poniedziałek, 6 maja 2013

# 232. Zayn. część 4.

Spakowałam swoje rzeczy, wrzucając wszystko do jednej walizki i nie zawracając sobie głowy, by poskładać ubrania. Rodzicom zostawiłam kartkę, że wyjeżdżam do Londynu i zamieszkam w naszym domu. Pewnie i tak się nie przejmą. Zamówiłam bilet na najszybszy lot do Londynu. Nie chciałam tu zostawać. Miałam dość spore oszczędności, liczyłam też, że rodzice się dołożą do mojej edukacji gimnastycznej, którą miałam zamiar kontynuować. Postanowiłam, że nie pójdę do szkoły, by pożegnać się z panią Brooks. Bałam się, że wtedy mogłabym pęknąć. Dać za wygraną, że poddałabym się i została. A to była ostatnia rzecz, na którą mogłam sobie teraz pozwolić.
Wyszłam z domu, kierując się do taksówki zaparkowanej przy naszej posesji. Mój telefon był wyłączony, więc żadne sygnały o tym, że ktoś się martwił nie docierały do mnie. Taksówkarz wkładał moje liczne walizki do bagażnika, kiedy usłyszałam krzyki:
- [T.I.]! Nie możesz! – obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Zayn’a. Nie, nie, nie tylko nie to. Tylko nie on.
- Możemy odjeżdżać? – zwróciłam się do kierowcy, wsiadając do samochodu. Już miałam zamknąć drzwi, gdy poczułam silne szarpnięcie  i ręka Mulata nie pozwoliła mi wykonać tego banalnego ruchu.
- Zayn, nie proszę. Nie utrudniaj mi tego – spojrzałam na Niego błagalnie, a w jego oczach dostrzegłam smutek.   
Zawiodłam po raz kolejny.
- Nie wygłupiaj się, zostajesz. Nie jedziesz nigdzie – powiedział twardo i spróbował wyciągnąć mnie z auta. Wyrwałam się i zatrzasnęłam drzwi. Otworzyłam okno i szepnęłam ciche:
- Kocham cię Zayn.
Taksówka ruszyła z piskiem opon. Podniosłam się na siedzeniu i odwróciłam w tył. Mulat uderzył ręką w mur domu, stojącego niedaleko. Upadł na kolana i schował twarz w dłonie.
Znowu ranię. Ranię tych, których kocham.
Wyszłam z taksówki i ruszyłam w stronę wejścia na lotnisko. Odebrałam zamówiony bilet i przedostałam się przez tłum podróżnych do bramek. Miła stewardessa przystemplowała świstek papieru i pokazała palcem na drzwi, które prowadziły do samolotu. Słyszałam kroki za sobą, odwróciłam się, by sprawdzić kto to. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam starszą kobietę, mającą na oko z 60 lat. Uśmiechnęła się w moją stronę. Odwzajemniłam  niewyraźnie gest i odwróciłam się tyłem. Weszłam do samolotu. Kolejna młodziutka stewardessa pokazała mi moje miejsce, które od razu zajęłam. Podała mi wodę, jakieś przekąski i słuchawki, dzięki którym mogłam słuchać muzyki, nie zakłócając spokoju innych. Spojrzałam na nią z wdzięcznością.  Niedługo później na miejscu obok usiadła ta sama kobieta, którą widziałam w ślimaku prowadzącym do samolotu. Usadowiła się wygodnie w fotelu i wyciągnęła  książkę, którą z zapałem zaczęła czytać. Wzbiliśmy się  w górę i już po chwili szybowaliśmy w powietrzu, niesieni  przez ogromny samolot. Wyciągnęłam telefon, który uruchomiłam i weszłam w skrzynkę odbiorczą. W niej było 28 nieodebranych wiadomości. Westchnęłam ciężko. Otworzyłam pierwszą lepszą i zaczęłam czytać
Czemu uciekasz? Nie rób tego, proszę. Za bardzo cię pokochałem, by teraz odpuścić. Znajdę cię. Kocham cię, Zayn.
Niema łza spłynęła po moim policzku. Bolało. Jak cholera.  Nie chciałam go zostawiać, nie chciałam. Ale wierzę, że tak będzie lepiej. Znajdzie sobie jakąś dziewczynę, którą pokocha i która będzie na niego zasługiwała.  Bo ja na pewno nie zasługiwałam. To nigdy nie powinno mieć miejsca. Nigdy nie powinnam obdarzyć go czuciem większym niż nienawiść.
 Nigdy.
Kolejne łzy spływały po moich policzkach. Nie zatrzymywałam ich, nie chciałam, by przestały lecieć. Potrzebowałam ich słonego smaku na moich ustach, piekącego bólu na  policzkach, spływających po moich ustach kropel, dających namacalne uczucie ulgi. Nie potrafię. Nie chcę. Nie umiem. Boję się.
Czego? Nienawiści.
- Kochanie wszystko dobrze? – usłyszałam zmartwiony głos kobiety siedzącej obok mnie.
- Tak. W jak najlepszym porządku – wykrzywiłam usta w małym grymasie, który miał przypominać uśmiech, ale chyba mi nie wyszedł, bo kobieta patrzyła na mnie z politowaniem.
- Sprawy sercowe? – zagadnęła niby od niechcenia.
- Tak – moja odpowiedź znów zaliczała się do kilku sylab, wypowiedzianych przez potoki łez.
- Chłopak nie był tego wart – spojrzała na mnie pokrzepiająco.
- Ja nie byłam warta jego – wyjąkałam i zaniosłam się jeszcze większym płaczem.
- Słoneczko, wszystko będzie dobrze – zapewniła mnie, chociaż nie miała pojęcia w jakim bagnie jestem – Jeśli kochasz go, a on kocha ciebie ułoży się. Pamiętaj prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
Jej słowa dały mi otuchy, których potrzebowałam. Może nie było to coś specjalnego, ale moje oczy przestały krwawić  z bólu. Ciało ogarnęły zimne dreszcze, a głowa spoczęła  na zagłówku fotela.  Ogarnęło mnie uczucie stanu nieważkości i myślami przeniosłam się do wnętrza swojej duszy.  Moje myśli krążyły w otchłani pełnej linii, kresek i innych dziwnych zjawisk. Czułam jak zagłębiam się sama w sobie, odkrywam strony których jeszcze dotąd nie znałam. Moje serce wybija równy, miarowy rytm, który dopełnia spokojny oddech. Zszargane nerwy zagoiły się, ale blizny zostały.
- Halo, proszę pani – poczułam  ukłucie w bok, otworzyłam leniwie jedno oko, potem drugie. Kiedy odzyskałam ostrość widzenia, uniosłam głowę wyżej i dostrzegłam młodą dziewczynę stojącą nad moją głową. Nie wiedziałam gdzie jestem, głowa bolała mnie niemiłosiernie. W końcu przypomniałam sobie wszystko i ślamazarnym ruchem wstałam z wygodnego fotela.  Odebrałam od stewardessy mój bagaż i ruszyłam w stronę postoju taksówek. Zatrzymałam jedną i pokazałam adres domu, w którego stronę zaczął kierować się mężczyzna. Kiedy zauważyłam fasady dużej willi, zatrzymałam kierowcę, zapłaciłam i ruszyłam w stronę wielkich drzwi. Tyle wspomnień. Pamiętam, kiedy byłam mała i przyjeżdżałam tutaj z niańkami, by trochę się pobawić, oderwać się od rzeczywistości. Co to były za czasy.  Nie było problemów, wszystko było takie łatwe i paradoksalne.  Weszłam do środka i rzuciłam walizkę w kąt. Pobiegłam do kuchni, by się czegoś napić. Usiadłam na barowym stołku i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zaczynam nowe życie. Że przeszłość jest teraz za mną. Łatwo powiedzieć.
Nie zapomnę o przeszłości, zbyt wiele w niej straciłam. Zbyt wiele.
* 3 miesiące później*
Londyn.  Jak się tu czuję? Inaczej. Lepiej. Nie do końca.
Każdy mój dzień wypełniały treningi. Rodzice kiedy dowiedzieli się o mojej przeprowadzce najpierw się zdenerwowali, przyjechali do mnie i zrobili niezłą awanturę. Dopiero później doszliśmy do porozumienia. Oni zrozumieli moje problemy, ja otworzyłam się przed nimi. Idealnie? Otóż nie. Zayn nie odpuszcza. Nęka moich rodziców ciągłymi odwiedzinami, telefonami. Boję się o niego.  A co jeśli zwariował i rodzice w końcu powiedzą mu gdzie jestem? Jeśli nie wytrzymają presji? 
Moje rany goją się powoli. Niektóre z nich zagoiły się już dawno, inne są wciąż otwarte, a każde ich ponowne naruszenie boli. Wszystko skręca mnie w żołądku, kiedy o nim słyszę. Tęsknota boli.
Moja nowa trenerka znalazła sposób, bym choć trochę przestała zadręczać się myślami. Postanowiła zwiększyć częstotliwość moich treningów. Pewnie znowu dziwicie się o czym mówię.
Kiedy przyjechałam do Londynu postanowiłam, że nie będę chodzić do szkoły. Poszukałam trochę w Internecie i znalazłam szkołę gimnastyczną, w której trenuje była mistrzyni olimpijska. Postanowiłam, że spróbuję. Poszłam na eliminacje,  które przebiegły pomyślnie i dostałam się do szkoły.  Potem trenowałam w grupie juniorek, przeszłam na wyższy szczebel i tak dostałam się pod czujne oko mojej obecnej trenerki. Teraz trenuję sama i przygotowuję się na Olimpiadę.
*5 miesięcy później*
Weszłam do wielkiej hali. Pani w czarnym garniturze pokazała mi gdzie mam wejść. Ruszyłam do ogromnej szatni, w której się przebrałam i wyszłam na halę. Przy stołkach sędziowskich czekała już na mnie trenerka. Dała mi kopa w tyłek na szczęście i kazała iść na matę.
Weszłam na ogromną, kwadratową matę i czekałam na muzykę. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
W takich momentach chcesz wiedzieć, że ktoś jest z ciebie dumny. Że jednak jesteś potrzebny na tym świecie. Że bez ciebie brakuje jakiegoś ogniwa, brakuje osoby, która mogłaby cię zastąpić. Jesteś ty, świat i szansa, którą możesz wykorzystać. Możesz, ale nie musisz. Ona została ci dana. Dana wiele razy, ale nie każdą wykorzystałeś, nie każdą spostrzegłeś. Nie każdą. Teraz masz szansę.
Moje ciało wygięło się, gdy usłyszałam pierwsze takty piosenki. Wykonałam pierwszą akrobację, wróciłam do pozycji wyjściowej. Moje ruchy były płynne, dopracowane, starałam się włożyć w to jak najwięcej serce, pokazać, że dla mnie to nie tylko sport. To życie. To sposób na życie. Piosenka zwalniała tempo, a ja zakończyłam układ podwójnym saltem i pozycją wyjściową.  Zeszłam z maty lekko otumaniona. Podeszłam do trenerki, która mnie uściskała, a potem ruszyłam do doku,  w którym siedzieli moi rodzice. Podeszłam do mamy i przytuliłam ją. To samo zrobiłam z tatą.
- [T.I.] - usłyszałam cichy szept za plecami. Znałam ten głos. Wiedziałam do kogo należy. Odwróciłam się czując jego wzrok na sobie.
Wolno obróciłam się  przodem do chłopaka. Jego oczy przewiercały moje ciało na wylot. Robiły niewidzialne dziury w mojej świadomości, nie pozwalając racjonalnie myśleć.
Rzuciłam się na chłopaka i z całej siły go przytuliłam. Wziął mnie w swoje silne ramiona i tulił do swojego torsu. Biło od niego ciepło i emanował niezwykłym spokojem, ale jego serce mówiło samo za siebie. Chyba podobnie jak moje. Odsunęłam się na chwilę od niego, by móc spojrzeć w te przepiękne oczęta. Po raz kolejny zatopiłam się w ich czekoladowej barwie, niezmąconej żadnymi plamkami. Widziałam w nich iskierki radości, poprzeplatane z malutkimi kropelkami łez.
- Ty płaczesz? – zapytałam go niepewnie, ale nie dostałam odpowiedzi. Zamiast tego chłopak wbił się w moje usta z wielką delikatnością. Obchodził się z nimi jak ze szkłem. Był delikatny, ale stanowczy, czuły i namiętny, spokojny. Byłam spragniona jego idealnych malinowych ust, które wręcz perfekcyjnie pasowały do moich. Byłam spragniona jego czułości, tego jak mnie przytulał, tego jak się śmiał. Brakowało mi jego idealnych włosów, lekkiego zarostu, którym drapał mnie przy pocałunku. Byłam spragniona jego. Spragniona jego miłości.
,Nie kochaj moc­no, bo przyj­dzie niena­wiść, nie niena­widź moc­no, bo przyj­dzie miłość.



 ~ by Agata.

23 komentarze:

  1. Awww. Świetny. Jest poprostu boski.

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniałe zakończenie, imagin wprost idealny *__*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej *_* Świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej !! Napisałaś kolejna cześć ^^ a wracając ten rozdział jest ŚWIETNY :***

    OdpowiedzUsuń
  5. C-U-D-O-W-N-Y!!! Cieszę się że napisałaś kolejną część. Jest boska, cały ten imagin jest świetny. Masz talent dziewczyno. Miśka

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM CIĘ ZA TO ŻE DODAŁAŚ OSTATNIĄ CZEŚĆ ! K-O-C-H-A-M !
    A IMAGIN KAŻDA CZĘŚC WSPANIAŁA ! ŻYCZĘ WENY !

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny :) cieszę się że jednak dodałaś kolejną część <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. Mam proźbę. Czy mogłabyś zrobić imagine na podstawie filmu 'Ósmoklasiści nie płaczą' ? Jest bardzo wzruszający, a ja uwielbiam smutne imaginy :)
    Przepraszam jeśli nie lubisz takich wiadomości.
    A ten imagin jest swietny. Masz talent dziewczyno :)
    W ogóle kocham ten blog i wchodzę na niego, o ile mam wolny czas :)

    Horanaa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, kocham tę starszą panią! :D
    Agata, naprawdę masz talent, jesteś niesamowita!
    Pisz dalej, i miej z tego radochę :D <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej zostałaś nominowana do Libster Awards. Szczegóły na moim blogu!

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest superr pisz takich więcej uwielbiam ! ! ! !

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie to skończyłaś i dzięki, że napisałaś tę część. Wyszła Ci cudownie <3.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooohhh... Dziekuje, ze dodadalas kolejna czesc <3 wyszlo swietnie, zreszta jak zawsze :) naprawde gratuluje :*

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest genialne :') na koniec się popłakałam :')

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaa! Idealny, genialny, niesamowity! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  16. Płakałam przez cały ten rozdział serio. :'(
    Mam stół mokry. xD
    Niesamowite to jest <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny!!! Składam gratulacje. Masz wielki talent. Przez całą tę cześć, myślałam jak to wszystko się skończy, byłam zaskoczona taką fabułą, ale także bardzo zadowolona.
    @Ania

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki że jednak to napisałaś. Całuje stópki :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki że jednak to napisałaś. Całuje stópki :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Zrób 5 plosem ;) najlepszy imain ever

    OdpowiedzUsuń