poniedziałek, 13 maja 2013

# 234. Niall.

Pamiętam…
Jeszcze te kilka ostatnich chwil spędzonych w Twoim towarzystwie. Pamiętam dokładnie każdą minutę. Widzę Twoje podkrążone oczy, a Twoja tęczówki nie dają takiego blasku, nie widzę w nich radosnych iskierek.
Mówią, że oczy są odzwierciedleniem naszej duszy.
Jeśli to prawda, to byłeś wrakiem. Twoja egzystencja nie była pusta, pozbawiona jakichkolwiek dóbr. Byłeś wartościowym, niezniszczonym człowiekiem. Miałeś przyjaciół, rodzinę, mnie. Wierzę, że byłeś dla mnie idealny. Nadal jesteś. Kochanie ja nadal trzymam Cię w sercu. Nadal rozpamiętuję Twoją stratę. Nadal czuję ból. Nadal nie umiem się pogodzić z tym, co zaszło.
Jak co dzień w Londynie padał deszcz. Wróciłam z pracy, rozłożyłam mokre ubrania na ciepłym kaloryferze i położyłam się na wygodnej sofie. Po chwili podniosłam się z niej i usiadłam na parapecie.  Spoglądałam tęsknie w okno. Wypatrywałam Twojej sylwetki, pośród ludzi spieszących się do domów i zasłaniających swoje głowy gazetami, tym samym próbując uchronić się przed kroplami deszczu. Oparłam głowę o ścianę i westchnęłam z rezygnacją. Kolejny raz się spóźniałeś. Nie miałam Ci tego za złe. Wiedziałam jak wiele poświęceń wymaga Twoja praca. Usłyszałam trzask drzwi. Momentalnie uniosłam się w górę i wyprostowałam jak struna. Spojrzałam w stronę, z której dochodził hałas. Stałeś tam Ty, cały mokry i czerwony ze złości. Wolno do Ciebie podeszłam i przytuliłam Cię. Nie zwracałam uwagi na to, że pomoczysz mi suche ubrania. Potrzebowałeś mojej bliskości. Zadarłam głowę w górę i spojrzałam w Twoje błękitne oczy.
- Co się stało? – zapytałam z troską i pogłaskałam Cię delikatnie po policzku.
- Wyjeżdżamy w trasę – burknąłeś w moją stronę i z Twojego policzka spłynęła jedna łza, a za nią potoki świeżych, których nie hamowałeś. Spojrzałam na Ciebie ze smutkiem w oczach. Wiedziałam, że nie chcesz jechać, że najchętniej zostałbyś tutaj, w Londynie. Nie potrzebowałeś mi tego mówić, Twoje oczy zdradzały wszystko.
- Będzie dobrze – pocieszyłam Cię. Przenieśliśmy się z rozmową do kuchni. Usiadłeś na stołku i ukryłeś twarz w dłoniach.
- [T.I.]!  nic nie będzie dobrze! – wykrzyknąłeś wściekły – wyjeżdżamy jutro. O 10 mamy samolot.
Spojrzałam na Ciebie z niedowierzaniem i osunęłam się po ścianie. Nie rozumiałam czemu chcą mi Cię zabrać tak nagle. Czemu nie powiedzieli mi nic wcześniej? Czemu to ukrywali? Wyszłam z kuchni i wróciłam do salonu. Zajęłam moje stałe  miejsce i tak jak przed Twoim przyjściem usiadłam na parapecie.
- Przepraszam – usłyszałam Twój cichy szept nad moim uchem. Odwróciłam się wolno w Twoją stronę i złożyłam długi pocałunek na Twoich ustach.
-  To w końcu Twoja praca- rzekłam i poszłam na górę.
Jeszcze czuję smak Twoich ust na moich. Czuję ich delikatną fakturę, miękkość, pełny kształt. Uwielbiałam Twoje długie pocałunki, którymi pokazywałeś jak bardzo Ci na mnie zależało.
- Zadzwonisz? – spytałam się i zaglądnęłam w Twoje oczy. Widziałam w nich ból.
- Obiecuję -  uśmiechnąłeś się blado i po raz ostatni mnie pocałowałeś. Wylewałam potoki łez, moczyłam Twoją świeżą koszulkę i na końcu patrzyłam jak odchodzisz w stronę hali odlotów. Bałam się o Ciebie.
Wróciłam do domu rozkojarzona i zmęczona. Poszłam się umyć. Zrobiłam sobie kolację i usiadłam w salonie, na kanapie. Włączyłam telewizor. Przełączałam kanały aż w końcu natrafiłam na wiadomości. Kiedy usłyszałam ich treść zemdliło mnie. Prezenter opowiadał  o młodym, brytyjsko –irlandzkim boys bandzie , którego samolot rozbił się niedaleko lotniska we Frankfurcie. Jedzenie, które przed chwilą zjadłam podskoczyło mi do gardła. Cały czas tliła się we mnie nadzieja, że to tylko nieudolny żart. Dopiero, gdy mój telefon się r0zdzwonił, przekonałam się, że to nie żart. Po odebraniu pierwszego połączenia i rozmowie z moja przyjaciółką aparat wypadł z mojej ręki, a ja zaniosłam się szlochem. Pobiegłam na górę i szybko wpakowałam do małej walizki najpotrzebniejsze rzeczy.  Cały czas nie docierało do mnie co się tak naprawdę stał. Strzępki informacji, bałagan i mętlik w głowie. Samolot, 12:37 , katastrofa, Frankfurt, śmigłowiec, szpital, Londyn, sala operacyjna. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do najbliższego i największego szpitala w Londynie. Wybiegłam jak poparzona z auta i sprintem dobiegłam do Twojej Sali.
Jeszcze mam ten obraz. Nadal Cię widzę. Takiego smutnego, chorego, poranionego, pod tą aparaturą, tysiącem kabli i urządzeń. Tak bardzo chciałam się z Tobą zamienić. Skrócić Twoje cierpienie. Gdybym mogła przejęłabym je na siebie.
Pielęgniarka wskazała mi Twoją salę. Po chwili już tam byłam. Trzymałam Cię za rękę. Na chwilę otworzyłeś oczy, wtedy zauważyłam jaki zmęczony i wycieńczony jesteś. Odgarnęłam Twoje jasne włosy z czoła i spojrzałam na Ciebie. Uścisnąłeś lekko moją dłoń i wyszeptałeś:
- Kocham Cię.
Twoje piękne oczy powoli się zamykały. Aparatura zaczęła piszczeć, lekarze przybiegli do Sali, wyprosili mnie z niej. Słyszałam krzyk pielęgniarek, sanitariuszy. Po chwili lekarz wyszedł z Sali i smutnym głosem oznajmił mi:
- Bardzo mi przykro – wypowiedział tą znaną regułkę i odszedł zostawiając mnie samą. To były ułamki sekund, kiedy straciłam wszystko.  Patrzyłam tępym wzrokiem w białą ścianę, i osuwałam się powoli na podłogę.  Schowałam twarz, podkuliłam nogi i pozwoliłam łzom  cieknąć.
Jeszcze widzę Ciebie jak przez mgłę. Chciałabym wrócić do tych momentów, kiedy mnie denerwowałeś, albo kiedy próbowałeś tej swojej miny zbitego psa, by wyłudzić ode mnie kanapkę. Niall, Niall.
Twój pogrzeb. Nie chciałabym go pamiętać, nie chciałabym go nawet wspominać. Moje wspomnienia są tak niewyraźne, jak rysunek namalowany przez pięcioletnie dziecko.
Weszłam do Kościoła, ubrana na czarno. Z bukietem czerwonych róż. Takie jak kochałeś. Pamiętam jak mi powtarzałeś, że na swoim pogrzebie chciałbyś mieć właśnie takie kwiaty. Wtedy śmiała się z Ciebie. Pamiętasz? Nie wierzyłam, że umrzesz wcześniej ode mnie. To stwierdzenie było tak paradoksalne.
Z kamienną twarzą usiadłam w ławce, koło Twojej mamy. Kobieta ledwo się trzymała. Wstrząsały nią spazmatyczne drgawki i nieopanowany szloch. Na środku Kościoła stała Twoja trumna, w której leżałeś. Była otwarta, tak, by każdy mógł się z Tobą pożegnać. Podeszłam wolno do brązowej trumny. Byłeś ubrany w czarny garnitur, w ręce trzymałeś czerwoną różę. Pochyliłam się nad Tobą, spojrzałam na Ciebie. Miałeś zamknięte oczy, Twoje usta były sine, a ciało zimne jak kamień. I dopiero wtedy do mnie dotarło. Że już nigdy się nie zaśmiejesz, nigdy już nie spojrzę w te Twoje piękne, błękitne jak bezchmurne niebo oczy. Nigdy nie dotknę Twoich idealnych włosów, a moje wargi nigdy już nie złączą się z Twoimi. Z moich oczu zaczęły wyciekać łzy, kapały na mój płaszcz. Nie mogłam ich powstrzymać. Twój brat odciągnął mnie od trumny. Nie mogłam pogodzić się z Twoim odejściem, byłam jak otumaniona. Patrzyłam na ołtarz i starałam się w nim doszukać czegoś, co zwróciłoby moją uwagę. Zadzwoniły dzwonki, tym samym wybijając mnie z transu. Ksiądz odmówił modlitwę, przeprowadził mszę. Nadszedł czas. Od tyłu weszli jacyś mężczyźni  w czarnych szatach. Podnieśli wieko i powoli ustawili je na trumnie. Patrzyłam na nich oszołomiona. Chciałam do nich podbiec, powiedzieć, że Ty się zaraz obudzisz. Chciałam ich prosić, żeby mi Cię nie zabierali. Po raz kolejny zatrzymał mnie Twój brat. Jego żona wzięła mnie w objęcia i tuliła  jak małe dziecko. Wyszliśmy z Kościoła, a gdy tylko Twoja trumna przekroczyła próg Kościoła z nieba lunął deszcz. Przez myśl przemknęło mi zdanie, które wypowiadała moja mam za każdym razem, gdy ktoś umierał. Ktoś ważny. „ Pan Bóg płacze kochanie.” Może to i racja?  Szłam za Księdzem i przez cały czas pochodu mój wzrok był wbity w trumnę. W Twoją trumnę. Ułożyli ją na podeście i powoli spuszczali do wcześniej wykopanego dołu. Chciałam krzyczeć. Krzyczeć, że są głupi, że Ty tutaj jesteś, że przecież Ty zaraz wstaniesz i rzucisz mi się w ramiona. Ale to i tak nic by nie dało. Twoja trumna została ułożona w grobie. Rzuciłam bukiet róż do dołu. Tęsknym wzrokiem patrzyłam w tamtą stronę. Wiesz jaką miałam ochotę wskoczyć tam do Ciebie? Jak bardzo pragnęłam znaleźć się koło Ciebie?
Jeszcze czuję smak Twoich ust, ostatni pocałunek jak przez mgłę. Czuję Twoje silne ramiona otulające mnie, gdy było zimno. W których czułam się bezpiecznie. W których chciałam budzić się codziennie, zasypiać i umierać. Chciałam słyszeć Twój delikatny głos usypiający mnie jak najpiękniejsza kołysanka. Chciałam byś już zawsze grał mi na gitarze i obdarowywał mnie swoją miłością. Nie wiem dlaczego, ale zawsze myślałam, że będziemy nieśmiertelni. Że nic nie będzie w stanie nas rozdzielić. Dzisiaj przypominam sobie słowa Księdza:
Dzieci! Śmierć niczego nie zmienia. To okres przejściowy. Każdy ma zadanie, tutaj na Ziemi.  Każdy musi je wypełnić. Jeśli to zrobi będzie spełniony, jeśli nie, Bóg daje mu kolejną szansę. Nie lękajcie się. Pomyślcie, że nasi bliscy, którzy odeszli na tą drugą stronę, czują się lepiej. Człowiek chce wiedzieć wszystko, znać odpowiedź na każde pytanie. Śmierć jest niewytłumaczona, dlatego tak bardzo jej się boimy. Nie jesteśmy nieśmiertelni, ale jaki sens miałoby życie, gdyby kończyło się wraz ze śmiercią? Jaki? Żadnego. Dlatego życie na Ziemi to tak naprawdę przedsmak życia. Życia wiecznego.  Zapamiętajcie. Cokolwiek by się działo, nie smućcie się. Bądźcie silni, nie dajcie się przestraszyć. Śmierć chce Was zniszczyć, bo wie, że w starciu z dobrem nie ma szans. Nie pozwólcie jej wygrać.
Miał rację. Dzisiaj, kiedy codziennie przychodzę na Twój grób, kochanie,  potrafię siedzieć godzinami, płakać i użalać się nad losem. Ale zawsze zanim pójdę do domu, dziękuję Bogu, że pozwolił mi poznać czym jest prawdziwa miłość, jak bardzo w życiu jest ważna i dziękuję losowi, że na mojej drodze postawił Ciebie.
Na zawsze w moim sercu, Niall. Kocham Cię, [T.I.]
______________________________________________
Na dzisiaj żegnam się z Wami na 3 tygodnie. Za tydzień wyjeżdżam na wycieczkę do Londynu, więc to jasne, że nie będę miała czasu napisać czegokolwiek, a do tego dochodzi jeszcze szkoła i oceny, które wyglądają cóż  nie za ładnie. Jeszcze jedna prośba. Czy jest tutaj jakaś uzdolniona i kochana dziewczyna albo nawet więcej, która mogłaby zrobić mi szablon i nagłówek do mojego opowiadania. Z Harrym zaznaczam:) Zgłaszajcie się tutaj : agacia1805@gmail.com



~by Agata.

29 komentarzy:

  1. o matko , ale sie poryczałam.. wy dziewczyny umiecie pisac takie imaginy, i to totalnie xx dziękuje Wam za to
    piosenka tym bardziej wprowadza w nastrój wiersza. no jest cudowny , po prostu..
    Klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże... Momentami łzy mi kapały :'( kocham ten imagin, nawet bez piosenki łapie za serce :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. popłakałam się :(
    cudowny, naprawdę :) x

    OdpowiedzUsuń
  4. PRAWIE płaczę :) a ja nigdy nie płaczę czytając imaginy! A wiesz co mnie najbardziej urzekło? To twoje: kochanie ... Nikt nigdy nie pisze tego słowa, a to tak bardzo podniosło całe to najpięcie, pomogło się bardziej wczuć - i chyba dlatego płaczę. Kochana ... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne <33 i normalnie się popłakałam

    OdpowiedzUsuń
  6. Płaczę najlepszy imagin Forever ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. jest znakomity! i ta muzyka, pomimo moich 20 lat płakałam jak 5 latka, kiedy zbije sobie kolano. przypomniały mi się chwile kiedy mój chłopak zginął na motorze, zachowywałam się dokładnie tak samo

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny....nadal nie mogę powstrzymać łez...!Piękny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! Jak łatwo jest u mnie wywołać płacz... #cry
    Cudowny. :3 xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Warto było czekać tyle na kolejną historię, przez którą nawet nie wiem kiedy zaczęły lecieć mi łzy. Wy naprawdę macie dar do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po prostu sie popłakałam siedzę na łóżku i płacze piszecie wspaniale chciała bym mieć taki talent , jestem naprawde zadowolona że żyją takie osoby jak wy które wyrażają swoje uczucia przemyślenia i wyrzucają z siebie wsystkie złości poprzez coś takiego to niby dla innych coś głupiego taka zabawa w pisanie a dla nas dorectionerek , belieber itd. To po prostu coś z czego nigdy nie zrezygnujemy i na zawsze gdzieś głęboko w sercu będzie ta myśl byłam dorectionerek i zawsze nią będę ;) aaa i życzę miłej zabawy w Londynie mieszkałam nie daleko i bywalców tam często dlatego polecam to miejsce jeszcze raz miłej zabawy ;) !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze nigdy nie poplakalam sie tak jak teraz ... Imagin jest przepiekny .. <3 uwielbiam go <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Mega mega mega mega jest wspaniały macie mega talent do pisania <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyno muszę poprawić przez ciebie makijaż.. Poryczałam sie i nadal płaczę. Kurcze to jest niesamowite. Nie wiem co mam napisać. Po prostu brak mi słów.
    życzę udanej wycieczki!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Szczegóły na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Po prostu brak mi słów... Poryczałam się... Jeszcze puściłam w między czasie smutną piosenkę... Ryczę...

    OdpowiedzUsuń
  17. Po prostu brak mi słów... Poryczałam się... Jeszcze puściłam w między czasie smutną piosenkę... Ryczę...

    OdpowiedzUsuń
  18. PIĘKNY ALE SIĘ PORYCZAŁAM ŚWIETNIE PISZESZ IMAGINY XD BARDZO FAJN IMAGIN ALE SMUTNY XD

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękny, bardzo smutny, ale piękny.

    OdpowiedzUsuń
  20. Genialny aż, się popłakałam :'(
    Poprostu boskie ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Jezu jakie to piekne <3
    rycze jak male dziecko, jeszcze przypomniala mi sie babcia, ktora opuscila mnie miesiac temu, <3;(((

    OdpowiedzUsuń
  22. OJEJU:C
    Płaczę jak nienormalna .. jkaby stało się to na prawdę i byłabym tam :c <33 jejuu ;cc płaczę jak na prawdę bym to przezyla ;cc jak glupia ;ccc ojeju;c

    OdpowiedzUsuń
  23. Ryczę jak głupia :'( Cudowne :( :C

    OdpowiedzUsuń