czwartek, 10 stycznia 2013

# 191. Wszyscy .


Popłakałyście sobie w tym tygodniu za sprawą trzech smutnych imaginów dziewczyn, jednak ja mam inny zamiar ;)



Wsunąłem na bose stopy kapcie, owijając się szczelniej kocem i ostrożnie z kubkiem herbaty w rękach ruszyłem do salonu, chwytając drugą ręką pilota, włączając telewizor. Ekran rozbłysnął i po chwili dało się zauważyć jakąś wielką scenę i dwóch prowadzących na niej. Oboje wystrojeni, próbujący rozbawić publiczność na dole, przy okazji zapowiadając kolejny występ.

Serio? Będę spędzać Sylwestra przed telewizorem? Ja? Zayn Malik? A niech to! To będzie najgorszy Sylwester w moim życiu. Pierwszy taki i mam nadzieję, że też i ostatni.

W milczeniu, przerywanym jedynie dźwiękami piosenek, popijając herbatę, leżąc na kanapie w salonie pod kocem, w duchu przeklinałem Perrie. A może bardziej jej managera? W końcu to on w ostatniej chwili zebrał ją i resztę zespołu i kazał lecieć do Ameryki, żeby, jak to określił, 'usłyszał o nich większy świat'. A miało być tak pięknie. Romantyczna kolacja, następnie spacer na rynek, skąd moglibyśmy oglądać fajerwerki. Pierwszą godzinę właśnie tak przesiedziałem, nie robiąc niczego niezwykłego. Dopiero kilka minut po 21 usłyszałem ciche pukanie do drzwi mojego apartamentu. Niechętnie wstałem z miejsca i powlokłem się, by otworzyć intruzowi.

- Louis? Niall? Co wy tu robicie? Nie mieliście być…?

Nie dane mi było dokończyć, gdyż bez zbędnych ceregieli wparowali do środka. Louis podążył za Niall’em, a w jego rękach zauważyłem dwie butelki alkoholu. Sylwestra zamierzali spędzać z dwoma butelkami? To chyba jakieś kpiny.

- Chyba masz coś w domu, prawda? - Z zamyśleń wyrwał mnie młodszy z nich, jakby czytając w moich myślach.

- Hoho, ty się tak nie rozpędzaj - zganił go Tomlinson.

- Dobrze, mamo - przewrócił oczami blondyn, a po chwili oboje wybuchli gromkim śmiechem.

- Powiecie mi co wy tu robicie? – przerwałem im tą wesołą paplaninę.

- Jak to co? Ratujemy cię od najnudniejszego Sylwestra w twoim życiu – oparł Horan, jakby to było najnormalniejszą rzeczą pod słońcem, jednocześnie rozglądając się po kuchni, zapewne w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Już miałem zamiar otworzyć usta, gdy ubiegł mnie Lou.

- Od razu odpowiadam na wszystkie twoje pytania. Zamierzałem spędzić Sylwestra z Eleanor, jednakowoż… - Jedna… Co?! – Jednakowoż w ostatniej chwili w drodze do jej domu, zmieniłem zdanie. Nie uśmiechało mi się spędzanie Sylwestra na kanapie, tak jak ty to miałeś zamiar uczynić – wskazał znacząco na jakiś głupi program, który nadal leciał w tle oraz koc i kubek na stole. Z lekka zawstydzony, chwyciłem pilota i wyłączyłem nadajnik. – Z Eleanor czy bez, zrozumiałem coś, chłopcy. – Zrobił pauzę dla większego efektu.- Nie chcę już z nią być.

- Co?! – wykrzyknęliśmy zdumieni jednocześnie z Niallem. Blondyn o mało nie zakrztusił się jedzeniem, które właśnie połykał. Natychmiast do niego podbiegłem i klepnąłem go kilka razy mocno po plecach. Nie tego się spodziewaliśmy.

- Więc zadzwoniłem do niej i skłamałem, że się źle czuję. Jakoś udało mi się ją przekonać, że nie potrzebuję jej opieki i w ten oto sposób zadzwoniłem do Nialla. – wskazał na czerwonego na twarzy blondyna, który właśnie uspokajał oddech. – Wiedziałem, że nie miał żadnych planów, więc właśnie montujemy ekipę.  Dzwoniliśmy do Liama i Harry’ego, ale Liam właśnie szaleje w klubie, a Harry nie odbiera.

- Ale skąd wiedzieliście, że tu będę? Przecież przy ostatniej rozmowie mówiłem wam, że razem z Perrie zamierzamy coś zaplanować.

- Drogi przyjacielu, a od czego jest Twitter? – zaśmiał się brunet, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem. – Jeśli nie chciałeś, aby świat wiedział, że Sylwestra spędzisz na kanapie w domu i to na dodatek sam, nie trzeba było tego publikować. – posłał mi ciepły uśmiech. No, tak. Może pisanie na Twitterze moich żalów nie było najmądrzejsze. Jednak dzięki temu, teraz przynajmniej nie byłem sam.

- Sorry, chłopcy, ale jeśli chcecie się napić, to musimy skoczyć do sklepu. W barku nie mam nic. – usłyszałem zawód jęku, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Cześć, mogę wejść ? – Harry stał na progu drzwi, lekko się uśmiechając. – Cześć Lou i Niall.

- Dzwoniliśmy do ciebie – rzekł z wyrzutem Niall.

- Wiem, nie słyszałem, przepraszam. – posłał im obojgu przepraszające spojrzenie, a po chwili już śmiali się z czegoś innego.  

- A mogę wiedzieć, co ciebie tu przywiało? – spytałem, jednak wcale nie żałując jego przyjścia.

- Nudna impreza, tyle. To nie to samo, co z wami. – wzruszył ramionami, a widząc nas zakładających kurtki, zreflektował się. – Och, wychodzicie gdzieś? – wyraźnie posmutniał.

- Idziemy po więcej piwa, bo ten głąb się nie zaopatrzył – odparł Louis, wskazując głową na mnie.

- Ej! – udałem obrażonego, usłyszawszy to nadane mi przezwisko, jednak po chwili parsknąłem śmiechem. – Idziesz z nami? – spytałem.

- A nie będę wam przeszkadzał? – skulił się w sobie, a ja wręcz nie mogłem w to uwierzyć. I chyba nie tylko ja. Cała nasza trójka podeszła do loczka, obejmując go ramieniem.

- Cholera, jesteś naszym przyjacielem. Jak możesz w to wątpić? – spytał Louis, co skutecznie przekonało Styles’a, bo już po chwili uśmiechał się promiennie, ukazując swoje rozkoszne dołeczki w policzkach. Już mieliśmy wychodzić, kiedy ktoś gwałtownie wtargnął do mieszkania, otwierając tak mocno drzwi, iż te uderzyły o ścianę. W progu stał kompletnie zalany w trupa Liam z dwoma butelkami wina w rękach.

- Ma-macie może ocho-o-tę na wino? – spytał, uśmiechając się do nas lekko nieprzytomnym wzrokiem, czkając co jakiś czas. Pokręciliśmy tylko głowami, wyprowadzając go na zewnątrz i zamykając za sobą drzwi.



Doszliśmy do jakiegoś supermarketu, który nadal był czynny, mimo nadchodzącego Sylwestra i dość późnej pory.  W końcu gdzieś trzeba było kupić alkohol, czyż nie?

Każde z nas rozdzieliło się między półkami. W sklepie nie było prawie nikogo, nie licząc kilku pojedynczych wyjątków. Jednak i oni szybko wybyli, zostawiając nas prawie samych. Udaliśmy się wszyscy do kasy, oprócz Liama, który chyba zamierzał nie płacić i bezceremonialnie ruszał do wyjścia z dwoma butelkami w rękach, które już były otwarte. Pociągał z każdej z nich na przemian łyka, co nas zamurowało. Czy to na pewno on? Sprzedawca jednak prawie natychmiast rzucił się w jego kierunku, chcąc go zatrzymać, lecz chybił i upadł na podłogę, a brunet, jakby nieświadomy tego, wyszedł przez automatyczne drzwi na zewnątrz. Harry posłał sprzedawcy przepraszający uśmiech, zostawił na ladzie pięćdziesiąt funtów i natychmiast wybyliśmy stamtąd, chcąc uniknąć nieprzyjemnych sytuacji.

Payne szedł po ulicy radosnym i tanecznym krokiem, popijając z obu butelek na raz, omal nie wpadając pod auto, kiedy chciał przejść przez przejście. Na szczęście, my nie wypiliśmy tak bardzo jak on, więc natychmiast dopadliśmy go, odciągając na bezpieczną odległość od jezdni.

- Wiecie co? – odezwał się Louis. – Wiem chyba, gdzie możemy pójść.



Po kilkudziesięciu minutach przedzierania się przez jakieś krzaki i busze, dotarliśmy na jakieś kompletne pustkowie. Wokół nie było nic, tylko jakieś tory, zapewne nieużywane od lat.

- Gdzie jesteśmy? – zadał pytanie Niall, które chyba każdemu z nas cisnęło się na usta.

- Wiem, gdzie jesteśmy – odezwał się loczek, wpatrując się dookoła, jakby z niedowierzaniem. – Zabrałeś mnie tutaj, kiedy znaliśmy się zaledwie kilka miesięcy.

Tomlinson z uśmiechem pokiwał głową.

- Wierzcie mi, że stąd widok na fajerwerki jest najlepszy, a z tego co wskazuje mój zegarek… - zrobił pauzę, zerkając na swój lewy nadgarstek. – Za trzydzieści minut już nowy rok.

Tak więc usiedliśmy pośrodku tej nicości, popijając to, co kupiliśmy, albo raczej to, czego omal nie ukradliśmy. Parsknąłem śmiechem przypominając sobie „akcję” Liama i machinalnie spojrzałem na niego. Nie odzywał się, zresztą żadne z nas nic nie mówiło, ale gdy złapał mój wzrok, uśmiechnął się tylko i położył głowę na moim ramieniu. Bez słowa objąłem go i pocałowałem w policzek. Chyba zaczęło mu oddawać, i zaczął znów stawać się sobą.

- Ej, a ja to już nie? – udał obrażonego Niall, marszcząc śmiesznie czółko. Zaśmiałem się, przyciągając go do siebie.

- No, chodź tu. – Zadowolony wtulił się w mój tors. W milczeniu oczekiwaliśmy na nowy rok, a po chwili już wspominaliśmy wszystko to, co zdarzyło się w minionym – 2012. Zauważyłem, że także Louis i Hary wtulili się w siebie. Louis leżał spokojnie między nogami Styles’a, opierając się o jego tors. Co chwila wybuchaliśmy głośnym i niepohamowanym śmiechem, starając się nie wspominać tych smutniejszych chwil. W końcu nadszedł czas wielkiego odliczania. Wstaliśmy, obserwując miasto z oddali i głośno wykrzykując:

- Cztery! Trzy! Dwa! Jeden!

Fajerwerki wybuchły istną eksplozją kolorów. Od czerwonego, zielonego do samego niebieskiego, białego, granatowego. Głośno klaskaliśmy, mimo iż i tak oprócz nas nie było tu nikogo. Składaliśmy sobie nawzajem życzenia, piliśmy, tańczyliśmy do piosenki Calvina Harrisa, którą puścił z telefonu Louis i…

Tak, to był zdecydowanie najlepszy Sylwester w moim życiu.
~by Julia

11 komentarzy:

  1. Cudowny imagine!
    Zapraszam do siebie http://walk-away-and-stay.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny imagin ;p Bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. booski *o*
    zapraszam do mnie http://myimagination1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. haha z taką ekipą pewnie że udany Sylwester :D tez tak chce :D świetny imagin xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, uwielbiam twoje imaginy.
    Nominowałam cie do Liebster Award.
    Więcej u mnie...http://directiooonerka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. haha ;d no nie mogłam...
    imagin genialny i na mojej twarzy ciągle był widoczny uśmiech ;))
    przyjaciele ♥ to na nich zawsze możemy polegać ;))
    powtórzę się ale imagin przepiękny...
    hid.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha, Liam mnie rozwalił XD
    Nie ma to jak Sylwester z przyjaciółmi, z którymi można zawsze powspominać "stare, dobre czasy" i - jak to udowodniłaś w tym imaginie - na których zawsze można polegać ;D
    Świetny, czekam na następny!
    Lena:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny ten imagin *_____*
    Ale dla uwieńczenia tej chwili o północy Lou i Harry powinni się namiętnie pocałować ^.^
    :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że opisałaś z punktu widzenia Zayn'a. Fajny! Podoba mi się!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pijany Liam - to zdecydowanie byłby komiczny widok :D

    OdpowiedzUsuń