnięta i skuliłam się
jeszcze bardziej.
Od strony budynku doszedł nas hałas łamanego drewna i
wywarzania drzwi, a następnie groźny wrzask:
- Znajdę cię gdziekolwiek się ukryjesz, dziewucho, słyszysz
mnie?!
Pisnęłam. Przerażenie, które odczuwałam mnie paraliżowało,
ale dawało mi też dziwną determinację, żeby uciec stąd jak najdalej, dodawało
siły i wytrwałości.
- Kto to? Kto tam jest? Wiem, że się mnie boisz, ale
obiecuję, nic ci nie zrobię. Skrzywdził cię? – pytał nieznajomy brunet,
przyglądając się moim napadom strachu. – To on zadał ci te okropieństwa? Wiem,
że umiesz mówić. Proszę, odpowiedz.
Pokiwałam głową i zaszlochałam. Na wspomnienie obrzydliwych
dłoni i dotyku, które mi zadawały przechodziły mnie dreszcze. „Proszę, proszę,
niech to będzie sen. Boże, zabierz mnie stąd….” Tworzyłam w myślach litanie.
Kątem oka zauważyłam, że chłopak sięga do kieszeni. Zadrżałam.
- Zadzwonię po policję. Ta siedziba należy do mnie, niedawno
ją odziedziczyłem, więc…
Parę minut później schował telefon i ponownie się nade mną
pochylił.
- Jak masz na imię? Odprowadzę cię do domu, jeśli chcesz.
Nie odpowiedziałam. Niech dadzą mi spokój. Wszyscy. Chcę
umrzeć.
Chłopak westchnął.
- Ja jestem Liam. Słuchaj, nie możesz tak tutaj siedzieć,
musisz iść do szpitala, trzeba cię opatrzyć, zbadać…
- Nic. Mi. Nie. Jest. Zostaw mnie w spokoju – wymamrotałam.
- Nie zmuszaj mnie, bym…
Podniosłam się gwałtownie z ziemi i skoczyłam na bruneta.
Ten, nie spodziewając się mojego ataku, nie był w stanie się obronić i oboje
wylądowaliśmy na trawie. Szamotałam się z nim kilka chwil, by po chwili
pozwolić mu wyciągnąć białą chusteczkę, która symbolizowała flagę…
GAME OVER.
- HA! Wygrałam! Wygrałam! Tchórz! – naigrywałam się z Liama,
odkładając konsolę na stół i wybuchając perlistym śmiechem.
- To nie fair. Chciałem ci pomóc. – Zrobił minę obrażonego
dziecka i założył ręce na piersi.
- Wiem, wiem… Masz za dobre serduszko – zamruczałam mu do
ucha. Po chwili dodałam: - To w tobie kocham.
Rozpromienił się.
- Następnym razem…
-… olśnisz mnie swoją przebiegłością, tak, na pewno – zarechotałam.
- Jeszcze się przekonasz – zastrzegł i udał obrażonego.
- Oczywiście. Dasz mi odczuć porażkę. Dam ci fory, skarbie –
rzekłam ze śmiechem i pocałowałam nadąsanego chłopaka, który zaraz się
rozchmurzył po przegranej grze.
~by Klara.
----------------------------------------------------------------------------
Wiem. Beznadzieja. Chyba ten rozpoczynający się rok szkolny
działa na mnie przytłaczająco, choć TEGO powyżej nie da się niczym
usprawiedliwić.
wow, jesteś naprawdę niesamowita!masz wielki talent <3
OdpowiedzUsuńjeśli masz ochotę, zapraszam do mnie: http://onedirectionpolskieimaginy.blogspot.com/ :)
cudowny, piękny, śliczny i jeszcze długo by mi zeszło z pisaniem tych określeń...
OdpowiedzUsuńJeżeli chcesz poczytać to zapraszam tutaj http://szalonepisarki-imaginy.blogspot.com/
I jeśli byś mogła, to pozostaw coś po sobie.
To dla mnie ważne, bo ten blog jest początkujący i prawie nikt go nie czyta.
Z góry dziękuję.
Ell
Jestes genialna ! Aż słów brakuje, czekam na kolejne imaginy. A w chwili wolnego zapraszam do przeczytania : imaginy-onedirection-fans.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sie podoba.
+ zostaw ślad jeśli chcesz. To dla mnie bardzo, bardzo wazne.
~Twoja wierna fanka D. ♥
hehe ;d
OdpowiedzUsuńno nie ;p
to była tylko gra xD
nie pomyślałabym ;))
co ty gadasz dziewczyno ?
jest...
świetne <3
macie wiele zajefajnych imaginów ;pp
nawet jeśli jeden by ci nie wyszedł to się nie przejmuj ;)))
teraz ja tez nie koniecznie mam wenę i czas ://
no cóż trudno :(
pozdrawiam ;* hid.bloog.pl
Dlaczego uważasz ,że ten imagin był zły? Nie znasz się xDD On był świetny ,naprawdę :D W życiu nie przypuszczałabym ,że to gra :D Szkoła może dobija ,ale weny Ci nie odbiera :D
OdpowiedzUsuńTen imagin nie jest beznadziejny jest cudowny
OdpowiedzUsuńJa pi**dole dziewczyno ! Znajdę cię i uduszę ! Jak śmiesz gadać takie głupoty ! To jest zły imagin ? wtf !? Jesteś genialna ! I tej koniec ... grr ... ja się tak bałam a ty z grą wyjeżdżasz ;D Kocham cię normalnie ty idioto ;D
OdpowiedzUsuńI więcej nie chce tu pierdół słuchać o złych imaginach ! Od reszty redaktorek również !
nie mów że ten imagin to beznadzieja! Żeby stworzyć coś takiego trzeba mieć wielki talent i bogatą wyobraźnię. Ten element z grą jest świetny ;*
OdpowiedzUsuńKinga :)
łe tam, farmazony opowiadasz xD super jest ten imagin ! uwielbiam tego bloga ! nie moge uwierzyć że tyle opublikowałaś już imaginów od kwietnia ! O.O gratuluje ci weny i mam nadzieje że cie nigdy nie opuści i kiedyś doczekam sie książki którą napiszesz :)
OdpowiedzUsuńJeśli jeszcze raz napiszesz że ten imagin to beznadzieja, to pamiętaj że cię znajdę ;D Jest genialny !!! Zapraszam na www.just-by-me-1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper Imagin . : )
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://blog-o-one-direction-fans-fans.blogspot.com/
Supppeeerrrr!
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńcudo!
OdpowiedzUsuńja chce jeszcze ! jeszcze jeden ! z Niallem !
OdpowiedzUsuń*___* le dead *__*
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółka poleciła mi tego bloga i przyznam się, że miała rację. Jest genialny :D Zaskoczyłaś mnie tą grą :)
Kasia :)
Suuuuper! <3
OdpowiedzUsuńJak zrobiłaś te serduszka spadające ? :P
OdpowiedzUsuńugh... poszukaj na bajery.net :) wpisałam tam dodatki na bloga, kursor i musisz wpisać kod do okienka... nie wyjaśniłam, wiem :D pisz na mejla, wtedy ci podam cały link i w ogóle ; *
UsuńSUPER!!!
OdpowiedzUsuń