__________________________________________________
Jak się poznaliście?
Usiadłem na moście z butelką wina, opierając głowę o barierkę. Znów
zobaczyłem ten widok. Moje myśli ciągle krążyły nad jednym. Boże co
ja bym dał, żeby żyć w tej błogiej niepewności, w tej słodkiej
nieświadomości. Moje oczy zamykały się z każdym łykiem napoju, a
krew aż buzowała wewnątrz mnie. Nic nie mogłem poradzić, byłem
bezsilny, albo po prostu nie chciałem zrobić nic, co pomogłoby mi
walczyć. Walczyć z czym? Walczyć z tą świadomością, że ona mnie
zdradziła, że muszę się podnieść, odbić od dna życia i zacząć od
początku. Bez niej.
- Wszystko dobrze? – z otępienia wyrwał mnie kobiecy głos.
- Tak, tylko świat mi się wali – odpowiedziałem ironicznie i
zaczerpnąłem kolejny łyk procentów.
- Kłopoty sercowe? – na siłę próbowała utrzymać ze mną temat.
- Tak – odpowiedziałem zdawkowo i znów zatopiłem się we własnych
myślach. Ciągle nie wiedziałem z kim mam do czynienia.
- Jestem [T.I.] a ty? – wyciągnęła do mnie rękę, którą po chwili
zastanowienia uścisnąłem.
- Naprawdę nie wiesz kim jestem? – zdziwiłem się.
- Jasne, że wiem, ale czy nie uważasz że lepiej byłoby gdybyśmy
przedstawili się sobie normalnie? Przecież to, że jesteś sławny nie
upoważnia cię do tego, że każdy musi cię znać. Nadal jesteś
człowiekiem.
- Yhm. Jestem Harry. Harry Styles.
Podniosłem głowę, która jak dotąd była oparta o moje kolana i
dojrzałem piękną brunetkę. W świetle księżyca jej niebieskie oczy
lśniły. Miała długie, rozpuszczone, brązowe włosy, które kaskadami
spadały jej na ramiona i tułów aż do odcinka lędźwiowego. Była ubrana jasno i kolorowo. Granatowe jeansy, jasny sweterek i
bluzka w kwiatki. Całości dopełniał beżowy kapelusz. Była bardzo wysoka, chuda wręcz
widać jej było kości. Uśmiechnąłem się, choć przychodziło mi to z
trudem.
- Directioner? – zagadnąłem.
- Tak, zauważyłeś bransoletkę? – spytała wymachując wcześniej
wymienioną rzeczą.
- Jak podawałaś mi rękę.
Usiadła obok mnie i odwróciła głowę w stronę gwiazd.
- Co tutaj robisz tak późno? Nie boisz się, że ktoś cię napadnie?
- O to samo mogłabym spytać ciebie – rzekła wymijająco.
- Jestem pełnoletni – odburknąłem.
- Ja też – uśmiechnęła się kpiąco i wstała. Wyciągnęła kartkę z
torebki przewieszonej przez ramię i zamaszystym ruchem wykreśliła
coś na niej. Po chwili dała mi ją i rzuciła krótkie:
- Jakbyś chciał pogadać to zadzwoń! – w oddali widziałem kontury
jej sylwetki.
Spotkaliście się drugi raz?
Każdego dnia przychodziłem na tamten most, wspominałem dobre czasy, ale w końcu uświadomiłem sobie, że moja
była dziewczyna to wielka pomyłka. Gdyby mnie kochała to nigdy by
mnie nie zdradziła. A jeżeli ona nawet nie przejęła się naszym
zerwaniem, to czemu ja tutaj nadal siedziałem? Musiałem się wziąć w
garść. Zacząłem nowe życie. Każdego dnia chodziłem na siłownię,
biegałem, razem z chłopakami graliśmy koncerty, udzielaliśmy
wywiadów, rozdawaliśmy autografy. Jednym słowem miałem tak napięty
grafik, że nie miałem czasu na imprezowanie czy użalanie się nad
swoim życiem na moście i z butelką wódki w ręce. I mało by
brakowało a zapomniałbym o [T.I.]. Kiedy wrzucałem spodnie do
prania, przeszukiwałem kieszenie czy aby na pewno nic w nich nie
zostało. Z tylnej wyciągnąłem skrawek papieru z numerem telefonu.
Bez wahania sięgnąłem po telefon i umówiłem się na spotkanie.
Jak wypadło?
Nadzwyczaj dobrze. Umówiliśmy się na małej wysepce przy stawie.
Założyłem białą koszulkę, czarne rurki i marynarkę w tym samym
kolorze. Około południa ruszyłem w wyznaczone miejsce. Ona już tam
stała. Miała na sobie przewiewną sukienkę wykonaną z materiału w
kwiatki, wysokie, za kostkę, brązowe botki, koszulę z jeansu,
zakrywającą ramiona, z ¾ rękawami, słomiankowy kapelusz i
niezliczoną ilość bransoletek na lewym nadgarstku. Przyglądałem jej
się z ciekawością malutkiego dziecka. Każdy szczegół wyglądu dziewczyny budził we mnie odmienne emocje. Z pewnego rodzaju otępienia wyrwał
mnie jej głos:
- Cześć.
- Hej – podszedłem i przytuliłem ją na powitanie. Razem usiedliśmy
na kępce trawy i rozmawialiśmy.
- To jak to właściwie jest z tą sławą? – zadała nagle pytanie,
które zbiło mnie z tropu.
- Różnie. Raz fajnie, miło, innym razem niezbyt kolorowo.
- To znaczy? – drążyła temat, opierając się ręką o jasno szarawy
kamień.
- Są takie dni kiedy nie ma się ochoty żyć, ale trzeba wstać iść do fanów, rozdawać autografy, robić sobie zdjęcia, udzielać
wywiadów. Jednak robimy to, co kochamy. Naszą pracą jest muzyka,
czyli nasza pasja, więc tak naprawdę to przyjemność.
- Ale za jaką cenę – dodała po chwili i nasunęła ciemne okulary na nos.
- Właśnie.
Czym cię urzekła?
Prostotą. Prostotą ducha. Tym, że nigdy nie powiedziała mi, że mam
przestać tworzyć muzykę. Wiele razy zastanawiałem się nad odejściem
z tego wyimaginowanego życia, ale zawsze na myśl nachodziły mi jej
słowa: Rób to co kochasz. Nie widziała we mnie rozpuszczone
gwiazdki, tylko człowieka potrzebującego. Przy niej czułem się
swobodnie, mogłem powiedzieć wszystko, nie widziałem barier.
Kiedy zostaliście parą?
Najpierw zostaliśmy przyjaciółmi. Okazało się, że mieszka blisko
nas, niecałe 3 przecznice dalej. Kiedy pierwszy raz przyprowadziłem
ją do domu przywitało ją dosyć śmieszne zdanie Louis’a:
- O! Harry znalazł sobie dziewczynę, która nie wygląda jak jedna
kupa zmarszczek!
- Nie jesteśmy parą.
Na to wpadła reszta zespołu i rzuciła się na nią. Jednym słowem
przywitanie nowej przyjaciółki odbyło się w miłej atmosferze. Chłopcy bardzo ją polubili, stała się dla nas
bardzo ważna. Danielle, Perrie i Eleanor zyskały nową koleżankę do
zakupów. [T.I.] była taka ludzka. Potrafiła wygłupiać się, śmiać,
robić żarty, a także pocieszać, hasać po sklepach, robić zakupy dla Niall’a. ( I nigdy jej się to nie znudziło)
Zawsze była pomocna, nie umiała przejść obojętnie obok krzywdy
bliźniego. Była ostoją radości, optymizmu, darem od Boga.
A parą zostaliśmy kilka miesięcy po naszym pierwszym spotkaniu. Już
na początku naszej wspólnej drogi ze strony naszych fanek leciały
hejty. O dziwo nie przejmowała się nimi, żyła tak jakby ich nie
było. Wiadomo miała załamania, ale zawsze z tego jakoś wychodziła.
Zawsze potrafiła wyjść z bagna, jakie gotowały jej nasze fanki.
Czemu była inna?
Nie, ona nie była inna. Ona po prostu była człowiekiem. Takim jak
każdy z nas, ale zdawała sobie sprawę z tego kim jest. Nie udawała, nie oczekiwała czegoś, czego wiedziała, że nie zdoła udźwignąć.
Pokazała mi, że nadal jestem człowiekiem, że sława aż tak bardzo
mnie nie zmieniła, że nadal jestem ten sam. To ona pilnowała bym
nie wariował, to jej nie podobały się moje tatuaże, które jawnie
krytykowała i gdy tylko widziała, ż zbliżam się do studia tatuaży
od razu zabierała mnie na lody. Czemu na lody? Nie wiem, może
dlatego, że bardzo je lubiła. Albo też na spacer. Z nią nigdy się
nie nudziłem, ale także potrafiliśmy usiąść przy kominku i cieszyć
się ciszą, sobą, własnym towarzystwem, ciepłem, miłością. Nauczyła mnie żyć, korzystać z tego co się ma.
Jak zachowywała się w stosunku do Twojej rodziny?
Z Gemmą złapała świetny kontakt. Tak naprawdę Gemma była dla niej
starszą siostrą. Pomagała [T.I.] a ona jej. Dopełniały się
idealnie. Z Anne było tak samo. Trzeba było zobaczyć je razem w
kuchni. A jakie zapachy, o smaku nie wspomnę. Za każdym razem gdy
przyjeżdżaliśmy w odwiedziny, najpierw jako para, później jako
małżeństwo pierwsze co robiła to biegła się przywitać. Wylatywała z
samochodu jak torpeda. Była naprawdę przyjazną osobą. W Holmes
Chapel znali ją wszyscy. To pomogła pani zabrać zakupy do domu i
wnieść na 10. piętro bloku, to zabrała psa na spacer, albo pomogła
pielić grządki. Dzięki niej częściej odwiedzałem rodzinne strony.
Dzięki niej poczułem, że powinienem cieszyć się ze wszystkiego co
mam, ze wszystkiego pomogę kiedyś stracić.
A pierwsze dziecko?
To jakiś sprawdzian z tego czy wszystko pamiętam? Ach, tak
wspaniale się wspomina te wspólne chwile. Nasza mała córeczka Darcy
urodziła się w maju po przyjeździe z Holmes Chapel. To było piękne
uczucie, kiedy [T.I.] podała mi ją do rąk, taką małą kruszynkę,
drobną, nieświadomą świata, taki okaz dziecięcego szczęścia. To był
jeden z momentów życia kiedy z moich oczu pociekły łzy. Zrozumiałem
wtedy jakie mam skarby.
Czemu nie ma jej teraz z Tobą?
Trudne, bolesne wspominać o tym kolejny raz. Odeszła.
Zostawiła cię?
Nawet nie masz pojęcia jakbym chciał mieć tą cholerną świadomość,
że odeszła, że jest szczęśliwa z kimś innym, że żyje, oddycha, że w
każdej chwili mógłbym z nią porozmawiać. Ale tak nie jest. Jej
tutaj nie ma. Czeka na mnie. Tam na górze. Nie odeszła z własnej
woli. Odeszła bo musiała. Zabrali ją siłą. Pamiętasz kiedy
wspominałem, że przy naszym pierwszym spotkaniu widać było jej
kości? Tak, nie miałem pojęcia, że ma anoreksję. Nigdy tego nie
zauważyłem. Przecież zawsze była pogodna, miała dużo siły, śmiała
się jak każdy inny. To prawda, że powinna ważyć więcej, ale ja tego
nie zauważyłem. Byłem zbyt zajęty sobą.
Obwiniasz się za to? Uważasz, że to Twoja wina?
Oczywiście, że tak. Wiele razy myślę co by było gdyby…
Gdyby co?
Gdybym zareagował. Nie wiem w jaki sposób. Może po prostu wysłał ją
do lekarza. Ale zawsze wydawało mi się, że jest zdrowa, szczęśliwa.
Szczęśliwa z pewnością była. Wiesz, że choroby nie da się pokonać?
Mam tą świadomość, ale nie potrafię przyjąć jej do wiadomości.
Masz jej zdjęcie?
Miliony. Codziennie, gdy idę spać, wyciągam je spod biurka i
przeglądam.
Nie jesteś już tym samym człowiekiem? Niech zgadnę umierasz?
Z tęsknoty? Codziennie. Z każdą minutą, sekundą, wiem, że jestem
bliżej niej. Popatrz tutaj. ( wskazuje zdjęcie na którym widać
młodą dziewczynę z wielkim uśmiechem na twarzy, a obok niej tego
samego chłopaka z burzą loków na głowie) A teraz tutaj (wskazuje
palcem na fotografię smutnej 50- latki a obok niej 53-letniego
chłopaka). Widzisz zmiany?
Co powiedziała ci przed śmiercią?
„Harry nawet kiedy mnie już nie będzie, pamiętaj, że jestem blisko.
Wiem, że nie wytrzymasz długo, wiem, czuję to, znam cię, boisz się,
ale nie martw się. Ja tu jestem. Kocham cię.”
I codziennie przypominasz sobie te słowa?
Tak, ale od dzisiaj będziemy powtarzać je razem.
Bujany fotel zaskrzypiał, a staruszek mocniej się w niego wbił. Zamknął bolące od płaczu powieki, a w
oddali zobaczył rękę. Zbliżał się do niej, złapał i wpadł w ramiona [T.I.]. Znów byli
młodzi, szczęśliwi i razem.
Razem już na wieki.
~by Agata.