Pamiętam…
Jeszcze te kilka ostatnich chwil spędzonych w Twoim towarzystwie.
Pamiętam dokładnie każdą minutę. Widzę Twoje podkrążone oczy, a
Twoja tęczówki nie dają takiego blasku, nie widzę w nich radosnych
iskierek.
Mówią, że oczy są odzwierciedleniem naszej duszy.
Jeśli to prawda, to byłeś wrakiem. Twoja egzystencja nie była
pusta, pozbawiona jakichkolwiek dóbr. Byłeś wartościowym,
niezniszczonym człowiekiem. Miałeś przyjaciół, rodzinę, mnie.
Wierzę, że byłeś dla mnie idealny. Nadal jesteś. Kochanie ja nadal
trzymam Cię w sercu. Nadal rozpamiętuję Twoją stratę. Nadal czuję
ból. Nadal nie umiem się pogodzić z tym, co zaszło.
Jak co dzień w Londynie padał deszcz. Wróciłam z pracy, rozłożyłam
mokre ubrania na ciepłym kaloryferze i położyłam się na wygodnej
sofie. Po chwili podniosłam się z niej i usiadłam na parapecie. Spoglądałam tęsknie w okno. Wypatrywałam Twojej sylwetki, pośród
ludzi spieszących się do domów i zasłaniających swoje głowy
gazetami, tym samym próbując uchronić się przed kroplami deszczu.
Oparłam głowę o ścianę i westchnęłam z rezygnacją. Kolejny raz się
spóźniałeś. Nie miałam Ci tego za złe. Wiedziałam jak wiele
poświęceń wymaga Twoja praca. Usłyszałam trzask drzwi. Momentalnie
uniosłam się w górę i wyprostowałam jak struna. Spojrzałam w
stronę, z której dochodził hałas. Stałeś tam Ty, cały mokry i
czerwony ze złości. Wolno do Ciebie podeszłam i przytuliłam Cię.
Nie zwracałam uwagi na to, że pomoczysz mi suche ubrania.
Potrzebowałeś mojej bliskości. Zadarłam głowę w górę i spojrzałam w
Twoje błękitne oczy.
- Co się stało? – zapytałam z troską i pogłaskałam Cię delikatnie
po policzku.
- Wyjeżdżamy w trasę – burknąłeś w moją stronę i z Twojego policzka
spłynęła jedna łza, a za nią potoki świeżych, których nie
hamowałeś. Spojrzałam na Ciebie ze smutkiem w oczach. Wiedziałam,
że nie chcesz jechać, że najchętniej zostałbyś tutaj, w Londynie.
Nie potrzebowałeś mi tego mówić, Twoje oczy zdradzały wszystko.
- Będzie dobrze – pocieszyłam Cię. Przenieśliśmy się z rozmową do
kuchni. Usiadłeś na stołku i ukryłeś twarz w dłoniach.
- [T.I.]! nic nie będzie dobrze! – wykrzyknąłeś wściekły – wyjeżdżamy jutro.
O 10 mamy samolot.
Spojrzałam na Ciebie z niedowierzaniem i osunęłam się po ścianie.
Nie rozumiałam czemu chcą mi Cię zabrać tak nagle. Czemu nie
powiedzieli mi nic wcześniej? Czemu to ukrywali? Wyszłam z kuchni i
wróciłam do salonu. Zajęłam moje stałe miejsce i tak jak przed Twoim przyjściem usiadłam na parapecie.
- Przepraszam – usłyszałam Twój cichy szept nad moim uchem.
Odwróciłam się wolno w Twoją stronę i złożyłam długi pocałunek na
Twoich ustach.
- To w końcu Twoja praca- rzekłam i poszłam na górę.
Jeszcze czuję smak Twoich ust na moich. Czuję ich delikatną
fakturę, miękkość, pełny kształt. Uwielbiałam Twoje długie
pocałunki, którymi pokazywałeś jak bardzo Ci na mnie zależało.
- Zadzwonisz? – spytałam się i zaglądnęłam w Twoje oczy. Widziałam
w nich ból.
- Obiecuję - uśmiechnąłeś się blado i po raz ostatni mnie pocałowałeś. Wylewałam
potoki łez, moczyłam Twoją świeżą koszulkę i na końcu patrzyłam jak
odchodzisz w stronę hali odlotów. Bałam się o Ciebie.
Wróciłam do domu rozkojarzona i zmęczona. Poszłam się umyć.
Zrobiłam sobie kolację i usiadłam w salonie, na kanapie. Włączyłam
telewizor. Przełączałam kanały aż w końcu natrafiłam na wiadomości.
Kiedy usłyszałam ich treść zemdliło mnie. Prezenter opowiadał o młodym, brytyjsko –irlandzkim boys bandzie , którego samolot
rozbił się niedaleko lotniska we Frankfurcie. Jedzenie, które przed
chwilą zjadłam podskoczyło mi do gardła. Cały czas tliła się we
mnie nadzieja, że to tylko nieudolny żart. Dopiero, gdy mój telefon
się r0zdzwonił, przekonałam się, że to nie żart. Po odebraniu
pierwszego połączenia i rozmowie z moja przyjaciółką aparat wypadł
z mojej ręki, a ja zaniosłam się szlochem. Pobiegłam na górę i
szybko wpakowałam do małej walizki najpotrzebniejsze rzeczy. Cały czas nie docierało do mnie co się tak naprawdę stał. Strzępki
informacji, bałagan i mętlik w głowie. Samolot, 12:37 , katastrofa,
Frankfurt, śmigłowiec, szpital, Londyn, sala operacyjna. Wsiadłam
do samochodu i ruszyłam do najbliższego i największego szpitala w
Londynie. Wybiegłam jak poparzona z auta i sprintem dobiegłam do
Twojej Sali.
Jeszcze mam ten obraz. Nadal Cię widzę. Takiego smutnego, chorego,
poranionego, pod tą aparaturą, tysiącem kabli i urządzeń. Tak
bardzo chciałam się z Tobą zamienić. Skrócić Twoje cierpienie.
Gdybym mogła przejęłabym je na siebie.
Pielęgniarka wskazała mi Twoją salę. Po chwili już tam byłam.
Trzymałam Cię za rękę. Na chwilę otworzyłeś oczy, wtedy zauważyłam
jaki zmęczony i wycieńczony jesteś. Odgarnęłam Twoje jasne włosy z
czoła i spojrzałam na Ciebie. Uścisnąłeś lekko moją dłoń i
wyszeptałeś:
Twoje piękne oczy powoli się zamykały. Aparatura zaczęła piszczeć,
lekarze przybiegli do Sali, wyprosili mnie z niej. Słyszałam krzyk
pielęgniarek, sanitariuszy. Po chwili lekarz wyszedł z Sali i
smutnym głosem oznajmił mi:
- Bardzo mi przykro – wypowiedział tą znaną regułkę i odszedł
zostawiając mnie samą. To były ułamki sekund, kiedy straciłam
wszystko. Patrzyłam tępym wzrokiem w białą ścianę, i osuwałam się powoli na
podłogę. Schowałam twarz, podkuliłam nogi i pozwoliłam łzom cieknąć.
Jeszcze widzę Ciebie jak przez mgłę. Chciałabym wrócić do tych
momentów, kiedy mnie denerwowałeś, albo kiedy próbowałeś tej swojej
miny zbitego psa, by wyłudzić ode mnie kanapkę. Niall, Niall.
Twój pogrzeb. Nie chciałabym go pamiętać, nie chciałabym go nawet
wspominać. Moje wspomnienia są tak niewyraźne, jak rysunek
namalowany przez pięcioletnie dziecko.
Weszłam do Kościoła, ubrana na czarno. Z bukietem czerwonych róż.
Takie jak kochałeś. Pamiętam jak mi powtarzałeś, że na swoim
pogrzebie chciałbyś mieć właśnie takie kwiaty. Wtedy śmiała się z
Ciebie. Pamiętasz? Nie wierzyłam, że umrzesz wcześniej ode mnie. To
stwierdzenie było tak paradoksalne.
Z kamienną twarzą usiadłam w ławce, koło Twojej mamy. Kobieta ledwo
się trzymała. Wstrząsały nią spazmatyczne drgawki i nieopanowany
szloch. Na środku Kościoła stała Twoja trumna, w której leżałeś.
Była otwarta, tak, by każdy mógł się z Tobą pożegnać. Podeszłam
wolno do brązowej trumny. Byłeś ubrany w czarny garnitur, w ręce
trzymałeś czerwoną różę. Pochyliłam się nad Tobą, spojrzałam na
Ciebie. Miałeś zamknięte oczy, Twoje usta były sine, a ciało zimne
jak kamień. I dopiero wtedy do mnie dotarło. Że już nigdy się nie
zaśmiejesz, nigdy już nie spojrzę w te Twoje piękne, błękitne jak
bezchmurne niebo oczy. Nigdy nie dotknę Twoich idealnych włosów, a
moje wargi nigdy już nie złączą się z Twoimi. Z moich oczu zaczęły
wyciekać łzy, kapały na mój płaszcz. Nie mogłam ich powstrzymać.
Twój brat odciągnął mnie od trumny. Nie mogłam pogodzić się z Twoim
odejściem, byłam jak otumaniona. Patrzyłam na ołtarz i starałam się
w nim doszukać czegoś, co zwróciłoby moją uwagę. Zadzwoniły
dzwonki, tym samym wybijając mnie z transu. Ksiądz odmówił
modlitwę, przeprowadził mszę. Nadszedł czas. Od tyłu weszli jacyś
mężczyźni w czarnych szatach. Podnieśli wieko i powoli ustawili je na
trumnie. Patrzyłam na nich oszołomiona. Chciałam do nich podbiec,
powiedzieć, że Ty się zaraz obudzisz. Chciałam ich prosić, żeby mi
Cię nie zabierali. Po raz kolejny zatrzymał mnie Twój brat. Jego
żona wzięła mnie w objęcia i tuliła jak małe dziecko. Wyszliśmy z Kościoła, a gdy tylko Twoja trumna
przekroczyła próg Kościoła z nieba lunął deszcz. Przez myśl
przemknęło mi zdanie, które wypowiadała moja mam za każdym razem,
gdy ktoś umierał. Ktoś ważny. „ Pan Bóg płacze kochanie.” Może to i
racja? Szłam za Księdzem i przez cały czas pochodu mój wzrok był wbity w
trumnę. W Twoją trumnę. Ułożyli ją na podeście i powoli spuszczali
do wcześniej wykopanego dołu. Chciałam krzyczeć. Krzyczeć, że są
głupi, że Ty tutaj jesteś, że przecież Ty zaraz wstaniesz i rzucisz
mi się w ramiona. Ale to i tak nic by nie dało. Twoja trumna
została ułożona w grobie. Rzuciłam bukiet róż do dołu. Tęsknym
wzrokiem patrzyłam w tamtą stronę. Wiesz jaką miałam ochotę
wskoczyć tam do Ciebie? Jak bardzo pragnęłam znaleźć się koło
Ciebie?
Jeszcze czuję smak Twoich ust, ostatni pocałunek jak przez mgłę.
Czuję Twoje silne ramiona otulające mnie, gdy było zimno. W których
czułam się bezpiecznie. W których chciałam budzić się codziennie,
zasypiać i umierać. Chciałam słyszeć Twój delikatny głos usypiający
mnie jak najpiękniejsza kołysanka. Chciałam byś już zawsze grał mi
na gitarze i obdarowywał mnie swoją miłością. Nie wiem dlaczego,
ale zawsze myślałam, że będziemy nieśmiertelni. Że nic nie będzie w
stanie nas rozdzielić. Dzisiaj przypominam sobie słowa Księdza:
Dzieci! Śmierć niczego nie zmienia. To okres przejściowy. Każdy ma
zadanie, tutaj na Ziemi. Każdy musi je wypełnić. Jeśli to zrobi będzie spełniony, jeśli nie,
Bóg daje mu kolejną szansę. Nie lękajcie się. Pomyślcie, że nasi
bliscy, którzy odeszli na tą drugą stronę, czują się lepiej.
Człowiek chce wiedzieć wszystko, znać odpowiedź na każde pytanie.
Śmierć jest niewytłumaczona, dlatego tak bardzo jej się boimy. Nie
jesteśmy nieśmiertelni, ale jaki sens miałoby życie, gdyby kończyło
się wraz ze śmiercią? Jaki? Żadnego. Dlatego życie na Ziemi to tak
naprawdę przedsmak życia. Życia wiecznego. Zapamiętajcie. Cokolwiek by się działo, nie smućcie się. Bądźcie
silni, nie dajcie się przestraszyć. Śmierć chce Was zniszczyć, bo
wie, że w starciu z dobrem nie ma szans. Nie pozwólcie jej wygrać.
Miał rację. Dzisiaj, kiedy codziennie przychodzę na Twój grób,
kochanie, potrafię siedzieć godzinami, płakać i użalać się nad losem. Ale
zawsze zanim pójdę do domu, dziękuję Bogu, że pozwolił mi poznać
czym jest prawdziwa miłość, jak bardzo w życiu jest ważna i
dziękuję losowi, że na mojej drodze postawił Ciebie.
Na zawsze w moim sercu, Niall. Kocham Cię, [T.I.]
______________________________________________Na dzisiaj żegnam się z Wami na 3 tygodnie. Za tydzień wyjeżdżam na wycieczkę do Londynu, więc to jasne, że nie będę miała czasu napisać czegokolwiek, a do tego dochodzi jeszcze szkoła i oceny, które wyglądają cóż nie za ładnie. Jeszcze jedna prośba. Czy jest tutaj jakaś uzdolniona i kochana dziewczyna albo nawet więcej, która mogłaby zrobić mi szablon i nagłówek do mojego opowiadania. Z Harrym zaznaczam:) Zgłaszajcie się tutaj : agacia1805@gmail.com
~by Agata.
o matko , ale sie poryczałam.. wy dziewczyny umiecie pisac takie imaginy, i to totalnie xx dziękuje Wam za to
OdpowiedzUsuńpiosenka tym bardziej wprowadza w nastrój wiersza. no jest cudowny , po prostu..
Klaudia CityLondon
Az siee poplakalam!
UsuńO boże... Momentami łzy mi kapały :'( kocham ten imagin, nawet bez piosenki łapie za serce :'(
OdpowiedzUsuńmi też :'c /Natalia ;**
Usuńpopłakałam się :(
OdpowiedzUsuńcudowny, naprawdę :) x
idealny <3
OdpowiedzUsuńPRAWIE płaczę :) a ja nigdy nie płaczę czytając imaginy! A wiesz co mnie najbardziej urzekło? To twoje: kochanie ... Nikt nigdy nie pisze tego słowa, a to tak bardzo podniosło całe to najpięcie, pomogło się bardziej wczuć - i chyba dlatego płaczę. Kochana ... :)
OdpowiedzUsuńPiękne <33 i normalnie się popłakałam
OdpowiedzUsuńPłaczę najlepszy imagin Forever ♥
OdpowiedzUsuńjest znakomity! i ta muzyka, pomimo moich 20 lat płakałam jak 5 latka, kiedy zbije sobie kolano. przypomniały mi się chwile kiedy mój chłopak zginął na motorze, zachowywałam się dokładnie tak samo
OdpowiedzUsuńCudowny....nadal nie mogę powstrzymać łez...!Piękny <3
OdpowiedzUsuńWow! Jak łatwo jest u mnie wywołać płacz... #cry
OdpowiedzUsuńCudowny. :3 xoxo
Warto było czekać tyle na kolejną historię, przez którą nawet nie wiem kiedy zaczęły lecieć mi łzy. Wy naprawdę macie dar do pisania :)
OdpowiedzUsuńPo prostu sie popłakałam siedzę na łóżku i płacze piszecie wspaniale chciała bym mieć taki talent , jestem naprawde zadowolona że żyją takie osoby jak wy które wyrażają swoje uczucia przemyślenia i wyrzucają z siebie wsystkie złości poprzez coś takiego to niby dla innych coś głupiego taka zabawa w pisanie a dla nas dorectionerek , belieber itd. To po prostu coś z czego nigdy nie zrezygnujemy i na zawsze gdzieś głęboko w sercu będzie ta myśl byłam dorectionerek i zawsze nią będę ;) aaa i życzę miłej zabawy w Londynie mieszkałam nie daleko i bywalców tam często dlatego polecam to miejsce jeszcze raz miłej zabawy ;) !!!!!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie poplakalam sie tak jak teraz ... Imagin jest przepiekny .. <3 uwielbiam go <3
OdpowiedzUsuńMega mega mega mega jest wspaniały macie mega talent do pisania <3
OdpowiedzUsuńDziewczyno muszę poprawić przez ciebie makijaż.. Poryczałam sie i nadal płaczę. Kurcze to jest niesamowite. Nie wiem co mam napisać. Po prostu brak mi słów.
OdpowiedzUsuńżyczę udanej wycieczki!
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Szczegóły na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńBOŻE BECZE
OdpowiedzUsuńCudowny *__*
OdpowiedzUsuńPo prostu brak mi słów... Poryczałam się... Jeszcze puściłam w między czasie smutną piosenkę... Ryczę...
OdpowiedzUsuńPo prostu brak mi słów... Poryczałam się... Jeszcze puściłam w między czasie smutną piosenkę... Ryczę...
OdpowiedzUsuńPIĘKNY ALE SIĘ PORYCZAŁAM ŚWIETNIE PISZESZ IMAGINY XD BARDZO FAJN IMAGIN ALE SMUTNY XD
OdpowiedzUsuńPiękny, bardzo smutny, ale piękny.
OdpowiedzUsuńGenialny aż, się popłakałam :'(
OdpowiedzUsuńPoprostu boskie ♥
Piękne <3
OdpowiedzUsuńJezu jakie to piekne <3
OdpowiedzUsuńrycze jak male dziecko, jeszcze przypomniala mi sie babcia, ktora opuscila mnie miesiac temu, <3;(((
OJEJU:C
OdpowiedzUsuńPłaczę jak nienormalna .. jkaby stało się to na prawdę i byłabym tam :c <33 jejuu ;cc płaczę jak na prawdę bym to przezyla ;cc jak glupia ;ccc ojeju;c
Ryczę jak głupia :'( Cudowne :( :C
OdpowiedzUsuń