Spakowałam swoje rzeczy, wrzucając wszystko do jednej walizki i nie
zawracając sobie głowy, by poskładać ubrania. Rodzicom zostawiłam
kartkę, że wyjeżdżam do Londynu i zamieszkam w naszym domu. Pewnie
i tak się nie przejmą. Zamówiłam bilet na najszybszy lot do
Londynu. Nie chciałam tu zostawać. Miałam dość spore oszczędności,
liczyłam też, że rodzice się dołożą do mojej edukacji
gimnastycznej, którą miałam zamiar kontynuować. Postanowiłam, że
nie pójdę do szkoły, by pożegnać się z panią Brooks. Bałam się, że
wtedy mogłabym pęknąć. Dać za wygraną, że poddałabym się i została.
A to była ostatnia rzecz, na którą mogłam sobie teraz pozwolić.
Wyszłam z domu, kierując się do taksówki zaparkowanej przy naszej
posesji. Mój telefon był wyłączony, więc żadne sygnały o tym, że
ktoś się martwił nie docierały do mnie. Taksówkarz wkładał moje
liczne walizki do bagażnika, kiedy usłyszałam krzyki:
- [T.I.]! Nie możesz! – obejrzałam się za siebie i zobaczyłam
Zayn’a. Nie, nie, nie tylko nie to. Tylko nie on.
- Możemy odjeżdżać? – zwróciłam się do kierowcy, wsiadając do
samochodu. Już miałam zamknąć drzwi, gdy poczułam silne szarpnięcie
i ręka Mulata nie pozwoliła mi wykonać tego banalnego ruchu.
- Zayn, nie proszę. Nie utrudniaj mi tego – spojrzałam na Niego
błagalnie, a w jego oczach dostrzegłam smutek.
Zawiodłam po raz kolejny.
- Nie wygłupiaj się, zostajesz. Nie jedziesz nigdzie – powiedział
twardo i spróbował wyciągnąć mnie z auta. Wyrwałam się i
zatrzasnęłam drzwi. Otworzyłam okno i szepnęłam ciche:
- Kocham cię Zayn.
Taksówka ruszyła z piskiem opon. Podniosłam się na siedzeniu i
odwróciłam w tył. Mulat uderzył ręką w mur domu, stojącego
niedaleko. Upadł na kolana i schował twarz w dłonie.
Znowu ranię. Ranię tych, których kocham.
Wyszłam z taksówki i ruszyłam w stronę wejścia na lotnisko.
Odebrałam zamówiony bilet i przedostałam się przez tłum podróżnych
do bramek. Miła stewardessa przystemplowała świstek papieru i
pokazała palcem na drzwi, które prowadziły do samolotu. Słyszałam
kroki za sobą, odwróciłam się, by sprawdzić kto to. Odetchnęłam z
ulgą, gdy zobaczyłam starszą kobietę, mającą na oko z 60 lat.
Uśmiechnęła się w moją stronę. Odwzajemniłam niewyraźnie gest i odwróciłam się tyłem. Weszłam do samolotu.
Kolejna młodziutka stewardessa pokazała mi moje miejsce, które od
razu zajęłam. Podała mi wodę, jakieś przekąski i słuchawki, dzięki
którym mogłam słuchać muzyki, nie zakłócając spokoju innych.
Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Niedługo później na miejscu obok usiadła ta sama kobieta, którą
widziałam w ślimaku prowadzącym do samolotu. Usadowiła się wygodnie
w fotelu i wyciągnęła książkę, którą z zapałem zaczęła czytać. Wzbiliśmy się w górę i już po chwili szybowaliśmy w powietrzu, niesieni przez ogromny samolot. Wyciągnęłam telefon, który uruchomiłam i
weszłam w skrzynkę odbiorczą. W niej było 28 nieodebranych
wiadomości. Westchnęłam ciężko. Otworzyłam pierwszą lepszą i
zaczęłam czytać
Czemu uciekasz? Nie rób tego, proszę. Za bardzo cię pokochałem, by
teraz odpuścić. Znajdę cię. Kocham cię, Zayn.
Niema łza spłynęła po moim policzku. Bolało. Jak cholera. Nie chciałam go zostawiać, nie chciałam. Ale wierzę, że tak będzie
lepiej. Znajdzie sobie jakąś dziewczynę, którą pokocha i która
będzie na niego zasługiwała. Bo ja na pewno nie zasługiwałam. To nigdy nie powinno mieć miejsca.
Nigdy nie powinnam obdarzyć go czuciem większym niż nienawiść.
Nigdy.
Kolejne łzy spływały po moich policzkach. Nie zatrzymywałam ich,
nie chciałam, by przestały lecieć. Potrzebowałam ich słonego smaku
na moich ustach, piekącego bólu na policzkach, spływających po moich ustach kropel, dających namacalne
uczucie ulgi. Nie potrafię. Nie chcę. Nie umiem. Boję się.
Czego? Nienawiści.
- Kochanie wszystko dobrze? – usłyszałam zmartwiony głos kobiety
siedzącej obok mnie.
- Tak. W jak najlepszym porządku – wykrzywiłam usta w małym
grymasie, który miał przypominać uśmiech, ale chyba mi nie wyszedł,
bo kobieta patrzyła na mnie z politowaniem.
- Sprawy sercowe? – zagadnęła niby od niechcenia.
- Tak – moja odpowiedź znów zaliczała się do kilku sylab,
wypowiedzianych przez potoki łez.
- Chłopak nie był tego wart – spojrzała na mnie pokrzepiająco.
- Ja nie byłam warta jego – wyjąkałam i zaniosłam się jeszcze
większym płaczem.
- Słoneczko, wszystko będzie dobrze – zapewniła mnie, chociaż nie
miała pojęcia w jakim bagnie jestem – Jeśli kochasz go, a on kocha
ciebie ułoży się. Pamiętaj prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
Jej słowa dały mi otuchy, których potrzebowałam. Może nie było to
coś specjalnego, ale moje oczy przestały krwawić z bólu. Ciało ogarnęły zimne dreszcze, a głowa spoczęła na zagłówku fotela. Ogarnęło mnie uczucie stanu nieważkości i myślami przeniosłam się
do wnętrza swojej duszy. Moje myśli krążyły w otchłani pełnej linii, kresek i innych
dziwnych zjawisk. Czułam jak zagłębiam się sama w sobie, odkrywam
strony których jeszcze dotąd nie znałam. Moje serce wybija równy,
miarowy rytm, który dopełnia spokojny oddech. Zszargane nerwy
zagoiły się, ale blizny zostały.
- Halo, proszę pani – poczułam ukłucie w bok, otworzyłam leniwie jedno oko, potem drugie. Kiedy
odzyskałam ostrość widzenia, uniosłam głowę wyżej i dostrzegłam
młodą dziewczynę stojącą nad moją głową. Nie wiedziałam gdzie
jestem, głowa bolała mnie niemiłosiernie. W końcu przypomniałam
sobie wszystko i ślamazarnym ruchem wstałam z wygodnego fotela. Odebrałam od stewardessy mój bagaż i ruszyłam w stronę postoju
taksówek. Zatrzymałam jedną i pokazałam adres domu, w którego
stronę zaczął kierować się mężczyzna. Kiedy zauważyłam fasady dużej
willi, zatrzymałam kierowcę, zapłaciłam i ruszyłam w stronę
wielkich drzwi. Tyle wspomnień. Pamiętam, kiedy byłam mała i
przyjeżdżałam tutaj z niańkami, by trochę się pobawić, oderwać się
od rzeczywistości. Co to były za czasy. Nie było problemów, wszystko było takie łatwe i paradoksalne. Weszłam do środka i rzuciłam walizkę w kąt. Pobiegłam do kuchni,
by się czegoś napić. Usiadłam na barowym stołku i dopiero teraz
uświadomiłam sobie, że zaczynam nowe życie. Że przeszłość jest
teraz za mną. Łatwo powiedzieć.
Nie zapomnę o przeszłości, zbyt wiele w niej straciłam. Zbyt wiele.
* 3 miesiące później*
Londyn. Jak się tu czuję? Inaczej. Lepiej. Nie do końca.
Każdy mój dzień wypełniały treningi. Rodzice kiedy dowiedzieli się
o mojej przeprowadzce najpierw się zdenerwowali, przyjechali do
mnie i zrobili niezłą awanturę. Dopiero później doszliśmy do
porozumienia. Oni zrozumieli moje problemy, ja otworzyłam się przed
nimi. Idealnie? Otóż nie. Zayn nie odpuszcza. Nęka moich rodziców
ciągłymi odwiedzinami, telefonami. Boję się o niego. A co jeśli zwariował i rodzice w końcu powiedzą mu gdzie jestem?
Jeśli nie wytrzymają presji?
Moje rany goją się powoli. Niektóre z nich zagoiły się już dawno,
inne są wciąż otwarte, a każde ich ponowne naruszenie boli.
Wszystko skręca mnie w żołądku, kiedy o nim słyszę. Tęsknota boli.
Moja nowa trenerka znalazła sposób, bym choć trochę przestała
zadręczać się myślami. Postanowiła zwiększyć częstotliwość moich
treningów. Pewnie znowu dziwicie się o czym mówię.
Kiedy przyjechałam do Londynu postanowiłam, że nie będę chodzić do
szkoły. Poszukałam trochę w Internecie i znalazłam szkołę
gimnastyczną, w której trenuje była mistrzyni olimpijska.
Postanowiłam, że spróbuję. Poszłam na eliminacje, które przebiegły pomyślnie i dostałam się do szkoły. Potem trenowałam w grupie juniorek, przeszłam na wyższy szczebel i
tak dostałam się pod czujne oko mojej obecnej trenerki. Teraz
trenuję sama i przygotowuję się na Olimpiadę.
*5 miesięcy później*
Weszłam do wielkiej hali. Pani w czarnym garniturze pokazała mi
gdzie mam wejść. Ruszyłam do ogromnej szatni, w której się
przebrałam i wyszłam na halę. Przy stołkach sędziowskich czekała
już na mnie trenerka. Dała mi kopa w tyłek na szczęście i kazała
iść na matę.
Weszłam na ogromną, kwadratową matę i czekałam na muzykę. Myślami
byłam zupełnie gdzie indziej.
W takich momentach chcesz wiedzieć, że ktoś jest z ciebie dumny. Że
jednak jesteś potrzebny na tym świecie. Że bez ciebie brakuje
jakiegoś ogniwa, brakuje osoby, która mogłaby cię zastąpić. Jesteś
ty, świat i szansa, którą możesz wykorzystać. Możesz, ale nie
musisz. Ona została ci dana. Dana wiele razy, ale nie każdą
wykorzystałeś, nie każdą spostrzegłeś. Nie każdą. Teraz masz
szansę.
Moje ciało wygięło się, gdy usłyszałam pierwsze takty piosenki.
Wykonałam pierwszą akrobację, wróciłam do pozycji wyjściowej. Moje
ruchy były płynne, dopracowane, starałam się włożyć w to jak
najwięcej serce, pokazać, że dla mnie to nie tylko sport. To życie.
To sposób na życie. Piosenka zwalniała tempo, a ja zakończyłam
układ podwójnym saltem i pozycją wyjściową. Zeszłam z maty lekko otumaniona. Podeszłam do trenerki, która mnie
uściskała, a potem ruszyłam do doku, w którym siedzieli moi rodzice. Podeszłam do mamy i przytuliłam
ją. To samo zrobiłam z tatą.
- [T.I.] - usłyszałam cichy szept za plecami. Znałam ten głos.
Wiedziałam do kogo należy. Odwróciłam się czując jego wzrok na
sobie.
Wolno obróciłam się przodem do chłopaka. Jego oczy przewiercały moje ciało na wylot.
Robiły niewidzialne dziury w mojej świadomości, nie pozwalając
racjonalnie myśleć.
Rzuciłam się na chłopaka i z całej siły go przytuliłam. Wziął mnie
w swoje silne ramiona i tulił do swojego torsu. Biło od niego
ciepło i emanował niezwykłym spokojem, ale jego serce mówiło samo
za siebie. Chyba podobnie jak moje. Odsunęłam się na chwilę od
niego, by móc spojrzeć w te przepiękne oczęta. Po raz kolejny
zatopiłam się w ich czekoladowej barwie, niezmąconej żadnymi
plamkami. Widziałam w nich iskierki radości, poprzeplatane z
malutkimi kropelkami łez.
- Ty płaczesz? – zapytałam go niepewnie, ale nie dostałam
odpowiedzi. Zamiast tego chłopak wbił się w moje usta z wielką
delikatnością. Obchodził się z nimi jak ze szkłem. Był delikatny,
ale stanowczy, czuły i namiętny, spokojny. Byłam spragniona jego
idealnych malinowych ust, które wręcz perfekcyjnie pasowały do
moich. Byłam spragniona jego czułości, tego jak mnie przytulał,
tego jak się śmiał. Brakowało mi jego idealnych włosów, lekkiego
zarostu, którym drapał mnie przy pocałunku. Byłam spragniona jego.
Spragniona jego miłości.
,Nie kochaj mocno, bo przyjdzie nienawiść,
nie nienawidź mocno, bo przyjdzie miłość.
~ by Agata.
Awww. Świetny. Jest poprostu boski.
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie, imagin wprost idealny *__*
OdpowiedzUsuńJeej *_* Świetny <3
OdpowiedzUsuńJej !! Napisałaś kolejna cześć ^^ a wracając ten rozdział jest ŚWIETNY :***
OdpowiedzUsuńC-U-D-O-W-N-Y!!! Cieszę się że napisałaś kolejną część. Jest boska, cały ten imagin jest świetny. Masz talent dziewczyno. Miśka
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ ZA TO ŻE DODAŁAŚ OSTATNIĄ CZEŚĆ ! K-O-C-H-A-M !
OdpowiedzUsuńA IMAGIN KAŻDA CZĘŚC WSPANIAŁA ! ŻYCZĘ WENY !
Świetny :) cieszę się że jednak dodałaś kolejną część <3
OdpowiedzUsuńHej. Mam proźbę. Czy mogłabyś zrobić imagine na podstawie filmu 'Ósmoklasiści nie płaczą' ? Jest bardzo wzruszający, a ja uwielbiam smutne imaginy :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam jeśli nie lubisz takich wiadomości.
A ten imagin jest swietny. Masz talent dziewczyno :)
W ogóle kocham ten blog i wchodzę na niego, o ile mam wolny czas :)
Horanaa.
Super.
OdpowiedzUsuńJejku, kocham tę starszą panią! :D
OdpowiedzUsuńAgata, naprawdę masz talent, jesteś niesamowita!
Pisz dalej, i miej z tego radochę :D <3
Hej zostałaś nominowana do Libster Awards. Szczegóły na moim blogu!
OdpowiedzUsuńTo jest superr pisz takich więcej uwielbiam ! ! ! !
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie to skończyłaś i dzięki, że napisałaś tę część. Wyszła Ci cudownie <3.
OdpowiedzUsuńOoohhh... Dziekuje, ze dodadalas kolejna czesc <3 wyszlo swietnie, zreszta jak zawsze :) naprawde gratuluje :*
OdpowiedzUsuńTo jest genialne :') na koniec się popłakałam :')
OdpowiedzUsuńAaa! Idealny, genialny, niesamowity! xoxo
OdpowiedzUsuńPłakałam przez cały ten rozdział serio. :'(
OdpowiedzUsuńMam stół mokry. xD
Niesamowite to jest <3
Genialny!!! Składam gratulacje. Masz wielki talent. Przez całą tę cześć, myślałam jak to wszystko się skończy, byłam zaskoczona taką fabułą, ale także bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuń@Ania
Świetny, te opisy....
OdpowiedzUsuńDzięki że jednak to napisałaś. Całuje stópki :*
OdpowiedzUsuńDzięki że jednak to napisałaś. Całuje stópki :*
OdpowiedzUsuńZrób 5 plosem ;) najlepszy imain ever
OdpowiedzUsuń