Szłam ulicami zatłoczonego Londynu, a pod moimi nogami chrzęścił lekko ubity śnieg. Rozglądałam się po
ludziach, po ich zachowaniu. Ciągle ktoś mnie trącał ramieniem i
wymrukiwał ciche „przepraszam”. Ludzie gonili za niedoścignionym
czasem, jakby bali się, że druga osoba wykupi potrzebny towar czy
zabawkę dla ich dzieci. Nie potrafili nie zatrzymać się przed jedną ze sklepowych wystaw, nie zajrzeć do środka i nie
wyjść bez żadnej torby czy pakunku. Tak bardzo im się spieszyło, a
nie dostrzegali magii świąt. Gnali do przodu, przed siebie nie
bacząc na przeszkody. Wpadali na siebie nawzajem, a słowa nie miały
już takiego znaczenia. Zwykłe „przepraszam” stało się porządkiem
dziennym, a nie wyjątkowym słowem, które powinniśmy używać rzadko.
Nie chodzi, o to, że nie mamy przepraszać, ale mamy się starać , by
nie musieć przepraszać. Żyjmy dobrze. Przecież życie jest tylko
jedno. Nie da się go zresetować, to nie komputer, nie zabawka.
Jeden ruch, a wszystko może runąć. Jak wieża z klocków.
Weszłam do jednego z większych sklepów. Jak co roku, od trzech lat
zadawałam sobie to samo pytanie, na którego odpowiedź czekałam do
ostatniej chwili. „Co mam kupić Harry'emu? I reszcie?”. Harry jest
moim chłopakiem. Ideałem, jakiego szuka każda kobieta. Tylko
większość nie chce znaleźć ideału, nie chce poczekać, goni za
potrzebą. A często miłość przychodzi tak nagle, spada nam na głowę
i przypomina o swojej bezinteresowności, o tym, że jest darem,
kwiatem, który trzeba pielęgnować. Bo czasami nie wystarczą tylko
chęci. Trzeba oddać się jej całym sercem, całą duszą. Osoby, które
mają pod swoją opieką kwiat, wiedzą jak ważna jest jego ochrona. Ze
czasami warto się zatrzymać, w gwarze, na ulicy i okazać trochę
czułości, pokazać, że można zwrócić uwagę na szczegóły. Pozornie
tak nieważne, niepotrzebne, niezauważalne, a jednak odgrywają w
naszym życiu jedną z ważniejszych ról.
Chodziłam po sklepie i myślałam, co kupić. Wybór był ogromny. W
końcu wyszłam na tłoczną ulicę i skierowałam się do jubilera. Długo
oglądałam zegarki, wisiorki, pierścionki, łańcuszki i inne
drobiazgi. Były takie małe, a przypominały wiele chwil, dużo
wspomnień, były częścią życia. Bo podarowane od kochającej osoby.
Miałam do kupienia dużo prezentów, a jak zwykle zabrałam się za to
tak późno. Dla Danielle wybrałam piękną bransoletkę z miniaturową laleczką, dla Eleanor malutki łańcuszek z koniczynką,
a dla Perrie kolczyki z małymi kryształkami. Mam nadzieję, że się
spodobają. Wigilia to czas dla rodziny i przyjaciół, czas radości, czas dla
ukochanych osób. Odkąd pamiętam spędzam je w niezmienionym gronie.
Wraz z Perrie, Danielle, Eleanor, Liamem, Zaynem, Louisem, Niallem
i Harrym. Teraz oni są moją rodziną. Moi rodzice zginęli dwa lata
temu. Pogodziłam się z ich śmiercią. Wiedziałam, że są szczęśliwi,
że są razem, że opiekują się mną. Tam na górze mam swoich aniołów.
A już niedługo mam do nich dołączyć. Tak nie pomyliliście się,
wszystko co przeczytaliście jest prawdą, wasze oczy są w dobrym
stanie, to moja, nasza ostatnia Gwiazdka. Dlaczego nasza spytacie.
Otóż 26 grudnia będzie koniec świata. I to nie są jakieś żarty,
nie, to czysta prawda. W najbielszej postaci. Wszyscy to wiedzą ale
nie chcą się z tym pogodzić, jakby chcieli od tego uciec, nie
potrafią zrozumieć, że to koniec, że wszyscy zginiemy prędzej czy
później. Czy to ma takie znaczenie? Przecież ich życie się nie
zmieni. Tylko nie będzie już obfitowało w zmartwienia, troski,
pozbędą się uczucia pustki. Będą razem z bliskimi, zatrzymają się
na chwilę. Spojrzą na życie z innej perspektywy, zobaczą swój
umysł, poprzednie życie jak otwartą książkę, którą przeglądną. Ale
miłość im nie ucieknie. To nigdy się nie zmieni. Przecież nie
śmierć rozdziela ludzi, tylko brak miłości.
Oglądałam wystawy sklepowe, aż w końcu natrafiłam na coś ciekawego.
Weszłam i rozglądnęłam się po wnętrzu. Ciepło wystrojone, rzeczy
poukładane na wieszakach, a swetry, koszule i spodnie równo złożone
w kostkę. Znalazłam piękne swetry z emblematami reniferów, elfów,
mikołajów, jemioły i innych świątecznych symboli. Wzięłam dla
każdego z chłopaków inny i udałam się do kasy. Zapłaciłam, po czym
wyszłam. Teraz wystarczy kupić coś osobnego dla każdego z nich,
dopasowane do charakteru i upodobań. Przeszłam do sklepu
zwierzęcego. Kupiłam terrarium i małego żółwika dla Liama. Ten
wariat ma na ich punkcie świra. Kurcze! Nie pomyślałam! Danielle
będzie wściekła, nie lubi jak Liam kupuje nowe żółwie, więc i z
tego nie będzie zadowolona. Mam nadzieję, że Liaś ją udobrucha.
Następny przystanek gabinet z lustrami. Z niego wytargałam wielkie
lustro dla Zayna. Ucieszy się! Wiem jak kocha się w nich
przeglądać! Poszłam odnieść zakupy do samochodu, a wracając zahaczyłam o sklep z marchewkami. Kupiłam 3 kilo tych warzyw i już
miałam wracać, gdy natknęłam się na pasiastą bluzkę i czerwone
szelki. Kupiłam od razu ten zestaw i ruszyłam do domu. Nie mam jeszcze prezentu dla Nialla i Harrego . Dla tego drugiego
wymienionego miałam pomysł, żeby kupić kotka, a do jego obróżki
przyczepić zegarek. I chyba tak zrobię! Jednak największy problem miałam z głodomorem.
Zobaczymy.
Zmęczona, dojechałam do domu. Weszłam do wielkiego holu, a potem do
kuchni. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w równie wielkim salonie.
Włączyłam telewizor, przy okazji przykrywając się kocem. Po
godzinie usnęłam, nawet nie miałam siły by iść położyć się do
łóżka.
Następnego dnia obudziłam się w sypialni, a nie na kanapie, gdzie
zasnęłam. Kochany Harry, przeniósł mnie tutaj. Taki chłopak to
skarb. Każdej nocy, gdy kładę się do łóżka dziękuje Bogu, rodzicom,
aniołom , że postawili Harry'ego na mojej drodze. Dziękuje losowi, że
tak pokierował moim życiem, że teraz mogę być tutaj z nim. Cieszyć
się, płakać, tulić i czuć miłość. Obróciłam głowę i ujrzałam te
jakże dobrze znane mi loki, które łaskotały delikatnie moją twarz
przy każdym pocałunku, zielone oczy, teraz zamknięte, usta,
policzki, w których za każdym razem ukazywały się dołeczki, gdy
tylko się uśmiechnął. Wszystko to tworzyło obraz idealny. Obraz z
najśmielszych marzeń, spełnionych snów, obraz wyobraźni. Lekko
dotknęłam jego policzka, moje palce dotykały jego gładką skórę, a
drugą ręką bawiłam się jego słodkimi loczkami. To one dodawały mu
dziecięcego uroku, młodego, uśmiechniętego dziecka, cieszącego się
każdą chwilą życia, każdą jego sekundą. To dzięki nim rozpoznawałam
go na ulicy, pośród miliona ludzi na lotnisku, gdy czekałam na jego
powrót z trasy koncertowej. Jego praca często była powodem naszych
drobnych sprzeczek, ale wiedziałam, że nie mogę zabronić mu
śpiewać. Sama uwielbiałam to robić. Wtedy odrywałam się od świata i
przenosiłam w zupełnie inne miejsce. Jakby nic i nikt nie miało znaczenia. Mój świat, moje życie, moja
wyobraźnia i on. Jego sens, jego powód, moja siła, moje uczucie,
moje całe życie. Jeśli on był szczęśliwy, To ja też.
Po chwili z rozmyślań wyrwało mnie przenikliwe spojrzenie zielonych
tęczówek Harry'ego.
- Już się obudziłaś?- zapytał z tą swoją chrypką w głosie.
Nic nie odpowiedziałam tylko złożyłam na jego ustach długi
pocałunek.
- Dziękuje, że mnie wczoraj przeniosłeś, ale przecież nie musiałeś.
- Miałem spać sam, bez Ciebie? W tym wielkim łóżku? Bez mojego
prywatnego grzejniczka, który codziennie budzi mnie? I bawi się
moimi lokami? Co to, to nie!
- Słodki jesteś- odpowiedziałam i wtuliłam się w jego tors. Po
chwili wstałam, z zamiarem ubrania się. Dzisiaj zaczynała się
przerwa świąteczna, więc mogłam spędzić ten dzień z Harrym, bez
pośpiechu, na spokojnie, w miłej atmosferze. Poszłam do łazienki,
ogarnęłam włosy, które rozpuściłam, zrobiłam lekki makijaż i
ubrałam czarne legginsy w renifery i sweter w irlandzkie wzory,
wykonany z ciepłego polaru. Zeszłam na dół do kuchni, z myślą
zrobienia śniadania. Harreh najwyraźniej się jeszcze położył. Niech
śpi. Wczoraj wrócił pewnie późno, niech odpocznie. Czekała nas
dzisiaj masa roboty. Ubieranie choinki, przygotowanie posiłków,
przystrojenie domów, w końcu jutro Wigilia. Drzewko stoi w salonie
od 2 dni. Zostało przywiezione prosto z lasu. Uwielbiam świeży
zapach, uderzający w nozdrza. Jest na swój sposób kojący i wprawia
w niesamowity nastrój. Nagle na moich biodrach poczułam ciepłe
ręce, a na ustach gorący pocałunek.
- Honey, siadaj. Naleśniki gotowe.- uśmiechnęłam się czule do
chłopaka. Podszedł do stołu i usiadł na wysokim stołku barowym.
Poklepał swoje kolana. Podeszłam do niego i usiadłam na nich. Dałam
mu buzi i zeszłam. Usiadłam obok, zaczynając rozmowę.
- Czeka nas dzisiaj dużo pracy. Musimy ubrać choinkę i przystroić
dom. Przecież umówiliśmy się, że w tym roku święta spędzamy u nas.
Zanim przyjdą chłopcy i dziewczyny trzeba wszytko przygotować -
mówiłam z lekkim zdenerwowaniem i obawą czy zdążymy i czy Harry mi
pomoże.
- Kochanie, nie denerwuj się. Pomogę Ci. Nie zostawię Cię samej z
tym wszystkim. Zaraz po śniadaniu zniosę ozdoby.
- Dziękuję - chwyciłam go za rękę.
Gdy skończyliśmy jeść udaliśmy się na strych. Brunet poznosił
wszystkie ozdoby, a ja zaczęłam wypakowywać je z kartonów. Po
chwili cały salon tonął w kolorowych girlandach, różnorakich
bombkach i świecidełkach. Hazza nagle podniósł mnie, przy okazji
podając wielką, złotą gwiazdę, a ja już wiedziałam co zrobić.
Rozumieliśmy się bez słów. Następnie zajęliśmy się bombkami, które już po chwili zdobiły świąteczne drzewko.
Girlandy, anielskie włosy i świecidełka były kolejnymi dodatkami.
Potem wyszliśmy na zewnątrz. Tam obwiesiliśmy drzewka ogrodowe
świecidełkami i wszystko było gotowe. Nim się spojrzeliśmy było
późne popołudnie. Poszliśmy do restauracji, a wracając rozeszliśmy
się w dwie strony, wymyślając dziwne wymówki. Obydwoje
wiedzieliśmy, że ma to związek z prezentami, więc nie robiliśmy
zbędnych problemów. Umówiłam się ze sprzedawczynią, że jutro
przyjadę po kotka, który będzie wyczyszczony, ubrany w kokardkę i
obróżkę. Zegarek kupiłam już dzisiaj. Wróciłam do domu,
uszykowałam kolację i czekałam przed telewizorem. Po kilkunastu minutach usłyszałam
trzask drzwi i głos Harrego:
- [T.I.]! Już jestem! Gdzie jesteś kochanie?
- W salonie!- odkrzyknęłam, a po chwili czułam już smak jego ust na
moich. Rzucił się na kanapę i zjadł kolację. Później siedziałam u
niego na kolanach wtulona w jego tors, a on śpiewał mi kolędy na
dobranoc. Nim się spostrzegłam, oboje spaliśmy.
Rano obudziłam się cała połamana. Wszystkie kości mnie bolały,
pomimo tego, że spałam na Haroldziku. Współczuje mu, miał gorzej
niż ja.
Ubrałam szlafrok, zrobiłam śniadanie i obudziłam Harry'ego. Zjedliśmy
wspólnie posiłek i rozeszliśmy się w swoje strony. Mieliśmy spotkać się dopiero na kolacji. Ubrałam się w normalne rzeczy i zaczęłam przygotowywać stół
świąteczny. Sprawiało mi to wiele radości, przypominałam sobie
wszystkie czynności, które wykonywała moja mama, wszystkie
wspomnienia powróciły, wszystkie smutki, związane z ich wczesną
śmiercią. Nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie mojego ślubu z
Harrym. Kochałam go, ale nie chciałam przyjąć do wiadomości, że
tata nie odprowadzi mnie do ołtarza, że mama cały czas nie będzie
poprawiała mojej sukni ślubnej, że nie będzie miał kto mi doradzić
w kwestii ubioru, wystroju sali i wszystkich innych rzeczy, którymi
zamartwiają się panny młode.
Skończyłam przygotowania, pojechałam po kotka. Schowałam go w moim
pokoju i zaczęłam się ubierać. Założyłam fioletową sukienkę,
sięgającą przed kolana, lekko obcisłą w talii i rozkloszowaną z
dołu. Moje ciemne włosy podkręciłam na lokówce. Do tego lekki
makijaż, złoty naszyjnik z literką „H”, który dostałam od Harolda
na pierwszą rocznicę naszego związku, bransoletkę ze złotym
serduszkiem i kolczyki.
Chwilę potem przyszedł Harry.
- Kochanie goście przyjdą za godzinę. Pospiesz się proszę.
- Dobrze, zaraz będę na dole - rzucił, pocałował mnie i poszedł na
górę.
Poprawiałam jeszcze ozdoby, sztućce, serwetki i kieliszki. Wszystko
musiało być perfekcyjne.
Usłyszałam kroki, więc obróciłam się w stronę schodów. Schodził z
nich Loczek ubrany w czarne rurki, białą koszulę i szarą marynarkę.
- Wyglądasz świetnie - powiedziałam do niego z uśmiechem.
- Dziękuje, a Tobie do twarzy w tej sukience i naszyjniku - złożył
delikatny pocałunek na moich ustach, podczas którego czułam jak się
uśmiecha. Tą jakże uroczą chwilę przerwał dzwonek do drzwi. Chłopcy
po raz pierwszy nie wpadli do naszego domu, tylko jak cywilizowani
ludzie zadzwonili dzwonkiem. Pewnie dziewczyny miały w tym swoją
zasługę. Uśmiechnęłam się i ruszyłam otworzyć drzwi. Do domu wpadła
gromadka roześmianych ludzi. Dan, Perrie i El wyglądały cudownie.
Chłopcy to szczęściarze. Zayn, Liam, Louis i Niall przywitali się ze mną i z Harrym. Potem
zasiedliśmy do stołu. Atmosfera była naprawdę świąteczna. Nic nie
wymuszonego, wszystko naturalne, spontaniczne i przede wszystkim
magiczne. Zapach choinki roznosił się po holu, a świeże dania,
które znosiłam razem z dziewczynami pachniały wspaniale. Po kolacji, gdy już wszyscy byliśmy najedzeni, chłopcy pokazali
swoją dziecinną stronę. Zaczęli się wygłupiać, żartować, aż w końcu
wszyscy razem krzyknęli:
- Prezenty!!- zaczęłam się śmiać.
- Zróbmy tak. Niech każdy przyniesie prezenty, da adresatom, a
potem usiądziemy w kręgu i każdy będzie powoli je odpakowywał. –
zaproponowała Dan.
- Tak!- krzyknęliśmy wszyscy razem.
Każdy rozszedł się po prezenty. Wzięłam kotka, zegarek, żółwia,
marchewki, swetry, biżuterie, lustro i prezent dla Nialla. Był to
kupon na roczny wstęp do Nandos i bransoletka z napisem „Forever
Hungry”. Zeszłam na dół, a tam każdy już czekał. Obładowana
niespodziankami po kolei rozdawałam pakunki. Moja lista zmniejszyła
się i został tylko Harry. Podałam mu kotka, który włożony był do
kolorowego kartonu, owiniętego ozdobny papier z dziurkami i
odchylonym wieczkiem.
- Tylko nie zaglądaj- powiedziałam i puściłam do niego oczko.
Każdy po kolei rozpakowywał prezenty, wydawał z siebie: „Jakie
ładne” , „O! Dziękuje” , „ To lustro jest genialne!”- krzyczał
Zayn.
Gdy Harry odpakował prezent i wyjął kotka zaczął piszczeć jak małe
dziecko.
- [T.I.]!!! Dziękuje!!!
- Skąd wiedziałeś że to ja?- pytam zdziwiona.
- Po pierwsze, to ty dawałaś mi prezent, a po drugie tylko ty masz takie zwariowane pomysły i potrafisz sprawić, że szleję ze
szczęścia. A ty nadal nie otworzyłaś niektórych prezentów.
- A tak. Już otwieram.
Otworzyłam małe pudełeczko, a w nim zobaczyłam złoty pierścionek i
karteczkę. Odwróciłam bilecik, spojrzałam na napis i łzy stanęły mi
w oczach. A brzmiał on: „Will you marry me?”
Rzuciłam się na Hazze.
- I co zgadzasz się?
- Tak!- krzyknęłam i pocałowałam go.
- To dobrze! Jutro bierzemy ślub.- oświadczył mi ni to z gruszki,
ni z pietruszki.
- CO?!- krzyknęłam.
- Spokojnie [T.I.]. Otwórz resztę prezentów. – powiedziała Perrie.
Otworzyłam kolejne pakunki. Oniemiałam. Pod kremowym przykryciem
kryła się suknia ślubna.
- Ale jak to?- pytałam, bo nie mogłam uwierzyć.
- Wszystko zaplanował Harry. Na jutro zamówiona jest sala, suknię
ślubną wybrałam ja z Perrie, a El kupiła buty. Ksiądz i wszystko
związane ze ślubem jest załatwione, więc nie musisz się o nic
martwić.- mówiła spokojna Dan.
-Naprawdę?- nadal nie wierzyłam w słowa przyjaciółek.
- Tak! A teraz czas świętować kochanie. I niczym się nie martw!-
powiedział Harry i pocałował mnie.
Uspokoiłam się i dalej cieszyliśmy się ze wspólnie spędzanych świąt i niespodzianek. Śpiewaliśmy
kolędy, piosenki, piliśmy wino, jedliśmy i cały czas opowiadaliśmy
sobie śmieszne historie z naszego dzieciństwa. Poszliśmy spać
wcześnie, żeby być wypoczęci na jutro.
Obudziłam się z mętlikiem w głowie. Szybko przypomniałam sobie
wczorajsze zdarzenie i obudziłam Hazze. Wyrzuciłam go lekko z pokoju pod byle jakim pretekstem i zaczęłam się szykować. Poszłam do fryzjera, kosmetyczki
i innych specjalistów. Potem przyszły ubrane już Dan, El i Perrie. Pomogły mi ze wszystkim. Zanim się spostrzegłam była już 14.
Ceremonia zaczynała się o 15. Miałyśmy mało czasu. Weszłyśmy do limuzyny, a szofer zawiózł nas do małej katedry. Ślub
odbywał się w gronie najbliższych osób.
- Czy ty [T.I.] [T.N.] chcesz poślubić tego oto Harr'yego Stylesa i
być z nim na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w smutku i w
radości i żyć póki śmierć was nie rozłączy?
- Tak, chcę - odpowiedziałam.
- Czy ty Harry Stylesie chcesz poślubić tą oto [T.I.] [T.N.] i być
z nią na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w smutku i w
radości i żyć póki śmierć was nie rozłączy?
- Tak, chcę- odpowiedział i pokazał szereg swoich białych ząbków.
- Ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować.
Mój mąż zbliżył się do mnie i złożył długi pocałunek na moich ustach.
Bardziej namiętny, bardziej czuły, tak jakby się czegoś bał. Że
ktoś mu mnie odbierze.
Nagle niebo pociemniało. Nic nie było widać. Harry chwycił mnie za
rękę. Ziemia zaczęła pękać. Wtuliłam się w niego. Wiedziałam co to
znaczy. To był koniec, koniec wszystkiego. Z nieba lunął deszcz,
zajaśniały błyskawice, zerwał się wicher. Nurt z przybierających rzek
zalewał wszystko. Przytuliłam się do Harry'ego. Nikt nie miał prawa nas rozdzielić.
Umarli razem. Nikt ich nie rozdzielił. Teraz są już na górze,
szczęśliwi jak nigdy. Jako młode małżeństwo. Ich ziemska misja dobiegła końca,
ale to już nie miało większego znaczenia. Byli razem. Ich miłość jest jak wiatr. Nie widać jej, ale ją czuć.
~by Agata
Świetny ;**
OdpowiedzUsuńDziewczyno masz ogromny talent!
ja troche nie ogarniam xzego takie pytania po prostu
Usuńczy wszyscy wiedzieli o tym końcu siwta a czy tylko główna bohaterk??
i oni byli na oś chorzy czy to przez ten koniec swaiat??
mi się nie podoba nudny szczerze mówiąc ale nie poddawaj się i pisz dalej...
UsuńPiękny
UsuńJeny to jest..... piękne... Końcówka mnie wzruszyła, naprawdę ten imagin jest świetny ;p Bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńWow *-*
OdpowiedzUsuńKurcze, pięknie, ładnie, ślub i koniec świata :'(
Ale pomysł naprawdę genialny ;*
Love xoxo
Niall's wife :)
"Miłość jest jak wiatr. Nie widać jej, ale ją czuć." Piękne zakończenie. Na te słowa łzy mi poleciały. I ten ślub. Zawsze razem. Zawsze, na zawsze! :3x
OdpowiedzUsuńcudowny jest ! i takie właśnie lubie ! xxX
OdpowiedzUsuńAle boski! Czytałam tu WSZYSTKIE imaginy i ani jednego nie skomentwoałam jeszcze, ale przed tym nie mogłam sie powstrzymać..... Boski! Ale mam też taką rade na przyszłość, wiem, ze jesteś dobra i masz talent, ale postaraj się bardziej opisywać uczucia. Po za tym wszystko cudnie!
OdpowiedzUsuńPozdro Izkaxxx
Wszystkie przeczytałam , a ten Boski , szkoda , ze umarli ale cóż ... Zapraszam do siebie http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/2012/12/liam-payne-imagin.html#comment-form ^^
OdpowiedzUsuńwspaniały !! mega !! .<3
OdpowiedzUsuńdawaj następny :)
zapraszam do mnie i Niki na imaginy !! http://nika-tommo-imaginy.blogspot.com/
CUDO :DD ♥
OdpowiedzUsuńjakie świetne. :D
OdpowiedzUsuńWOOOOW. ŚWIETNY , PIĘNY ŚLICZNY ZAJEBISTY GENIALNY NIEZYWKLY BOSKI UROCZY SŁODKI NAJLEPSZY PIĘKNY ,MEGA
OdpowiedzUsuńJeśli mam być szczera to wszystko byłoby bosko gdyby nie ten koniec świata .
OdpowiedzUsuńAle ogólnie to nawet nawet.
zgadzam sie ;)
UsuńMagiczny...
OdpowiedzUsuńten patent z pierścionkiem w prezencie ... BOSKI!
No i oczywiście końcówka! Tak strasznie wzruszająca! Uwielbiam Cię Agata!
ZAPRASZAM DO SIEBIE - www.catsbooksandally.blogspot.com <-- nowy imagin :)
UsuńBoże jest piękny widać, że się starałaś jest MEGA MEGA MEGA PIĘKNY
OdpowiedzUsuńKoniec swiata jest. 21 a nie 26 ;)
OdpowiedzUsuńWOW! tylko to jestem w stenie napisać po przeczytaniu tego imagina <3 jest świetny, genialny i najlepszy jaki czytałam!!! gratuluję telentu do pisania i czekam na nowe posty :>
OdpowiedzUsuńCo wy ku*wa robicie ?! wierzycie w koniec świata ?! ogarnijcie sie !!!
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona!!
OdpowiedzUsuńkoniec mnie trochę rozśmieszył :D
http://annie1126.blogspot.com/ zajrzyj jak będziesz się nudzić ;P
Śliczne!!!
OdpowiedzUsuńSama też prowadzę blog
raczej amatorszczyzna ale może zajżyjcie
http://myhopeisyourlove.blogspot.com
zawsze kogoś na końcu uśmiercasz! hahaha ;p
OdpowiedzUsuńTakie zakończenie pasowało mi do tego imagina, ale następny też będzie z Hazza tylko szczęśliwe zakończenie. Tan. bedzie trochę inne niż zawsze... ☻
Usuńooo to czekam! :D can't wiat! :P
Usuńimagin fajny ! :D
OdpowiedzUsuńale z tym końcem świata to zrobiłaś HAHAHAHHAHAHAHA
nigdy więcej tego nie rób ! :D
jest świetny. Chociaż troche dziwne z tym końcem świata. Ale genialnie piszesz serio !!
OdpowiedzUsuńdobre dobre wiedze że ktoś tu ma talent > :3
OdpowiedzUsuńPiękny imaginy , zapraszam na mojego bloga o Harrym Stylesie : http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6893506202389671705#overview/src=dashboard , i blog o one direction z imaginami : http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7539218408914118981#overview/src=dashboard
OdpowiedzUsuńCudowne!!!!
OdpowiedzUsuńsuper napisałaś. Pod koniec jak jest to ,,Umarli razem...'' to już miałam całe policzki we łzach, ale cudownie to wszystko opisałaś. Odwiedzisz kiedyś mój blog ----> http://forever-directioner-imaginy.blogspot.com/ ???
OdpowiedzUsuńMam pytanie, czy oni dawali sobie prezenty i jedli 24 czy 25 , bo jeśli 24 (tak jak w Polsce) to koniec świata był dzień wcześniej niż zapowiadałas , a jeśli 25 to wszystko ok.
OdpowiedzUsuńMimo tego mini nieporozumienia to świetny imagin, taki cudowny, ale smutny :(