Imagin Alexii na urodzinki ; 3 Wszystkiego, co najlepsze, kochana,
dużo zdrówka, szczęścia, miłości, samozadowolenia, spełnienia marzeń, biletu na
koncert 1D i tego wszystkiego, co Ci się w główce tworzy. J
Na prośbę, dodaję jej imagin, gdyż tego sobie zażyczyła. ^^
Będziemy robić takie odstępstwa,
jeśli zażyczycie sobie na urodziny, byśmy wstawiły wasz imagin, po poprzednim
poprawieniu. Rezygnujemy jednak z pisania prac na zamówienie (urodziny,
imieniny etc.), gdyż jest to dla nas presja, a nuż się wam nie spodoba. : )
Kończyły się wakacje - zaczynała nowa szkoła. Mając 19 lat w końcu idę na studia. Na szczęście nie będę tam sama, bo moja najlepsza przyjaciółka Kate również interesuje się fotografią. Jak dobrze, że znalazłam ją te parę ładnych lat temu w zatrzaśniętej szkolnej toalecie... Od tamtego wydarzenia, które miało miejsce na początku podstawówki, nie rozstajemy się na krok. Nawet razem mieszkamy, z czego ogromnie się cieszymy. Pasujemy do siebie.
Rozbrzmiał pierwszy dzwonek, za nim następny i kolejny. Czas
w szkole mijał nam bardzo szybko. Nim się spostrzegłyśmy skończyła się pierwsza
połowa drugiego semestru. Obie cieszyłyśmy się jak głupie, że przez ten czas
zdołałyśmy poznać wiele nowych, ciekawych informacji o fotografowaniu, a także
dowiedzieć się kilku "trików".
Siedząc na korytarzu w czasie przerwy usłyszałyśmy głos
dyrektorki wydobywający się z głośników:
-W ramach zajęć praktycznych w przyszłą sobotę uczniowie
pierwszego roku wybierają się w plener, uczniowie roku drugiego takie wyjście mają...
Dalej już nie słuchałam, bo razem z Kate zaczęłyśmy piszczeć
z radości, że to już tak blisko. Po uspokojeniu się mogłam wychwycić jedynie
ostatnie zdanie pani dyrektor:
-Do środy wszyscy uczniowie muszą zgłosić się do swoich
wychowawców w celu podzielenia na grupy i uzyskania szczegółowych informacji.
Już miałyśmy lecieć do naszej opiekunki lecz nagle dźwięk
dzwonka wypełnił cały korytarz i musiałyśmy udać się do sali na lekcje. Po
skończonych zajęciach prawie biegnąc dotarłyśmy do pomieszczenia, w którym
siedziała wychowawczyni popijając kawę i "grzebiąc" w telefonie.
-Dzień dobry - powiedziałam lekko zdyszanym głosem. - Przyszłyśmy
w sprawie tego sobotniego wyjścia...
-A tak. Już wam wszystko mówię. - Odłożyła kubek z napojem i
sięgnęła po dziennik. - Gruby będą ośmioosobowe. Każdy „zespół” wybiera się w
inne miejsce, na inne wydarzenie. Aby było sprawiedliwie, postanowiłam
podzielić was według listy, więc wychodzi na to, że... - przeciągnęła ostatnie
słowo zaglądając do dziennika - ...ty i Kate jesteście w tej samej grupie.
Bardzo się ucieszyłyśmy słysząc tą wiadomość.
-Bądźcie w sobotę przed 9:30 pod szkołą. Cała wasza ósemka
pojedzie autobusem wraz z którymś z nauczycieli, najprawdopodobniej z panem
Adamsem.
-A wiadomo gdzie i na jakie wydarzenie się wybieramy? -
rzuciła Kate. Sama byłam tego bardzo ciekawa, ale przez to całe
podekscytowanie, że jedziemy trochę popraktykować, zapomniałabym o to zapytać.
Pani spojrzała do innego, małego zeszyciku leżącego obok sterty papierów.
-Wiem tylko, że to będzie jakaś polana, gdzie nagrywany ma
być teledysk.
-Teledysk?! - krzyknęłyśmy obie. - Czyli, że poznamy kogoś
sławnego?!
-Na to wychodzi - powiedziała z uśmiechem wychowawczyni. Na
naszych twarzach pojawiła się ogromna radość i niedowierzanie.
-Ale czyj to teledysk?
- zapytałam z nadzieją, że z ust kobiety usłyszę słowa „Justin’a
Bieber’a”, którego byłyśmy wielkimi fankami. Jednak po zadaniu tego pytania
uświadomiłam sobie, że przecież jesteśmy w Londynie, więc czemu Justin miałby
nagrywać tu teledysk?
-Niestety nie mam pojęcia dziewczynki. Albo to będzie
niespodzianka, albo dowiecie się podczas wyjazdu.
-No dobrze. Dziękujemy za te informacje. Do widzenia! –
rzuciłyśmy jeszcze, idąc w kierunku drzwi.
Przez całą drogę rozmyślałyśmy czyj teledysk może to być.
Byłyśmy podekscytowane jak nigdy dotąd. Coraz mniej czasu pozostawało do tego
wyjazdu. Jeszcze nikt nam nie powiedział z jaką gwiazdą będziemy mieć
styczność, a był już piątek, dlatego tym bardziej chciałyśmy, aby ten dzień się
skończył i jak najszybciej nadeszła sobota. Po powrocie do domu wpadłyśmy w
panikę nie wiedząc w co się jutro ubrać.
-No i co ja mam założyć?! – krzyczałam stojąc przed otwartą
szafą wypełnioną po brzegi najróżniejszymi ciuchami.
-A ja?! Myślisz, że mi jest łatwiej? – usłyszałam zdenerwowaną
Kate wydzierającą się ze swojego pokoju.
-Dlaczego życie kobiety jest tak trudne? – zbulwersowana
powiedziałam prawie przez łzy, ale z drugiej strony żartując.
W końcu, po niespełna dwóch godzinach wywracania szaf do
góry nogami, obie znalazłyśmy coś, co nam odpowiadało. Przed pójściem spać
spakowałyśmy jeszcze do toreb wszystko co potrzebne, łącznie z naszymi
narzędziami pracy - aparatami, abyśmy rano miały więcej czasu na drobiazgi
takie jak makijaż czy fryzura.
O 7:30 zadzwonił budzik. Upragniony dzień nadszedł. Zbiegłam
po schodach wpadając do kuchni, by sprawdzić, czy Kate już tam była, bo jej
pierwszą rzeczą po przebudzeniu było przyrządzanie śniadania dla nas obu. Tego
ranka sytuacja się powtórzyła. Przekraczając próg ujrzałam przyjaciółkę stojącą
z patelnią, która nakładała wciąż skwierczącą jajecznicę na dwa talerze stojące
na stole. Wyszczerzyłyśmy się tylko ledwo powstrzymując się od pisku. Calutkie
śniadanie przesiedziałyśmy w ciszy, porozumiewając się spojrzeniami. Po szybkim
daniu w mgnieniu oka znalazłyśmy się w swoich pokojach i zaczęłyśmy zakładać na
siebie to, co wybrałyśmy podczas wczorajszego dylematu ubraniowego. Wyszłyśmy z
„naszych królestw” niemalże w tym samym momencie. Kate miała na sobie czerwone
conversy, jasnobrązowe spodnie, czerwoną koszulkę w serek z masą różnych
białych napisów, a na to wszystko szarawą marynarkę z podwiniętymi rękawami. Ja
natomiast założyłam błękitne vansy, czerwone spodnie z lekko wywiniętymi
nogawkami, białą bluzkę w cienkie granatowe paski oraz ciemnoniebieskie szelki.
-Wyglądamy zaskakująco cudownie. – uśmiechnęła się moja
współlokatorka.
-Oczywiście, że tak! A niby jak inaczej miałybyśmy wyglądać?
– odparłam zaczynając się śmiać.
Teraz nadszedł czas na fryzury i makijaż. Nigdy nie
lubiłyśmy się zbytnio malować, więc użyłyśmy troszkę pudru, na rzęsy
nałożyłyśmy czarny tusz, a na naszych ustach znalazł się jedynie błyszczyk. Z
włosami dużo nie robiłam. Dlatego, że z natury są lekko falowane nie trzeba nic
z nimi cudować. Same z siebie dają fajny efekt. Postanowiłam tylko związać je w
luźny kucyk po lewej stronie. Włosy Kate są proste, więc na jej głowie zawitał
kok ozdobiony spinką z czerwonym kwiatkiem pasującym do reszty ubioru.
Na zegarku była już 9:00, a za jakieś pół godziny powinnyśmy
być pod szkołą. Na szczęście nie miałyśmy daleko, bo mniej niż 15 minut drogi.
25 minut po dziewiątej dotarłyśmy na miejsce zbiórki, gdzie stała prawie cała
nasza grupa oprócz jednej osoby, na którą musieliśmy chwilę poczekać. Po pięciu
minutach „spóźnialski” przyszedł. Wypadło akurat tak, że z całej „załogi” ja z
Kate byłyśmy jedynymi dziewczynami, więc postanowiłyśmy całą „wycieczkę”
trzymać się razem-chociaż i tak byśmy tak zrobiły. Podróż zajęła około godziny,
a nagrywanie teledysku miało zacząć się o 11. Przez to pół godziny mogliśmy
zwiedzić teren i trochę się z nim zapoznać skoro mamy rozwijać swoje
umiejętności robiąc tu zdjęcia. Pan Adams, opiekun naszej grupy, kazał nam być
równo o 11 i ani minuty później po największym drzewem jakie stało na tej
pięknej rozległej polanie. Tak jak powiedział, tak zrobiłyśmy.
-A więc, kochani studenci – zaczął z uśmiechem; zawsze był
pogodnym człowiekiem – Jak zapewne wiecie jesteśmy na planie teledysku…
Obie modliłyśmy się, aby powiedział „Justin’a Bieber’a”,
zaparło nam dech w piersiach.
-…zespołu One Direction…
Nie słyszałyśmy dalszej wypowiedzi pana Adams’a, bo
zatrzymałyśmy się na ostatnich słowach. Miny momentalnie nam zrzedły. Nie
lubiłyśmy One Direction… Tak szczerze to nie znałyśmy ich za dobrze, jedyne co
o nich wiedzieliśmy to to, że takie coś jak ich zespół w ogóle istnieje. Teraz miałyśmy
ochotę wracać, ale niestety było za późno, bo musiałyśmy uczestniczyć w
zajęciach. Nigdy nie mogłyśmy znieść ciągłego gadania dziewczyn ze szkoły
„jakie to łan dajrekszyn jest cudowne”. Jakoś nie trawiłyśmy tej piątki będącej
bożyszczem miliona nastolatek na całym świecie, głównie to z wyglądu, bo
przecież nic o nich nie wiedziałyśmy. Może wyciągamy zbyt pochopne wnioski? Jak
uda nam się trochę z nimi zapoznać, nie jako z gwiazdami tylko jako ze zwykłymi
chłopakami, wtedy będziemy oceniać. Otrząsnęłyśmy się w tym samym momencie, w
którym nasz opiekun skończył swój monolog. Po krótkiej chwili dostrzegłyśmy
duży czarny samochód z przyciemnianymi szybami. To byli chłopcy z One Direction.
Pogodna piątka wysiadła z auta i pierwsze co zrobiła to podeszła do naszej
grupki zwyczajnych studentów. Chyba wiedzieli kim jesteśmy i z jakiego powodu
tu przybyliśmy, ponieważ zaczęli się nam przedstawiać. I to tak po prostu, bez
żadnych obaw, że jesteśmy jakimiś szalonymi fanami, i że zaraz rzucimy się im
na szyje prawie ich dusząc, czy też zemdlejemy na ich widok. Męska część
praktykantów z naszej grupy mało przejmowała się na planie czyjego teledysku
jesteśmy, o wiele bardziej interesowało ich to, że mogą poćwiczyć fotografię.
Ja z Kate też powinnyśmy zapomnieć o obecności sław, gdyby nie to, że jeden z
członków zespołu prawie wcale nie odrywał ode mnie swoich oczu. Z tego co
zapamiętałam po ciągłym słuchaniu dziewczyn na przerwach był to Louis. Poznałam
go po ubraniu, gdyż często albo ma na sobie bluzkę w paski, albo gładką koszulę
zapiętą pod samą szyję, którą miał właśnie dzisiaj, czy też szelki. Dokładnie w
tym momencie zauważyłam jak się ubrałam.
W czasie nagrywania klipu nie mogłam skupić się na robieniu
tego co powinnam. On tak samo. Pstrykając fotki widziałam głównie jego wzrok na
moim obiektywie i ten zniewalający uśmiech. Tak. Zniewalający. Bo trzeba
przyznać, że był piękny. Sama nie wiem dlaczego, ale z minuty na minutę coraz
bardziej mi się podobał. Nie tylko wyraz twarzy ukazujący rząd białych zębów,
ale również cały Louis. Potrafił wszystkich rozśmieszyć, a mnie tak bardzo, że
ledwo utrzymywałam aparat w rękach.
-Co ty się tak ciągle rozpraszasz? – podeszła Kate i
zapytała szczerząc się jakby myślała „chyba ktoś wpadł ci w oko”.
-Eee…co? Ja… nie, dlaczego tak myślisz? Chyba ci się wydaje…
- odpowiedziałam jąkając się po czym odwróciłam wzrok chcąc uniknąć
jakiegokolwiek dalszego rozwoju tej konwersacji.
-Tak, tak. Mów kto to, muszę wiedzieć kim jest ten
szczęściarz.
-Ehh… Chodzi o… - nie dokończyłam. Przed odpowiedzią
przyjaciółce uratował mnie pan Adams posyłając nam spojrzenie, które kazała
wracać do zajęcia.
-Jeszcze się dowiem, zobaczysz. – rzuciła i oddaliła się ze
swoim aparatem. Posłałam jej tylko przesłodzony uśmiech i od razu zabrałam się
do ponownego klikania spustu migawki.
Było już ciemno, około 22, więc musieliśmy powoli się
zbierać kończąc tym samym przygodę na planie teledysku najsławniejszego
boysband’u XXI wieku. Spakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy do toreb czy jak
część-do plecaków. Chowając aparat do pokrowca zauważyłam, że nigdzie nie mam
osłonki na obiektyw. Przeszukałam każdą kieszeń, najgłębsze zakamarki torebki,
lecz jej nadal nie było. Zdenerwowałam się, ponieważ ten mały przedmiot
zapobiegał przed zabrudzeniem i zniszczeniem ważnego elementu aparatu.
Klęczałam przed moim bagażem mając nadzieję, że przykrywka jednak tam jest, gdy
nagle usłyszałam głos osoby stojącej a moimi plecami.
-Tego szukasz, prawda [T.I.]? – powiedział chłopak
trzymający jedną rękę w kieszeni spodni, a drugą, w której znajdowała się
czarna przykrywka, wyciągnął w moją stronę uśmiechając się przy tym nieśmiało.
Louis.
-O! Tak! Dziękuję ci bardzo, Lou. – sięgnęłam po moją zgubę,
by po zamknięciu aparatu spytać podejrzliwie:
- Skąd wiesz, jak mam na imię?
- Popytałem tam i ówdzie… - odrzekł zmieszany, po czym
dodał: -Poszłabyś kiedyś ze mną na spacer, kawę… czy coś? – chciał się
uśmiechnąć ponownie, ale chyba był trochę zdenerwowany przez co miał z tym
problem. – Jeśli chcesz oczywiście i pod warunkiem, że mieszkasz niedaleko St.
James Park.
Zachichotałam lekko i odpowiedziałam patrząc prosto w
hipnotyzujące niebieskie oczy Louis’a.
-Z tym parkiem to żartujesz, tak?
-Nie, mówię serio - zrobił poważną minę, ale za kilka sekund
na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech.
-No bo tak się składa, że akurat przy nim mieszkam.
-Czyli zgadzasz się, żebyśmy gdzieś wyszli? – zapytał z
nutką nadziei w głosie.
-Hmm… Zastanowię się. – odrzekłam z chytrym uśmieszkiem.
-Jak już się
zdecydujesz od razu daj znać. – wręczył mi karteczkę złożoną w kostkę i oddalił
się do ekipy filmującej i reszty zespołu. Ja udałam się do grupy, z którą tu
przyjechałam. Zbliżając się do naszego busa już z daleka widziałam minę Kate.
Chyba wie o kogo chodziło. Zajęłam miejsce w pojeździe obok mojej przyjaciółki.
-No ładnie. Z Louis’em się zadajesz? Do czego to doszło…
-Ale on mi tylko podał osłonkę na obiektyw!
-To wiem, ale nie uwierzę, że tylko. Tam na 100 procent
wydarzyło się coś więcej. – rzekła Kate z dużym przekonaniem. Miała rację.
-Nie dasz mi spokoju? – westchnęłam.
-Nie dam.
-Louis oprócz tego, że dał mi moją zgubę, zapytał czy
miałabym ochotę gdzieś się z nim wybrać. – powiedziałam powoli czekając na
reakcję Kate.
-Dlatego tak na ciebie patrzył… Więc życzę powodzenia na
randce!
-To nie będzie randka. – syknęłam, zaciskając zęby.
-Dla ciebie może i nie, ale dla niego… Kto wie?
A jeśli Kate ma rację? Starałam się na razie o tym nie
myśleć. Do domu dojechałyśmy kilka minut po 23. Tuż przed położeniem się spać
przypomniałam sobie o propozycji Louis’a. Postanowiłam zgodzić się na wyjście.
Sięgnęłam po telefon z zamiarem napisania do niego SMS-a, tylko że na
wyświetlaczu widniała godzina 11:37pm. Pomyślałam że to raczej za późno na
pisanie do kogokolwiek. Jednakże w myślach odnalazłam jego słowa „od razu”.
Teraz już bez wahania wystukałam wiadomość na dotykowym ekranie mojej komórki:
„A więc
kiedy i gdzie? [T.I.] :)”
Nie musiałam długo czekać
na odpowiedź.
„Może jutro
ok. 17 w okolicach fontanny w St. James Park? Louis ;)”
„No to do
zobaczenia :)”
Odłożyłam telefon obok poduszki i momentalnie zasnęłam.
Niedziela mijała mi spokojnie. Do spotkania z Lou została mi
jeszcze ponad godzina. Dzisiaj nie musiałam za bardzo głowić w co mam się
ubrać. Założyłam zwykłe jeansowe rurki, kolorową bluzkę, koszulę w żółto-czarną
kratę i czerwone trampki, a włosy zostawiłam rozpuszczone.
Dochodziła 17, więc wyszłam z domu zamykając go starannie.
Na szczęście Kate pojechała rano do rodziców i wróci jutro w godzinach
wieczornych, iż dzień jutrzejszy jest wolny od zajęć szkolnych. Idąc alejką
parku dostrzegłam chłopaka siedzącego na ławce niedaleko miejsca gdzie umówiłam
się z Louisem. Wyglądał na zamyślonego, ale z uśmiechem karmił samotnego
gołębia kręcącego się w jego pobliżu. Zatrzymując się blisko postaci poznałam,
że to była osoba, z którą miałam się spotkać.
-Kevin! Keeevin! – wołał szarego ptaka, kiedy zobaczył mnie.
– Hej, czekałem na ciebie razem z Kevinem.
-Kevinem? – nie miałam pojęcia dlaczego akurat „Kevin” i
dlaczego akurat wskazał na gołębia.
-Czyli nie jesteś fanką One Direction? – stwierdził bardziej
niż zapytał. – Po prostu lubię gołębie. Dlaczego „Kevin”? A tak jakoś.
-Dobra… – przeciągnęłam unosząc jedną brew. – Już wiem o
tobie trzy rzeczy: jesteś przystojny, zabawny i lubisz gołębie.
-A ja nie wiem o tobie nic. – zrobił smutną minę po czym
szybko dodał – No dobra, trochę wiem.
-Doprawdy? Jakież to informacje o mnie posiadasz? – rzekłam
z pytającym spojrzeniem siadając obok niego na ławeczce.
-Że jesteś bardzo ładna, zabawna i nie lubisz zespołu, do
którego należę.
-Hej! Nie powiedziałam, że nie lubię waszego zespołu! Po
prostu was nie słucham i nie obserwuję 24 godziny na dobę na twitterze. –
sprostowałam udając oburzoną.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez jakiś czas śmiejąc się co
kilka minut, czy też przekomarzając się. Tematami naszej pogawędki były rzeczy
codzienne, również zespół, w którym był Louis. Wymienialiśmy się także
wiadomościami o nas samych. W pewnym momencie powróciliśmy do rozmowy o One
Direction, chłopak nagle rzucił:
-Czy ty zadajesz tyle pytań o członków zespołu, żeby potem
chwalić się całemu światu, że przyjaźnisz się z jednym z nich?
-Oczywiście że nie. Po prostu jestem ciekawa jak wygląda
życie gwiazd od drugiej strony, tej nieznanej większości osób.
-Na pewno? – dopytał mrużąc oczy.
-Tak, na pewno. Nie jestem osobą, która zrobi wszystko tylko
dla sławy i pieniędzy. – uniosłam delikatnie kąciki ust.
-No to jedziemy do reszty! – krzyknął szczerząc się i
wstając z ławki jak poparzony.
-Masz na myśli resztę One Direction? – upewniłam się
ostrożnie.
-Jeśli nigdzie się dzisiaj nie wybierasz, ani nie masz
żadnych innych planów to czemu nie? – powiedział wciąż pokazując swoje białe
zęby.
Co jeśli się tam zasiedzę? Co powiem Kate? Będzie się o mnie
martwić, albo pomyśli sobie nie wiadomo co. Chociaż… no tak. Kompletnie
zapomniałam, że do jutrzejszego wieczoru nie ma jej w domu. Po kilkusekundowym
rozważeniu całej sytuacji, podniosłam się z ławki i ruszyłam z Louis’em do jego
samochodu. Za niecałe 10 minut byliśmy pod piętrową, pomalowano na biało willą.
Lou wjechał do podziemnego garażu, a za chwilę otwierał drzwi wejściowe domu
całego One Direction. Jak prawdziwy dżentelmen puścił mnie przodem, co jak się okazało,
nie wyszło na dobre. Ledwo zauważyłam jakąkolwiek rzecz będącą wystrojem
wnętrza, kiedy dostałam piłką plażową prosto w twarz słysząc przy tym czyjś
zachrypnięty głos.
-Jak tam randka, marcheweczko?
-Ałć? – powiedziałam ze zdziwieniem, gdy piłka turlała się
już po podłodze.
-O matko, przepraszam, nie wiedziałem, ze Lou przyprowadzi
swoją dziewczynę. Chciałem, żeby to on dostał tą piłką. – chłopak z loczkami
lekko się zaczerwienił spuszczając wzrok i wskazując na okrągły przedmiot.
-Harry, uspokój się. To nie jest moja dziewczyna. Znamy się
dopiero jeden dzień. – na policzki Louis’a również wkradł się lekki rumieniec,
po czym zwrócił się do mnie – Mam nadzieję, że nic ci nie jest? Niestety z nim
już się chyba nie da nic zrobić.
-Wszystko w porządku. Prawie zawsze, gdy do kogoś przychodzę
dostaję czymś niespodziewanie w twarz. – zaśmialiśmy się. Słysząc, że coś się
dzieje, reszta lokatorów pojawiła się obok nas. Odezwał się Lou:
-Hej chłopaki, to jest [T.I.]. [T.I.], to jest Liam, Niall,
Zayn, a ten najgłupszy to Harry. - po tych słowach zielonooki posłał mu groźne
spojrzenie. Uśmiechnęłam się do wszystkich na powitanie.
-No to jak, gołąbeczki. Randka się udała? – wyrwał nagle
blondyn stając pomiędzy mną a Louis’em obejmując nas.
-Oczywiście, że się udała. – wyszczerzył się chłopak stojący
po prawej stronie Niall’a i uwolnił się spod jego ramienia, by móc stanąć przy
moim boku. – Jesteśmy szczęśliwymi Kevinami.
Kiedy Lou po tych słowach delikatnie musnął mój policzek
poczułam jak robię się czerwona.
-Mówiłeś, że nie jesteście parą! – krzyknął oburzony Harry.
– Jak mogłeś mnie okłamać?!
Na te słowa wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
-No właśnie… Ja też nic o tym nie wiem. – Skrzyżowałam ręce
na piersi i posłałam szatynowi pytające spojrzenie.
-Jeszcze kiedyś o tym pogadamy. – mrugnął do mnie unosząc
kąciki ust i łapiąc mój nadgarstek pociągnął do przytulnego salonu, w którym
siedzieli pozostali lokatorzy. W tym czasie Niall przyniósł kilka smakołyków.
Z opowieści pozostałej czwórki wynikało, że to właśnie niebieskooki
blondyn był największym żarłokiem. Każdy z nich opowiedział mi trochę o sobie,
z czego mogłam wywnioskować, że osoby tworzące zespół są po prostu porządnie
walnięte-w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Już po godzinie czułam się,
jakbyśmy byli bliskimi przyjaciółmi znającymi się wiele lat. Nasz śmiech
wypełniał całą nowoczesną, elegancko urządzoną willę. A to chłopcy bili się o
byle co, a to Irlandczyk rozpoczynał kłótnię o wyjedzenie jego porcji żelków.
-Idioci. – wyrwałam znienacka próbując opanować chichot.
-Aż tak nas nie lubisz? – zapytał Liam siedzący na podłodze
robiąc minę zbitego szczeniaka.
-Żartujesz? Ja was bardzo lubię! Nawet tak bardzo, że
chciałabym zostać tu dłużej czy nawet zamieszkać, ale nie mam zamiaru
przeszkadzać wam w bitwie na jedzenie, więc będę już lecieć. – miałam właśnie
wstać z kanapy, gdy odezwał się Zayn:
-Tylko, że ty nam w niczym nie przeszkadzasz. Możesz
przenocować jeśli masz ochotę.
-Mówisz poważnie? – zrobiłam wielkie oczy patrząc co raz to
na innego z nich. Kiwali twierdząco głowami. Rzeczywiście, nie uśmiechało mi
się spać w pustym mieszkaniu. – Chętnie, jednak jest problem. Nie będę raczej
spać w tym, co mam teraz na sobie, a niestety nie noszę w torbie zapasowej
piżamy. A, i jeszcze jedno: zero żartów z moim udziałem.
-Okej, postaramy się. – uśmiechnął się chytrze Harry, a ja
spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Pójdę skombinować ci jakąś piżamę. – powiedział Liam i
zniknął w jednym z pokoi. Gdy chłopcy zaczęli sprzątać salon po swoich
wybrykach, wrócił Liam z białą koszulką i szarymi dresami w ręce. Podziękowałam
mu serdecznie i udałam się do łazienki na piętrze, po wcześniejszym zapytaniu,
gdzie się ona dokładnie znajduje. Wzięłam jedynie szybki prysznic, nie lubiłam
długo moczyć się w wannie. Następnie umyłam zęby palcem korzystając z czyjejś
pasty stojącej na półeczce pod lustrem. Założyłam ubranie, które dostałam,
wzięłam pod pachę to, w czym tu przyszłam i już po 15 minutach byłam gotowa do
spania. Słyszałam, że wszyscy byli na dole, więc krzyknęłam:
-Mógłby mi ktoś powiedzieć gdzie mam się teraz udać?
-Już idę! – wrzasnął Louis. Za kilka sekund wbiegał już po
schodach i pierwsze co ujrzał to mnie w za dużych ciuchach swojego przyjaciela.
Zbadał mnie wzrokiem powstrzymując wybuch śmiechu.
-Wyglądam jak wyglądam, nie musisz komentować.
-Chciałem tylko powiedzieć, że do twarzy ci w dresie Liam’a,
ale skoro nie chcesz, żebym się odzywał - już jestem cicho. – odrzekł ze słodką
miną, po czym otworzył drzwi niedaleko łazienki i wskazał na pokój. – Jeśli nie
masz nic przeciwko, to zapraszam do siebie.
-A ty gdzie będziesz spał? – zapytałam z zaciekawieniem.
-O tutaj. – odpowiedział siadając na małej sofie pod jedną
ze ścian.
-Czyli ja tu? – pokazałam palcem na pościelony tapczan.
Louis pokiwał głową i wyszedł z pomieszczenia.
Byłam zmęczona, więc szybko położyłam moje ubrania na
krześle stojącym przy biurku, odłożyłam telefon na szafkę nocną i rzuciłam się
na łóżko przeznaczone dla mnie.
Poczułam jak ktoś siada na tapczanie, na którym spałam.
Elektroniczny zegarek wskazywał godzinę 3:11am.
-Wytłumaczysz mi, proszę, co ty wyprawiasz? – zaspana
zadałam pytanie Louis’owi wgrzebującemu się pod „moją” kołdrę.
-Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. Zawsze, gdy śni mi
się koszmar, idę do któregoś z chłopaków, ale dzisiaj ty byłaś bliżej. –
zatrzymał się na chwilę – To mogę?
Pomyślałam chwilkę. Właściwie… Czemu nie?
-Jasne, chodź. – odpowiedziałam mało myśląc, ponieważ jak
najszybciej chciałam powrócić do spania.
Obudziłam się o 7:58, kiedy chyba jeszcze wszyscy spali,
gdyż nie słyszałam żadnych odgłosów dochodzących z dołu czy piętra. Wiedziałam,
że już nie usnę ponownie, więc miałam zamiar wstać i zrobić niespodziankę
lokatorom szykując im śniadanie. Jednak nie byłam w stanie wykonać tej
czynności, iż na moim brzuchu znajdowała się ręka Louis’a. Powoli obróciłam
się, by na niego spojrzeć. Wyglądał tak słodko, że nie miałam serca go budzić.
Jednakże sama nie mogłam się ruszyć, niestety musiałam wyrwać chłopaka ze snu.
Zastanawiałam się tylko jak. Delikatnie, spokojnie nim potrząsając, czy też
zrzucając go z łóżka? Wybrałam tę bardziej drastyczną metodę, ale zanim obudzę
przystojniaka, sprawdzę komórkę. Miałam taki nawyk, że po przebudzeniu
patrzyłam, czy nie dostałam żadnego SMS-a, albo czy nie przyszło jakiekolwiek
powiadomienie. Odblokowując telefon, wyśliznął mi się on z ręki i z hukiem
wylądował na podłodze.
-Co się stało?! – wydarł się Louis spadając przy tym z
tapczanu robiąc większy hałas niż komórka. Nie zdołałam powstrzymać wybuchu
śmiechu, co zaskutkowało tym, że mój głos rozniósł się po całym budynku.
Szczęśliwie, żaden z chłopców do nas nie przyszedł.
-Spokojnie, to tylko telefon. Aż tak bardzo się
przestraszyłeś? – wydusiłam z siebie, gdy w końcu nabrałam powietrza w płuca. –
I mógłbyś mi jeszcze powiedzieć w jaki magiczny sposób twoja ręka znalazła się
na mnie?
-Wiesz, dlaczego przyszedłem do ciebie w nocy, prawda? –
pokiwałam delikatnie głową, a Lou zaczął mówić dalej – No. Śniło mi się, że coś
złego ci się dzieje i po prostu chciałem
cię chronić.
Te jego oczy tak bardzo mnie hipnotyzowały, aż miałam ochotę
patrzeć na nie całymi dniami. Nie, nie, nie… Musze się otrząsnąć. Lecz taka
prawda.
-To miłe z twojej strony. – uśmiechnęłam się lekko, mój
wzrok wciąż spoczywał na jego tęczówkach. – A teraz wybaczysz, ale idę zrobić
śniadanie.
-Zobaczymy jak dobre będzie. – chłopak poruszył śmiesznie
brwiami i przybrał chytry wyraz twarzy.
Po kilku minutach skończyłam poranną toaletę i udałam się do
kuchni. Byłam chyba jedyną osobą, która wtedy nie spała. Jednak zaczynając
smażyć trzeciego naleśnika przestałam być samotna, bo do pomieszczenia wszedł
Niall.
-Uuu naleśniczki wyczuwam. – powiedział oblizując się.
-Nie rozpędzaj się tak, dostaniesz dopiero, kiedy wszystkie
będą gotowe. – uprzedziłam blondyna, a ten zrobił smutną minę i usiadł przy
stole podpierając głowę rękoma. Kiedy wkładałam brudne naczynia do zmywarki, w
kuchni pojawiła się reszta zespołu.
-Teraz możesz. – zachichotałam kierując wzrok na Niall’a. On
wyszczerzył się i od razu wyciągnął rękę w stronę gorącego posiłku.
-On jeszcze ani jednego nie zjadł?! – wypalił Zayn i zrobił
wielkie oczy tak jak Harry, Liam i Louis.
-Nie pozwoliłam mu. – odparłam zadowolona.
-Jakiej tajemniczej siły użyłaś do zrobienia tego? Przecież
to jest rzecz prawie niewykonalna! – odezwał się tym razem Liam.
-Nie powiem, bo wtedy nie będzie już tajemnicza. –
uśmiechnęłam się zadziornie.
-To chyba wolimy nie wiedzieć. – zaśmiał się Harry.
-Zboczuchy. – rzuciłam w nich ścierką.
Niall raczej nie słuchał naszej rozmowy i nie wiedział o co
chodzi, ponieważ cały czas gadał sam do siebie wpychając do ust kolejne kawałki
naleśników.
-Lepsze niż Harry’ego! – wykrzyknął nagle Irlandczyk.
-Skoro lepsze niż Hazzy to ja nie wiem jak one smakują… Nie
wyobrażam sobie tego… - powiedział Lou zajmując przy stole miejsce obok
blondyna.
Cała piątka objadała się jedzeniem przygotowanym przeze
mnie, nawet Harry, który podobno do tej pory wykonywał ten posiłek najlepiej.
-No ładnie, niezłą mam konkurencję. – mruknął loczek, na co
wszyscy zareagowali śmiechem.
-Twoja konkurencja niedługo zniknie. – poklepałam
zielonookiego po ramieniu. – Zaraz będę się zbierać.
Louis chyba zasmucił się tą informacją; poznałam to po
wyrazie jego twarzy. Jak to ja, dałam się namówić, żeby zostać trochę dłużej.
Trochę to znaczy do godziny 8.
Kiedy wchodziłam po schodach w celu zabrania telefonu, który
zostawiłam przy łóżku, usłyszałam
chłopców rozpoczynających rozmowę. Zatrzymałam się na którymś ze
środkowych stopni w momencie, w którym padło moje imię.
-[T.I.] jest całkiem fajna, nie? – głos Liama dotarł do
moich uszu.
-I ładna. – dodał Styles. On tylko o jednym…
-Nie zapominajmy, że ma zdolności kulinarne. – dorzucił ten
wiecznie głodny.
-No, no. Spoko dziewczyna. – tym razem usłyszałam Zayn’a.
- Hej, Lou, a ty będziesz tak siedział bez słowa? – zapytał
Li.
-Mówiłeś coś? Przepraszam, wyłączyłem się na chwilę. –
zająkał się Louis.
-Ooo my już wiemy co oznacza, kiedy przestajesz kontaktować
i nie wypowiadasz się na temat jakiejś panny. Wytłumaczysz nam to? – wtrącił
Hazza.
-Ach, co mam tłumaczyć? I tak zapewne wiecie o co chodzi… -
westchnął Lou.
-Louis się zakochał, Louis się zakochał! – szeptała
jednocześnie pozostała czwórka chłopaków, jakby nie chcieli, żebym to
usłyszała. Jednak te słowa dotarły do mnie bardzo wyraźnie. „Dlaczego ja na to
nie wpadłam? Jak mogłam tego nie zauważyć?” – pomyślałam. Miałam mętlik w
głowie. Nie miałam chłopaka, więc to nie o to chodziło. Po prostu nie
wiedziałam jak to możliwe. Moje rozmyślania przerwały czyjeś kroki powoli
zbliżające się w stronę schodów. Szybko wbiegłam na górę pokonując resztę
stopni i energicznie pchnęłam drzwi do pokoju, w którym spałam. Sięgnęłam po
moją własność, a gdy się odwróciłam w progu stał szatyn, któremu rzekomo się
podobam.
-Skoro już idziesz, to może cię odprowadzę? Nie chciałbym, aby
coś ci się stało. W dzisiejszych czasach nie wiadomo kogo spotkasz na ulicy. –
schował ręce do kieszeni i uniósł lekko kąciki ust.
-Ja tez nie chciałabym, aby coś ci się stało. W dzisiejszych
czasach nie wiadomo jakie fanki spotkasz na ulicy. – odpowiedziałam starając
się go przedrzeźniać. Zaśmialiśmy się chwilę, po czym dodałam: - Zgadam się,
żebyś mnie odprowadził, ale jak się przebierzesz.
-Ale po co? Nie mogę tak wyjść? – oburzony wskazał na
piżamę, którą miał na sobie.
-W mojej obecności-na pewno nie. – odpowiedziałam bez
wahania krzyżując ręce na piersi. Lou z groźną miną obrócił się i poszedł do
łazienki, na co zareagowałam ukazaniem moich zębów.
Za około 15 minut byliśmy gotowi do wyjścia. Zanim minęliśmy
próg pożegnałam się z Liamem, Zaynem, Niallem i Harry’m przytulając każdego z
osobna.
-Będziemy tęsknić, odwiedzaj nas czasem! –krzyknął jeszcze
Zayn, gdy byliśmy w drodze do furtki. W odpowiedzi posłałam mu szeroki uśmiech.
-Następnym razem przynieś naleśnik! – dorzucił Niall.
Pokiwałam sarkastycznie głową i zniknęłam z Louis’em za żywopłotem rosnącym na
posesji chłopaków.
Droga obyła się bez piszczących fanek, czy jakichkolwiek
nieprzyjemności, ponieważ Lou założył szeroką bluzę z kapturem. Po prawie 20
minutach staliśmy już pod moim domem. Kate jeszcze nie było. I dobrze.
Odwróciliśmy się przodem do siebie i chcąc wyjaśnić to jak najszybciej,
powiedziałam cicho:
-Słyszałam waszą rozmowę. W kuchni. Czy to prawda?
-Nie chcę sprawiać ci problemu, ale… tak, to prawda. –
wyjąkał spuszczając wzrok na swoje buty.
Bez słowa pocałowałam go w policzek. Najwyraźniej zrozumiał
co to miało znaczyć. Też się w nim zakochałam. Pewnie brzmi to niedorzecznie,
no ale miłość jest nieobliczalna.
-A jakbyś tak została moją dziewczyną? – zapytał z błagalnym
wzrokiem. On chyba lubi walić prosto z mostu… Tym razem dostał buziaka
centralnie w usta.
-Wystarczy taka odpowiedź? – uśmiechnęłam się słodko, a on
mocno mnie przytulił. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Louis uniósł jedną
brew i poparzył na mnie pytającym wzrokiem.
-Jak powiemy reszcie, że po tak krótkim czasie naszej
znajomości jesteśmy razem?
-Miłość od pierwszego wejrzenia? – odpowiedziałam mu
pytaniem na pytanie.
-Tak… Zostańmy przy tym. – uśmiechnęliśmy się do siebie, po
czym ponownie wtuliłam się w jego tors.
~by Alexii
Imagin naprawdę fajny.Dziewczyna ,która go napisała ma naprawdę do tego talent.
OdpowiedzUsuń<3 Kochaaamm
OdpowiedzUsuńAwwww <3 najlepszego Alexis!
OdpowiedzUsuńUrodzinki mówisz? No to Happy B-Day i jakiegoś ogromnego Party Hard! A co do imagina, bardzo mi się podoba. Chciałabym czytać więcej imaginów w podobnym stylu. xxx
OdpowiedzUsuńupalllife.blogspot.com
Świetny. Ciągle się uśmiechałam jak go czytałam :)
OdpowiedzUsuńAwwwwww *____* Happy B-day <3 Cudowny imagin :D
OdpowiedzUsuńnajlepszego ;) ten imagin jest świetny! ;D
OdpowiedzUsuńKinga ;)
Ooo cudowny HAPPY B-DAY
OdpowiedzUsuńBardzo fajny :) 10/10 :P
OdpowiedzUsuńPiękny bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńKocham czytać wsze imaginy :D
DZIĘKI WSZYSTKIM ZA MIŁE SŁOWA DOTYCZĄCE IMAGINA I ZA ŻYCZENIA URODZINOWE ! ♥
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że się podoba :3
Happy B-Day ;) Zaje*isty imagin ;D Więcej takich.... <3
OdpowiedzUsuńświetny, bardzo mi się podobał, ale jednej rzeczy nie mogę wam wybaczyć, dziewczyny. Imię Louis wymawia się Lułi, czyli odmienia się: Louis'im (czyt. Lułim) oraz Louis'ego (czyt. Lułiego). a nie Louis'a, czy Louis'em... proszę, weźcie to do waszych serduszek pełnych weny i fantazji!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńale tam jest jeszcze "s" ... czyli raczej wymawia się Lułis
UsuńWow, jest na prawdę fajny , świetny !
UsuńTrochę spóźnione , ale Najlepszego :D
Czekam na następny , i bardzo proszę o jakiś zabawny z Niall'em ;)
Nie zgodzę się, mówi się Luis, Luisa, Luisowi, Luisem, Luisie. To jest poprawnie. No sorry Cię bardzo :/
UsuńNiall's wife :)
Ale w wywiadach nawet słychać , że mówią do niego "Lui"
UsuńOdmienia się "Louisa", a nie "Louis'ego", jestem pewna ;)
UsuńKońcówkę "y" odmienia się na "ego", np. Harry'ego.
One word, girls- WOW!
OdpowiedzUsuńGenialne, naprawdę :) Wyobraziłam to sobie, jak film :)
Kocham xoxo
Niall's wife :)
Wspaniały ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z Louisem ;3
Alexii, jesteś niesamowita ! Powinnaś być kolejną autorką bloga ^^
OdpowiedzUsuńKina ;p
Świetne! Na prawdę rewelacyjne! *_________* Naprawdę wspaniały. Czytałam to jednym tchem <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfantastyczny imagin :D masz talent dziewczyno :) po prostu rewelacja !!!!!!!!!!!!!!!!! :) bardzo mi się podoba, jest zabawny i ciekawy :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że kiedyś jeszcze napiszesz imagin i gdzieś będzie wstawiony :)
Ojojoj <3 Urooocze :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się *__________*
OdpowiedzUsuńNn więc dołączając się do waszej kłótni, imię Louis czyta się Lułi, a imię Lewis czyta się Lułis. Poza tym w j. angielskim nie odmienia się rzeczowników, więc jeśli jako Polacy odmieniamy to imię to od nas zależy jak to zrobimy. Imagin świetny! XD Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńsuper imagin i jeszcze taki długi OMG :) uwielbiam Lou <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM:) Jak to czytałam to uśmiechałam się do monitora patrząc czy nikt nie zobaczy jak sie szczerze ;P
OdpowiedzUsuń