poniedziałek, 17 grudnia 2012

# 183 . Harry .

Szłam ulicami zatłoczonego Londynu, a pod  moimi nogami chrzęścił lekko ubity śnieg. Rozglądałam się po ludziach, po ich zachowaniu. Ciągle ktoś mnie trącał ramieniem i wymrukiwał ciche „przepraszam”. Ludzie gonili za niedoścignionym czasem, jakby bali się, że druga osoba wykupi potrzebny towar czy zabawkę dla ich dzieci. Nie potrafili nie zatrzymać  się przed jedną ze sklepowych wystaw, nie zajrzeć do środka i nie wyjść bez żadnej torby czy pakunku. Tak bardzo im się spieszyło, a nie dostrzegali magii świąt. Gnali do przodu, przed siebie nie bacząc na przeszkody. Wpadali na siebie nawzajem, a słowa nie miały już takiego znaczenia. Zwykłe „przepraszam” stało się porządkiem dziennym, a nie wyjątkowym słowem, które powinniśmy używać rzadko. Nie chodzi, o to, że nie mamy przepraszać, ale mamy się starać , by nie musieć przepraszać. Żyjmy dobrze. Przecież życie jest tylko jedno. Nie da się go zresetować, to nie komputer, nie zabawka. Jeden ruch, a wszystko może runąć. Jak wieża z klocków.
Weszłam do jednego z większych sklepów. Jak co roku, od trzech lat zadawałam sobie to samo pytanie, na którego odpowiedź czekałam do ostatniej chwili. „Co mam kupić Harry'emu? I reszcie?”. Harry jest moim chłopakiem. Ideałem, jakiego szuka każda kobieta. Tylko większość nie chce znaleźć ideału, nie chce poczekać, goni za potrzebą. A często miłość przychodzi tak nagle, spada nam na głowę i przypomina o swojej bezinteresowności, o tym, że jest darem, kwiatem, który trzeba pielęgnować. Bo czasami nie wystarczą tylko chęci. Trzeba oddać się jej całym sercem, całą duszą. Osoby, które mają pod swoją opieką kwiat, wiedzą jak ważna jest jego ochrona. Ze czasami warto się zatrzymać, w gwarze, na ulicy i okazać trochę czułości, pokazać, że można zwrócić uwagę na szczegóły. Pozornie tak nieważne, niepotrzebne, niezauważalne, a jednak odgrywają w naszym  życiu jedną z ważniejszych ról.
Chodziłam po sklepie i myślałam, co kupić. Wybór był ogromny. W końcu wyszłam na tłoczną ulicę i skierowałam się do jubilera. Długo oglądałam zegarki, wisiorki, pierścionki, łańcuszki i inne drobiazgi. Były takie małe, a przypominały wiele chwil, dużo wspomnień, były częścią życia. Bo podarowane od kochającej osoby. Miałam do kupienia dużo prezentów, a jak zwykle zabrałam się za to tak późno. Dla Danielle wybrałam piękną bransoletkę z  miniaturową laleczką, dla Eleanor malutki łańcuszek z koniczynką, a dla Perrie kolczyki z małymi kryształkami. Mam nadzieję, że się spodobają. Wigilia to czas dla rodziny i przyjaciół, czas radości, czas dla ukochanych osób. Odkąd pamiętam spędzam je w niezmienionym gronie. Wraz z Perrie, Danielle, Eleanor, Liamem, Zaynem, Louisem, Niallem i Harrym. Teraz oni są moją rodziną. Moi rodzice zginęli dwa lata temu. Pogodziłam się z ich śmiercią. Wiedziałam, że są szczęśliwi, że są razem, że opiekują się mną. Tam na górze mam swoich aniołów. A już niedługo mam do nich dołączyć. Tak nie pomyliliście się, wszystko co przeczytaliście jest prawdą, wasze oczy są w dobrym stanie, to moja, nasza ostatnia Gwiazdka. Dlaczego nasza spytacie. Otóż 26 grudnia będzie koniec świata. I to nie są jakieś żarty, nie, to czysta prawda. W najbielszej postaci. Wszyscy to wiedzą ale nie chcą się z tym pogodzić, jakby chcieli od tego uciec, nie potrafią zrozumieć, że to koniec, że wszyscy zginiemy prędzej czy później. Czy to ma takie znaczenie? Przecież ich życie się nie zmieni. Tylko nie będzie już obfitowało w zmartwienia, troski, pozbędą się uczucia pustki. Będą razem z bliskimi, zatrzymają się na chwilę. Spojrzą na życie z innej perspektywy, zobaczą swój umysł, poprzednie życie jak otwartą książkę, którą przeglądną. Ale miłość im nie ucieknie. To nigdy się nie zmieni. Przecież nie śmierć rozdziela ludzi, tylko brak miłości.
Oglądałam wystawy sklepowe, aż w końcu natrafiłam na coś ciekawego. Weszłam i rozglądnęłam się po wnętrzu. Ciepło wystrojone, rzeczy poukładane na wieszakach, a swetry, koszule i spodnie równo złożone w kostkę. Znalazłam piękne swetry z emblematami reniferów, elfów, mikołajów, jemioły i innych świątecznych symboli. Wzięłam dla każdego z chłopaków inny i udałam się do kasy. Zapłaciłam, po czym wyszłam. Teraz wystarczy kupić coś osobnego dla każdego z nich, dopasowane do charakteru i upodobań. Przeszłam do sklepu zwierzęcego. Kupiłam terrarium i małego żółwika dla Liama. Ten wariat ma na ich punkcie świra. Kurcze! Nie pomyślałam! Danielle będzie wściekła, nie lubi jak Liam kupuje nowe żółwie, więc i z tego nie będzie zadowolona. Mam nadzieję, że Liaś ją udobrucha. Następny przystanek gabinet z lustrami. Z niego wytargałam wielkie lustro dla Zayna. Ucieszy się! Wiem jak kocha się w nich przeglądać! Poszłam odnieść zakupy do samochodu, a wracając  zahaczyłam o sklep z marchewkami. Kupiłam 3 kilo tych warzyw i już miałam wracać, gdy natknęłam się na pasiastą bluzkę i czerwone szelki. Kupiłam od razu ten zestaw  i ruszyłam do domu.  Nie mam jeszcze prezentu dla Nialla i Harrego . Dla tego drugiego wymienionego miałam pomysł, żeby kupić kotka, a do jego obróżki przyczepić zegarek. I chyba  tak zrobię! Jednak największy problem miałam z głodomorem. Zobaczymy.
Zmęczona, dojechałam do domu. Weszłam do wielkiego holu, a potem do kuchni. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w równie wielkim salonie. Włączyłam telewizor, przy okazji przykrywając się kocem. Po godzinie usnęłam, nawet nie miałam siły by iść położyć się do łóżka.
Następnego dnia obudziłam się w sypialni, a nie na kanapie, gdzie zasnęłam. Kochany Harry, przeniósł mnie tutaj. Taki chłopak to skarb. Każdej nocy, gdy kładę się do łóżka dziękuje Bogu, rodzicom, aniołom , że postawili Harry'ego na mojej drodze. Dziękuje losowi, że tak pokierował moim życiem, że teraz mogę być tutaj z nim. Cieszyć się, płakać, tulić i czuć miłość. Obróciłam głowę i ujrzałam te jakże dobrze znane mi loki, które łaskotały delikatnie moją twarz przy każdym pocałunku, zielone oczy, teraz zamknięte, usta, policzki, w których za każdym razem ukazywały się dołeczki, gdy tylko się uśmiechnął. Wszystko to tworzyło obraz idealny. Obraz z najśmielszych marzeń, spełnionych snów, obraz wyobraźni. Lekko dotknęłam jego policzka, moje palce dotykały jego gładką skórę, a drugą ręką bawiłam się jego słodkimi loczkami. To one dodawały mu dziecięcego uroku, młodego, uśmiechniętego dziecka, cieszącego się każdą chwilą życia, każdą jego sekundą. To dzięki nim rozpoznawałam go na ulicy, pośród miliona ludzi na lotnisku, gdy czekałam na jego powrót z trasy koncertowej. Jego praca często była powodem naszych drobnych sprzeczek, ale wiedziałam, że nie mogę zabronić mu śpiewać. Sama uwielbiałam to robić. Wtedy odrywałam się od świata i przenosiłam w zupełnie inne miejsce.  Jakby nic i nikt nie miało znaczenia. Mój świat, moje życie, moja wyobraźnia i on. Jego sens, jego powód, moja siła, moje uczucie, moje całe życie. Jeśli on był szczęśliwy, To ja też.
Po chwili z rozmyślań wyrwało mnie przenikliwe spojrzenie zielonych tęczówek Harry'ego.
- Już się obudziłaś?- zapytał z tą swoją chrypką w głosie.
Nic nie odpowiedziałam tylko złożyłam na jego ustach długi pocałunek.
- Dziękuje, że mnie wczoraj przeniosłeś, ale przecież  nie musiałeś.
-  Miałem spać sam, bez Ciebie? W tym wielkim łóżku? Bez mojego prywatnego grzejniczka, który codziennie budzi mnie? I bawi się moimi lokami? Co to,  to nie!
- Słodki jesteś- odpowiedziałam i wtuliłam się w jego tors. Po chwili wstałam, z zamiarem ubrania się. Dzisiaj zaczynała się przerwa świąteczna, więc mogłam spędzić ten dzień z Harrym, bez pośpiechu, na spokojnie, w miłej atmosferze. Poszłam do łazienki, ogarnęłam włosy, które rozpuściłam, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam czarne legginsy w renifery i sweter w irlandzkie wzory, wykonany z ciepłego polaru. Zeszłam na dół do kuchni, z myślą zrobienia śniadania. Harreh najwyraźniej się jeszcze położył. Niech śpi. Wczoraj wrócił pewnie późno, niech odpocznie. Czekała nas dzisiaj masa roboty. Ubieranie choinki, przygotowanie posiłków, przystrojenie domów, w końcu jutro Wigilia. Drzewko stoi w salonie od 2 dni. Zostało przywiezione prosto z lasu. Uwielbiam świeży zapach, uderzający w nozdrza. Jest na swój sposób kojący i wprawia w niesamowity nastrój. Nagle na moich biodrach poczułam ciepłe ręce, a na ustach gorący pocałunek.
- Honey, siadaj. Naleśniki gotowe.- uśmiechnęłam się czule do chłopaka. Podszedł do stołu i usiadł na wysokim stołku barowym. Poklepał swoje kolana. Podeszłam do niego i usiadłam na nich. Dałam mu buzi i zeszłam. Usiadłam obok, zaczynając rozmowę.
- Czeka nas dzisiaj dużo pracy. Musimy ubrać choinkę i przystroić dom. Przecież umówiliśmy się, że w tym roku święta spędzamy u nas. Zanim przyjdą chłopcy i dziewczyny trzeba wszytko przygotować - mówiłam z lekkim zdenerwowaniem i obawą czy zdążymy i czy Harry mi pomoże.
- Kochanie, nie denerwuj się. Pomogę Ci. Nie zostawię Cię samej z tym wszystkim. Zaraz po śniadaniu zniosę ozdoby.
- Dziękuję - chwyciłam go za rękę.
 Gdy skończyliśmy jeść udaliśmy się na strych. Brunet poznosił wszystkie ozdoby, a ja zaczęłam wypakowywać je z kartonów. Po chwili cały salon tonął w kolorowych girlandach, różnorakich bombkach i świecidełkach. Hazza nagle podniósł mnie, przy okazji podając wielką, złotą gwiazdę, a ja już wiedziałam co zrobić. Rozumieliśmy się bez słów.  Następnie zajęliśmy  się bombkami, które już po chwili zdobiły świąteczne drzewko. Girlandy, anielskie włosy i świecidełka były kolejnymi dodatkami. Potem wyszliśmy na zewnątrz. Tam obwiesiliśmy drzewka ogrodowe świecidełkami i wszystko było gotowe. Nim się spojrzeliśmy było późne popołudnie. Poszliśmy do restauracji, a wracając rozeszliśmy się w dwie strony, wymyślając dziwne wymówki. Obydwoje wiedzieliśmy, że ma to związek z prezentami, więc nie robiliśmy zbędnych problemów. Umówiłam się ze sprzedawczynią, że jutro przyjadę po kotka, który będzie wyczyszczony, ubrany w kokardkę i obróżkę. Zegarek kupiłam już dzisiaj. Wróciłam do domu, uszykowałam kolację  i czekałam przed telewizorem. Po kilkunastu minutach usłyszałam trzask drzwi i głos Harrego:
- [T.I.]! Już jestem! Gdzie jesteś kochanie?
- W salonie!- odkrzyknęłam, a po chwili czułam już smak jego ust na moich. Rzucił się na kanapę i zjadł kolację. Później siedziałam u niego na kolanach wtulona w jego tors, a on śpiewał mi kolędy na dobranoc. Nim się spostrzegłam, oboje spaliśmy.
Rano obudziłam się cała połamana. Wszystkie kości mnie bolały, pomimo tego, że spałam na Haroldziku. Współczuje mu, miał gorzej niż ja.
Ubrałam szlafrok, zrobiłam śniadanie i obudziłam Harry'ego. Zjedliśmy wspólnie posiłek i rozeszliśmy się  w swoje strony. Mieliśmy spotkać się dopiero na kolacji.  Ubrałam się w normalne rzeczy i zaczęłam przygotowywać stół świąteczny. Sprawiało mi to wiele radości, przypominałam sobie wszystkie czynności, które wykonywała moja mama, wszystkie wspomnienia powróciły, wszystkie smutki, związane z ich wczesną śmiercią. Nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie mojego ślubu z Harrym. Kochałam go, ale nie chciałam przyjąć do wiadomości, że tata nie odprowadzi mnie do ołtarza, że mama cały czas nie będzie poprawiała mojej sukni ślubnej, że nie będzie miał kto mi doradzić w kwestii ubioru, wystroju sali i wszystkich innych rzeczy, którymi zamartwiają się panny młode.
Skończyłam przygotowania, pojechałam po kotka. Schowałam go w moim pokoju i zaczęłam się ubierać. Założyłam fioletową sukienkę, sięgającą przed kolana, lekko obcisłą w talii i rozkloszowaną z dołu. Moje ciemne włosy podkręciłam na lokówce. Do tego lekki makijaż, złoty naszyjnik z literką „H”, który dostałam od Harolda na pierwszą rocznicę naszego związku, bransoletkę ze złotym serduszkiem i kolczyki.
Chwilę potem przyszedł Harry.
- Kochanie goście przyjdą za godzinę. Pospiesz się proszę.
- Dobrze, zaraz będę na dole - rzucił, pocałował mnie i poszedł na górę.
Poprawiałam jeszcze ozdoby, sztućce, serwetki i kieliszki. Wszystko musiało być perfekcyjne.
Usłyszałam kroki, więc obróciłam się w stronę schodów. Schodził z nich Loczek ubrany w czarne rurki, białą koszulę i szarą marynarkę.
- Wyglądasz świetnie - powiedziałam do niego z uśmiechem.
- Dziękuje, a Tobie do twarzy w tej sukience i naszyjniku - złożył delikatny pocałunek na moich ustach, podczas którego czułam jak się uśmiecha. Tą jakże uroczą chwilę przerwał dzwonek do drzwi. Chłopcy po raz pierwszy nie wpadli do naszego domu, tylko jak cywilizowani ludzie zadzwonili dzwonkiem. Pewnie dziewczyny miały w tym swoją zasługę. Uśmiechnęłam się i ruszyłam otworzyć drzwi. Do domu wpadła gromadka roześmianych ludzi. Dan, Perrie i El wyglądały cudownie. Chłopcy to szczęściarze.  Zayn, Liam, Louis i Niall przywitali się ze mną i z Harrym. Potem zasiedliśmy do stołu. Atmosfera była naprawdę świąteczna. Nic nie wymuszonego, wszystko naturalne, spontaniczne i przede wszystkim magiczne. Zapach choinki roznosił się po holu, a świeże dania, które znosiłam razem z dziewczynami pachniały wspaniale.   Po kolacji, gdy już wszyscy byliśmy najedzeni, chłopcy pokazali swoją dziecinną stronę. Zaczęli się wygłupiać, żartować, aż w końcu wszyscy razem krzyknęli:
- Prezenty!!- zaczęłam się śmiać.
- Zróbmy tak. Niech każdy przyniesie prezenty, da adresatom, a potem usiądziemy w kręgu i każdy będzie powoli je odpakowywał. – zaproponowała Dan.
- Tak!- krzyknęliśmy wszyscy razem.
Każdy rozszedł się po prezenty. Wzięłam kotka, zegarek, żółwia, marchewki, swetry, biżuterie, lustro i prezent dla Nialla. Był to kupon na roczny wstęp do Nandos i bransoletka z napisem „Forever Hungry”. Zeszłam na dół, a tam każdy już czekał. Obładowana niespodziankami po kolei rozdawałam pakunki. Moja lista zmniejszyła się i został tylko Harry. Podałam mu kotka, który włożony był do kolorowego kartonu, owiniętego ozdobny papier z dziurkami i odchylonym wieczkiem.
- Tylko nie zaglądaj- powiedziałam i puściłam do niego oczko.
Każdy po kolei rozpakowywał prezenty, wydawał z siebie: „Jakie ładne” , „O! Dziękuje” , „ To lustro jest genialne!”- krzyczał Zayn.
Gdy Harry odpakował prezent i wyjął kotka zaczął piszczeć jak małe dziecko.
- [T.I.]!!! Dziękuje!!!
- Skąd wiedziałeś że to ja?- pytam zdziwiona.
- Po pierwsze, to ty dawałaś mi prezent, a po drugie tylko ty  masz takie zwariowane pomysły i potrafisz sprawić, że szleję ze szczęścia.  A ty nadal nie otworzyłaś niektórych prezentów.
- A tak. Już otwieram.
Otworzyłam małe pudełeczko, a w nim zobaczyłam złoty pierścionek i karteczkę. Odwróciłam bilecik, spojrzałam na napis i łzy stanęły mi w oczach. A brzmiał on: „Will you marry me?”
Rzuciłam się na Hazze.
- I co zgadzasz się?
- Tak!- krzyknęłam i pocałowałam go.
- To dobrze! Jutro bierzemy ślub.- oświadczył mi ni to z gruszki, ni z pietruszki.
- CO?!- krzyknęłam.
- Spokojnie [T.I.]. Otwórz resztę prezentów.  – powiedziała Perrie.
Otworzyłam kolejne pakunki. Oniemiałam. Pod kremowym przykryciem kryła się suknia ślubna.
- Ale jak to?- pytałam, bo nie mogłam uwierzyć.
- Wszystko zaplanował Harry. Na jutro zamówiona jest sala, suknię ślubną wybrałam ja z Perrie, a El kupiła buty. Ksiądz i wszystko związane ze ślubem jest załatwione, więc nie musisz się o nic martwić.- mówiła spokojna Dan.
-Naprawdę?- nadal nie wierzyłam w słowa przyjaciółek.
- Tak! A teraz czas świętować kochanie. I niczym się nie martw!- powiedział Harry i pocałował mnie.
Uspokoiłam się i dalej cieszyliśmy się ze wspólnie spędzanych świąt i niespodzianek. Śpiewaliśmy kolędy, piosenki, piliśmy wino, jedliśmy i cały czas opowiadaliśmy sobie śmieszne historie z naszego dzieciństwa. Poszliśmy spać wcześnie, żeby być wypoczęci na jutro.
Obudziłam się z mętlikiem w głowie. Szybko przypomniałam sobie wczorajsze zdarzenie i obudziłam Hazze. Wyrzuciłam go lekko z pokoju pod byle jakim pretekstem i zaczęłam się szykować. Poszłam do fryzjera, kosmetyczki i innych specjalistów.  Potem przyszły ubrane już Dan, El i Perrie.  Pomogły mi ze wszystkim. Zanim się spostrzegłam była już 14. Ceremonia zaczynała się  o 15. Miałyśmy mało czasu.  Weszłyśmy do limuzyny, a szofer zawiózł nas do małej katedry. Ślub odbywał się w gronie najbliższych osób.
- Czy ty [T.I.] [T.N.] chcesz poślubić tego oto Harr'yego Stylesa i być z nim na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w smutku i w radości i żyć póki śmierć was nie rozłączy?
- Tak, chcę - odpowiedziałam.
- Czy ty Harry Stylesie chcesz poślubić tą oto [T.I.] [T.N.] i być z nią na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w smutku i w radości i żyć póki śmierć was nie rozłączy?
- Tak, chcę- odpowiedział i pokazał szereg swoich białych ząbków.
- Ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować.
Mój mąż zbliżył się do mnie i złożył długi pocałunek na moich ustach. Bardziej namiętny, bardziej czuły, tak jakby się czegoś bał. Że ktoś mu mnie odbierze.
Nagle niebo pociemniało. Nic nie było widać. Harry chwycił mnie za rękę. Ziemia zaczęła pękać. Wtuliłam się w niego. Wiedziałam co to znaczy. To był koniec, koniec wszystkiego. Z nieba lunął deszcz, zajaśniały błyskawice, zerwał się wicher.  Nurt z przybierających rzek zalewał wszystko. Przytuliłam się do Harry'ego.  Nikt nie miał prawa nas rozdzielić.

Umarli razem. Nikt ich nie rozdzielił. Teraz są już na górze, szczęśliwi jak nigdy. Jako młode małżeństwo. Ich ziemska misja dobiegła końca, ale to już nie miało większego znaczenia. Byli razem. Ich miłość jest jak wiatr. Nie widać jej, ale ją czuć.



~by Agata

34 komentarze:

  1. Świetny ;**
    Dziewczyno masz ogromny talent!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja troche nie ogarniam xzego takie pytania po prostu
      czy wszyscy wiedzieli o tym końcu siwta a czy tylko główna bohaterk??
      i oni byli na oś chorzy czy to przez ten koniec swaiat??

      Usuń
    2. mi się nie podoba nudny szczerze mówiąc ale nie poddawaj się i pisz dalej...

      Usuń
  2. Jeny to jest..... piękne... Końcówka mnie wzruszyła, naprawdę ten imagin jest świetny ;p Bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow *-*
    Kurcze, pięknie, ładnie, ślub i koniec świata :'(
    Ale pomysł naprawdę genialny ;*
    Love xoxo
    Niall's wife :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Miłość jest jak wiatr. Nie widać jej, ale ją czuć." Piękne zakończenie. Na te słowa łzy mi poleciały. I ten ślub. Zawsze razem. Zawsze, na zawsze! :3x

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny jest ! i takie właśnie lubie ! xxX

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale boski! Czytałam tu WSZYSTKIE imaginy i ani jednego nie skomentwoałam jeszcze, ale przed tym nie mogłam sie powstrzymać..... Boski! Ale mam też taką rade na przyszłość, wiem, ze jesteś dobra i masz talent, ale postaraj się bardziej opisywać uczucia. Po za tym wszystko cudnie!
    Pozdro Izkaxxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkie przeczytałam , a ten Boski , szkoda , ze umarli ale cóż ... Zapraszam do siebie http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/2012/12/liam-payne-imagin.html#comment-form ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. wspaniały !! mega !! .<3
    dawaj następny :)


    zapraszam do mnie i Niki na imaginy !! http://nika-tommo-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. WOOOOW. ŚWIETNY , PIĘNY ŚLICZNY ZAJEBISTY GENIALNY NIEZYWKLY BOSKI UROCZY SŁODKI NAJLEPSZY PIĘKNY ,MEGA

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli mam być szczera to wszystko byłoby bosko gdyby nie ten koniec świata .
    Ale ogólnie to nawet nawet.

    OdpowiedzUsuń
  11. Magiczny...
    ten patent z pierścionkiem w prezencie ... BOSKI!
    No i oczywiście końcówka! Tak strasznie wzruszająca! Uwielbiam Cię Agata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZAPRASZAM DO SIEBIE - www.catsbooksandally.blogspot.com <-- nowy imagin :)

      Usuń
  12. Boże jest piękny widać, że się starałaś jest MEGA MEGA MEGA PIĘKNY

    OdpowiedzUsuń
  13. Koniec swiata jest. 21 a nie 26 ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. WOW! tylko to jestem w stenie napisać po przeczytaniu tego imagina <3 jest świetny, genialny i najlepszy jaki czytałam!!! gratuluję telentu do pisania i czekam na nowe posty :>

    OdpowiedzUsuń
  15. Co wy ku*wa robicie ?! wierzycie w koniec świata ?! ogarnijcie sie !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. jestem zachwycona!!
    koniec mnie trochę rozśmieszył :D
    http://annie1126.blogspot.com/ zajrzyj jak będziesz się nudzić ;P

    OdpowiedzUsuń
  17. Śliczne!!!
    Sama też prowadzę blog
    raczej amatorszczyzna ale może zajżyjcie
    http://myhopeisyourlove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. zawsze kogoś na końcu uśmiercasz! hahaha ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zakończenie pasowało mi do tego imagina, ale następny też będzie z Hazza tylko szczęśliwe zakończenie. Tan. bedzie trochę inne niż zawsze... ☻

      Usuń
    2. ooo to czekam! :D can't wiat! :P

      Usuń
  19. imagin fajny ! :D
    ale z tym końcem świata to zrobiłaś HAHAHAHHAHAHAHA
    nigdy więcej tego nie rób ! :D

    OdpowiedzUsuń
  20. jest świetny. Chociaż troche dziwne z tym końcem świata. Ale genialnie piszesz serio !!

    OdpowiedzUsuń
  21. dobre dobre wiedze że ktoś tu ma talent > :3

    OdpowiedzUsuń
  22. Piękny imaginy , zapraszam na mojego bloga o Harrym Stylesie : http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6893506202389671705#overview/src=dashboard , i blog o one direction z imaginami : http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7539218408914118981#overview/src=dashboard

    OdpowiedzUsuń
  23. super napisałaś. Pod koniec jak jest to ,,Umarli razem...'' to już miałam całe policzki we łzach, ale cudownie to wszystko opisałaś. Odwiedzisz kiedyś mój blog ----> http://forever-directioner-imaginy.blogspot.com/ ???

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam pytanie, czy oni dawali sobie prezenty i jedli 24 czy 25 , bo jeśli 24 (tak jak w Polsce) to koniec świata był dzień wcześniej niż zapowiadałas , a jeśli 25 to wszystko ok.
    Mimo tego mini nieporozumienia to świetny imagin, taki cudowny, ale smutny :(

    OdpowiedzUsuń