środa, 5 grudnia 2012

# 179 . Zayn . część 1 .

Witam w środowe popołudnie razem z pierwszym partem emocjonującej opowieści o Zaynie. Czy taki się okaże... Ocenicie sami, pod sam koniec. :) Zaczyna się niewinnie, nudno, ale obiecuję, że dreszczyk pojawi się w dwójce. ^^ Przewiduję trzy - cztery części, w zależności od tego, czy z każdym pisanym słowem wpadnie mi do głowy rozwinięcie akcji. :D Mam nadzieję, że ocenicie. ; *
Song: < klik. >
_______________________________________________________

[I. i N. T. M.] – imię i nazwisko Twojej mamy
[I. i N. T. T.] – imię i nazwisko Twojego taty

- Jedzenie jest w lodówce, pies jest nakarmiony, kwiaty podlane…
- Mamo, ile razy zostawałam sama w domu, kiedy ty byłaś w delegacji? – zapytałam rodzicielkę, przewracając oczami, rada, że nie może tego zobaczyć.
- Wiem, że to nie pierwszy raz, ale chcę wiedzieć, że dasz sobie radę.
Odwróciłam się, odłożywszy wcześniej umyte talerze do suszarki. Rzuciłam ręcznik na blat i oparłam się o niego, przodem do mamy.
- Mamo, czy kiedyś zawiodłam? Zawsze staram się być rozważna, więc teraz to się nie zmieni – uspokoiłam ją. Za każdym razem, kiedy zostawiała mnie samą obawiała się o moje bezpieczeństwo, mimo że ukończyłam już 19 lat.
- Nie zrozum mnie źle, po prostu… Jest mi źle z tym, że zostawiam cię tu samą, na pastwę losu, na kilka miesięcy…
- Mamo… - jęknęłam, kiedy w jej oczach błysnęły łzy. – Ile mam lat? Od ilu lat wiem, czego wymaga twoja praca? Musisz płakać za każdym razem, kiedy oznajmiasz mi, że dostałaś nowe zlecenie?
- Martwię się o ciebie, to wszystko – przyrzekła, przytulając mnie.
- Okazujesz to w dziwny sposób – spostrzegłam.
- Dlaczego?
- Miażdżąc mi płuca chcesz pokazać, jak bardzo mnie kochasz? – wydyszałam.
Zaśmiała się i mnie puściła. Zarzuciła na ramiona płaszczyk, chwyciła rączkę walizki i posłała mi buziaka.
- Niech się tylko dowiem, że jadałaś niezdrowo, a wiedz, że mnie zapamiętasz – zagroziła, po czym wychodząc dodała: - Wracam za trzy tygodnie. Trzymaj się skarbie!
- Pa, mamo – pożegnałam się i zakluczyłam za nią drzwi, kiedy zniknęła za nimi jej twarz.
- Czas zacząć życie – mruknęłam do siebie, po czym wyjęłam z szafki chipsy, napełniłam szklankę colą i odłożyłam produkty na ławę w salonie. Przykryłam się kocem, sięgnęłam po książkę i zatraciłam się w lekturze. Cudowne życie!
~*~
Dźwięk telefonu rozbrzmiał już trzeci raz, więc zlitowałam się nad urządzeniem i podniosłam go do ucha.
- Wychodzimy.
- Nie mogę, jestem zajęta. Czytam.
- Mamy piękną pogodę, do tego jest weekend, dzień wolny od szkoły i nauki, a ty siedzisz w domu i czytasz książkę? Błagam, powiedz, że to żart.
- Annabeth, nie wszyscy są stworzeni do wiecznego imprezowania, flirtowania i zabawy. Są też ludzie spokojni, zdystansowani, którzy mają czasem chęć usiąść i w spokoju zadowolić się własnym towarzystwem.
- Czyli jednym słowem są dziwni – stwierdziła moja przyjaciółka, po czym westchnęła do słuchawki. – Nie wykręcisz się. Mój braciszek obchodzi dziś dwadzieścia lat i kazał mi cię sprowadzić.
- A jeśli jestem chora? Jeśli cierpię na bardzo zakaźną grypę lub inne choróbsko?
- Cytuję: „Sprowadź ją na imprezę. Nie interesuje mnie, czy przyjdzie z własnej woli, czy też ją uprowadzisz, ale nie wyobrażam sobie świętowania bez mojej drugiej siostrzyczki” koniec cytatu. A więc sama widzisz, że mój braciszek nie odpuści. Mogłabyś wziąć też Johna.
- Ann, nie mam dziś nastroju – próbowałam ją przekonać, by dała mi święty spokój, a drugą ręką zaś przewróciłam stronę książki, gdy doszłam do jej końca. – Poza tym John wyjechał do dziewczyny, wiesz, mój braciszek jest już w wieku, w którym myśli o założeniu rodziny.
- Daj spokój, [T.I.], zrób to dla Chrisa! Przyjdź! Nie codziennie kończy się dwadzieścia lat! Proooooooooooooooooooooooszę!
- Wisisz mi Happy Meal w McDonaldzie – westchnęłam i zatrzasnęłam książkę, po czym zeszłam z kanapy przypadkiem nie rozdeptując Lucky’ego, który warknął ostrzegawczo i uciekł do sypialni mamy.
- Kupię ci trzy takie zestawy! CHRIS, JESTEM WIELKA! PADAJ MI DO STÓP, BRACIE, NAMÓWIŁAM DRUGĄ TWOJĄ SIOSTRĘ, BY PRZYSZŁA NA TWOJE PRZYJĘCIE!
Zaśmiałam się.
- Puszczaj tą słuchawkę…! Ale…! Muszę jej…! TO MOJA PRZYJACIÓŁKA, IDIOTO! I co z tego, to ja mam… - w słuchawce toczyła się zażarta dyskusja, a przez odgłosy mogłam się domyślić, ze rodzeństwo właśnie wyrywa sobie telefon.
- Halo? Opanujcie się tam – zachichotałam i wyjęłam z szafy kremową sukienkę, którą kupiła mi mama z okazji ukończenia 19 lat, biały sweterek, a z komódki wyciągnęłam koturny.
- Wybacz, padaczka u mojego brata objawia się w coraz większym stopniu – wydyszała Annabeth, po czym dodała: - Impreza zaczyna się o 20, w restauracji „Azure” przy Allied Way.
- Dlaczego tak daleko? – marudziłam.
- Masz trzy kroki przez park – przypomniała mi przyjaciółka.
- I przez ruchliwą ulicę, gdzie przy pasach będę musiała czekać piętnaście minut licząc na zmianę światła z czerwonego na zielone.
- Nie przesadzaj, masz się zjawić punktualnie albo nie dostaniesz przystawki – rzekła, co podziałało na mnie jak płachta na byka.
- Jedzenie… - wymruczałam z zadowoleniem, na co się zaśmiała, a w słuchawce oprócz jej śmiechu rozległ się głos Chrisa, który krzyknął ‘dziękuję, [T.I]!’.
Rozłączyłam się i zerknęłam na cyfrowy zegarek tuż przy moim łóżku, na którym wyświetlała się godzina 18:39. Udałam się do łazienki, by umyć i ujarzmić włosy oraz  lekko poprawić swoją twarz. Pół godziny później wychodziłam z pomieszczenia z lokami okalającymi moją twarz, na której pojawiły się teraz rumieńce z podekscytowania. Założyłam sukienkę, narzuciłam na nią bolerko i przez następne dziesięć minut walczyłam z zapięciami przy koturnach. Gdy wreszcie prezentowałam się przyzwoicie zeszłam do salonu, włączyłam telewizję i przygotowałam kolację dla pupila, który zadowolony przyczłapał do kuchni. Postawiłam miseczkę na podłodze i kolejne dwadzieścia minut spędziłam na przeglądaniu kanałów muzycznych, gdy wreszcie zegar wybił za kwadrans dwudziestą. Zgasiłam światło, wyłączyłam telewizor, zgarnęłam torebkę z blatu stołu i wyszłam na dwór, zamykając za sobą drzwi.
Maj raczył nas w tym roku wyjątkowo sprzyjającą pogodą. Mimo wieczoru i wietrzyku, który otulał każdy kąt było przyjemnie ciepło.
Nacisnęłam przycisk na sygnalizacji świetlnej przy przejściu. Rozejrzałam się w około, czekając aż będę mogła przejść na drugą stronę. Kilka sekund później samochody zaczęły przystawać, działał jedynie przejazd po przekątnej. Światło naprzeciwko mnie zapaliło się, wiec mogłam przejść, lecz czyniłam to wolno, w obawie przed upadkiem, gdyż nigdy nie byłam miłośniczką butów na obcasach.
Trzy kroki przed chodnikiem upadła mi torebka, więc machinalnie po nią sięgnęłam. W tym samym momencie światło zgasło, a samochody ruszyły… Wprost na mnie. Stałam jak sparaliżowana na brzegu pasów, nie mogąc się ruszyć. Nie stała tam żadna latarnia, jedyne światło dawały reflektory przejeżdżających aut. Pojazd przede mną był ich pozbawiony, więc nie sposób było kierowcy mnie dostrzec. Uderzył we mnie bokiem auta, a ja upadłam, uderzając głową o krawężnik, tracąc przy tym przytomność…

~*~

Upadła, uderzając głową w kraniec chodnika. Na płytkach pojawiły się znikąd krwawe kałuże. Auto zjechało na pobocze, a kierowca nie mogąc zapanować nad pojazdem kręcił kierownicą w różne strony, aż wreszcie samochód zatrzymał się na drzewie. Umknąłem przed sznurem aut i pobiegłem na drugą stronę jezdni, nie ważąc na trąbiące samochody. Wyciągnąłem telefon, drżącymi z paniki palcami wystukałem numer alarmowy i połączyłem się z pogotowiem. Określiłem miejsce wypadku, po czym odrzuciłem telefon i zająłem się poszkodowaną. Biały sweterek i beżowa sukienka pod spodem przesiąkały już niemalże całe krwią, a włosy dziewczyny ułożone w słodkie loki kleiły się do jej policzka i czoła. Przyłożyłem zimną ze strachu dłoń do jej krtani i próbowałem wyłapać puls. Odetchnąłem z ulgą. Miarowy, ale i tak bardzo słaby, oddech również.
- Szybko, szybko, pośpieszcie się – mruczałem do siebie, odgarniając włosy z bladej twarzy dziewczyny. Oddychała z trudem, rozchyliła wargi, lecz była pozbawiona świadomości.
Dla mnie panowała cisza. Byliśmy pośrodku lasu, cichego, spokojnego zagajnika, ja, skupiony na jej pulsie, ona nieprzytomna.
Prawda jednak była inna. Auta przejeżdżały blisko nas, trąbiły, hamowały niemalże pół metra obok, a ja bałem się ją przesunąć, bałem się choćby podnieść jej rękę, byleby tylko bardziej jej nie zaszkodzić, nie spowodować dotkliwszego urazu.
Minuty ciągnęły się w wieczność. Kolejny oksymoron czasu – raz ciągnie się w nieskończoność, niemiłosiernie się dłużąc, to znów rwie przed siebie, nie bacząc na otoczenie. Co rusz zerkałem na wyświetlacz telefonu, kontrolując czas,  puls  oddechy dziewczyny.
- Cholera, za co… - mruknąłem sam do siebie, nie mogąc znieść widoku kruchej nastolatki tuż przy moim boku.
Kilka sekund później usłyszałem w oddali zbliżający się odgłos syreny. Auta rozjeżdżały się na boki robiąc miejsce oznakowanemu pojazdowi, który z piskiem opon zatrzymał się tuż przy chodniku, a z jego środka wybiegło kilku ratowników w czerwonych uniformach.
- Jak długo jest nieprzytomna?
- Trzynaście i pół minuty – odpowiedziałem hardo, nie puszczając dłoni poszkodowanej nawet wtedy, kiedy lekarz przystąpił do badania jej obrażeń. Mamrotał do kolegi nieznane mi nazwy lekarstw i wymieniał stłuczenia, zmiażdżenia i inne mrożące krew w żyłach stwierdzenia, kiedy nastolatka zamrugała i otwarła szeroko oczy. Patrzyła nie na ratownika, lecz… Wprost na mnie.
- John, jak dobrze, że jesteś… - wyszeptała cichutko, po czym ponownie odpłynęła…


~by Klara.

25 komentarzy:

  1. Ostatnio jest najwięcej jest imaginów z Zayn'em. :) Mam prośbę, aby było więcej z Niallerkiem. Co nie zmienia faktu, że są fantastyczne. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam prośbę podobną do tej Anonima, ale to tak na marginesie... :)
    Ten imagin strasznie mnie zaintrygował. John? Jaki John? O.o
    Już nie mogę się doczekać następnej części i rozwoju akcji!!! :D
    Love xoxo
    Niall's wife :)

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie się zapowiada ;) czekam na następne części :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny, ale to prawda za dużo już jest z Zayn'em :D z kimś innym może :>

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja uważam, że to bardzo dobrze, że z Zayn'em! Jak dla mnie wzystkie mogłyby być tylko o nim ;D
    Bardzo fajne! Nie mogę się doczekać kolejnej części!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny :3
    Ale czekam na kolejny z Louisem :3

    OdpowiedzUsuń
  7. super.♥ czekam na następną część :) x

    OdpowiedzUsuń
  8. zaskoczona jestem myslałam że z Zaynem poznaja sie na imprezie :) a tu John no to teraz nic nie wiem :D
    świetny świetny jak zawsze xxX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tez, z Zaynem, ale John. Mysle ze bd jakis zwrot akcji :P

      Usuń
  9. oł jest super ;) czekam na kolejną część ;D
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest napisane na początku, że John jest w wieku kiedy myśli się o założeniu rodziny i ma dziewczynę oraz, że to jej brat.
    Imagin świetny, jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie, czekam na następną część! <3 ~You're biggest fan Moni ;3x

    OdpowiedzUsuń
  12. jeszcze som genialne rzezytalam wszystkie jednej nocy i nie moge sie dozekac jeszze!!!!
    nie mam na tym kompie polskich znakow wiec sorry za bledy

    OdpowiedzUsuń
  13. super :D czekam nakolejną część ! ! !! ! ;D:D:D:

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudo! *o*
    pisz szybko kolejne!!! ;D <3

    i love this . <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow, jakie zaskoczenie! Myślałam, że to Zayn ją znalazł.
    Piszecie świetnie!
    Czekam na nn
    Lena:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to Zayn jom znalazl ale ona myslala ze to Josh! kiedy part 2 ??
      -ZZ

      Usuń
  16. Ojapierdolekurwamactożtojestzajebiste !

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham twoje imaginy. Ale tez prosze z Niallerem :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiecej Zayna i Lou!kiedy druga czesc? imagine boski
    -ZZ

    OdpowiedzUsuń
  19. Annabeth!!
    Czy wzięłaś to imię z Percy'ego Jacksona? :D
    Bardzo udany imagin :3
    Aach, Zayn <3

    OdpowiedzUsuń
  20. ślicznie *__________*
    http://opowiadaniabyasia.blogspot.com/ - wpadniesz pokomentujesz polecisz ? ; > Bd wdzięczna <3.

    OdpowiedzUsuń